Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Nie bądź robotem, czyli o istocie samodzielnego myślenia by LeTombeur

Portret użytkownika LeTombeur

Witam

Ostatnio wśród wielu, szczególnie początkujących adeptów sztuki uwodzenia, użytkowników naszego portalu, panuje moda na nadinterpretowanie, przeinterpretowanie i ogółem wyciąganie często mylnych wniosków z lekcji i artykułów zawartych na stronie. Ponadto kolejnym, powszechnie panującym, zjawiskiem jest interpretowanie lekcji, artykułów blogowych, a także zasad, o których mowa na stronie, zbyt dosłownie, odtwórczo. Co jest przyczyną takie go stanu rzeczy? Tu należałoby się już nieco dokładniej pochylić nad problemem, o którym będzie mowa w tym blogu, a mianowicie o braku samodzielnego myślenia.

Jak zaczyna się przygoda większości użytkowników ze stroną podrywaj.org?

Pomijając już fakt motywów, jakimi kierują się poszczególne osoby, które trafiają, bo każdy z nas ma swoje życie, swoje osobiste dramaty, przygody, porażki i sukcesy z kobietami, można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć jednak, że za główną przyczynę zawitania na portalu, należy uznać fakt otrzymania siarczystego kopa w dupę od swojej, byłej już kobiety, ewentualnie wycieczka, w ramach której zawitaliśmy u bram zwanych pułapką przyjaciela, tudzież zwyczajnie nie potrafimy radzić sobie, nie tylko w kontaktach z kobietami, ale ludźmi w ogóle. Taki stan rzeczy niewątpliwie wpływa na odczuwanie, w mniejszym lub większym stopniu, dyskomfortu przez daną osobę, której ów problem dotyczy. Naturalną koleją rzeczy, przynajmniej w przypadku zdrowo myślącego człowieka, jest chęć tego, aby sytuacje dyskomfortowe zamieniać na takie, które wprawiają nas w dobry nastrój. Większość z nas dąży z pewnością do tego, aby czuć się dobrze, pewnie, jak najlepiej, zarówno z samym sobą, jak i w danym środowisku. Chcemy być akceptowani, lubiani i uważani za zabawnych, czarujących, dusze towarzystwa, słowem: pragniemy być doceniani przez innych. Człowiek, któremu coś nie odpowiada, dąży bowiem do tego, aby sprawić, że zaczyna mieć wszystko pod kontrolą, a przynajmniej tak mu się wydaje. Dobrze być specjalistą w jakiejś dziedzinie, czuć się kompetentnym, wykwalifikowanym i mieć świadomość, że nic nas nie zaskoczy, bo przecież wszystko jest pod kontrolą, to my trzymamy te sznurki, za które należy pociągać, w celu uzyskania zamierzonych efektów, a więc pociągamy za nie wówczas, gdy pojawia się taka potrzeba, takim sposobem trzymamy rękę na pulsie, jesteśmy panami sytuacji. Jest to, niewątpliwie, bardzo pociągająca wizja. Fajnie byłoby dojść do takiego etapu w swoim życiu, gdzie jest się niewzruszonym panem sytuacji, jest się wzorem do naśladowania dla innych, mentorem, przykładem, drogowskazem i to nas inni pytają o rady. Perspektywa bycia facetem odpornym na wszelkie, większe lub mniejsze, dramaciki, wątpliwości i niepewności kobiet, bycia kimś niewzruszonym na wszelkiego rodzaju zawirowania emocjonalne kobiety, a także po prostu bycia mężczyzną, w prawdziwym tego słowa znaczeniu, jest niezwykle kusząca, nikt nie zaprzeczy, nikt nie powie, że jest inaczej. Inna sprawa, że zapewne ilu jest tutaj różnych mężczyzn, charakterów, osobowości, tyle też różnych, zgoła odmiennych definicji bycia PRAWDZIWYM mężczyzną. Faktem jest natomiast, że wspólnym mianownikiem tychże różnych definicji jest na pewno ktoś, kto jest dla nas wszystkich, w naszych wyobrażeniach pewnym aksjomatem. Pod pojęciem „mężczyzna” rozumiemy kogoś, kto odznacza się wszelkimi najbardziej pożądanymi przez nas cechami osobowości. Z pewnością jest to dla nas taki punkt odniesienia, do którego dążymy, nasze działania są podyktowane chęcią osiągnięcia pewnego pułapu dojrzałości, bycia właśnie tym mężczyzną. W młodości takim wzorem był najprawdopodobniej ojciec. To on stanowił dla nas od najmłodszych lat wzór do naśladowania. Często być może postępował źle, nieodpowiednio, miał jakieś wady, jak każdy człowiek, który jest zwyczajnie człowiekiem, więc jest niedoskonały, cokolwiek na ten temat byśmy nie mówili. Tak więc, z braku innych alternatywnych wzorców zachowania w konkretnych sytuacjach, staraliśmy się postępować tak, jak robił to nasz ojciec, myśląc, że jeżeli tak, a nie inaczej robi nasz wzór postępowania, to jest to po prostu, zwyczajnie dobre i jedyne właściwe wyjście z danej sytuacji. Właśnie dlatego, że często nie mieliśmy innych wzorów postępowania, zakładaliśmy w ciemno, że tak, jak robi to nasz ojciec, tak i my powinniśmy postępować. I teraz dalej, w wyniku różnych interpretacji zachowania naszego ojca, w naszym umyśle wykształcił się taki, a nie inny model mężczyzny i, podświadomie, zaczynaliśmy, poprzez nasze postępowanie, dążyć do odtwórczego modelu postępowania, zaczerpniętego od pierwszego naszego nauczyciela, mentora i wzoru postępowania- naszego ojca.

