Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Nie umiem tańczyć - co robić w klubie z dziewczyną?

12 posts / 0 new
Ostatni
fdm
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 29
Miejscowość: Miejscowość

Dołączył: 2018-11-20
Punkty pomocy: 5
Nie umiem tańczyć - co robić w klubie z dziewczyną?

Hej,
W weekend byłem ze swoją dziewczyną na urodzinach koleżanki, które skończyły się w klubie. Nigdy nie uważałem się za kogoś kto umie tańczyć, ale do tej pory zawsze jakoś sobie radziłem - czy to kiedyś na weselu czy w klubach. Być może dziewczyny z którymi wtedy tańczyłem same to potrafiły i mnie prowadziły, bo zwyczajnie wychodziło nam to nieźle. Problem taki, że teraz ze swoją dziewczyną TOTALNIE nie potrafiłem się odnaleźć, ona robiła co innego, ja też co innego. Do tego stopnia nam nie szło, że zapytała mnie "jak Ty sobie radziłeś na weselach?" - tutaj pewnie biła do byłej, o którą jest zazdrosna z jakiegoś powodu, a z którą byłem kiedyś na weselu gdzie przetańczyliśmy całą noc. Ja też czułem, że nie jesteśmy zgrani w tańcu i nie bardzo miałem ochotę kontynuować. Zabrałem ją kilka razy na parkiet i tyle. Może to też kwestia, że zastałem się trochę z różnych względów i na balecie to byłem ze dwa lata wcześniej. Jej zabawę uratował nasz wspólny kolega z którym byliśmy na urodzinach. Zapytała mnie czy może z nim potańczyć, pozwoliłem. On też zapytał mnie, po tańcu podszedł, podziękował i przybił piątkę. Później tańczyli sobie jeszcze z godzinkę a ja piłem z kolegą. Nie czułem klimatu zupełnie i samemu też nie potrafiłem potańczyć (czy spróbować z inną). Natomiast z kumplem od butelki bawiłem się całkiem dobrze. Raz podbiłem i zrobiłem odbijanego ale generalnie nie robiłem im żadnych problemów i ogólnie wszystko było w porządku z mojej i ich strony. Dodam, że jako związek jesteśmy praktycznie perfekcyjną parą i bardzo dobrze się zgrywamy pod każdym względem (oprócz tańca Laughing out loud).

Co jest nie tak: Diabelnie mnie teraz boli ego, że nie potrafiłem sam zadbać o to żeby się dobrze bawiła. Ja jestem taki, że się nie pogodzę z faktem, że w czymś jestem słaby.
Zapisałbym się do szkoły tańca, ale wiem, że ona nie chce a jak pójdę z losową partnerką to zabije mnie, partnerkę, nauczyciela tańca, inne osoby co tam będą, właściciela budynku oraz woźnego - bo straszna z niej zazdrośnica Laughing out loud.
Mieszkamy razem, poprosić ją, żeby mnie nauczyła tańczyć w domowych warunkach? Mam wrażenie, że ona też nie umie - dlatego nam nie szło a kolega nieźle prowadził to im względnie zagrało. Takie coś w ogóle ma sens z jakichś tutoriali? Następnym razem wolałbym z nią tańczyć niż przepijać kolejny wieczór, bo zazwyczaj dobrze się bawię na parkiecie (po alkoholu też, ale ile można). Nie wiem, uważam, że zachowałem się tak jak trzeba, ale nie odpowiada mi sytuacja do końca.

sequel87
Portret użytkownika sequel87
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 35
Miejscowość: Jaworzno

Dołączył: 2018-07-27
Punkty pomocy: 3176

Jestes niby ambitny ale leniwy bo gdybus chcial sie nauczyc tego super skomplikowanego ukladu tanecznego weselnego noga noga obrot noga noga obrot ( chodz sa pro tutoriale gdziw robic to bardziej zblizeniowo,zmyslowo, bez nieswiadomych bledow,itditd) to bys jiz dawno wlazl na jakis film I obczail gdzie kazdy roman to potrafi, chodziaz dla samwgo towarzystwa partnerki

fdm
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 29
Miejscowość: Miejscowość

Dołączył: 2018-11-20
Punkty pomocy: 5

Ale ja to już obczaiłem, pytam czy taka nauka w domu ma sens. Cała sytuacja to sobota/niedziela, więc czasu dużo nie było.

sequel87
Portret użytkownika sequel87
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 35
Miejscowość: Jaworzno

