To może być całkiem długa historia chociaż z czasem stoję dosyć krucho, a dlaczego o tym za chwilę. Blog myślę, że idealny dla tych, którzy mają problem z dostrzeżeniem pozytywów w życiu.
Przed chwilą miałem okazję gapić się w zachód słońca, a że mieszkam teraz w dosyć ciekawym miejscu - jest wysoko, jest widok na całe kilkusettysięczne miasto, to zachód czerwcowego słońca zrobił na mnie po raz kolejny kolosalne wrażenie. Zaciągnąłem się po raz ostatni dymem z papierosa i co... Chociaż niby straciłem dwadzieścia sekund życia to nadal żyję. Masz jeden z największych pozytywów, coś tak pierwotnego o czym często zapominam kiedy jestem zdołowany na dobrą sprawę błahostką.
Moje życie jest naprawdę dziwne, moje podejście do życia jest naprawdę dziwne i bardzo nielogiczne. Jestem totalnie obojętny na bardzo dużo spraw, kiedy jest dobrze i wszystko się układa to nigdy tego nie kończę, zaczynam działać dopiero wtedy kiedy obiektywnie zaczyna się robić źle.
Historia jest długa, bo żeby oddać jej ducha to muszę się cofnąć do jakże odległego czasu, przelecieć przez 1/4 mojego życia.
Kiedyś kiedyś, sprawy w moim domu rodzinnym bardzo się ( brzydko mówiąc ) popierdoliły. Mój starszy brat zginął w wypadku. Pozbieranie się po tym syfie naprawdę dużo kosztowało moją rodzinę, ba czasami mi się wydaję, że do dzisiaj nie wszystko jest tak jak powinno być. Ja jako dzieciak totalnie sobie z tym nie radziłem, o ile na samym początku ogarnęła mną żądza ucieczki przed tym - zajęcie się intensywnie czymkolwiek to jednak szybko to się skończyło. Wpadłem w jakieś pierdy jak myśli samobójcze, zacząłem się migać od szkoły - po roku ledwo zdałem. Mogłem zostać w tej klasie, ale nauczyciele wiedzieli jaka jest sytuacja, puścili - wiedzieli zresztą, że ze mnie jest dosyć kumaty chłopak, że warto jednak dać szansę.
Minął ten rok, rodzice chociaż było z nimi naprawdę ciężko ( domyślacie się jak to jest ) to jednak starali się dawać radę. Zajęli się mną, chociaż często uciekali po prostu do pracy - żeby tylko nie myśleć. U mnie po roku było nieco lepiej - znalazłem sobie zajawkę, taki bardzo niemrawy i zamknięty w sobie poznałem kilka osób - jedna z nich jest dzisiaj moja najbliższą osobą. Ale pozostała ta niemrawość, już tego tak nie przeżywałem, ale jakoś przywykłem do tego stylu życia, gdzie tak jak w tej szkole jestem ulgowo traktowany, bo tak już jest.
Zacząłem to wręcz jakoś podświadomie wykorzystywać.
Starzy wysyłali mnie na kursy językowe, fundowali treningi, powtarzali, że jak tylko czegoś będę potrzebował to żebym od razu mówił. Kursy olałem - chociaż jak zwykle na początku się starałem i słyszałem, że mam spory potencjał to kiedy nadchodziło podsumowanie było tragicznie.
Tak samo z treningami - łapałem się czegoś, na początku wielki wow, a później to co zwykle. Do tego nauczyłem się robić problemy z byle gówna - dupy były moim dużym problemem przez brak śmiałości - trochę zostałem w tyle na tle moich rówieśników i to stanowiło spory problem.
Jednak jakoś od końcówki gimnazjum kiedy już wiedziałem - właśnie przyszła sytuacja podbramkowa - że może być naprawdę chujowo, bo z moimi papierkami czeka mnie zawodówka - to stwierdziłem, że chyba warto jednak popracować nad sobą.
Wziąłem się za naukę, zacząłem biegać, chodzić na siłownię, pływać, jeździć na rowerze. Od cholery było tych rzeczy, bardzo wyprzystojniałem, moja ciotka, która zobaczyła mnie po chyba dwu latach niewidzenia - powiedziała wow!