Po tym, jak niektórzy z nas obchodzą się z kobietami, jakie zachowania mają zakorzenione głęboko w swej psychice i jak radzą sobie w kontaktach z ludźmi, możemy dojść do wniosku, że nie zawsze te wzory, które braliśmy za jedyne właściwe, w istocie rzeczy były odpowiednie. Tak więc, zderzając się z rzeczywistością, dochodzimy niekiedy do wniosku, że w dużej mierze na obecny kształt naszej osobowości wpływ mają nie do końca przemyślane zachowania naszych rodziców, pewne schematy, według których wpajali oni nam zasady i moralne wzorce postępowania. Często niestety nie były one słuszne, lub zwyczajnie zostały przez nas źle zinterpretowane, w wyniku czego, pomimo najszczerszych, dobrych chęci rodziców, nasze życie nie do końca odzwierciedla to, co nam wpajali lub też, po prostu, wpojone nam zostały takie wartości, które w konfrontacji z najbliższym, otaczającym nas środowiskiem, w społeczeństwie o pasożytniczych zapędach, które z wielkim animuszem ściąga nas w dół, nie pozwalając na to, abyśmy wybijali się ponad przeciętność, wartości te zwyczajnie nie są na tyle silne, abyśmy uczynili sobie z nich odskocznię, trampolinę do wybicia się i ukształtowania silnych fundamentów naszej osobowości. W wyniku czego następuje przykre rozczarowanie. Tracimy nasze przekonania, ideały i jakiś tam, ogólnie pojęty zarys koncepcji życia w społeczeństwie. Rodzice, będący do tej pory jedynymi właściwymi przewodnikami po krętej ścieżce życia, powoli odchodzą na dalszy plan, zatracając swoją autorytatywną pozycję. Dzieje się tak nie dlatego, że tracimy do nich szacunek, ale zwyczajnie ze względu na fakt, że do głosu dochodzą inne osobowości, z których zdaniem się liczymy, w wyniku pewnych życiowych sytuacji zdajemy sobie sprawę, że rodzice nie zawsze wiedzą wszystko najlepiej i nie zawsze wiedzą, co w danej chwile będzie dla nas najlepsze, dlatego przewartościowujemy pewne sprawy i niektóre aspekty życiowych prawd, danych nam przez rodziców, zwyczajnie odchodzą do lamusa.

