Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

"Sztylet, woda i pergamin..." [wpis archiwalny]

Portret użytkownika Trancer

Witam wszystkich....

Kilka lat temu wspólnie z niedziałającym już użytkownikiem Sunlightem, napisałem wpis będący alegorią kolesia, który został wiele razy zraniony i zdradzony przez kobiety... Wszystko oczywiście w "konwencji asasyńskiej", z jakiej osobiście zasłynąłem.

Całkiem niedawno pomyślałem o tym wpisie, ponieważ potrzebowałem dla siebie samego pewnych wskazówek... Taki wiecie - podszept intuicji, który wziął się znikąd Smile

W podobnym stylu znajdziecie też mój autorski wpis o Abdulu w dziale z klasykami.
No dobra, starczy tej autoreklamy...

Dlaczego ten wpis zdecydowałem się opublikować ???
Ponieważ uznałem, że warto go odkopać. Tak jak ja to zrobiłem dla własnych potrzeb.

Swego czasu ten wpis i ten z klasyków strony był przez niektórych krytykowany za swoją "bajkową formę".
Byłem wtedy pytany, po jaką cholerę wymyślam jakieś bajeczki i historyjki, skoro to portal o podrywaniu ???

"Tu się pisze raporty, a nie jakieś z dupy wzięte historyjki". - byłem uświadamiany.

No i teraz też odpowiem dlaczego... chodzi o zakres przekazu i wiedzy, jaki można wyrazić przy pomocy symboli. Symbole to najstarsza forma języka, jaka istnieje w dziejach ludzkości, niezależnie od szerokości geograficznej... I poprzez z pozoru "bajkowe motywy" można przekazać znacznie więcej, niż poprzez raport w stylu: "tego wieczora zamoczyłem, powiedziałem to i to i ona rozłożyła nogi" ... i tak dalej i tak dalej...

Zresztą pierwsze bajki, jakie powstawały np. w starożytnej Grecji (tzw. bajki ezopowe) miały charakter edukacyjny Smile zawierały w sobie mądrość, lub jakiś morał... i tak też podszedłem do swoich "bajkowych" wpisów... myślę też, że taka forma wpisu będzie przyjemną odskocznią dla Was Smile
Choćby dlatego, że ostatnio wszystko było pisane na jedne kopyto...

W takim razie... miłej lektury Smile

PS: Adminie - w tym wpisie jest też nawiązanie do twego znanego wystąpienia w pewnym znanym programie telewizyjnym, w pewnej bardzo znanej stacji telewizyjnej... Myślę, że zorientujesz się o jaki dokładnie program chodzi... i się lekko uśmiechniesz Wink

A WIĘC ZACZYNAMY....

„Zaprawdę, nie masz nic wstrętniejszego ponad rozpustników owych, cnotliwości przeciwnych, asasynami zwanych, bo są to synowie plugawego czarostwa i diabelstwa. Są to łotry bez cnoty, sumienia i skrupułu, istne rozpustniki piekielne, do podrywania i zaliczania jedynie zdatne. Nie masz dla takich jak oni między ludźmi poczciwymi miejsca. A owo podrywaj.org, gdzie ci bezecni się gnieżdżą, gdzie ohydnych swych technik testują, starte być musi z powierzchni ziemi, a ślad po nim solą i saletrą posypany. Włóczą się po ulicach, targowiskach i karczmach; natrętni i bezczelni, sami mianujący się uwodzicielami, kobiecych serc zdobywcami i mokrych cipek kolekcjonerami.
Co niektórzy organizując szkolenia, łatwowiernym wydzierając zapłatę, po którym to niecnym zarobku ruszają dalej, by w najbliższym miejscu podobnego szalbierstwa domierzyć. Miast do szkoły chodzić, miast to po pracy rodzicom lub żonie bogatą zanieść wypłatę, prostak taki podłemu asasynowi gotów oddać grosz ostatni, wierząc, iż asasyn, ów rozpustnik bezbożny, zdoła dolę jego odwrócić i zlewkom ze strony kobiet zapobiec....”

Anno Domini 1175... Burchard ze Strasburga, poseł świętego rzymskiego cesarza Fryderyka Barbarossy do Egiptu i Syrii...

Tak oto zaczyna się pamflet przeciw Asasynom, który przyczynił się do stworzenia wielu iluzji. Stary i poczciwy Burchard ze Strasburga, skrobiąc tenże tekst chciał ostrzec kobiety świata przed tymi rozpustnikami, co tylko uwodzić i mącić w głowach potrafili, przy zastosowaniu swych „diabelskich technik”. Wiele osób uznało ten pamflet jako kompendium wiedzy o Asasynach. Nawet zorganizowano specjalny konsystorz, na który ponoć to „zaproszono kilku Asasynów”. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że to był konsystorz... kobiecy.
Tam właśnie szlachetne i cnotliwe kobiety obnażyły prawdziwe oblicze „bezbożnych rozpustników”, co tylko polują na młode cycuszki i ciasne bramy raju.
Cały ten szlachetny konsystorz...

Konsystorz?
Tfu, chyba cyrk i szopka!

Dalszy ciąg wywodu został przerwany.

Czy ci Asasyni to faktycznie tacy byli?
Ta historia będzie odpowiedzią na te nurtującą kwestię i sprawdzianem zasadności pamfletu Burcharda z miasta, gdzie jest Trybunał Europejski.

Jest już końcówka XII wieku, powoli zaczyna się XIII.
Syria.

