Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Moje partnerki, Moje historye, część trzecia

Portret użytkownika Mendoza

Wiosna 2019

Mekka wakeboardu. Niemcy.

Przyjechałem na obóz sportowy ze znajomymi. Rozstawiłem namiocik i polazłem na deche. Przez pierwsze dwa dni nigdzie się nie zaczepiłem. Trzeciego była gruba impreza, a ja się złapałem na tym, że pije smutne piwo ze znajomymi zamiast się gdzieć zakręcić.

Więc polazłem do namiotu, napchałem wszystkie kieszenie bombkami (małe flaszeczki wódki. przyp. - Tłumacz) i w ten sposób oporządzony ruszyłem szukać przygody.

Porozglądałem się, wypatrzyłem małą grupkę, kobieta, dwóch facetów, dobra energia. Polazłem tam zagrać w odbijanego.

-Wyglądacie na spoko ludzi, i czuję że mi pomożecie, mam od chuja alko i trzeba to wypić.

Po czym się sobie przedstawiliśmy i, jak czułem, z tym wszystkim co miałem rzeczywiście zaczęli pomagać.

Dopiero co się poznali, było dobre flow, miałem dobry bajer.
Po kilku szotach musiała na chwile iść za obóz, poszedłem z nią, a ta pinda złapała mnie za jajca z nienacka, ścisnęła, i puściła. I szła dalej jakby nigdy nic.
"Czekaj czekaj, Ty pizdo, jeszcze się doigrasz" - Sobie pomyślałem.

Zajebiście nam się gadało.

Potem impreza się chyliła końcowi, muzyka zgasła i kazano rozwijać żagle. Ta dziewczyna była zza obozu, więc nie mogła z nami iść do namiotów.

Tak przecież, nie mogło się skończyć. Więc stworzyłem chytry plan wyminięcia goryli idąc przez gęste zarośla nieopodal, przemycając mojego dzisiejszego ONSa. Właściciel tego przybytku jak na moje oko przewidział pomysłowość gości i wszędzie poza ścieżkami nasadził wszelką możliwość kłującego gówna, Agresty, Róże, Rokitniki, Jałowce, chuj jeden wie, co tam jeszcze było. Pocieliśmy sobie ubrania, ręce, uda jak i też mniej szchlachetne części ciała.

Koniec ko(ń/l)ców, udało się po małych turbulencjach dotrzeć na pole namiotowe, w dwójkę. Już wyizolowana. Zanim emocje nas opadły, złapałem ją za te jej szmaty, przyciągnąłem do siebie jak przedmiot. Zacząłem całować. Przez myśl mi przeszło, że chyba trochę przesadziłem, ale zacząłem czuć jej chłodne dłonie w moich majtkach, więc mi przeszło.

Nie zaciagałem jej od razu pod śpiworek. Gdzieś niedaleko słyszeliśmy, że gdzieś dobrze się bawią, poszliśmy obadać tą sprawę. Grupka ludzi w naszym wieku siedziała sobie na przywiezionych ławeczkach, muza, naświetlenie, pełna kulturka. Ugościli nas z przyjemnością, usiadłem okrakiem a moja zdobycz wkleiła się swoim tyłkiem między moje uda. Elegancko.

Zajebiści ludzie muszę przyznać, nie spali od dwóch dni, była tam też młoda pielęgniarka. Opowiadała o szerokiej pomysłowości ludzkiej, o tym, jakie przedmioty potrafi wyciągać z odbytów pań i panów które przypadkiem "zassało" przy igraszkach.
Posiedzieliśmy tam do świtu a potem... potem poszliśmy obadać podłogę w moim namiocie.

Po wszystkim odprowadziłem ją do bramy obozu, ucałowałem, klepnąłem w tyłek i... tyle ją widziałem.

Potem zjechałem do polski na kilka dni.
Szybki tinder.
Szybka para.
Szybka kawa.

Magda jej było, ładna, 5 lat młodsza studentka fizjo, trzaskająca martwe ciągi. Spodobała mi się.

