Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Wejść na wyższy poziom - własna wartość vs kobiety które mnie faktycznie interesują, unikanie zaangażowania

22 posts / 0 new
Ostatni
Rot
Portret użytkownika Rot
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 30
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2013-09-16
Punkty pomocy: 1077
Wejść na wyższy poziom - własna wartość vs kobiety które mnie faktycznie interesują, unikanie zaangażowania

Miałem dość niedawno pewnego rodzaju rewelację (chociaż to trochę za duże słowo).
Żaliłem się nawet ostatnio na ten temat na czacie. Gdzieś we mnie ta myśl kiełkowała, aż w końcu postanowiłem zapytać was, co o tym sądzicie i co byście doradzili by pewne blokady/problemy przezwyciężyć.

Zacznijmy od tego, że miałem ostatnio myśl, że kobiety jakoś przestały mnie interesować. Ale to chyba jednak nie jest prawda - libido wciąż mam na wysokim poziomie, w każdym razie praktycznie cały czas odczuwam te napięcie - gorzej, że nie owijając w bawełnę częściej kończy się to porno, niż seksem.
Powodów jest ku temu kilka, najbardziej oczywisty to brak partnerki, czy to na stałe, czy to na chwilę.
Mimo to mam jakieś tam "powodzenie" - regularnie jakieś laski wysyłają swoje koleżanki (ostatnio nawet kolegę!) żeby mi przekazały że są mną zainteresowane. Parę miesięcy temu przespałem się ze znajomą, która od dawna mi się podobała. Dwa tygodnie temu laski - znajome, mniej znajome i nieznajome - niemal jedna po drugiej mnie obskakiwały. Od jakiegoś czasu latała za mną jedna, niby niebrzydka i niegłupia. Po jednej randce i jakichś macankach się zdystansowałem.

Praktycznie całkowicie przestałem zagadywać, z nielicznymi wyjątkami kiedy złapię flow i mam wyjebane, bo chcę po prostu otworzyć ryja do kogoś gdy mam dobry humor. Po zebraniu kontaktu muszę się przekonywać na siłę, żeby dograć spotkanie - zwyczajnie nie chce mi się pisać, ani gadać.

Doszedłem do wniosku, że praktycznie żadne z tych, co spotykam, mnie nie interesują. Zawsze coś mnie w nich odpycha.
Jedna zbyt konserwatywna. Kolejna ćpie i nie usiedzi na dupie.
Za gruba. Za chuda. Cnotka-niewydymka w golfie. Głośna i pusta striptizerka. Płaczliwa. Agresywna. Pieprzyk na twarzy, nieładne piersi, cokolwiek. Zawsze sobie znajdę powód, jasne - ale w dużej mierze wiem, że jakkolwiek źle to nie zabrzmi, nie są wcale tak ładne.
To samo z Tinderem - gdyby zmierzyć stosunek moich przewinięć w prawo/lewo, wyszłoby że co najmniej 90% idzie w lewo.

Wiem, że mógłbym celować wyżej - swego czasu podbijała do mnie niemal idealna z wyglądu jak dla mnie. Nie pykło, bo się wciąż gdzieś tam bujała z innym i zrozumiałem, że jestem tylko odskocznią - niestety trochę za późno.

Tylko, że to była sytuacja wyjątkowa. Regułą zaś jest to, że raczej takich na żywo nie widuję częściej, niż na ruski rok - i to już w towarzystwie.
Dodając 2+2 wychodzi na to, że muszą się poznawać gdzie indziej.
Ale gdzie? Nie ma lepszych pubów w tym klimacie w mieście.
Zresztą - nie sądzę, żeby same puby czy kluby były odpowiedzią.
Tinder? Nie, myślę że nie, biorąc pod uwagę jaka tam jest dynamika, zresztą - nie mam żadnych dobrych zdjęć i co gorsza nie mam kogo poprosić o zrobienie (do tego wrócę za moment).

Kiedy już, nomen omen, napatoczy się ktoś - szybko się dystansuję, po jednym, może dwóch spotkaniach.

Cokolwiek by to nie było - ewidentnie muszę zmienić swoje przyzwyczajenia, przestać łazić w kółko do tych samych miejsc, jeśli jedyne co tam robię, to marnuję czas.
Zająć się czymś, wziąć się w końcu w garść. Popracować nad własną wartością.

I tu przechodzimy do sedna.
Ja nie czuję się specjalnie wartościowy. Co wpływa na moją wartość?

Wiem, że jestem z grubsza ogarnięty, a już na pewno nie głupi. Chaotyczny, może.
Mam coś do powiedzenia, liznąłem dużo tematów, lubię się angażować w interesujące dyskusje.
Wiem, że z ryja wyglądam niezgorzej, bo mi to kobiety powtarzają, zagadują, oglądają się.
Gram na gitarze, relatywnie nieźle, rysuję trochę, próbuję tatuować.
Choć nie mam sylwetki Adonisa, to niemal pół życia spędziłem na sztukach walki.
Nie licząc pieniędzy i braku bliskich znajomych, wychodzi na to, że jedynym, a w każdym razie największym problemem tutaj jest moja mentalność.
Jednak ta mentalność nie jest tam, gdzie być powinna.

