Zacznę od tego, ze spotykałem się chwile z dziewczyna. Wszystko fajnie cacy, tylko cholera nic do niej nie czułem, albo tak mi się wydawało. Jak już powoli zaczęło mi zależeć to trochę poczułem dyskomfort, ze mogę się zakochac i dałem jej do zrozumienia, ze nie umiem się narazie zakochać. I ona jak wcześniej pasowało jej luźny związek, tak po tej mojej deklaracji odpuściła sobie i ja też. Teraz minęło ponad miesiąc i kurde myślę o niej, bo na prawdę fajna dziewczyna jest. Zadzwoniłem do niej ostatnio nie odbierała. Potem oddzwonila i sie pyta czy coś się stało. Ja byłem w pracy i nie mogłem za bardzo gadać to powiedziałem, ze chciałem spytać jak minął sylwester. I dodałem żartem, ze jak mnie nie umiała rozkochać w sobie to nie znaczy, ze ma się nie przy odzywac. Po paru dniach chciałem się umówić na piwko, to odmówila i zaczęła się tłumaczyć ze sesja, ze już nie pije itp.powiedziałem, ze spoko rozumiem znaczenie słowa "nie". Za jakiś tydzień napisałem jej sms przypominajke, na poczatku coś tam burczala, ale potem w miale milo i ze za tydzien ma egzamin na prawko.
Teraz mam metlik w głowie, bo fajna dziewczyna i jak zbudować atrakcyjnosc od nowa?.

No i głównie tu o mnie chodzi, bo niby na pierwszy rzut oka podryw idzie dobrze, to potem przejscie dalej mi opornie idzie.
Kurwa jebany bagaz doswiadczen z byla.