Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Wyleczyć się z iluzji? Piękna sprawa. (puasky blog)

Ostatni weekend należał do jednych z najintensywniejszych zarówno pod względem ilości alkoholu, imprez jak też i wniosków w kontekście uwodzenia oraz życia. Mianowicie miałem okazję być na wyjeździe studenckim. Postaram się to pokrótce przedstawić w dwóch częściach.

------------------------------------------------------
CZĘŚĆ 1 - UWODZENIE
------------------------------------------------------

Cały sens mojego wyjazdu wychodził z dwóch założeń. Po pierwsze wrzucić się poza strefę komfortu i zobaczyć czy sobie poradzę. Na obóz jechałem wraz z kilkoma koleżankami z roku, (w tym też z jedną, z którą mam trochę głębszą relację) jednak mieszkałem z ludźmi, których dopiero co poznałem na obozie. Przez większość czasu organizowałem sobie więc nowe towarzystwo. Drugim była zachęta ze strony wielu ludzi, że jest to po prostu przygoda, którą warto przeżyć.

Pierwszego dnia, zaraz po przyjeździe, rozpakowaniu się i przywitaniu ze współlokatorami, poszedłem się przejść po obozowisku. Już pierwszy rzut oka na całą sytuację mówił jedno - tu będzie naprawdę grubo. Dookoła mnie mnóstwo studentów, każdy stopniowo podnosił stężenie procentowe alkoholu w swoim ciele. Przez cały czas głośna muzyka i gdzie się nie rozejrzysz, tam znajdziesz skupiska integrujących się ludzi.

Poszedłem w stronę ogniska. Tam też spotkałem kilka znajomych dziewczyn z kierunku, z którymi trochę posiedziałem. Później odwiedziłem dyskotekę, zagadałem kilka dziewczyn, izolowałem, jednak później znów wróciłem, jakby z pomocą magnesu, do ogniska. Usiadłem się obok znajomej i zauważyłem po lewej stronie uśmiechniętą, jednak nie aż tak bardzo atrakcyjną dziewczynę. Od razu palę do niej:
- Hej, jak masz na imię?

I się zaczęło... Chciałem wrzucić się w pozytywny stan, więc postanowiłem, że pogadam z losową dziewczyną. Jak się okazało, trafiłem na mega zarówno zbuntowaną jak i inteligentną osobę, za którą szła bardzo ciekawa historia. Po chwili myślę sobie: to idealny moment, aby poćwiczyć sobie budowanie połączenia emocjonalnego. Tak też zrobiłem. Opowiadała mi o sobie, swoim chłopaku, relacjach, ja słuchałem, dopytywałem i schodziłem coraz głębiej. Opowiedziałem jej o tym czym się pasjonuję, jakie mam plany i podejście w różnych kwestiach np. relacji, seksu itd. Do naszej rozmowy wrzucałem dodatkowo różne fanty, takie jak poczucie wyjątkowości, tego że rozmawiamy ze sobą jakbyśmy znali się od wielu lat itd. Dziewczyna bardzo szybko to łapała i sukcesywnie tworzyło się między nami coraz lepsze połączenie. Łącznie spędziłem z nią około 3 czy 4 godzin i odprowadzałem ją do pokoju, głównie z tego względu, że już mi się nie chciało z nią gadać, a z drugiej strony nie pociągałem za spust, bo nie czułem autentycznego pociągu fizycznego do tej dziewczyny. Na koniec dnia sama z siebie dała mi buziaka z usta i zapewniała że musimy pogadać następnego dnia. Byłem tego samego zdania, rozmawiało się z nią bardzo przyjemnie.

Kolejny dzień rozpoczął się od krótkiej informacji ze strony moich koleżanek z kierunku, że dziewczyna, z którą mam głębszą relację i zamiar zbudowania ff, mocno zaszalała na imprezie i stała się gwiazdą obozu. Nie wnikałem jeszcze dlaczego, wiedziałem jedynie że bohaterce film się urwał. Jak wiadomo był to obóz polibudy, co też przyniosło za sobą masę, kolokwialnie mówiąc, niewyżytego bydła, łasego na każdą atrakcyjną dziewczynę. Poszedłem więc do niej i w swoim stylu zacząłem z nią się droczyć.

Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Skupiłem się nad tym aby zbudować z nią coś więcej. Zaproponowałem grę, grę w pytania. Jeśli ktoś z Was jej nie zna, to jest to jeszcze jedna z rutyn z okresu starej szkoły, autorstwa Mysterego. Bardzo przyjemnie pozwala wejść na tematy intymne, co zauważyłem że w naszej relacji było już bardziej niż wskazane. Rozmawialiśmy o tym, co kto lubi w łóżku, kiedy mieliśmy swoje pierwsze razy itd. W pewnym momencie, kiedy była jej kolej, zadała mi proste pytanie: Chciałbyś się ze mną przespać? Odpowiedziałem, że sama o tym wie najlepiej. Przytaknęła. Ciągnęliśmy jeszcze przez dłuższy czas tę grę, aż w końcu wróciliśmy ze sklepu do obozowiska i spotkałem dziewczynę poznaną wczorajszego dnia. Pozwoliłem mojej obecnej rozmówczyni odejść z koleżankami i powiedziałem, że później się zgadamy.

Dosiadłem się do niej. Siedziała z jeszcze jedną dziewczyną, która od razu wpadła mi w oko. Przedstawiła mi ją. Powiedziała mi, że to jej najlepsza koleżanka i że razem trafiły tu na obóz, z tym że wczoraj bawiły się w innych miejscach. Mówiła też, że opowiadała jej o naszym wczorajszym poznaniu. Myślę sobie, rewelacja. W życiu nie pomyślałbym, że budowanie połączenia z nawet nie aż tak atrakcyjną laską może spowodować, że skończy się to w ten sposób. W dodatku sprzedała mnie swojej koleżance jako człowieka, z którym się świetnie rozmawia, a to już najprawdopodobniej sprawiło, że pomyślała o mnie jako o fajnym gościu. Siedzieliśmy ze sobą przez dłuższą chwilkę, pogadaliśmy już nie pamiętam o czym i postanowiliśmy, że zgadamy się wieczorem.

Później wróciłem już do mojej znajomej. Widać było, że jest lekko zazdrosna. Przez cały czas kiedy później z nią byłem lekko mnie prowokowała. Najdziwniejsze jest to, że dopiero teraz sobie to uświadamiam, bo wtedy w mojej głowie pojawiły się myśli typu. Nie no nie mogę pociągać za spust w tym momencie (a byliśmy akurat wśród ludzi, gdy ocierała się o moje krocze), powstrzymywał mnie lęk przed tym aby zacząć eskalować ją na obozie, za co później i tak zapłaciłem. Zapłaciłem, ponieważ gdy bawiłem się wieczorem z dziewczynami z którymi się umówiłem, moja znajoma znów popiła, zaszalała i najprawdopodobniej oddała się temu całemu najebanemu bydłu. Opowieści chodziły różne. Ja jednak nie wnikam i bazuje na faktach, które znam. Nie zauważyłem, że miała turbo potrzebę na zbliżenie ze mną, co potem prawdopodobnie wykorzystał ktoś inny.

Ja natomiast tego wieczoru bawiłem się przednio z nowopoznaną koleżanką, jednak z powodu ciągłego towarzystwa jej znajomej poznanej przeze mnie dzień wcześniej, nie mogłem zrobić mocniejszej eskalacji. Przyjemnie jednak spędziliśmy ze sobą cały wieczór, co poskutkowało dużą chęcią z jej strony, aby kontynuować tę relację. Muszę wspomnieć o fakcie, że ma chłopaka. Z tego co wydukała jej znajoma, domyśliłem się, że dopiero co zaczęli być razem.

Dlatego nie myślałem długo tylko zabrałem jej telefon i powiedziałem, że nie ma prawa tego wieczoru go używać. Oczywiście odbyło się to w ramie żartobliwej i zdystansowanej. W gruncie rzeczy pamiętam jak za ten ruch jeszcze otrzymałem podziękowania z jej strony. Na koniec naszej zabawy zabrałem od niej numer telefonu i pocałowałem bez wahania w usta. Byłem już wykończony więc udałem się na spoczynek.

Długo nie pocieszyłem się jej numerem, bo rano okazało się, że ktoś wparował do pokoju, w którym spałem i ukradł mój telefon. Ostatnia osoba, która wracała do pokoju nie zamknęła drzwi i tym samym nieświadomie przyczyniła się do tej kradzieży. Nie mam zamiaru tutaj wylewać moich żali, więc tylko napiszę, że jestem już w przyszłym tygodniu wstępnie umówiony z tą dziewczyną i jej koleżanką na spotkanie:)

-------------------------------------------------------
Część 2 - Przemyślenia w kontekście życia
-------------------------------------------------------

Przebywając z atrakcyjnymi dziewczynami jest bardziej niż pewne, że po jakimś czasie będą pojawiać się inni faceci, chcący je zbajerować. Na obozie byli lepsi, gorsi. Byli też żenujący, jednak nie na ich uwodzeniu chcę się skupić. Taki obóz to możliwość doświadczenia na własnej skórze prawdziwej natury ludzkiej, skrzętnie skrywanej w trakcie przebywania na uczelni. Zarówno ze strony kobiet jak i ze strony mężczyzn. Wszystko widać było jak na dłoni. Ludzie mający kompletnie na Ciebie wywalone, traktujący Cię jak intruza, kozaczący na lewo i prawo, chcący tylko zagadywać Twoje koleżanki. I Ty, zmuszony do stawiania oporu i gaszenia nowych ludzi po kolei, nie pozwalając przy okazji wrzucać w narzucane przez nich ramy.