Chcę to naprostować, bo za chwilę mi stuknie 29, a zanim się obejrzę to 30 lat, a nie czuję się sam ze sobą dobrze na ten moment.
Niestety, jak wspomniałem - nie mam zbyt wiele bliskich znajomych, którzy by ułatwili sprawę dając sensowne wzorce zachowania, czy wprowadzając w nowy świat, pokazując nowe miejsca. Będąc poniekąd zostawiony samemu sobie łatwo wrócę do rutyny i tak do śmierci.
Dlatego liczę na was, wasze sugestie od czego zacząć poprawę sytuacji.

Na pewno zacząłem stawiać pierwsze kroki - szykuje mi się zmiana pracy, projektuję kolejny tatuaż dla siebie, łapię się w końcu za te hantle - ale to za-ma-ło.

TL;DR - szukam tego, co ustanawia o wartości mnie jako człowieka, sposobu na poprawienie swojej, jak i tego, gdzie w końcu (i jak) poznawać kobiety, które mnie faktycznie interesują.

Rot
Portret użytkownika Rot
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 30
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2013-09-16
Punkty pomocy: 1077

Tak, brałem to pod uwagę, ale w zupełnie innym kontekście.
To, co wypisałem tutaj, nie kwalifikuje się na leczenie na terapii.

Targecik
Nieobecny
Płeć: kobieta
Wiek: 28
Miejscowość: '*

Dołączył: 2014-02-20
Punkty pomocy: 1051

Mylisz się. To co Tu napisałeś jest właśnie tym, nad czym się pracuje na terapii.

"I tu przechodzimy do sedna.
Ja nie czuję się specjalnie wartościowy."

To zdanie właśnie wskazuje, że terapia może Ci się przydać.
W terapii się bardzo często pracuje nad tym, dlaczego czujesz się niezbyt wartościowy i jak to zmienić.

"Jednak ta mentalność nie jest tam, gdzie być powinna"
Pewnie nie jest tam gdzie powinna, bo ktoś Ci kiedyś dał do zrozumienia, że nie jesteś wystarczający taki jaki jesteś. Dlatego nie czujesz się wartościowy mimo że obiektywnie oczywiście wartościowy jesteś. Potwierdzają to rzeczy, które napisałeś o sobie.

"szykuje mi się zmiana pracy, projektuję kolejny tatuaż dla siebie, łapię się w końcu za te hantle - ale to za-ma-ło." Masz rację, to za mało. Czemu? Sam sobie odpowiedziałeś, bo problem leży w tym jak Ty na to patrzysz, w Twoim przekonaniu o sobie. Możesz podnieść i 500kg, ale jeśli Ty sam w środku czujesz się niewartościowy, to nic Ci to nie da. Namęczysz się tylko, a potem spojrzysz na swoje zbudowane ciało w lustrze i pomyślisz - spoko, jestem bardziej atrakcyjny, ale to ciągle nie to.

Nie zrozum mnie źle. Te rzeczy, które robisz są spoko. Sport to zdrowie. Ale siłownią głowy nie naprawiasz. Przynajmniej nie tego problemu, który Ty tu opisujesz.

"Doszedłem do wniosku, że praktycznie żadne z tych, co spotykam, mnie nie interesują. Zawsze coś mnie w nich odpycha"

Zastanów się, czy nie jest tak, że gdzieś tam bardzo głęboko w sobie nie myślisz w kategoriach: "nie jestem tak wartościowy jak powinienem być, więc nie zasługuję na to zainteresowanie, które dostaję od kobiet. Widocznie one są jakieś tępe, skoro podoba im się ktoś taki jak ja".

To przekonanie możesz mieć mega głęboko w sobie, więc się zastanów nad tym dłużej.

To się wiąże z tym, co napisałeś tutaj:
"Wiem, że mógłbym celować wyżej - swego czasu podbijała do mnie niemal idealna z wyglądu jak dla mnie. Nie pykło, bo się wciąż gdzieś tam bujała z innym i zrozumiałem, że jestem tylko odskocznią - niestety trochę za późno."

Masz tendencję do idealizowania tych kobiet, które z jakiegoś powodu Cię nie chcą, a dewaluujesz te, które są chętne.

" szukam tego, co ustanawia o wartości mnie jako człowiek" To kolejne zdanie, które wskazuje, że u Ciebie to poczucie wartości jest niepewne, jakieś takie zachwiane.

Generalnie zdrowe myślenie o sobie zakłada, że wartość masz po prostu. Z samego faktu bycia tym kim jesteś. To co robisz wokół siebie - ćwiczenia, nauka, praca, rozwój, kobiety itp. to zasoby, które zdobywasz - szanse i możliwości/trudności. Ale wartość po prostu masz z samego faktu bycia. Jeśli u Ciebie tak to nie działa (czyli szukasz poczucia własnej wartości w tym ile masz kasy, jak wyglądasz przed lustrem itp - czyli w rzeczach zewnętrznych) - to w tym obszarze warto coś zmienić.

Także jak brałeś pod uwagę terapię, to moim zdaniem z tym tematem warto. Zawsze czegoś tam się możesz o sobie nowego dowiedzieć, a jak Ci się nie spodoba, to chodzić tam nie musisz.

Napisz coś trochę więcej o poprzednich związkach. Byłeś z kimś dłużej? Kto skończył temat i czemu? Co Ci nie odpowiadało wtedy?