Na drugą randkę poszliśmy do restauracji indyjskiej. Jak zjedliśmy to zostawiłem stówkę na stole za rachunek i napiwek. A ona się na ten banknot tak patrzała jakby się zawiesiła. Dziwne.
Jak wyszliśmy to złapałem ją za frak, przyciągnąłem do siebie i nachyliłem się by ją pocałować.
Odchyliła głowę w bok. Tego się nie spodziewałem. Ale... spytała mnie co robie i w jej głos był pozbawiony emocji.
- Jak to co? Chce Ciebie pocałować!
- aha... ja myślałam, że chcesz mi coś na ucho powiedzieć.

Po czym cmoknęła mnie w usta jak babcia dziadka. Tym razem ja się zwiesiłem.
No ale co tam, jeszcze jej nie skreślałem. Wieczorem mieliśmy się spotkać w Vivie Disco. Miała przyjść z koleżankami. Miałem sposobność zobaczyć w jakim towarzystwie się obraca.

Kiedy ją tam zobaczyłem...
Była ubrana w najgorszą panterkę jaką w życiu widziałem. Chyba odziedziczyła po starej cioci. A ona i jej koleżanki sprawiały wrażenie jakby się zgubiły. Bardzo duży minus.
No siara było z nimi siedzieć wam powiem, więc odbębniłem 15 minut po czym "musiałem" się zawinąć do domu sprawdzić czy wyłączyłem żelazko, którego z resztą nawet nie mam.

Pisała coś później, że ona ma nadzieje, że to się będzie rozwijać blablabla. No cóż...
Nerd i nołlajf był z niej, mnie to odpychało więc sajonara.

Potem wróciłem do niemiec i robiłem przymiarki na taką kilka lat starszą rosjankę, torpedę z wyglądu i z zajebistym, żywym, ciepłym i trochę dzikim charakterem. Chemia 100 procent. No zajebista była. Miała dwójkę dzieci, bardzo je lubiłem z wzajemnością. Miała tam jakiegoś faceta ale w dupie go miałem, byłoby po prostu odbijane.
No, ale, na przymiarkach się skończyło. Olałem temat. Widziałem ją u swojego boku, ale wiek mnie zniechecał. Mimo to, do dzisiaj mamy dobry kontakt. Raz kiedyś wpadam do niej z winkiem na ploteczki.

Potem była taka Karina, każdy jej centymetr ciała wręcz krzyczał, że chce się ruchać i łamać łóżka. Chciałem ją posiąść, ale udawała niedostępną, więc ją olałem.... i nagle zaczęła za mną latać. I to jak!
Niestety ten pociąg już odjechał, spóźniła się. Bo w międzyczasie znowu spotkałem Sarah. Przypadkiem.

Trzy lata wcześniej poznałem ją na plaży, tą Sarah, gadałem do niej bite pół godziny, taki jej bajer wykładałem, że o ja!
A ta do mnie, że no wszystko git, chętnie by poszła ze mną na randkę, ale raczej jej mąż nie byłby zadowolony x)

co jak co, ale zamężne sobie odpuszczam.

Ta kobieta wyglądała jak moja żona, no jak ją zobaczyłem, to stwierdziłem, że właśnie taką chcę!
Bardzo ciepła, nieśmiała, kochająca kobieta, inna niż wszystkie te, które dotychczas posiadałem. To była najzwyczajniejsza kobieta pod słońcem. I właśnie dlatego wyjątkowa.

No... no i po trzech latach znowu nasze drogi się skrzyżowały. Zaczęliśmy pisać, zwyczajnie. Bez napinki. Wyszło mi, że z mężem jest w separacji, zdradził ją, więc dla mnie droga wolna.

Na początu dużo pisała, ale trzymała dystans, na pierwszą randkę ubrała się zwyczajnie, bez makijażu. Jak mówiła, "nie jest jeszcze gotowa na cokolwiek". Dla mnie tym lepiej, myśliwy mi się włączył.

Zjedliśmy coś w dobrej restauracji, potem poszliśmy się beztrosko pohuśtać na huśtawkach. Fajnie mi się z nią rozmawiało. Zadawała snajperskie pytania, na które nie tak zawsze łatwo było odpowiedzieć Zaprosiła mnie jeszcze do siebie na herbatę. W drodze do niej, przyciągnąłem ją do siebie, spojrzałem jej przeciągle w oczy, a ona się przytuliła, bardzo mocno. Tak jakby było jej smutno.