Młody Zafir przeprawiał się właśnie przez Pustynię Syryjską, z kilkunastoma emocjami na twarzy. Od smutku do zadowolenia. Miał tylko 21 lat, mimo to przeżył wiele. Wiele nieszczęść, wiele trudnych walk. Nie tylko walk toczonych ze swoimi wrogami.
Właśnie dotarł do pasma górskiego Antylibanu, gdzie postanowił odpocząć, mając tym samym widok na Dżabal Asz – Szajch, najwyższy szczyt w tej krainie. Jego ciało było już mocno wyczerpane, ale myśli buzowały intensywnie w jego głowie. Rozmyślał na temat swej egzystencji, swych dawnych przykrych przeżyć, zadawał sobie pytanie: „Dlaczego przedtem nie zrobiłem tego jak należy?”

Pogrążył się głęboko w swych myślach na tyle mocno, że ciało przestało tak mocno odczuwać zmęczenie podróżą. Zapewne dalej byłby pochłonięty tymi myślami, gdyby nagle nie poczuł jakiegoś dziwnego uczucia. Coś sprawiło, że otrząsł się z tego transu i przykuło jego uwagę w stronę pustyni, którą miał za sobą. Dostrzegł wnet dziwnie ubraną postać, z kapturem na głowie, która zbliżała się do niego. Już z daleka było widać, że to nie jest jakiś Beduin, co zgubił drogę na targi bazarowe w Bejrucie.

-Salam aleikom, synu zbłądzenia.... Co sprawiło, że przeszedłeś całą pustynię tylko po to, aby pooglądać pasmo Antylibanu?
-Nie twoja sprawa. W ogóle kim ty jesteś?
– rzekł Zafir.
-Nazywam się Trasun al Sunhailt ibn Trancejman i odnalazłem ciebie, żebyś odkrył prawdę o sobie i swoim przeznaczeniu. – odpowiedział mężczyzna.
-Nie wierzę w żadne przeznaczenie, ani inne prawdy objawione przez jakiś idiotów, co się określają mianem proroków – odparł nieco podenerwowany Zafir.
-Brawo młodzieńcze. Widzę, że masz zadatki na zostanie rekrutem w zakonie Asasynów. Myślę, że jutro możesz ze mną powrócić do Masjafu – naszej największej twierdzy w tym rejonie.– powiedział ze spokojem mężczyzna.
Zafir spojrzał z niedowierzaniem na Trasuna. Wiedział wówczas, kim on jest. Był Asasynem. W dodatku syryjskim. A o tych syryjskich krążyły legendy w całym ówczesnym świecie. To właśnie syryjska ziemia wydała na świat takich znamienitych wojowników jak chociażby Cirihan, Sant-has, Bajrys Korbasyda, czy też ojciec Trasuna – Trancejman i jego kuzyn – Sunhailt.

Trasun poprosił Zafira o zdefiniowanie pojęcia miłości. Ten jednak nie potrafił tego zrobić. Wszystkie kobiety, z którymi był lub się spotykał, albo wbijały mu ciernie w serce, albo były „jednorazowe”. Jego serce było pełne blizn i ropiejących ran. Mimo że dzielnie znosił kolejne ciosy, jakie mu los dawał, to jednak raz na jakiś czas zdarzały się momenty, w których dawne wspomnienia nękały go z ogromną siłą, przyzywając posmak wszystkich negatywnych emocji z przeszłości.

Syryjski Asasyn był dobrym towarzyszem rozmowy. Słuchał i odpowiadał na pytania Zafira, opierając się na własnej wiedzy i doświadczeniu. Z tej całej i dość obszernej polemiki Asasyna i zbłąkanego wędrowca warto wspomnieć o trzech historiach, jakie Zafir opowiedział z przejęciem, lecz bez rozpaczliwych stanów. Tak jakby już dawno przywykł do tego. A więc usiądźcie wygodnie, najlepiej po turecku i… słuchajcie.

Zafir miał wtedy 19 lat. Ona 16. Unoszące się feromony i emocje było czuć bardzo wyraźnie. Potwierdzał to także ich stosunek do samych siebie. Ich oczy były pełne tańczących iskier, które wesoło płonęły w ich oczach, kiedy na siebie patrzyli. Coś jednak było nie tak. Jego wybranka stawała się coraz bardziej chłodna. Dawny gorąc uczucia zastąpił syberyjski chłód. Zafir próbował dowiedzieć się, co jest nie tak. Na każdą depeszę, którą Amani (bo tak miała na imię) wysyłała do niego, odpowiadał w proporcji 1:4 (on cztery, rzecz jasna). Poświęcał swój czas i swoje środki, aby zapewnić jej bezpieczny i szybki transport, on sam zresztą też często się do niej fatygował. Tak często, jak tylko mu pozwalały na to obowiązki i studia na syryjskiej Akademii „Al Hakim Sirijja”. Dawał jej wszystko, co tylko miał – uczucia, środki materialne, swój czas, nawet opuszczał wykłady tylko po to, aby mógł pobyć z nią te 2 – 3 godziny dłużej.

Co z tego miał?

Właściwie to nic. Pod warunkiem, że nie bierzemy pod uwagę niekończących się awantur, wypomnień typu „czemu mi nie kupiłeś kwiatów” oraz – coraz grubszych wymówek i oporów przed zespoleniem ciała i duszy. Gdy Amani powiedziała mu, że uczucie między nimi wygasło i że znalazła sobie nowego „Lamparta”, świat się dla niego zawalił. Zaproponowała mu przyjaźń, ale duma Syna Pustyni nie pozwoliła mu na to, mimo wielkiego żalu i wielkiej rozpaczy.