Trafiając na portal podrywaj.org, siłą rzeczy, jak wcześniej wspomniałem, mamy jakieś braki w sferze kontaktów męsko- damskich. Przyczyną tego mogą być różnego rodzaju błędy w wychowaniu, źle przeprowadzony proces naszej socjalizacji tudzież różnie pojmowane aspekty dot. tychże relacji, w naszym środowisku zwane iluzjami. Tak więc, trafiamy tutaj, bo coś poszło nie tak. Gdzieś popełniliśmy błąd, a jako, że nikt błędów popełniać nie lubi, to pragniemy jednak szybko dowiedzieć się, co robimy źle i naturalnie, jak już poznamy wszelkie nasze błędy, to chcemy jak najszybciej je wyeliminować i najlepiej, jakbyśmy więcej ich nie popełniali. Bo po co wracać do punktu wyjścia, po co robić coś, co powoduje, że osiągamy pasmo niekończących się porażek, z których każda kolejna jest dużo bardziej bolesna.

Oczywiście, siłą rzeczy, kiedy pojawiamy się na stronie, naszymi mentorami stają się osoby cenione na portalu, w pewnym sensie legendy. Czytamy ich blogi z wypiekami na twarzy, skrycie marząc tylko o tym, żeby kiedyś zająć ich miejsce i móc samemu poszczycić się „raportami z akcji” w stylu najlepszych graczy na stronie. Ok, mamy „nauczycieli”- doświadczonych, zaawansowanych użytkowników portalu i mamy „uczniów”- czyli nowych użytkowników, świeżaków, będących dopiero na początku drogi z nauką skutecznego uwodzenia, natomiast sam proces „nauki” przebiega często bez wiedzy i bezpośredniej ingerencji tych osób, które wnoszą na stronę masę wiedzy w swoich artykułach. Oczywiście nie są oni w żaden sposób odpowiedzialni za to, jak ich wiedzę przyswoją i zinterpretują nowi użytkownicy. Taki mały, szary, zwykły chłopak, często z wewnętrznymi problemami i garścią kompleksów w pakiecie, raczej rzadko potrafi samodzielnie podejmować decyzje, jest średnio przystosowany do tego, aby myśleć samodzielnie i sam stanowić o sobie, realnie decydując o swoim życiu, jest niezdecydowany, niepewny siebie i dopiero na początku drogi ku kształtowaniu swojej osobowości, jest po prostu niedojrzały. Naturalną koleją rzeczy jest też fakt, że taka osoba, która pojawia się na portalu, chłonie zawartą tu wiedzę jak gąbka, jak Spongebob z tej zabawne kreskówki wchłania coraz to nowe pojęcia z dziedziny uwodzenia, od dziś kino jest dla niego określeniem dotyku, stosowanego ku pogłębieniu relacji z kobieta, a nie miejscem, do którego chodzi się, aby obejrzeć film z koleżanką (btw. Warto zauważyć różnicę pomiędzy chodzeniem do kina, a chodzeniem na film- kto zauważa różnicę, ten doskonale wie o co chodzi; przy okazji ukłon w stronę Sneakersa Wink ) , wie już co to eskalacja, kwalifikacja i kalibracja, a chłodnik dumnie stosuje nawet tam, gdzie zwyczajnie nie ma na to jakichkolwiek okoliczności sprzyjających. Co tam, czyta dalej, bo wie, że jeszcze nie wie wszystkiego.

"Wiem, że nic nie wiem"- tak mawiał w końcu sam wielki Sokrates.