Myślałem, że to ja się czuje samotny, widocznie ona znosiła to jeszcze gorzej.

Miała ślicznie urządzone mieszkanie, sama wszystko zrobiła co mi bardzo imponowało. Miała gust. Miała stare, przedwojenne dębowe meble po babci, które własnoręcznie odnowiła w pastelowe kolory, stół w jadalni też zrobiła sama ze starych dębowych desek pochodzących z rozebranego domu jej rodziców. Przy kanapie stały dwa małe stoliki zrobione z pniaczków wiązu z ciekawymi napływami korzeniowymi. Na ścianach wisiały z sufitu regały na grubych marynarskich linach a na nich sterty książek. Tu i ówdzie z sufitu zwisały małe świeczniki, które zapaliła.
Miała też stary walizkowy gramofon, kiedy odpalała płytę Edith Piaf obczajałem sobie jej tyłeczek i zastanawiałem się jaki ma kształt bez tych jeansów.
Mógłbym tam siedzieć do rana.

Ugniataliśmy sofę, gadaliśmy, bariery dosyć szybko zostały przełamane, przytulaski, buziaczki.

Nawet nie wiem kiedy, a zacząłem ją rozbierać. Widziałem, że jest gorąco, bo już nawet jej dżinsy były mokre. Ale, się zdziwiłem, oponowała. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. he he

Spotykaliśmy się potem codziennie, albo ja spałem u niej, albo ona u mnie. Nadrabialiśmy tygodnie samotności. Seks też siadł, dla niedomyślnych.

ZAWSZE robiła mi śniadanie i przynosiła do łóżka, choć nigdy o to nie prosiłem. Przynosiła zajebiste mussli, wkrawała do środka świeże truskawki, bananki. Malin, orzechów i syropu klonowego też nie brakowało. Kłóciła się ze mną, gdy chciałem za coś jej zapłacić. Nie życzyła sobie tego. Co dla mnie jest dużym plusem. Nie jestem biedny, ale nie znoszę utrzymanek.

Akurat wtedy była bezrobotna, zamknęli zakład jubilerski w którym pracowała od dekady i szukała nowego zajęcia. Wspierałem ją, dzieliłem się z nią moim uśmiechem, hartem ducha i nastawieniem. Jak trafiał się jej przezajebisty dół... wtedy puszczałem jej smutne kawałki Beatlesów na ukojenie. Pomagało.

Tak po trzech miesiącach sobie zacząłem myśleć, że fajna jest ta Sarah, dokładnie taka, jaka myślałem, że jest. Mogłaby nawet już przy mnie zostać. Osobowość zajebista, ale seks to... nafin speszial.
No nic szczególnego, te wszystkie moje byłe odcisnęły na mnie swoje piętno i chęć porównywania. Słabo niestety wypadała ta Sarah. Na dalekim końcu listy. Co mnie uwierało strasznie. Popychało mnie do tego, że wciąż rozglądałem się za innymi kobietami.

Aż sobie wpadłem na chytry plan, że jak jeszcze raz mnie wkurwi, to ją pożegnam. Co też się stało, bo przecież każdy kiedyś wkurwia.
Baj Baj!!

Sumienie czyste... z wierzchu przynajmniej.
Ucieszony byłem jak nic!
Że mogłem się znowu rozglądać za pięknymi biuściastymi sarenkami.

Aż po tygodniu... żem zatęsknił, i do niej skoczyłem, miałem dla niej współczucie, niewiele więcej. Za to ona wszystko by oddała za moją istotę. Nawet sama zaproponowała FF! Szkoda mi się jej zrobiło bo znam ten scenariusz. Więc jej mówię:

-Dziewczyno... Nie dasz rady, to Ciebie zniszczy, jesteś zbyt uczuciowa, nawet nie wiesz w co się pakujesz.
-Dam radę, co więcej chcesz? Możesz wpadać kiedy chcesz i mnie bzykać.

Moje współczucie wobec niej było równe silne co chęć pewnego dymania. Siebie jednak mam do końca życia, ją nie... więc moje potrzeby wygrały.

