Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

One same się nie przelecą

Portret użytkownika Yami

Byłem ostatnio świadkiem zabawnej wypowiedzi. Jakaś pijana laska na imprezie zrzuciła taką bombę: Facetom tylko wydaje się, że podrywają kobiety, a tak naprawdę to one robią całą robotę. Powiem wam: zamurowało mnie. Słuchałem wszystkiego, nie wdając się w walkę na argumenty, z góry skazany na przegraną wobec takiej siły pasji i argumentów zupełnie z dupy. Siedziałem i nic nie mówiłem, śmiejąc się w środku. Jakbym oglądał małą dziewczynkę, bawiącą się w superbohaterów z magicznymi grabkami i wyobrażoną peleryną.

To w końcu ona jest tobą zainteresowana i daje ci numer.

To w końcu one decydują się iść z Tobą na randkę.

To w końcu one się stroją, bo decydują, że jest dla kogo.

To w końcu one ubierają najlepszą bieliznę i golą cipkę, bo chcą iść z Tobą do łóżka.

Bo ona się umalowała, ubrała, znalazła czas. Bo była Tobą zainteresowana, pytała o twoje hobby. Bo w ogóle wzięła Cię pod uwagę. Ona Cię do siebie przyciągnęła i usidliła.

Takie złudne poczucie kontroli, władzy. Jakby to one były uwodzicielkami i dzierżyły w swych dłoniach cały proces uwodzenia. Nijak się to oczywiście ma to rzeczywistości. Wystarczy spojrzeć na same argumenty. Gdzie jej faktyczne działanie, aby skrócić między wami dystans? Gdzie to pielęgnowanie połączenia? Gdzie inwestowanie w jakość relacji? Gdzie budowanie tej wibracji między wami? To się niby samo dzieje?

Jest tylko pozytywna reakcja na twoje działanie – dopuszczanie Cię bliżej. To od kobiety i jej selekcji zależy, czy będzie coś dalej. To daje jej poczucie władzy nad procesem, ale to nie jest prawdziwe. Tam w tle, w domyśle, jest też facet. Mężczyzna, który SWOIM DZIAŁANIEM sprostał wymaganiom i przeszedł selekcję. Sama w swojej argumentacji nieświadomie sobie zaprzeczyła. Bo jest ktoś, kto to zbudował. Ona po prostu… była. I stwierdziła, że było to fajne.

To wszystko skłoniło mnie do pewnej refleksji nad podrywem i tym, jak ważna jest inicjatywa w uwodzeniu. Stare, dobre pchanie spraw do przodu. Eskalacja, skracanie dystansu, ciągnięcie do łóżka, domykanie. Dobre wyczucie i odhaczanie kolejnych rzeczy na liście. Wiecie, jaki jest wniosek?

One same się nie przelecą.

Chyba wielu facetów o tym zapomina. Może wielu chciałoby, aby było inaczej. Czeka na jakieś wielkie sygnały, gwiazdkę z nieba, nadejście trzech króli i jej inicjatywę, aby skrócić między wami dystans. Tak jak komputer nie wykonuje poleceń, które nie zostaną mu zlecone, tak samo kobieta nie będzie posuwać waszej relacji do przodu. Ewentualnie, jeśli zrobiłeś naprawdę dobre wrażenie, może Ci delikatnie ułatwić zadanie albo, jeśli pogubisz kroki w tańcu, subtelnie pchnąć sprawy w odpowiednim kierunku. Ale to twoje tango. I ona wymaga, abyś ty wytańczył wam drogę do łóżka.

Na początku gimnazjum miałem swoje szczeniackie zauroczenie w pewnej dziewczynie. Poznała nas wspólna koleżanka i od razu wpadła mi w oko. Na tamte czasy nie miałem zielonego pojęcia o podrywaniu kobiet. Należałem raczej do tych nieśmiałych dzieciaków z bardzo małą ilością doświadczeń z kobietami, spoglądającymi na dziewczyny raczej jak na obcych z innej planety. Wiele godzin, miesięcy pisaliśmy razem na gadu-gadu. Wysyłała mi swoje zdjęcia, a ja jej swoje. Dzieliłem się przemyśleniami, pierwszymi, nieśmiałymi próbami literackimi. Była mi bratnią duszą i najbliższą na tamte czasy kobietą. Nie trudno się domyślić – mimo szaleńczego zauroczenia do niczego między nami nie doszło. Nie potrafiłem jej nawet nigdzie zaprosić. Pokłóciliśmy się o jakąś głupotę, chyba przez moją zazdrość, ale czas zatarł te wspomnienia. Nigdy nie udało nam się po tym pogodzić.

Wiele miesięcy później dowiedziałem się od kogoś, że ta dziewczyna również była szaleńczo we mnie zakochana. Nigdy nie miała powodu, aby przyjeżdżać na moje podwórko, bo nigdy go jej nie dałem. Chciała spędzać ze mną więcej czasu. Pewnie chciała też przeżyć ze mną swój pierwszy, dorosły pocałunek. Po prostu nawaliłem.

Gorzka lekcja.

