Cześć Panowie,
Mam pytanie, na które tylko tutaj dostanę odpowiedź.
Kieruję je dla tych doświadczonych.
CZY DUŻA ILOŚĆ PARTNEREK SEKSUALNYCH NOSI ZA SOBĄ PEWNE NEGATYWNE KONSEKWENCJE? NP. PSYCHICZNE ITD?
W tych czasach o zdrowy i dobry związek jest ciężko. Brakuje świadomych kobiet. Więc to odpada.
Zauważyłem również że idąc w dużą ilość kobiet. Człowiek staje się tak jakby wypruty z emocji.
Jakie są wasze odczucia? Doświadczenia? Byliście po tej drugiej stronie i jaka jest wasza historia?
"W tych czasach o zdrowy i dobry związek jest ciężko. Brakuje świadomych kobiet. Więc to odpada."
Autorze, a nie patrzyłeś na to od drugiej strony, że żyjemy w najlepszych czasach do tego żeby prowadzić zdrowy i dobry związek. Żyjemy w czasach, w których w 100% sami możemy wybrać sobie z kim chcemy dzielić resztę życia. W nasze życie nie wpierdala się już kościół, coraz mniej rodzice, swatki i myślenie czy coś wypada czy nie, do tego brak wojen i pomijając pandemie w pewnym sensie ogólny dobrobyt. Pod ręką masz narzędzia (w postaci aplikacji, kursów itd.) dzięki, którym świadomie możesz mieć wybór z tysięcy kobiet na całym świecie. Tylko i wyłącznie od Ciebie zależy jak będzie wyglądał Twój związek i czy stworzysz go ze świadomą kobietą. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, o związek tak jak o inne relacje trzeba się postarać, nie dostajemy ich za darmo i w większości przypadków są bardzo trudne do utrzymania, ponieważ musimy się w nich nauczyć obustronnej komunikacji.
Co do dużej ilości partnerek Dobrodziej świetnie to zobrazował metaforą i się pod tym podpisuje. Z mojego doświadczenia (10 partnerek, sam nie wiem czy to dużo czy mało, zawsze zależało mi na jakości nie ilości) moge powiedzieć, że nie czuje się wypruty z emocji. Od dwóch miesięcy spotykam się z dziewczyną, z którą wszystko zmierza w kierunku związku i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że poprzednie doświadczenia nauczyły mnie tego, że teraz jeszcze lepiej wiem czego chcę, a czego nie chcę od relacji i kobiet, z którymi się spotykam.
Na koniec zaznaczę, że każdą przygodę, seks i związek lubię sobie rozłożyć na czynniki pierwsze, zrobić taki mały rachunek sumienia przed i po czy bedzie/była to wartość dodana czy mogłem coś stracić. Bardzo przydatnym w takim rozważaniu jest Pojęcie kosztu alternatywnego.
"Dwóch rzeczy pragnie prawdziwy mężczyzna: niebezpieczeństwa i igraszki. Przeto pożąda kobiety, jako najniebezpieczniejszej igraszki."
U mnie było to jakieś 15 partnerek (nie licząc może kilku takich typowych ONSów, z totalnie nieznajomymi dziewczynami) i jak dla mnie to dosyć sporo, i trochę żałuję. Bo spotykam się obecnie ze świetną dziewczyną, i czasami niekontrolowanie zachowuje się wobec niej toksycznie, bo tak nauczyły mnie te wszystkie kilkumiesięczne seks przygody.
Z perspektywy czasu trochę żałuję jednego ‚związku’ który trwał u mnie 6 miesięcy, laska niewerbalnie mówiła, że ‚będę mila wpływ na twoje życie’ i nie będzie to wpływ pozytywny. Mianowicie przez 6 miesięcy spotykania bzykalem się więcej niż przez 6 lat mojego życia- laska jak tylko mnie widziała to już była napalona, ciagle chciała się bzykać tu i teraz, i tam i wszedzie indziej.
I teraz, spotykając się z normalnymi dziewczynami, brakuje mi w nich takiego ognia, i to jest zgubne
Prosiłbym o nie minusowanie przez pryzmat ilosci, ponad 30, nie pamietam dokladnie, nie chce sklamac. Nie zgodze sie z teza, ktora mowi, ze wieksza ilosc deprawuje nasze zachowania. Mnie akurat najbardziej skrzywila dwuletnia relacja, z ostatnia partnerka, przez co aktualnie dopiero wracam na dobre tory, w nawiazywaniu relacji.
Racja! Mnie najbardziej skrzywił 10 miesięcy związek, po którym trauma ciągnie się za mną do dzisiaj ; )
Brakuje świadomych kobiet powiadasz.
