Po tym, jak wkurzył mnie mój target swoim niestosownym zachowaniem, po którym został mi potężny siniak na tyłku, postanowiłam wypróbować tak bardzo zachwalanego Tindera. Chciałam zastosować metodę wybijania klina klinem, z doświadczenia wiem, że jest skuteczna. Rzeczywiście, po założeniu aplikacji przestałam myśleć o tym, jak człowiek, któremu ufałam, podniósł na mnie rękę i mnie uderzył. Tinder wciąga i poprawia humor, ale teraz nie o tym.

Założenie samej aplikacji jest proste. Jednak gdy przechodzimy do etapu poszukiwań, nie jest już tak różowo. Początkowo ustawiłam zakres 22-29 lat i to był błąd. Wyskakiwali mi sami nieciekawi faceci. Pierwszego dnia przerzuciłam mnóstwo profili i wysłałam jedno polubienie. Nie wiem, czy jestem taka wybredna, czy faceci nie umieją o siebie zadbać, ale dla mnie jako kobiety większość profili była tragiczna. Przede wszystkim czasem warto poprosić kogoś o zrobienie zdjęcia, a nie robić sobie selfie z dziwnej perspektywy, która deformuje twarz. Mam wrażenie, że faceci, którzy są na Tinderze, dzielą się na kilka grup.

1) Pokażę Wam sześciopak - tacy wrzucają same zdjęcia wyćwiczonego brzucha, klaty itp., ewentualnie selfie ze sztangą lub z siłowni. Jakbym prowadziła zawody dla kulturystów, byłoby super. Ale ja wolę zobaczyć twarz niż samo ciało. Z sześciopakiem sobie nie pogadasz.

2) Ja i moi kumple - tutaj właściwie nie wiadomo, kto jest bohaterem imprezy i założycielem konta na Tinderze. 4 facetów na jednej focie i trudno odkryć, któremu dajesz polubienie lub którego odrzucasz.

3) Ja i moja baby face - na Tinderze jest gorzej niż w realu, każdy pozuje wygolony na bobo. Niektórzy mają jeszcze wygoloną klatę, ręce i nogi. Jak to zobaczyłam, to przez chwilę zastanawiałam się, czy algorytm nie sklasyfikował mnie jako geja, który lubi gładkich chłopców. Ja szukam ociekającego testosteronem mężczyzny i lubię, gdy facet nie goli owłosienia na klacie, rękach, nogach, a na twarzy ma ładny zarost.

4) Ja to moja kanapka - ci panowie wrzucają zdjęcie piwa, kanapki, psa, kota lub siebie pod kocem. Nie wiem, czy mam polubić kota i popisać sobie z mruczkiem.

Moje jedno polubienie z pierwszego dnia, też mnie polubiło, więc zaczęliśmy pisać ze sobą. To był akurat sensowny facet, bo można było z nim porozmawiać o czymś ciekawym. Szkoda, że na profilowe wrzucił zdjęcie z okresu studiów, które skończył jakieś 5 lat temu i teraz wygląda zupełnie inaczej.

Postanowiłam zawęzić grupę do wieku 22-26 lat i tutaj nastąpił przełom. Zaczęłam widzieć przystojnych facetów. Polubiłam 4, tych samych 4 polubiło mnie. Zaczęłam z nimi pisać. Jeden okazał się bardzo sympatycznym facetem, który rozpacza za kobietą, która rzuciła go dla innego, bogatszego. Ale jego akurat polubiłam. Mógłby być fajnym kolegą. Drugi był niezłym ciachem i z nim udało mi się wstępnie umówić na czwartek. Mamy wspólne hobby, koleś jest sensowny, bardzo lubi pończochy, a ja bardzo chętnie je noszę. Wreszcie jakaś miła odmiana po moim targecie, który nie lubił, gdy zakładałam sukienki i spódniczki, był niezłym dziwolągiem. Ale pal licho z nim. Umówiłam się z nim na czwartek w niedzielny wieczór. Wczoraj nie miałam na nic czasu - spotkania ze znajomymi zajęły mi całe popołudnie i wieczór. Dziś po południu wchodzę na Instagram, gdzie przeniosłam się z panem ciasteczko, a tutaj dwie rozpaczliwe wiadomości. Jedna z wczoraj, druga z dzisiaj. Na Tinderze usunął parę. Pewnie ze spotkania nici. Ale nigdy nie pojmę osób, które chcą godzinami gawędzić przez internet. Po to umówiliśmy się na konkretny dzień, żeby nie pisać ze sobą jak para małolatów na Czaterii w 2000 roku.

Trzeci koleś postanowił sobie popisać dla samego pisania, żadna propozycja spotkania z jego strony nie padła.

Mam dużą skuteczność z polubienia. Praktycznie każdy facet, którego polubiłam, polubił też mnie. Kolega twierdzi, że wybrałam dobrą fotę na Tindera. Myślę, że to tak naprawdę istota tej aplikacji, bo nasz mózg dokonuje oceny w ciągu kilku sekund w oparciu o fotografie, które widzi. Trzeba się więc postarać, żeby były naprawdę dobre, a nie przedstawiały nas w niekorzystnym świetle.