Na początku szkoły średniej miałem całkiem dużą paczkę mieszaną. Kręciliśmy się po osiedlach i przeżywaliśmy swoje pierwsze imprezy. Była też tam dziewczyna, która była moją bliższą przyjaciółką. Zawsze trzymałem ją blisko, pomimo wielu różnic. Ona była… dużo prostsza. Podczas kiedy ja pielęgnowałem buntowniczy charakter i cieszyłem się swoim szaleństwem, ona była spokojna i ułożona. Nie była grzeczna – po prostu nie dorównywała mi temperamentem. Była natomiast ciepła i uwielbiałem mieć ją w swoim otoczeniu. Nie ukrywam, trochę się nią nawet interesowałem na tamte czasy, ale z drugiej strony pociągały mnie inne i nigdy nie mogłem się do końca zdecydować. Parę razy się całowaliśmy, ale traktowałem to raczej jako zabawę.

Kiedyś po alkoholu nasza wspólna przyjaciółka z tej samej paczki – moja i jej – zapytała mnie wprost, dlaczego nie startuję do tej dziewczyny. Byłem w szoku, jakbym znalazł srającego krasnoludka w mojej szafie. Dowiedziałem się, że ta dziewczyna była we mnie mocno zauroczona, do tego stopnia, że nie potrafiła zrobić w sercu miejsca dla kogoś innego. Po prostu nic się między nami nie stało. Ona nie zrobiła nic, nic nie powiedziała, nie dała znaku. Czekała na moje działanie, które nigdy nie nadeszło.

Tak właśnie wygląda świat, kiedy nie podejmujesz akcji. Wielu facetów ma pełno takich sytuacji w życiu, ale właśnie nie robią w swoim nic, zbędnie zastanawiają się i te sytuacje przepadają. Myślą o tym, czy wypada pocałować, czy to czas zaprosić na randkę. Najczęściej, jeśli zastanawiasz się, głowisz, i łamiesz nad tym, czy to jest dobry czas – to jest właśnie ta chwila. Chodzi o takie niewymuszone myśli, kiedy czujesz tę chemię, która wisi w powietrzu. Czytałem kiedyś książkę, może jakiś felieton albo mądrą ulotkę z pizzerii, w której było coś mniej-więcej takiego:

„Prawdziwe piekło to nie kotły, ogień, tortury. W prawdziwym piekle pokazywane Ci jest całe twoje życie, zmarnowane szanse, zaprzepaszczone okazje. Jest wyświetlane ci to wszystko i pokazane, co by było gdyby. A później wszystko gaśnie. I zostajesz z tym wszystkim sam. Na zawsze.”

Niezłe, nie?

Sporo kobiet nie zostanie zdobytych, bo nie będzie godnego zdobywcy. U wielu kobiet udało Ci się przejść selekcje, a jednak po prostu poddałeś się. Nie byłeś pewny, aby robić kroki dalej.

Wracając do podrywu ze strony kobiet: wiele z kobiecych mechanizmów jest skonstruowanych tak, że będzie tylko przeszkadzać w uwodzeniu. Kobieta często popada w wątpliwości, opory, zmienia stany. Za dużo myśli. W końcu: stosuje głupawe gierki, których naczytała się w Cosmopolitanie i cudach natury jak na przykład „Faceci kochają zołzy” oraz z innych szmatławców, chwalących kobietę niezależną, które czynią więcej szkody niż pożytku. Pełne pseudo-feministycznego bełkotu, banałów i porad desperatek. Dziesięć ton kompleksów. I innego pierdolamento rodem z brazylijskiej telenoweli, które będzie psuć waszą relację, a ty będziesz musiał to złapać jak wilka za kark.

Może być bardzo zainteresowana i dać ci numer, ale po udanym pierwszym wrażeniu ochłonie, zmieni się jej stan i popadnie w wątpliwość. W efekcie na pierwszego esemesa nie odpisze, telefonu nie odbierze i wkręci cię w jakąś chorą gierkę. Dobra relacja może zamienić się w flake albo odwlekanie spotkania w nieskończoność, mimo że tak naprawdę jest zainteresowana.

Może pójść z Tobą na randkę, wystroić się, ale wcześniej pięć razy pomyśli, aby wystawić Cię do wiatru, bo w zasadzie jesteś obcym. Na miejscu to na Ciebie zrzuci całą odpowiedzialność za rozmowę. Na końcu się przestraszy, zacznie coś grać, milczeć, bo będzie bała się, że wychodzi na łatwą. W efekcie się z tobą pokłóci.

Może ogolić cipkę i być zmotywowaną, aby iść z tobą do łóżka, ale jak tylko zacznie się robić cieplej, to spanikuje, będzie Cię od tego odwodzić. Nagle będzie chciała zostać przy przytulaniu, mimo że jakaś jej część będzie chciała, abyś zerwał z niej ciuchy.

Mógłbym tak wymieniać w nieskończoność. To jest to legendarne kobiece uwodzenie, tak?

