Witam,
Mam problem związany ze swoim wyrazem twarzy, o ile nie mam na jej punkcie jakichś większych kompleksów, to z jednym mam problem - mianowicie od paru osób usłyszałem już, że wyraz mojej twarzy jest jakby jakiś przestraszony, generalnie staram sie uśmiechać, ew. sprawiać by moja twarz wyrażała jakiś wewnętrzne spokój ale jakoś nie idzie. Chciałbym wypracować sobie taki wyraz twarzy jak Tom Hagen z godfathera - wyraz twarzy uosabiający stoicki spokój, ale póki co mam problem z nawet dłuższym uśmiechem (nie wywołanym przez np. śmieszną sytuację a tak po prostu), czuje po chwili że jest nienaturalny, wrecz karykaturalny. Pytanie do was - czy idzie to jakoś wypracować? Lustro? Po po prostu kwestia leży gdzieś głębiej tzn. po prostu trzeba się z tym urodzić?
Trzeba to czuć.
Myślę, że za bardzo wyolbrzymiłeś ten "problem" o którym piszesz. Nie wiem jak wyglądasz i nie wiem jak bardzo Twoje obawy przełożyły się na rzeczywistość, ale fakt, że nie masz wyrazu twarzy jak Tom Hagen to chyba nie jest nic strasznego? Jak coś Cię rozśmieszy to się uśmiechasz, jak coś Cię wkurwi to się wkurwiasz i tyle Nie wiem czy aby stoicki spokój o którym wspominasz jest dobry do każdej sytuacji. Postaraj się o tym nie myśleć i nie skupiać się w trakcie rozmowy na tym jak możesz wyglądać z daną miną, tylko daj się ponieść rozmowie i skup się na tym o czym w danej chwili gadacie i uwierz mi, że będzie lepiej Pozdrawiam
Wiem o czym piszesz. Lustro. Polecam ćwiczenie uśmiechu przed lustrzem, mówienie do siebie przed lustrem, ogólnie ćwiczenie mimiki. Da się to wyćwiczyć.
mam to samo z uśmiechem, jak się śmieje to mam wrażenie że wygląda sztucznie ,ale na 100% to jest tak jak z erytrofobią człowiek obawia się czegoś i przez te obaw to się staje.
wdg.mnie to sie tylko tak wydaje i po prostu jest to dziwne uczucie i tyle .