Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

DLACZEGO ONE ZAWSZE WRACAJĄ CZYLI SIŁA KONTRASTU

Portret użytkownika BANE

Porzuć wszelką nadzieję, Ty, który tu wchodzisz...
Dlaczego akurat takie pierwsze zdanie?
Ponieważ, w gruncie rzeczy, tytuł jest trochę zwodniczy, bo nie do końca o tym, a może, by być ścisłym, nie tylko o tym będzie traktował ten artykuł. Jestem jednak pewien, że taki tytuł, zapewni mi mnóstwo odsłon [nie żeby to miało jakieś znaczenie, ale jednak każdy ma jakieś wewnętrzne pokłady próżności], od różnych utajonych, nie chcących się przyznać, że wciąż płaczą, frajerów. No ale dobrze, dość już pastwienia się i złośliwości...

Zastanawiała mnie bowiem od dłuższego czasu jedna rzecz - dlaczego większość facetów na tej stronce [żeby było jasne - absolutnie nie piję, w tym miejscu, do, tzw. "starej gwardii"] jest tak kurewsko wewnętrznie słabych? I ich liczba rośnie. Przybywa coraz więcej desperatów, niedoszłych samobójców, skomlących obsesjonatów itd., itp. Nikomu nie odmawiam prawa do odczuwania wewnętrznego bólu, długo niezabliźniającej się rany od włóczni o nazwie "ktoś właśnie posuwa moją Niunię". Rzecz jednak w tym, że jeżeli ktoś zadaje Ci ból, to robisz to sobie Ty sam. To coś jak odwrotność funkcji o nazwie "jazda na ręcznym" - że tak to - niewyszukanie - określę. Jątrzysz, rozpamiętujesz itd., itp. Dziwne i żałosne bo, zaprawdę powiadam Ci, ONE ZAWSZE WRACAJĄ. Skąd wiem - zapytasz. Bo jeżeli Ona nawet w tej chwili o Tobie nie myśli to jedno jest pewne, jak jutrzejszy wschód słońca - jeżeli odeszła - to raczej nie zaprzątasz Jej głowy, ale - UWAGA - nie zaprzątasz Jej głowy - tylko w takim stopniu - w jakim byś zaprzątał - gdybyś odszedł sam, nie czekając na kopa w dupsko od Niej. To, że to Ona odeszła wcale nie oznacza jednak [jak wielu z Was sądzi], że o Tobie nie myśli... Zapytacie - czy wystarczy  więc cierpliwie czekać? Odpowiem: TEŻ. Ale nie tylko. O co chodzi? Wydaje mi się bowiem, że dziewczyny nie odchodzą jeżeli nie mają alternatywy w postaci jakiegoś gościa, który będzie, niech mi Panie wybaczą określenie, przysłowiowym "zapchaj dziurą" [:)Wink:)] - czasem na miesiąc by wyleczyć "kaca" po rozstaniu, czasem na dłużej [kobiety mają bowiem wmontowany wg. mnie zupełnie niezrozumiały mechanizm, który za każdym razem każe im sądzić, że ten obecny facet, to jest właśnie TEN, albo przynajmniej wart rozważenia jako potencjalny TEN JEDYNY] - tymczasem jak tu już gdzieś pisano - eden to jest tylko na początku. Mija - powiedzmy pół roku - [znowu dojebię kilku zapłakanym napaleńcom, ale co tam] - radosnej, nieustającej imprezy, rozmów, ostrego rżnięcia itd., itp. i nowy chłoptaś Waszej Najdroższej Niuni, zaczyna popełniać błędy. Wkracza proza dnia codziennego. Parka już się nagadała i wychędożyła na wszelkie możliwe sposoby i cóż... Już nie jest ani tak ostro, ani tak ciekawie jak było - nowy facet Twojej Niuni, nawet jeżeli zna rady z tej strony, to i tak tu i ówdzie ustąpi, tam nie będzie się kłócił, a gdzie indziej z kolei ulegnie - dla przysłowiowego świętego spokoju. Jednym słowem - zaczyna się gangrena frajerstwa. Raz jeszcze - proza życia. Znamy to dobrze. Sami to przerabialiśmy. Powiecie więc - BANE zamiast pierdolić, napisałbyś wprost, że wystarczy przeczekać. Otóż, BANE tak nie napisze - bo gdyby tak napisał to nie byłaby do końca prawda.

