Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Matrix i uwodzenie...

Portret użytkownika Trancer

Witam wszystkich,

W ostatnim czasie mamy olbrzymi wysyp blogów poruszających kwestię statusu społecznego i kasy. W pewien sposób sam zahaczyłem o ten temat w ostatnim wpisie. Jednakże przykre jest to, że coraz więcej osób naiwnie myśli, że jak zaczną lepiej zarabiać, to laski same się pojawią. Nawet słyszałem wypowiedzi, że „prawdziwy facet” zarabia od 3000 PLN w górę. Może i rzeczywiście, niektóre laski mają takie „oprogramowanie” w głowie, jednakże z własnych obserwacji wnioskuję coś zupełnie innego. Ale to rozwinę w dalszej części wpisu.

Na początek dodam, że myśl o napisaniu tego bloga pojawiła się już spory kawał czasu temu, jednak dopiero teraz wykrystalizowała się konkretna treść. Będzie to ciąg dalszy moich własnych wniosków, jakimi podzieliłem się we wpisie na temat wrażliwości. Nie ukrywam, że część moich ostatnich doświadczeń wpłynęło na kształt tego wpisu. Na pewno będzie to uzupełniało myśl przewodnią ostatniego wpisu Snoofiego, że pieniądze to tylko i wyłącznie środek płatniczy (i nic więcej), oraz myśl Ronlouisa o tym, żeby „nie uzależniać swojego samopoczucia od liczby kupionych gadżetów”. Co prawda ja zazwyczaj stałem w opozycji do poglądów „ekipy warszawskiej”, jednak w tej kwestii muszę podać rękę jegomościowi.

Myślę, że tyle wystarczy tytułem wstępu. Mam nadzieję, że przynajmniej części z was przyda się wiedza zawarta w tym wpisie. Na początek ostrzegam, że to raczej nie będzie coś pisane pod publikę. Mi nie zależy na tym, aby dostać jak najwięcej plusików czy innych quasi-fejsbukowych zamienników lajka, ani nawet na tym, żeby wpis wylądował na głównej. Żeby nie wiało biblijno-potopowym klimatem, nie powiem wam coś w stylu, że „ten kto ma rozum, niech liczbę Bestii przeliczy” itp. tylko, że po prostu zacznijcie myśleć. I nie dajcie się zwodzić na manowce. Zakończenie wpisu może nie będzie tak ściśle związane z tematem, ale... sami zobaczycie. Wszystko co tu napisałem ma swoje miejsce i swoją kolejność... W takim razie miłego czytania.

No dobra....
Na początek zadajmy sobie pytanie:

CO ZNACZY „POSTARAĆ SIĘ” O KOGOŚ ????

Jak świat długi i szeroki, każda kobieta wam powie, że facet musi się „postarać” o nią. Cały mankament jest taki sam jak z „chemią”: niby każdy wie o co chodzi, ale co to tak naprawdę oznacza, nikt nie wie. I jak na ironię losu, tyczy się to głównie kobiet.

Facet jak to facet, jest jednak racjonalną istotą (feministki się oburzą, ale co mi tam) i stara się to jakoś logicznie zrozumieć. Jeden powie, że jest to kupowanie prezentów (lub inna inwestycja materialna), drugi powie, że jest to chodzenie za rękę przez np. 3 miesiące, inny jeszcze powie, że to jest bycie na każde jej zawołanie. Przykładów można mnożyć i mnożyć, ale konwencja jest zrozumiała – facet stara się to wszystko jakoś zracjonalizować.

Natomiast co na to kobieta ???
Zamiast udzielić konkretnej odpowiedzi, to zazwyczaj kwituje to zdaniem, że „ma się postarać”. I tyle.

W praktyce to wygląda tak:

Chcesz się z nią spotkać - musisz się postarać.
Chcesz się z nią całować - musisz się postarać.
Chcesz z nią chodzić za rękę przy ludziach - musisz się postarać.
Chcesz się z nią przespać - musisz się postarać.
Chcesz z nią związku - to jeszcze bardziej musisz się postarać.

Co byśmy nie zrobili, to zawsze kobieta używa furtki „musisz się postarać”.
Dlaczego o tym pisze ????

Bo to jest właśnie największa przeszkoda w relacjach damsko-męskich.

Zarówno kobiety jak i mężczyźni (świadomie lub nieświadomie) sprowadzają cały urok uwodzenia do czegoś, czego sami nie potrafią określić. I potem jest cała masa dziwnych zonków.

Ze strony facetów: „ja się o nią tak starałem... kochałem ją... a ta jędza mnie odrzuciła...” (+ dodajcie to co chcecie, wedle uznania).

Ze strony kobiet: „on tak naprawdę mnie nie kochał... zależało mu tylko na jednym... nie było nam pisane spotkanie...” (to co w poprzednim nawiasie, tylko doprawione harlekinowym i telenowelowym shitem).

W całym tym motaniu się w jedną i drugą stronę ludzie zapomnieli, że związki i seks to nie jest coś, co dostajemy po spełnieniu wszystkich wymogów z nieistniejącej listy, tylko naturalna konsekwencja innego zjawiska....

