Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

O tym dlaczego bez strachu nie ma odwagi i skąd bierze się pewność siebie by Konstanty

Portret użytkownika Konstanty

Strach.

Emocja, która towarzyszy przeważającej większości żywych organizmów na tej planecie. Uczucie, dzięki któremu tysiące gatunków nadal istnieje i dostosowuje się do wciąż zmieniającego się otoczenia, bezustannie weryfikującego naszą umiejętność przetrwania.

Towarzyszy on nam od narodzin, aż do śmierci. Bohater starożytnej bitwy rzucający się na przeważające odziały wroga, strażak wchodzący do walącego się budynku po niepełnosprawną staruszkę, chirurg w którego dłoniach spoczywa los operowanego niemowlęcia i jego rodziców czekających za szybą na wyrok. Aktor grający rolę życia przed wymagającą publiką, muzyk, który pierwszy raz wychodzi grać przed kilkudziesięciotysięcznym tłumem. Zwykły, szary człowiek żyjący losem milionów innych, myślący o rachunkach i racie kredytu za kolejny miesiąc. Każdej z tych postaci towarzyszy strach.

Tak kolego, nie jesteś wyjątkiem od reguły. Prawo do użalania się nad swoim losem, które sam sobie nadałeś widząc tych wszystkich ludzi robiących to na co mają ochotę, to fikcja. Wygodna fikcja, która za każdym razem tłumaczy Ci dlaczego nie powinieneś robić tego, co wywołuje Twoją obawę. Skąd ona się w Tobie wzięła? Rodzina, wychowanie, koledzy w szkole, miłosny zawód. Otóż, tak... nie bez znaczenia jest każda z tych okoliczności, która spotkała Cię na Twojej drodze i ukształtowała neurony w Twoim mózgu w taki, a nie inny sposób. Jednak, czy to życiowy pech odpowiada za Twoje spocone dłonie, kiedy stoisz na przeciwko kobiety, która jednym, głębokim spojrzeniem potrafi sprawić, że nagle pasek od spodni wydaje się zbyć stanowczo za ciasny?

Tysiące lat ewolucji dały Ci narzędzie, którego zadaniem jest sprawić, abyś Ty i Twoje geny przetrwały. Jeśli Twoi przodkowie, na 100 przypadków spotkania z wężem, w 51 odnieśli obrażenia, to po tysiącach pokoleń, Ty też będziesz odczuwał strach. Bo 51 to więcej niż 49 i co z tego, że w tych 49 przypadkach nic by Ci się nie stało, ba.. mógłbyś nawet odnieść jakąś korzyść w postaci nowego źródła pożywienia, czy wygodnego schronienia w nowej jaskini. Matematyka nie kłamie, a ewolucja gra z nią w jednej drużynie.
Czy strach jest czymś złym, czymś czego powinieneś się wyzbyć? Coś, za co powinieneś mieć żal, do całego świata i Boga o ile w ogóle niego wierzysz? Jeśli tak, to w tej chwili przeproś siebie i innych do których miałeś o to pretensje, bo strach to jedna z najlepszych rzeczy jaka Cię spotyka.

No dobra, co możesz z nim zrobić? Co możesz zrobić z tym uczuciem, które każdego dnia gromadzi się w Twoim umyśle i sercu z doświadczeń i przeżyć jakie Cię spotykają? Jak wiesz z lekcji fizyki, energia nie znika, ani nie bierze się z znikąd, a jedynie zmienia swoją postać. Co więc dzieje się z Twoim strachem? Co możesz z nim zrobić lub też co może się stać, kiedy udasz, że wcale go nie czujesz?

BYCIE PASYWNYM wobec swojego strachu, zupełnie naturalnego uczucia, które świadczy, o tym że jesteś zdrowym psychicznie, w pełni normalnym człowiekiem prowadzi do kilku rzeczy. Jeśli nic z nim nie robisz i pozwalasz swojej podświadomości gromadzić go w tych rejonach mózgu do których sam nie masz dostępu, tracisz nad nim kontrolę. Stajesz się IMPULSYWNY. W niekontrolowany sposób uwalniasz swój strach tam gdzie nie powinieneś.

- Przypadek numer 1.

Wyobraź sobie, że Twój kumpel zapomniał przynieść Ci obiecany film. Przeprasza Cię i zarzeka się, że nadrobi to jutro. Masz świadomość, że jest on kimś na kim możesz polegać, a ten wypadek to jedynie wyjątek od reguły. A co z tego... Zamiast przyjąć to do wiadomości wpadasz we wściekłość i przez kilkanaście sekund opierdalasz go od góry do dołu jak burą sukę. Normalka? Hmmm. Zastanów się. Weźmy inny przykład.

- Przypadek numer 2.

