Witajcie,
Piszę do Was z podstawowym pytaniem odnośnie "finansowania" podrywania, a mianowicie:
oczywistym jest dla mnie, że gdy zapraszam dziewczynę na pierwsze/drugie spotkanie to ja pokrywam rachunki, ale jak to jest z kilkoma kolejnymi spotkaniami (oczywiście jeśli dążymy do związku a nie tylko do łóżka). Nie powiem, jestem studentem, i takie ciągłe fundowanie atrakcji narusza dość skromny budżet. Dobra, powiecie - idź do pracy, jednak jestem na kierunku, gdzie nie jestem w stanie pogodzić tych 2-ch rzeczy.
Jak więc to wygląda - kiedy u Was zaczynacie płacić za siebie oddzielnie, ew raz Ty, raz ona. Temat jest wrażliwy do poruszania z kobietą, szczególnie na początku relacji.
Liczę na ciekawą dyskusję.
Normalne dziewczyny same ci powiedzą już na początku relacji ze płacą za siebie a jeżeli nie chcą zapłacić to Znajdź sobie takie co będą to robiły
Ja od razu mówię, że mam zasadę 50/50, że stawiam tylko stałym dziewczynom, oczywiście zdarzają się jakieś drobiazki za które zapłacę, ale naprawdę rzadko. Czasami mówię, że nie stawiam kobietom, z którymi nie spałem/calowałem się
Im dłużej spotykam się z dziewczyną tym częściej i chętniej funduje jej różne rzeczy. Bo mam ochotę coś jej dać, poświęcić swoją kasę dla jej przyjemności. Na samym początku jest inaczej, ja nie znam jej, ona nie zna mnie, dlaczego któreś z nas ma wykładać hajs dla obcej osoby? Ty zapraszasz laskę i uważasz, że musisz za nią płacić? Dla mnie to jest podejście w stylu "plis plis poleć na mnie, zrobię wszystko". Ja uznaję bardziej podejście typu "poznajmy się, może coś z tego będzie może nie".
W jednym się zgodzę - zaprosiłeś gdzieś kogoś, to stawiasz pierwszego drinka (o ile dziewczę się nie spóźniło, bo jak tak - to niech "za karę" stawia ona). Natomiast następne są opcjonalne i tu warto się dzielić 50/50.
Natomiast niektóre dziewczyny nie załapią tego, że kolejny drink powinny postawić one i tu istotne, żeby nie robić z tego afery (czyt. nie chodzić do miejsc, gdzie koszt dwóch drinków Cię zaboli). Ot, postawisz jeszcze jednego, ale na następne spotkanie u Ciebie ona ma przynieść butelkę wina.
Co jest najważniejsze - żeby jej się nie ubzdurało, że będziesz za wszystko wszędzie płacił. Stąd uwaga przy płaceniu w stylu "wezmę to na siebie" powinna dać jej do myślenia.
Ps. Co to za kierunek, na którym nie można pracować?
Hej, może nie pozornie: Mechanika i Budowa Maszyn, ale jako że staram się o miejsce na doktoracie, trzeba poświęcić trochę więcej czasu aniżeli inni.
Generalnie podoba mi się Wasze podejście, bo trochę cykałem się, że wyjdzie coś w stylu: "chcesz poruchać to płać"
Koncepcja z wyjściem gdzieś w plener w sumie też brzmi dobrze - kwestia ciekawego pomysłu.
Ale najbardziej podoba mi się, że ja stawiam ewentualne "pierwsze piwo" i czekam na reakcję. Pijawka mi nie potrzebna, bo już kiedyś się nadziałem - ale to może dlatego, że panna była z zamożniejszego domu.
Dzięki za rady
Może staraj się zapraszać na takie randki gdzie nie będziesz musiał wydawać pieniędzy.
Po co masz się wykosztowywać skoro to dopiero początek poznawania.
