Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

To nie wasza wina kochani….

Portret użytkownika NewOne

Tekst będzie całkowicie o mnie, dlatego będzie nudno i pewnie przydługo, ale myślę, że na tym portalu jest dopełnieniem tego, czego tak naprawdę szukamy, czyli nie dupeczek, ale własnego JA . Zajęło mi prawie trzydzieści lat dotarcie, co jest ze mną nie tak. Czemu przyciągam takich, a nie innych ludzi w swoim życiu (nie tylko dupeczki) , dlaczego mam takie problemy, ze zorganizowaniem wszystkiego, odkładaniem na później, rozpoczęciem i finalnym zakończeniem.

Dzieciństwo

Myślałem, że wywodzę się z domu pełnego miłości. Byłem w błędzie. Ojciec wiecznie zapieprzał na rodzinę. Wieczne wyjazdy, Rosja, Irak, co w latach 90 dawało naprawdę szanse na normalne życie, jakby się mogło wydawać. Zakupy w PEWEX’ie, prezenty, klocki lego, transformersy i inne bajery. ALE praktycznie go nie znałem. Do dzisiaj chodzi mi po głowie jedno pytanie do mamy, a mianowicie: ”Co to za pan do nas przyjechał?”. Miałem może wtedy 3-4 lata. Praktycznie całe moje dzieciństwo to matka. Zero jakiegokolwiek autorytetu ze strony Ojca. Ona z kolei kochająca nad życie, nadopiekuńcza, ale też nie bez problemów, ale o tym później. Po tym jak zjechał do domu się nie przelewało. Próbował wziąć sprawy w swoje ręce. Normalnie pracował i chciał założyć własny interes, zawsze o tym marzył, robił to w tajemnicy przed matka. W niedługim okresie czasu do domu zaczęli pukać komornicy i całe gówno zaczęło się wylewać… przez długie lata. Długi spłacała następnie matka, żyło się oszczędnie, zawsze chodziłem czysty i zadbany. Koledzy w tym czasie mieli najki, adasie, a ja jedna parę butów do zdarcia, buty zimowe i najtańsze trampki. Po prostu zazdrościłem kolegom.

Tatę wychowywała tylko babcia (przynajmniej częściowo), o dziadku nigdy mi nie opowiadał, bo z tego, co się domyślam sam go nie znał. Wiecznie tułał się po rodzinie. To mieszkał to tu to tam, więc nie miał mi jak przekazać pewnych wartości. Wiecznie mówił nie szalej, bądź cicho, lepiej się nie odzywaj, bo ktoś, bo gdzieś znowu będzie zły. Z opowieści rodzinnych da się też wywnioskować, że dla babci był „kulą u nogi”. Brakowało mu twardej ręki do mnie, swoistego patriarchatu, autorytetu, podstawowego systemu kar i nagród przy wychowaniu. W okresie mojego buntu, gdy kazał mi coś zrobić, śmiałem mu się w twarz, a on nawet nie zareagował. Dzisiaj tego żałuję. Z pewnością przeproszę.

Mama z kolei była ulubienicą dziadka, zawsze wyraża się o nim z godnością, szacunkiem i pewną nutką nostalgii. Niestety umarł jak miała 7 lat. Jej większość dzieciństwa to wychowanie babci, która wiecznie wymagała rzeczy niemożliwych. Nie przelewało się. Przy tym faworyzowała jej siostrę i tak narastał w niej gniew. Co do stosunku do ich brata to nie wiem jak było. W każdym razie od wielu lat się z siostrą nie odzywa. U jej brata sytuacja materialna i rodzinna nie wygląda za kolorowo, ale jeśli chodzi o ich relację, wspierają się jak mogą. Co do gniewu , może być tak, że przeniosła go na tatę w małżeństwie, a może to żal i tęsknota za dziadkiem, w każdym razie szukała wiecznie w moim tacie obrazu swojego ojca. I widać było wiecznie, że była rozczarowana. Zarzucała mu zdrady podczas delegacji, w domu bardzo często krzyki, zarzuty i wyrzuty, kłótnie, nie obyło się bez rękoczynów z jej strony, on nigdy jej nie uderzył.