Jasne - cierpliwość jest zajebiście ważna, ale kluczem do sukcesu [jeżeli już jesteś tak uparty by swoją ex odzyskać] jest coś, co ja nazywam siłą kontrastu. O co chodzi? Otóż chodzi, Moi Drodzy, o to, że większość desperatów, rozpaczliwie pragnących powrotu, stara się okres największego cierpienia, po prostu właśnie TYLKO przeczekać, nie robiąc ze sobą nic, podczas gdy ból, który w Was siedzi jest najlepszym tworzywem do odbudowy tego co się utraciło. Prawda jest bowiem taka, że laska odeszła bo TY sam tego chciałeś. Właśnie tak - chciałeś tego zajebiście. Na niczym nie zależało Ci tak bardzo, jak właśnie na tym. Gdyby było inaczej to zajmowałbyś się swoją Panią tak jak należy - pokazywał na każdym kroku, że jesteś silniejszym od niej, potrafiącym o Nią zadbać, pod każdym względem, facetem - a Ona nigdy by od Ciebie nie odeszła. Taka jest prawda - jeżeli łatwo przychodzi Ci uznawać swoje prawo do dominacji w związku, musisz również uznać fakt, że za tym idzie większa odpowiedzialność za jego rozpad, nawet jeżeli laska puściła Cię kantem. Nie jest bowiem tak, że jesteś tym, który wyznacza reguły w związku, ale, jeżeli coś się spierdoli, to wtedy to już winna jest dziewczyna. Broń Boże nie Ty. Stąd [tzn. z niechęci do uznania tej zależności] to ciągłe biadolenie: "Nie ufaj kobietom"; "Zawsze kłamią, dziwki" itd., itp. Jeżeli chcesz być tym, który rozdaje karty to pamiętaj, że jeżeli układ się rozpada, to oznacza po prostu, że źle rozdałeś. TY I TYLKO TY.  Stało się więc to, na co pracowałeś nieustannym frajerstwem, i zamiast wyciągać wnioski - siedzisz - albo co gorsze - leżysz w pozycji embrionalnej - i płaczesz rzewnymi łzami. Tymczasem Twój ból, to Twój budulec. Nie tylko dlatego, że każde cierpienie wzmacnia charakter. Dlatego, że Twoje pokłady złości, pretensji i żalu pomogą Ci w wykrzesaniu z siebie dość siły, by z łatwością odzyskać kobietę, która odeszła, co więcej, w perspektywie czasu, zdobyć każdą, którą zechcesz. Proste - skoro udało Ci się bez problemu zjebać - to i bez problemu naprawisz. Jak to? - zapytacie. Odpowiadam: KONTRAST. Rozdźwięk między tym kim byłeś, a kim jesteś teraz. To tak naprawdę jedyny motyw ciągle powtarzający się we wszelkich opisach powrotów. "Jak się zmieniłeś"; "Zachowujesz się i wyglądasz zupełnie inaczej"; "Szkoda, że jak ze mną był, to tak nie miał", itd., itp. Twój ból to stop, z którego wykujesz budulec, dla powrotu, albo, chuj niech będzie, nawet i zemsty na byłej. Jak? Proste - weź się za siebie. Kobiety są na etapie pierwszego kontaktu takimi samymi wzrokowcami jak my - mężczyźni. Myślisz teraz - kurwa, jak to się ma do dziewczyny, która zna mnie na wylot i którą ja znam? Jaki kurwa pierwszy kontakt? Odpowiadam: Marna postura? - idź na siłownię; Nadwaga? - przejdź na dietę; Cipowatość w kontaktach z kobietami - pracuj nad asertywnością i umiejętnością wyrażania i trzymania się swojego zdania. Ona będzie musiała WIZUALNIE przekonać się jak bardzo się zmieniłeś.
Otóż, im lepiej Cię zna, im bardziej jest pewna swojego zdania na Twój temat - tym lepiej dla Ciebie! Masz dzięki temu niepowtarzalną okazję dostarczenia do Jej nowego związku bomby wodorowej z opóźnionym zapłonem.