Nigdy nie mówiłem od razu kobietom, które zapraszałem, że 'nie będę ciągle za Ciebie płacił', tylko obserwowałem. Akurat nigdy nie trafiłem na laskę, która by nie chciała za siebie płacić. Postawisz za pierwszym razem, potem drugim, i przy trzecim można powiedzieć 'teraz Twoja kolej'. Drażliwy czy nie drażliwy temat, co za różnica? Masz swoje oczekiwania i je egzekwuj albo się pakuj i w swoją. Jak maniurka przyjdzie z dwoma kolesiami na 'randkę' to też jej przecież podziękujesz. Tutaj mamy podobną sytuację, tylko, że bardziej subtelną. Osobiście nie poczuwałem się nigdy do bycia bankomatem, i dobrze mi z tym było
Żyj chwilą, ale myśl perspektywistycznie
Jak zapraszasz to płacisz jak nie ty zapraszasz to płacisz tylko za siebie
Właśnie moim zdaniem z tym podejściem jest coś nie tak, bo wiadomo, że to faceci zazwyczaj inicjują kontakt. Mało jest kobiet, które same coś zaproponują, a mam wrażenie, że jak ją na początku przyzwyczaisz, że "zapraszam-stawiam", nie wpłynie to zdrowo na relację. No chyba, że to ona się stara - wtedy to Ty jadasz i bawisz się za free
przepraszam że zapytam ale co to znaczy 50/50? Tzn że ja płacę na każdej randce począwszy od pierwszej randki za siebie , kobieta za siebie? Pytam bo ktoś tutaj napisał że na 1 randce mężczyzna płaci za siebie i za kobietę, na drugiej randce kobieta na 3 randce znów mężczyzna
Osobiście polecam tak zorganizować randkę, żeby było sporo fajnych emocji i żeby to było za darmo(pierwsze spotkania). Dajmy na to, że nie jesteś sępem i nie żałowałbyś wydanych na Nią pieniędzy, gdyby kontakt się nagle urwał(w skrajnym przypadku z Jej strony). Lecz dzieki temu, że kreujesz darmowe randki, to już dobrze o Tobie świadczy, bo nie chcesz Jej przekupić, co instynktownie każdy chociażby normalnie zarabiający samiec by poczynił. Ja zabierałem dziewczyny na pierwszym spotkaniu zawsze praktycznie do kawiarni/herbaciarni żeby wykazała sie rozmową(facet też tutaj ma pole do popisu). Niby nic niezwykłego, ale w taki sposób można się wstępnie poznać, przetestować;) A końcówka, gdy przychodzi do płacenia weryfikuje Twoje pytanie, bo normalnie jak mężczyzna wstajesz i decydujesz się zapłacić a Ona wtedy albo odruchowo coś powie np. "ile za ta herbatę..." i wyciągnie portfel albo będzie po prostu siedzieć i nic nie zrobi. Obserwuj i już się przekonasz. Oczywiście nie można tez tak skrajnie zakładać, że jeśli "nie płaci od razu na 1 spotkaniu to pijawka", ale obserwuj co się dzieje...
Ostatnie spotkanie które tez było jednym z początkowych i bardzo miło sam je wspominam(kobieta też) to spacer i na tym spacerze poszedłem z Nią do sklepu bo chciała buraki na koktajl. A ja wpadłem na pomysł i kupiłem kg marchewek. Potem ją zaprowadziłem(utrzymując tajemnicę do końca) na taką posiadłośc co ma gościu i biegają mu tam sarenki po łące. Wpuścił Nas i karmiliśmy je tymi marchewkami. Także <2zł a super zabawa dla obu stron
Cymbergaj daje radę, jest rywalizacja w świetnym nastroju. Podejrzewam, że rzutki lotki i inne takie bajery też by się spisały(choć sam nie próbowałem:p).
Wyobraźnia pomoże Ci ogarnąc fajne spotkania bez przepłacania
--U got no reez to complain--
Kiedyś od zamożniejszej panny usłyszałem że jestem "żydem" bo jej piwa nie chciałem kupić, poirytowało mnie to, gdyż wiedziałem że z pustym portfelem nie jest, fakt faktem piłka odbita na tyle że z klubu o własnych siłach nie wychodziłem
Czy zrobiło mi się głupio? niekoniecznie, mogłem być dla niej kim tylko chciała, po prostu już nie miałem przy sobie pieniędzy.
Jak już chcesz jej dać do zrozumienia że Ci to nie na rękę, zaplanuj takie atrakcje żeby koszty rozeszły się na pół, np:Ty alkohol ona wejście do klubu, albo Ty kawe ona ciastko.
teraz będąc w szczęśliwym związku, mam z kobietą jakby wspólne konto (nie takie w banku). Jak nie mam to ona płaci, jak ona nie ma to ja.
Wszystko zależne jakie ma poglądy i jak została wychowana, dla jednych płacenie za nie to norma, dla drugich sytuacja niedopuszczalna.
Trzeba znaleźć złoty środek.
"Przegrany jest ten, który nie spróbował"
Nie wiem skad sie wzielo przekonanie, ze to facet jest odpowiedzialny za kwestie finansowe. Kiedys, zgodze sie, faktycznie bylo tak, ze w wiekszosci facet tyral zarabiac kase, a baba myla gary. I co z tego wynikalo? Dzisiejsze stereotypy i nic wiecej. Zyjemy w czasach gdzie kase zarabiaja i baby i faceci i jest to normalne. Moja zona zarabia wiecej odemnie i nie mam kompleksow z tego powodu jak tez ludzie nie przestali mnie za to szanowac. Mozecie mi powiedziec, ze pisze nie na temat, ale zaraz powiem ze kwestie placenia za pierwszego, drugiego drinka czy za placenie rachunkow po 10 latach malzenstwa to to samo. Ktos to zrobic musi i tyle. Mam to zaplace, nie mam to uprzedze, ze nie mam wiec albo ona zaplaci albo nie idziemy tam i tam. A jesli uslyszalbym, ze nie placisz to nie idzie to krotka pilka. Nie to nie. Troche kiedys przeszlem i wiem, ze jesli obracasz sie wsrod ludzi ktorzy patrza tylko kasy to nic dobrego z tego nie wynika po za chorymi probami dowartosciowania sie.
gdy to ona się zastanawia-wygrales
gdy ty...zaopatrz się w apap bo pewnie będzie ja glowa bolec