Rot
Portret użytkownika Rot
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 30
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2013-09-16
Punkty pomocy: 1077

Zacznę od tego, że w większości wypunktowałaś celnie.

Nie zgodzę się jedynie z tym:

Zastanów się, czy nie jest tak, że gdzieś tam bardzo głęboko w sobie nie myślisz w kategoriach: "nie jestem tak wartościowy jak powinienem być, więc nie zasługuję na to zainteresowanie, które dostaję od kobiet. Widocznie one są jakieś tępe, skoro podoba im się ktoś taki jak ja".

Mam po prostu swój gust, swój typ (ok, kilka typów, które lubię) i żadna z tamtych po prostu się w to nie wpasowuje.

Co do tych z "wyższej ligi" znowu masz rację.

Wydaje mi się też, że za dużo się porównywałem (i porównuję nadal) z innymi ludźmi.

Napisz coś trochę więcej o poprzednich związkach. Byłeś z kimś dłużej? Kto skończył temat i czemu? Co Ci nie odpowiadało wtedy?

Nigdy dłużej niż rok.

Pierwszy to było studenckie bycie z kimś byle być, fajny seks, fajny związek - lajtowy, ale się wziął i sypnął jak się zaczęły ferie.
Za mało też doświadczenia z innymi, i trochę mnie ciekawiło jak to z innymi będzie. Może to odczuła, może sama chciała przygód - tego się nigdy nie dowiemy.

Drugi - laska sama mnie zaczepiła, wtedy jeszcze miałem elementarną pewność siebie, ale w miarę postępu czasu próbowała mnie zrzucić do roli simpa i po części się jej udało. Zerwała bo przestałem być atrakcyjny dla niej chwilę potem widzi mnie w klubie z inną, krzywi ryj i zaciąga do łóżka, powrót na chwilę, zerwanie, widzi mnie z inną, krzywi ryj i zaciąga do łóżka... i tak kilka razy, aż postanowiłem tym pierdolnąć.
Pewność siebie nigdy nie wróciła do tego samego poziomu już.

Nie odpowiadało mi, że była strasznie egocentryczna. Rządziła się, nigdy jej nic nie pasowało, manipulowała. Dopiero po latach udało mi się to dostrzec (niestety, w innym wypadku ta historia byłaby znacznie krótsza).

Trzeci - mieszkanie z nią bardzo szybko, na totalnym obrzeżu miasta, bliżej już do Wieliczki było, dojazd do pracy godzinę, po pracy trening - powrót na chatę tuż przed północą, ta nadal w piżamie i w łóżku z laptopem.
Libido spadło, odechciało mi się seksu z nią, ta dostała jakiejś manii że pewnie się spotykam z kim innym (tinder na telefonie, ale khurwha, nigdzie nie wychodziłem oprócz pracy i treningów), więc uprzedziła fakty i sama zaczęła się z kimś spotykać.
Po jakimś roku niby przypadkiem trafiła na mnie w pubie, romans, ale oprzytomniałem. Chwilę później napisała że wychodzi za mąż i znowu niby przypadkiem panieński w tym samym klubie co ja byłem.

Nie podobało mi się, że nic nie robiła ze sobą. Próbowała coś ze studiami artystycznymi robić, coś w kierunku malunku - ale średnio jej to wychodziło. Nie była głupia, ale też próbowała mnie zatrzymać w klatce i była przesadnie zazdrosna.
Za dużo też "słodziakowania". Do dziś mam do tego awersję.

W każdym razie - nie umiem związku utrzymać po prostu, i dochodzę do wniosku że nie muszę / nie chcę.

Javareal
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 28
Miejscowość: Poznań

Dołączył: 2021-09-04
Punkty pomocy: 470

Mamy ten sam wiek, obydwu mam stuknie zaraz 29 lat. Rozumiem ciebie doskonale.

Nie wiem czy tak jest, ale wraz z wiekiem i po licznych doświadczeniach traktujemy posiadanie dziewczyny jako coś trochę przereklamowanego,nie wartego tak zachodu i i tak poświęcenia uwagi jak uważaliśmy to kiedyś, a z drugiej strony bardzo chcemy mieć tą wymarzoną partnerkę, ale czym jesteśmy starsi tym i wymagania mamy większe, znowu czym jesteśmy starsi zbliża się ta 30 mamy wrażenie, że już nikogo sensownego nie znajdziemy i zaczynamy tak leciutko podświadomie panikować. I tutaj koło się zamyka.

Moim zdaniem najlepiej być tylko z osobą, ktòra nam odpowiada, nie ma co obniżać standardòw.

Ja sam czuje się z sobą ogólnie dobrze i wiesz co? mam na styczeń umówiona wizytę u psychiatry. W dzisiejszym zwariowanym wymagającym świecie, psychoterapie powinien według mnie przejść każdy.

Mamy po te 28 lat. Zakładając optymistycznie, że dożyjemy lat 70. To jeszcze jest 42 lata życia. Ja mogę "tę" partnerkę,poznać nawet za 15 lat i być z nią do końca życia. Wtedy będę miał 43 lata (one może być młodsza np o 10 lat heh) to i tak przeżyje z nią te optymistyczne 27 lat. A do tej 40, rozwój, poznawanie świata, założenie własnej firmy, zakończenie studiów, jakaś praca za granicą, poznanie znajomych w Polsce ale nie tylko w tym kraju, skok z spadochronu i wiele, wiele innych ciekawych rzeczy do zrobienia.