A szkoła? Jak chciałem tak się stało, oceny trochę ponaciągane, ale te testy to napisałem naprawdę dobrze, byłem chyba piąty w szkole pod względem wyników, raz dwa i dostałem się do najlepszego ogólniaka w mieście.
Pamiętam jak dzisiaj jak poszedłem na rozpoczęcie roku, dziewczęta mnie obcinały, jakiś koleś z mojej nowej klasy rzucił tekst, chyba nieźle pakujesz, to były pierdoły, ale pierwszy raz poczułem, że naprawdę warto pracować nad sobą, że to przynosi duże efekty. Kolejne lata w tym liceum były świetne, bardzo poszedłem do przodu, co prawda niemrawość czasami wracała, ale było tego mało - zająłem się mnóstwem rzeczy, zacząłem robić zdjęcia, bardzo dużo czytałem, odnalazłem w sobie audiofila, starzy zaczęli się wkurwiać, że wydaję za dużo kasy na płyty, chociaż moim argumentem zawsze było to:
- to spójrzcie na oceny jak coś wam nie pasuje
I wszystko zmierzało ku dobremu, do czasu...
Wiecie, jak napisałem to borykałem się wcześniej z problemami jeżeli chodzi o dziewczyny, robiłem duże wrażenie, wiele dziewczyn było mną zainteresowanych, ale ja robiłem z nich co najwyżej koleżanki. Śmieję się z tego teraz, kiedy komuś opowiadam akcje jak np ta gdzie na jednej z domówek kiedy wszyscy siedzieliśmy na parterze, nagle siada obok mnie dziewczyna, za którą szalałem, przytula się i mówi:
- chodźmy na górę, tam nikogo nie ma
a ja odpowiadam
- ale tu jest mi dobrze...
Wiecie co, wtedy to nie stanowiło problemu, właściwie to mi nie przeszkadzało, ja byłem tak zajęty innymi rzeczami i dawały mi tyle frajdy, że tak czy inaczej było mi dobrze.
Ale nadszedł czas kiedy poznałem jedną dziewczynę, oczarowała mnie w 100 %, ja aż dziwne, sam przejąłem inicjatywę, to było dosyć dawno temu, wtedy nie wiedziałem o tej stronie, a działałem jakbym miał te wszystkie zasady w małym paluszku.
Słuchajcie, podszedłem, zagadałem, bo zauważyłem coś co się nazywa IOI
Spytałem po prostu czy chciałaby się ze mną umówić, jej zdziwienie i uśmiech na twarzy pamiętam do teraz, serce mi biło jak cholera, myślałem, że za chwilę wyskoczy. Po chwili usłyszałem - jasne, że tak, dam Ci mój numer.
Chłopaki, po dwóch spotkaniach gdzie mój podryw był tak niebanalny, że czapki z głów i był w 100 % naturalnych, kiedy słuchaliśmy mojej muzyki w bardzo fajnej knajpie, nagle słyszę:
- wiesz co, to dziwne, bo znam Cię właściwie od tygodnia, a chcę Ci teraz powiedzieć, że naprawdę chcę się z Tobą zobaczyć znowu i to jak najszybciej
Szybko zostaliśmy parą, moi starzy - jak ją przyprowadziłem do domu promienieli. Może wręcz poczuli jakąś dumę, że z ich dzieciakiem jest naprawdę wszystko dobrze, ma mnóstwo zajęć, planów, w szkole idzie wyśmienicie - na wywiadówkach non stop słowa uznania, a teraz jeszcze przychodzi do domu bardzo ładną dziewczyną - tak nawiasem to SHB, ojciec aż mi pogratulował.
Wszystko było świetnie i chłopaki nie wytłumaczę tego nikomu, dosłownie nikomu czemu wszystko się spierdoliło. I tutaj co najlepsza nie chodzi o wątek mojego związku tylko to fakt, że mi odbiło.
Po kilku miesiącach kiedy byłem w klasie maturalnej, zacząłem robić coraz dziwniejsze problemy, zacząłem się żalić, znowu przeżywać to jaki ja jestem biedny, odciąłem się od wszystkich dotychczasowych zajęć! Aparat poleciał do futerału, płyty zaczęły lecieć na sprzedaż, znowu zacząłem spierdalać ze szkoły, żeby przesiedzieć dzień przed komputerem. Ona kompletnie nie rozumiała co się dzieje, próbowała mi pomóc, jakoś to zrozumieć, ale nie dała rady. Wszystko poleciało w dół, decyzje, dosyć istotne podejmowałem sobie na bazie chwili, tego co mi się teraz jakoś tam wydaje, gdzie wcześniej miałem jasno postawione cele.
