Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

O innych kobietach, z perspektywy związku.

Portret użytkownika NiCo

O innych kobietach, z perspektywy związku.

Od prawie półtorej roku jestem w związku na odległość i biorąc pod uwagę 300km które nas dzieli, jest to już całkiem spory staż. Pisząc szczerze, sam jestem zaskoczony ile wytrzymaliśmy. Widujemy się średnio co dwa tygodnie, a najdłuższym okresem bez spotkania przez cały ten czas były trzy tygodnie.

Jeszcze jako gówniarz, miałem pewną przyjaciółkę. Adę. Właściwie przez tydzień byliśmy w czymś jakby związek, jakby, bo nawet nigdy jej nie pocałowałem. Któregoś dnia zwyczajnie mi podziękowała. Zerwaliśmy na takim murku nieopodal Katowickiego spodka, centrum miasta, około stu metrów od Biedronki. Było ciepło, więc po wszystkim poszliśmy na lody i wróciliśmy na murek.

Friendzone.

To była całkiem fajna przyjaźń, trwała około roku. Bo następnego lata, zaproponowała mi spotkanie, znów w okolicach murka na którym zerwaliśmy.
Byłem po nocce na zmywaku, położyłem się pod trzema skrzydłami upamiętniającymi Powstańców Śląskich, zasłoniłem przedramieniem oczy przed słońcem które zaślepiało moje oczy i odpłynąłem.
Kiedy mnie obudziła i zobaczyłem jej twarz, oraz usłyszałem ten strapiony ton głosu, wiedziałem co za chwile powie. Chciała ze mną być. To było do przewidzenia. Wcześniejsze spotkania i jej zachowanie jasno sugerowało, że oczekuje czegoś więcej. Do dzisiaj pamiętam jak zachodziła mi drogę i idąc tyłem zatrzymywała mnie próbując ustawić się face to face. Co robiłem?
Robiłem z siebie ciotę, schodziłem na bok, rozglądałem się, spuszczałem wzrok, szedłem się wylać w krzaki, wszystko, żeby tylko ją do siebie zniechęcić. Nie chciałem tracić przyjaciółki.

Friendzone.

Nie znałem jeszcze mojej aktualnej kobiety. Owa była już wtedy przyjaciółka, znalazła sobie chłopaka i kontakt się zerwał. Moim światem był sport, osiągnąłem wiele, mimo że mogłem więcej. Zabrakło pieniędzy, czasu i motywacji. Jakiś czas później wszedłem w krótki związek, z którego najbardziej ucieszyło mnie zakończenie. Świat nabrał wtedy dla mnie niesamowitego koloru, zrozumiałem że do życia potrzebuje jedynie wolności, bycia niezależnym.

Poznałem nowych znajomych. Był to czas kiedy sport ustępował powoli miejsca innemu życiu. Pojawiło się jeszcze więcej kobiet niż wcześniej, bawiłem się świetnie. Nie sam, byli to ludzie ze społeczeństwa, stali bywalcy klubów, ulic miasta, czy galerii handlowych. Miałem też nową przyjaciółkę, jednak tutaj już nie było to tak niewinne, bo strasznie nas do siebie ciągnęło. Jedna z dwojga ludzi, których szczerze mi brakuje. Właśnie ona i jeden z tych „nowych znajomych” byli ze mną zawsze wtedy kiedy ich potrzebowałem, tylko dwójka.

Marcin nie ma problemów z kobietami, zresztą zasłużenie jest tutaj w dziale zaawansowanych. Poznałem wiele ludzi ze społeczeństwa i w niektórych przypadkach mógłbym się kłócić czy powinni tam być. Niektórym wręcz zablokowałbym dostęp do strony. Tutaj jednak mam pewność, to dla niego dobre miejsce. Znał wiele kobiet, miał z nimi dobre kontakty, a jedną z nich zabrał tydzień później na imprezę.

Nieco wcześniej.

Byłem już z Marceliną. Mamy swoje ulubione miejsca, a jednym z nich jest zwykła sieciówka Lodomanii w Galerii obok dworca. Centrum miasta, niekończący się tłum przechodniów i najlepsza szarlotka w mieście. Któregoś dnia idąc w trójkę, bo spotkaliśmy kolegę który również był tutaj swojego czasu jedną z bardziej kontrowersyjnych postaci forum, spotkaliśmy Adę z chłopakiem.
Niedługo później napisała do mnie na facebooku. Zapytała o mój związek, a właściwie czy w nim jestem, bo nigdy nie publikowałem swojego statusu w internecie. Rozmowa była krótka. Na przestrzeni miesiąca zerwała ze swoim facetem i wtedy zaproponowała mi piwo, na które z ciekawości się zgodziłem.
Była to krótka pogawędka. Widziałem zainteresowanie, jednak rozwiewając wszelkie wątpliwości nic z tym nie zrobiłem, zachowałem dystans.