Zazwyczaj do wyboru mamy dwie rzeczy. Udrękę samotności lub życie w napięciu wśròd ludzi. Jebać obydwie te emocje.

---------------------------

Raskolnikow
Nieobecny
Wiek: Z każdą sekundą coraz więcej.
Miejscowość: Rój zamczyski.

Dołączył: 2017-10-07
Punkty pomocy: 555

Cześc Rot nie wiem czy jestem właściwą osobą, aby Ci dawać rady, bo na podrywaj miałem i mam inne delamaty, jednak też kiedyś goniłem za ciekawym i pełnym hobby życiem, aby zwabić kobiety. Naczytałem się Marka Mansona o pełnym pasji życia, hobby... Teraz siedzę z drinkiem i mam na to wyjebane...

I wiesz co co? To tak na prawdę to nie ma znaczenia ani moja wewnętrzna wartośc, ani moje bogate życie, ani moje hobby. Mam zwyczajną pracę, po prostu sobie żyje i tak czas leci. Co z kobietami? Wyjebane. Robie i mówię co uważam za słuszne. Chodzi o to, że jak nie mam oczekiwań, tylko po prostu robię, a później słyszę od znajmoych, że jestem popierdolony. To jakoś się to kręci i nie myślę za bardzo o kobietach, bo je ciągnie do mnie.

Ja nie mam oczekiwań, a ty jakie masz oczekiwania do kobiet? Jaki miała być mieć charakter? Czy masz to zdefiniowane na kartce? Bo jeżeli nie możesz zaufać samemu sobie, to kurwa zapisz to. A potem po prostu podchodź do kobiet z tej wizji mimo wszystko i staraj się stworzyć związek. Wiem, że jest to przepis na katastrofe, ale ja to spierdoliłem pare razy i to nas różni; mam na to jebane. Wiem jak postępować pęknymi kobietami, w którą stronę chce iśc. Wierz mi tylko to.
A moja pewność siebie? Nie chodziłem nigdy na sztuki walki, nie mam pewnej pozycji społecznej, a radzę sobie dobrze. Nie myślę o tym. A co jak ktoś mi w klubie chciałby wpierdolić? Ok, nowe doświadczenie. Bo zawsze ludzie pierdolą, ale nikt nie robi. Tak to działa. I to jest najpiękniejsze.

Rot żyj! Pierdol! A dalej? Ja chce założyć rodzinę, a Ty sbobie wybierz co hest dla Ciebie ważne.

Rot
Portret użytkownika Rot
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 30
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2013-09-16
Punkty pomocy: 1077

I wiesz co co? To tak na prawdę to nie ma znaczenia ani moja wewnętrzna wartośc, ani moje bogate życie, ani moje hobby. Mam zwyczajną pracę, po prostu sobie żyje i tak czas leci. Co z kobietami? Wyjebane. Robie i mówię co uważam za słuszne. Chodzi o to, że jak nie mam oczekiwań, tylko po prostu robię, a później słyszę od znajmoych, że jestem popierdolony. To jakoś się to kręci i nie myślę za bardzo o kobietach, bo je ciągnie do mnie.

Brzmi to trochę jak życie w bańce obok rzeczywistości, co generalnie robię od dawna i właśnie zderzenie z tą rzeczywistością po pryśnięciu tej banki skutkuje tym tematem.

Raz, że nie mam bliskich znajomych, a dalsi całe g o mnie wiedzą, dwa - nie potrafię przeprocesować w głowie sytuacji, w której wartościowa kobieta sama robiąca tonę rzeczy zainteresuje się takim wolnym strzelcem. Doświadczenie i obserwacja mówią mi, że raczej będzie chciała co najmniej kogoś na równi ze sobą, również w tym kontekście. Mogę się jednak mylić.

Inna sprawa, że inspiracją do tematu jest to, że takich od dłuższego czasu nie widuję w ogóle, a co gorsza - nie wiem gdzie szukać.

Jak wspominałem - jest jakaś grupa kobiet, które do mnie ciągnie, ale to nie są kobiety, które ja chcę.

Ja nie mam oczekiwań, a ty jakie masz oczekiwania do kobiet? Jaki miała być mieć charakter? Czy masz to zdefiniowane na kartce?

Nie mam tego na kartce, ale wiem, co mi się podoba i czego szukam.
Samej fizyczności mam kilka typów, ale usposobienie, charakter, mentalność raczej sprowadza się do z grubsza tego samego w każdym z nich.

Tu chodzi o pewne przemodelowanie tego co robię, bo cokolwiek robię teraz nie daje mi zadowalających mnie rezultatów.