Ona w końcu po kolejnej awanturze, nie wytrzymała, powiedziała, że to koniec, ja jeszcze bardziej się załamałem. Niczego nie potrafiłem wytłumaczyć, tutaj gdzieś wychodzą problemy, których tak naprawdę nie ma, tutaj zależy mi na niej, tutaj muszę załatwiać ważne sprawy dotyczące studiów, a ja nie wiedzieć czemu jestem w totalnej rozsypce. Ten czas totalnie wpłynął na to co mam teraz. Na studiach wylądowałem totalnie przypadkiem, bez jakichkolwiek znajomych. Wtedy jeszcze pomyślałem, że uda mi się wziąć za siebie, znowu mam trochę farta, bo jakoś tam dostałem się chociaż do randomowego miasta, to jednak na bardzo dobre studia. Myślałem sobie, że w takiej sytuacji kiedy jakby zaczynam od zera, to sobie wszystko poukładam ale nic z tego, przez dwa semestry przesiedziałem większość czasu - poza powrotami do rodzinnego miasta, w domu. Przed komputerem - facebook, jakieś gry, wiecie, jest wiele możliwości. Na studiach jakoś się utrzymałem, wielkim fartem. Wtedy znowu pomyślałem, że mam kolejną szansę na naprawę, może było trochę lepiej, ale w efekcie końcowym znowu to samo.
I jakiś miesiąc temu wróciłem po zajebiście ciężkim dniu do mieszkania, usiadłem sobie na sofie i dostrzegłem, że tak naprawdę niczego nie ma, nie ma niczego co by mnie w jakikolwiek sposób krępowało, wszystko jest we mnie. Pomyślałem - facet, masz 20 na karku, masz teraz czas gdzie jesteś kreatorem swojego świata, a Ty ten czas marnujesz, bo siedzisz w problemach, których nie ma. Zacząłem pierwszy raz myśleć - co mogę zrobić żeby naprawdę było dobrze. To dziwne, ale może po prostu musiała przebrać się miarka, nie wiem, nie potrafię tego w jakikolwiek sposób wytłumaczyć. Nie potrafię też wytłumaczyć zeszłego roku. Kiedyś nawet chodziłem do psychologa, ale to lata temu, usłyszałem wtedy od młodego gościa zaangażowanego w swoją robotę, że ja po prostu nie potrafię zerwać z czymś, czego już dawno nie ma - to chyba wyszło kilka lat później.
Od miesiąca ciężko pracuję, robię wszystko co mogę, żeby tylko mieć jak najwięcej możliwości, bywa, że sypiam po 3-4 godziny, żeby tylko jak najwięcej naprostować.
Na pewno z tej historii możesz wynieść, że wiele rzeczy przemija i nie można rozpamiętywać tego co było kiedyś, cokolwiek to by nie było, jeszcze jakiś czas temu napadało mnie wkurwienie, jak tak mogłem tyle rzeczy spierdolić, ale to też minęło, teraz myślę co będzie jutro i co mogę zrobić żeby było coraz lepiej. Wyznaczyłem sobie jakiś plan, realizuję go, nie jest łatwo ale mam tyle energii w sobie żeby to robić.
Dobra, na początku pisałem, że mam niewiele czasu, no właśnie...
Od przyszłego tygodnia zależy moje być albo nie być na uczelni, ale tym też się nie przejmuję, bo wiem, że dam radę, a nawet jeśli nie to i tak dalej będę robił wszystko żeby było jak najlepiej. A teraz idę na kolejnego fajka, znowu stracić 20 sekund życia. Cześć!
Odpowiedzi
bardzo zyciowe stary
pt., 2012-06-15 19:36 — Artistbardzo zyciowe stary swietnie pokazane, ze w zyciu sa wzloty i upadki, podstawa to jednak zawsze sie podniesc ! Zycze Ci, zebys wyszedł na prosta !