Dołączył: 2018-07-27
Punkty pomocy: 3176

Przede wszystkim nie bierz tego do serca, bo sie spiales jak parowa. Krokow sie nauczysz jak kiedya bedziesz swoj pierwszy na weselu tanczyl a teraz wyjebane bo zmarszczek dostaniesz

Zrob swojej niespodzianke, przygotuj miejsce, kup cos fajnego do picia, zrob jedzenia, przebierz sie w baletki I zapros na kurs. Nie dosc ze nauka to randka. Wez to od strony zabawy a nie od steony zycia lub smierci

fdm
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 29
Miejscowość: Miejscowość

Dołączył: 2018-11-20
Punkty pomocy: 5

Też nad tym myślałem i chyba masz rację, że to najlepsze wyjście. Niepotrzebnie się irytuję jak mi coś nie idzie, a na luzie można z tego zrobić całkiem romantyczną i rozwijającą randkę.

CiasteczkowyPotwór
Portret użytkownika CiasteczkowyPotwór
Nieobecny
Wiek: 25
Miejscowość: Poznań

Dołączył: 2017-09-09
Punkty pomocy: 250

Ona nie chce iść na kurs i jak jej się nie chce to Tobie też nie wolno, serio?
To niech potem nie narzeka, proste.

Na YouTube masz masę kursów. Naucz się kroków podstawowych do salsy, jak wyczuć rytm, jakiś obór a resztę zrobi alko. Sam byłem niedawno na weselu, nie tańczyłem od rozpoczęcia covidozy, powtórzyłem kroki dzień przed zabawą i było bez problemu. Koleżanka stwierdziła przy innych znajomych, że chce ze mną tańczyć bo dobrze mi to idzie, później inne same koleżanki już same mnie prosiły do tańca. Tu na prawdę nie wiele trzeba. i pamiętaj, że to Ty masz prowadzić. Kobiety lubią przejmować pałeczkę w tańcu. W tedy kiwasz palcem i mówisz OJ! TO JA DZIŚ PROWADZĘ! z uśmiechem to mówisz, szarmancko, patrząc w oczy. Smile Możesz później nauczyć swoją kobietę (jej kroki to lustrzane odbicia Twoich Twoja lewa jej prawa itd.) Zapunktujesz. .

michael506
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 26
Miejscowość: Warszawa

Dołączył: 2015-07-24
Punkty pomocy: 98

Idź się naucz tańczyć. Porozmawiaj z partnerką co lubi tańczyć . Zapisz się na kurs. Znam jeden dobry to ci mogę dać na miary na priv . Tani nie jest , ale jak masz Partnerkę to możesz sobie wykupić szkolenie taneczne online a potem trenować z partnerką i przy okazji fajnie będziecie spędzi czas se sobą.

Targecik
Nieobecny
Płeć: kobieta
Wiek: 28
Miejscowość: '*

Dołączył: 2014-02-20
Punkty pomocy: 1045

W dobrych szkołach salsy każdy tańczy z każdym, nie masz jednej stałej partnerki, co de facto nie ma sensu, bo przecież chodzi o to, abyś umiał różne partnerki prowadzić, a nie tylko swoją. Co do tego, że panna Twoja jest zazdrosna, to serio widzę jakiś głębszy problem chyba, skoro piszesz, że i o tańce zazdrosna i o ex zazdrosna. A ona tańczyć z kolegą mogła, nie? I jakoś jej awantury o to nie robiłeś Wink

Powiesz jej, że idziesz do szkoły tańca, bo chcesz się nauczyć i jak na ochotę to ją zapraszasz ze sobą, a jak nie, to niech siedzi sama. Powiesz, że każdy tam tańczy z każdym i są ludzie, co przychodzą jako para, a potem i tak tańczą z różnymi partnerami i nic się strasznego nie dzieje.

Moim zdaniem to jest spoko, że chcesz się czegoś nauczyć nowego i jak dziewczyna Ci to zechce ograniczać, to jest to jej problem.

A z kursem w domu też spoko opcja i też da radę się nauczyć co nieco.