Malylunch
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 24
Miejscowość: Kraniec globu

Dołączył: 2019-10-12
Punkty pomocy: 865

Trochę tkwisz w bańce obok tego co się dzieje, ale tylko w swojej głowie Smile
Z natury jestem samotnikiem nie mam watachy kumpli, koleżanek i całej Rzeszy fanów, takim wolnym elektronem, co chce to robię i albo się ktoś dostosuje albo nie gadamy:)
Ostatnio też mnie nudzi moje życie bo robie tylko 3 rzeczy a potrzebuje adrenaliny, i pozytywnych emocji do funkcjonowania inaczej kipię teściem i jestem chujem dla wszystkich.
Ja od siebie polecam wyjsc z tej banki czasem i zgadzać się na wszystko co Ci proponują albo co wpadnie do głowy. Jakiś spontan, to zawsze leczy moja duszę. Wsumie cięgle lecę na spontanie bez planowania większego, daje to według mnie lepsze odczucia niż odchaczanie punktów w zaplanowanej "podróży".
Ja bez kobiet nie mogę funkcjonować one muszą być w moim życiu inaczej tracę kolejny pierwiastek z mej jakże skromnej duszy. Tak naprawdę to przyciągasz te "wybrakowane" które pasują do Ciebie na tym poziomie. Jeśli będziesz w zgodzie ze sobą funkcjonował, szczęśliwy w tym żyćku to takie same kobiety również przyjdą do niego. Przekonałem się o tym w swoim jakże krótkim 27 letnim żyćku nie raz. Jeśli mój stan jest "niekompletny" to przyciągałem nie takie jak chciałem i bez różnicy czy to tinder, klub, plaża nad wodą, morze schemat jest ten sam. Dopiero jak skupiałem się na życiu, że jest naprawdę cudownie i nie chciałem nic więcej tylko "chwili trwaj" trafiały się sztuki z którymi zatrzymywałem się na dluuuzej w życiu i dawaliśmy sobie szczęście wspólnie.
Jasne, powinieneś wyjść jej na drogę żeby móc się spotkać, ale najważniejszy jest stan umysłu i ułożenie twojego wnętrza.
Ja też nie mam mnóstwa znajomych ale wykorzystuje okazję żeby kogoś poznać, czasem robię sobie wyzwania i na wszystkie propozycje mówię ludzi "tak" i zawsze mam fajne wspomnienia i doświadczenia. I idac gdzieś na miasto nie chodzę w 1 miejsce bo mi się podoba... Robię rotacje miejsc, raz tu później tam i nawet nie pamiętam gdzie finalnie ile razy byłem bo to się zmienia. Poznajesz w różnych miejscach różne osobowości. Nie okreslasz co ona ma mieć więc ciężko podpowiedzieć gdzie szukać panie kolego:) wszystkich można wszędzie spotkać ale prawdopodobieństwo że zamożna, cycata blondi z długimi nogami w czerwonej mini i rzeszą fanów nie pójdzie do speluny gdzie Janusze i Grażyny piją do nie przytomności.

Wszystko czego pragniesz jest po drugiej stronie strachu

`Ćwicz wieczorem, potem rano
I idź po swoje, jakby Ci to odebrano

Mendoza
Portret użytkownika Mendoza
Nieobecny
Ogarnięty
Ta osoba pomogła w składce na serwer
Płeć: mężczyzna
Wiek: 33
Miejscowość: Nigdzie na stałe

Dołączył: 2012-10-28
Punkty pomocy: 2660

Ja jebie, jak ja się cieszę, że mam takie coś już za sobą.

Tam jest tyle małych i większych rzeczy do zrobienia. Nawyki myślowe, percepcja rzeczywistości, to co od siebie wymagasz itd. No od chuja, ale idzie z tego wyjść w pojedynkę.

________________________________________________________________
Jeśli nie wiesz gdzie chcesz dojść, to dojdziesz gdzieś indziej.

Rot
Portret użytkownika Rot
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 30
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2013-09-16
Punkty pomocy: 1077

Bardzo mnie to cieszy, ale w takim wypadku od czego (i jak) zacząć?

Mendoza
Portret użytkownika Mendoza
Nieobecny
Ogarnięty
Ta osoba pomogła w składce na serwer
Płeć: mężczyzna
Wiek: 33
Miejscowość: Nigdzie na stałe

Dołączył: 2012-10-28
Punkty pomocy: 2660

Chodzisz już tyle wiosen po tym świecie, że powinieneś zdawać sobie sprawę choć z jednej rzeczy, którą powinieneś się w sobie zająć.

Dlatego mnie o to nie pytaj, sam się w sobie zamknąłeś, sam siebie otwórz.

Ogólnie - Myślę, że od zwątpienia we wszystko co myślisz, od grubej samoanalizy, od walki z lękiem przed światem, od pielęgnowania odwagi. Od zaprzestania sieie porównywania, nie próbuj siebie dopasować po wartości społeczeństwa. Zbuduj własne wartości SAMODZIELNIE i na ich podstawie reflektuj wartość własną.

I jeszcze raz - odwagi.

Życie to niespodzianka, choć statkowi w porcie bezpiecznie, to został stworzony by pływać po bezkresie oceanu.

Zaufaj sobie i pójdź dalej.

________________________________________________________________
Jeśli nie wiesz gdzie chcesz dojść, to dojdziesz gdzieś indziej.

Rot
Portret użytkownika Rot
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 30
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2013-09-16
Punkty pomocy: 1077

Zdaję sobie sprawę z wielu rzeczy o sobie, które wymagają naprawy, jedocześnie jestem na tyle oderwany od rzeczywistości, że nie potrafię sam siebie ocenić obiektywnie.
Jednocześnie wykazuję tyle zmilitaryzowanego autyzmu, że bez instrukcji krok po kroku te rzeczy potrafią niekiedy stać się czarną magią.