Chcecie więcej, bardzo proszę. Gdy miałem 7-8 lat matka zachorowała na raka. Operacja, źle przeprowadzona, później druga... finalnie skończyło się mastektomią, kilka lat później kolejny zabieg, było na szczęście wszystko pod kontrolą, zabieg mało inwazyjny. Do tej pory spokój. W czasie tej choroby „patrzyłem” jak matka rzygała od chemii, traciła włosy, jak była popisana i czerwona od naświetlań. Do tej pory mam w głowie widok tych tabletek, które brała. Pamiętam jedną z wielu sytuacji, ona najlepiej odda co się działo. Pewnego razu szedłem z nią na zakupy, była w „cyklu”, po włosach ani śladu. Nie wytrzymała, zwymiotowała na ulicy i została oceniona jako pijaczka, przez jakiegoś typa. Jeżeli ja mam to do tej pory w głowie, to co ona wtedy musiała czuć. I tak to się kręciło przez lata.

Mama była nadopiekuńcza, za wszelką cenę próbowała mi wynagrodzić to, co się działo w domu rodzinnym. Po prostu pełniła obydwie role . Z jednej strony kochana, miła, przyjacielska, z drugiej, jak człowiek coś źle powiedział to były okresy , że cisza trwała tygodniami. Jedzenie zawsze było, ale jak się zajebało to na jej towarzystwo trzeba było zasłużyć. Bardziej tutaj chodzi o okres dorastania, więc też nie jestem bez winy, a odpyskować potrafiłem. Wkładała wiele siły i trudu w wychowanie mnie i braci. Dziękuję mamo za to, nawet jak popełniałaś błędy. Wyszliśmy na ludzi.

Szkoła i koledzy

Tutaj nie będę się rozpisywał. Dosłownie od podstawówki, przez gimnazjum do liceum jeden wielki zwierzyniec, walka o przetrwanie. Uczułem się wręcz bardzo dobrze, wszystko przychodziło samo, ale jak to w towarzystwie, jak ktoś się „wyróżnia” trzeba go sprowadzić do swojego poziomu. Wieczne zaczepki, drwiny, szydzenie. Jak mały chłopiec miał się bronić. Nikt mu nie powiedział. Później się przyzwyczaił, ból i strach ukrywał, nikomu nie mówił, nawet braciom, bo bał się odrzucenia, jeszcze większego wyalienowania ze strony kolegów , jak bracia by zrobili porządek. Takie było moje myślenie. Za cenę fałszywego poczucia akceptacji wolałem wszystko zamykać w sobie. Do tego, co opisałem wyżej. W rezultacie w liceum uczyłem się bo się uczyłem. Maturę zdałem na szczęście.

Jeśli chodzi o studia to tam było lepiej, dzięki mojemu jedynemu przyjacielowi powoli odłączałem się o toksycznego towarzystwa, wiele rzeczy mi uzmysłowił. Niestety pewne błędy powieliłem, nie zdałem kilku egzaminów i na pierwszych studiach zakończyłem karierę na pierwszym roku. Później poszedłem na następne. Między czasie błędy z pierwszą miłością, o której kiedyś się rozpisywałem, trwało to 4 lata, ale z braku doświadczenia było jak było. Wtedy tu trafiłem, trochę poczytałem, później wziąłem się za książki, żeby odpowiedzieć sobie na pytania, które zacząłem sobie zadawać.

Kobiety

Myślę, że przez to co się działo w dzieciństwie zacząłem być rycerzem w białej zbroi. Zacząłem szukać wielkiej miłości. Myślałem, że dla dziewczynek trzeba być miłym grzecznym, uczynnym, bo wtedy może któraś „da”, jedyne co otrzymywałem to „zostańmy przyjaciółmi”. Notorycznie bałem się wyrażać własne zdanie, grzecznie znosiłem liczne wybryki niewiast. Do mojej pierwszej wracałem ze 3 razy, błagałem, tłumaczyłem prosiłem i inne krzywe akcje, a kiedy tym pierdolnąłem to po pół roku, ona przyszła i tym razem ona tłumaczyła, powiedziałem nie, za bardzo mnie to zmieniło. Po 6 latach bardzo ciepło wspominam naszą relację. Jebany sentyment.