Tutaj mógłbym wymieniać bez końca dziewczyny, do których wziąłem numer, bo relacja zapowiadała się owocnie, a przy próbach umówienia spotkania nagle zima zaskoczyła drogowców. Poznałem kiedyś laskę, która robiła świetne domówki. Taka rockówa z cyckami większymi niż moja głowa. Świetnie nam się gadało, raz po imprezie spaliśmy w jednym łóżku. To były czasy mocnego wzrostu popularności Facebooka, więc wiele godzin pisaliśmy na fejsie o swoich byłych, o seksie, wszystkim.

Ale na spotkanie nie chciała dać się wyciągnąć.

Nie kumałem tego. Wiedziałem, że spotka się z innymi ludźmi, wychodzi ze znajomymi. Wiedziałem też, że rozmawia nam się rewelacyjnie i to nie tylko moje wrażenie. Spotkanie było jednak poza moim zasięgiem. Rozegrałem to inaczej – zbliżyłem się do niej na wspólnym ognisku i zaiskrzyło. Byłem po prostu uparty i konsekwentnie grałem swoją grę.

Dużo przegranych sytuacji udało się w moim życiu odwrócić, bo konsekwentnie trzymałem swoje stanowisko. Często ześlizgiwałem się z lodowych gór, aby za jakiś czas po prostu się odezwać, popisać o pierdołach i spotkać się wieczorem, a później mieć upojną noc.

Nadal pamiętam taką jedną dziewczynę, gdzie przy pierwszym uderzeniu dramatycznie nam nie wyszło. Zagrała między nami chemia i mieliśmy pierwsze pocałunki, ale złamał nas słaby kontakt i jej dziwne gierki. Byłem wtedy też młody, miałem chyba szesnaście lat, więc byle chłodnik i mróz ze strony dziewczyny połączony z push&pull'em potrafił czasami zupełnie zniechęcić, a ja nie potrafiłem go obejść. Odezwałem się do tamtej dziewczyny dwa miesiące później, po tym jak oboje spróbowaliśmy szczęścia z innymi partnerami.

Pogadaliśmy przez fejsa, było miło. Spotkaliśmy się w parku nieopodal. Rozmowa kleiła się sama. Chemia uderzyła z podwójną siłą i szybko zaczęliśmy się całować. Skończyliśmy w jej mieszkaniu, kochając się pół na łóżku, pół na dywanie. W jeden wieczór poprowadziłem ją od ponownego spotkania do seksu. Było mi trochę wszystko jedno – postawiłem wszystko na jedną kartę, wiedząc, że jeśli znowu zacznie się bullshit i gierki, to w tym utonę. Tak też faktycznie niebawem było. I się urwało. Mieliśmy kilka intensywnych zejść i rozejść.

Często spoglądam na uwodzenie kobiet jak na obcowanie z żywym terminalem. Komputerowym zlepkiem skryptów, które odpowiadają na moją interakcję z nimi. Im dalej przesuwam się w mojej podróży z kobietami, tym bliższa jest mi ideologia z „Gry”. Przechodzenie poziomów, zaliczanie etapów, baz. Mój wysiłek wywołuje w terminalu jedną z reakcji. Jeśli przegrywam w polu, dynamicznie zmieniam taktykę. Wszystko, co mnie spotyka w procesie, jest zero-jedynkowe, a zdobycie kobiety to tak naprawdę pokonanie kolejnych etapów. Jeśli nie podejmujesz wyzwania pokonania etapu albo na długo w nim grzęźniesz – on sam nie pokona się za Ciebie.

Czasami spotykasz złośliwe skrypty, przeszkody. Ale to nie zmienia całokształtu działania systemu. Wszystko działa tak samo i w większości przypadków wiesz, co dalej należy zrobić. Często się boisz, brakuje ci jaj, zbyt szybko ci zależy.

Mój kumpel aktualnie wpadł w relację z panną z pracy. Mijają już trzy miesiące, a on nie potrafi tego należycie domknąć. Dziewczyna była u niego w mieszkaniu, a oni nawet się jeszcze wtedy nie całowali. Koleś za bardzo się zaangażował. Bał się, że nawali i dziewczyna pęknie jak balonik z wodą. Nie był gotowy ją stracić. Brakowało mu jaj, aby pchać relację do przodu. Czeka jak cymbał na gwiazdkę z nieba i jednoznaczny sygnał od dziewczyny „hej, to już, wyruchaj mnie”.

Nie ma jednoznacznych sygnałów – zawsze trochę ryzykujesz. To kwestia szacowania ryzyka. Nie chcesz zachowywać się jak pies na baby z Badoo, gdzie faceci w pierwszej wiadomości proponują ślub, domek nad morzem w Chorwacji i złote klapki kubota. Chcesz prowadzić zdrową, normalną relację i kiedy czujesz, że chciałbyś iść dalej, robisz to. Co Ci najgorszego grozi? Że panna powie Ci, że nie jest zainteresowana? Świetnie, właśnie zaoszczędziłeś kupę czasu.