Aczkolwiek fakt faktem z zahukanego prawiczka doszedłem kiedyś do etapu w którym jestem teraz, więc faktycznie pewnie nie wszystko stracone.
Wciąż, na pewno ułatwiłoby cały ten proces naprowadzenie na odpowiedni tor.

Na chwilę obecną jedyne co mi przychodzi do głowy to właśnie nie porównywanie się, więcej wiary w siebie (no, ale jak?) i wyjście gdzie indziej, niż zawsze. Jakieś wydarzenia na fb, koncerty, inna knajpa.
Jak się okazuje w niedługim czasie będą kolejny raz organizować pokazy shibari w Krakowie, aczkolwiek niezręczne i poniekąd bezsensowne wydaje mi się chodzenie na to samemu.

Mendoza
Portret użytkownika Mendoza
Nieobecny
Ogarnięty
Ta osoba pomogła w składce na serwer
Płeć: mężczyzna
Wiek: 33
Miejscowość: Nigdzie na stałe

Dołączył: 2012-10-28
Punkty pomocy: 2660

No właśnie o to chodzi, by samemu znaleźć drogę. Tylko w ten sposób zbudujesz zaufanie do siebie, do swoich poczynań, decyzji i osądów.

Jeżeli ktoś Ci to ma wytłumaczyć krok po kroku, to znaczy, że możesz zawsze zrzucić winę na zewnątrz w razie porażki, a po drugie - najgorsze, odcinasz się od odpowiedzialności własnej.

Nie ma dróg na skróty, jeśli chcesz naprawdę stać dobrze na swoich nogach i nie lękać się świata.

Choć problemy są w chuj powtarzalne, to masz ich indywidualnego mixa, ich zależności między sobą również. Więc trzeba również podejść do tego indywidualnie. Historie innych może Ci co najwyżej dać wskazówki, ale nigdy Ci nie da gotowej odpowiedzi choćby u drugiej osoby sprawdziło się to w 100%.

Zwłaszcza SAMEMU trzeba się nauczyć pielęgnować swój stan duchowy.

Bo życie to niespodzianka, i można się wywrócić nawet zaraz, jutro, i pojutrze również. I właśnie dlatego, wypada samemu się umieć ogarniać - bo to znowu rodzi zaufanie do własnej osoby.

________________________________________________________________
Jeśli nie wiesz gdzie chcesz dojść, to dojdziesz gdzieś indziej.

Rot
Portret użytkownika Rot
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 30
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2013-09-16
Punkty pomocy: 1077

Tak, to by się zgadzało - faktycznie zastanawiałem się swego czasu nad tym, potem mi kolega "uświadomił" że impostor syndrome tyczy się ludzi, którzy coś już osiągnęli.
Ostatnio z kolei zwróciłem uwagę że ten kolega strasznie mi podcina skrzydła.

Problem zaczyna się wtedy, gdy sam zaczynasz sabotować siebie i stopować w działaniu, żeby nie czuć tego niepokoju. Być na swoim miejscu. Żeby było chujowo ale stabilnie.

W pewien sposób tak, bo często widząc kogoś, kto mnie faktycznie interesował miałem myśl, że nie jestem wystarczająco wartościowy i ogarnięty czy dojrzały i po prostu olewałem. Z drugiej strony widząc te, które mi się nie podobały / średnio podobały też je olewałem, zostając z niczym.

Dominikkow
Portret użytkownika Dominikkow
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 1993
Miejscowość: Krk

Dołączył: 2014-11-07
Punkty pomocy: 1349

Szukasz w tych laskach, ale sam nie wiesz czego.
Odpowiedz na poniższe pytania:
1. Jaką masz definicję szczęścia?
2. co sprawia, że czujesz pożądanie do danej kobiety?
3. co sprawia, że czujesz podniecenie do danej kobiety?
4. czy wychowywałeś się w szczęśliwym domu, gdzie zbudowało to w Tobie definicje szczęścia?
5. czy nie czujesz się wypalony (życiowo lub zawodowo)?

Być może smutek wyniesiony ze wczesnego dzieciństwa przekłada się na dyssatysfakcje na różnych polach.

Z doświadczenia Ci powiem, że im mniej akceptowałem siebie, tym bardziej doszukiwałem się wad w innych. To właśnie szukanie ideału, żeby poczuć spełnienie. Ta pogoń za tym uczuciem harmonii, wypełnienia luk, spokoju. Byleby nie myśleć o sobie, o tym ile mam w życiu do zrobienia, czy jak fizycznie odstaję od swojego ideału.

_____________________________________________________________

Osoba, która wiecznie mówi „tak”, nieustannie pomija osobiste potrzeby i powoli buduje w sobie ogromny gniew.

Rot
Portret użytkownika Rot
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 30
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2013-09-16
Punkty pomocy: 1077

1. Jaką masz definicję szczęścia?

O cholera, to jest trudne pytanie, bo nie czułem się szczęśliwy na dłuższą metę już od dawna.
Myślę, że to brak stresu, poczucie spełnienia i antycypacja nadchodzących nowych wyzwań, ale bez napinki.
Poczucie, że mogę wszystko, nie mam zmartwień, że mogę się zrelaksować chwilę i nie będą mnie goniły wyrzuty sumienia, że nic nie robię.
Świadomość tego że mogę na kimś polegać, i samemu bycie jakąś opoką czy autorytetem, robienie tego co lubię, bycie w tym dobrym i w najlepszym wypadku dostawanie jeszcze za to hajsu.
Ogółem ciekawość jutra, zamiast wyczekiwania co tu znowu się spierdoli, wdzięczność za dzisiaj i luz w gaciach.

