Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Innowacyjna perspektywa osobowości

Portret użytkownika Redds

Szczerość w relacji z samym sobą.

Szczerość w relacji z samym sobą jest kluczowym aspektem samodoskonalenia się. Bez niej tak naprawdę nikt daleko nie zajdzie, no chyba, że jego życie to jedno wielkie nieporozumienie. Patrząc obiektywnym okiem na swoją osobę możemy stwierdzić swoje rzeczywiste plusy jak i minusy, wady i zalety. Będąc szczerym wobec własnej osoby pozwalamy uświadomić sobie, z czym lub z kimś mamy problem oraz to, czy jesteśmy w pełni szczęśliwi i czy żyjemy tak, jak chcemy i oczekujemy.

Wiele ludzi lubi stosować (pseudo) pozytywne myślenie i obracać wszystko na swoją korzyść, lecz coś takiego nijak się ma do ich prawdziwych pragnień, czy intencji. Akceptują swój nieciekawy wygląd, niskie środki finansowe, chujowe relacje z ludźmi, ale ta akceptacja jest poprzedzona wielkim żalem i rozgoryczeniem, bo „inni mają, a ja nie – to niesprawiedliwe”. W gruncie rzeczy dasz radę oszukać siebie na moment, przetłumaczysz sobie coś w odpowiedni sposób, umocnisz swoją postawę w odniesieniu do jakiejś kwestii, ale to tylko halucynacje, robienie sobie kuku tylko dlatego, aby nie przyznać się przed samym sobą, że coś tu nie tak. Dodatkowo takie postępowanie jest bardzo krótkofalowe i działa toksycznie na całą waszą aurę i życie codzienne. W momencie pojawienia się myśli, że „mogłoby być lepiej” pojawiają się negatywne emocje, stres, frustracja. Oszukując siebie w jakiejś kwestii schodzisz z głównego toru, zbaczasz, aż w końcu się gubisz. I po chuj? Zawirowania i droga pod górkę nauczą Cię wytrwałości, może pokory, na pewno zyskasz więcej doświadczeń, ale, po co komplikować sobie życie i swoje sprawy, które najintensywniej Ciebie dotyczą? Zamiast wybrać łatwiejszą drogę, czyli życie pełne szczerości, co prowadzi później do swoistej harmonii i równowagi, to wielu z nas wybiera chwilową korzyść, dla długofalowej frustracji – niestety.W prawdziwej relacji z samym sobą jesteś tylko Ty i Twoje życie – nie ma nic poza tym. Życie = Ty, Ty = życie, lecz niektórzy wolą wybrać coś innego, mianowicie Ty = życie kogoś innego lub życie = ___ - każdy wstawi coś dla siebie.

Szczerość wobec samego siebie to nie tylko relacja, w której nie ma miejsca na kłamstwo lub koloryzowanie faktów, lecz szczerość to przede wszystkim autentyczność, prawdziwość, naturalność, unikalność, indywidualność, unikatowość. W tej części nie poruszam kwestii szczerości, jako wartości wobec innych, to, jacy jesteście czy uczciwi, czy kłamliwi, czy dobrzy lub gburowaci albo czy lubicie bawić się w szczerego gościa lub w jakiegoś skurwysyna to naprawdę na obecną chwilę nie ma żadnego znaczenia. Może postawa bycia chamem wam odpowiada i z tym się identyfikujecie, może waszą dewizą to żyć bezkonfliktowo ze wszystkimi, może to po prostu wasze „bycie sobą”, ale to „bycie sobą” nijak się ma do całkowitej szczerości wobec samego siebie…

Bycie sobą to bycie sobą dla siebie - nie dla innych!