Kolejna historia była dość podobna, lecz jeszcze bardziej bolesna. Nafisa, rówieśniczka Zafira, była piękną, jasnowłosą kobietą. Ich uczucie rozkwitło do tego stopnia, że zamieszkali razem. Nie mieli pieniędzy, ledwo wiązali koniec z końcem, ich domem była mała szopa. Mieli tylko jedną rzecz - miłość. Przeżyli też wiele trudnych chwil, zwłaszcza Nafisa. Dramatyczność jej przeżyć jest trudna do oszacowania. Mimo trudnych warunków, Zafir miał ambicję ukończyć Akademię i zostać znawcą arabskiego prawa. To miało też zagwarantować jemu i jego wybrance lepsze życie. I nie chodzi tu o wpływy i korzyści materialne, lecz o danie Nafisie tego wszystkiego, czego życie jej poskąpiło. Zafir wiedział, że ona bardzo cierpi.

Przy którymś z kolei razie, gdy ona płakała mu na ramieniu, zebrał w sobie całą siłę, jaką wtedy miał i przyrzekł z ręką na sercu, że wyrwie ją z tej patologii, w jakiej musi tkwić i dołoży wszelkich starań, aby dać jej wszystko to, czego jej i jemu brakowało. Lista tych rzeczy jest dość długa. Nadzieja na lepsze życie dodawała im otuchy i pozwalała cieszyć się sobą, mimo niełatwego losu.

Co z tego dalej wynikło?

„Sielankowe” życie zakończyło się zdradą. Ze strony Nafisy. Jej niby „kolega” był bez ambicji i świetlanych planów na przyszłość, lecz miał lepszą sytuację materialną. Nie był bogaczem, ale mógł sobie pozwolić na więcej i, paradoksalnie, dać Nafisie... więcej. Nieszczęsny Zafir włożył w nią wszystko i.... stracił wszystko. Poświęcenie i wierność (mimo rozlicznych pokus), jakiego pozazdrościliby najbardziej gorliwi „Fidai” i mułłowie arabscy, zostało uznane przez Nafisę za bezwartościowe. Tak potężny cierń wbity w serce Zafira nie dawał mu całkowitego spokoju aż do teraz – do momentu, gdy rozmawiał z Trasunem. Wtedy też Zafir stracił wiarę w miłość, ale... pozostała mu świadomość, że ona istnieje. I że w końcu znajdzie tę kobietę, która nie potraktuje jego uczuć jak żetony w kasynie.

Trasun słuchał z kamienną twarzą. Zachował ją także, gdy Zafir skończył. Wydawałoby się, że jego myśli są kompletnie wolne od emocji. Mimo to w jego głowie powstawał plan. Plan, który miał pomóc kolejnemu, zagubionemu nieszczęśnikowi.

-Niełatwo miałeś, muszę to przyznać. Ale teraz powiedz mi synu, co byś zrobił, żeby zmienić swoją dotychczasową agonię i uwolnić się od przeszłości? – zapytał spokojnie Asasyn.
-Nie wiem sam, ale ważne jest to, że zrozumiałem swoje błędy i wyciągnąłem wiele ważnych wniosków. – odpowiedział Zafir.
-Cieszy mnie to, że to zrobiłeś. To bardzo duży krok naprzód. Ale ja wyraźnie widzę, że mimo iż zrozumiałeś wiele rzeczy, to dalej jest w tobie mnóstwo ukrytego żalu, który sabotuje cię od środka. Jest sposób na to, żeby to odmienić. Jesteś zatem gotów?
-Ale co to ma niby być? Na czym to ma polegać?
-Dowiesz się dopiero wtedy, jak się tego podejmiesz. Zresztą... sam do wszystkiego dojdziesz, jak przeżyjesz to na własnej skórze.
-A co, jeśli mi się coś stanie lub nie powiedzie?
– drążył Zafir.
-A czy masz cokolwiek do stracenia? Czy chcesz w końcu wyzwolić się od tego ciężaru, czy dalej marudzić i zalewać innych kwasem swojej przeszłości? Myślisz, że wtedy odnajdziesz tę, co ładnie określiłeś jako „Jabłko Edenu”?
-Ehhh... masz rację. Wchodzę w to.
-No to chodźmy. W tych górach jest jaskinia, w której ci objaśnię wszystko.

Obydwoje ruszyli w stronę pasma górskiego. Po dość długiej wędrówce dotarli do groty pod wzgórzem Dżabal Asz – Szajch. Na miejscu okazało się, że jest w niej jakieś dziwne źródło wody, połyskujące dziwnym blaskiem. Według legend, jakie słyszał od starszyzny plemiennej pozwalało ono na obejrzenie swojej przeszłości, a przy użyciu specjalnego artefaktu można było dokonywać zmian w dawnych wydarzeniach. Czy te legendy okazały się prawdziwe? Nie do końca.

-Te źródło pozwoli ci się cofnąć do przeszłości, w głąb twego umysłu. Będziesz miał możliwość naprawić swoje błędy i tym samym uwolnić się od złych wspomnień. Ten drewniany kij obok będzie twoim amuletem. Nie zgub go. - powiedział Trasun.
-Jakim amuletem ? Co w ogóle się stanie ? – zapytał Zafir.
-Zobaczysz sam. Zostaną odtworzone momenty, które miały przełomowe znaczenie w twoim życiu. Możliwe, że nawet nie zdawałeś sobie z tego sprawy, że to były te momenty, ale..... no zobaczysz sam.
-No dobrze Asasynie. Myślę, że dam radę.
-Na pewno dasz. W tym stanie co będziesz, możesz w dużym stopniu kontrolować bieg wydarzeń. Jak się potoczą sprawy, zależy tylko od ciebie. Zanim zaczniesz, dam ci jeszcze kilka rzeczy.

