Od jakiegoś czasu, w zasadzie od 4 lat mam pewien problem. Nie potrafię zaangażować się w żadną relacje która zmierza do związku. Wtedy tj. 4 lata temu poznałem dziewczynę w której się zakochałem, była to w zasadzie pierwsza do której naprawdę coś poczułem. Przejechałem się na tej znajomości tzn. oklamała mnie spotykając się ze mną że nikogo nie ma, kłamstwo wyszło na jaw gdy ja spotkałem z tym gościem, był znacznie starszy od niej. Wtedy coś we mnie pękło, nie wiem jak to opisać. Przestałem ufać dziewczynom. Od tamtego czasu spotkałem się z różnymi dziewczynami, mimo że niektóre naprawdę mi się podobały i pociągaly, a ja ich też, to nie potrafię tego rozwinąć, z żadną z nich, nic do nich nie czułem, poza zwykłą kolezenska relacja. Do tamtej dziewczyny o której pisałem już nic kompletnie nie czuje. Ostatnio poznałem dziewczynę do której myślałem że coś zaczynam czuć ale się myliłem. Powoli się wycofalem z tej relacji. Co to może być za problem. Nie mam problemu z nawiazywaniem kontaktu, poznawaniem dziewczyn, problemem jest to, dziwnie to zabrzmi, "nie potrafię się zakochać". Najgorsze jest to że wiem, że ranie niektóre dziewczyny, ale nie mógłbym związać się z kimś do kogo nic nie czuje
Czy te nowe dziewczyny mają coś wspólnego z tamtą?
"There is no glory in being well-adjusted in a maladjusted society" — RSD Tyler
Kompletnie nic, chyba, że nie rozumiem pytania
Bo może masz swój typ do zakochiwania się i po prostu od czasu tamtej dziewczyny konsekwentnie unikałeś kobiet, które miały takie cechy osobowości.
Jedna z teorii mówi, że szukamy u partnera/partnerki tych samych emocji związanych z miłością, które dawała nam matka/ojciec w dzieciństwie. I teraz, jeśli nudzą Cię dobre, troskliwe kobiety, ta teoria tłumaczy to w ten sposób:
Niektórzy rodzice mogą dobrze dbać o dzieci pod względem żywieniowo-finansowym, ale np. są zdystansowani emocjonalnie, albo wyjeżdżają, albo nie dają wystarczająco uwagi. To się zakodowuje i potem szukasz partnerki o której uwagę musisz powalczyć, potęsknić, albo specjalnie znajdziesz sobie taką, u której nie masz szans. Inne kobiety będą Cię po prostu nudzić. Jeśli masz jakieś kwasy z matką, to tu może leżeć przyczyna. Jeśli matka OK, to po prostu masz nieprzerobioną traumę po pierwszej dziewczynie - odcinasz się emocjonalnie na wszelki wypadek.
"There is no glory in being well-adjusted in a maladjusted society" — RSD Tyler
Coś w tym jest, że często nawet rodzice wpływają na nasz pierwowzór partnera. Ja szukam facetów podobnych do wujka, bo z ojcem nie miałam dobrego kontaktu. Chcę, aby facet mnie chronił, zawsze bronił, był czuły, opiekuńczy i mnie rozśmieszał. Musi też być zaradny w kwestiach takich jak naprawy. No i podobny fizycznie do wujka. Często odrzucałam faceta, bo np. mnie nie odprowadził do domu, nie chciał mi w czymś pomóc, stwierdzał, ze sama sobie poradzę, nie odpędził ode mnie nachalnego kolesia na ulicy. Nie był wyrozumiały, gdy miałam PMS, a przecież wujek by mnie przytulił, a nie narzekał na moje humory. Dopiero ostatni mi podpasował, bo jak mam okres, to się mnie pyta, czy boli brzuszek, czy pomasować etc. Nawet śmiech i sposób przytulania ma podobny do wujka.