2. co sprawia, że czujesz pożądanie do danej kobiety?

Nie będę ściemniał - wygląd ma znaczenie, ogromne, ale nie jest wszystkim.

Zacznijmy od wyglądu jednak, bo to pierwsze co się widzi - ciężko jednoznacznie określić, bo mam wiele typów urody, ale załóżmy, że najbardziej mnie kręcą wysokie, o szczupłej talii, szerokich biodrach i większych tyłkach.
Podoba mi się trochę bardziej wyzywający makijaż, ale nie plastik, podobają mi się głębokie dekolty, koronki, i ten nowy trend z uprzężami.

Co do charakteru, usposobienia - nie znoszę, kiedy kobieta zasypuje mnie wiadomościami, w których płaczliwie skarży się na coś. Moja FWB tak robi notorycznie, a mnie to zwyczajnie męczy, aż przestałem odpisywać na takie wiadomości.
Nie lubię, kiedy jest opryskliwa, nieporadna lub też głośna, YOLO i te sprawy.
Miałem swoje doświadczenia z księżniczkującymi egoistkami i wiem że to nie dla mnie, a bipolarów wolę unikać.
To czego szukam, to kobiety których nie trzeba prowadzić za rękę przez wszystko co robią, pewne siebie, otwarte. Nie wstydzące się.
Ktoś, z kim można nawiązać relacje partnerskie, być na równi, ktoś, kogo zdanie będę szanował i kto będzie szanował moje.
Jak wspominałem wcześniej, nie lubię kiedy kobieta uznaje że jej wystarczy leżeć i ładnie pachnieć, przejadło mi się takie coś w ostatnim związku - z tym, że tamtej nie chciało się nawet przebrać z tej piżamy.

Musi mieć swoje hobby, swoje życie, i jak do czegoś na stałe, to oczekiwałbym (wzajemnego) wsparcia w osiąganiu naszych celów.

Z drugiej strony ktoś, z kim można raz na jakiś czas po prostu jebnąć się na wyro i nie robić nic, oglądać serial czy coś, bo chillout w życiu też jest potrzebny.

Brzmi to pewnie jak cliche, no ale bez jaj, to chyba jest coś o czym należy mówić i oczekiwać.

3. co sprawia, że czujesz podniecenie do danej kobiety?

Z pewnością podniecało mnie, kiedy sama inicjowała coś, próbowała dominować i następowała taka swego rodzaju walka o pozycję. Nie wiem jak to dookreślić dokładniej.
Stawiam bardziej na drapieżność, niż robienie z siebie słodkiej/niewinnej idiotki.

Nie wiem co tu jeszcze mogę dodać względem poprzedniego punktu, bo jak dla mnie pokrywają się.
Jeśli faktycznie jest różnica, to obawiam się że muszę mieć to trochę bardziej doprecyzowane.

4. czy wychowywałeś się w szczęśliwym domu, gdzie zbudowało to w Tobie definicje szczęścia?

nope.

W pełni zdaję sobie sprawę, że moi rodzice się poślubili tylko z powodu wpadki.
Potem może coś się między nimi pojawiło głębszego, może było wcześniej już - nie wiem, nie chcę wiedzieć.

Fakt jest taki, że z początku mieszkaliśmy w suterenie z dziadkami, budynek był opanowany przez jakichś gangusów, generalnie klepaliśmy biedę.
Ojca w domu prawie nie było bo zapierdalał za śmieszny grosz u własnego ojca żeby nas utrzymać, matkę w tamtym czasie pamiętam jako wiecznie sfrustrowaną. Po latach się okazało, że ma Hashimoto, więc poniekąd to się wyjaśniło.

W szkole presja na ciągłe osiągnięcia, ocena poniżej 5 to natychmiastowa awantura.
W tamtym czasie byłem też mniejszy i słabszy niż inni, także ten, pośmiewisko lekkie ze mnie było.
Ogółem trauma.

5. czy nie czujesz się wypalony (życiowo lub zawodowo)?

A żebyś wiedział, że czuję.
Pracę zaczynam nową od marca, ale to znowu tylko przejściowe, bo w ogóle nie chcę robić w korpo. Przynajmniej będę zarabiał nieco lepiej.
Mam epizody, gdzie czuję się lekko zdołowany, większość czasu jednak wpadam taki stan, gdzie nic kompletnie mnie nie rusza, takie zblazowanie.
Większość czasu nawet rzeczy, które mi sprawiały przyjemność, stają się nijakie - czy to gitara, czy to rysunek, czy to nawet seks.

Dunno.
Ogółem możliwe, że mam w jakiś sposób upośledzone emocje - widziałem kiedyś na airshow jak dwa samoloty się zderzyły i ich piloci zginęli na miejscu, i w ogóle mnie to nie poruszyło.
Wpierdalałem hot-doga jakby nigdy nic.