Trasun wyciągnął trzy sztylety i niewielki zwój pergaminu.

-Masz tutaj zwój z dziewięcioma przydatnymi zasadami. Zapoznaj się z nimi. Te trzy sztylety użyjesz wtedy, gdy już będziesz w głębi swego umysłu. Jeśli nie zapomnisz zasad, jakie wypisałem na pergaminie, to będziesz wiedział, w jakich momentach masz je użyć. Jeśli chodzi o ten kij, to mąć nim wodę ze źródła tak długo, póki samowolnie się nie zatrzyma. Ważne też jest, abyś cały czas patrzył w te źródło.
-Dobrze Trasunie. Już się zabieram za to.
-Bardzo dobrze. Ja teraz pójdę pomedytować, poczekam aż wrócisz. Opowiesz mi też potem, co widziałeś i czego się nauczyłeś. A więc... Salut Wink

I wtedy Asasyn odszedł w inną jamę jaskini. Zafir rozwinął pergamin, a tam znalazł dziewięć wyszczególnionych zasad.
A oto one:

1.Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone.
2.Szukaj własnej prawdy o sobie. Nie kieruj się drogą innych.
3.Nasze myśli to tylko wersje rzeczywistości, a nie rzeczywistość sama w sobie.
4.To co wskazuje intuicja, jest zawsze autentyczne i prawdziwe.
5.Naszym największym lękiem nie jest to, że jesteśmy do niczego. Naszym największym lękiem jest to, że jesteśmy potężni ponad miarę.
6.Jeśli chcesz szczerze pokochać drugą osobę, naucz się kochać samego siebie.
7.Moje słowo jest prawem, które mnie wiąże.
8.Autentyczność wiąże się z manifestacją naszych myśli, zamiarów i emocji.
9.Amor vitae nostra lex - pamiętaj o tym.

Na początku nie zrozumiał ich do końca, ale jednego był pewien – mają one w sobie wielką moc. Sama świadomość tych zasad sprawiła, że przez jego głowę przeszła fala mrowienia, jakby coś się poruszyło w jego umyśle.

Schował za pas trzy sztylety i pergamin z zasadami Asasynów, podniósł z ziemi leżący obok drewniany kij i zamącił nim w wodzie. W mąconej wodzie przez dość długi czas nic nie widział szczególnego. Miał już sobie odpuścić to mącenie, aż tu nagle.... Kij osiada w wodzie nieruchomy. Woda zalśniła niebieską poświatą tak mocno, że Zafir musiał zamknąć oczy.

Gdy je otworzył, nie był już w jaskini. Był w miejscu, które wydawało mu się dziwnie znajome. Spojrzał na siebie i.... znów miał 19 lat.

Znajdował się właśnie na rynku w małym miasteczku pod Bejrutem, miał zmierzać w umówione wcześniej miejsce. Gdy już dotarł na miejsce, zobaczył swą pierwszą wielką miłość – Amani. Przypomniała mu się krzywda, jaką ona jemu wyrządziła. Gdyby wiedział, jak dalej się ta historia potoczy, to by nie zaczynał tej znajomości. Chciał już zawrócić ale.... poczuł dziwne wibrowanie w okolicach pasa. Okazało się, że to jego pergamin tak dziwnie wibruje. Wziął go do ręki i rozwinął. Zobaczył, że dwie z zasad świecą lekkim, lecz wyraźnym światłem:

„3.Nasze myśli to tylko wersje rzeczywistości, a nie rzeczywistość sama w sobie.
4.To co wskazuje intuicja, jest zawsze autentyczne i prawdziwe.”

I wtedy go tknęło...
„No tak, skąd ja mam wiedzieć, że to się kończy tak jak przedtem? Przecież to co teraz myślę, jest tylko jakąś tam moją zmyśloną wersją ! Jak mi coś mówi, żebym podszedł do niej, to mam to zrobić. W końcu to moja intuicja tak mówi.”

-Cześć Amani – mówi do niej kilka chwil później – chodźmy się przejść. Mam dla ciebie niespodziankę.
-Jaką niespodziankę?
- pyta młoda hurysa.
-Zobaczysz sama. Będziesz miała okazję się wykazać.
-Że co ja ? Jak...

Wtedy Zafir uciszył ją palcem. Gdy ta ucichła, pocałował ją czule i słodko. Amani była zachwycona i nie chciała przerwać.

-Co ty kombinujesz ? - spytała ze szklącymi oczkami na Zafira.
-Chodź ze mną, a się przekonasz. porywam cię dziś do swego świata, z którego nie będziesz chciała odejść. - i pocałował ją jeszcze raz.
Co się działo dalej, dość łatwo się domyśleć.
Spędzili razem cudowne chwile.
Gdy po wszystkim spacerowali razem przez gaj oliwkowy, Amani zaskoczyła go dość dziwnym pytaniem:

-Zafirze, czy ty mnie w ogóle kochasz?
-Amani, czy nie za wcześnie na takie deklaracje?
-Nie, powiedz mi. To ważne.

Zafir nie wiedział, co odpowiedzieć. Wtedy poczuł ciepło w okolicach swojego pasa. To jeden ze sztyletów dawał znać, że ma zostać wyciągnięty. Wziął go do ręki i... wbił go w ziemię. Nie wiedział dlaczego tak zrobił.