Faceci za bardzo skupiają się, szukając sygnałów zainteresowania. Wiedza serwowana w książkach jest dość myląca i wprowadza nowych w błąd. Słabe sygnały werbalne łatwo pomylić ze zwykłą uprzejmością i zainteresowaniem tobą jako osobą, a nie potencjalnym partnerem. Silne sygnały werbalne, komplementy, delikatne sugestie stosunku, zainteresowanie twoją seksualnością, twoimi dziewczynami – często nie uświadczysz tego przy pierwszej interakcji, a nawet na pierwszej randce. Szczególnie jeśli sam nie odkryjesz się ze swoim zainteresowaniem. Prawdziwie silne sygnały dostaniesz wtedy, gdy panna jest gotowa pójść z tobą do łóżka. Wtedy natomiast najczęściej już ich nie potrzebujesz. Jeśli wszystko biegło odpowiednim tempem – zrywanie owoców podrywu pozostaje już naturalną wynikową procesu.

Jeśli chodzi o sygnały wynikające z mowy ciała, książki często przedstawiają to tak, jakby zainteresowana kobieta miała dostać nagłego porażenia mózgowego. Biedną dziewczynę czeka dużo tików nerwowych, poprawiania włosów, bransoletek, guzików. Zarazem musi pilnować swoich stóp, aby były odwrócone w twoją stronę. Nie bój się wyciągnąć metrówki na randce i zmierzyć, czy wasze kolana są oddalone równo o 42 cm. I znowu: większość sygnałów, które zaobserwujesz, mogą coś znaczyć, ale najczęściej nie będą. Nie masz też czasu się nad tym zastanawiać i tego badać. Wiele kobiet na początku będzie mieć zamkniętą mowę ciała, założone ręce, oddalona od Ciebie. Nie chodzi nawet o bycie trudną – może być onieśmielona, trochę przestraszona. Może być też podekscytowana, ale to dla niej trudne uczucie.

Budowanie całego swojego uwodzenia na sygnałach zainteresowania, tak jak było to wielokrotnie wskazywane, prowadzi do katastrofy. Często nie dostaniesz żadnych, bo ona nie będzie chciała wyjść na łatwą. Próżny trud tłumaczyć, że mowy ciała nie można kontrolować – ależ można. Jest nawet taki zawód. Aktor. Z drugiej strony dostaniesz dużo mylnych sygnałów. Koniec końców większość gości zapętla się w tym wszystkim, nie wiedząc, co jest sygnałem, a co nie. Zaczyna się panika i czarne myśli, że coś idzie nie tak.

Sporo kobiet nie będzie Cię pytać – zrzucą na Ciebie ciężar rozmowy.
Nie będą pisać pierwsze.
Będą mieć zamkniętą mowę ciała.
Nie będą się do Ciebie wdzięczyć.
Będą wystraszone i bez entuzjazmu.
Niechętne do dotyku.
Nieśmiałe i grzeczne.
Nigdy nie napiszą do ciebie pierwsze.
… Nawet jeśli ty już nigdy do nich nie napiszesz.

A nadal będą piekielnie zainteresowane.

Kawa i pocałunek na pierwszej-drugiej randce najczęściej wchodzi w grę w standardzie.
Z chyba każdą zainteresowaną kobietą można doprowadzić do seksu w maksymalnie 30 dni od poznania.

Poznałem kiedyś dziewczynę w pracy. Jeździliśmy jednym tramwajem i podchodziliśmy kawałek do budynku. Średnio dziesięć minut, prawie codziennie. Ona była liderką zespołu deweloperów, ja… stażystą. Siedem lat różnicy. Nie muszę mówić, w którą stronę. Ogólnie były między nami gadki o dokumentalnych pierdołach. Nie było z jej strony jakiegoś łamiącego góry entuzjazmu. Zwykłe uprzejmości, grzeczność. Nie potrafiłem jej nijak podejść, nie chciałem skracać dystansu o mile, bo wyszedłbym na jakiegoś freak'a, a przy okazji mógłbym sobie w pracy nagrabić.

Sprawdzałem więc ją. Dawałem piątkę do przybicia, zadawałem czasami jakieś pytania, które wymagały od niej inwestycji i otworzenia się. Wchodziła w to, acz nadal była między nami ściana. Nadal nie potrafiłem tego złamać, nie było chemii. Mówiłem więc o sobie. Porywałem ją w mój świat, ale ona nie dawała się wciągnąć. Raz, po jej dłuższym urlopie na przywitanie przytuliłem ją żartobliwie (bo też kreowałem się na luzaka i pasowało do ramy, roli scenicznej), a ona to przyjęła. To dało mi delikatnie zielone światło. Zacząłem jakąś głupią gadkę o filmach i zaproponowałem któregoś razu, abyśmy wymienili się kontaktami na fejsie – zgodziła się, nawet przepychaliśmy się, kto ma kogo dodać, bo oboje przyjmujemy tylko zaproszenia. Wygrałem licytację, stawiając na to, że jest starsza i faktycznie mnie dodała.

Przez fejsa rozmowa kleiła się mniej więcej tak jak suchy kartofel do dupy. Zero czegokolwiek, pytań z jej strony, zainteresowania. Może nie monolog z mojej strony, ale było słabo. Zero inwestycji z jej strony, aby podtrzymać ogień konwersacji. Niby jeden krok do przodu, ale nadal krok w próżni. Zero sygnałów, entuzjazmu. Któregoś razu zaryzykowałem i zaprosiłem ją na piwo, raczej z koleżeńskim wydźwiękiem. Zgodziła się. Zaskoczenie. Zdziwienie.