Więc coś w tym jest, że podświadomie szukamy często kogoś podobnego do któregoś z rodziców. Jeśli matka autora była trudna do zdobycia, to on szuka kobiet stawiających wyzwania. Wtedy dobre i chętnie partnerki wydają mu się nudne.
Zasada jest taka, że kobietom się nigdy w pełni nie ufa. Niedoświadczony i uśpiony obserwator z dnia na dzień może dostać kose w plecy nie zauważywszy poprzedzających ten czyn subtelnych na pierwszy rzut oka sygnałów.
Nie jesteś sam. Z prawdziwej miłości i zakochiwania się więķszość tej społeczności domniemam, że już "wyrosła", bo wielu z nas jest po przejściach mniejszych lub większych. Musisz zachować pewien dystans i luz, nie traktować związków i relacji jak sprawa życia i śmierci tylko się tym bawić. Wyciągąć z nich to, czego Ty potrzebujesz.
Chyba, ze nic nie potrzebujesz? Wtedy odpocznij od kobiet i daj sobie czas, nic na siłę.
"a może chcesz za szybko je pokochać, tak aby stworzyć z nimi udany związek, który pozwoliłby Ci zapomnieć o starym niepowodzeniu."
Coś w tym jest co napisałeś, ale różnie z tym było, niektóre relacje trwały dłużej inne krócej, ale każda kończyła się tak samo jak napisałem wyżej. Zdarzało się, że dostawałem "kosza", ale nawet ten kosz totalnie po mnie spływał, nie przejmowałem się nim, więc koniec końców skończyło by się pewnie podobnie.
Ja tu widze zwykly syndrom zranionego serca na wieki a twoja blokade poteguje zly tok myslenia na temat dziewczyn. Cos czuje ze ty to taki jestes co by od razu chcial sie zakochac, za reke chodzic, tworzyc cos nowego. A gdzie miejsce na nowe emocje wytworzone poprzez cielesne dzialania z kobietami ktore maja na celu zatuszowac slad starych emocji. Banalnie brzmi ale nie jest to zloty srodek tylko proces dlatego powstaja tematy tego typu.
Ale zeby miec takie mozliwosci trzeba najpierw zaczac od siebie, sam musisz sie podniesc, sam musisz pracowac nad soba I sam musisz sie przekierunkowac.
Każdy tak ma po przejściach, ja w swoim życiu po pierwszej miłości która trwała 13 lat przechodziłem przez różne etapy, od szybkiego zakochania się w kolejnej, poprzez totalny brak uczucia do następnych kobiet i wnioski, że już się chyba nigdy nie zakocham, że wyrosłem z tego itd. Ale wystarczyło trafić na odpowiednią kobietę i jeb - okazało się, że potrafię się jednak zakochać jak za szczeniackich lat ;P. Dlatego może po prostu to nie są te właściwe?
Inna kwestia, że też to po części Twoja wina, sam się blokujesz z obawy przed zranieniem jak napisał mój przedmówca. Wydaje mi się, że wchodząc w związki z kobietami za dużo analizujesz, prawdopodonie zaczynasz planować, zastanawiać się, czy coś z tego będzie, czy nie, czy to już to, czy nie, a moim zdaniem, najzdrowiej jest po prostu popłynąć w związku, bez większych oczekiwań, coś jak rejs w nieznane - zobaczyć gdzie Cię poniesie. Jeżeli dasz radę w ten sposób zadziałać jest szansa, że taka relacja przekształci się w coś dojrzalszego.
"prawdopodonie zaczynasz planować, zastanawiać się, czy coś z tego będzie, czy nie, czy to już to, czy nie, a moim zdaniem, najzdrowiej jest po prostu popłynąć w związku, bez większych oczekiwań, coś jak rejs w nieznane - zobaczyć gdzie Cię poniesie
Bardzo często tak jest, ale nawiązując do dalszej twojej odpowiedzi po prostu nawet jeśli relacja zmierza do związku to ja wcześniej odczuwam brak jakichkolwiek głebszych uczuć do dziewczyny, po prostu jest dla mnie zwykłą koleżanką jak każda inna, czy taka którą znam od x lat czy nawet zwykła dziewczyna spotkana na ulicy, po prostu jest bo jest i tyle, choć wcześniej coś czułem, tak jakbym wypływał na morze, widział piękną wyspę, ale zanim do niej dopływam już taka piękna nie jest.