-Co ty robisz? – zapytała wystraszona Amani.
-Spokojnie Amani. Opowiem ci teraz następującą historię:
„A była to historia naprawdę nieszczęśliwej, choć prawdziwej miłości. Na pierwszy rzut oka miłość można pomylić ze zwykłym zauroczeniem...Wiele ludzi myli zauroczenie z miłością, oszukują się, że to jest to...nie tylko siebie ale i drugą osobę. No a potem, gdy zauroczenie wygasa, jest zgrzytanie zębów i w końcu relacja między partnerami staje się toksyczna. Trzeba wiec temu zapobiegać... Trzeba dbać o to, żeby ta magiczna, łącząca nas więź sie nie zerwała.
Był pewien młody, ale dojrzały chłopak, którego imienia nie będę wymieniał, zauroczył się w pewnej kobiecie. Był z nią 4 lata i różnie im się układało. Dodatkowo mieszkali w różnych miastach. Największą przeszkodą burzącą spokój w ich związku były kłopoty w domu tej kobiety. Ojciec ją bił i poniżał, a ten chłopak trwał w nerwach i strachu. Nic nie mógł zrobić, bo przecież daleko mieszkał. Nie potrafił znieść tego, ze nie mógł jej w żaden sposób pomoc. No i tak nadszedł moment końca szkoły i tradycyjna impreza o stuletniej tradycji z tej okazji. Kobieta jego życia oczywiście przyjechała, ale nie przypominała tej pięknej kobiety, w której się zakochał. On jednak i tak miał to gdzieś, bo to była jego ukochana. BYŁA DLA NIEGO NAJWAŻNIEJSZA! I myślisz, że gdyby on, tak samo jak wiele osób, pomylił zauroczenie z prawdziwą miłością, to byłby z nią? Na pewno nie. On nawet nie myślał, żeby ja zostawić. Nawet mimo tego, ze wszyscy się z nich śmiali. Chłopak ten poszedł nawet dalej... Obiecał wyrwać ją z jej domu na zawsze i zbudować z nią nowe, trwałe życie. I widzisz Amani... Imponuje mi ten człowiek, bo dotknęła go prawdziwa miłość, a nie jakaś żenada, którą odstawia 80% społeczeństwa co to myśli, "że bardzo się kocha."
Młoda hurysa była zszokowana i nie wiedziała co powiedzieć.

-Zafirze, to piękne, co mówisz, ale mówiłeś, że była to nieszczęśliwa miłość…
-Bo była, Amani. Ta kobieta wykorzystała go. Wykorzystała jego dobre serce. Pomógł jej, a ona go zdradziła. Świat się dla niego zawalił. Był wrakiem człowieka. Mimo to podniósł się z pleców, bo upadkiem na kolana tego nazwać nie można, gdyż to zbyt delikatne.

I w oczach Amani zobaczył zrozumienie. Zobaczył też łzy, które spływały jej po policzkach. Wiedział, że zrozumiała, dlaczego nie powiedział jej, że ją kocha. I wiedział, że ona wie, że jest dla niego ważna. Amani przytuliła się do niego.

-Już rozumiem, dlaczego mi to powiedziałeś. I nie mogę wyjść z podziwu, że takie słowa słyszę od ciebie.

I wtedy już było jasne, że to jest przełomowy moment, który odmieni jego relację. Miał pewność, że teraz może bez przeszkód się cieszyć cudownymi chwilami spędzanymi z Amani. Właśnie szli do jej mieszkania...
Ale zaczęło się dziać coś dziwnego.
Zafir poczuł że w jego głowie tworzy się lekkie mrowienie, które przechodzi od czubka głowy do potylicy. Obraz zaczął się jakby zamazywać i zacinać. Zjawisko te nasiliło się w momencie, gdy Zafir spojrzał na Amani, co szła przed nim. Gdy ta spojrzała na niego pełnym miłości wzrokiem, zatrzymał się. Obraz się urwał, stracił ją z oczu.
Jedyne co pamięta, to tylko moment, w którym przebudził się w jaskini Trasuna.

Tak bardzo chciał dalej trwać w tamtym obrazie, lecz dopiero potem sobie uświadomił, że prawdopodobnie to był sen. W dodatku bardzo dziwny i niezwykle realistyczny.
Jego zdziwienie pogłębiło jeszcze jedna rzecz - sztylet, który wbił wtedy w ziemię zniknął z jego kieszeni. Nie mógł do końca pojąć, jak to się stało, że ten sztylet zniknął, jakby w… jego śnie? Jego wizji? A może to było zupełnie coś innego?