Jesteś chory, idziesz do lekarza i okazuje się, że musisz wziąć serię antybiotyku. Zastrzegasz lekarzowi, że jesteś uczulony na penicylinę. Pani za biurkiem kiwa bezmyślnie głową i bez szemrania wypisuje receptę. Idziesz do apteki, wykupujesz lek i wracasz do domu. Czym prędzej otwierasz opakowanie, wlewasz wodę do szklanki i już masz zażyć tabletkę, kiedy nagle stwierdzasz, że jednak rzucisz okiem na ulotkę. Czytasz, i ku Twojemu zdziwieniu, lek który miał Ci pomóc, może Cię zabić, bo w swoim składzie zawiera substancje, których w żadnym wypadku nie mogą spożywać ludzie z Twoim uczuleniem. Wkurwiony wracasz do ośrodka, wbijasz się bez kolejki do gabinetu i opieprzasz lekarkę. Ta robi wielkie oczy, szybciutko wypisuje Ci nową receptę i zręcznie wygania Cię z gabinetu, tak że zanim się obejrzałeś, stoisz już pod wejściem do ośrodka. Co robisz? Nic. Zamiast tam wrócić i domagać się rozmowy z jej przełożonym, stwierdzasz, że i tak nic nie zdziałasz i wracasz do domu. Odpuszczasz, chociaż wiesz, że nie powinieneś.

W obu tych sytuacjach, Twoja reakcja była niewspółmierna do zaistniałej sytuacji. Bez Twojej kontroli, Twój umysł uwalnia nadmiar strachu poprzez impulsywne zachowanie w sytuacji w której nie powinien. Kiedy Twój bagażnik na tę emocję staje się pełny, Twoje ciało jest zmuszone pozbyć się balastu, bez względu na to, czy miejsce i czas są ku temu odpowiednie.

Kiedy jesteś pasywny i nic nie robisz ze swoim strachem, oprócz tego, że stajesz się impulsywny, zwiększa się też Twoja skłonność do UZALEŻNIEŃ. Nałogi to nic innego jak pasywne uwalnianie strachu i negatywnej emocji poprzez wykonywanie tych samych, powtarzających się czynności, które dają Ci chwilową ulgę. Z biegiem czasu, neuronowa droga w Twoim mózgu, po której mknie Twoje uzależnienie staje się coraz szersza i wygodniejsza. Z zakrzaczonej, prawie nieuczęszczanej ścieżki staje się czteropasmową autostradą. Alkoholizm, fajki, lekarstwa, bezmyślne wydawanie pieniędzy, masturbacja, obżarstwo i tym podobne nałogi, to nic innego jak pasywne uwalnianie strachu przez Twój umysł. Nie masz nad tym kontroli, nie jesteś świadomy zachodzącego w Tobie procesu. Przyjemność i chwilowy wystrzał hormonów szczęścia to jedna strona medalu, ale uzależnienia mają też drugie dno i warto to sobie uzmysłowić.

OK, dobra. Przejdźmy do czegoś bardziej pozytywnego. Co można zrobić ze swoim strachem. Jak możemy się z nim zmierzyć w sposób ŚWIADOMY. Otóż, jest to prostsze niż myślisz i nie będziesz do tego potrzebował kilkuletniej psychoterapii u specjalisty. Żeby pozbyć się swojego strachu musisz zacząć podejmować KONSTRUKTYWNE DECYZJE. Musisz zacząć działać.

Możesz to zrobić na kilka sposobów, z czego tylko jeden jest tym właściwym.

- Scenariusz pierwszy.

Zacznijmy od tego mniej korzystnego, gdzie uciekasz, poddajesz się i wypierasz strach. Wyobraź sobie sytuację: Twoja firma ma spotkanie z ważnym klientem, a Ty jesteś odpowiedzialny za tę ofertę. Jako osoba, która zna ten projekt najlepiej, Twoi przełożeni wyznaczają Cię do poprowadzenia prezentacji, którą obejrzy kilkadziesiąt osób. Wiesz, że tym razem nie uda Ci się z tego wyplątać. Przemówienia przed jakąkolwiek publicznością to Twoja pięta achillesowa odkąd jesteś w stanie sięgnąć pamięcią. Co możesz zrobić w tej sytuacji? Możesz uciec, zwolnić się i poszukać innej, gorszej pracy w której umiejętność wystąpień publicznych nie będzie konieczna, np. możesz zostać pomocnikiem na budowie, czy pakowaczem w fabryce konserw. Chwilowo rozwiążesz problem, ale strach, który się w Tobie wyzwolił zostanie w Tobie. Czujesz chwilową ulgę, ale z kilka miesięcy zaczynasz odczuwać skutki swojego podejścia. Wizja prezentacji wyzwoliła w Tobie (przykładowo) 124 punkty strachu i sumując to z 9951 punktami, które zgromadziłeś wcześniej, przekroczyłeś magiczną granicę 10000 pkt i nie jesteś już w stanie przyjąć większej ilości strachu. Twój umysł ma dość i samemu zaczyna szukać wyjścia z sytuacji, którą Ty nadal ignorujesz. Zaczynasz niedomagać, masz problemy ze snem, przybierasz na wadzę, zaczynasz znowu palić. Idziesz do lekarza i prosisz o benzodiazepiny na sen. Mija kilka miesięcy i stajesz się chodzącym wrakiem, uzależnionym od tabletek nasennych, które już nawet na Ciebie nie działają. Od czasu do czasu uwalniasz z siebie nadmiar strachu w postaci kolejnych, bezmyślnych impulsów, pogrążających Cię jeszcze niżej. Chujowa opcja nieprawdaż? Wynik kilku, kilkunastu lat strachu i jednej, bezmyślnej decyzji. Po nitce do kłębka.

- Scenariusz drugi.