Codziennie spotykam się z syndromem, gdy ktoś emanuje swoim wyjebanizmem na wszystkie strony świata, po to tylko, aby coś komuś udowodnić lub zakomunikować swojemu otoczeniu „jestem genialny i chuj”. Masa ludzi, których poznałem przez kilka ostatnich lat przyodziewała różnego rodzaju przebrania, maski, wdzianka itp. w różnych sytuacjach, czy to w większym towarzystwie, czy face2face, czy w jakichś kryzysowych momentach lub w normalny dzień powszedni zachowywali się kompletnie dwojako, różnie i różniście prezentowali swoją osobę w zależności od sytuacji. Wiele osób pragnie być kimś, idealną wersją siebie dla każdego, kogo spotykają, zwłaszcza w momencie, gdy kogoś zdanie lub dobra opinia jest szczególnie istotna dla tychże osób.. W zależności od miejsca, czasu i statusu, jakim dysponują, tacy ludzie lubią grać tych, którzy przypadną do gustu innym, bowiem wtedy (wg ich oceny) będą bardziej szanowani, cenieni, lubiani, podziwiani itp. W sytuacjach codziennych osoby te nie potrafią być sobą po prostu dla siebie, lecz prezentują swoje „bycie sobą” pod szeroką publikę, ponieważ wiążą z tym jakieś korzyści (mniejsze lub większe). W towarzystwie swoich znajomych starają się być zabawni, a zarazem inteligentni, wchodząc do klubu są pewni siebie, w busie mają wyjebane na wszystko, w szkole budzą grozę wśród niższych roczników, zaś przy kobietach są szczerzy, stanowczy, mają poczucie humoru, a w internecie rżną fachowców z każdej dziedziny egzystencji… Przychodząc do domu, wkładają codzienne ciuchy, siadają w wygodnej dla nich pozycji przed telewizorem, w ręce trzymają paczkę chipsów i stają się normalni. Jeśli ich coś rozśmieszy to się z tego śmieją, jeżeli coś okaże się nudnego, to zmienią program, zaś gdy coś ich zaciekawi to przysłuchują się temu z uwagą – wtedy jakoś nie mają potrzeby udawać kogoś, kim nie są, poza tym są sami w pokoju, nikt oprócz najbliższych (jeśli z kimś mieszkają) ich nie widzi, nie oceni, nie skrytykuje. Nie muszą budować przed innymi swojej wartości, dbać o wizerunek, nie muszą być szczerzy, ani zabawni, są sobą, bo tak chcą i tak im wygodnie, po prostu.

A nie dałoby się tak zrobić, na co dzień? W tramwaju, szkole, pracy, na randce w parku? Czy każdy musi przybierać, co nową maskę w zależności od tego gdzie się znajduje i jacy ludzie go otaczają? Warto odpowiedzieć sobie na pytanie: „kiedy, to naprawdę jestem Ja?” - ten prawdziwy i autentyczny. W jakiej sytuacji? Wtedy ze znajomymi? Może na spotkaniu z kobietą, albo w domu, siedząc na kanapie? Spróbuj dojrzeć ten moment, w którym przestajesz kogokolwiek udawać i stajesz się normalny, naturalny, unikalny i jesteś po prostu takim, jakim jest Ci być wygodnie. Najlepsze jest to, że im bardziej będziesz starał się być kimś innym, tym mocniej zatracasz możliwość bycia sobą. Im bardziej usiłujesz być pewny siebie, to ta pewność z Ciebie wyparowuje, aż znika na dobre, a zamiast tego pojawia się rozczarowanie i negatywny stan. Im bardziej czegoś pragniemy i oczekujemy, tym intensywniej wzmaga się w nas poczucie stresu i napięcia, „bo coś mi nie wyjdzie i będą gadać…”, „bo ktoś sobie coś złego o mnie pomyśli…”, „bo jakaś laska mnie zleje…” – nie warto na siłę zmieniać siebie i być takim, jakim chcą inni, coś takiego mija się z celem.

To prawda, że naturalność jest poprzedzona sztucznością, zwłaszcza, jeśli chodzi o jakąś umiejętność, wartość, czy kompetencję, ale wszystko da się zrobić i wdrożyć do naszego życia w sposób prosty i zrozumiały, lecz musi to poprzedzać jawna decyzja chęci na zmianę czegokolwiek, mechanizm akceptacji tego, co było, jest i tego, co będzie oraz determinacja i samodyscyplina. Takie działanie ku czemuś nie może jednak zmienić się w fanatyzm, czy w swego rodzaju manie na punkcie czegoś, jakiejś wartości (pewności siebie, szczerości, wrażliwości itp.) czy innego rodzaju kompetencji. Naturalnym filtrem, który pozwoli uchronić nas przed wpadaniem w tę pułapkę jest intuicja. To dzięki niej będziemy wiedzieć, co robić do pewnego momentu, z jaką intensywnością i z jakim zapałem, a co zostawić, odłożyć lub definitywnie usunąć z naszego życia. Intuicyjnie działając zapewniamy sobie gwarancję, że żyjemy w 100% zgodnie z samym sobą (spójność), jest to szczera chęć do robienia lub nierobienia czegokolwiek. Oczywiście musi to być rozłożone w pewnym niedającym się określić czasie. Dla jednego wystarczy tydzień, miesiąc, a dla innych rok, a nawet więcej. Przemiana to proces, który trwa i trwa cały czas, niezależnie od nas przychodzi już automatycznie nawet wtedy, gdy jesteśmy przeświadczeni o tym, że już wszystko udało nam się opanować.