Między czasie miałem wiele przelotnych znajomości, zachłyśnięty tym, co znalazłem na podrywaju świadomie nie chciałem się wiązać. Było miło i z każdą coś się sypało. Z reguły one i to dobrze. Wiecznie coś mi nie pasowało. Były śliczne, każda miała coś w sobie. Ale każda z nich była na swój sposób trudna, z rozbitej rodziny, księżniczka, z nieciekawą przeszłością , łącznie z kryminałem. Zawczasu sobie dawałem spokój. I tak minęło ze 3 lata kiedy natrafiłem na kobietę, z którą spędziłem ostatnie 3,5 roku. Zaczęło się nam wspaniale rozmawiać, powoli budowaliśmy przyjaźń, rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim. Ona była bardzo wylewna, jej małżeństwo dobiegało końca, rozwodziła się. Dowiedziałem się ze ma córkę, była bita przez męża, był ćpunem i miała dosyć. Jakby jeszcze mi było mało, opowiadała mi o swoim dzieciństwie . W domu alkohol, wieczne awantury, że była tą gorszą córką, a ojciec wjeżdżał jej na psyche. Wychowywał jak syna, którego chciał zawsze mieć.

Wiele trenowała, osiągała tytuły łącznie z tytułami mistrza świata i polski. Przestała to robić z racji na sytuację w domu. Oprócz ojca i byłego męża swoją cegiełkę dołożył trener, który powielił schemat z tematów okazywania słabości . Gdy przyjeżdżała do domu ze srebrem ojciec dopierdalał jej czemu nie złoto. Podczas treningów wmawiał jej, że słabości nie można okazywać. Bo to cecha ludzi, którzy przegrywają. Nie wytrzymała i tagrnęła się na własne życie. Odratowali

Poza inteligencją i elokwencją naprawdę urzeka całokształtem, ponętna. W łóżku też nauczyła się przy mnie wiele. Potrafiliśmy to robić godzinami. Po zakończeniu studiów wyjechaliśmy razem. Ogarnęliśmy wszystko, z czasem się zaczęło. Wieczne pretensje, brak wiary, obwinianie się, a przy tym mnie, ze wiecznie nie ma mnie w domu, że pracuje na taka zmianę, a nie inna. Mijaliśmy się, a jak się widzieliśmy to się kłóciliśmy, a kłóciliśmy się ostro. Zamiast pozostać spokojnym i niewzruszonym to w odwecie jeszcze bardziej jej potrafiłem dopierdolić. Nawet wtedy, kiedy tak nie myślałem wypowiadałem takie słowa, że tylko się wstydzić. Łącznie z tym że nie jest warta związku i posiadania dziecka. Wiecznie mało i mało. Wkręciłem się, zacząłem grać w jej grę, w grę, w której szkoliliśmy się od dziecka. Nie znałem przyczyny, poznałem ja niedawno. Ucieczki w alkohol też były, paradoksalnie wtedy potrafiła więcej powiedzieć, a ja odczytać. Na następny dzień nic nie pamiętała. Jej były mąż do tej pory jęczy jak to on jej nie kocha i obiecuje zmianę.

Bardzo długo byłem obojętny, nie przejmowałem się tym. Wybaczyłem też zdradę, bo przecież jak ktoś tyle skomli to dostanie swój ochłap, dużo by opowiadać. Po tym przez jakiś czas nie byliśmy razem. Musiałem ochłonąć. Pozwoliłem wrócić, zapewniała, że się całkowicie poddała, że sytuacja ją przerosła i że obiecuje poprawę.

Było dobrze przez rok. Przez ostatnie pół roku całkowicie stałem z boku, byłem ignorowany, nie było wzajemności wsparcia, seks też umarł, przestaliśmy rozmawiać. Im bardziej ja byłem uparty tym ona bardziej się oddalała. Wszystkie problemy jakie miała ze sobą przenosiła na mnie. Łączyła niepowodzenia w pracy ze mną, kłótnie z przyjaciółkami też ze mną, to że w swoim mniemaniu jest brzydka też ze mną. Nie dostrzegała tego co robię w ogóle. Bardzo długo byłem nieobecny, wszystkich odstawiłem na bok, rodzinę, przyjaciół. Wiecznie byłem zamyślony. Nie miałem na nic ochoty, po prostu siedziałem i myślałem. Nic nie było nasze, było albo moje albo jej. W pewnym momencie zacząłem się zastanawiać czemu jestem takim gnojem, zacząłem się sam obwiniać za jej zachowanie. Grałem w jej grę i z kretesem przegrywałem od bardzo dawna nawet tego nie wiedząc. W końcu nie wtrzymałem i odszedłem. Nigdy jej nie uderzyłem.