Wydaje mi się, że ta nijakość staje się dużym problemem, i przyczyną dla której nie widzę własnej wartości - w przełożeniu "mój dzień jest nudny i moje hobby są dla mnie nijakie, więc sam też jestem nudny i nijaki".

Z doświadczenia Ci powiem, że im mniej akceptowałem siebie, tym bardziej doszukiwałem się wad w innych. To właśnie szukanie ideału, żeby poczuć spełnienie. Ta pogoń za tym uczuciem harmonii, wypełnienia luk, spokoju. Byleby nie myśleć o sobie, o tym ile mam w życiu do zrobienia, czy jak fizycznie odstaję od swojego ideału.

Z tym, że ja całkiem sporo myślę o tym, ile mam do osiągnięcia i ile mi brakuje.
Na tyle obiektywnie na ile mogę stwierdzić, to faktycznie wydaje mi się, że kobiety w moim otoczeniu są po prostu przeciętne, gdzie ja staram się ponad tę przeciętność wybić, nie tylko pod kątem tego z kim pójdę do łóżka, ale też co ze swoim życiem próbuję robić.

Dominikkow
Portret użytkownika Dominikkow
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 1993
Miejscowość: Krk

Dołączył: 2014-11-07
Punkty pomocy: 1349

Cztery kwestie mi się nasuwają po przeczytaniu Twojego posta.

1. z powodu nieszczęśliwego dzieciństwa, nie wiesz jak wygląda szczęście. To jak jakbyś szukał przedmiotu, ale nie umiał opisać jak on wygląda.

2. apatia i anhedonia. Z powodu braku satysfakcji, a być może nieleczonej nerwicy/ depresji przerodziła się w DYSTYMIE.

3. z opisu Twojego ideału wyłania się kobieta dominująca. Prawdopodobnie wiąże się to z tym, że Twoja matka była zimna, niedostępna z powodu właśnie Hashimoto.
W życiu realnym rzadko zdarza się, żeby kobieta odgrywała rolę dominującą.

Zapewne, z powodu takiego, że Ty nie umiesz zaspokajać swoich potrzeb emocjonalnych, ani nawet ich nazywać, to podświadomie oczekujesz, że ona to zrobi. Jest to dla Ciebie atrakcyjne samo w sobie.

4. za bardzo się ciśniesz. Czasami trzeba się rozluźnić. Taka pogoń to stres.

_____________________________________________________________

Osoba, która wiecznie mówi „tak”, nieustannie pomija osobiste potrzeby i powoli buduje w sobie ogromny gniew.

Rot
Portret użytkownika Rot
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 30
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2013-09-16
Punkty pomocy: 1077

1. z powodu nieszczęśliwego dzieciństwa, nie wiesz jak wygląda szczęście. To jak jakbyś szukał przedmiotu, ale nie umiał opisać jak on wygląda.

Trochę daleko idące wnioski - w czasach nastoletnich i wczesnych 20-letnich wszystko było w porządku.

2. apatia i anhedonia. Z powodu braku satysfakcji, a być może nieleczonej nerwicy/ depresji przerodziła się w DYSTYMIE

A to to się zgodzę i wcale nie jestem zaskoczony

3. z opisu Twojego ideału wyłania się kobieta dominująca. Prawdopodobnie wiąże się to z tym, że Twoja matka była zimna, niedostępna z powodu właśnie Hashimoto.

No właśnie nie dominująca. W każdym razie nie cały czas.
Chcę, żeby miała swoje zdanie i potrafiła się postawić, ale nie mam zamiaru dawać się komukolwiek dominować. Raz, że też mam swoje zdanie i potrafię go bronić, dwa, że jestem zbyt buntowniczy z natury, trzy - nie znoszę mieć kogokolwiek nade mną.

Odrobinę dominacji - zmieniającej się zresztą - lubię w łóżku.

W tamtej wypowiedzi jedyne o co mi chodziło to jest to, że nie chcę musieć podejmować za kogoś decyzji, prowadzić za rączkę, rozwiązywać wszystkie problemy tak jak mam to obecnie z FWB.

Ogółem trochę za dużo Freuda w tym wniosku.

4. za bardzo się ciśniesz. Czasami trzeba się rozluźnić. Taka pogoń to stres.

To fakt, i nie będę ukrywał, że ostatnie miesiące, może nawet lata, to trochę za dużo stresu.

Dominikkow
Portret użytkownika Dominikkow
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 1993
Miejscowość: Krk

Dołączył: 2014-11-07
Punkty pomocy: 1349

Więc jeżeli to dystymia, to polecam udać się do psychiatry. Osobie o takich cechach brakuje dopaminy w mózgu.

Plus terapia. Przeprogramowanie myślenia nie zaszkodzi.

_____________________________________________________________

Osoba, która wiecznie mówi „tak”, nieustannie pomija osobiste potrzeby i powoli buduje w sobie ogromny gniew.

Rot
Portret użytkownika Rot
Nieobecny
Zasłużony
Wtajemniczony
Płeć: mężczyzna
Wiek: 30
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2013-09-16
Punkty pomocy: 1077

Czy dystymia sama w sobie - nie wiem. Co do anhedonii i depresji fakt, przynajmniej to drugie miałem w swoim życiu już zdiagnozowane.

Gorzej, że z terapią ciężko trafić - prywatnie koszmarnie drogo, na NFZ nawet nie odbierają.