Uwodzenie to rezonans pomiędzy kobietą i mężczyzną, złapanie wspólnej wibracji. Coś, co ciężko jest w sumie opisać słowami, gdy się tego nie zobaczy albo nie doświadczy. Nie liczą się słowa, nie potrzeba żadnych zajebistych zaklęć do oczarowania drugiej osoby, wystarczy że po prostu jesteśmy. Z tą osobą. Po zachowaniu, charakterystycznym spojrzeniu i uśmiechu widać, że oboje oddziałują na siebie. Ten rezonans pojawia się czasami bardzo szybko, a czasami po upływie jakiegoś okresu czasu. W każdym bądź razie, co go najczęściej zabija ???
Cały ten cyrk związany ze „staraniem się”.

Weźmy prosty przykład:

Oni poznają się. Rozmawiają lub tańczą (w zależności czy się umówili na spotkanie czy imprezę do klubu), może trochę się przytulają do siebie, dotykają się. Patrzą na siebie w charakterystyczny sposób. Jest im ze sobą dobrze. Delektują się swoim spotkaniem. Tracą znaczenie takie pierdoły jak czas, codzienne problemy, a nawet to, kto opłaci rachunek za kolejne piwo lub kawę z ciastkiem. Pomimo iż to jest prawdopodobnie ich pierwsze spotkanie, to ludzie patrzący na to z boku pomyślą sobie: „o proszę, jakie zakochańce... oni na pewno są razem...” itp.

Jednakże czy ta powyższa sytuacja sprawi, że oni faktycznie będą razem, albo wylądują w łóżku ??
Oczywiście że nie Wink

To teraz porównajmy to z dwoma scenariuszami:

1) Oboje spędzają przyjemnie czas. Widać było iskry pomiędzy nimi. Spotkanie kończy się długim przytuleniem albo całuskiem w policzek lub usta. Po spotkaniu koleś jest wniebowzięty. Ma już nadzieję, że w końcu trafił na super dziewczynę i że mu w końcu z jakąś wyjdzie.
Co w tym czasie myśli kobieta ???
Włącza się jej logika i wyrzuty sumienia. Zaczyna zlewać typka, żeby miał trochę pod górkę i postarał się o nią. Myśli sobie: w końcu sam fakt, że dałam mu się pocałować może już świadczyć o tym, że koleś miał za łatwo co nie ??? A co jeśli za szybko wylądujemy w łóżku ??? Stracę przecież na wartości w jego oczach....
No i oczywiście całą relację trafia szlag. Koleś pisze i dzwoni, a ona się chwali koleżankom, że usidliła kolesia i wodzi go za nos. „Zajebistości” jej nie jest w stanie opisać żaden istniejący język. Jest w końcu taka mega wartościowa...istny cud świata... Blask jej zajebistości oślepia i sprawia, że kolesie czują się przy niej niczym wampiry na słońcu... Tacy niegodni, żeby z nią być.... Niepokalane poczęcie to przy niej pikuś (PS: nie mogłem sobie odmówić tej ironii i sarkazmu Laughing out loud). Mogę sypać takimi metaforami dość długo, ale żeby nie przedłużać, podsumuje ten scenariusz w prosty sposób – NIC Z TEGO WYJDZIE. Laska się dowartościuje, umocni swoje przekonanie, że jest księżniczką, a koleś pogłębi swoje urazy do kobiet i pozgrzyta zębami ze wściekłości.

2) Oboje spędzają mile czas. Jest im tak miło, że całkiem szybko lądują w łóżku. Pomimo tego, że w nocy obudzili cały blok lub okolicę, to jeszcze mają ochotę na dogrywkę poranną. Po wszystkim rozchodzą się do swoich domów. Laska może mieć różne myśli: jeśli po prostu chciała seksu, to czuje się usatysfakcjonowana. Jeśli myślała, że „zrobili to z miłości”, to może się nieźle rozczarować. Będzie posiedzenie jej przyjaciółek w domu jak dowalić temu paskudnemu typowi. W każdym bądź razie nie skończy się to dobrze dla kolesia.
Co na to z kolei koleś ????
U kolesia najczęściej zadziała tzw. „syndrom ladacznicy”. Pojęcie to zostało wymyślone już spory kawał czasu temu, ale dalej ono funkcjonuje. Koleś zaliczył i czuje się z tego powodu szczęśliwy. Nie pomyśli o niej w wyższych kategoriach. Zaspokoił swoją potrzebę, i tyle. Reszta kolesi patrząc na to z boku albo słysząc o tym odtworzy sobie w głowie legendę o wszechobecnym „puszczalstwie” lasek. Wszystkie laski puszczają się na prawo i lewo, a prawdziwych kobiet już nie ma. Sraty taty.

Te dwa hipotetyczne ciągi wydarzeń oczywiście są przejaskrawione. Celowo uogólniam, żeby uwypuklić to coś, o co te dwa biegi wydarzeń się rozbijają. Niby dwie przeciwne sobie sytuacje, ale tak naprawdę to są dwa końce tego samego kija....