Natomiast dla mnie to jest słabe, że laska Ci mówi, "jak Ty na weselach tańczyłeś?", a jak Ty chcesz iść się nauczyć, to nie, bo ona zazdrosna. A z nią też nie, bo nie. Szczerze, to gratuluję cierpliwości w takiej sytuacji Wink

Kensei
Portret użytkownika Kensei
Nieobecny
Moderator
ModeratorWtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 37
Miejscowość: Pyrlandia

Dołączył: 2019-11-19
Punkty pomocy: 3936

Tu Targecik ładnie zwróciła uwagę i punktuje nierówności w relacji i przesadną zazdrość (która może wynikać z podświadomych zapędów Twojej panny i zazdrość to forma projekcji, ale nie musi tak być, tak se gdybam Wink) Twojej panny.

Od siebie tak jeszcze zapytam.

A Ty w ogóle lubisz tańczyć, tak tańczyć, kółeczko, piruecik, jakieś salsy huje muje? Chcesz się uczyć, kręci Cię to? Bo wiesz, że nie musisz, a już na pewno nie żeby komuś coś udowodnić, albo sobie, możesz np nie wiem, nie lubić tak tańczyć i tego nie robić?

Ja np w klubie lubię tańczyć ale głównie sam i do określonej elektronicznej muzy. Owszem, czasem potańcze z jakąś panną jak jest dobra energia na parkiecie i uśmiechy, ale to bardziej w formie takiej bitwo-prezentacji, trochę zwała trochę wymiany energii i dalej to już fajka, albo kanapa, albo spacerek na zewnątrz, albo bar, różnie. Ale tańczyć w parach to mnie jakoś nigdy nie grzało, towarzysko w jakieś rumby, tanga czy inne, nie czuję w ogóle potrzeby.

fdm
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 29
Miejscowość: Miejscowość

Dołączył: 2018-11-20
Punkty pomocy: 5

Z tą zazdrością to jest najpewniej tak, że jej pierwszy długoletni chłopak ją zdradził i teraz ma podświadome obawy.
Jeżeli chodzi o taniec, to praktycznie opisałeś moją sytuację. Ja lubię tańczyć, ale najbardziej solo do muzyki która mi się podoba. W parze też lubię, ale nic na siłę - jak mi dobrze idzie to z przyjemnością przetańczę cały wieczór z partnerką. Moim zdaniem te zmysłowe tańce jak salsa są bardzo fajne i chciałbym tak umieć, mimo, że na nasze realia to może mało praktyczne (tj. kluby / wesela).

infreak
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: Rocznik 91
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2017-09-16
Punkty pomocy: 995

Skoro nie tańczyć to zostaje tylko bzykanko w kiblu. Bo co innego można robić?

Gadać? Głośno
Pić? Drink, dwa, jedno, dwa piwka wystarczy.
Picie dużej ilości jak trzoda? Trzeba się szanować.

WildGuy
Nieobecny
Ogarnięty
Płeć: mężczyzna
Wiek: 30
Miejscowość: pomorskie

Dołączył: 2018-03-22
Punkty pomocy: 547

Ty tak się przejmujesz jej opinią, że najlepiej to jakbyś sam zapytał ją, co masz robić.
"nie bardzo miałem ochotę kontynuować. Zabrałem ją kilka razy na parkiet i tyle." - To po co kontynuujesz? To facet ma być liderem. Jak czegoś nie chcesz, a robisz to na siłę, to jest to straszny cringe i kobieta to wyczuje. Może po prostu jej ciało, albo twoje manifestuje, że nie jest to miejsce dla ciebie i powinieneś zająć się czymś do czego masz predyspozycje. Kiedy widzisz, że kobieta odczuwa dyskomfort, to zmień to. Sam też nie powinieneś pchać się w niekomfortowe sytuacje, aby zrobić jej dobrze.

Taniec w klubach w ogóle nie ma znaczenia. Jak spojrzysz wkoło, to mało kto potrafi tańczyć. Wystarczy bujać się do rytmu i tyle. Kobiety też na ogół nie potrafią tańczyć, wystarczy naśladować jej ruchy mniej lub bardziej, oczywiście bez jakiegoś machania tyłkiem itp. Wtedy nie powie ci, że źle tańczysz, nawet jeśli nie umiesz, bo w rzeczywistości robisz DOKŁADNIE TO CO ONA. Ewentualnie można totalnie olać jej ruchy i bujać się po swojemu, bo to w ogóle nie ma znaczenia. To, że jest to istotne, to jakiś przesąd wzięty z kosmosu. To nie jest jakiś godowy akt rytualny jak u zwierząt. Z punktu widzenia psychologii ewolucyjnej taniec jest domeną kobiet, one tam pokazują wartość reprodukcyjną. Jak kobieta chce iść na parkiet, i zdecyduję, że idę z nią, TO NA CHWILĘ, ona odhaczy swoje, zademonstruje swoje ciało i tyle. Nie ma innego powodu, aby się tam pchać, chyba, że jesteś jakimś macho, który próbuje okazać dominację nie zamieniając z nią słowa, ale w ogóle nie jest to potrzebne. A jak już jesteś z nią w relacji seksualnej, to też niczego to nie zmieni. Jakieś wyborne narzędzie budowania komfortu to nie jest, bo czas i dotyk można budować w każdej sytuacji, nie tylko w tańcu. To narzędzie dla kobiet.

