Cześć! Minęło już sporo czasu od naszego ostatniego spotkania na moim blogu (z górą bite dwa miesiące), tak więc pomyślałem, że może skrobnę coś, cobyście wiedzieli, że glinx11 żyje i ma się... bez zmian. Oczywiście nie mam zamiaru Wam, szanowni koledzy, imputować, że aż tak bardzo zajmowała Was ta kwestia (nie jest to oskarżenie, bądź co bądź one should mind their business first), ale nie wykluczam, że przynajmniej paru z Was, w trakcie brania prysznica, jedzenia kolacji, oglądania mundialu, względnie uprawiania miłości (choć w tym ostatnim wypadku świadczyłoby to, że naprawdę nie macie o czym myśleć), przeszła ona przez głowę.