Więc to już u mnie koniec, rozstałem się, a raczej ona ze mną. Nie powiem ma racje dziewczyna. Nie grało, mimo że oboje chcieliśmy, ale nigdy nie mogło zagrać zadużo przeszłości, zamało miłości i romantyczności, zadużo złości. Że nie było chemi. Zabrałem większość swoich rzeczy. Jeszcze jakąś pierdołe u niej zostawiłem, nie wiem czy dobrze. W sensie książkę do jej pracy magisterskiej, która była wypożyczona na mnie, chyba źle zrobiłem pozwalając żeby u niej została. No ale trudno. Już się nie łudze, powiedziała koniec, jest pewna, raczej pewna,
Często sie spotka z takim swoim kumplem, mówi że nie wie czego chce. Z nim też się dobrze bawi, a jej tak nie denerwuje jak ja, że na nic nie naciska, nic na siłe. Widze że ona bardziej się stara dla niego, niż dla mnie to robiła, bo ja bardziej wymagadałem i się starałem. No trudno, bardzo nie prosiłem pytałem. Trochę sfrajerowałem się, ale trudno. Powiedziałęm że do momentu jak się z nikim innym nie prześpi to ja jestem zainteresowany.