Witam. Otóż od nowego roku akademickiego postanowiłem, że wezmę się za siebie i postawię na rozwój osobisty. Zacząłem chodzić na taniec, podrywać dziewczyny, pracować nad pewnością siebie, aktualnie poznaje techniki szybkiego uczenia się i czytania. Generalnie widzę już efekty moich działań i lubię robić to robię. Ale jest pewne ale. Czuję, że robiąc te rzeczy oddalam się od innych ludzi. Po pierwsze dlatego, że brakuje mi czasu na kontakty ze znajomymi, po drugie myślę, że oni nie rozumieją tego, że chce się rozwijać. Obserwuje ich zachowania i dziwi mnie to(chociaż sam taki byłem), ile czasu potrafią zmarnować, przesiadując cały dzień przed kompem na fejsie rozmawiając ze sobą, a wieczorem wychodząc na imprezę. Dlatego też nie mogę nawiązywać z nimi głębszych relacji, bo nie chcę tracić tyle czasu na bzdury. Ale chcę mieć przyjaciela/ przyjaciółkę, którzy mnie po prostu zrozumieją, z którymi będę mógł porozmawiać o wszystkim, otworzyć się. I nie wiem czy to wszystko ma w ogóle sens, czuje się się trochę osamotniony w tym wszystkim. Widzę, że droga do sukcesu nie taka prosta. Dlatego mam do Was pytanie, chociaż wiem, że już je zadałem, ale nie dostałem na nie odpowiedzi. Czy uwodzenie pomaga Wam z zdobywaniu przyjaciół?
Proszę o pomoc. Pozdrawiam
Chodząc na taniec nie tańczysz sam. Są tam ludzie którzy podzielają Twoje pasje. Wystarczy z nimi złapać kontakt, spotkać sie po zajęciach (tanecznych) - wyskoczyć na bilarda, kręgle, piwo, cokolwiek. W tym kręgu szukaj bliższych znajomych
Uwodzenie nie ma za zadanie pomagać w zdobywaniu przyjaźni.
Jeśli obecni "przyjaciele" nie rozumieją Twojej zmiany i mają do Ciebie o to jakiekolwiek większe pretensje, tzn., że nie są prawdziwymi przyjaciółmi.
Moim zdaniem, skupiając się na sobie nie musisz jednocześnie oddalać się od innych.
Przyjaciel to osoba, którą możesz widywać nawet raz do roku i świetnie się dogadujecie. Pozostali, to prawdopodobnie znajomi, koledzy, czyli luźne więzi. Warto o nie także dbać.
Spójrz na to też z drugiej strony. Może zbyt bardzo skupiasz się na sobie i nieświadomie stajesz się "allien'em". Wtedy ingerencja przyjaciół, kolegów czy koleżanek a nawet zwyczajnych znajomych, z którymi czasem wyjdziesz na imprezę jest zrozumiała. Chcą dla Ciebie dobrze.
*****************
Dziś mężczyzna nie ma innego wyboru jak stać się silnym fizycznie i mentalnie
Dokonaj wyboru czy chcesz siedzieć jak oni, czy chcesz być kimś więcej. Ja sobie życia nie wyobrażałem bez najlepszej paczki, ale jednak odciąłem się, bo zaczęli chodzić innymi drogami niż ja. Imprezy, chlanie, marnowanie czasu, to chujowy rozwój.
Życie da Ci tyle, o ile je poprosisz
Wiesz, jeśli tracisz kontakt z osobami, które Cię otaczały, to wręcz nawet dobrze. Chodzi mi o to, że widać Twoją zmianę. Nie pasujecie już do siebie i to jest naturalne. Z czasem znajdziesz ludzi z Twoich nowych kręgów [taniec, itp], ale będziesz musiał choć trochę zatrzeć przeszłość, bo ciągnie Cię w dół. Nie martw się! Mam tak samo. I Każdy miał, ma i mieć będzie, Amen.
Pomogło?
Powiedz: "dziękuję!"
Nie wiem co dla niektórych z was oznacza słowo 'przyjaciel', ale na pewno sami nigdy nimi dla nikogo nie byliście. Na chwilę obecną uwodzę jedynie jedną pannę i w żadnym wypadku nie przeszkadza mi to w utrzymywaniu więzi z resztą osób. Lubię też sobie wypić, ale i bez tego mógłbym się z nimi spotykać. Moja wewnętrzna przemiana nie psuje niczego. Jeżeli chodzi o kolegów/koleżanki to kij im w oko, są czy nie są w dupie to mam. Przyjaźń to inna bajka.
Pozdro
Żyj chwilą, ale myśl perspektywistycznie
Kiedyś zobaczą że jesteś wspaniały, albo NOWI przyjaciele będą lgnąć do ciebie - co jest oczywiście na dzień dzisiejszy przykre.
Jeśli jesteś zajęty to w trakcie zajęć są ci nie potrzebni.
Tak naprawdę czas leci a oni przecież nie zapomną o tobie jeśli są prawdziwymi przyjaciółmi.
Życie jest ciężkie ale dlatego jest takie zajebiste.
Dziewczynki lubią być zadurzone.
Jestem gotów zostawić każdą w każdej chwili.
"Wymiękasz przed ostatnią górką żołnierzu?"AG.
Nawiązując do mojego pytania. Pomyślałem sobie, że nie wszystkie dziewczyny muszę podrywać. Niektóre z nich mogłyby być moimi koleżankami/przyjaciółkami. Poznawałbym też ich znajomych. Chodzi mi prostu o to, że zwiększyłbym szanse na znalezienie przyjaciela czy też grona przyjaciół, bo powiem szczerze takowych nie posiadam. Czy według Was jest to dobry sposób??
Ależ oczywiście. Pamiętaj, że podchodząc do jakiejkolwiek kobiety na ulicy możesz spotkać swoją:
Przyszłą żonę na całe życie, super dziewczynę, fajną koleżankę, najlepszą przyjaciółkę na lata, koleżankę do łóżka, kochankę, i wiele, wiele więcej. Powiem Ci szczerze, że gdy naprawdę zrozumiesz to na wszystkich poziomach swojej świadomości, dużo łatwiej będzie Ci otwierać panny i w ogóle z nimi rozmawiać, gdyż lęk zniknie...
"No co... Jak nie zrobi mi lodzika, to może okaże się, że świetnie rozumie moje zwierzenia i mi pomoże, doda otuchy!"
Ja mówię tak do siebie, gdy poznaje fajną dziewczynę. Od razu spina schodzi
Pomogło?
Powiedz: "dziękuję!"
Dziękuje wszystkim za okazaną pomoc, bo już trochę zwątpiłem w to wszystko. Poukładałem to sobie jakoś i mam nadzieję, że będzie lepiej;)