JA

W tym miejscu docieramy do sedna. Przez lata dążyłem do ideału, którego nie zrekompensuje mi ŻADNA kobieta. Ideałów NIE MA , są po prostu ludzie. Ze swoimi wadami i zaletami. To od was Panowie zależy jak wybierzecie. Pewne wady są nie do przejścia i jeśli osoba, z która jesteście nie chce tego zmienić dla siebie, to nie zmieni tego dla was. To są właśnie te moje braki z dzieciństwa, ta miłość do innych, a nie do siebie. Sfatygowanego koła nie da się naprawić. To wieczna walka z wiatrakami, która nas tak kreci. Chęć naprawiania świata. Zacznijmy od siebie, przede wszystkim.

Dzięki temu dowiedziałem się wiele o sobie. Jestem za to wdzięczny bo jestem o krok bliżej siebie. Bawiłem się w rycerza na białym koniu i pomimo tak wielu sygnałów nie odpuściłem. Źle założyłem z niewiedzy. Choć w pewnym momencie myślałem, że to ja musze iść do lekarza. Bo jak kobieta po przejściach to wyciągnęła wnioski z życia i doceni mężczyznę, który decyduje się na związek. Tylko najpierw trzeba je wyciągać, a nie obwiniać innych. (może właśnie tak działa mechanizm projekcji). Panowie, jak kobita jest skrzywdzona przez los to ona nie zaufa wam nigdy, od początku fundament się chwieje. Prędzej czy później to wyjdzie, a wy będziecie się zastanawiać i analizować, co źle zrobiliście. W pewnym momencie to jest to o czym pisał jeden użytkownik, taka kobieta będzie was tak kochała, że was znienawidzi jak odejdziecie. Świadomie was odrzuci, a wy jak nie znacie odpowiedzi dlaczego to będziecie się zastanawiać. Ja bardzo długo starałem jej to uświadomić, było jeszcze gorzej. Nie dociekam czy ona ma syndrom dda, npd, jest borderką czy jeszcze coś innego. Już wiem dlaczego tak odwlekałem decyzje o ożenieniu się i dzieciach.

Nie uważam jej za złą, po prostu tak ma. Czy zrozumie co robi, nie wnikam, może też wyciągnie wnioski i będzie lepsza dla kogoś innego. (a swoja droga spotyka się z jednym kolesiem bo wie, że sama sobie nie da rady, dowiedziałem się , że on czekał , a ja ją sam puściłem (odrzuciłem)). Tak bym walczył do śmierci i na zabój. Tylko czy o miłość trzeba walczyć? Ponoć teraz nie zdradziła, ale po 2 tygodniach pojawił się inny na horyzoncie. Bardzo dużo dobrych wspomnień też mam. Poczytajcie sobie też źródła, taka kobieta goni za ideałem. Jeżeli okażecie jakakolwiek
słabość to zostaniecie wypunktowani, jak zrozumie, że was już ma to będzie was odrzucać. Widzi świat dobry albo zły i nie potrafi odczytać kontekstu. Dostałem ostro po dupie i przestałem obwiniać innych. Im więcej robisz tym więcej wymaga. Zacząłem szukać w sobie, na których płaszczyznach moja osobowość kuleje. Dlaczego dokonuje takich wyborów w życiu. Czy to błogosławieństwo czy lekcja. W moim mniemaniu jedno i drugie. W pewnym momencie przestałem się bać. Za granicą w ciągu 2 lat osiągnąłem wiele i odpuszczać już nie zamierzam, bo dowiedziałem się kim jestem. Tego wam też życzę. Dlaczego napisałem „To nie wasza wina kochani”, bo nie mam prawa obwiniać bliskich, innych za swoje niepowodzenia. Coś Ci w życiu nie wychodzi, po prostu poszukaj dlaczego. Jesteś facetem i zacznij myśleć głową, a nie kutasem, czy sercem. Pomogło mi to zrozumieć wiele. I wszystko co tutaj przedstawiłem pomoże Ci wyciągnąć własne wnioski.

Odpowiedzi

Portret użytkownika eldoka

Bardzo fajnie się czytało

Bardzo fajnie się czytało Twoje wypociny. Wiele sytuacji z którymi sam mogę się utożsamiać.

"Coś Ci w życiu nie wychodzi, po prostu poszukaj dlaczego. Jesteś facetem i zacznij myśleć głową, a nie kutasem, czy sercem."

Stary za te dwa zdania, dożywotnie propsy.