-I jak... zrobiłeś co trzeba ? - zapytał Trasun stojący nad wybudzonym Zafirem.
-Tak. Udało mi się zmienić bieg wydarzeń. Tylko dlaczego nie zostałem w przeszłości?
-Bo te źródło nie cofa cię do przeszłości. Pozwala ci tylko przeżyć to, co już przeżyłeś kiedyś. W tym momencie co byłeś, Amani pojęła, że uczucie między wami wygasa. Dlatego się cofnąłeś do tego wspomnienia.
-No tak. To prawda, przypominam sobie
– Zafir gorączkowo odtwarzał wspomnienia z przeszłości – Po tym spotkaniu na obrzeżach Bejrutu miałem przeczucie, żeby zrobić jej niespodziankę, ale uznałem, żeby to było idiotyczne. Teraz wiem, że ja byłem skończonym debilem, bo nie zrobiłem tego, co mi intuicja podpowiedziała! Po co ja starałem się wypaść jak najlepiej, skoro mogłem pójść za ciosem?
-Zgadza się. Miłość to nie puste i słodkie frazesy, jakimi zalewamy drugą osobę. To nieskrępowane niczym uczucie, które pokazujemy drugiej osobie całym sobą, poprzez manifestowanie naszego wnętrza. Wszelkie próby zgrywania i udawania zawsze kończą się fiaskiem. Takie coś zabija wszelakie uczucia.
-Cholera, dlaczego wtedy tego nie pojąłem –
powiedział sam do siebie z pretensjami.
-Było, minęło. Najważniejsze że dokonałeś wielkich zmian w swym umyśle i już nie będziesz czuł tych oporów, jakie odczuwałeś do teraz. To co niektórym na zrozumienie zabrało wiele lat, tobie udało się w kilka godzin. Zapamiętaj też, że ten sztylet, to swego rodzaju klucz, który ci też pomoże tutaj, w rzeczywistości realnej ;)
-Zapamiętam to Trasunie. Co teraz?
-Zostało ci jeszcze wiele do zrobienia. Cofnij się znowu w przeszłość i dokonaj zmian w swoim wnętrzu. Jesteśmy już wiele kroków naprzód.
-Tak też zrobię.

Ponownie powtórzył ten sam rytuał, co przedtem.
Tym razem przeniósł się do klejnotu Bliskiego Wschodu i ziemi syryjskiej – Damaszku. Siedział sobie w niewielkiej kwaterce niedaleko bazaru. Obok niego była kobieta. Dokładnie ta sama, przez którą ma takie blizny na sercu – Nafisa. Nie rozmawiali ze sobą dużo. Przypomniał sobie, że to już był ten okres, kiedy zaczęło się psuć między nimi. Intuicja podpowiadała mu, żeby się do niej odezwał. Mimo to nie mógł tego zrobić… Jakaś wewnętrzna blokada. Przypomniał sobie zasadę o Intuicji. Wtedy też znowu zawibrował pergamin. Tym razem połyskiwała zasada:

„6.Jeśli chcesz szczerze pokochać drugą osobę, naucz się kochać samego siebie.”
Początkowo nie wiedział, jak to się ma do tej całej sytuacji. Przecież kochał ją. Wszystko było w porządku.

-Wiesz co Zafirze? Między nami jest źle.

Czyli jednak nie do końca.

-Ale o co chodzi? Jak to jest źle?
-Czy ty musisz mnie ignorować? Czy musisz udawać że wszystko jest w porządku?
-Ależ kochanie, przecież wiesz że cie kocham. Ty też mnie kochasz. Więc jak może być źle?
-Ty mnie nie rozumiesz, jak zwykle.
-Jak to nie rozumiem? Czemu ty podważasz moje słowa? O co ci chodzi kobieto?
-Daj mi spokój! Nie chcę już tak żyć! Mam tego dość!

I wtedy Zafir zaniemówił. Nie chcąc pokazać bólu, jaki odczuwał, na prędko się pożegnał z Nafisą i wyszedł. Spacerował po centrum Damaszku, aż w końcu usiadł przy fontannie niedaleko bazaru. Zaczął rozmyślać nad tym, co usłyszał od Nafisy. Zasmucił się tym na tyle mocno, że dopadły go złe wspomnienia z młodszych lat, kiedy w szkole nie miał lekko. Zaczął rozmyślać nad tym, jak to on ma ciężko w życiu, jak go życie biczuje. Najpierw kłopoty w życiu, teraz jeszcze ona.
„Na pewno to jakieś fatum, do końca życia będę taki. Myślę, że ona na mnie nie zasługuję...”

Wtedy też znowu zaczął mu wibrować pergamin, tym razem bez porównania mocniej. Gdy go wyciągnął zza pasa, zaczął tak mocno szarpać się w jego ręce, że ten aż wyleciał i... rąbnął w użalający się łeb Zafira. Upadając na ziemię rozwinął się i znowu zaczęła świecić szósta zasada. I wtedy chyba pojął co jest nie tak.

„No jasne... Niech mnie chędożony dżin kopnie! Co ja do kurwy nędzy robię? Gdzie jest szacunek do samego siebie! Co ja do cholery robiłem przez tyle czasu?”
Zafir w mig zrozumiał, na czym polegało jego zaklęte koło nieszczęść i niepowodzeń – niska samoocena i brak szacunku do samego siebie.

Tym razem wiedział, że jak pójdzie do Nafisy, to sztylet mu podsunie rozwiązanie. Nie minęło trzydzieści minut, jak Zafir dotarł do kwatery.

-Nafisa, musimy przedyskutować nasz związek. - ona spojrzała na niego z lekkim szokiem – bo miałaś rację. To co teraz jest nie może trwać dłużej.
-Ale o co chodzi tobie? Wytłumaczysz mi?
-Tak, ale teraz siadaj i słuchaj, co mam ci do powiedzenia.

Ona usiadła na dywanie, on też. Tak jak się spodziewał, zza pasa poczuł wibrujący sztylet. Wyciągnął go i wbił w ziemię, tak jak ostatnim razem. I natychmiast wiedział co powiedzieć, aby zmienić bieg wydarzeń.

-Co to za sztylet ?
-Dostałem go od pewnej znanej mi osoby. Ale to nie jest istotne teraz...