W dodatku, człowiek całe życie się uczy, nigdy nie wiemy tyle, abyśmy mogli już zakończyć proces edukacji- samo takie nastawienie jak najbardziej popieram, bo jest po prostu dobre i wartościowe, prognozuje sukces w dziedzinie samorozwoju i samodoskonalenia. Tak więc, nasz debiutant czyta dalej, czyta i czyta. Teraz wie już, że nie może smsować z kobietą, bo to przecież zło najgorszej materii, jeśli ma zadzwonić do kobiety, którą poznał gdzieś tam (na ulicy, w klubie), to oczywiście przed tym „chłodzi” (chuj wie co, ale chłodzi) 2-3 dni, bo tak trzeba, potem dzwoni. Oczywiście doskonale wie już o tym, że nie może pokazać, że mu zależy na jakiejś kobiecie- przegrywa ten, komu bardziej zależy, emocje są dla słabych, przecież jeśli pokaże swoje uczucia, to wyjdzie na zwykłą miękką faję, pipę czy kogokolwiek tam jeszcze. Co więcej, nie można poprzestać na lekcjach i artykułach z działu „Podstawy” (fakt, powinno się zgłębiać jak najwięcej tajników wiedzy zawartej na tej stronie, bo jest to wielka skarbnica wiedzy, z tym się zgodzę zdecydowanie), więc dalej czytamy i czytamy, natomiast nic nie jest popierane wiedzą praktyczną, naszymi działaniami w terenie. Slogan na stronie głównej serwisu nie bez powodu głosi: Godzina czytania teorii powinna równać się co najmniej dwóm godzinom spędzonym na praktyce. Nie jest to głupi, niczym nie poparty frazes i wymysł Admina Gracjana, natomiast realna sygnał dla użytkowników, aby nie spoczywali jedynie na biernym przyswajaniu wiedzy ze strony, która w nadmiarze i nieodpowiednio zastosowana, może najzwyczajniej w świecie, nam zaszkodzić, bo zamiast tego, co w zamyśle mają twórcy blogów, Admin i inni zaawansowani użytkownicy, którzy kierują się przecież szczerymi intencjami pomocy innym, którzy są na początkach drogi, którą sami przecież przeszli i chcą podzielić się doświadczeniami z tejże podróży, to jednak często ich wysiłek pójść może na marne, w wyniku złej interpretacji wiedzy zawartej w ich wpisach, która została nieco przetworzona, nadinterpretowana i nagięta do własnych potrzeb przez ludzi niedoświadczonych. Przeinterpretowanie lub zwyczajnie przyjmowaniu wszystkich rad, zasad, jako prawdy objawionej, zawsze skutecznej i jedynej prawdziwej, prowadzi często do wpadnięcia w pułapkę, zwaną brak samodzielnego myślenia, a także interpretowania oraz wyciągania wniosków z zaistniałych, spotykających nas na bieżąco sytuacji. Jest to o tyle niebezpieczne, że tacy ludzie, którzy w pewnym sensie mają jakieś problemy w dziedzinie sedukcji, chcą je wyeliminować jak tylko można najszybciej, w miarę bezinwazyjnie i bezproblemowo. Jak to zrobić? Oczywiście podejmując działania żywcem zerżnięte z wpisów naszych mentorów. Po co bowiem wyznaczać sobie samemu ścieżkę rozwoju, po której sami będziemy dumnie kroczyć jako pionierzy, prekursorzy, zdobywając na własnej skórze doświadczenie? Po co, skoro można podążać już droga, którą ktoś przed nami wcześniej wyznaczył, położył nawierzchnię i komfortowo oznakował drogowskazami? Tym samym ostrzegł nas przed różnego pułapkami, w które nota bene sam wpadł, gdyż musiał wpaść i sam poobijać sobie dupę, aby na przyszłość inni nie powielali jego błędów, dlatego też oznakował drogę znakami ostrzegawczymi. To bardzo ładnie z jego strony i tylko dobrze świadczy o nim, jako