Na piwie znowu beton. Ja nawijam, opowiadam, z jej strony brak inwestycji. Marnie, jałowo. Próby skrócenia dystansu skończone porażką. Spędziliśmy tak kilka godzin i byłem definitywnie rozczarowany i zmęczony. Wyszliśmy z lokalu. To była zima, śnieg leżał na ulicach. Mieszkała blisko, co prawda nie miałem w tę samą stronę, ale pomyślałem „a co mi tam, zróbmy to chociaż do końca” i postanowiłem ją odprowadzić. Idziemy tak, rozmawiamy i słyszę „zimno mi”. „Zainteresowanie? Teraz?”, pomyślałem. Ale byłem już tak dokumentalnie zmęczony tą randką i niechętny do pchania tego dalej, że oddałem jej kurtkę. „Nadal zimno”. Objąłem ją, przyciągnąłem do siebie i tak szliśmy. Byłem potężnie zdezorientowany. Przez cały wieczór miałem do czynienia z królową śniegu, a tutaj coś takiego. Stanęliśmy na jednych ze świateł, przyciągnąłem ją bliżej, spojrzałem jej w oczy z bliska z zamiarem pocałowania i usłyszałem twarde „nie rób tego”. Nie zrobiłem i rzekłem „nic nie chciałem zrobić, coś sobie wyobrażasz” i uśmiechnąłem się niewinnie, przyjmując na siebie porażkę.

Zmęczony tą dziwną grą odprowadziłem ją pod blok. Spojrzała mi w oczy, a ja odparłem „może buziak w policzek na pożegnanie?”. Dostałem buziaka, ale przytrzymałem ją blisko za biodra, a ona nie wyrwała się. Wtedy zaczęliśmy się całować. Wbrew wszystkim sygnałom, wbrew wszystkiemu.

A że staliśmy na jednej z głównych ulic i pizgało mi po nerkach, bo przecież ona miała moją kurtkę, to rzuciłem zupełnie bez podtekstu „może chociaż wejdziemy do bramy, bo mi trochę zimno przy tej ulicy”. Jej chyba spodobał się ten pomysł, bo zaciągnęła mnie prosto do swojego pokoju. Tam sytuacja nabrała innego tempa, a my tuż pod bramami niebios musieliśmy pogodzić się z przykrym faktem braku gumki.

To jest najbardziej skrajny scenariusz. Natomiast sytuacja, gdzie na pierwszej randce spotykałem chłód i opór, pojawiła mi się sporo razy. Pierwsza randka z dziewczyną, którą domknąłem w miniony weekend, też wyglądała, jakby ona nie czuła się szczególnie wybitnie. Nie było entuzjazmu, krzyków i fajerwerków. Delikatnie niezręczna rozmowa, którą kleiłem bardziej ja niż ona. Później dowiedziałem się, że po prostu była nieśmiała i oczarowana moją osobą, że nie chciała wyjść głupio. Kiedy ją pocałowałem tej nocy, była chyba najszczęśliwszą dziewczyną w mieście.

Walić wszystkie ustawienia nóg, rozszerzające się źrenice. Jej pytania, które teoretycznie powinna zadawać. Jakieś poprawianie włosów. Proponowanie spotkań i zaczynanie rozmów jako pierwsza Laski nie zawsze mają entuzjazm jak trzylatka na karuzeli. Tak naprawdę są trzy definitywne znaki:

- Ona tu jest i nie ucieka.
- Ona nie stawia oporu, abyś pchał to do przodu.
- Ona ułatwia Ci zadanie.

Na nic więcej nie licz i niczego więcej się nie doszukuj. Jeśli laska dobrowolnie z tobą przebywa, jesteście sami, rozmawia z tobą, to są wszystkie znaki, których potrzebujesz, aby grać. Dalej realizujesz schemat. Kolejne przełączniki. Poziomy. Numer, randka, pocałunek. Największym błogosławieństwem od kobiety jest to, że nie będzie Ci przeszkadzać, kiedy ją uwodzisz. Kiedy podłapuje grę, daje się w to porwać. Kiedy zaczynacie wibrować. Nie jakieś szajsowe piłki. Masz pannę tu i teraz, a ty chcesz liczyć, ile razy w ciągu minuty podrapała nadgarstek? Przyjmuj każdą kroplę entuzjazmu z jej strony i przelej w swoje paliwo.

To jest tak proste i tak skuteczne.

W minione wakacje z zaskoczenia dostałem zaproszenie na domówkę. Ogólnie impreza była na tyle kameralna, że była tam para, którą znałem i ich koleżanka. Bawiliśmy się przednio i złapałem kontakt z tą dziewczyną. Po pewnej dawce alkoholu łatwo udało mi się przekierować tematykę na seks. Rozmawialiśmy o swoich doświadczeniach, a owa koleżanka wspomniała nawet, że od dawna nie miała mężczyzny. Ogólnie nie wysyłała mi zainteresowania, ale rozmawiało się miło. Wydawała się mocno zdystansowana wobec mnie. Poza jedną rzeczą…

Impreza zasadniczo skończyła się koło 5. Para poszła spać do drugiego pokoju, a ja zostałem z ową koleżanką i kończyliśmy butelkę, rozmawiając dalej. Pani gospodarz mi i jej zaproponowała nocleg, jakieś koce, grzecznie podziękowaliśmy. Ja trochę zasugerowałem wyjście, ale koleżanka oponowała, abyśmy zostali. Umknął mi ten fakt. Rozmawialiśmy chyba do 9:30. Później stwierdziliśmy, że nadużywamy gościnności, i zebraliśmy się do domów.