Powszechnym zjawiskiem stało się, że na każdego człowieka już od urodzenia zostają nakładane pewne ramy, granicę działania i zasady, które określają to, jak, po co, dlaczego i dla kogo mamy żyć. Żyjąc w państwie prawa mamy obowiązek go przestrzegać, bo inaczej zakłócamy spokój zarówno swój jak i innych i z tym wiążą się różnego rodzaju konsekwencje, ostrzeżenia, kary, które mają na celu ukrócić szkodzące działanie przeciw innym obywatelom i państwu – niestety, tego nie ruszymy, ale oprócz sztywnych ryz prawa mamy w społeczeństwie tendencje do życia dawnymi obyczajami, tradycjami, historią. Z biegiem czasu wszystko jest sukcesywnie wypychana przez teraźniejsze udogodnienia i nowinki ze świata mody, czy techniki, ale mimo wszystko każdy z nas jest ograniczony pewnym schematem „dobrego smaku”, gustu, tego, co należy robić, a co nie, oraz tego, co wymaga kindersztuba, czy zdrowy rozsądek. Wychodzenie przed szereg i pokazanie czegoś nowego, odmiennego często wiąże się z wystawianiem opinii przez pozostałych sztywno stojących w szeregu. Oczywiście oceny są różne, lecz przeważają negacje, ogólna niechęć, albo chęć „zaciągnięcia” delikwenta do dawnego miejsca. Może każdy z was, kiedykolwiek przechodził coś podobnego, parę razy się poddał, czasami udawało mu się dopiąć swego, ale warto podczas jakiejś głębszej refleksji zadać sobie zajebiście istotne pytanie: „dlaczego ktoś ma mi dyktować jak mam żyć?”, „po co iść na ustępstwa i prezentować nie to, co sam uważam za stosowne, tylko robić to, co uważa za dobre większość społeczeństwa, którym na dodatek wmówiono, że tak trzeba?”.

Oczywiście, żeby się wybić, trzeba się postawić, wyjść się ponad wszystkich, co wiąże się z często nieciekawą oceną lub krytyką, ale to właśnie jest cena, którą każdy musi ponieść za bycie innym niż wszyscy, a inny może, lecz nie musi oznaczać lepszy, zdrowszy, silniejszy i przede wszystkim szczęśliwszy. Wybór należy do każdego z was. To tak naprawdę niska cena możliwości stania się jedynym w swoim rodzaju. Nikt, żaden z tych szarych szaraków nie jest i nigdy nie będzie idealną wersją samego siebie, ponieważ podąża za obecnymi trendami, wmówionymi zasadami, czy tradycjami, płynie z prądem, aż w końcu z biegiem czasu staje się „roślinką”… Przecież to, co było dobre kiedyś, nie musi być dobre obecnie, prawda?. To właśnie osobno każdy z nas powinien wiedzieć, co jest w obecnej chwili dla niego ważne, istotne i wartościowe! Wielu udaje, kogoś gra, jest „kimś”, zalicza wiele scenariuszy, reżyseruje sobie kolejne lata, ale, po co żyć na niby? No, chyba, że kogoś pasjonuje aktorstwo, to ok – nie mam pytań, ale dla wszystkich pozostałych, którzy rozumieją idee życia dla siebie, nie dla innych i nie ku czemuś, to po chuj takie coś? Można udawać rok, dwa, 5, 10 lat, ale co najgorsze niektórzy udają całe życie, a ku jego zakończeniu, gdy jest „bliżej niż dalej” nie mają nic do stracenia i robią to, na co mają ochotę, wtedy pragną żyć naprawdę, lecz niestety wtedy może być już za późno. Dochodząc do kwintesencji motta „bycia sobą dla siebie, nie dla innych” ważny jest fakt, że każdy urodził się innym po to, aby innym pozostać! Grając kogoś innego zatracamy możliwość bycia sobą, a to właśnie my jesteśmy dla siebie idealni, niepowtarzalni, wyjątkowi, jedyni w swoim rodzaju, kolokwialnie mówiąc zajebiści z tych najbardziej zajebistych.

Droga do naturalności prowadzi przez sztuczność.

Zmiana to proces, który trwa i trwać musi bez przerwy - to dość prosty mechanizm. Jeżeli chcemy coś osiągnąć, coś zmienić, poprawić, nadać czemuś nowy wydźwięk musimy zatracić na chwilę swoją naturalność, po to, aby móc przetrawić i przyswoić coś nowego, coś, co chcemy wpoić do naszego życia. Na chwilę zatracając swoją strefę naturalności, przechodzimy proces wdrażania czegoś nowego do naszego życia właśnie przez sztuczność. Gdy chcemy stać się bardziej otwartymi i komunikatywnymi to np. podtrzymujemy rozmowę w towarzystwie (czasami na siłę), zagadujemy jakąś osobę na ulicy, gadamy tyle ile się da i gdzie się da – nie oszukujmy się, normalnie nie robilibyśmy czegoś podobnego, bo nie byłoby nam to potrzebne, a nawet nie wpadlibyśmy na taki pomysł…

Chcąc wprowadzić nową umiejętność (łatwość w nawiązywaniu kontaktów) oraz wartości (otwartość i komunikatywność) musimy wejść w bańkę sztuczności, poświęcając chwilowy dyskomfort, negatywny stan, dziwne reakcje innych, dla przyszłego zajebistego komfortu, swobody i luzu. Wszystko to, co robimy pierwszy raz, nie mając o tym większego pojęcia, robimy sztucznie, schematycznie, a wręcz ogarnia nas panika i niepewność. Boimy się coś zepsuć, popełnić błąd, bo wiemy, że będą tego konsekwencje, będziemy oceniani przez innych (spadnie nam nasza wartość), wpadniemy w zakłopotanie (nerwowość), a nieciekawa sytuacja spowoduje pogorszenie się naszego nastroju (negatywny stan).