o człowieku, bo przecież chciał dobrze dla innych. To nie w nim leży problem i nie w tym, że ostrzegł innych na początkach ich drogi. Problem leży mimo wszystko w tych osobach, które są bardzo wygodne i decydują się kroczyć już wyznaczoną drogą, zamiast samemu tworzyć własne tory losu. Ok, jest to bardzo rozsądne działanie. Przecież po co powielać czyjeś błędy, kiedy wiemy, czym to pachnie, kiedy wiemy, że ktoś już zrobił podobną kupę w danym miejscu i bardzo to śmierdziało. Tak, jest to mądre, natomiast przypomina mi to nieco takie dojrzewanie w sztucznych, szklarnianych warunkach, pod kloszem. Taka roślinka, która rośnie sobie w szklarni, o która ciągle ktoś dba, chucha i dmucha na nią, aby miała jak najlepsze warunki rozwoju, wyrośnie szybko i będzie bardzo dorodna, natomiast ona nie dojrzewa w prawdziwym, bezwzględnym świecie, w którym często należy oprzeć się wiatrom i niekorzystnym warunkom atmosferycznym, w wyniku czego pierwsze lepsze komplikacje sprawią, że nie będzie ona potrafiła przeciwstawić się czemuś, co wpływa niekorzystnie na jej rozwój i egzystencję.
Tak więc, po co mamy się ranić cierniami, które wyrastają na dzikiej drodze, którą możemy podążać, aby wyznaczyć swój własny kurs rozwoju, jak obok, w alternatywie mamy komfortową, doskonale przystosowaną drogą podróży, którą wyznaczył już wcześniej nam jakiś użytkownik z grona Advanced? Po co to wszystko? Ano po to, że właśnie to w tym wszystkim jest najbardziej wartościowe. Te wszystkie porażki, te siniaki na tyłku, które powstały w wyniku częstych upadków na nasze zacne cztery litery, te smutki, wszystkie doły, niepowodzenia, zawody miłosne i rozczarowania, to wszystko będziemy musieli doświadczyć sami, jeśli decydujemy się na przemierzanie szlaków drogi, którą nikt do tej pory przed nami nie podążał. Dlaczego więc warto udać się tym dzikim szlakiem? Dlatego, że wszystko, czego doświadczymy sami, to wszystko jest nasze, wszystkie te przeżycia, doznania, doświadczenia, które przeżyje się na własnej skórze, będą one dla nas dużo bardziej wartościowe, niż doświadczenia innych, których sami nie przeżyliśmy, które same w sobie są z pewnością bardzo wartościowe, natomiast nie są dziełem naszych przeżyć, naszych życiowych zmagań. Ładnie to wszystko wygląda na papierze, nikt nie zaprzeczy, że te wszystkie głębokie, jak i humorystycznie napisane blogi, te z przesłaniem, jak i te czysto teoretyczne, są wielką skarbnicą wiedzy i kopalnią wartościowych kwestii, zasad, teorii, prawd i myśli. Wszystko pięknie, ładnie, natomiast to może i powinno być dla nas tylko, pewnego rodzaju, narzędzie, taka trampolina, coś, co pomoże nam odbić się dalej, da siłę i niezbędną wiedzę do tego, aby samemu nauczyć się na własnych doświadczeniach radzenia sobie w życiu, w kontaktach z kobietami etc. Tak to, wg mnie, powinno funkcjonować. Żeby nikt nie zrozumiał mnie źle: Wiedza zawarta na stronie powinna być zgłębiana, natomiast nie powinna być chłonięta jako jedyna słuszna droga rozwoju, jedyny słuszny wzorzec postępowania, jedyna słuszna prawda. To wszystko powinno być poparte naszą własną interpretacją, odpowiednio skalibrowaną do zastanej sytuacji, w wyniku czego będziemy potrafili zachować się w większości sytuacji, gdyż będziemy posiadać zdolności przystosowawcze i dostosowawcze.