Gdzieś w środku siebie tkwiłem w iluzji. Iluzji tego, że trzeba każdemu pomagać i sprawiać, aby mógł stać się bardziej świadomy. Cel ten był wysoce idealistyczny, nieracjonalny i niemożliwy do zrealizowania w naszych okolicznościach jakim jest życie na Ziemii.

Nie neguję pomagania innym, nadal będę to robić. Neguję uszczęśliwianie innych na siłę. Neguję mesjanizm.

Odklejenie się takiej iluzji jest zarówno cudownym jak i przerażającym uczuciem. Człowiek nagle orientuje się, że jego światopogląd budowany od jakiegoś czasu został zniszczony i to od poziomu samego fundamentu, gdzie później wszystkie inne błędne przekonania rujnują się jak domek z kart. Na miejsce starego fundamentu dobrze jeśli pojawia się nowy. Tak też było w moim przypadku.

To wszystko dało mi do myślenia, że w życiu nie chodzi o to, żeby innych naprawiać. W życiu chodzi między innymi o to żeby umiejętnie spełniać potrzeby innych osób i wyciągać z tego korzyści dla siebie. Kiedy ktoś ma potrzebę bycia próżnym to o wiele więcej uzyska się, gdy pozwoli się temu człowiekowi być próżnym i nakarmi jego potrzebę niż kiedy zacznie mu się tłumaczyć dlaczego tego typu zachowanie go ogranicza i jak hamuje jego poziom szczęścia.

Ludzie są zwierzętami i rządzi nami podświadomość bardziej niż może nam się wydawać. My, jako Ci bardziej świadomi, możemy być na kompletnie innym poziomie, ale warto pamiętać, że większość społeczeństwa na nim nie jest i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Warto więc wykorzystywać fakt, że jest się bardziej świadomy od nich i czerpać z tego powodu profity. Możesz zrobić to głównie dzięki elastyczności, dopasowaniu się do modelu świata innych ludzi i akceptacji tego, że jest on jaki jest i ciężko go zmienić.

A pomóc poszerzać innym ich świadomość myślę że można wtedy, gdy uważamy, że są na to gotowi lub sami o to poproszą. Nie wcześniej.