Moim zdaniem po prostu nie poznałeś odpowiedniej kobiety. Mnie jest bardzo ciężko się zakochać. Po rozstaniu z facetem, z którym byłam 5 lat, spotykałam się z różnymi, ale żaden nie wywoływał we mnie właściwych emocji, nawet jak był w moim typie i miał spoko osobowość. Ale kiedyś wracałam sobie ze spotkania z przyjaciółką, wiążę buta, podnoszę głowę i bach, trafiła mnie strzała Amora.
A ja na twoim miejscu bym zluzował i łapał doświadczenie, póki masz czas.
Warto te wolne lata poświęcić na smakowanie życia i dojrzewanie do decyzji- co tak na prawdę nas pociąga w danej kobiecie i czego poszukujemy.
Dam sobie rękę uciąć, że przyjdzie czas w którym panna zawróci w głowie, bo będzie "inna" niż wszystkie. Te, z którymi nie wypaliło po prostu nie są dla ciebie.
Tak naprawdę trafiłeś w samo sedno. Wydaje mi się, że autor chce na siłę znaleźć miłość, a to tak nie działa. Ona nas trafia w najmniej spodziewanym momencie. Swojego ukochanego spotkałam, gdy się tego nie spodziewałam. A jak się z kimś umawiałam, bo warto próbować, to nic nie wychodziło. To samo przyjdzie. Moim zdaniem strach przed zranieniem to jedno, ale on utrudnia wejście w związek, a nie zakochanie. Bo to ostatnie działa poza naszą świadomością, jest od nas całkowicie niezależne:) Dlatego czasem zakochujemy się w niewłaściwych osobach.
Stary, nie szukaj nic na siłę, bo z tego big love nie będzie.
Wiesz co jest najlepsze w miłości? Że przychodzi wtedy, kiedy totalnie się tego nie spodziewasz
A wiesz co jest najgorsze w tym Twoim zachowaniu? Że na siłę starasz się zapełnić lukę po byłej, łapiąc się nawet byle czego. Coś takiego prowadzi do rozczarowań i pogłębienia pustki i tęsknoty. To zachowanie autodestrukcyjne.
Przestajesz mieć wymagania odnośnie charakteru czy wyglądu, liczy się dla Ciebie tylko to żeby spędzała z Tobą czas i mogła Cię przytulić, abyś choć na chwilę zapomniał o poprzedniej.
Jak to mówią, tonący brzytwy się chwyta.
Także zacznij cieszyć się życiem, nie patrz na każdą laskę pod kątem związku, tylko się baw, a gdy trafisz na tą, która sprawi że zrobi Ci się gorąco, działaj!
w pazdzierniku pisales, ze Ciebie dopadla strzała amora. co sie zmieniło ?
"Ostatnio poznałem dziewczynę do której myślałem że coś zaczynam czuć ale się myliłem. Powoli się wycofalem z tej relacji."
Tutaj o tym napisałem wyżej. Czułem, że jest chemia, dziewczyna mnie kręciła, spotkania wszystko szło dobrze, ale pewnego dnia po spotkaniu wszystko zaczeło opadać. Zacząłem chłodzić tą relacje, ona też to chyba zauważyła. Po prostu coś mnie odcieło, no nie wiem jak to opisać inaczej.
cos sie wydarzylo na spotkaniu? naciskała ciebie?