Wszystko ma swoją cenę. Robiąc coś pierwszy raz, robimy to tak jak umiemy, może ślamazarnie, trochę niedokładnie, popełniamy błędy, ale automatycznie zbieramy doświadczenie. Przyjdzie taki okres, w którym nasze porażki będą zweryfikowane i trudna z początku czynność, okaże się być prosta i zrozumiała, a nawet po czasie stanie się czymś rutynowym.Wtedy zaś, wyjdziemy z bańki sztuczności i będziemy postępować spójnie z samym sobą, całkiem naturalnie i normalnie – tak jak chcemy i potrafimy, aż do momentu kolejnego wyjścia ze strefy komfortu w celu zmiany czegoś na lepsze.

Twórz własny model rzeczywistości!

Każdy człowiek, który przewijał się przez moje lub wasze życie chciał, choć na chwilę sprzedać swój model postrzegania świata. Wasi rodzice uczyli nas jak żyć, w taki sposób, jaki oni umieją najlepiej, pomagali wam w waszych problemach, narzucając swój mechanizm rozwiązywania jakichś spraw, nauczyciele uczyli nas rozwiązywać zadania metodami, jakimi kiedyś nauczyli ich w przeszłości, kobiety z jakimi się spotykaliśmy próbowały narzucić nam pewne formy zachowań – takie jakie one uważają za stosowne i właściwe, zaś przyjaciele doradzali nam w pewnych kwestiach na podstawie swojej wizji postrzegania danej sytuacji. Ktoś, kiedyś zawsze chciał dać nam coś swojego, sprzedać swój model postępowania, pokazać swoją indywidualną drogę radzenia sobie w życiu. Dzięki rodzicom umiemy swobodnie poruszać się w codziennym życiu, to oni byli i są naszymi autorytetami i na zawsze nimi pozostaną, lecz zostawmy kwestie wychowawczą, bo jest ona niepodważalna i bezsporna, zaś w obecnym momencie, gdy nasz umysł rozwinął się na tyle, że umiemy dokonywać słusznych wyborów, to czy nadal potrzebujemy przewodników?

Codziennie spotykamy się ze zjawiskiem, gdy ktoś daje nam dobre rady, cenne wskazówki, a gdy odrzucimy czyjąś pomoc to taka osoba wpada w konfuzje i negatywny nastrój, bo przecież zmarzniesz, zgubisz się, będziesz głodny, nie znajdziesz pracy po tym kierunku studiów, ta dziewczyna nie jest dla Ciebie, a Twoje lenistwo kiedyś Cię zgubi… Ponawiam pytanie, potrzebujecie przewodników? Za pomocą tych wszystkich wartościowych rad zatracacie możliwość przeżycia czegoś na własnej skórze, a powszechnie wiadomo, że jakieś „sparzenie się” uodparnia nas najbardziej. Nie pomoc innych, nie przestrzeganie, nie wskazówki, lecz to, co przeżyliśmy osobiście, prawda? Każdy potrafi myśleć i każdy potrafi też budować swój model poruszania się po tej rzeczywistości, więc czemu dajemy sobie wciskać te wszystkie cenne pomoce, które dostajemy od innych? Odpowiedź: lenistwo. To jest po prostu łatwiejsze, przyjemniejsze, prostsze niż przeżycie czegoś na własnej skórze, lecz według takiego schematu będziemy skazani na życie „bezpieczne”, co w gruncie rzeczy jest nudne i schematyczne, lecz o gustach się nie dyskutuje.

Warto zrobić pewną restrukturyzację swojego modelu rzeczywistości i ocknąć się z tej halucynacji, jaką jest przyjmowanie cennych rad od wszystkich, którzy nas otaczają. Umiemy myśleć, umiemy czuć, umiemy żyć, jesteśmy wyposażeni w sumienie i wiemy najlepiej, co jest dla nas dobre, a co nie – po prostu. Nikt inny nie wie, co jest dla was dobre, ponieważ nikt nie zna was na tyle, jak wy sami siebie i to jest sedno. Twórzcie swoją indywidualną perspektywę postrzegania świata, bo to wasz świat i nic tego nie zmieni. Warto przez chwilę zatrzymać się i zastanowić nad tym wszystkim, co inni do Ciebie mówią oraz zadać sobie dwa pytania: „czy to, co mówią, to jestem naprawdę Ja?”, „czy to jest spójne ze mną?”. To wy najlepiej wiecie, co jest dla was dobre, a co nie, co warto robić, a od czego trzymać się z daleka, z kim być, a kogo omijać, co robić, a czego się wystrzegać. To wasze życie, kurwa.