Wszystko się kręci wokół „starania się”. Cała ta „zabawa” to tak naprawdę jeden wielki Matrix. Twórca tego całego cyrku jest bardziej cwany niż możemy sądzić. Królik i osioł gonią za tą samą marchewką, jeden nie może prześcignąć drugiego. Na pewno jest to też w jakimś stopniu związane z ludzkim ego i chęcią „bycia kimś ważnym”. Jednakże jest to w największej mierze kwestia podejścia do siebie i drugiego człowieka. Gdy na wskutek różnych zdarzeń lub wielu rozczarowań uświadamiamy sobie pewne rzeczy na temat relacji międzyludzkich, to łapiemy się za głowę: „dlaczego ja wcześniej na to nie wpadłem ???”.

Tak jak wspomniałem, uwodzenie to rezonans pomiędzy kobietą i mężczyzną. Oczywiste jest to, że nie złapiemy z każdą laską tego „rezonansu”. Jeśli już macie trochę doświadczeń z laskami, to na pewno spora część z was choć raz trafiła na taką relację, która dziwnym i magicznym sposobem toczyła się niesłychanie szybko i wspaniale. Mieliście wtedy przeczucie, że tą kobietę znacie już długi czas, że możecie się przed nią otworzyć. Jeśli ktoś miał taką sytuację, to już na pewno wie o czym mówię. To jest właśnie to „coś”, po czym człowiek wie, że z tą kobietą chce kontynuować relację, że chce z nią wylądować w łóżku, albo że chce z nią stworzyć coś więcej. Pomimo że wiele osób to „wie” to i tak wiele takich relacji rozpierdala się o krawężnik... Nikt nie wie „co, gdzie i dlaczego”.

PUA miało być teoretycznie lekarstwem na powyższy mankament. Bywały nawet na tym portalu wpisy porównujące puasów do np. Morfeusza albo Neo. Czyli tacy „przebudzeni”, którzy znają sposób na ominięcie tej gierki wymyślonej przez twórcę Matrixa. Czy rzeczywiście tak jest ???
Skądże znowu Wink

Być może pojawi się „gównoburza”, że sram we własne gniazdo. Krytykuje tych, którzy są z tej samej drużyny co ja. Ale prawda jest taka panowie, że ja cieszę się z tego, że nie jestem puasem. I to od wielu lat. Cieszę się, że dość szybko zrozumiałem, że problemy z kobietami nie sprowadzają się do lęku przed podejściem, paru otwieraczy czy też innych elementów gry.... A także to, że puasowanie to taki etap przejściowy. Coś jak gimbaza.

Z tego co zauważyłem, zadziwiająco wielu puasów z tego etapu nie wyrasta. Robią całą masę podejść, chodzą na pastwiska, zaliczają te wszystkie HB 10+ (pomijając już fakt, czy rzeczywiście to robią), niektórzy mają nawet w kieszeni legendarny clicker, na którym odhaczają kolejne podejścia, w różnych warunkach pogodowych i o różnych porach dnia. Są różne levele i obszary – mamy centrum handlowe, ulicę, kluby. W gruncie rzeczy zależy im tylko na robieniu podejść, a nie uwodzeniu. Podchodzą do tego jak do łapania pokemonów.
Ja tam oczywiście nie krytykuję tych, którzy dali się porwać ostatniej gorączce na łapanie pokemonów.... Oni przynajmniej mają frajdę i zabawę. A co mają puasy ???

Najpierw bawią się w uwodzenie, a potem i tak marudzą, że nic nie ugrali. Co niektórzy potem jęczą pod nosem, że „laski to szmaty”. Gdybym któremuś z nich powiedział o rezonansie, albo że relacje z laskami rozbijają się o wiele kwestii psychologicznych lub socjologicznych, to bym został wyśmiany i uznany za teoretyka. Tych puasów, którzy naprawdę starali się rozgryźć pewne rzeczy i polepszyć swoje relacje z ludźmi i kobietami, policzę na palcach jednej ręki. Do dnia dzisiejszego tylko z jednym utrzymuję stały kontakt (realny rzecz jasna). A reszta ???? Pozostawię to bez komentarza Wink

Po tym jak o ruchu PUA zrobiło się głośno, to na sam dźwięk słowa „podryw”, ludzie mają na myśli głównie jakieś sztampowe teksty na podryw, albo robienie z siebie pajaca tylko po to, aby zaimponować kobiecie. Przykre jest to, że w sumie do normalnego procesu, jakim jest poznawanie kobiety, dorabia się jakieś mongolskie teorie. Pomimo że obecnie jest wiele poradników dla mężczyzn i kobiet na temat podrywu, albo psychologii relacji, to ludzie unikają kupowania takich pozycji książkowych, jakby to były księgi z działu zakazanego. Facet czytający takie książki jest od razu „podrywaczem”, a kobiety... no cóż... większość z nich na samą sugestię żeby przeczytały taką książkę to reagują jak wampir na czosnek (w końcu nie muszą uczyć się „podrywać”, bo to facet ma się starać).

Być może zaboli niektórych to co piszę, ale nie można oczekiwać cudów, gdy relacje z ludźmi traktujemy lekceważąco. Nie można naturalnej i normalnej rzeczy, jaką jest relacja z osobą płci przeciwnej sprowadzać do tak płytkich banałów, jak liczba wykonanych podejść, albo polepszanie swojej „gry”. Już samo sformułowanie, że „polepszamy swoją grę” wskazuje na to, że my tylko uczymy się coraz lepiej udawać przed laskami kogoś zajebistego i atrakcyjnego. Jeśli próbujemy dostrzec głębie w relacji z drugim człowiekiem, to wtedy automatycznie odczuwamy inną „jakość” tej relacji.

