W poprzedni piątek przyjechała koleżanka Kasia w rodzinne strony, aktualnie mieszka prawie 400 km ode mnie. Przypadkiem się zgadaliśmy, że będzie i spontanicznie zorganizowałem wyjście do klubu w gronie znajomych. Bawiliśmy się świetnie, przetańczyłem prawie całą noc, większość z nią, dosyć blisko, dużo kina eskalacji podtekstów itp. ale niczym szczególnym się to nie zakończyło, grzecznie odstawiłem do domu, kilka osób z nami wracało jednym autem. Zapraszała mnie do siebie i oczywiście prosiła o powtórkę tego wyjścia.
Dwa dni temu napisała, że w weekend przyjedzie do domu. Totalnie niespodziewanie! wcześniej przyjeżdzała co 2 - 3 miesiące a teraz w przeciągu tygodnia. Oczywiście zaproponowałęm wyjście na impreze jak ostatnio;) Tak jak poprzednio w większym gronie. Najpierw tańczyliśmy w grupie potem parami zmieniając się. Jednak najdłużej tańczyłem z Kasią, prawie nie schodziliśmy z parkietu. Było gorąco, blisko, na wolniejszych wtulona, kilka razy dało się wyczuć, że chciała mnie pocałować w tańcu, najpierw delikatne muśnięcie ustami , a na zakończenie namiętne KC:) Kiedy na parkiecie nie było znajomych była bardzo blisko i sama wręcz szukała czułości, jak tylko się pojawiali już bardziej dyskretnie. Spotkaliśmy się na drugi dzień, spędziliśmy trochę czasu razem, spacer, przytulaski, całuski.
Powiedziała, że spotyka się z kimś ale wolała przyjechać tutaj, mimo, że on proponował jej wspólny weekend. Powiedziała także, że nie chce związku na odległość. Szczerze mówiąc ja też tego nie chce, po prostu miałem ochotę ją pocałować i bardzo ją lubię ale jako kumpelę z która można świetnie spędzić czas.

Nie wiem jak to inaczej można rozegrać, nie raz miałem ochotę pocałować jakąś dziewczynę która mi się podoba. Ale nie zrobiłem tego bo nie chcę się jeszcze teraz z nikim wiązać ani robić nadziei. Czy skoro całujesz to już jest związek?