O mnie.

Mimo swojego związku który bardzo szanuje, muszę przyznać że uwielbiam czuć zainteresowanie kobiet. Marcelina o tym wie, nie lubi ich, jest zazdrosna. I bardzo dobrze, bo może nie przesadna, ale w zdrowych ilościach, zazdrość jest wręcz wskazana w takiej relacji. Sygnałem alarmowym powinien być raczej jej brak, niż obecność, więc z mojego punktu widzenia wszystko jest w porządku.
I tak, kiedy dowiedziała się kim jest Ada, nie muszę chyba pisać że była zła.
Po naszym pierwszym spotkaniu od lat które po krótce opisałem wyżej, spotkaliśmy się jeszcze trzy razy i rzecz jasna na każdym z nich ręce trzymałem przy sobie.

Pierwszy piątek, przed imprezą.

Marcelina wzięła urlop i przyjechała do mnie kilka dni przed weekendem. Po wspólnej wycieczce do Krakowa, nadszedł piątek, kiedy szykowaliśmy się na wyjście. Wybraliśmy studencką miejscówkę, z tanimi i bardzo dobrymi drinkami. Nie tylko ja znałem i lubiłem ten klub. Często bywała w nim też Ada, która napisała mi później wiadomość, że również wybiera się tam tego wieczoru. Wiedziałem że będzie ciekawie, ale nie spodziewałem się, że aż tak.

Impreza, klub.

Poznały się na parkiecie. Wyraz ich twarzy mówił sam za siebie, całkiem ciekawa sytuacja. Maskowana wzajemna niechęć, ukryta za sztucznym uśmiechem i serdecznością. Była nas piątka, bo doszedł jeszcze Marcin o którym pisałem wcześniej i inny dobry kolega Paweł. Powstało imprezowe koło w którym tańczyliśmy wszyscy obok siebie. Czułem że obie zachowują się nienaturalnie. Unikały swoich spojrzeń, Ada próbowała zwrócić na siebie uwagę tańcem, miała w nim doświadczenie, uczyła się go wiele lat. Marcelina trzymała się blisko mnie i po jakimś czasie odeszliśmy na bok.
Zgubiliśmy się w tłumie.

Po jakimś czasie zbliżyli się do nas, Ada tańczyła blisko przy Marcinie i rozmawiali. Stała tyłem, jakby próbując zachować pozory przypadkowości tej sytuacji. Mnie to pasowało. Nie przeszkadzaliśmy sobie, po jakimś czasie zmieniliśmy parkiet. Kilkanaście minut później, dołączył do nas Marcin, był sam, pijany. Zaczął mnie przepraszać. Nic się nie stało, wytłumaczyłem mu że nie mam nic do tego i jeśli o mnie chodzi to ma zielone światło. Wtedy wydarzyła się chyba najbardziej komiczna sytuacja tej nocy. Stojąc w trojkę, ja, on i moja kobieta, wtrąciła się między nas Ada i całując go w policzek powiedziała coś na ucho jednocześnie odchodząc.
Wyglądało to żałośnie, co właściwie nie było miłe, bo nigdy nie życzyłem jej źle, a wtedy upadła bardzo nisko. Chcąc zwrócić uwagę, zarazem zdenerwować Marcelinie, skłócić kolegów i wywołać moralnego kaca u faceta którego wykorzystała jak narzędzie, bo akurat nadarzyła się okazja. Niezłe combo, nie?

Po imprezie.

Marcelina była świadoma toczącej się podczas imprezy gry. Kilka razy zwracała uwagę na zachowanie ex-przyjaciółki, a po wszystkim wyraziła trafną opinię o tym śmiesznym teatrzyku. Jeszcze bardziej sceptycznie podchodziła później do naszych następnych spotkań.
Marcin powtórzył to samo co powiedział na imprezie, tylko na trzeźwo w wiadomości przez fb. Nie miałem mu tego za złe, jednak on sam ewidentnie źle czuł się ze świadomością, że spędził noc z nią jakby na moich oczach.
Co z Adą? Po tym jak Marcela wróciła do siebie, widzieliśmy się w tygodniu chyba tylko raz. Opowiedziała mi coś podobnego do Marcina, ale bardziej skąpo. Jakby czekała na moją reakcję, przekonana że tamten wieczór coś zmienił..

Drugi piątek, przed imprezą.