Będzie to możliwe tylko wtedy, kiedy zdecydujmy się kroczyć własną, indywidualną ścieżką, której nie przemierzał nigdy wcześniej nikt przed nami i wszystko, co napotkamy w drodze posuwania się naprzód, będzie tylko nasze, osobiste i ściśle związane z naszymi umiejętnościami radzenia sobie w życiu, gdyż każda sytuacja, każda niespotykany i niestandardowy problem będzie miał rozwiązanie wtedy, kiedy nauczymy się, że do wszystkiego należy dojść, metodą prób i błędów, samemu. Dzięki temu będziemy elastyczni i gotowi na przyjęcie na klatę tego wszystkiego, co w wachlarzu swoich możliwości da nam świat. Weźmiemy na klatę każdą, nawet najcięższą sytuację z repertuaru, serwowanego nam przez życie.

Na stronie uczymy się rozbijania iluzji, kształtowania osobowości, uczymy się zasad (pytanie tylko, czy owe zasady wynikają z naszego stylu życia, naszych wartości ideałów, czy są tylko pustymi zasadami, dla zasad, dla samego faktu ich posiadania), uczymy się prawidłowości w interakcjach z kobietami, natomiast nie wiem tylko, czy uczymy się samodzielnego myślenia. Nie wiem, czy uczymy się działania w oparciu o swoje własne doświadczenia, przeżycia i przekonania, czy zwyczajnie idziemy po najmniejszej linii oporu, bo ktoś już zrobił coś za nas wcześniej. A jeśli nie zrobił, to zrobi, powie, napisze co mamy czynić, ułoży nam plan „idealnej randki”, powie kiedy mamy posunąć się dalej w celu popchnięcia znajomości z kobietą na dalsze tory, powie nam jakie są IOI dawane przez kobietę, powie kiedy „jebnąć chłodnik”, kiedy laska robi nam P&P. Po co więc się wysilać, skoro mamy przy sobie takiego mentora, kiedy jest przy nas anioł stróż? Tyle tylko, że w decydujących momentach zostajemy sami, tylko my i kobieta. Nie weźmiemy sobie do kieszeni małego Gracjana, Saluba, Fana, Snickersa, Gena, Sunlighta, Kokoskopa, Ronlousia, Hoona, Hedoniza, Saveriusa, Guesta, Kejszyna, Trancera, Karła czy innego zaawansowanego, ogarniętego, dojrzałego i doświadczonego użytkownika z medalem pod nickiem, który mógłby nam stale dalej doradzać, sterować nami i przeprowadzić z nami punkt po punkcie scenariusz tej „idealnej randki”. Mało tego, randka to tak właściwie mały pikuś. Prawdziwą sztuką jest prowadzenie związku. Po prostu na pewnym etapie zostajemy puszczeni sami sobie, z naszą przyswojoną wiedzą z tej strony, tego, jak przeanalizowaliśmy wszystkie rady, jak odbieramy zasady tu zawarte, z tym wszystkim oraz takimi czynnikami, jak nasza własna inteligencja społeczna oraz umiejętności interpretacyjne oraz wcielenia wszystkiego tego później w życie, ruszamy dalej w świat i to TYLKO od nas samych zależy co z tym wszystkim zrobimy. Kalibrujemy… Myślmy samodzielnie, poznawajmy świat za pomocą naszych własnych zmysłów, uczmy się na naszych własnych błędach, a zaręczam, że doświadczenie taką drogą zdobyte, będzie wielowymiarowe, wielopłaszczyznowe, wszechstronne i o wiele cenniejsze niż to, co osiągniemy odbierając wszystkie rady ze strony dosłownie, traktując je odtwórczo, jako jedyne prawdy, aksjomaty i drogowskazy postępowania, patrząc na nie bezkrytycznie, bez cienia wątpliwości i zastanowienia. Warto cały czas odkrywać siebie na nowo, poznawać własne możliwości i ograniczenia, ale róbmy to wszystko sami, przekonujmy się o tym na własnej skórze.

Ktoś mądry, a była to Wisława Szymborska, powiedział kiedyś: "Tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono".

Jako mój postulat, chciałbym dodatkowo zasugerować, że warto, aby pomagając innym, przyświecała nam zasada dawania wędki, zamiast ryby. Wyobraźmy sobie taką sytuację:

Mamy głodnego człowieka, który jest u kresu swych możliwości i myśli tylko o tym, aby posilić się czymkolwiek. Dajemy mu wspomnianą wyżej rybę. Człowiek taki serdecznie podziękuje, zje rybę, za dziesięć minut o niej zapomni, a za 5 godzin znowu zgłodnieje. Co wtedy? Nie mamy drugiej ryby, albo mamy, ale zwyczajnie również jesteśmy głodni i nie uśmiecha nam się dzielić kolejną rybą lub po prostu nie mamy na to czasu, bo mamy własne życie. Dokonujemy jeszcze jednego wysiłku- dajemy człowiekowi tę wędkę. Nie mówimy jak ma się nią obsłużyć, ale istnieją pewne czynniki, zachodzą pewne okoliczności: mianowicie głód i potrzeba przystosowania się, nauki w celu przetrwania i wyobraźmy sobie, że osobnik, w wyniku pewnego stopnia desperacji, głodu, zwyczajnie bieda go do dupy przyciska i wymusza to w nim pewne zachowania. Musi nauczyć się obsługi owej wędki, gdyż w przeciwnym wypadku zwyczajnie zginie z głodu, a przykra to śmierć (jak każda inna zapewne). Tak więc ogląda tę wędkę, próbuje, dotyka, maca, aż w końcu metodą prób i błędów, nauczył się, jak działa ta wędka i sam zaczął wykorzystywać w pełni potencjał tego urządzenia, w wyniku czego złowił sobie wielką górę ryb i zaspokoił swój głód. Teraz jego sytuacja jest nieporównywalnie lepsza, bardziej korzystna. Pomimo faktu, że zaspokoi chwilowo swój głód, bo ma już rybę, to pojawiają się zajebiście sprzyjające okoliczności na przyszłość, gdyż nauczył się już, jak należy postępować, aby uzyskać to, czego potrzebuje, aby być zaspokojony i najedzony. Dzięki temu delikwent nie przyjdzie już do nas po rybę, nie będzie zaprzątał nam cennego czasu i zawracał głowy, bo ma już przecież to, czego chciał, wie już jak obsłużyć się wędką, której to obsługa sama w sobie, jest tylko dla niego narzędziem do osiągnięcia pożądanych efektów.