A co to znaczy, co masz na myśli pisząc świadomych? Czego? Swojej seksualności np? Czy wartości np związanych z tym, że idzie do łóżka z miłości? Świadomie kierującej się czym? Czy kobieta, która miała wielu partnerów, jak np Ty partnerek, będzie świadoma jak Ty swojej seksualności i tego czego poszukuje w partnerze, tak jak Ty w partnerce?
A może właśnie idąc tą drogą "dużej ilości kobiet" sam robisz sobie coś, co robią te kobiety sobie dużą ilością partnerów, i to je nazywasz nieświadomymi. Bo np hmmm rekompensują sobie takim seksem wiele kompleksów, nie umieją lub nie chcą budować trwałych relacji, może ten seks to niestety zamiast realnej przyjemności z wymiany energii i poznania i budowania więzi tylko placebo, leczenie objawów, a nie praca u podstaw?
Tak uważam, że brakuje świadomych kobieta tak jak brakuje świadomych mężczyzn do budowania świadomych związków.
Uważam, że ludzie są z natury poligamiczni. Biologii i natury nie oszukasz.
Zwłaszcza w przypadku mężczyzny.
Na szczęście mamy coś takiego jak kultura, dzięki której tworzymy rodziny, społeczeństwa itd. Problem w tym, że w tych czasach odchodzimy od tego. Nie stawia się już granic, które były korzystne dla ogółu.
Teraz jednostka. np: przystojnego mężczyzny czerpię najwięcej.
Dlaczego?
Bo jest wysoka rozwiązłość seksualna. Wiem, bo jestem w tej grupie "przystojnych" mężczyzn. Zdobycie kobiety z dodatkową umiejętnością uwodzenia to prostota w tych czasach.
Byłem świadkiem jak kobiety zdradzają swoich "beta" chłopaków, mężów itd. Widziałem co robią te z pozoru "normalne" kobiety.
Dla mnie świadoma kobieta. To kobieta, która wie jaką rolę ma spełniać w tym świecie. Jest świadoma swojej kobiecej energii i ją pielęgnuje.
Jest świadoma konsekwencji sowich wyborów i czynów. np. dużej ilości partnerów i tego jaki to ma wpływ na postrzeganie takiej kobiety na rynku matrymonialnym.
Z własnych obserwacji widzę: kobieta z dużą liczbą partnerów, nie jest w stanie tworzyć normalnych relacji.
A to jej powinno zależeć.
Kobieta jest strażnikiem seksualności, a mężczyzna związku.
To my mężczyźni decydujemy czy będziemy w związku czy nie. (mówię o początkach relacji)
Dlatego w PUA, dąży się jak najszybciej do seksu.
Bez seksu z kobieta, to ona rozdaje karty. Po seksie Ty.
Zadałem pytanie: jak duża ilość partnerek wpływa na mężczyznę?
*Budowałem związki, w których byłem wierny.(kilkuletnie) Byłem po jednej i po drugiej stronie.
Podejmuj takie decyzje ,które przyniosa ci najlepsze wspomnienia~ Mr.X
Szacuję że koło 40. Raczej nie więcej, ale gdzieś straciłem rachubę a i luki w pamięci się pojawiają jak się okazuje.
Konsekwencje:
1. Nieładna historia z jedną z tindera, która sobie dorobiła historie o mnie i zaczęła (prawdopodobnie) je rozpowiadać. W związku z tym:
2. Lekkie wyczerpanie zasobów, że tak się wyrażę. Z jednej strony obce, z wyglądu fajne mnie kojarzą już z dziwnych historii, z drugiej widuję z wolnych same średniaki, które mnie w ogóle nie interesują. Jeszcze parę lat temu może, ale teraz... nah, stać mnie na więcej.
Zapewne zmiana miejscówek by pomogła, ale niestety - w większości miejsc się nie odnajduję do tego stopnia, że mnie drażnią.
3. Mniej się napalam. Tzn przestała mi się pojawiać ta adrenalina, ten emocjonalny haj. Może to i lepiej, ale tu popadłem w ekstremum.
Z drugiej mańki mam też ogółem lekką anhedonię i znieczulicę, czy też jakieś wypalenie emocjonalne, widzę też znaczny spadek libido, ale zdecydowanie nie od ilości ONS.
Paradoksalnie to po związkach wychodziłem gorzej, w czasie kiedy miałem najwięcej ons-ów bawiłem się najlepiej, i laski same też się interesowały.
Lekkie wyczerpanie zasobów, że tak się wyrażę. Z jednej strony obce, z wyglądu fajne mnie kojarzą już z dziwnych historii
W mieście wojewódzkim taki problem???
Nie bać się, tylko działać.
To zależy co rozumiesz przez dużą ilość partnerów/partnerek.