Być może, często dostawałem od niej osobiste wyznania, momentami zachowywała się jakbysmy byli parą. Z początku może mi się to i podobało, ale po jakimś czasie zaczęło mnie to odsuwać od niej, czułem się osaczony, nie wiem, momentami chciała mnie mieć tylko dla siebie, zacząłem ją chłodzić, ale wciąż się spotykałem. Na którymś spotkaniu jej o tym powiedziałem, że każdy ma swoje życie, jakieś tam plany itd. Wtedy postawiłem na swoim, że jeżeli się nie zmieni to będzie koniec. Było ok, aż w końcu pokłóciliśmy się o to znowu i urwałem z nią jakikolwiek kontakt, ona zresztą też.
no to przestraszyłeś sie, ze to idzie dalej i tyle, tak bywa.
edit: osobiste wyznania? jeśli od dłuższego czasu nie byles z nikim to tym bardziej poczułeś ciezar ze ktos zaczyna tobie ufac. A dopoki laska nie wypisuje co godzine, dzien w dzien, i dopoki nie zaczyna decydowac za ciebie to raczej nie ma co narzekaĆ na to, że ktos chce miec jakies tam miejsce w twoim zyciu.
Moim zdaniem to nie brak chemii, ale strach przed zaangażowaniem i bliskością. Boisz się bliskości, bo kiedyś ktoś, komu zaufałeś, mocno Cię zawiódł. Możesz zawsze o tym powiedzieć kobiecie i dać jej do zrozumienia, że potrzebujesz więcej czasu i żeby od razu nie przeskakiwała kilku poziomów, bo dla Ciebie takie tempo jest za szybkie.
@raM "na siłę starasz się zapełnić lukę po byłej, łapiąc się nawet byle czego. Coś takiego prowadzi do rozczarowań i pogłębienia pustki i tęsknoty. To zachowanie autodestrukcyjne.
Przestajesz mieć wymagania odnośnie charakteru czy wyglądu, liczy się dla Ciebie tylko to żeby spędzała z Tobą czas i mogła Cię przytulić, abyś choć na chwilę zapomniał o poprzedniej."
Tylko po częsci się z Tobą zgodzę, może faktycznie szukam na siłę, ale nie łapie się byle czego, dziewczyna naprawdę musi mnie czymś zainteresować zebym się z nią umówił. Dziewczyny same mnie dość często podyrwają, piszą, szukają kontaktu, ale jeżeli nie widzę w nich czegoś co by mnie choć trochę zainteresowało to "odpycham" je od siebie, ale robie to w grzeczny sposób. Nie mam jakichś wymagań co do wyglądu, po prostu musi mi się podobać, jedynie co zauważyłem nigdy nie spotykałem się z blondynkami, nie kręcą mnie tak jak szatynki czy brunetki. Co do charakteru, przywiązuje większą wagę, jedynie zauważyłem że im starszy jestem to patrzę na dziewczynę z którą się spotykam przez pryzmat tego jaką byłaby matką dla moich dzieci, ale to chyba normalne (przynajmniej tak mi się wydaje), no i wiadomo musimy uderzać na tych samych falach.
Może niektórzy użytkownicy mnie skarcą za to co zaraz napiszę ale to co ty nazywasz "problemem" ja nazywam "dobrodziejstwem" które nauczyło samo życie. Tak samo jak tobie, mi też na jednej dziewczynie zależało ("prawdziwa miłość") i tak samo przez to przeszedłem. Dzięki temu doświadczeniu jeżeli dziewczyna mnie zleje,zdradzi czy okłamie to nawet nie czuję do nich złości bo po prostu takie sytuację już mnie nie dziwią. Nie mam dużego doświadczenia w tych sprawach więc to jest moja subiektywna opinia.
Podziwiam, aczkolwiek powiedz mi czy może ma to konsekwencje w postaci jakiejś np. apatii w życiu codziennym, że nic Cię nie porywa, wszystko jest nudne, brak energii, w sumie nie wiesz po co żyjesz, albo wiecznie Ci czegoś brak, nie jesteś zadowolony z tego, co masz, stawiasz sobie jakieś super ambitne cele itd? Pytam, bo wczoraj gdzieś wyczytałam, że znieczulenie się emocjonalne może mieć m.in. takie efekty uboczne.
"There is no glory in being well-adjusted in a maladjusted society" — RSD Tyler