Podejmujesz konstruktywną decyzję, która nie będzie krokiem wstecz, ale też nie posunie Cię do przodu, nawet o milimetr. Boisz się, panikujesz, widzisz siebie stojącego przed tym tłumem ważniaków i na samą myśl srasz w majty. Nie masz wyjścia musisz to zrobić. Idziesz jak na ścięcie. Wydaje Ci się, że tak to właśnie ma wyglądać, ale tak na prawdę nie podejmujesz wyzwania. Wchodzisz niepewnym krokiem na mównicę, rozkładasz kartki i nieśmiało podchodzisz do mikrofonu. Przedstawiasz się i od razu zastrzegasz, że jesteś słaby w takich wystąpieniach. Z góry przepraszasz wszystkich zgromadzonych, że muszą oglądać taką fatalną prezentację, po czym zwieszasz głowę na dół i czym prędzej nerwowo zmieniasz kolejne slajdy, byle tylko szybko skończyć i zejść z podestu. No OK, zrobiłeś to. Nie straciłeś roboty, nikogo nie zachwyciłeś, po prostu jakoś się prześlizgnąłeś. Za tydzień nikt nie będzie o tym pamiętał. Ty także. Co prawda, te 124 punkty strachu, które wyzwoliło w Tobie zadanie przed którym zostałeś postawiony nie dopisało się do Twojego konta strachu wynoszącego dalej 9951 punkty, ale nadal jesteś blisko granicy przeładowania. Tym razem Ci się udało. Co masz z takiego doświadczenia? Stałeś się pewniejszy siebie? Twoje umiejętności oratorskie poszły w górę? Ani jedno, ani drugie. A co, jeśli na tym etapie przekroczyłbyś magiczne 10000 pkt? Powiedzmy, że prezentacja poszła jako tako, ale kilka godzin później dostałeś telefon od starej znajomej, z która umówiłeś się na kolację w drogiej restauracji. Wystawiła Cię. Znowu. Udało Ci się ją zaprosić i to wyzwanie kosztowało Cię 50 pkt strachu, ale zrobiłeś to tak, jak tą nieszczęsną prezentację. Na odpierdol, bez wiary w siebie. "Trudno, zrobię to. Pewnie znów mnie oleje, ale co tam. Już się przyzwyczaiłem" To jest Twój standardowy punkt widzenia. Co grosza, rzeczywiście, nie udało się. Jej pies nagle zachorował i musiała pojechać do weterynarza, a poza tym musi umyć włosy bo, bla, bla, bla i nie da rady. Co za różnica...
Do Twojego konta dopisało się kolejne 50 pkt i masz teraz 1001. Twój umysł zaczyna mieć dość. Zaczyna Cię sabotować, próbując za Ciebie rozwiązać Twój problem, ale to nie jest takie łatwe. Nie wpadasz w uzależnienie, nie rzucasz pracy, ani nie zostajesz gejem. Zaczynasz wpadać w fazę UŻALANIA SIĘ NAD SOBĄ. Jedziesz rano do pracy i przypomina Ci się wczorajsza zlewka. Telefon do Kaśki kosztował Cię 50 pkt strachu. Zrobiłeś to bez odpowiedniego podejścia, bez prawdziwej wiary w siebie, więc nie była to odwaga tylko kolejny krok w udowadnianiu sobie jak bardzo jesteś beznadziejny. W sumie to nawet nie jesteś pewien, czy chciałbyś, żeby się zgodziła. Lepiej wrócić spokojnie do domu, zamówić pizzę i odpalić ulubioną gierkę. Wygodniej. Tak na prawdę to była formalność - "i tak mnie oleje, znowu, jestem beznadziejny". Zaczynasz rozmyślać nad tą sytuacją i każdą wcześniejszą kiedy zostałeś olany przez kobietę. Kaśka kosztowała Cię 50 pkt i każde wspomnienie tej sytuacji to 10% wartości pierwotnego wyzwania. "Znowu mnie olała", + 5pkt strachu. Razem 1006. "Nie wiem co jest ze mną nie tak. Widocznie się do tego nie nadaję". 1011 pkt. "Gdybym był jak Jacek, ten to ma powodzenie, to Kaśka bez problemu zgodziłaby się na tę kolację" 1016. "Nigdy nie miał bym szans u takiej laski jak ona" 1021. Wpadasz w wir użalania się nad sobą. Może to trwać kilka dni, tygodni, miesięcy, lat. Jest coraz gorzej, bo im więcej trudnych sytuacji spotykasz, tym więcej rozmyślasz. Im więcej rozmyślasz, tym w gorszym gównie jesteś. Sytuacja bez wyjścia? Nie ma sytuacji bez wyjścia.

- Scenariusz trzeci.