Ugadaliśmy się na mieście, gdzie powoli zbieraliśmy ekipę. Na początku byłem tylko ja i Marcin. Dołączył do nas Sebastian, kolega z którym widziała mnie Ada na ulicy z Marceliną, o czym pisałem wcześniej. Następnie jego znajomy, a na sam koniec Kasia, koleżanka Marcina którą kiedyś już poznałem, a o której sporo od niego słyszałem. Firendzone.

Impreza, klub.

To mały lokal i można poczuć się jak w domu. Wiedziałem że tam będzie, stała pod ścianą z jakąś koleżanką i tańczyła z piwem w dłoni.
Co ciekawe, kiedy mi ją przedstawiła, przypomniałem sobie, że już kiedyś ją poznałem. Była jedną z pierwszych kobiet, od których zabrałem numer podczas daygame'a. Nie zazdwoniłem.
Tak więc pamiętajcie, niewykorzystane sytuacje też mogę się wam kiedyś zwrócić! Przynajmniej tak jak w tym przypadku, mniejszym zamieszaniem.
Impreza rozkręcała się, ludzi dochodziło w zastraszającym tempie, do tego stopnia, że na parkiecie brakowało miejsca. Tańczyliśmy w jeszcze większym kole niż ostatnim razem, stworzyliśmy całkiem sporą ekipę. Dało się zauważyć, że Adzie i Marcinowi było niezręcznie, mimo to trzymaliśmy się razem. Po jakimś czasie on gdzieś przepadł, reszta męskiej części ekipy też się rozpłynęła i zostałem sam z Kasią, z którą jakby nieświadomie zacząłem tańczyć.
W sumie byłem jej winien zainteresowanie. Na początku imprezy postawiła drinka, więc głupio byłoby zlewać ją przez resztę nocy..
Taniec stał się bliższy, bez przesady, ale jednak nie było to już neutralne weselne disco. Okazało się, że większość ekipy uciekła do domu i nie było ich już w klubie. Z czasem zostaliśmy tylko we troje. Ja, Marcin i Kasia. Znaleźliśmy sobie dobre miejsce i spędziliśmy tam sporo czasu. W samym rogu pomieszczenia, jedyne dwa metry kwadratowe gdzie można było poczuć przyjemny chłód. Ciągle czułem jej zainteresowanie, ale starałem się nie przesadzać, jednak znowu taniec zbliżył nas nieco do siebie. Nieco, bo mimo napięcia pewien dystans między nami ciągle był zachowany.

Godzina 0:45.

Marcin powiedział, że idzie do domu. Zrobiło się trochę dziwnie, bawiłem się dobrze, a do autobusu miałem jeszcze sporo czasu, więc zostałem. Ona też. Działała trochę inaczej niż Ada, dopiero wtedy zaczęła zachowywać się bardziej odważnie. Kiedy tańczyliśmy zabierała torebkę, tak aby odsłonić pupę i znaleźć kontakt z moim kroczem. Obracała się i często znajdywaliśmy się w sytuacji takiej, że pocałunek wisiał w powietrzu. Trudno ukryć, dałem się nieco ponieść, jednak pamiętałem o tym, że nie mogę przekroczyć pewnej granicy, a jestem bardzo blisko, tego by to zrobić. Splatała swoje ręce na moim karku, tak że czułem jej ciężar i ciepło na sobie. Zbliżała się i wiedziałem że balansuje na krawędzi, więc zaproponowałem drinka.
Najgorsze że nie miałem kasy, wiedziałem tylko że jej siana nie brakuje. Udało się, jakoś przeniosłem sytuację w inne miejsce i wyszedłem z jakby opresji, w której zapewne wiele osób chciałoby się znaleźć. Jednakże trudno ukryć, było bardzo miło i moja zła strona nie chciała przestać dawać o sobie znać.
Kupiłem „mocnego i dużego drinka” za jej pieniądze, nie zwracając uwagi na cenę, po czym wróciłem do loży w której usiedliśmy. Mieszanka wódek, ze świeżą miętą, limonką i skruszonym drobno lodem. Smakowało idealnie.
Kiedy piliśmy go na pół i rozmawialiśmy, w połowie zdania zadzwonił jej ojciec. Okazało się, że przyjechał wcześniej i będzie musiała się zbierać.
Wyszedłem z nią, miał podrzucić mnie na autobus, jednak nie zdążyliśmy dojść na czas do samochodu. Pokombinowałem trochę, byłem ciekawy czy sam nie robiąc nic uda się doprowadzić do tego, że sama weźmie sprawy w swoje ręce.
Właściwie to tego nie chciałem, chciałem tylko czuć się pożądany. Nic więcej. Nawet dużo nie rozmawialiśmy, tylko o pierdołach, było zimno, a ojciec czekał na nią już bardzo długo więc udaliśmy się w stronę samochodu, gdzie kawałek przed nim ona się zatrzymała. Widziałem to spojrzenie, znam je doskonale. Widywałem je dziesiątki razy.. pocałunek na pożegnanie to nie tylko filmowy klasyk, ale zazwyczaj role są tutaj odwrócone. Na ogół to kobiety nastawiają policzek, a jednak teraz było odwrotnie. Założyła wcześniej kaptur, było zimno, staliśmy pod jednym z najwyższych budynków w Katowicach. Ona, pusta ulica, żadnego przechodnia, tylko oddalony o kilkanaście metrów odpalony samochód i jego tylne, czerwone światła. Zbliżyłem się do niej, podniosła głowę i zrobiła to samo. Czułem jej oddech i perfumy o słodkim zapachu. Byliśmy już na skraju i gdy mieliśmy dotknąć się ustami odwróciłem nieco głowę, tak że oczy utkwiły mi w puchatym kapturze, a usta gdzieś na granicy kącika ust i policzka.
- Nie mogę – to wszystko co powiedziałem i poszedłem.