Tak ją sobie bzykałem z doskoku, bezczelnie ją olewajac uczuciowo przez następne kilka miesięcy, robiłem to też dlatego, by się w niej przypadkiem niechcący nie zakochać

Poszedłem na to, bo i tak zaraz wracałem z emigracji do Polski.
Do nowego domu. Wykończyć go własnoręcznie. Zaczać nową pracę, więc jako opcja przejściowa była w sam raz. Słaby seks jest i tak lepszy od marszczenia freda do kotletów. Po za tym, dobrze mi z nią było, nawet jeśli jej nie kochałem.

Wróciłem do Polski.

Zacząłem się rozglądać.

Budowlane hurtownie to był mój drugi dom, nawet wszystkie kasjerki znałem. Z jedną był zawsze niezły bajer szmajer, a tu pitu-pitu, a tu bla-bla, zawsze coś.
No trzeba było się z nią umówić.
Pokminiłem chwilę.
Napisałem na karteczce swój numer telefonu z zapytaniem "Kawka?"
I dałem jej ją na wyjebce gdy stało za mna pierdyliard klyentów.
- to dla Ciebie - z bezczelną miną

Napisała Smile
Wieczorem wyskoczyliśmy na kawę. Przyznam szczerze, za kasą, siedząc, wydawała się chudsza, a tu taki ZONK. Brzuch wyprzedzał biust. No kurwa. Pogadałem chwile i się zawinąłem.

Po kilku miesiącach znowu tam zawitałem, znowu bajera, ale tym razem schudła. I to dużo. Aż sobie pomyślałem... że chciałbym ją mieć. Była wpatrzona we mnie jak w obrazek, więc ustawiłem się z nią u niej, na chlanie.
Profilaktycznie wziąłem bezalko browarka, zobaczyć jak się sprawy potoczą i jaka będzie atmosfera.

Przezorny!!

Wbiłem do niej na kwadrat, rozmowa się zazębiała, choć nudna z jej strony. Niby bajera jest, ale nie taka jak bym chciał. Proponowała wódeczke, winko czy co tam zapragnę. A ja tak z nią gadałem o dupie marynie. Ruchać mi się chce zawsze, i tak sobie ją mierzyłem moim chucim wzrokiem... i nieeeee... Chemii brak, wydymałbym ją i odwróciłbym się do niej tyłeczkiem, byłoby w kurwę niezręcznie. Nie warte zachodu. Więc posiedziałem jeszcze chwilę i się zawinąłem, mimo, że nalegała, bym został.

Przytuliłem ją i pocałowałem ładnie w policzek, żeby nie było jej przykro.
Po czym wyszedłem.

Dzisiaj zrobiłbym tak samo...

Potem kilka jednorazowych kaw z tindera.

Potem taka Laura, match na tinderze i gadałem do niej taki najebany, że ledwo widziałem klawiaturę. Gadaliśmy pół nocy. Więc stwierdziłem, że skoro potrafi mnie znieść ledwo żywego, to warto spróbować. Ustawiłem się z nią na piwko u mnie w domu, przyjechała. Na początku gadka się kleiła zajebiście... Ale co sie stało po drugim, trzecim piwie... Wynurzenia. Zaczęła mówić, że jej mama miała schizofrenie, że były jazdy w domu. Że mama zmarła. Że tata znalazł nową i że ją to wkurwia, bo za mało na córkę łoży (kupił jej auto, opłaca studia i opłaca jej mieszkanie w innym mieście :] ) Potem zaczęła być roszczeniowa wobec mnie i zaczęła narzekać na moje usposobienie.

Ziewnąłem, dałem jej znać, że chcę iść spać. Po czym zadzwoniła do ojca o 4 (CZWARTEJ!!) rano, wyzywajac go, że ma zaraz po nią przyjechać.
PRZYJECHAŁ.
I zabrał ją w pizdu.

Wychodząc jeszcze pytała, czy do niej napisze.

-Tak tak...

Po tygodniu mnie wyzywała, że jak tak mogę ja olewać i blabla.

Niech bóg najjaśniejszy ma ją w opiece... albo tych, których spotka...