Indywidualne myślenie. Indywidualna osobowość. Indywidualne bycie sobą.

Wartości, osobowość, przekonania, poglądy, cele – wszystko to, co przekazujemy całemu światu powinno być indywidualne i nasze - tylko nasze, ponieważ to my najlepiej wiemy, co jest dla nas dobre i istotne. Żyjemy w czasach, w których dla ludzi ważne jest to, aby się nachapać, mieć najlepsze kobiety, samochód, hajs - co składa się na wiele późniejszych czynników jak ogólna wartość, respekt, podziw itp. Każdy żyje po coś, dla kogoś, w imię czegoś, często nie zdając sobie sprawy, że znajduje się wśród masy ludzi, którzy biorą udział w specyficznym wyścigu, który chyba każdy zna - „wyścig szczurów”, czyli ślepe brnięcie ku czemuś, dla uzyskania jakichś korzyści. Kariera, kobiety, pieniądze, samochód, dom – trzeba być kimś i trzeba mieć, czym się pochwalić, wtedy poczucie szczęścia i bezpieczeństwa wzrasta, lecz to tylko iluzja, halun, fantazja, bo bez tych materialnych bądź, co bądź udogodnień takie osoby są nikim. Niczego sobą nie reprezentują, bo idą jak te ślepe owieczki za resztą stada, nie przekażą odpowiednich wartości swoim potomkom, bo nigdy nie potrafili kierować swoim życiem, a co dopiero cudzym, nie stworzą świetnego związku, bo gwarancja bezpieczeństwa w postaci zielonych banknotów zniknęła, przepadła, a odpowiedzialne wartości za świetną relację przestały mieć dla nich jakiekolwiek znaczenie…

Opierając swoje życie na zewnętrznych czynnikach odniesienia (pieniądze, samochód, zegarek, dom) strzelamy sobie w kolano, ponieważ na dobrą sprawę nie mamy niczego stałego, co wywoływałoby u nas poczucie radości, ekscytacji, swobody, kontroli itp. itd. Dobra passa może minąć, kobiety odejść, zegarek mogą Ci ukraść, krach na giełdzie spowoduje regres Twoich dochodów, a raty kredytu, który wziąłeś na mieszkanie okazują się za wysokie. Cóż, tak robi mnóstwo ludzi, oczywiście nie znam ich wszystkich, ale napływające wiadomości z internetu, z telewizji, z radia, z życia codziennego, z autopsji dostarczają mi odpowiednich informacji. Przykre…

Po chuj takie coś? Po co robić to, co wszyscy, nawet, jeżeli wszystkim się (nie) udało? Po co powtarzać czyjeś błędy, skoro możemy sami odnieść kilka porażek na „własnym podwórku”, aby później stworzyć własną unikalną drogę sukcesu lub klęski? Po co żyć czyimś życiem, mając swoje, na co dzień? Po co jarać się czyimś szczęściem, skoro możemy jarać się własnym? Po co śledzić czyjeś sukcesy, skoro możemy odnosić je we własnym życiu? Po co być repliką, klonem, xero kogoś innego, skoro już jesteśmy autentycznymi ideałami samego siebie?

Tworząc życie na miarę swoich możliwości, automatycznie pożądając stanu bycia szczęśliwym, krocząc ścieżką ciągłego rozwoju i dążenia do jeszcze lepszego stanu bytowania sukcesywnie wspinamy się ku szczytowi naszej indywidualnej i unikatowej egzystencji, co prowadzi do życia w pełni szczęścia, radości, ekscytacji, zajebistej energii i sił do robienia czegokolwiek! Każdy jest wyjątkowy, niepowtarzalny i nieprzeciętny, różny od innych, unikatowy – na swój sposób idealny. Próbując wzorować się na drugiej osobie, stajemy się jej kopią, a klon od oryginału różni się jakością, trwałością, żywotnością, więc po co naśladować innych i żyć tak jak inni, żyć czyimś życiem? Przecież to głupie i bezsensowne. Mamy swoje życie, którego nikt nie przeżyje za nas. Jeszcze taka osoba się nie urodziła, aby mogła przeżyć coś za nas samych, prawda? Próbując naśladować postępowanie, działanie, myślenie zatracamy możliwość bycia sobą, sobą naprawdę. Udając kogoś innego przestajemy być oryginalną wersją samego siebie, a kopia zawsze będzie kopią i nic tego nie zmieni. Przyłożę się rękami i nogami do Twojej „życiowej petycji” o zmianę toru swojego myślenia, postrzegania, postępowania na ten właściwy – własny i niepowtarzalny.