Nie podchodzimy do niej jak do odhaczenia checkpointa, albo zdobycia bonusu w dodatkowej minigierce, tylko do czegoś, co może mieć dla nas głębszą wartość. To jest zresztą jeden z najważniejszych kroków do tego, aby zrozumieć, czym jest rezonans. Wtedy znaczenie tracą te wszystkie pierdoły i detale o jakich pisałem wcześniej – cieszymy się z samego faktu, że złapaliśmy taki kontakt z tą, a nie inną laską. Jeśli pozwalamy sobie na pójście w kierunku pogłębiania tego rezonansu, to nawet jeśli potem wedrze się Matrix z tym całym bełkotem o „staraniu się”, to i tak mamy po czymś takim miłe wspomnienia.

Bądźmy szczerzy panowie – do pewnych rzeczy nie da się dojść, tylko podchodząc do lasek na ulicy... Trzeba naprawdę chcieć stać się lepszym człowiekiem, który chce mieć lepsze relacje z kobietami. Zresztą popatrzcie na sylwetkę Neila Strausa – wszyscy jakoś dziwnie pomijają fakt, że koleś studiował psychologię, socjologię, filozofię, ezoterykę, wiedzę duchową, odwiedzał szamanów i hipnotyzerów. Zanim stał się legendarnym „Style'em”, przechodził bardzo długą, ciężką i mozolną przemianę. Nie szedł na skróty, po kolei wchodził na każdy kolejny schodek. Jaka była jego końcowa puenta w „Grze” ???

Że niepotrzebnie starał się ukrywać tego prawdziwego Neila, jakim był. Bo i tak potem poznał kobietę, która pokochała nie Style'a, tylko NEILA.

Tak więc powtórzę to, co szeroko rozpisałem w ostatnim wpisie – bądźcie w porządku wobec samych siebie. Pewnych rzeczy nie należy poprawiać na siłę.

Podsumowując wątek PUA – wielu z nich myśli, że znaleźli sposób na zhakowanie Matrixa, podczas gdy tak naprawdę stali się kukiełkami w jego rękach. Naiwnie sądzą, że są lepsi od przeciętnych kolesi i że będą zaliczać laski o jakich inni marzą. A prawda jest taka, że ten genialny twórca Matrixa traktuje ich jak szympansy w ZOO, jednocześnie drwiąc z nich i mówiąc: „haha frajerzy... i tak nie zaruchają...”. Czy chcecie do nich należeć – ten wybór pozostawiam Wam.

Ostatnia kwestia jaką chciałem poruszyć, to jest coś, o którą rozbija się wiele związków - czyli seks.

Niby dla każdego to jest oczywiste, że seks jest ważnym elementem związku, odróżniającym go np. od koleżeństwa albo frendzona. Związek bez seksu jest jak ceglany mur bez zaprawy.

Jak już pisałem wcześniej, faceci mają tendencję do szufladkowania kobiet na te tylko do seksu, oraz te do związku (czyli jest „albo...albo”). Z kolei kobiety lubią niekiedy używać seksu jako karty przetargowej, lub też nagrody za odpowiednio długie „staranie się” (czyli jest „coś za coś”). Czasami słyszymy, że one to zrobią „tylko z miłości”, albo że „seks jest ważny, ale nie najważniejszy”.

Zarówno jedna jak i druga strona unika tematu seksu, żeby tylko nie stracić na wartości w oczach swego partnera. W dużym skrócie:

Facet – boi się zbliżyć do laski, traktuje ją jak wazę z dynastii Ming. Robi co może, żeby tylko nie wyjść na kogoś, kto ma parcie „tylko na jedno”. Będzie stosował całą masę manewrów, aby tylko jego partnerka miała poczucie, że ją „kocha i poczeka”.

Kobieta – panicznie boi stracić się na wartości w oczach faceta, gdy zbyt prędko mu się odda. Cały czas oczekuje od faceta, żeby ten poczekał na to, aby między nimi zaiskrzyło, albo żeby poczekał do ślubu (wbrew pozorom, to wcale nie jest tak rzadkie zjawisko).

Oczywiście dwa powyższe podpunkty celowo uogólniam, żeby nie było. W każdym bądź razie obydwie strony trzymają siebie nawzajem w napięciu i niepewności. I tak niekiedy przez wiele miesięcy, a nawet lat. Niby „seks jest ważny, ale nie najważniejszy” - ale skoro tak jest, to dlaczego tak dużo osób unika tego tematu ???
Wiele relacji wygląda tak – facet się „stara”, a kobieta go nagradza seksem. Prosta transakcja wymienna. Seks staje się celem takiej relacji. Tacy ludzie potem dorabiają mnóstwo filozofii o wielkiej miłości itp., a po jakimś czasie takie relacje się wypalają. Prosty schemat – gdy transakcja zostaje zrealizowana, pozostaje co najwyżej przyzwyczajenie.