Potem

Potem była taka Aga, no inteligecja i kobiecość biły od niej na dzień dobry. Ładna z fejsa. Na pierwszym spotkaniu uczyłem ja jeździć na Longboardzie, była chemia, dobra gadka. Ale, co na zdjęciach zajebiście ukryła, miała brzuszek. Ale taki śmieszny, bo nogi, ręce, głowa byłt szczupłe, tylko tors taki nabity. No jakbyście widzieli namalowanego ludzika, wszędzie kreski, tylko brzuszek kółko.

Narazie nie kasowałem, bo nadrabiała ogarem życiowym, i to bardzo. Starsza o 4 lata.
Nie wiem jak to jest, kręcą mnie generalnie młodsze, ale ze starszymi się dogaduję najlepiej...

Potem jeszcze dwa spotkania i dostała covidka, dwa tygodnie jej nie widziałem, potem ja dostałem covidka. I się tak rozlazło. Mógłbym z nią to rozwijać, ale wiek i ten nieszczęsny bebzon hamował moje zapędy.

Potem była taka Karolina. Match ma insta, szybkie blabla. Tak szybkie, że aż się pokłóciliśmy, w takim sensie, że zaczęła sie mnie obawiać, że będę jak jej były.

No K....

To jej odpowiedziałem, że w ogóle tego nie rozumiem, dlaczego Ja, Mendoza, mam odpowiadać za błędy zupełnie obcego mi człowieka. Ona dostaje ode mnie czystą kartkę i sobie nie życzę od niej jakiejś starej, pomazanej.
Jest odpowiednio dorosła, by to rozumieć i mi jest głupio jej takie rzeczy nawet tłumaczyć. Po czym życzyłem miłego wieczoru i niech napisze za kilka dni, jak sobie to przemyśli.

Napisała na drugi dzień, że przeprasza, i już nie będzie. he he

Potem bajerka przez kilka dni. No więc wypadało by się z nią spotkać, jak już tyyyyyle piszemy. Nie chciało mi się ale co mi tam. Na szczeście odmowiła bo dostała kwarantanne.
Potem wymieniliśmy się fejsami na podtrzymanie kontaktu. I chyba jak zobaczyła moją ścianę to się zauroczyła. Bo już nie dawała mi spokoju. Pisała i gniotła na spotkanie. Aż w końcu napisała:

"Mendoza, ja nie jestem zdesperowana WCALE, ale napisz czy w ogóle jesteś zainteresowany spotkaniem, ja myślę, że warto się spotkać, po za tym sam to kiedyś proponowałeś".

... Ustawiłem ją na następny dzień, tak logistycznie 200 metrów od mojego domu.
Niestety pochlałem z kolegami. I rano mi sie tak nie chciało, że już pisałem do niej smsa, że ja się nie czuję na siłach. Ale... skubana już do mnie dzwoniła.

- Halo halo!!, gdzie ty kuźwa jesteś?
-No jak to gdzie? W domu w łóżeczku, termin za pół godziny!
-No ale ja już jestem więc dawaj!
-...Zara bede

W co ja się znowu pakuję?!?

Ale ogarnąłem się szybko i wyszedłem do niej, wysadów nie robię, porządny ze mnie gość, słowo to słowo, nawet niewygodne.

Obawiałem się, czy nie jest aby gruba albo brzydka, fotki na ynternetach miała albo słabe, albo stare. Więc loteria.

Jak by było niesmacznie to bym przetrwał z nią godzinę dla przyzwoitości i poszedł dalej drzemać.

Czekała na mnie na ławecze przed stadionem żużlowym.

Zaskoczyła mnie.
Przypadła mi do gustu, przyznam bez bicia.
Miała taką cygańską urodę, ciemną karnacje, śnieżnobiałe ząbki, słodko wypchane policzki, kruczoczarne włosy zawiniętę w cebulkę i niewiele jaśniejsze oczy. Cieleśnie też wszystko miała na miejscu. Więc dałem nam szansę i czas.

Umówiliśmy się wcześniej, by wyprowadzić jakiegoś psa ze schroniska nie opodal. Znam to schronisko i wiem, że po południu wszystkie psy są już wyprowadzone po 3 razy, zwłaszcza podczas covidka. A ustawiam tak zapoznawczą randkę po to by wysondować, czy kobieta jest egoistką, czy zwykłą babką potrafiejącą myśleć o innych.
W każdym razie, jak tam doszliśmy, to usłyszeliśmy to, co słyszę za każdym razem

-Niestety, wszystkie psy już zostały wyprowadzone po kilka razy, dziękujęmy za chęci ale proszę spróbować jutro.