Numeru nie wziąłem. Nie zatrzymałem kontaktu, przekonany o tym, że nie spotkałem zainteresowania z jej strony. Mój błąd dotarł do mnie, dopiero kiedy się przespałem. Dziewczyna w pełni świadomie chciała spędzić czas tylko ze mną. Niepotrzebnie dałem się zniechęcić dużym dystansem. Nie chciała uciec. To była mała insta-randka sklejona w bardzo nieporadny i niejasny sposób.

Przepuszczona okazja. Mój błąd. Była typem nieśmiałej dziewczyny - niemal na pewno była speszona. Może odrobinę oczarowana i zdenerwowana. Była obecna i powinienem był wziąć numer. Prawdopodobnie była zainteresowana, mnie też się nawet podobała – po prostu odpuściłem.

Do puenty:

Najlepsze, co możesz zrobić dla siebie i swoich umiejętności, to nie gdybać. Nie szukać sygnałów i nie liczyć w tej materii na kobiety. Wyrzuć z głowy błędne schematy, które każą ci czekać, liczyć na jej inwestycję i zamiast tego użyj tych, które każą ci działać. Bądź ciekaw i szukaj nowych ścieżek.

Logika i bazowanie na suchych sygnałach często nie działają. Zamiast tego skup się na tym, jak się czujesz. Na tej magicznej „wibracji”, która jest w powietrzu. Na chemii. I jeżeli czujesz ten płomyczek, podszept w twojej głowie, że można iść do przodu – idź do przodu.

Boisz się, co ona sobie pomyśli?
Zdradzę Ci sekret, ale nikomu nie mów…
One i tak wiedzą, że je podrywamy.

Odpowiedzi

Świetne.

Świetne.

Portret użytkownika SIKS

Nieźle się rozpisałeś, pełna

Nieźle się rozpisałeś, pełna zgoda.

Co sądzisz o przypadkach gdy teoretycznie jesteś we friendzonie z dziewczyną, ona ma jakiegoś tam swojego amanta, Ty w sumie też masz swoje koleżanki ale ona mimo to chce spędzać czas sam na sam i z reguły sama do tego dąży?

Wiadomo, najlepiej jest eskalować i się przekonać, chociaż w niektórych sytuacjach (wspólne projekty/praca) jest to śliski temat Smile

Portret użytkownika Creedence

Wielki powrót. Ode mnie

Wielki powrót. Ode mnie główna.

Każdy powinien to przeczytać.

Każdy powinien to przeczytać.

Główna.

Świetne! "Nigdy nie napiszą

Świetne!

"Nigdy nie napiszą do ciebie pierwsze.
… Nawet jeśli ty już nigdy do nich nie napiszesz.

A nadal będą piekielnie zainteresowane."

Prawda, której czasami nie mogę pojąć..

Bardzo dobre. Aż mi się

Bardzo dobre.
Aż mi się przypomniały moje stracone okazje.

Piekło straconych szans

Piekło straconych szans dobre.

Zamurowało mnie.

Zamurowało mnie.

Zamurowało mnie.

Zamurowało mnie.

Portret użytkownika Carlo

W skrócie: nie pierdol się z

W skrócie: nie pierdol się z laską, tylko pokaż kto jest panem w relacji:
„Kobieta często popada w wątpliwości, opory, zmienia stany. Za dużo myśli. W końcu: stosuje głupawe gierki, których naczytała się w Cosmopolitanie i cudach natury jak na przykład „Faceci kochają zołzy” oraz z innych szmatławców, chwalących kobietę niezależną, które czynią więcej szkody niż pożytku. Pełne pseudo-feministycznego bełkotu, banałów i porad desperatek. Dziesięć ton kompleksów. I innego pierdolamento rodem z brazylijskiej telenoweli, które będzie psuć waszą relację, a ty będziesz musiał to złapać jak wilka za kark.”

„Laski nie zawsze mają entuzjazm jak trzylatka na karuzeli.„ bo przecież mężczyzna zawsze ma entuzjazm... Z takimi przekonaniami większość niedoświadczonych użytkowników nie zajedzie daleko.

Plus za wskazanie potencjału niewykorzystanych okazji. Też uważam, że w niektórych sytuacjach instynktowne działanie sprawdza się lepiej niż racjonalna analiza.

Portret użytkownika Ser Arthur Dayne

Pamiętam jak dziś i pewnie

Pamiętam jak dziś i pewnie będę to długo pamietał:
Laska poznana w robocie, pierwszy raz zobaczyłem ją ja wychodzi z biura, mega. Kompletnie mój typ urody, ciało takie jak lubię, wszystko świetne. Impreza integracyjna, dosłownie końcówka. Podszedłem i zagadałem ile tu pracuje, i tp i td. Kończąc rozmowę dałem jej telefon i powiedziałem żeby wpisała mi się na FB.
Bez problemu. Piszemy jeden dzień i następnego dnia proponuje jej spotkanie, a ona, to MOŻE WPADNIEMY DO MNIE?

