Nie jest to relacja z podrywu, ale opis postawy pewności siebie, którą miałem okazję zaobserwować. Pewności siebie tak potężnej, że poczułem ją niemal na własnej skórze.
Sytuacja miała miejsce w pewnym urzędzie. Na korytarzach zagubieni ludzie. Wypisuję druki, potem stoję przy jednym z okienek, w sali dość pusto, 4 urzędniczki w wieku około 30-40 lat, krzyczą coś do siebie od czasu do czasu, o tym która chce iść na urlop, o tym że korek jest na drodze itp. Jedna z nich, chodź już nie pierwszej młodości, ale najatrakcyjniejsza na sali, siedząc bezczynnie nadyma usta w moją strone. Zastanawiam się czy to do mnie, za mną nikogo nie ma. Aaa, myślę, to pewnie dlatego, że działam na kobiety jak elektromagnes Okazuje się, że tylko przygląda się swojemu odbiciu w szybce która nas oddziela. Typowe urzędowe klimaty