Odhaczone.

Potem spacerek. Bardzo mi się podobała żywość tej dziewczyny, wiecznie coś do dodania, akcja i reakcja, argument i kontrargument. Zdążyła nawet puścić krótkiego foszka śmierdzioszka, że jak tak mogę z brudnymi rękoma na randkę przyjść i z jakimiś starymi ciuchami.

No to jej mówię, że kobieta jest od pięknego wyglądu, po za tym wczoraj malowałem łazienkę, wykańczam dom, i jestem w chuj zarobiony. Szata nie zdobi człowieka, a człowiek sam siebie zdobi.

I jeszcze wyszło na moje. ZaimpEnowałem.

Cały dzień spędziliśmy razem, wpadła jeszcze do mnie na herbatkę i kolację.

Na następny dzień miałem zapro do niej na wieczór. Zrobiła kolacje (znała się na kuchni, więc duży plus dla niej), potem kanapa i film. Wybrałem "Amelie", dawno nie oglądałem, po za tym zawsze mnie trafia.
Po napisach końcowych.
Ona, wyobraźcie sobie, stwierdziła, że tego filmu w ogóle nie kmini, i był jakiś głupi ( dostała prze-minusa).

Potem ona wybrała jakiś film, weszły przytulaski i buziaczki (buziaczki były zajebiste, bowiem usta i wyczucie miała z pierwszej klasy).

Próbowałem ją rozebrać, ale oponowała, powiedziała, że potrzebuje czasu. Ok.
Zagramy w tą grę.

Spotykaliśmy się tak weekendowo trzy-cztery tygodnie. Przyzwyczajałem się do niej. Fajna była. Dominowałem w tej relacji. Drażniło ją to i szukała czasem zaczepki by zmienić status. Bezskutecznie jednak, bo mam gadane i się nie garbię.

Któregoś dnia pomagała mi robić porządki w domu, znalazła fotki moich byłych. Strzeliła focha milion sto tysięcy. Na początku chciałem ją udobruchać, ale się nie dawała. Tu nie chodziło o fotki.. tu chodziło o dominację w związku, czułem to.
Odwiozłem ją do domu, jeszcze przerzuciłem winę na nią, że to ona odpierdala manianę. Dałem jej do wyboru, albo idzie spać sama, albo do mnie, tak jak zaplanowaliśmy.

Niestety zeszło jej ciśnienie, spuściła z tonu i wróciliśmy do mnie. A ja już myślałem... że jednak wieczór wolny i pójdę grać w pokera do znajomych...
Leżeliśmy już sobie w łóżku, a ja zaczynałem ją śmigać po tym jej zajebistym tyłeczku.

Miała wtedy okres.
Nie używała tampaxów, tylko podpaski...
Podpaski...
Pampersy by lepiej to opisywało, bo kończyły jej się na plecach.

Kurwa, nie dość, że się nie bzykamy, to ta jeszcze sceny robi, DO SPANIA ZAKŁADA PAMPERSY, walczy o dominację, a na koniec końców taka gaduła, że by tortury mogła uprawiać. Ałtentycznie. Jak mi opowiadała, że poszła do fryzjera, to nie zapomniała dodać, kto jej tego fryzjera polecił i historię polecającej drzewa genealogicznego jak i ostatnich piętnastu wątków miłosnych. DO KURWY NĘDZY.

Facet może wiele znieść. Ale są granice. Nazajutrz odwiozłem ją do domu i skasowałem ją na amen.

Cdn...

Odpowiedzi

Czekam na kolejną część. Mam

Czekam na kolejną część. Mam nadzieję że szybko nastąpi Smile

Portret użytkownika hart

"Niech bóg najjaśniejszy ma

"Niech bóg najjaśniejszy ma ją w opiece... albo tych, których spotka..."

Dobre, dobre

Z wielką przyjemnością przeczytam kolejna część Smile

Portret użytkownika Dominikkow

"Aż sobie wpadłem na chytry

"Aż sobie wpadłem na chytry plan, że jak jeszcze raz mnie wkurwi, to ją pożegnam. Co też się stało, bo przecież każdy kiedyś wkurwia.
Baj Baj!"