Pozdrawiam
Zgadzam się ze słowami
pt., 2012-06-15 22:02 — gamblerZgadzam się ze słowami poprzednika w 100% i sugeruje główną ;]
Mam dosyć podobnie jak Ty w
ndz., 2012-06-17 23:50 — GixxerMam dosyć podobnie jak Ty w sumie Gdybyś chciał pogadać, odezwij się na priv
Świetnie że się znowu
pon., 2012-06-18 10:35 — qwertyKubaŚwietnie że się znowu zmobilizowałeś. Gratuluję
Stwierdzam główną bo
pon., 2012-06-18 11:43 — butterfly4994Stwierdzam główną bo zajebiste. Kocham was moja motywacja w górę po przeczytaniu bloga
SeeYoung ! rozjebałeś mnie na
pon., 2012-06-18 12:41 — dickinsonSeeYoung ! rozjebałeś mnie na łopatki...
Wpis fajny bo prawdziwy
Rzeczywiście bardzo
pon., 2012-06-18 13:08 — Wojtek1243Rzeczywiście bardzo wzruszające, lubię takie wpisy z życia wzięte dają do myślenia i bardzo dobrze motywują.
Stary zajebisty blog, prawie
pon., 2012-06-18 14:52 — TripStary zajebisty blog, prawie się popłakałem, szczery i z serca. Strona o podrywaniu lasek, a ty z takim szczerym i życiowym blogiem. Życzę powodzenia !, leci do ulubionych
Komputer to destrukcyjny
pon., 2012-06-18 15:03 — AshkaelKomputer to destrukcyjny nałóg, co wiem po sobie i po tym, co działo się u mnie niedawno.
Gratulacje, że udało ci się zmobilizować-jak to mówią, koko jumbo i do przodu, trzymaj poziom i nie daj się w to gówno wciągnąć po raz kolejny. Ja niby to wiedziałem, ale wpadłem momentalnie w tą manię.
Pozdrawiam i powodzenia na studiach.
Az dziwne ze caly czas
pon., 2012-06-18 16:41 — Czarny22Az dziwne ze caly czas wstajesz i walczysz .
Slowa uznania w twoja strone .
Oby tak dalej .
Skąd ja to znam ... Czytam to
wt., 2012-06-19 09:26 — MaraSkąd ja to znam ... Czytam to i znajduje tam siebie.
"Na co komu dziś? Wczorajsza
wt., 2012-06-19 12:51 — Gepetto"Na co komu dziś?
Wczorajsza miłość?
Na co komu dziś?
Wczorajszy dzień?"
Wszystko fajnie i spójnie
wt., 2012-06-19 13:24 — shakerWszystko fajnie i spójnie napisane, na pewno utkwi mi w pamięci.
Super wpis. Chyba czytam
wt., 2012-06-19 19:33 — swieesiulSuper wpis. Chyba czytam pierwszy raz coś i czytając dociera do mnie, że to co czytam jest w 100% naturalne.
Albo dla zapominalskich
śr., 2012-06-20 17:00 — czesio199029Albo dla zapominalskich
Az się rozpłakałem czytając
czw., 2012-06-21 14:31 — zielu18Az się rozpłakałem czytając twojego bloga
Byłem w identycznej sytuacji
Wszystko opisane tak naturalnie, bez żadnego kręcenia
podoba mi się
Pozdro
true story, fascynujący i
czw., 2012-06-21 22:37 — Jaytrue story, fascynujący i motywujący wpis, dobrze się tego trzymaj co napisałeś..
Z całym szacunkiem, ale czym
sob., 2012-06-23 17:48 — PrzemoZ całym szacunkiem, ale czym Wy się zachwycacie? Jakoś tak mam, że często zanim przeczytam wpis (zwłaszcza na główne) to luknę na chwilę na komentarze. A te w tym wpisie zapowiadały coś wyjątkowego... a tu dupa.
Szczerze przykro mi z powodu brata (mój zginął zanim się urodziłem), ale to co potem czytam to pokazuje, że Ty jeszcze porządnie po dupie nie dostałeś od życia
W wielu punktach jakbym o
czw., 2012-08-16 14:51 — Biały JeleńW wielu punktach jakbym o sobie czytał...
Trzymam kciuki za Ciebie Pitt!