Co powinieneś zrobić? Powtórzę to jeszcze raz. Co powinieneś zrobić? To pytanie jest kluczowe. Czym jest odwaga? Czy odwagą był drugi scenariusz, gdzie poszedłeś wykonać zadanie jak na ścięcie? Zrobiłeś to, ale byłeś wyłączony. Bez wiary, wysiłku. Rzuciłeś się z klifu, ale nawet nie próbowałeś dobrze wylądować w wodzie. Przecież nie umiesz, co za różnica? Bez sensu. Nie kolego, to nie jest odwaga. To jest użalanie się nad sobą. Odwaga to robienie tego co powinieneś. Dobrze wiesz, co powinieneś. Możesz się oszukiwać, udawać, że nie widzisz, ale ten właściwy scenariusz będzie krążył z tyłu głowy jak natrętna mucha, której nie jesteś w stanie odgonić. Wyobraź sobie, że idziesz ulicą i na Twoich oczach, jakiś szczyl podbiega do staruszki, wyrywa jej torebkę i przebiega tuż obok Ciebie. Stoisz jak wryty i jesteś przed wyborem. Możesz udać, że tego nie widziałeś, wrócić do domu i pogłębić swój strach, który wyzwoliła w Tobie ta sytuacja i którą pogłębią Twoje wyrzuty sumienia. Możesz podbiec do staruszki zamiast próbować zatrzymać bachora i zapytać, czy wszystko z nią w porządku, zadzwonić na policję itp. Ale z tyłu głowy wiesz, że powinieneś zatrzymać tego gnojka. Podstawić mu nogę. Popchnąć. Cokolwiek. Nie karze Ci biec za nim przez pół miasta i w stylu Chucka Norrisa, obezwładnić go z półobrotu. Wiesz z tyłu głowy, że POWINIENEŚ zareagować. Nie udało by się? Trudno. Nie jesteś zawodowcem, ale będziesz miał poczucie, że zachowałeś się tak jak powinieneś. Kolejny przykład.
Jesteś na spotkaniu z Anką. Wszystko idzie zgodnie z planem. Romantyczny wieczór, gwiazdy, wino, intymna atmosfera. Nagle jej twarz jest tuż przed Twoją. Widzisz jak ona wpatruje się w Twoje usta i czeka na Twój krok. Co POWINIENEŚ zrobić? Pocałować ją? Poczekać? Zapytać czy ma ochotę? W Twojej głowie rodzą się kolejne scenariusze, ale czujesz, że już masz z tyłu głowy tę myśl - POCAŁUJ JĄ! Co robisz? To co powinieneś! Ona nie odwzajemniła, trafiłeś w policzek, ale widzisz jej nieśmiały uśmiech. Czujesz, że zachowałeś się jak należy. Nie udało się, ale Twoja pewność siebie poszła w górę. Jesteś zadowolony i wiesz, że to tylko początek.

Wróćmy do naszej prezentacji. Odbierasz wiadomość od szefa o nowym zadaniu i nie jesteś zachwycony, ale myślisz sobie.. Kurwa mać! Zrobię to! To będzie najlepsza prezentacja jaką te ciule w życiu zobaczą. Spróbuję i dam z siebie wszystko. Masz kilka dni. Siadasz do kompa, odpalasz internet i oglądasz kilka lekcji nt. prezentacji. "Hej, to nie takie trudne. Dam radę, a jak nie to trudno, czegoś na pewno się nauczę". Przychodzi sądny dzień. Wchodzisz na scenę pewnym siebie krokiem i zaczynasz prezentację tak jak uczył Cię ten internetowy ekspert. Serce bije Ci jak szalone, czujesz, że jesteś czerwony jak burak, ale idziesz jak taran. Nic się teraz dla Ciebie nie liczy, oprócz wykonywanego zadania. Zanim się spostrzegłeś było po wszystkim, a kiedy schodziłeś ze sceny na sali słychać nieśmiałe oklaski. Pominąłeś kilka informacji. Nie było idealnie i wiesz, że ktoś inny mógłby zrobić to lepiej, ale masz świadomość, że Ty zrobiłeś to najlepiej jak mogłeś. ZROBIŁEŚ TO CO POWINIENEŚ! Wiesz to i czujesz się świetnie. Wracasz do pokoju i patrzysz w lustro. Uśmiechasz się. Jeszcze kilka godzin temu, przeklinałeś los, za to, że pokarał Cię takim wyzwaniem, a teraz masz ochotę na więcej. Masz ochotę zrobić to jeszcze lepiej. Widzisz swoje błędy i teraz wiesz co zrobić żeby znowu ich nie powtórzyć. Prezentacja kosztowała Cię 50 pkt strachu. Nie uciekłeś, nie zachowałeś się pasywnie. Zdecydowałeś się podjąć decyzję i zrobić to. Nie byle jak, z zamiarem odwalenia pańszczyzny tylko TAK JAK POWINIENEŚ. Wiesz to. 124 punktów strachu zamianie się w 124 punktów pewności siebie, a te zmniejszają sumę strachu w Twojej głowie o taką samą wartość. Z 9951 pkt, robi się 9827. Jesteś na początku drogi do szczęścia. Twoje rozmyślanie przerywa pukanie do pokoju. To Twój szef przyszedł Ci pogratulować. Byłeś świetny! Miałem pewne obawy, ale czułem, że sobie poradzisz. Doskonale! Wiesz... właściwie to mam dla Ciebie propozycję. Potrzebuję kogoś kto poprowadzi serię wykładów na temat w którym jesteś ekspertem. Wiem, że na ogół tego nie robisz, ale nikt nie wie tyle na ten temat co Ty. Co Ty na to?
Czujesz, jak fala strachu zbiera się w Twojej klatce piersiowej i zaczyna rosnąć. Z trudem łapiesz oddech. Co zrobić? 500 punktów strachu właśnie podniosło Ci ciśnienie. Czas na chwilę się dla Ciebie zatrzymał... "Tak szefie, zrobię to i obiecuję, że dam z siebie wszystko!"