Jak na ironię losu, takim „transakcjom” nadajemy większą wartość, niż np. sytuacjom, gdy złapaliśmy szybki rezonans z jakąś laską i (dajmy na to), wylądujemy z nią w łóżku stosunkowo szybko. Nikt nawet nie wpadnie na to, że ta laska która z nami się przespała nie zrobiłaby tego samego z innym typem (bo nie byłoby rezonansu). Puasy wtedy najczęściej myślą, że zaliczyli dzięki swoim „umiejętnościom plażerskim”. A prawda jest taka, że trafiły na laskę, która tego chciała i która im pozwoliła na to. Bo zaistniał rezonans pomiędzy nimi...

Zamiast takiego podejścia do tematu to każdy musi sam sobie rzucić kłody pod nogi i spierdolić urok tej relacji, bo algorytm Matrixa mówi co innego.

Gdy seks staje się normalną rzeczą i naturalnym elementem relacji damsko-męskich, nie nadajemy mu wtedy kosmicznej wartości.

Św. Tomasz z Akwinu kiedyś powiedział, że: „miłość zaczyna się od żądzy, która przez Boga przemieniana jest w miłość”.

Jaki z tego morał ????

Że związek zacznie się dopiero wtedy, gdy dogracie się w sprawach seksualnych. Jak znajdziecie wspólną wibrację w łóżku, to dopiero wtedy możecie dokładać takie elementy, jak dopasowywanie charakterów, odnajdywanie wspólnej pasji, lub też obranie wspólnego kierunku życiowego. Zaczynamy w takiej relacji dostrzegać głębię, jakiej nie znaleźliśmy np. z inną kobietą. Seks przestaje być przedmiotem transakcji wymiennej, a jedynie zaprawą. W końcu mur zbudowany jest z cegieł, a nie samej zaprawy, co nie ? Wink

Takie to niby oczywiste, a tak wiele osób zaczyna budowanie związku od dupy strony, czyli najczęściej od statusu na facebook'u. Seks jest gdzieś na szarym końcu. I potem mamy całą masę dziwacznych związków, gdzie oficjalnie są razem np. kilka lat, ale jak ktoś patrzy na nich z boku, to nie ma pomiędzy nimi ani grama zażyłości. Zachowują się nie jak para, tylko koledzy ze szkolnej ławki. Jak ma być inaczej, skoro ich związek nie jest oparty na czymś realnym (czyli zażyłości, przyciąganiu, rezonansie) tylko na wyobrażeniu istniejącym w ich głowach ???

Rozejrzyjcie się wokół siebie i zobaczcie, jak wiele osób siedzi w tej iluzji. Czy po tym co opisałem widzicie, w jakim Matrixie żyjemy ??? Jeśli tak, to gratuluję przebudzenia Wink

Co w takim razie można z tym zrobić ????
Ludzi niestety nie zmienicie. Gdy uświadomicie sobie pewne schematy, będziecie mieli spore trudności w dopasowaniu się do tego całego Matrixa.

Najlepszą rzeczą, jaką można zrobić, to przestać osądzać i wartościować.
Tylko tyle i aż tyle.

Jak przestaniecie szufladkować kobiety na te co można jedynie poruchać i na te z którymi będziemy mieli dzieci, to otworzy się Wami zupełnie inna perspektywa. Będzie nas interesowało to, żeby z daną kobietą złapać wspólną wibrację, a nie to, czy odpowiednio postarałem się o to, aby mi zrobiła dobrze. Jeśli nam wypali, to dobrze. Jeśli nic z tego nie wyjdzie, to nic wielkiego się nie stanie. Ja tutaj nie piszę jakiś kosmicznych rzeczy – osobiście uważam, że są oczywiste dla każdego, kto zadał sobie trochę trudu i poobserwował rzeczywistość.

Być może i pojawią się problemy ze znalezieniem partnerki, która doszła do podobnych, albo chociaż zbliżonych wniosków. Niektórym kobietom nawet taki stan rzeczy odpowiada – mając kartę przetargową w postaci seksu mogą od faceta wyciągnąć wiele różnych profitów, od pieniędzy po wakacje na Malediwach.

Jednakże czy warto brnąć w relacje, które niczego nie wniosą do naszego życia, a jedynie wydrenują z nas energię (a czasem i pieniądze) ??? Nie ma co wchodzić z butami do życia tych, którzy mają swoją własną rzeczywistość, swój własny Matrix.

Lepiej być samemu, poza tym cyrkiem i poczekać na to, aż się zjawi ktoś na podobnym poziomie. W przyrodzie nic nie ginie Smile

I teraz na koniec cytat:

„Widzicie tych ludzi za mną ?? Pędzą do pracy nie zwracając uwagi na nikogo. Czasem jesteśmy tak zagonieni, że zapominamy cieszyć się pięknem życia. A warto jest podnieść oczy i wyjąć słuchawki z uszu ! Zauważmy ludzi obok, może ktoś będzie chciał nas pozdrowić, przytulić się... zapytajcie kogoś, czy przypadkiem nie potrzebuje pomocy. Wiecie, kilka lat temu miałem depresję. Nikomu o tym nie mówiłem. Sam musiałem podjąć wysiłek, by zawalczyć o swoje szczęście. Teraz wiem, że każdy dzień jest cenny... być może nie będzie jutra, trzeba więc zacząć żyć już dziś !”.

