Siemanko.
Zaglądam tu od czasu do czasu, nie częściej niż raz na kilka tygodni, żeby przejrzec jakieś blogi o podrywaniu/samorozwoju.
Kiedyś byłem można powiedzieć popychadłem, ale to tylko dlatego, że wyrażałem swoje zdanie i po prostu byłem mądrzejszy/bardziej inteligentny niż ludzie, którzy mnie otaczali. No trudno, ludzi nie zmienię, zlewałem to, ale mimo to bardzo utrudniało mi to życie. Później nowa szkoła, od której się wszystko zaczęło. Nowi ludzie, akceptujący mnie i to, że jestem sobą i nie boję się tego wyrażać. 22 dziewczyny w klasie, z każdą potrafię się dogadać (a wygląd mają nieprzeciętny), każda chętnie by gdzieś ze mną wyskoczyła, jawnie mnie podrywają, wiedząc nawet, że mam dziewczynę (z którą się nie najlepiej układa, ale kryzysy w związkach to chyba są na porządku dizennym). Wiedzą, że jestem na tyle inteligentny, zabawny i może "przystojny" albo "ładny" że mógłbym z nimi być. Same piszą, wyskakują z inicjatywami wyjścia do kina, do klubu itd. Każdy dzień jest dobry, sam zarabiam w internecie na tyle by się wyżywić przez cały miesiąc i kupić sobie coś fajnego, nie ciągnąc hajsu od rodziców. I co z tego? Wewnętrznie i tak po każdym takim udanym dniu przychodzą chwilę, że myślę, że czegoś brakuje. Jest jakaś pustka, mimo iż wszystko układa się bardzo dobrze. Nie potrafię sam odgadnąć co to może być, ale strasznie mnie to demotywuje. Nie poznaje czasami siebie, tej szybkiej zmiany jaka nastąpiła od czasu gdy jestem tym "lubianym". Mam plany na przyszłość, znajomości, które mogą mi pomóc w dorobieniu się czegoś, ale nie czuje się jakoś spełniony. Cel jaki obrałem rok temu, był taki, żeby prowadzić normalne życie, dorabiać sobie samemu, noi być jak teraz "rozchwytywanym" przez dziewczyny, umieć z nimi rozmawiać (z każdą, jaka by mądra/głupia ładna/brzydka nie była). I co? I nic. Rzeczy materialne, które chciałem kiedyś mieć również nie mają znaczenia.
Skończ pierdolić i ciesz się każdym dniem robiąc to co kochasz. Naucz się cieszyć, nie narzekać. Sensu w życiu nic Ci nie nada, sam musisz go sobie znaleźć.
Robię tak, w dzień nie myślę o tym, jestem sobą, testuje nowe rzeczy, poznaje nowych ludzi itd., jest bardzo dobrze. Wieczory są gorsze, bo choć mam dużo obowiązków, po prostu łapie mnie chandra/chwilowa depresja
Też to zauważyłem, czasami napływ tylu kobiet mnie męczy. Nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś będzie mnie irytować zainteresowanei kobiet moją osobą. Nigdy.
Niby jakieś plany mam, chcę osiągnąć pełną niezależność finansową, wyprowadzić się niedługo, ogólnie oddalić się od rodziny, bo po prostu za nią nie przepadam. Żyć sobie po swojemu i tyle. I wiem, że to się uda, wiem, że to nastanie, i pewnie będę wtedy w tej samej sytuacji co teraz, nie wiedząc jak urozmaicić swoje zycie )
Mogę zadać pytanie w jaki sposób zarabiasz?
Ja jestem zdania takiego jak marso. Może po prostu musisz postawić sobie trudniejszy cel, który Cię pochłonie.
Grafika komputerowa, realizacja wideo, rysowanie/digital painting
Następny, który wpadł w wir rozwoju?! Zgadzam się z marso. Potrzebujesz wyzwań, bo inaczej Twoja samoocena spada.
_____________________________________________________________
Osoba, która wiecznie mówi „tak”, nieustannie pomija osobiste potrzeby i powoli buduje w sobie ogromny gniew.