Portret użytkownika Kołboj

Świetny blog, klasa

Świetny blog, klasa Smile

Portret użytkownika noris

Miałeś bardzo burzliwe życie,

Miałeś bardzo burzliwe życie, ale najważniejsze, że wyciągnąłeś ważne wnioski i na tej podstawie budujesz własną 'lepszą' osobowość.

Pozdrawiam.

Ogarnij się, bo nikt tego nie

Ogarnij się, bo nikt tego nie zrobi za Ciebie. Brawo za wnioski, przykre przeżycia, ale diagnoza to dopiero początek Twoich zmian, teraz pytanie,czy pójdziesz do apteki po leki i dasz sobie czas, czy to tylko chwilowy przejaw olśnienia. Problem ludzi polega na tym, że czekamy aż ktoś nas poprowadzi, uratuje. Przyjemnie się patrzy na życie innych, albo poważne ich zmiany, wtedy mówimy: "ja tak nie umiem", albo "czy ja też tak potrafię"? Pięknie planujemy zmiany i wiemy, czego nam trzeba, ale gdy przychodzi na to czas... Dopowiedzcie sobie sami. Spoza ścian naszej głowy te myśli nie wychodzą.
Pochwały i propsy czasami sprawiają, że spoczywamy na laurach, dlatego taką motywację napisałem w pierwszym zdaniu mojej wypowiedzi.
Trzeci raz piszę ten komentarz od początku do końca, bo nagle z jakichś tajemniczych powodów chrome w telefonie przestaje mi działać.

Portret użytkownika NewOne

Na to też jest sposób. Mam

Na to też jest sposób. Mam taką kartkę z rzeczami do zrobienia, pragnieniami i celami. Pomaga to bardzo. Jak widzisz, że coś zrobisz i lista maleje to wtedy sam siebie motywujesz. Taka prosta rzecz, a tyle pomaga.

Jesteś dobrym przykładem co

Jesteś dobrym przykładem co robić aby zjebać sobie życie.
Kobieta z odzysku to ty dla niej byłeś plastrem i pewnie pomocą w wychowaniu dziecka a jak się usamodzielniła to pokazała co moje to nie twoje i wypier.

Portret użytkownika NewOne

Chciałbym wierzyć, że

Chciałbym wierzyć, że założenie masz dobre, ale chwieje sie w podstawach. Nawet by mi pasowalo. Było bardzo ok, raczej to byl typ kobiety, która nie mogła poradzić sobie z tym, że nie ma kontroli. Wiedziała, gdzie są granice i je przekroczyła więc odszedłem. Jak kobieta odjezdza przy samej rozmowie z Toba to znaczy, że wewnętrznie tak nią emocje targają, że nie radzi sobie sama ze sobą. Także dzięki stary, ale to nie to.

,,Czy zrozumie co robi, nie

,,Czy zrozumie co robi, nie wnikam, może też wyciągnie wnioski i będzie lepsza dla kogoś innego" - serio uważasz, że skrzywdzone przez los kobiety same z siebie wyciągną wnioski i nagle będą dobre dla kogoś innego ? Raczej to tak nie działa , choć fajnie by było Wink Wg. mnie jedyna szansa w takiej kobiecie jest taka, że zda sobie sprawę ze swoich problemów, krzywych zachowań i pójdzie na terapię.

Portret użytkownika NewOne

Głośno wszem i wobec

Głośno wszem i wobec komunikuje, że idzie do terapeuty. Czy sie zmieni, lata terapii przed nią, zauważyłem, że ona funkcjonuje w pewnym cyklu. Dwa razy do roku zdarza jej się uciekać i mieć kryzys.

Po przeczytaniu tego wpisu

Po przeczytaniu tego wpisu zdałem sobie sprawę jak obce są mi Twoje przeżycia. Ja z kolei byłem głównie wychowywany przez tatę, z początku dość twardą ręką. W szkole nigdy nie byłem obiektem drwin czy popychadłem.

Inna sprawa, że ja nigdy w życiu nie umiałem być pantoflem i milusim facetem dla kobiet. Ba, mam 33 lata i nigdy nie byłem jeszcze w związku z kobietą. Żadnej nie dałem sobie wejść na głowę. Żadnej nie obdarowywałem prezentami. Żadna nie wzbudziła we mnie chorego poczucia winy.

"Wiele trenowała, osiągała tytuły łącznie z tytułami mistrza świata i polski"

W jakiej dziedzinie?

Portret użytkownika NewOne

Trenowala sztuki walki.

Trenowala sztuki walki.