Wiecie kto to powiedział ???
Nie kto inny jak Keanu Reeves Wink

Nie przypadkowo gościu grał główną rolę w filmie Matrix. Ktoś zaraz powie, że ten cytat nie ma za wiele wspólnego z tematem tego wpisu, ale tu mylicie się. Jak nie nauczycie się cieszyć życiem, przezwyciężać swoich bolączek, jak nie nauczycie się iść do przodu pomimo bolesnych upadków, rozczarowań i potężnych zawodów, to nie znajdziecie osoby, z którą być może kiedyś pójdziecie przez życie. Zacznijcie jakiekolwiek zmiany od siebie, od zgłębienia tego kim naprawdę jesteście. Dopiero potem pojawią się w waszym życiu promyki światła, jakie wypatrywaliście będąc na kolanach. Może to będą sprzyjające okoliczności, a może jakaś kobieta, która wniesie ciepło do waszego życia.

Pomimo że sam mam cholerne problemy z stosowaniem w praktyce tego, co opisał Keanu, to jednak próbuję....

NEVER GIVE UP...

Odpowiedzi

Portret użytkownika marine_trooper

Czym zatem są te przysłowiowe

Czym zatem są te przysłowiowe jaja? Akceptacją tego, że istnieje ryzyko odrzucenia?

Tak, a do tego twoja gleboko

Tak, a do tego twoja gleboko zakorzeniona pewnosc siebie wie ze to ona traci szanse poznania ciebie bo wiesz ze jestes wartosciowym facetem

Portret użytkownika Fiodor

można tak powiedzieć bo dużą

można tak powiedzieć bo dużą pewność siebie daje wysoki poziom testosteronu który jest wytwarzany w jądrach. można też sobie kłuć tyłek i mieć testosteron np. 3 razy ponad maximum normy. wtedy to ma się dopiero pewność siebie.

Portret użytkownika Trancer

Kontrakty to akurat warto

Kontrakty to akurat warto analizować przed podpisaniem Wink

Bo mogą być problemy z odwołaniami lub odstąpieniami.

Portret użytkownika Fiodor

nie tak bym to określił,

nie tak bym to określił, analizowanie się bierze z braku pewności a tu już prosta droga do samooceny i swojego ja, jeżeli oczywiście mówimy o kontaktach z kobietami, bo tu może to być problematyczne. natomiast myślenie analityczne jest naszym przyjacielem bo pozwala na naukę i spostrzeganie błędów.

Portret użytkownika BigBastard

No i po Tyabie, kolejny

No i po Tyabie, kolejny wartościowy blog. Kurwa elegancko Trancer. Zacznijmy od siebie.
Hm...Mam taka mysl...To może założę chomąto dziewczynie i pojadę na ryby w tym roku...

Portret użytkownika YoNigga

Długo trzeba było czekać żeby

Długo trzeba było czekać żeby temat Danieli i kasy został zaorany Smile Świetny blog Trancer, ode mnie główna i blog do ulubionych Smile

Portret użytkownika mgk

Czym niby ten blog cokolwiek

Czym niby ten blog cokolwiek ora?

Portret użytkownika noris

Trancer, wprowadziłeś powiew

Trancer, wprowadziłeś powiew świeżości, jakiej tutaj ostatnio brakowało Wink

Portret użytkownika Junior

Lepiej bym tego nie ujął

Lepiej bym tego nie ujął Smile

Portret użytkownika Junior

Lepiej bym tego nie ujął

Lepiej bym tego nie ujął Smile

Portret użytkownika shaker

Zaskoczyłem się

Zaskoczyłem się niesamowicie..

Portret użytkownika Raphi

Są ludzie o takim podejściu.

Są ludzie o takim podejściu. A uwierzcie mi związek jest na zupełnie innym wspaniałym poziomie. Smile
Dla mnie świetny wpis i "najnaturalniejsze" podejście do sprawy, a chyba o to nam wszystkim chodzi, prawda?

Portret użytkownika Fiodor

"Jak przestaniecie

"Jak przestaniecie szufladkować kobiety na te co można jedynie poruchać i na te z którymi będziemy mieli dzieci, to otworzy się Wami zupełnie inna perspektywa. Będzie nas interesowało to, żeby z daną kobietą złapać wspólną wibrację, a nie to, czy odpowiednio postarałem się o to, aby mi zrobiła dobrze. Jeśli nam wypali, to dobrze. Jeśli nic z tego nie wyjdzie, to nic wielkiego się nie stanie. Ja tutaj nie piszę jakiś kosmicznych rzeczy – osobiście uważam, że są oczywiste dla każdego, kto zadał sobie trochę trudu i poobserwował rzeczywistość.

"Być może i pojawią się problemy ze znalezieniem partnerki, która doszła do podobnych, albo chociaż zbliżonych wniosków. Niektórym kobietom nawet taki stan rzeczy odpowiada – mając kartę przetargową w postaci seksu mogą od faceta wyciągnąć wiele różnych profitów, od pieniędzy po wakacje na Malediwach.

Jednakże czy warto brnąć w relacje, które niczego nie wniosą do naszego życia, a jedynie wydrenują z nas energię (a czasem i pieniądze) ??? Nie ma co wchodzić z butami do życia tych, którzy mają swoją własną rzeczywistość, swój własny Matrix.