ZADANIE DOMOWE

Jeśli masz problem z przełamaniem swojego strachu, nadaj sobie swoją własną, indywidualną punktację i przełamuj swój strach, budując jednocześnie pewność siebie.

Np.
- zapytanie staruszki o drogę - 2 pkt strachu = 2 pkt. pewności siebie (bez względu na rezultat, bez "użalania się")
- pytanie o godzinę atrakcyjnej dziewczyny - 10 pkt strachu = 10 pkt pewności siebie (bez względu na rezultat, bez "użalania się" nad sobą)
- indirect do grupy dziewczyn - 25 pkt strachu = 25 pkt pewności siebie (bez względu na rezultat, "bez użalania" się nad sobą)
- direct do SHB - 50 pkt strachu = 50 pkt pewności siebie (bez względu na rezultat, bez "użalania" się nad sobą)

Punktacja wedle uznania i własnych obaw. Powodzenia!

PS. Pamiętaj, że "nie ma porażek, są tylko lekcje"

Pozdrawiam,
Konstanty.

Odpowiedzi

Portret użytkownika brudneskarpety

Aż mnie głowa rozbolała od

Aż mnie głowa rozbolała od myślenia. Świetny masz styl pisania i piszesz mądrze. A ta technika z punktami jest świetna. Nie wiem czy sam ją wymyśliłeś czy gdzieś o niej czytałeś ale wg mnie to fajny sposób żeby się jakos zmotywować.

Blog wart przeczytania, szczególnie dla nie pewnych siebie użytkowników tego forum. Pójdę sobie na DG w weekend i będę sobie liczył punkty Wink

Kontynuuj bloga, bo fajnie piszesz.

Portret użytkownika Anonim23

No no no, całkiem niezły

No no no, całkiem niezły blog. Ciekawa perspektywa

Portret użytkownika Anonim23

Gdy coś mnie zaciekawi,

Gdy coś mnie zaciekawi, dowiem się czegoś nowego, lubię sobie spisać wnioski jakie wyciągam z danej rzeczy, a robię to w jakimś notatniku. Potem zaglądam i czytam swoje przemyślenia, oto w skrócie co wyciągnąłem z twojego bloga:

- Każdy człowiek odczuwa strach, codziennie ludzi spotykają różnorakie wyzwania, którym możemy sprostać bądź pozostać w strefie komfortu.
- Wobec strachu możemy być pasywni albo impulsywni.
W pierwszym przypadku wzrasta moja skłonność do użaleń(ponieważ nie postąpiłem tak jak było trzeba). W przypadku gdy regularnie nie będę się „wychylał”, unikał nieznanego i rezygnował prowadzę siebie do wygodnego życia, które chwilowo daje mi przyjemność lecz na dłuższą metę będę się nad sobą użalał i uciekał w nałogi. W drugim przypadku uwalniam swój strach gdzie nie powinienem, bez kontroli (opierdol kogoś, przykre słowa itp.).
Jak pokonać strach? Istnieje kilka scenariuszy jak mogę się zachować gdy spotka mnie wyzwanie:
- mogę uciec od niego i poszukać czegoś dla mnie łatwiejszego co da mi chwilową przyjemność, lecz strach który się we mnie wyzwolił pozostanie i nie da mi spokoju. Będę użalał się nad sobą za to że postąpiłem niesłusznie, czuje się źle, jestem do niczego.. chyba wypije sobie jakieś piwko.. albo 4
- mogę bez wiary w sukces podjąć wyzwanie, z góry założyć że nie potrafię i zażenowaniem przystąpić do czegoś bezsensownego, chcę mieć to już za sobą. Nie czuję się najlepiej, ale przynajmniej spróbowałem. Często wracam do tej sytuacji i budzi ona we mnie niepokój, nie wiem czy podołam kolejnym.
- dałem z siebie wszystko aby mi się udało, gdyż wierzyłem że nie jest to ponad moje siły. Chyba poszło mi całkiem nieźle, chodź nie było idealnie, popełniłem kilka błędów ale to nieźle jak na pierwszy raz. Nie taki wilk straszny jak go malują. Czuje się zajebiście, czekam na kolejną okazję do wykazania się.

Portret użytkownika Konstanty

O tak. Teoria o przewadze

O tak. Teoria o przewadze długoterminowej gratyfikacji, nad krótkoterminową też tu pasuje. Mogłem dodać o tym kilka zdań, ale nie wiem, czy komuś chciało by się czytać aż taki elaborat. Może następnym razem, bo to zdecydowanie ciekawy temat poruszyłeś. Smile

Skurwysynsko dobry blog,

Skurwysynsko dobry blog, główna i ulub. Wink

Portret użytkownika Konstanty

Dzięki, doceniam to.

Dzięki, doceniam to. Smile

Portret użytkownika panxyz

W angielskim najlepiej

W angielskim najlepiej określa to zwrot: take action not reaction Smile
Też ostatnio zastanawiałem się jak to jest, że mamy na uniwerku np. wykładowce, który boi się wystąpień publicznych- no ale jak zwykle świadomość podejmowania wyzwań okazuje się najważniejsza.