Odpowiedzi

Portret użytkownika czysteskarpety

Przecież ty lubisz szmaty ;p

Przecież ty lubisz szmaty ;p ciągle tylko o nich nawijasz ;p

Portret użytkownika Konstanty

Heathclif, ktoś Cię kiedyś

Heathclif,

ktoś Cię kiedyś pierdolnął po rogach co? Z jednej strony napawasz się, że puknąłeś mężatkę, a z drugiej rzucasz się z zębami na każdego kto wspomni o obracaniu zajętej panny. Z jeden strony jesteś szulerem, czerpiesz satysfakcje, że to Ty masz najlepsze karty i ograbiasz frajera z całego hajsu, a z drugiej robisz wyrzuty komuś kto siedzi przy innym stoliku i robi dokładnie to samo co Ty. Jeśli wszystkie trzy to szmaty, to kim są panny opisane w Twoich blogach. To Twoja boska moc sprawiła, że Ci uległy, czy ich szmatławy kaliber. Ktoś Ci kiedyś sprzedał kose w serce i stałeś się takim smutnym, mściwym rycerzem, skazanym na własną zemstę, która największą krzywdę wyrządza Tobie. Jesteś hipokrytą do potęgi, albo potrzebujesz pomocy o którą nigdy nie poprosisz, bo Twoje ego nigdy Ci na to nie pozwoli. Smutne te Twoje blogi, gdzie próbujesz nam tu wszystkim udowodnić, żeś jest zawodnik z pierwszej ligi. Ja nie wątpię w ich prawdziwość i z góry zakładam że jak ktoś tu coś opisuje to pisze prawdę, inaczej tracił bym czas siedząc na tej stronie. Smutne w tym jest to, że mając tyle lat i doświadczeń na karku nie potrafisz, albo nie chcesz wyciągnąć wniosków, które co drugi małolat wynosi po pierwszej nieudanej relacji tutaj. Gonisz swój własny ogon kolego. Czasem na prawdę mnie wkurwiałeś swoją upierdliwością i trolowaniem każdego tematu wciąż tym samym, ale raz na jakiś czas potrafisz napisać coś na prawdę sensownego i wtedy widać, że w głębi to poczciwy z Ciebie gość tylko totalnie pogubiony. Wiesz czemu ludzie tak reagują na Twoje posty? Bo widzą, że idziesz w zupełnie złym kierunku i to aż razi po oczach więc odruchowo, reagują. Zamiast wyciągać wnioski, brniesz dalej i dalej, tak jakbyś bał się spojrzeć w głąb siebie i powiedzieć sobie - mylę się, popełniłem błąd, obrałem zły kierunek. Tak jakby to miało być równoznaczne z powiedzeniem l jestem beznadziejny, gówniany i na nic nie zasługuje. Więc zapierdalasz dalej przed siebie z klapkami na oczach, raz po raz odrzucając życzliwą dłoń, która klepie Cię po ramieniu mówiąc - hej, kolego. To nie w te stronę, musisz zawrócić i jeszcze raz sprawdzić znaki na skrzyżowaniu. Dobrze Ci życzę, jak każdemu tutaj, ale co jakiś czas wystrzelisz z czymś tak absurdalnym, że nie sposób przejść obok tego obojętnie, zupełnie jak obok typa który próbuje któryś raz z kolei wyjść przez drzwi oknem, kląć za każdym razem tego skurwiela który ważył się zaplanować i wstawić je nie tam gdzie Ty byś akurat sobie życzył. Psioczysz na laski, że są tępe, naiwne i lecą tylko na jedno, ale ja gwarantuje Ci, że jak w końcu kiedyś spotkasz tę właściwą, której szukasz w każdej z tych przelotnych znajomości, to sam swoim własnym zachowaniem i myśleniem zniszczysz te relacje w trymiga. Czy będziesz w stanie po wszystkim powiedzieć sobie - o kurwa, ale zjebałem, to moja wina, czy pójdziesz dalej w zaparte drążąc głębiej dziurę w której jesteś, próbując przekonać wszystkich wokół, że to jest właśnie poziom 0, zamiast zwyczajnie chwycić się tej liny którą od czasu do czasu ktoś życzliwy spuszcza Ci z góry próbując Ci coś uzmysłowić. Gwarantuje Ci, że takich ludzi będzie wokół Ciebie coraz mniej, bo nikomu nie będzie chciało się tracić czasu na typa, który próbuje zakrzyczeć jakiekolwiek rady. I zostaniesz sam, jak palec, z całym tym wkurwieniem i urazą którą tak w sobie pieścisz, a którą już dawno powinieneś wyrzygać i spuścić te niestrawne resztki w kiblu.

Portret użytkownika TOA

Oj, niezły opierdol, ja bym

Oj, niezły opierdol, ja bym się zapadł pod ziemię Laughing out loud

Portret użytkownika Konstanty

Przepraszam autora za off

Przepraszam autora za off topic. Po przeczytaniu chciałem pogratulować fajnej akcji i ciekawych wniosków, które dały mi sporo do myślenia - tak apropo mojego powyższego posta, chyba jednak muszę się z nimi przespać, może wsiąkną lepiej. Cholerny mesjanizm.

Apropo powyższego posta,

Apropo powyższego posta, wniosek idealnie pasuje do Ciebie. Czasami nie warto tracić nerwów na ludzi z klapkami na oczach. Może to zabrzmieć dość prostacko, ale z kogo byśmy się śmiali, gdyby takich ludzi nie było? Wink

Miałem kiedyś okazję

Miałem kiedyś okazję rozmawiać z jednym z mistrzów zen. Zadałem mu podobne pytanie, a on w odpowiedzi powiedział mi, że należy zadać drugiemu człowiekowi kilka pytań i zwyczajnie wsłuchać się w to co mówi. Domyślam się, że chodziło mu o to, aby na tej podstawie wnioskować jaki poziom świadomości ma dana osoba.

Z drugiej strony dr David Hawkins w swojej książce "Siła czy moc" przedstawia całą gamę poziomów świadomości i konkretnie opisuje każdy z nich. Przyswojenie takich informacji powinno Ci pomóc w zrozumieniu, na jakim poziomie świadomości jest człowiek, z którym rozmawiasz.

Zawsze warto podchodzić z

Zawsze warto podchodzić z pewną dozą sceptycyzmu, ale też i nie negować wszystkiego od razu. Jakbyś się zastanowił to nie ma innej możliwości niż subiektywnie ocenić poziom świadomości drugiego człowieka - nie masz przecież dostępu do jego myśli. Widzisz tylko to co... jesteś w stanie dostrzec, a to też zależy od naszego poziomu świadomości Smile