Lepiej być samemu, poza tym cyrkiem i poczekać na to, aż się zjawi ktoś na podobnym poziomie. W przyrodzie nic nie ginie Smile"

doszedłem do podobnego wniosku jakiś rok temu i jestem sam, a ty? masz kogoś?

Portret użytkownika Trancer

To co przytoczyłeś (jak i

To co przytoczyłeś (jak i zresztą cały wpis) nie ma nic wspólnego z faktem, czy jesteś sam czy masz kogoś.

Posiadanie takich wniosków i takiego światopoglądu pozwala spojrzeć na sprawę z szerszej perspektywy i nie przeszkadza w związkach.
Przynajmniej jest o wiele łatwiej w unikaniu toksyn Wink

Znam osoby o podejściu takim jakie opisałem i są one w związkach, w których widać że coś faktycznie jest Smile

A co do ostatniego pytania: zasadniczo nie powinno Cię to interesować czy mam kogoś i czy jestem sam. Ty też nie musiałeś mi tego mówić. Ale odwdzięczę się twą odpowiedzią i powiem że nie mam nikogo.

Jestem obecnie sam Wink

Portret użytkownika Czterech

No dobra... sex -spoiwo. A co

No dobra... sex -spoiwo. A co jeśli nie będzie sexu do ślubu ? A jak takiego nie będzie to i sexu nie będzie ?

Portret użytkownika Trancer

Ślub to nie jest zabawa w

Ślub to nie jest zabawa w dorosłość, tylko zobowiązanie, które nie jest łatwe do udźwignięcia.

Czy dla samego seksu warto brać na głowę takie zobowiązanie ???
To trochę tak, jakbyś brał na kredyt wycieczkę dookoła świata.

Ciężko jest mówić o sytuacji w której miłość i więź rodzą się z powietrza. Żeby zaistniała miłość, musi być zażyłość. A bez seksu ciężko mówić o jakiejkolwiek zażyłości. Czy zawieranie małżeństwa bez zażyłości ma sens ??? Moim zdaniem nie.

Poza tym załóżmy - jest sobie para, która z tym czeka do ślubu. Jest ślub.
Po weselu idą do sypialni na noc poślubną (o ile są w stanie cokolwiek zrobić po grubej imprezie).
Po wszystkim nie czują się ani lepiej, ani gorzej.
Ba... czują się zawiedzeni faktem, że ten seks po ślubie wcale nie był taki super jak zakładali.
Normalna, "przyziemna" rzecz, bez tej całej otoczki jaką sobie stworzyli.

I co wtedy zrobią ???
Powiedzą sobie, że jednak nie są dopasowani do siebie ??? są w końcu po ślubie Wink

To oczywiście ogólny scenariusz, ale patrząc na skalę rozwodów, zdrad małżeńskich i ogólnie przykrych sytuacji z tym związanych (łącznie z kryzysem wieku średniego, niespełnieniem młodzieńczych ambicji i całą paletą nerwic i depresji przerzucanych na przyszłe dzieci) to jakoś nie sądzę, żebym aż tak bardzo się pomylił.

Portret użytkownika Czterech

Statystycznie większość tych

Statystycznie większość tych rozwodów, nerwic i tego wszystiego o czym napisałeś dzieje się w przypadku gdy ten sex był przed ślubem Wink

Założenie rodziny wiążesz z popędem ? Co jak co ale sex się kiedyś skończy i to nie z winy którejkolwiek ze stron, a potem trzeba jakoś żyć dalej.

Związek to ciągła praca. Nie ma odpoczynku. Sex jest też jedną z płaszczyzn nad którą trzeba pracować. W/g mnie lepiej zawieść się na I nocy poślubnej niż być z kobietą która miała więcej facetów niż ja palców Laughing out loud No dobra ktoś powie że znajdzie taką co nie miała dotychczas wielu albo i żadnego no ale co z nami facetami. Będziemy wymagać od nich a sami od siebie już nie ? Wiem że znajdą się i tacy ale ...

Dla mnie sex to zabawa w dorosłość, a małżeństwo to oznaka dojrzałości Wink
Wiele lat myślałem tak jak Ty dopóki nie spotkałem ludzi, par, małżeństw które czekają lub już zaczekały do ślubu i są z tego dumni i naprawdę szczęśliwi. Mają świadomość że ta druga osoba zaczekała tylko na nią. Nie spała wcześniej z nikim innym. Czy trudności były ? No pewnie że były ale to przepracowali, nauczyli się żyć ze sobą. A gdyby mieli to zrobić jeszcze raz nie zawahali by się Wink

Jeśli ktoś chce być ruchaczem zawodowym przez całe życie to powodzenia Laughing out loud A skoro już cytowałeś Św. Tomasza to pozwolę sobie zacytować większość współczesnych franciszkanów "Wszystko w wolności" Wink

Portret użytkownika Trancer

Nie wiem skąd masz takie dane

Nie wiem skąd masz takie dane statystyczne, bo pierwsze słyszę Laughing out loud

Statystycznie najczęstszą przyczyną rozwodów są zdrady. A co jest przyczyną zdrad, skoków w bok itp ???

No właśnie złe pożycie seksualne Wink Ludzie którzy są dograni w tej sferze nie szukają nowych wrażeń u kogoś innego. O dobroczynnościach udanego pożycia nie muszę chyba się rozpisywać.