Ja kurwa w skowronkach, mówię ohh co ja tam z nią będę robił mammamija. Już w skrócie:

Siedzieliśmy jebane kilka godzin przy stoliku rozmawiając, bardzo dobrze się czuła przy mnie, tak myślę. Miałem okazje żeby złapać ją za ręce bo zwierzała mi się z sytuacji rodzinnej i tak nawet może i chciała żebym to zrobił, ale oczywiście tysiące myśli w głowie, a co będzie jak mi się wyrwie, co jak mnie z domu wyrzuci, a co jeśli mi powie co ja odpierdalam... no i chuj z tego wyszło, nie eskalowałem dotyku i wszystko już się posypało, moment eskalacji uważam za kluczowy, później już by poszło bo poczuł bym się zdecydowanie pewniej.
Oj wiele razy analizowałem tą sytuacje.
Przytulasek na pożegnanie.

Kurwa nawet nie wiecie jak mi było głupio tak przed samym sobie jak od niej wyszedłem.
Ile to ja już miałem myśli, że co ja robię źle?

Laska poznania w robocie, rozmowa trwała 15 minut, a ona mnie zaprasza na chatę... chyba nic prostszego nie mogło się trafić jak tak teraz sobie myślę.

Co z tego, że poznałem więcej lasek niż moi kumple wszyscy razem wzięci, jak na randce nie robię niczego konkretnego żeby relacja szła do przodu bo mam jakieś blokady i wymówki tzn: co ona sobie pomyśli, a bo ucieknie ze spotkania jak ją złapie, a bo jak ją pocałuje to nie odwzajemni.. itd.

Yami, z całego serca dziękuję Ci za ten wpis przyjacielu.
Ile razy ja się głowiłem i liczyłem właśnie takie sygnały, ile to ja okazji przez to spierdoliłem, wiele rzeczy na podrywaju czytałem, ale właśnie czegoś takiego szukałem.
Jak będzie okazja od razu zastosuje się do Twoich wskazówek.

MEGA WPIS! DODAJE DO ULUBIONYCH I LECI GŁÓWNA!

Portret użytkownika vanarmin

Wartościowy blog! Zgłaszam na

Wartościowy blog! Zgłaszam na główną! Kurde te zmarnowane okazje... a potem człowiek żałuje.
Panowie, w relacjach damsko-męskich warto ryzykować!

Tego już nigdy się nie dowie.

Tego już nigdy się nie dowie. Ważne żeby nie przepuścić następnych Wink

A kto broni spróbować, jeśli

A kto broni spróbować, jeśli okaże się, że okazji faktycznie nie ma? On spróbował i raczej nie żałuje.

Portret użytkownika Guest

zbyt bardzo traktujesz to

zbyt bardzo traktujesz to "zerojedynkowo" ze strony kobiet. Albo się podoba i podchodzi, albo nie i wypierd...
Nie mówię o tępych idiotkach, z którymi podejrzanie często masz do czynienia, Heath. Ale normalna, w miarę ogarnięta dziewczyna pogada z facetem 6/10 nie planując głębszej relacji. I teraz cała sztuka w tym, żeby wizualne 6/10 zamieniło sie w mentalne 9/10

To jest na prawdę świetny

To jest na prawdę świetny wpis. Otworzyłeś mi umysł, serio.

Generalnie bardzo

Generalnie bardzo interesujący blog. Moim zdaniem jeden z lepszych tutaj w ostatnich miesiącach. To cenne, że pokazałeś ludziom również swoje niewykorzystane okazje. Większość (o ile nie każdy) ma jakąś historię z przeszłości, którą mógł rozwiązać inaczej. Mam tylko jedną drobną uwagę. Napisałeś w pewnym momencie o dziewczynach, które nie wykazują żadnej inicjatywy w stosunku do faceta. Postawiłeś następnie tezę, że "one nadal są piekielnie zainteresowane". Oczywiście zdarzają się takie sytuacje, na pewno. Natomiast należy sobie uświadomić, że gdy panna po raz 14. odmawia Ci spotkania, to jej piekielne zainteresowanie można włożyć między bajki. Jak zawsze, kwestia wyważenia i nie popadania ze skrajności w skrajność. Pozwoliłem sobie na tę uwagę po lekturze ostatnich tematów z naszego forum...

Portret użytkownika Guest

100x? I Ty się dziwisz?

100x? I Ty się dziwisz?

Kwestia wyczucia. Nie ma co

Kwestia wyczucia. Nie ma co się zrażać, albowiem ta jedna z którą się tyle naprodukujemy może okazać się nic nie warta. Problem leży zarówno po stronie mężczyzn, którym w wielu przypadkach brakuje wzorca męskiego w domu (ze względu na rosnący odsetek rozpadających się rodzin),jak i kobiet które są poddawane feministycznemu praniu mózgu. Jakoś się trzeba w tej rzeczywistości odnaleźć i robić swoje, biorąc pod uwagę złożoność relacji damsko-męskich.