Daj sobie czas. Odczekaj. Pracuj nad sobą. Nie szukaj kontaktu. Poznawaj nowe kobiety. Nie szukaj kontaktu. Baw się. Nie szukaj kontaktu. Nie staraj się pocieszać na siłę. Nie szukaj kontaktu. Cierp. Nie szukaj kontaktu. Załamuj się. Nie szukaj kontaktu. Płacz. Nie szukaj kontaktu. Ćwicz. Nie szukaj kontaktu. Myśl jak najczęściej o tym jak dobrze jest Jej z tamtym. Nie szukaj kontaktu. Pomyśl, że to wszystko co robiła z Tobą, teraz robi z innym. Nie szukaj kontaktu. Pomyśl, że robi mu to lepiej niż Tobie. Nie szukaj kontaktu. Wyznaczaj sobie cele i osiągaj je.


Nigdy jednak, nie myśl o tym by uderzyć za wcześnie. Nie ma Cię w Jej życiu. Pamiętaj o tym. Jej jest z tym dobrze. Ty czekaj na odpowiedni moment. Przypadkowe spotkanie? Unikaj. Miejsca, w których Ona często bywa? Unikaj. Wspólni znajomi? Unikaj. Dlaczego mam nie chadzać gdzieś tylko dlatego, że Ona tam chodzi? - zapytasz. To nie tak. Ty szykujesz się do uderzenia. Nie uciekasz. Cofasz się by potem wygrać na całym dystansie. Samokontrola, dyscyplina emocjonalna, wewnętrzne opanowanie to podstawa. Przygotowujesz się po prostu na najlepszy moment. Takim momentem może być, na przykład impreza, na którą nie wypada Ci nie pójść [dlatego, że to na przykład impreza u Twojego dobrego ziomka, któremu przez przyjaźń nie chciałbyś odmawiać] a na której będzie i Ona. Jakieś wesele czy coś w tym guście. Nie generuj jednak, nie zabiegaj o takie okazje. Jakaś na pewno się nadarzy. Musi jednak minąć odpowiednio dużo czasu. Pół roku nie schodzi z licznika. Zaznaczam: pół roku intensywnej pracy nad sobą. Pół roku wykorzystywania bólu, na rzecz wewnętrznej i zewnętrznej przemiany. W międzyczasie, stosując się do powyższych reguł, korzystaj z życia. Ze wszystkiego co przynosi. Maksymalnie, bez jakichkolwiek ograniczeń. Pamiętaj jednak cały czas, że kto inny obraca Twoją Małą. To jeszcze bardziej Cię wkurwi. Co ciekawe jednak, z czasem, wierz mi, zaczniesz się z tym oswajać, a potem obojętnieć. Jeżeli jednak będziesz konsekwentny, to utrzymasz rygor, który zawsze Ci zaprocentuje. Pamiętaj, że Twój ból, to Twój budulec. Jeżeli nie chcesz, wbrew wszelkim radom z tej strony [i nie tylko zapewne] - go po prostu odrzucić to, jak napisałem, korzystaj z niego. Po takim, co najmniej półrocznym okresie, będziesz już wiedział, czy dalej chcesz wracać, przyjaźnić się, mścić czy cokolwiek innego Ci do głowy przyjdzie.