I co komu daje czekanie z tym do ślubu ??? zaraz to opisze szerzej....

""""Założenie rodziny wiążesz z popędem ? Co jak co ale sex się kiedyś skończy i to nie z winy którejkolwiek ze stron, a potem trzeba jakoś żyć dalej."""""

Wręcz przeciwnie. Ja te sfery mocno rozdzielam. I łączenie jednego i drugiego uważam za bezsens Wink

"""W/g mnie lepiej zawieść się na I nocy poślubnej niż być z kobietą która miała więcej facetów niż ja palców """"

Klasyczny przykład wartościowania. I co... poczujesz się lepiej, gdy będziesz tym "pierwszym" ???

Zresztą jak Ty zweryfikujesz fakt, że miała ona partnerów więcej niż palców ??? będziesz jej wymazy robił ??? Laughing out loud

No tak. Pewnie wszystko weźmiesz "na wiarę", albo będziesz sugerował się opiniami na jej temat, bez weryfikacji tejże opinii Wink.

""""Dla mnie sex to zabawa w dorosłość, a małżeństwo to oznaka dojrzałości """"

Teoria vs. Praktyka. W praktyce ta "dojrzałość" przekłada się na ilość rozwodów, których jest bardzo dużo.
W sumie nie wiem czemu rozgraniczasz dorosłość i dojrzałość.

Mówisz ze spotkałeś wiele par co z tym czekały do ślubu i które są szczęśliwe z tego powodu. Tak na dobrą sprawę skąd Ty to wnioskujesz ??? bo ci powiedzieli ????

""""" Mają świadomość że ta druga osoba zaczekała tylko na nią. Nie spała wcześniej z nikim innym. Czy trudności były ? No pewnie że były ale to przepracowali, nauczyli się żyć ze sobą."""""

No i właśnie. Co tak naprawdę daje ta świadomość, że się było "pierwszym" ??? Nic innego, jak dowartościowanie się. Co znaczy że "nauczyli się żyć ze sobą" ??? Coś mi tu pachnie zwykłą rutyną i przyzwyczajeniem się do siebie Wink

Takie myślenie miałem wiesz kiedy ???? Gdy właśnie byłem nastolatkiem Laughing out loud Po swoim pierwszym razie z dziewczyną też się czułem "wyjątkowo". Miałem już w planach ślub, imiona dla dzieci itp. To już obszerniejszy temat, ale zasadniczo uważam, że myślenie jakie przedstawiasz w tym wpisie jest przejawem niedojrzałości i życia w iluzjach.

Moja praktyka życiowa skutecznie zweryfikowała takie iluzje. Zresztą jak i wielu innych użytkowników na tej stronie. A były już wpisy osób które są po rozwodach.

"Jeśli ktoś chce być ruchaczem zawodowym przez całe życie to powodzenia"

Ci "ruchacze" jak się zwiążą, to na pewno zrobią to świadomie i podejdą do tego odpowiedzialnie Smile
Nie będą już szukali innej kobiety, w bo dostrzegli w tej z którą są związani wyjątkową wartość.

I gdyby ich związek sprowadził się tylko do seksu (co próbujesz mi zasugerować na początku komentarza), to by z nią po prostu nie był. Bo seks mógłby dostać od innej kobiety.
Zresztą z "uwodzicielkami" (ty byś je pewnie nazwał ladacznice Tongue) jest dokładnie to samo.

Portret użytkownika Trancer

Dzięki za komentarz. Akurat

Dzięki za komentarz.

Akurat to, że miałem wtedy pod tym wpisem dużo pochwał wynika z tego, że pisałem go w momencie, kiedy był wysyp raportów z akcji. No i też był to dość burzliwy okres w dziejach tego portalu.

Na potęgę pojawiały się tutaj komentarze, że strona się stacza i nie ma nic wartościowego do poczytania.
I poniekąd trafiłem tym wpisem akurat w niszę (jak się okazało).

No ale dobra, wystarczy pisania o tym.

"""""Ale o tym, że techniki pua w pewien sposób ukształtowały charakter oraz sposób bycia z kobietami, które zostały też później nawet bez stosowania paru technik już nie wspominają Wink""""" - ale o tym pisałem w tym wpisie. Użyłem określenia, że PUA to taka swego rodzaju gimbaza, z której trzeba wyrosnąć.
PUA jest dobrym przystankiem dla tych, którzy z różnych powodów nie mogli ukształtować w sobie zdrowych wzorców w obyciu damsko męskim. Tak było przynajmniej w latach kiedy zaczynałem.

Czyli mówiąc bardziej konkretnie - warto przez ten etap przejść, ale nie można w nim siedzieć w nieskończoność i być takim "wiecznym studentem". Bo wtedy to nas ogranicza i ogólnie cofa w rozwoju Wink

Teraz to może się trochę zmieniło. Jest teraz masa literatury o psychologii relacji damsko-męskiej, adresowanej zarówno do kobiet jak i do mężczyzn. No i masa specjalistów od relacji. Dlatego też z pewnych względów ludzie mają łatwiej Smile
Natomiast to, dlaczego mimo wszystko jest dużo problemów tej sferze (tak uogólniając) ??? to już inny temat.

I masz rację - siedzenie w tym temacie sporo we mnie ukształtowało. I jest co wspominać Smile