I zaczął mówić kwestię, jaką nasuwał mu sztylet:

-Prawdziwa i zdrowa relacja to tylko taka, która jest oparta na wzajemnym szacunku. Każdy jego się domaga, lecz często bezmyślnie i niezasłużenie. Każdy chce go mieć tak po prostu, tak jakby za darmo. Kiedy ludzie go nie dostają od innych, na różne sposoby chcą go się domagać. Lecz w tym momencie nie zdają sobie sprawy, że im bardziej chcą zdobywać na siłę szacunek innych osób, tym gorzej są traktowani przez innych. Co jak co, ale wazeliniarstwa to nikt nie lubi. Takie coś satysfakcjonuje tylko tych, co są maluczcy i potrzebują innych, aby ich kosztem dopompować swoje ego. W relacji partnerskiej, taka jak nasza, jest podobna zasada. Jeśli na siłę próbujemy imponować drugiej stronie, nie pozwalamy jej na to, aby mogła dać coś od siebie, to szybko dochodzi do rozpadu. To samo w przypadku, gdy jedna strona jest ciągle roszczeniowa, chce tylko brać, nic nie dając w zamian. Tutaj często pojawiają się kobiece schematy: „że to facet ma się postarać o mnie”, „ma mi pokazać, że mu zależy” itp. przy jednoczesnym braku inicjatywy z ich strony. Na powyższe problemy jest prosta recepta – SZACUNEK do samych siebie.

Nafisa oniemiała. Nie wierzyła w to co słyszy, ale nie przerywała.

-Kiedy szanujemy siebie, kochamy samych siebie, to nasze wewnętrzne uczucie udziela się także innym osobom. Wtedy nie potrzeba nam stada popleczników i sługusów, żeby czuć się dobrze we własnej skórze. Cieszymy się z samego faktu, że jesteśmy sobą, że jesteśmy naturalni. A to co jest naturalne, nie może być złe.
Sama świadomość tego sprawia, że porzucamy jakiekolwiek pozory i maski. Nie mamy pretensji do świata, do innych osób, że spotykają nas często różne trudności. W końcu nie ma sytuacji bez wyjścia. Trzeba tylko zaufać sobie i uwierzyć w swoją wartość.

Nafisa dalej nie wierzyła w to co słyszy. Lecz tym razem się odezwała.

-Zafirze, ja... ja nie wiem co mam ci powiedzieć. Jestem zachwycona twymi słowami. I masz rację. Za kryzys też jestem odpowiedzialna. Nie masz pojęcia, jak bardzo mi otworzyłeś oczy. I przyrzekam, że już nigdy w nas nie zwątpię. Na pewno sobie poradzimy!

Nafisa nie mogła powstrzymać łez. Łez szczęścia oczywiście. Obydwoje przytulili się do siebie mocno, tak jakby przez długi czas tego nie robili.
Zafir chciał tak trwać wieczność, lecz ponownie pojawiło się mrowienie w głowie, ciemność przed oczami i obudzenie się w jaskini.

-Witam ponownie Zafirze. Udało się ?
-Nawet nie wiesz, jak bardzo. Szkoda że to tylko wspomnienia były.
-To już niestety minęło bezpowrotnie. Nafisa dalej żyje po swojemu z kim innym. Teraz liczy się to, że zrozumiałeś kolejne ważne rzeczy.
-Tak. Wiem. Tak bardzo ją kochałem, że zatraciłem szacunek do samego siebie. I jeszcze te poczucie męczeństwa.
-To prawda. Brak szacunku do siebie jest niczym strumyk w małej kotlinie – może sączyć się długi czas, często nie dając o sobie znać. Aż do momentu, kiedy potężne ściany skalne rozsypują się pod wpływem erozji. Ale pamiętaj też, że twa wielka wierność i poświęcenie nie były tak złe, jakbyś teraz sądził. Tylko nieliczni potrafią tak mocno trwać w swych uczuciach do kogoś. Jest to postawa godna prawdziwego mężczyzny, której nawet brakuje niektórym Asasynom. Ale zapamiętaj – to wszystko ma sens tylko i wyłącznie wtedy, gdy....
-Gdy szanujemy i kochamy samych siebie.
-Dokładnie Zafir. Pamiętaj też, że nie zawsze to, co doprowadziło nas do upadku, jest w gruncie rzeczy złe. My to po po prostu źle wykorzystaliśmy. :)
-Będę o tym pamiętał.
-To świetnie. A teraz idź wracaj do źródła. Chyba masz coś jeszcze do wykonania.

I znów zamącił wodę ze źródła. Myślał, że już najważniejsze rzeczy pojął, ale to co potem zobaczył, niesamowicie go zdziwiło.

Tym razem znalazł się w Aleppo. W haremie.
Sądząc po wystroju miał wrażenie, że niedawno był tutaj. Wtedy zobaczył Nailę. Natychmiast przypomniał sobie całą sytuację. Oboje czuli do siebie wielkie pożądanie, lecz młody Zafir tak się pogubił, że nie udało mu się uwieść pięknej hurysy i zniszczyć jej opory przed zespoleniem duszy i ciała. Postanowił więc działać po swojemu, tak jak robił to wcześniej. Szło mu jak należy, zupełnie jak wtedy. Kiedy ona na chwilę odeszła gdzieś, zawibrował mu pergamin. Tym razem świeciła mu zasada:
„Autentyczność wiąże się z manifestacją naszych myśli, zamiarów i emocji.”

Uznał, że jest za wcześnie na okazywanie swych intencji, w końcu dopiero co nawiązał z nią fajny kontakt.
„Teraz nie mogę tego zrobić, za wcześnie jest, przecież mi ucieknie.”