To właśnie życie w pełne szczerości, pomoże Ci się stać prawdziwą wersją samego siebie. Zachowując się naturalnie, robić to, na co masz ochotę, ukazywać emocje wtedy, kiedy tego pragniesz, mówić to, co chcesz wszystkim tym, którym chcesz coś powiedzieć pozwalasz samemu sobie być autentycznym i unikatowym gościem – wtedy postępujesz indywidualnie. Nie musisz posiadać autorytetów, wzorców, czy jakichś swoich ulubieńców, bo sam dla siebie jesteś kimś, po prostu. Chcesz nabyć nową umiejętność, wdrożyć coś w życie, to robisz to, lecz nie spinasz się z powodu „bo coś mi nie wyszło..”, czy „ktoś coś na mnie przykrego powiedział..” - nie nastawiasz się na efekt, tylko dla Ciebie liczy się proces, proces wdrażania czegoś w sposób szczery i unikalny, a jednocześnie wyjątkowy dla Ciebie samego.

Indywidualne myślenie popłaca, mając bazę jakichś swoich przekonań, jednocześnie zmieniając je w sposób łatwy i prosty w zależności od Twojej (słusznej bądź nie) interpretacji pozwalasz sobie żyć naprawdę. Nie ma nic poza tym, to inni muszą wchodzić do Twojego „świata” i się do niego przystosować, a nawet brać z Ciebie przykład i to jest zajebiste.

Indywidualna osobowość pozwala stworzyć najlepszą wersje samego siebie, jaką tylko się da, bez sztuczności i schematyczności. Wartości, jakimi będziesz emanował będą w 100% spójne z Twoim osobistym „Ja”. Będziesz mógł przestać udawać i nakładać różne maski swojej osobowości, ponieważ Twoją największą zaletą będzie to, że nic nie ukrywasz, nie masz żadnych oporów przed zrobieniem, czy pokazaniem czegokolwiek, zniknie stres, strach przed oceną, czy negatywną reakcją, ponieważ zbudujesz sobie pewną bazę i ochronę, której nikt nie będzie w stanie zaburzyć.

Indywidualne bycie sobą, to bycie prawdziwym, autentycznym, unikatowym, to bycie sobą, dla siebie, po prostu.

To wszystko składa się na solidny fundament, który każdy z was może zbudować, lecz na to potrzeba czasu. Wszystko zależy od was Od waszych przekonań, wartości, postrzegania pewnych spraw… Parę pytań, które każdy z was powinien sobie zadać pozwoli wskazać pewną trasę rozwoju np. „jakie są granice moich możliwości?”, „co jestem w stanie zrobić, a co jest nieosiągalne?”, „czy jestem szczęśliwy?”, „czy żyje tak jak chce, czy tak jak inni chcą?”, „czy jestem autentyczny, prawdziwy i naturalny?”. Ważne jest też to, jakie macie priorytety, czym kierujecie się w życiu, co chcecie osiągnąć i co lub kogo zdobyć. Fundamenty dadzą wam bezpieczeństwo, kontrolę i swobodę w działaniu, zagwarantujecie sobie możliwości do indywidualnego myślenia, postępowania, radzenia sobie w dniu codziennym. Dzięki nim, pozwolicie sobie przyswoić wszystko, czego pragniecie, zrobicie to, na co będziecie mieli ochotę, będziecie mieli wyjebane, ale ten wasz „wyjebanizm” będzie prawdziwy – nie pod publikę.

Enjoy!

Odpowiedzi

Podpisuję się pod tym,

Podpisuję się pod tym, Karzełku.

Portret użytkownika Redds

Cały materiał zebrany tutaj

Cały materiał zebrany tutaj na forum jest czystą teorią oczywiście dla każdego kto go czyta (oprócz osób, które coś przeżyły i przelały te wydarzenia bądź przemyślenia tutaj na stronę czyt. są autorami blogów).

Teoretyzowaniem można skwitować każdą metodologię dotyczącą dosłownie wszystkiego, a nawet raport z jakiegoś wypadu, czy projektu, aczkolwiek ludzie wolą czytać hisotrię osób, którym się udało, niż jakieś wypociny anonimowego użytkownika Smile

Dzięki za czysty feedback, wiem teraz na co jest zapotrzebowanie. Zamiast cz.2 ukaże się coś życiowego.

Pozdrawiam!

Portret użytkownika panxyz

Mi się bardzo podoba, ale nie

Mi się bardzo podoba, ale nie dotrwałem do końca, nie dałem po prostu rady pewnie dlatego, że tematyka mi dobrze znana.
Fajne ale jak na samą teorie to za długo, no i faktycznei piszesz mądre rzeczy jednak czasem przydało by się poprzeć je jakimś życiowym przykładem.

Dla mnie ten wpis jest

Dla mnie ten wpis jest rewelacyjny.

Napisałeś rzecz dość oczywistą i często omawiana, jednak w sposób wręcz genialny; z pewną delikatnością i polotem.

Każdy wie, że powinniśmy żyć swoim życiem, że powinniśmy robić to na co mamy ochotę, ale nie jesteśmy tego świadomi.. A nawet jak jesteśmy, to tylko w pewnym stopniu.