Jak teraz czytam Wasze

Jak teraz czytam Wasze komentarze, to żałuję, że nie znalazłam Waszej strony wiosną ubiegłego roku, bo uniknęłabym wielu błędów. Wiedziałam od pierwszej randki, że jego rodzice się rozwiedli, a mimo to czekałam, jak będzie koło mnie latał. Teraz jak na to patrzę, to wydaje mi się, że jemu brakuje śmiałości, bo zwyczajnie nie wie, jak podejść do kobiety, bo skąd ma to wiedzieć, skoro ojca nie widuje od czasu swoich 10. urodzin, a matka też jest jakaś pokrzywiona emocjonalnie. Pierwszy raz spotkałam się z kobietą, która ma własnego syna w tak głębokim poważaniu i to nawet wówczas, gdy on w ciężkim stanie trafił do szpitala. Ja myślałam, że zejdę wówczas na zawał, chciałam się zwolnić z pracy i pobiec do szpitala, a ona odebrała telefon: okej i poszła oglądać durnowaty serial... Dopiero nazajutrz zadzwoniła i stwierdziła, że powinien powalczyć o wysokie odszkodowanie.

Portret użytkownika Erotoman262

Brawo dobrze się czyta ☺

Brawo dobrze się czyta ☺

Portret użytkownika Rafał89

Widzę, że są komentarze za i

Widzę, że są komentarze za i przeciw. Tutaj styka się właśnie ta śliska rozmyta granica, gdzie spotyka się jeszcze szacunek do samego siebie i doświadczenie z kobietami oraz tzw. kalibracja, czyli wyczucie co do sytuacji.

Także jeśli ktoś myśli, że właśnie odnalazł Graala, to niech lepiej go odłoży na miejsce

duzo ciekawych uwag. az sam

duzo ciekawych uwag. az sam zaczalem sie zastanawiac ile razy spieprzylem... oj bede w piekle Wink

Powiem tak. Po tytule

Powiem tak. Po tytule pomyślałem: O będzie srogie gówno !

Po przeczytaniu stwierdziłem: wow, dobry tekst.

Tytuł nakierował mnie na myślenie, że natknę sięTy na blog w stylu: "jak dymać je wszystkie", a tutaj pojawia się blog dojrzałego faceta, który wprowadza rozeznanie : "jak chcesz, jak czujesz". Czyli ktoś kto ma rozeznanie i nie musi się tym bawić.

Ze swojej strony mam tylko jedną uwagę. One też podrywają. Ok, po stronie faceta leży inicjatywa w pocałunku, dotyku (choć nie zawsze, kobieta też potrafi zainicjować dotyk, tylko u nich zawsze to jest to takie "mimochodem", takie by łatwo było się wyprzeć, ale jest - nie mówię o trwałych związkach, gdzie bywa inaczej). No, ale efekty: fajna randka, fajny seks, związek itd. To zawsze jest sprawa obu stron. Ty mogłeś podejść, ona mogła zlać, ty mogłeś doprowadzić do łóżka, a tam pęknięty jeż i owłosione nogi. Itd. Itp.
Ogólnie masz rację z inicjatywą, ale ja patrzę na proces jak na wspólne dziecko. Ta metafora dziecka myślę, że jest dość dobra, bo jak nic nie wychodzi z interakcji, to znaczy, że albo ona albo ty (albo bardzo często wy) nie byliście odpowiednio dojrzali na to dziecko.

PS: co do akcji z szkoły średniej to srogie gówno, przyjaźnisz się z laską, gadasz z nią, całujesz się z nią i nie myślisz, że jest nakręcona, no musiałeś mieć wtedy niezły kocioł w głowie.

Pozdro, dobry blog

Yami, bardzo dziękuję za

Yami, bardzo dziękuję za świetny wpis:) W pełni się z Tobą zgadzam. Od siebie dodam, że uważam, że o relację powinna walczyć każda ze stron. To znaczy, nie tylko facet może i powinien starać się o kobietę. Jeśli ona czuje, ze trafił jej się nieśmiały mężczyzna, też powinna wykazać inicjatywę. Nie uważam, żeby było coś złego w tym, że to ona pierwsza zagada, zaproponuje randkę, pocałuje, chwyci za rękę czy nawet rzuci aluzję nt. seksu. Nigdy nie wiemy bowiem, czy druga strona widzi nasze zainteresowanie. Może potrzebuje jakiegoś bodźca.

Sama żałuję, że nie zdecydowałam się w porę na wykonanie pewnych bardziej zaawansowanych gestów. Popełniłam nawet wpis na ten temat. Pomógł mi on uporządkować kilka kwestii. Tak rzadko ufamy swojej intuicji i robimy krok naprzód, na co dzień jesteśmy zachowawczy, tak jakby odrzucenie miało całkowicie przekreślić naszą wartość i atrakcyjność.

wlasnie ten post mi

wlasnie ten post mi uswiadomil ile razy stracilem okazje ;d dzieki za posta duzo z niego wyciagnalem Smile