Bonus: Jako dodatek chciałbym jeszcze wypowiedzieć się na temat, jaki ostatnio pojawił się w jednym z artykułów blogowych, a mianowicie WYSYŁANIE SMSÓW.
Nie chcę już czynić osobistych wycieczek, ani wchodzić w polemikę z autorem bloga, natomiast jego przemyślenia nie do końca do mnie trafiają. Tam temat smsów, jako drogi komunikacji z kobietą został przedstawiony jako zło najgorszej postaci. Saverius przytomnie zauważył i w komentarzu napisał pewne słowa, które zacytuję:

„A tam pierdolenie. Esemeski są zajebiste. Problem w tym, że nawet w tak prostym technologicznym udogodnieniu można popaść w skrajność, a potem z kolei w drugą...”

Exactly! Da liegt der Hund begraben. To jest właśnie te clue. W tym rzecz. Smsy same w sobie, z założenia, nie są czymś złym. To tylko jeden z rodzajów komunikacji, zwykły sposób porozumiewania się z innymi ludźmi. Nie skrywa się tam żaden szatan, czy inny demon, a przy najmniej nie bardziej, niż w innych miejscach. To, że wielu jest facetów, którzy potrafią koncertowo wręcz spierdolić relację z kobietą, proces poznawania jej, poprzez nagminne pisanie słodkich smsków, nie czymi z nich jeszcze samoistnie zła wcielonego. Liczy się, jak ze wszystkim common sense, czyli zdrowy rozsądek, wyczucie złotego środka, KALIBRACJA, więc kalibrujmy. To, że kobiety, a raczej dziewczyny, szczególnie te młode, upodobały sobie wręcz do obłędu wypisywanie smsów, w hurtowych ilościach i często lubią wciągać w tę grę „małych chłopców”, to też fakt. Spoko, tylko pamiętajmy o tym, że mamy coś takiego, pofałdowanego, co znajduje się pod naszą czaszką i dumnie zwie się MÓZG. To oddziela nas od, dajmy na to roślin, że jesteśmy istotami rozumnymi i wypadałoby uczynić z tego zaszczytu jakiś użytek. Nikt nie powie, że pisanie smsów z kobietą spowoduje, że spieprzysz na całej linii swój podryw, zdobywanie jej, czy ogólnie Twoją z nią relację, ale tylko pod jednym warunkiem: rób to umiejętnie, z głową i rozsądnie. W przeciwnym razie, rzeczywiście będzie się to mijało z celem i potrzebne będzie to, jak rybie ręcznik. Smsowanie z kobietą jest tylko wierzchołkiem góry lodowej w problemach, jakie mogą mieć faceci, którzy, kolokwialnie mówiąc, przeginają, przepierdalają, przesadzają, etc. Na podobnej zasadzie koleś, który jest mało ogarnięty, zrobi sobie kuku, krzywdę z czymś innym, w innym aspekcie relacji z kobietą, bo będzie np. zazdrosny o wszystkich kolesi, którzy na nią spojrzą, będzie zaborczy, natarczywy, nachalny, despotyczny, będzie desperacko- frustrackim małym onanistą, który da upust swej frustracji wyżywając się na kobiecie i zwyczajnie przepałuje, czyniąc sobie zwyczajnie krzywdę. Tak więc, sam problem smsów, nie jest w swej istocie żadnym problemem. Problemem jest nieodpowiednie podejście facetów do relacji z kobietą, jakieś głęboko skrywane problemy natury osobowościowej, które wychodzą na światło dzienne, dając w istocie pokaz swej bezradności, bezsilności i nieumiejętności prowadzenia relacji.