Po wszystkim.

Godzina była późna, dochodziła druga. Autobus miałem dopiero za godzinę, więc poszedłem na peron naszego Katowickiego dworca. Uwielbiam klimat Polskiej kolei, wyblakło-żółte światło latarnii, szeregi świecących na czerwono, położonych przy torach semaforów i stojące niedaleko za nimi uśpione lokomotywy. Dodając do tego muzykę w słuchawkach, nie potrzebuję niczego więcej.
To tam zdałem sobie sprawę, z podobieństwa tych dwóch imprez. Poczułem się nijak, później byłem zły. Dokładnie tak samo jak Marcin po nocy tydzień wcześniej. Na siebie. Nie zrobiłem mu nic złego, tak samo jak on mnie. On poświęcił imprezę Adzie, ja Kasi. Być może też byłem tylko pionkiem w jakiejś układance, podobnej do tej jaką stworzyła Ada. Może tak nie było i zwyczajnie chciała sobie podbić ego, tym że podrywa zajętego typa, albo po prostu na mnie poleciała? Trudno powiedzieć.
Dlaczego powiedziałem nie mogę? Głównie myślałem tutaj o swojej przyjaźni. Czasem wydawało mi się że jednak coś ich łączy, mimo deklaracji friendzone. O Marcelinie też, byłoby to podwójne uderzenie.

Dobrze, że skończyło się tak, a nie inaczej. Bądźcie ostrożni.

Spotkało was kiedyś coś podobnego? Jeśli tak, to zapraszam do opisania sytuacji w komentarzu, lub blogu. Z chęcią poczytam o kobiecej zazdrości i sposobie jej okazywania. Całkiem ciekawy temat.

Odpowiedzi

Portret użytkownika Konstanty

Masz Ty talent do opisów,

Masz Ty talent do opisów, bardzo fajnie zrelacjonowane. Takie widzenie się na pokuszenie kiedy jesteś w związku na ktorym Ci zależy to rosyjska ruletka i następnym razem różnie się to może skończyć. Smile

Portret użytkownika NiCo

Trudno się nie zgodzić. To

Trudno się nie zgodzić. To fakt, że wewnętrzny instynkt potrafi czasem wziąć górę nad świadomym wyborem. Tutaj jeszcze mogłem złapać się poręczy w postaci jej bliskich relacji z moim ziomkiem. Dodając do tego związek była to taka podwójna blokada. Na ogół nie eksperymentuje aż tak odważnie, moja obecność w klubach ogranicza się do wingowania jeśli rozchodzi się o kobiety, a głównym motywem dla którego do nich chodzę, jest muzyka oraz taniec. Solo.

Czasem jednak uwielbiam poćwiczyć swoją siłę woli i trochę poflirtować, ale to dotyczy chyba każdego mężczyzny..

Portret użytkownika Pierrot

"Od prawie półtorej roku

"Od prawie półtorej roku jestem w związku na odległość i biorąc pod uwagę 300km które nas dzieli, jest to już całkiem spory staż". (!!!) od tego momentu przestałem czytać.

Portret użytkownika Konstanty

Dlaczego?

Dlaczego?

Portret użytkownika NiCo

Punkt widzenia, zależy od

Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia. Dla jednego miesiąc to długo, dla innego dwa lata to nic. Ktoś powie że Londyn jest blisko, a następny uzna za przeszkodę drugi koniec miasta, bo miesięczny trzeba kupić. Kto ma rację?

Portret użytkownika Mendoza

Ciekawie napisany tekst,

Ciekawie napisany tekst, dobre emocje, czytało się chciwie, zahamowało mnie tylko na chwilę przy opisie kolei.