Portret użytkownika _Alvaro_

Poniekąd czuje jakbym się

Poniekąd czuje jakbym się utożsamiał z tym blogiem, jednak do mojej sytuacji nie pasuje mi UŻALANIE SIĘ nad sobą. Wiadomo że niektóre rzeczy traktuje ambicjonalnie i wygłaszanie seminariów przed pełną salą czy rozmowa o kontraktach w których mowa o większych sumach wyzwala we mnie emocje. Nauczyłem się jednak jak sobie z nimi radzić podczas odczuwania strachu - skupiam się na planie i przypominam sobie jaki był mój cel. Jednak czasami zdarzają mi się "wyładowania" i w zasadzie też się ostatnio zastanawiałem jak sobie z tym poradzić. Jakieś podpowiedzi ? Smile

Portret użytkownika Konstanty

Rób to co wiesz, że

Rób to co wiesz, że powinieneś, czyli bądź odważny. Odwaga daje pewność siebie, a pewność siebie zmniejsza Twój strachu i wszystkie te negatywne emocje. Mniej strachu, mniej impulsywności.

Portret użytkownika M4rass

Hmmm... Dobra robota. Z

Hmmm... Dobra robota. Smile Z pewnością będę wracał do tego bloga. Smile Przypomniał mi się jeszcze taki cytat:

"Strach może być twoim najlepszym przyjacielem albo najgorszym wrogiem. Jest jak ogień. Jeżeli potrafisz go kontrolować, może dla ciebie gotować, może ogrzać twój dom. Jeżeli jednak nie potrafisz go kontrolować, może spalić wszystko wokół ciebie i zniszczyć ciebie samego". - Mike Tyson

Zajebiscie piszesz, to jest

Zajebiscie piszesz, to jest twoja wiedza i doswiadczenia czy opierales sie na jakiejs ksiazce? Podoba mi sie porownanie do energi fizycznej, oraz system punktowy.

Portret użytkownika Brodaty

Dobry blog, piszę od pewnego

Dobry blog, piszę od pewnego czasu o podobnej tematyce, dlatego mnie tak zainteresował.

Myślałem, że już nie

Myślałem, że już nie przeczytam tu nic nowego, a tu niespodzianka. Genialny tekst bracie. Kontynuuj dalej bo Ci to świetnie wychodzi.

Pozdro

Widać wysiłek włożony we

Widać wysiłek włożony we wpis, któremu niestety daleko do powalenia na kolana. Za bardzo uprościłeś ten temat

często piszesz, że bohater tego bloga wie co powinien zrobić, co należy zrobić i albo to robi albo nie. W rzeczywistości bardzo często zmagamy się z sytuacjami, gdzie kompletnie nie mamy pojęcia co należy zrobić. Jaką wtedy podjąć decyzję ? Pierwszą lepszą czy rzucić monetą ?

Najprostszy przykład z tematyki, jaką się tu paramy - widzisz bardzo ładną kobietę na ulicy - podejść czy nie podejść ? Tylko ślepo zapatrzony w pua głupiec odpowie, że oczywiście należy podejść. A ja uważam, że mamy za mało danych na temat tej sytuacji. Dlaczego masz niby podchodzić seryjnie jak robot do każdej kobiety na drodze, która Ci się podoba i ją zagadywać, jeśli tak naprawdę nie masz ochoty jej poznać ?

Wiem, że to tylko przykład, ale to odbijanie sobie punktów za indirect czy direct może się Tobie odbić efektem jojo. Podejdziesz do 100 supergorących suczy z directem i z żadną nic nie ugrasz. Owszem przełamiesz się, początek będzie dawał Ci satysfakcję bez względu na rezultat, ale z biegiem czasu i nabijanego licznika zlewek zaczniesz się frustrować. Nasłuchałeś się, że kobiety wyjątkowo cenią sobie odwagę facetów, ich podejście, a tu się okazuje, że to gówno prawda...

"Rób to co wiesz, że powinieneś, czyli bądź odważny"

np. rzuć się w obronie gwałconej kobiety na czterech osiłków, od których dostaniesz wpierdol, po którym będziesz do końca życia kaleką, a ta kobieta jak zazwyczaj bywa i tak Cię będzie miała kompletnie w dupie

Portret użytkownika Konstanty

Wiem, że uprościłem. To jest

Wiem, że uprościłem. To jest temat na książkę, a wpis i tak był dłuższy niż planowałem.

Jeśli chodzi o to co powinieneś, dałem jasny przykład. Jeśli chcesz, to zawsze możesz coś podważyć, tym bardziej jeśli opis nie jest wyczerpujący, a nie jest, bo jak napisałem wcześniej temat jest dużo szerszy.
Takie pytanie zadali sobie pasażerowie lotu do Nowego Jorku w 2001, których samolot opanowali terroryści, żeby rozbić go o Biały Dom. Mogli liczyć na łut szczęścia, przecież nie mieli 100% pewności co z nimi planują zrobić. Może to tylko porwanie? A może nie? Zrobili to co trzeba, bo a nuż udałoby się odbić samolot, albo chociaż uniknąć większej liczby ofiar na ziemi. Zrobili to co powinni, chociaż kilku zginęło ranionych przez napastników. Gdyby każdy brał pod uwagę najgorszy scenariusz, to żyli byśmy na świecie tchórzy. Coś takiego jak poświęcenie w imię wyższego dobra, to genetycznie skonstruowany wzorzec zapisany w Twoim mózgu, który ma na celu umożliwienie przetrwania całemu gatunkowi, czyli między innymi Twoim genom w Twoich dzieciach lub Twojej rodzinie. To nie odnosi się do każdej sytuacji np. czy powinienem odrobić lekcje teraz, czy jak wrócę z browara, ale daje ogólny pogląd na ten aspekt psychiki.