Wyobraźmy to sobie.
Nadchodzi Twój wielki dzień. Wchodzisz. Spokojny. Opanowany. Uśmiechasz się. Witasz się ze wszystkimi. Z Nią i Z JEJ CHŁOPAKIEM również. Tylko pozytywne emocje. Jesteś panem sytuacji. Ona Cię zna? Nie, Bracie, to Ty znasz Ją. Wiesz, że Ona znowu widzi tego gościa, którego kiedyś pokochała. Widzi go, bo i Ty go widzisz codziennie w lustrze. Po jakimś czasie wydaje Ci się, że Ona jest jakby trochę zakłopotana. Nie czuje się komfortowo na imprezie, mimo, że Jej fagasek dwoi się i troi by bawiła się dobrze. Dlaczego? Bo troszeczkę, trosiuteńkę zaczyna Ją gdzieś w środku kłuć, skurwysyńska igła o nazwie "Ale się zmienił, nie patrz się na niego". Wkurwia Ją to, bo przecież to Ona, na tej właśnie imprezie, miała pokazać Tobie, jak bardzo jest szczęśliwa. Ty - poza dobrą zabawą oczywiście - nie robisz nic. Czekasz. Niech się wkurwia. Co więcej niech wkurwia się Jej nowy boyfriend. On sam - awanturą, jaką jej na pewno zrobi na drugi dzień [albo wcześniej] - tylko utrwali Twój nowy wizerunek w Jej głowie. Bądź naturalny. Kobiety są istotami z gruntu emocjonalnymi. Pozwól na to - niech Jej szalejące emocje będą Twoją bronią. Ty pozostań strategiem. Niech Cię widzi. Jak jesteś z kimś? - świetnie - niech kobieta z którą przyszedłeś, bawi się wyśmienicie - jesteś sam? - jeszcze lepiej - niech Twoja była "Wieczna Miłość" widzi, że jesteś wolny, ale poza Jej zasięgiem. Chcesz z Nią porozmawiać? - OK - rozmawiaj. Raz przez cały wieczór. Nie przyszedłeś tu w końcu dla Niej, a dla dobrej zabawy. Stosuj to wszystko co wyniosłeś ze strony. Odzyskałeś to co chciałeś. JĄ? NIE!!!!! SIEBIE! Ona to tylko potwierdzenie tego co udało Ci się osiągnąć. Nic więcej. Przeszedłeś tyle, że teraz już wiesz, że Twoja była to po prostu kolejny cel i tyle. Ty już wygrałeś. Bo czujesz się dobrze ze sobą. Bo zaakceptowałeś to co musiałeś przejść. Bo wiesz, że to było sprawiedliwe. Co więcej - wiesz, że to było Ci potrzebne. Bądź wdzięczny, za to, że tyle mogłeś dzięki temu wszystkiemu zrozumieć. No właśnie. Ona też już wie czego chce. I On też już wie, czego chce dziewczyna, którą Ci odbił, albo po prostu "pocieszał" po rozstaniu. Widzi to. Ty też już wiesz, że w Jej świecie emocjonalnym zamieniliście się z Nim miejscami na tronie. Ale to nic niezwykłego. Pracowałeś na to. Na odzyskanie należnego Ci miejsca, które, tak naprawdę, tylko na chwilę opuściłeś. Czasem się po prostu tak zdarza. Teraz to On musi Jej wybijać z głowy Ciebie. Ale to już nie jest Twój problem. Tobie potrzeba jeszcze tylko trochę cierpliwości. Bo Ona nie zadzwoni od razu. Będzie miała resztki nadziei, iluzoryczne strzępy poczucia, że może jednak udało się Jej zrobić wrażenie na Tobie. Bez względu na to jednak czy tak było czy nie - Ty czekasz. Zbyt wiele osób mówiło Ci w końcu jak bardzo się zmieniłeś by to nie była prawda. Wiesz o tym dobrze. A jeżeli oni to widzieli to Ona widzi to jeszcze wyraźniej. Przyszedł czas na rewanż. A Ty masz w sobie niewyczerpane pokłady cierpliwości. Tak długo w końcu ją ćwiczyłeś. Czekasz. To nie jest kwestia czy, ale kiedy zadzwoni. Jak długo, Ona tym razem, wytrzyma. Ty już swoje wytrzymałeś.
Tak właśnie mogłoby to wyglądać.