Naila znowu do niego wracała. Relacja po pewnym czasie traciła jednak na impecie. Zafir czuł, że historia się powtarza. Sztylet zaczął wibrować, ale bał go się wyciągnąć w tym momencie. Czekał i zwlekał. A relacja była już na obumarciu. Gdy była na totalnym wyczerpaniu, Zafir powiedział do siebie: „A pierdolę, to...”
I wtedy wyciągnął sztylet i wbił go w ścianę.
Nastała chwila ciszy, Naila stanęła z lekkim strachem.

-Wiesz co, chcę ci coś powiedzieć. Mam dość bawienia się w te podchody i szycie perskich dywanów. Wiedz że bardzo mi się podobasz i w sumie nie wiem czemu z tym czekałem tak długo.

Naila była zdziwiona, ale także zachwycona.

-Wzajemnie. I też nie rozumiem czemu tak z tym zwlekaliśmy.
-Cieszy mnie to niezmiernie. Tak w ogóle to nie wiem czy wiesz, ale...

I tu rozpoczął swój wywód o seksualności, o miejscach erogennych i orgazmach.
Na nowo odzyskiwał mocne zainteresowanie Naili.

-Poza tym wiedz, że... - tu popatrzył zmysłowym wzrokiem na nią – pociągasz mnie. Gdyby nie było tutaj teraz nikogo, to bym zdarł z ciebie te ubrania.
-Mmmmm  -
zamruczała Naila.
-Dla mnie to jest piękne, kiedy rozmawia ze sobą kobieta i mężczyzna i żadna ze stron nie boi się okazać wobec siebie swoich intencji. Zadziwia mnie to, jak często ludzie rzucają sobie kłody pod nogi, komplikują relację. Nie rozumiem, co może być wspaniałego i pociągającego w komplikowaniu czegoś, co ze swej natury jest proste. Przecież wszystko to, co jest naturalne, jest najbardziej pociągające. Każdy ceni coś takiego, jak spójność czy autentyczność. A kiedy jesteśmy spójni i autentyczni? TYLKO wtedy, gdy manifestujemy swoje myśli, emocje i przekonania. A ukrywanie tego, jest tak naprawdę krzywdzeniem siebie.

Dla Naili to już było wystarczające, żeby...
Sami się domyślcie. 
Po wszystkim znowu się obudził w jaskini.

-Co tym razem się wydarzyło?
-A nic w sumie. Dowiedziałem się, jak ważna jest autentyczność. I że ona wszędzie się sprawdza, także w jednoznacznych sytuacjach. Najważniejsze to być autentycznym i szczerym wobec samego siebie. No i też mieć odwagę manifestować to, co w nas siedzi. Dlatego tak ważne jest, abyśmy nie mieli w sobie negatywnych emocji i uraz do kogokolwiek, aby nasze relacje z innymi nie zostały zatrute.
-Ehhh synu. Znowu dobrze prawisz. Mam też nadzieję, że pokazałeś tej hurysie, co to znaczy mieć dużego sejmitara :D
-Ależ oczywiście :)
-No to teraz ci życzę, Zafirze, abyś znalazł to czego szukasz i jak najwięcej satysfakcji czerpał z życia. A w razie wątpliwości zapamiętaj sobie – AMOR VITAE NOSTRA LEX. Reszta się sama ułoży.
-Dziękuję ci Trasunie za wszystko. Odwiedzę na pewno kiedyś Masjaf :)
-Heh no ja myślę. Poznasz wielu Asasynów, od których wiele nowych rzeczy się nauczysz. A teraz idę na dwójniaka z Bajrysem Korbasydą. Mamy plan do obgadania. Do zobaczenia, Salut. Wink

I tak oto zakończyła się historia Zafira, którego imię w języku arabskim idealnie odzwierciedla jego osobę – jest ZWYCIĘZCĄ.
I co teraz na to Burchard ze Srasburga?
Powyższa historia pokazuje, że swoim pamfletem może się podetrzeć.

Albowiem ci, co zostali uznani za degeneratów, w gruncie rzeczy są tymi, co wbrew wszelkim przeciwnościom losu idą cały czas do przodu.

Pamiętając o tym, że „Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone”.

I że poza samorealizacją i szukaniem Jabłka Edenu ważna też jest dobra zabawa, czyli KORBA.

W końcu nie bez powodu Bajrys Korbasyda powiadał:

”Korba jest celem samym w sobie”

Ale rzecz jasna, tylko jednym z celów Wink

Odpowiedzi

Cześć, blog o Abdulu,

Cześć, blog o Abdulu, czytałem gdzieś w październiku w tamtym roku jadąc pociągiem do pracy. To było niesamowite, czułem się jakbym przeniósł się do innego świata. Chcę tylko powiedzieć, że tamten blog bardzo mi w tamtym momencie pomógł i jest to jedna z najlepszych rzeczy jaką w życiu czytałem. Naprawdę. Tamten wpis jest streszczeniem całej tej strony. Włożyłeś w niego bardzo dużo pracy a maksyma "Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone." będzie z mną przez całe życie.

Portret użytkownika Trancer

To miłe, że ci się spodobał i

To miłe, że ci się spodobał i coś z niego zaczerpnąłeś...
Taka była jego rola Wink

Portret użytkownika Rot

OMG, za nawiązanie do

OMG, za nawiązanie do Wiedźmina masz u mnie browara.
I to dobrego, nie jakiegoś Harnasia.

Portret użytkownika Mendoza

Jesteś trancer, i Ciebie za

Jesteś trancer, i Ciebie za to lubię.

Piszesz, jak byśmy mieli tysiąc lat na czytanie - nie mamy - tu moja dola, streszczaj się.