Sprytne. Ale to takie posunięcie jakie one zapodają Wink

"Kurwa, nie dość, że się nie bzykamy, to ta jeszcze sceny robi, DO SPANIA ZAKŁADA PAMPERSY, walczy o dominację, a na koniec końców taka gaduła, że by tortury mogła uprawiać. Ałtentycznie. Jak mi opowiadała, że poszła do fryzjera, to nie zapomniała dodać, kto jej tego fryzjera polecił i historię polecającej drzewa genealogicznego jak i ostatnich piętnastu wątków miłosnych. DO KURWY NĘDZY

Facet może wiele znieść. Ale są granice. Nazajutrz odwiozłem ją do domu i skasowałem ją na amen."

Nie uważasz, że trochę jesteś w gorącej wodzie kąpany?
Strasznie na ilość idziesz a nie na jakość... Przeczytałem wszystkie 3 eseje i nasuwa mi się myśl, że Ty chcesz zaliczać a nie rozwijać relację. Ale mogę się mylić rzecz jasna.

Portret użytkownika Mendoza

"Sprytne. Ale to takie

"Sprytne. Ale to takie posunięcie jakie one zapodają"

I?

"Nie uważasz, że trochę jesteś w gorącej wodzie kąpany?"

Nie uważam, ja to po prostu wiem, to jest jedna z moich rdzennych cech.

"Strasznie na ilość idziesz a nie na jakość... Przeczytałem wszystkie 3 eseje i nasuwa mi się myśl, że Ty chcesz zaliczać a nie rozwijać relację. Ale mogę się mylić rzecz jasna."

Są kobiety do przygodnego seksu, i są też takie, z którymi można pogłębiać relacje,
MOIM ZDANIEM, oczywiście.

Oś czasu tego bloga kończy się na grudniu 2020. Półtora roku, a tu garść kobiet, to jest dużo? To jest "na ilość"?

Czekałem na tą trzecią część

Czekałem na tą trzecią część - była potrzebna, zawsze miło spędzam czas z twoimi tekstami. Jak do formy nie mam zastrzeżeń, to czasem zastanawiam się, czego tak naprawdę chcesz od tych dziewczyn? Jeżeli seksu, to czemu spędzasz z niektórymi po trzy miesiące, nie traktujesz tego jako potencjalna strata czasu?

Portret użytkownika Kensei

W mojej opinii jak się trochę

W mojej opinii jak się trochę pobzykasz i poznasz z panną, otwórzcie się na siebie, to seks jest po prostu na wyższym poziomie i daje więcej satysfakcji. Trzy miechy to całkiem optymalnie aby wachlarz rozwinąć i zwiedzić.

Portret użytkownika Mendoza

Dobre pytanie zadajesz. Sam

Dobre pytanie zadajesz.

Sam się często i od dawna nad tym zastanawiam.

Łapię się na tym, że to, "co chcę" i to, co "Naprawdę potrzebuję" to dwie zupełnie różne rzeczy.

Aktualizuję listę dosyć często. Pełna nie jest, bo znowu mam dwie zupełnie od siebie różne kobiety do wyboru i nie wiem którą wybrać.

Seks tak jakby biorę w pakiecie kobietą. Gra jedną z głównych ról. Ale to nie wszystko.
Bliskość, ogarnięcie życiowe, czucie siebie, nastawienie do życia, przyjaźń. To jest takie top 5 prócz łóżka.

Ze wszystkimi kobietami, z którymi byłem, zawsze wyciągałem coś dla siebie. Zawsze wychodziłem ciut mądrzejszy. Poznawałem przede wszystkim też samego siebie lepiej. Bo człowiek w bliskich relacjach się po prostu obnaża. To jest niesamowite, jak przez tyle lat, człowiek może nie zauważać szczegółów, szczególików swojej osobowości, dopóty druga połowa tego nie uwypukli.

Nie szkoda mi czasu absolutnie. Być może dlatego, że zauważam, jak reaguję na samotność, i mi ona mimo wszystko nie służy.
Z kobietą u boku czuję się znacznie lepiej, i wolę jedną stała niż wachlarz co miesiąc.