Podchodzenie do, jak to powiedziałeś gorących sucz, przy odpowiednim podejściu da Ci doświadczenie bez którego nigdy się niczego nie nauczysz, bo nie będziesz miał z czego. Książki, a rzeczywistość to co innego i nie da się tego zrobić bez spalonych prób. Jeśli ktoś jest zbyt słaby psychicznie, żeby to ogarnąć, nich pozostanie w wirtualnej rzeczywistości portali randkowych w nadzieje na spotkanie z tą jedyną.

Punkty to nie jest sztywna strategia, tylko pomysłem, żeby osoby myślące bardziej lewą półkulą mogły zajarzyć o co mi chodzi. Zawsze to lepsze niż ogólniki i opisy. Nie jestem fanem trzymania się sztywno reguł, które stworzył ktoś inny dla siebie, ale nie da się opisać tego w sposób całkowicie obiektywny.

"Gdyby każdy brał pod uwagę

"Gdyby każdy brał pod uwagę najgorszy scenariusz, to żyli byśmy na świecie tchórzy"

Twoim zdaniem każda rezygnacja z wyzwania, jakie by ono nie było jest stchórzeniem ?

"Podchodzenie do, jak to powiedziałeś gorących sucz, przy odpowiednim podejściu da Ci doświadczenie bez którego nigdy się niczego nie nauczysz, bo nie będziesz miał z czego"

Wiele osób gloryfikuje rolę doświadczenia nie widząc jego wad. Jeśli ktoś nabija regularnie sobie bezproduktywne jałowe doświadczenie to według Ciebie powinien dalej działać mimo wszystko czy przerwać to ?

Schemat - nabywanie wiedzy, potem praktyka, potem wyciągnięcie wniosków, potem korekcja podejścia i dalsza praktyka z uwzględnionymi zmianami dająca lepsze rezultaty jest tylko SCHEMATEM IDEOWYM

"Jeśli ktoś jest zbyt słaby psychicznie, żeby to ogarnąć, nich pozostanie w wirtualnej rzeczywistości portali randkowych w nadzieje na spotkanie z tą jedyną"

Naprawdę tak uważasz czy to była ironia, bo nie wyczułem ?

Portret użytkownika Konstanty

Nie czytasz uważnie.

Nie czytasz uważnie. Działanie, czy rezygnacja z niego nie ma tu żadnego znaczenia. Równie dobrze czymś właściwym może być zaniechanie działania. Np. W chuj chce mi się palić, ale rzuciłem 3 miesiące temu i nie pójdę do kiosku po paczkę.

Nie ma co gloryfikować, doświadczenie jest bazą wszystkiego z czego się składasz, czy tego chcesz czy nie. Bezproduktywne, jałowe podejścia to odpowiednik scenariusza drugiego, który zawarłem na blogu i to nie ma nic wspólnego z odwagą.

Nie to nie była ironia. Jeśli uważasz, że ktoś weźmie drugą osobę za rękę i za nią podejdzie na ulicy, poprowadzi relację i wsadzi fiuta w pochwę, to droga do nikąd.

"Bezproduktywne, jałowe

"Bezproduktywne, jałowe podejścia to odpowiednik scenariusza drugiego, który zawarłem na blogu i to nie ma nic wspólnego z odwagą"

Nie zgodzę się. Bezproduktywne jałowe podejścia mogą też być pokłosiem scenariusza trzeciego tak samo jak drugiego. Bardziej mi jednak chodzi o powiązanie ze scenariuszem trzecim i tam bez wątpienia odwaga jest. To takie dziwne, że ktoś głowi się, kombinuje, analizuje, szuka rozwiązań, jest bardzo aktywny, działa bardzo odważnie, zbiera doświadczenie, a mimo wszystko i tak stoi w miejscu z rozwojem ???

Portret użytkownika Konstanty

Blog miał być uniwersalny i

Blog miał być uniwersalny i skierowany do w pełni zdrowych odbiorców. Jeśli ktoś ma zachwianą psychikę przez złe przekonania i wierzenia podparte doświadczeniami z przeszłości, które filtrują rzeczywistość w taki sposób, aby w każdym przypadku sabotować jego rozwój, to bez przeprogramowania tych przekonań i popracowania nad podświadomością się nie obejdzie.
Żeby dobrze opisać cały ten proces, czy nawet wyszczególnić rzeczy wskazujące na to, czy problemem są przekonania, potrzeba by ilości słów stanowczo zbyt dużej na napisanie bloga na temat pewności siebie.
Ludzka psychika i każdy jej fragment są ze sobą nierozerwalnie połączone. Każda część ma wpływ na całość i nie da się streścić problemów całego umysłu w koncept który zmieści się w jednym blogu.
Nie miałem takiego zamiaru i nie uprzedzałem, że to co tu napisałem to remedium na wszystkie problemy jakie ktoś może mieć ze swoją psychiką.

pozdr,

Prawdopodobnie wiele osób

Prawdopodobnie wiele osób które to czytają ma ten sam sposób obrony przed strachem - zdobywanie wiedzy. Im więcej czytamy, więcej analizujemy tym wydaje że więcej rozumiemy i nie musimy się bać. Ale problem polega na tym że przez to widzimy więcej zagrożeń i w efekcie zamiast działać zamykamy się w coraz mniejszym świecie. Chcę przestrzec dlaczego to jest błąd: wiedza jest bezwartościowa bez praktyki. Bez praktyki to tylko mądrowanie się a nie bycie mądrym. Nie jesteśmy sobą tylko zlepkiem opinii innych ludzi. Ten zlepek jest nic nie wart rozmawiając z kimś kto ma własne doświadczenia na dany temat. Mniej myślenia, więcej działania. Trzeba sobie zaufać że damy sobie radę.