Twój blog pozwolił mi bardzo dokładnie spojrzeć na ten problem i zastanowić się nad swoim indywidualizmem.

Ode mnie leci główna i do ulubionych.

Pozdrawiam

P.S Czekam na część drugą.

Dla mnie blog świetny. Dający

Dla mnie blog świetny.
Dający do myślenia. Uświadamia i otwiera oczy na bardzo ważną sprawę jaką jesteśmy my sami Smile
Dobry materiał na rozkmine. Mi trochę dupę urwało Laughing out loud

Blog bardzo fajny, ale w tym

Blog bardzo fajny, ale w tym momencie : "Chcesz nabyć nową umiejętność, wdrożyć coś w życie, to robisz to, lecz nie spinasz się z powodu „bo coś mi nie wyszło..”, czy „ktoś coś na mnie przykrego powiedział..” - nie nastawiasz się na efekt, tylko dla Ciebie liczy się proces, proces wdrażania czegoś w sposób szczery i unikalny, a jednocześnie wyjątkowy dla Ciebie samego." zgodzę się z tym że jak mi coś nie wyjdzie to nie smucę się , ale dla mnie liczy się efekt a nie proces.
Pozdrawiam.

Portret użytkownika zwiadowca

Od pewnego czasu w swoim

Od pewnego czasu w swoim życiu zauważyłem, to o czym tutaj wspominasz. Odkąd zostawiłem treningi PUA za plecami i zabrałem tylko to co jest dla mnie ważne, zauważyłem wzrost uczucia szczęścia, jednakże znajomi postrzegający mnie inaczej(nieprawdziwy ja, z maską), teraz nagle zaczęli się mnie wypierać, dzięki czemu mam spokój i tworzę zajebisty krąg przyjaciół.

Blog jest dla mnie podsumowaniem moich rozważań, mimo to polecam ją każdemu.. prędzej czy później maska sama się ściągnie Smile Polecam przeczytać całość.

pozdrawiam

PS. Uważam że ten bardziej teoretyczny styl wypowiedzi jest lepszy niż czyste akcje, z których większość "klonuje" zachowania autora/ów. Tutaj każdy może przyswoić bardzo mądre i przydatne wartości. Wink

Portret użytkownika joker22

Moim zdaniem to Ty Anvil

Moim zdaniem to Ty Anvil teoretyzujesz. Wiele osobowości? Jedna osobowość, ale różne zachowania i stany emocjonalne. To , że każdy coś udowadnia wg Ciebie niczego nie opisuje. Bo w takim przypadku można podpiąć pod to wszystko (np. to że udowadniasz światu, że chcesz żyć, biorąc głęboki lub płytki oddech powietrza do płuc). Autorowi chodziło pewnie o coś innego. To, że ktoś coś chce udowodnić oznacza, że jest niedowartościowany i ewidentnie chce tą potrzebę zaspokoić, pokazać innym, że jest fajny. A to jest wyraz kompleksowości danej osoby. Poza tym nie wierzę w to, że każdy chce być zajebisty. Nie mierz każdego swoją miarą, daj ludziom więcej miejsca na ich potrzeby, stany. Sumując, chyba nie zrozumiałeś o czym jest tu mowa.

Portret użytkownika joker22

Moim zdaniem to Ty Anvil

Moim zdaniem to Ty Anvil teoretyzujesz. Wiele osobowości? Jedna osobowość, ale różne zachowania i stany emocjonalne. To , że każdy coś udowadnia wg Ciebie niczego nie opisuje. Bo w takim przypadku można podpiąć pod to wszystko (np. to że udowadniasz światu, że chcesz żyć, biorąc głęboki lub płytki oddech powietrza do płuc). Autorowi chodziło pewnie o coś innego. To, że ktoś coś chce udowodnić oznacza, że jest niedowartościowany i ewidentnie chce tą potrzebę zaspokoić, pokazać innym, że jest fajny. A to jest wyraz kompleksowości danej osoby. Poza tym nie wierzę w to, że każdy chce być zajebisty. Nie mierz każdego swoją miarą, daj ludziom więcej miejsca na ich potrzeby, stany. Sumując, chyba nie zrozumiałeś o czym jest tu mowa.

Portret użytkownika Redds

cześć! To prawda, teorie

cześć!

To prawda, teorie można potraktować jak jakąś bliżej nieokreśloną idee lub stek bzdur, z którymi nikt nic dalej nie zrobi, ale można też spojrzeć z bardziej osobistej perspektywy i powiedzieć: "Tak, to mi się podoba - chce to wprowadzić do mojego życia", lecz to już zależy od jednostki. To kwestia indywidualna.