Rozumiem, mam bardzo podobny

Rozumiem,
mam bardzo podobny problem, często praktykuje ON'S, a tak naprawdę zawsze po takiej akcji odczuwam brak stałej kobiety, na którą bym mógł się patrzeć do końca życia, która byłaby idealna dla mnie. Wracam myślami do sytuacji, kiedy byłem ze swoją ex - i nie chodzi o to, że ona była super fiu bzdziu (bo nie była) i bym do niej wrócił, chodzi o fakt, że taka dziewczyna była przy moim boku, czułem budowę czegoś.
W moim przypadku, kiedy idę z dziewczyną na ONS, nie poznaje tych kobiet, nie obchodzi mnie ich życie (oczywiście uważam na weneryki, bez prezesa z obcą bym się nigdy nie zabawił). Interesuje mnie tylko nasze współżycie.
To prawda, że druga osoba potrafi uwypuklić nasze cechy, i te pozytywne i te negatywne. Jednak, ja zazwyczaj przyjmuję to tylko do wiadomości i żyje tak jak chce, mam własne zdanie na swój temat (mocno krytyczne, ale znam swoją wartość) i nic tego nie zmieni..

Ja bym się chciał tak naprawdę zakochać albo nawet zauroczyć, zdarzyło to się z dwa/trzy razy. Dlatego lecę dziś na Mariacką, bo otwierają nowe bary, co prawda mój wing się wysypał, ale cóż, zobaczymy co będzie.

Wracając do twoich tekstów, zawsze mega cię szanowałem za to, że potrafiłeś zakończyć relację z dziewczyną, która przypadła do gustu z dnia na dzień. Ogólnie musisz być fajnym gościem, bo zawsze jak widzę twój wpis to chętnie zerkam.
Pozdro Mendoza Smile

Portret użytkownika Mendoza

"...tak naprawdę zawsze po

"...tak naprawdę zawsze po takiej akcji odczuwam brak stałej kobiety, na którą bym mógł się patrzeć do końca życia, która byłaby idealna dla mnie."

Pitolisz, idealne nie istnieją, wyrzuć to najlepiej ze swojego słownika i żyćko będzie prostsze.
Moim zdaniem, życie to loteria i droga przez niewiadome. Z tego co wiem(a nie wiem wszystkiego na pewno) to wystarczy spotkać kobietę pasującą Tobie i tylko tobie. Jebać modelki, serio, tu chodzi o zgranie, wspólny kierun w życia pędzie i o to, czy o Ciebie dba. Moim zdaniem, chodzi o to, że będziesz słuchał tysiące razy jak minął jej dzień, jak się zmaga z dniem powszwednim, jakie ma odnoszenie do Ciebie i rzeczywistości. Na to warto zwracać uwagę. Oczywko moim okiem.
Ale do tego trzeba mieć ustalony chociaż z grubsza wektor poruszania się z dnia na dzień.

"Jednak, ja zazwyczaj przyjmuję to tylko do wiadomości i żyje tak jak chce, mam własne zdanie na swój temat (mocno krytyczne, ale znam swoją wartość) i nic tego nie zmieni.."

Pitu pitu, Nie żyjesz tak "jak chcesz", wyrzeźbiłeś swoją ścieżkę w kanionie i się tego trzymasz jak woda, nie bierzesz możliwości wyjścia z nurtu (wnioskuję z tego, co piszesz). Ale, masz 19 ledwo skończone, więc jeszcze domniemam czeka Ciebie mnóstwo niespodzianek Smile Z którymi trzeba sobie jakoś poradzić.
I właśnie to, jak sobie będziesz z tymi wyzwaniami radził, będzie niezłym obrazem kim jesteś. Zapamiętaj to. Nie stracisz.

To co myślisz o sobie zmieni się jeszcze kilka razy, u mnie też. Bo życie i wiosny odkształcają osobowości, miej to na uwadzę.

Leć na mariacką, wyhacz niezłą Sarenkę, ja sobie posadzę kwiatki przed domem Smile

Mendoza, jesteś z Gorzowa?

Mendoza, jesteś z Gorzowa?

Portret użytkownika Mendoza

Tak

Tak