Mówi się, że "co Cię nie zabije to Cię wzmocni".
Gdy zaczynamy swoją przygodę z uwodzeniem, dosłownie sramy w gacie ze strachu na widok pięknej kobiety, do której chcielibyśmy podejść, po wielu próbach, niepowodzeniach, w końcu dochodzimy do takiego punktu w którym podejście do kobiety nie robi żadnego wrażenia.
I tu mam pytanie, dlaczego tak jest, że w niektórych sytuacjach życiowych w których mamy mnóstwo stresu i zmartwień, gdy one ustaną, poradzimy sobie z nimi nie jesteśmy już takimi samymi ludźmi, ciągle nas to prześladuje, coś zostało wyryte w naszych duszach i tego się nie pozbędziemy, nie będziemy tacy jak wcześniej. Czy to zależy od ludzkiej psychiki, otoczenia w którym się wychowywało, czy może jest wrodzone albo może stres i zmartwienia są podzielone na różne rodzaje. Co jest czynnikiem tego wszystkiego ?
Strach ma wielkie oczy Jak już przychodzi taki moment że się z nim mierzysz to stwierdzasz kurde to było takie łatwe i wszystko przychodzi łatwiej Natura już nas tak stworzyła Zawszę się zaczyna w każdej dziedzinie małymi krokami jak idziesz na trening mma to nie walczysz od razu z Materlą tylko ćwiczysz podstawowe techniki i pniesz się w górę. Tak samo w uwodzeniu. 1 laska do której masz podbić serce Ci zaraz żebra połamie podbijasz dostajesz zlewkę i myślisz kurde nic takiego i idziesz dalej w końcu dostajesz numer i podchodzenie do kobiet które Ci się podobają wchodzi Ci w nawyk
Ale głównie chodzi mi o to, dlaczego w innych aspektach życia, gdy coś nam nie wychodzi, panuje ciągły strach i gdy to ustępuje, bo sobie z tym poradzimy, jednak zostają blizny na psychice i to się ciągnie cały czas za człowiekiem.
Myślę że do zależy od człowieka bo jeden jak odniesie porażkę to odpuści a drugi mimo wielu porażek będzie dalej szedł do przodu aż osiągnie sukces a blizny hmm blizny jak dla mnie są po to abyśmy pamiętali przez co żeśmy przeszli
Blizny są po to, żeby wyciągać wnioski. Powiedzmy taki pierwotny człowiek zobaczył tygrysa. "Ooo, jaki fajny kotek, pogłaskam". Jeśli wychodzi z tego cało, to na następny dzień jak zobaczy tygrysa, to już nie będzie chciał głaskać. Gdyby nie to, to dalej siedzielibyśmy na drzewach
Pytasz dlaczego tak jest, że bawiąc się w uwodzenie na początku się sra ze strachu, a potem ma się wyjebane, a jeśli chodzi o życie to jest inaczej- doświadczenia pozostawiają trwałe ślady?
Jeśli chodzi o interakcje z kobietami i dlaczego tak łatwo jest nam się rozwijać i nie zamykać się w pokoju po pierwszej zlewce, to odpowiedź jest prosta. To gra. Traktujemy to jak pieprzoną grę. Bawimy się tym, bawimy się w poszerzanie strefy komfortu, czytamy nawet książkę, która zatytułowana jest "Gra", nie traktujemy tego serio. A życie.. nikt nam nie powiedział, że życie to gra, jesteśmy nauczeni brać odpowiedzialność za swoje błędy i wmówiono nam, że musimy brać je na serio.
Czynnikiem tego wszystkiego jest więc nic innego, jak psychika. To w jaki sposób zostałeś zaprogramowany przez społeczeństwo. To, jakie masz przekonania. To, jak bardzo odporny jesteś na całe to gówno, które Ci się przytrafia. Tracisz pracę i zostajesz na lodzie. Jedni tracą czas na płacz, inni reagują natychmiastowo i widzą w tym np szansę na otworzenie czegoś swojego lub zabranie się za czekające od miesięcy sprawy. Tak czy siak - możesz być bierny.. a możesz być PROAKTYWNY. I o tej proaktywności warto się co nieco dowiedzieć.
Pozdrawiam
life = risk