Pozostaje Ci więc tylko odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jeszcze Ją chcesz. Już wiesz, że nie jest wcale taka wyjątkowa. Gdyby każdego faceta na tej stronie traktować poważnie, to ich wynurzenia o wyjątkowości ich byłych kobiet musiałyby być dowodem na to że w Polsce są same wyjątkowe kobiety - bo każdy facet - jak się okazuje - jakąś zna. Jeżeli więc to wyjątkowość jest normą, to przyjmijmy, że to standard i wszystkie są - ze swoją, rzekomą, całą cudowną wyjątkowością - najzupełniej zwyczajne. Ot, taka sobie norma. Rzeczpospolita Polska - Kraj Kobiet Wyjątkowych.

A jeżeli już Jej nie chcesz, to cóż... Wyrwij ją choćby po to, żeby rozjebać na kawałki gościa, który przez te parę miesięcy łudził się że wygrał... Tak dla treningu. Ale, ostatecznie - jak zawsze - to zależy tylko od Ciebie...

Pozdrawiam Serdecznie.                     

Odpowiedzi

Byłem z dziewczyną w dobrej

Byłem z dziewczyną w dobrej relacji zmierzającej ku związkowi, początkowo laska mega zainteresowana, duzy entuzjazm, wszystko pieknie, "nigdy sie tak dobrze nie czulam jak z Toba" no i co ? owszem może, troche byłem nieczuły wobec niej i troche jej dogadywałem w żartach, no ale mimo wszystko po 2,5 miesiacach bliższej znajomosci, gdzie zauwazylem, ze laska traci juz zainteresowanie, postanowiłem z nią porozmawiac o naszej relacji aby wiedziec na czym stoje, relacji w ktorej albo robimy cos by bylo lepiej albo zostaje tak jak jest ( maranie, calowanie, rozmowy ) no i Panna nie wiedziala co powiedziec, nie czuje tego samego co na poczatku, nie chce sie angazowac ble ble ble, chciala czegos wiecej wczesniej, no ale teraz ble ble, no i chciala aby pozostalo tak jak jest, w takim razie ja sie pożegnałem, to uczucie gdy podalem jej ręke i "trzymaj sie, pa" bezcenne, no ale dopiero wtedy uświadomiłem sobie co by sie stalo gdybym w tej relacji byl jeszcze i jeszcze dłużej ?
chyba sie domyślacie, poraniłbym sie nieziemsko, takze Panowie nie bójcie kończyć czegoś czego nie ma, mysle, ze wyszedlem z tego honorem i jako facet a nie frajer, nie wiem co bedzie gdy sie z nią zobaczę w przyszłosci, ale dociera teraz do mnie, ze ma mnóstwo wad, których wcześniej nie widziałem.

Czytam ten artykuł kolejny

Czytam ten artykuł kolejny raz. I do tej pory nie moge uwierzyc, że coś tak zajebistego zostało napisane. MEGA

genialny , blog dziekuje za

genialny , blog dziekuje za to ...

A co jeśli masz z nią dziecko

A co jeśli masz z nią dziecko i mimo to musisz się z nią widywac z powodu dziecka? Wszystko zmienia znaczenie bo musisz na nią patrzeć i rozmawiać dla dobra sprawy.

To może jak kogoś od byłej

To może jak kogoś od byłej panny dzieli odległość 200,300,400,500 itd km . Niech zrobi tak : Jeżeli wie gdzie dana panna pracuje to wysyła jej codziennie do pracy jedną różę od poniedziałku do piątku bez liściku . Leci do sklepu kupuje starter z nowym numerem telefonu i w następny poniedziałek przesyła różę z tym numerem telefonu . Jeżeli sztuka połknie haczyk a zdarza się to bardzo często (ponieważ sztuki są ciekawskie i presja koleżanek z pracy też swoje zrobi ) to odezwie się na ten numer , oczywiście nie przyznajemy się że my to my Wink . Budujemy relacje na luzie i bez spiny pach pach pach prędzej czy później będzie chciała spotkania , umawiamy miejsce (mina sztuki bezcenna kiedy cię zobaczy ) Wink i potem radź sobie sam .

Tego sposobu też można użyć w ramach zemsty ( czego oczywiście nie polecam ) wystarczy tylko ją nakręcić , a potem wysłać tę kartę sim jej nowemu gaszkowi ;D niech sobie poczyta .

Mistrzostwo świata !

Mistrzostwo świata !