Moim zdaniem dużo to ponad 50 lasek, a ponad 100 to bardzo dużo, kosmiczna liczba.
Ale moim zdaniem nie miałbym pewności siebie i nie mógłbym wejść w poważne relacje, gdybym nie przerobił tych 20-30 lasek w życiu, bo ciągle bym się rozglądał za innymi i miał poczucie, że nie wykorzystałem swoich szans, nie wybawiłem się dostatecznie.
Czy liczba partnerek coś zmienia w życiu?
Pod względem fizycznym - tak. Duża ilość partnerek = konieczność częstych badań, ryzyko chorób wenerycznych, masa poświęconego czasu, kasy.
Pod względem psychicznym - raczej nie. Jeżeli nie jesteś seksoholikiem i nie leczysz jakichś kompleksów "maszynowym zaliczaniem" lasek i spełnianiem chorych fetyszy - to nie.
Przecież to czy dana osoba miała 0, 5, 10, 15 partnerów to nie oznacza, że dana osoba jest wartościowa czy nie. Dziewica nie gwarantuje ci wierności, a laska co miała 20 gościu nie musi być doświadczona w łóżku. W rzeczywistości dziewica może być skłonniejsza do zdrady (bo się nie wyszalała) ale jednocześnie być lepsze od laski, co miała 20,30,40 gości w łóżku. Z kolei "puszczalska" co miała 20+ gości może być wierniejsza od dziewicy i gorsza od niej w łóżku.
Nie ma reguły.
Wydaje mi się, że ważniejszy jest life-style od cyferek. Możesz mieć 0 lasek na koncie, być incelem i być zafiksowanym na punkcie kobiet, desperacko szukać seksu - i pewnie będziesz czuł się tak samo. Jeżeli ktoś całe życie opiera na radnkowaniu, stawia na pierwszym miejscu rozwój pod kobiety, każdy weekend - kluby, randki, szukanie seksu - to nic dziwnego.
Ale tak jest z każdą dziedziną życia. Z kobietami tak nie miałem, ale w pewnym momencie zbyt zafiksowałem się na temat siłowni.
Ćwiczyłem przez kilka miesięcy przez 6 dni w tygodniu po 2-3h, po siłce oglądanie filmików o siłce, książki itd. Wszystko wokół diety, ćwiczeń, planów i też po kilku miesiącach takiego zapierdalania czułem się wypruty z emocji, życia i czułem się mega pusty.
We wszystkim trzeba mieć umiar i trzeba robić w życiu wiele rzeczy równomiernie, nie fiksować się na jednej rzeczy. Raz spotkanie ze znajomymi, raz randka, raz ruchanie laski z tindera, ćwiczenia 3-4 razy w tygodniu, jakieś inne pasje, nurkowanie, książki, filmy, kino, gotowanie, robienie ciekawych fot na insta, sesje, nabijanie zasięgów itd.
W moim przypadku było tak, że rozstając się w moją ex w wieku 27 lat, była ona moją czwartą, czy piąta partnerką seksualną w życiu, gdzie był to jeszcze czas zakodowanej w głowie miłości, wierności i uczciwości, który to ta panna zburzyła z wielkim hukiem robiąc mnie w ch.... Zacząłem od oczywiście szukania porad jak odzyskać byłą, skończyło się na czytaniu Mysterego, oglądaniu Mancera, odwracaniu światopoglądu. Wtedy zaczęły mi wpadać większe ilości dziewczyn do łóżka. Spodobało mi się to i zrobiłem listę, żeby spamiętać. Przy okrągłym jubileuszu 20 ocknąłem się z wpadką i nieudanym związku (z racji wpadki). Nie odpuszczałem i brnąłem dalej. Na dupie siadłem jakiś rok, czy dwa lata temu, bo jedna podejrzewała, że mogliśmy zaliczyć wpadkę. Wtedy dotarło do mnie, że znów bym się udupił z kimś, z kim nie chciałbym być. Stwierdziłem, że jeśli już ruchać, to panny, które są na takim high topie dla mnie, że ewentualny związek nie będzie dla mnie niczym złym, a wręcz pożądanym. Ale do brzegu. Można wpaść w kołowrotek uzależnienia od cyferek i zwiększania ilości dziewczyn w łóżku. To chore. W moim przypadku mógłbym pewnie zdiagnozować, że to efekt zdrad w przeszłości, które mnie dotknęły i podświadomie tak to sobie odbijam. Czy wypruwa z emocji? Tak, zaliczasz laskę i po seksie najchętniej chciałbyś żeby zniknęła. Jednak wystarczy chwila wstrzemięźliwości, jak w moim przypadku i znów można się prawie zakochać - czyli emocje wracają