Portret użytkownika Konstanty

Dokładnie. Co więcej każda

Dokładnie. Co więcej każda osoba, która przesadza z teorią, a odpuszcza praktykę, tak na prawdę, w głębi wie, że powinna wyjść z domu i to zrobić vide. scenariusz trzeci z bloga.

Portret użytkownika Przemson

Wchodzę po kilku miesiącach

Wchodzę po kilku miesiącach przerwy na podrywaj.org. Otwieram pierwszy tekst z głównej. Będzie coś o randce. Pewnie ciekawa akcja, ale co ja mogę wyciągnąć dla siebie z konkretnego" raportu", jakich czytałem w przeszłości setki, poza drobnymi niuansami? Kto to w ogóle napisał? Zerkam. Konstanty. Kim, kurwa, jest Konstanty? Nieważne, zresztą od kiedy przestałem na bieżąco śledzić portal, nie kojarzę nikogo z młodej gwardii" mądrych głów" wiedzących mniej na temat uwodzenia niż ja, zanim tutaj trafiłem.

Czytam. Pisze ciekawie, zwraca uwagę na szczegóły. Nie taki nowicjusz jak podejrzewałem. Szczegóły, wyszczególnienia, więcej szczegółów... Hmm... W sumie konkretny gość. Kilka celnych, praktycznych uwag. Kończę czytać, tekst do ulubionych.

Szukam dalej. Tylko jeden tekst więcej. Nowy na forum, ale widać, że nie nowy w temacie. Otwieram tekst...

Po co ten wstęp? Chcę podziękować Ci, że otworzyłeś mi oczy na coś dla mnie ważnego. Na pewną część życia- aspekt, który potrafiłem dostrzec i zauważyć, przeżuwać w myślach, jednakowoż nie znajdując jednoznacznej odpowiedzi. Mogę wręcz napisać, że tak jak teksty z pewnej strony, porady na wzór podstaw Gracjana, na wiele lat przed powstaniem tego serwisu otworzyły mi oczy na uwodzenie i relacje damsko- męskie, tak Twój tekst otwiera oczy na pewien aspekt życia, kreowania samego siebie.

Powyżej jest mnóstwo komentarzy wychwalających Twój tekst. Ludzie rozumieją ogólny przekaz, jednak zdają się nie zauważać najważniejszej rzeczy jaka moim zdaniem płynie z tego tekstu. Może nawet Ty nie jesteś tego w pełni świadom.

Otóż łamiesz tutaj klasyczny podział dualizmu strach- odwaga. Uświadamiasz, ze nie są to jedynie przeciwległe bieguny, na linii których nie leży nic poza nimi samymi.

Istnieje strach, użalanie się nad sobą( " pasywne" działanie), oraz prawdziwa odwaga, która zawarta jest w czynie posiadającym odpowiednie podejście mentalne, której to odwagi nie determinuje rezultat a sam fakt działania w określonej konwencji.

Ktoś napisze, że Ameryki nie odkryłeś, jednak dla mnie i mojej nieco introwertycznej natury samo odrzucenie dualizmu o którym mówi Twój tekst, a raczej sprowadzenie go do roli dodatkowego wyboru w przypadku odrzucenia postawy strachu( albo zrobię coś żeby zrobić, albo zrobię wszystko co w mojej mocy) robi bardzo wiele. Wyjaśnia mi to dlaczego istnieją sytuacje, kiedy pomimo będąc świadom swojej niepełnej kompetencji robię coś z ogromną pewnością siebie, a czasami w wypadku dziedziny, w której jestem" ekspertem" mogą targać mną wątpliwości.

Pomimo późnej godziny bardzo chciałem napisać ten( długi niestety- nie miał być tak obszerny Smile ) post, z jednej strony po to, by społeczność doceniła to co napisałeś( moim zdaniem jeden z najwięcej wnoszących artykułów w historii podrywaj.org) oraz tak jak napisałem wyżej, podziękować Ci za coś, co ma dla mnie dużą wartość Smile

Pozdrawiam i życzę sukcesów.

Portret użytkownika Konstanty

Hej, miło przeczytać taki

Hej, miło przeczytać taki komentarz pod swoim blogiem. Cieszę się, że coś z niego wyniosłeś. Też jestem introwertykiem i zrozumienie tego o czym jest ten blog miało na mnie duży wpływ. Apropo introwertyków, to jestem w trakcie pisania bloga na ten temat i mam nadzieje, że pomoże on uświadomić kilku osobom, jaką zajebistą sprawą jest posiadanie osobowości tego typu. Pozdr,

Portret użytkownika Goniec

Ja jestem w tierze użalania

Ja jestem w tierze użalania się. Chyba wypróbuję Twój sposób.