Poza tym co chciałeś osiągnąć wchodzeniem na parkiet? Chciałeś jej zrobić dobrze? Mogłeś stanąć na głowie, też pewnie spodobałoby jej się, ale zgaduję, że nie potrafisz, więc po co to robić? Ja unikam parkietu jak ognia, wchodzę potańczyć na parę minut i izoluje w inne miejsce. Nawet bujam się jak pingwin dla jaj, co często robię jak już tam się znajdę, to w ogóle nie ma wpływu na relację. Ona nawet może pomyśleć, że jesteś pokręcony i masz swój świat i nie obchodzi cię opinia innych. Ale jeśli próbujesz wpasować się w jej łaski i iść z linią tego, co ona sobie pomyśli, to polegniesz. Bujanie się jak pingwin serio działa. Nie musisz zapisywać się na kurs tańca. Jak pierwszy raz to zrobiłem, to tańczyłem tak przez parę minut, obejrzałem się wkoło i nagle patrzę, że cały klub tak tańczy. Lol. Nomen omen, anegdotka, Matthew McConaughey też tak robił, czego nie byłem wtedy świadomy. Udawał kurczaka na parkiecie, czym przykuwał uwagę kobiet i budował atencję.
Za bardzo koncentrujesz się na niej, co chwilę obserwujesz co ona sobie pomyśli, jak wypadasz w jej oczach itp. To zabija romantyzm. Poza tym pozwalasz jej decydować co macie robić. Skoro nie chcesz tańczyć, to łapiesz ją za rękę i kierujesz. A jak nie masz jej nic do zaoferowania, to inna sprawa.
Więc to nie jest problem tańca, bo to nie ma znaczenia. Problem jest w twojej głowie i podejściu do tego. Do vibe'u jakim emanujesz. Ona wyczuwa, że się przejmujesz jej opinią i próbujesz robić coś, co ci się nawet nie podoba. W tańcu kobiety często testują faceta. Np. tracą uwagę, aby zobaczyć jak zareaguje, albo po prostu świadomie próbują odseparować się od twojego stylu. Jak zareagujesz - przegrywasz.

Jak zapiszesz się na kurs tańca DLA NIEJ, to nie wiem po cholerę to robić. Może jeszcze zapisz się na kurs żonglowania butelkami, albo ziania ogniem. Jak jestem w klubie to robię TO CO JA CHCĘ. Ja mam swój świat - nie lubię tańczyć - więc idę w nieco spokojniejsze miejsca, np. loże, palarnie lub bar, to jest mój świat, przy drinku wśród ludzi, z którymi mogę rozmawiać i jak ona nie chce być jego częścią, to droga wolna. Jeśli parkiet jest dla niej bardziej wartościowy od twojego świata, to remedium nie jest podążanie za jej ścieżką, tylko obranie takiej, która będzie jaskrawsza.
Jeden przykład, sprzed paru tygodni. Zagadałem do dwóch babek, po paru minutach wyizolowałem jedną, pogadaliśmy przy barze itp. Było dużo moich znajomych więc co chwile ktoś przychodził, co plus, bo mam social proof. Ale po czasie zaczęło iść słabiej, co chwile ktoś przerywał i energia mi wygasła, zacząłem tracić jej uwagę. Więc powiedziała, że idzie potańczyć, domyśliłem się, że byłaby wdzięczna jakbym poszedł za nią. ALE NIE ZROBIŁEM TEGO, powiedziałem, że zostaję. Po 10 minutach jak byłem otoczony znajomymi sama do mnie wróciła i wręcz się przylepiła na kolejne godziny. Moja rzeczywistość, przynajmniej tego dnia, była dużo bardziej atrakcyjna od kuli disco. Tak to powinno zawsze wyglądać.

~