Celowo nie napisałem o tym, jak wprowadzić to do swojego codziennego życia, ponieważ nikt, żadna osoba, która to czyta nie jest roślinką, warzywkiem, ani debilem, który potrafi tylko wchłaniać informację, ale nic z nimi nie robić dalej... Ten materiał nie ma być receptą na życie lub metodologią, którą można wprowadzić do swojej codzienności w celu polepszenia bytu, lecz ma on skłaniać do refleksji i zastanowienia się nad tym jak żyje, po co, dla kogo i czy żyje naprawdę - tak jak chce.

Co do generalizacji, to napisałem o pewnej grupie osób, z którą miałem styczność i u nich właśnie dostrzegłem (u siebie również) pewne diametralne zmiany w zachowaniu w zależności od kontekstu. To prawda, to jest normalne, tak dzieje się na co dzień, lecz ja postanowiłem żyć tak, jak ja chce, a nie tak jak dyktują mi warunki, które stworzone zostały przez innych. Czyli wchodzę w różne bańki jakie funduje mi rzeczywistość, lecz będąc tam jestem świadomy tego co robię, po co i dlaczego.

Najlepsze jest to, że taką grupę jaką znam ja, zna też każda osoba (generalizacja), która to przeczyta, ponieważ wszyscy mimo wszystko żyjemy w jednym kraju, na tym samym kontynencie i na tej samej planecie, która rządzi się stałymi prawami. Generalizując napisałbym, że wszyscy (nawet Ci, których nie poznałem) udają, grają tych, którzy spodobają się innymi, robią coś ku czemuś lub żyją nie po to, by żyć, lecz po to, aby się nachapać...

"Każdy chce być zajebisty.", "Każdy coś udowadnia" - to są generalizacje.

"Każdy coś udowadnia. Ty tym tekstem udowadniasz, że masz racje w jakichś tam sprawach osobowości, inny coś tam innego a inny coś jeszcze. Podchodzisz do kobiety to chcesz udowodnić jej to, że jesteś zajebisty. Życie to ciągła autoprezentacja zasobów i albo przejdziesz etap selekcji albo nie. Takie są relacje międzyludzkie i nikt tego nie zmieni. Z każdy słowem sprzedajemy siebie aby wyjść na jeszcze bardziej zajebistych. Zarówno Ty, ja czy inni"

Skoro każdy coś udowadnia to uważasz, że wszyscy ludzie na tej planecie żyją po to, aby coś komuś udowodnić? Tym materiałem chciałem przedstawić publice mój pogląd na temat szczerości wobec samego siebie, a chęć udowadniania czegoś komuś, tylko po to, aby przyznał mi rację lub zrozumiał mój pogląd na jakiś temat niestety mija się z celem.

Chęć podejścia do kobiety zazwyczaj generuje pragnienie tego, że chce ją poznać, bo najzwyczajniej w świecie mi się podoba - nie ma tym żadnej innej filozofii. Jeśli chodzi o sprzedaż, to prawda, relacje międzyludzkie to wymiana, Ja daje coś od siebie po to, abyś Ty mógł mi dać coś swojego, lecz życie po to, aby ciągle udowadniać wszystkim swoją zajebistą wartość jest w chuj pozbawione sensu.

Jeżeli chcesz coś komuś udowodnić, to automatycznie jesteś uzależniony od jego prywatnego zdania bądź opinii, która nie zawsze musi być pozytywna. W takim razie, jeżeli żyjemy po to, aby coś komuś udowodnić to nigdy nie będziemy w pełni szczęśliwi, ponieważ nasze szczęście czyli życie naprawdę będzie uzależnione od zewnętrznego czynnika jakim jest właściwa (dla nas) reakcja innych, a to jest strzelanie sobie w kolano.

Przedstawiłem tutaj idee życia po to, aby żyć - żyć spójnie, autentycznie i prawdziwie. Życie po to, aby się nachapać i brać udział w wyścigu szczurów mi nie odpowiada i stąd pojawił się tutaj ten tekst, lecz to moje przekonanie, które nikomu nie musi się podobać, ponieważ nikomu tutaj niczego nie muszę udowadniać.

"przekonasz do tego, że nie mam racji lub źle zinterpretowałem." - nie mam zamiaru przekonywać Cię do tego, że nie masz racji, ponieważ najzwyczajniej nie chce Ci nic udowadniać. Każdy myśli inaczej i każdy interpretuje to co napisałem na swój indywidualny sposób - nie mam zamiaru nikogo zmieniać.

Pozdrawiam!

Portret użytkownika jimi

Mnie nie jara, ale to sama

Mnie nie jara, ale to sama prawda..., siakieś nowe a nie tylko dupy:D

Portret użytkownika Eskalacja_uczuc

Przesadzasz momentami z tą

Przesadzasz momentami z tą elokwencją i "terminologią" Redds.

Nie ukrywam - ciężko się to czyta. To nie jest miejsce traktujące o NLP.

Jakkolwiek by nie był Twój wpis "profesjonalny" - do mnie nie przemawia zupełnie.

Pozdrawiam.