A wrzucę sobie też na koniec piosenkę, bo Sneakers mnie nauczył Wink

Pozdrawiam.

Odpowiedzi

Portret użytkownika GM

Otóż to. Wyczucie i

Otóż to.

Wyczucie i finezja.

Musi być na głównej bo ważne.

Portret użytkownika vagabond

''Nie bądź robotem, czyli o

''Nie bądź robotem, czyli o istocie samodzielnego myślenia by LeTombeur''

dotarłem do tego momentu:

''Ktoś mądry, a była to Wisława Szymborska, powiedział kiedyś: "Tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono".

dalej nie widziałem sensu czytać Smile

pewnie dużo pracy w to włożyłeś, ale sam sobie zaprzeczasz

Portret użytkownika LeTombeur

Ja tu nie widzę żadnej

Ja tu nie widzę żadnej sprzeczności. Tytuł, jak i większość artykułu traktuje o pewnym problemie, a cytat Szymborskiej, ja przynajmniej, interpretuję w ten sposób, że warto poznawać siebie samego, poprzez własne doświadczenie życiowe (o czym zresztą wcześniej też wspomniałem), warto cały czas się uczyć, bo nigdy nie dojdziemy do takiego momentu, w którym możemy powiedzieć, że wiemy o sobie wszystko (nie chodzi tu bynajmniej o to, że to ktoś inny jest odpowiedzialny za Twój rozwój i nie będzie Ciebie prowadził za rączkę, tylko za sprawą innych osób, możemy sami doświadczyć i zauważyć, że nie wiemy jeszcze wszystkiego i nie jesteśmy nieomylni, nie do końca znamy siebie). A poznać siebie w 100%% nie damy rady nigdy, bez względu na to, jaką drogę rozwoju obierzemy, czy na cudzych, czy też na swoich doświadczeniach i błędach.

Tak więc, jak już napisałem, nie widzę, abym w jakimś miejscu sam sobie zaprzeczał, a cytat sam w sobie, miał być dodatkiem, ubarwieniem bloga i jakby poparciem moich słów, przemyśleń.

Pozdrawiam. Wink

Portret użytkownika vagabond

Ok, nie wyraziłem się zbyt

Ok, nie wyraziłem się zbyt jasno.
Piszesz o tym jak istotne jest samodzielne myślenie a sugerujesz jednoznacznie, że Szymborska była kimś mądrym.

Akurat trafiłeś w mój czuły punkt Smile

Portret użytkownika LeTombeur

Aha, Vagabond, o to Ci

Aha, Vagabond, o to Ci chodzi. Wiem, do czego pijesz, bo akurat kwestia Szymborskiej jest dosyć kontrowersyjna, zapewne ile ludzi, tyle różnych, spornych opinii na jej temat. To też tak, gwoli wyjaśnienia, bo może nieprecyzyjnie i nie do końca trafnie się wyraziłem, mówiąc o niej "mądra" (chociaż tego nie będziemy tu oceniać i wdawać się w polemikę. Nie jestem ani jej zwolennikiem, ani też jakimś przeciwnikiem), bo pisząc o niej mądra, bardziej skłaniałem się ku "mądrości" cytatu, który wrzuciłem, bo uważałem, że tu pasuje, aczkolwiek faktycznie mogłeś to odebrać tak, jak odebrałeś, więc nie będę się spierał.

Widzę właśnie, że trafiłem w Twój czuły punkt, bo zapewne większość przeczyta i akurat pod tym kontekstem bloga nie poruszy i nie będzie go analizować. Wink Tak więc, nie dorabiając do tego zbędnych ideologii, pomijając jakiekolwiek aspekty historyczne, fakty z życia Szymborskiej (bo nie miałem na celu robić z tego jakichś odniesień do treści wpisu) i porównywanie z tym tytułu mojego bloga nie powinno mieć miejsca, bo zwyczajnie nie ma w tym żadnego ukrytego dna. Wink

Pozdrawiam

Dobrze piszesz, ale wstępy

Dobrze piszesz, ale wstępy robisz stanowczo za długie. Komentarz miał brzmieć inaczej, ale przewijając ten długi tekst zauważyłem, że odniosłeś się do mojego wpisu na blogu.

Tak jak napisałeś, Saverius dobrze zauważył, z tymże mam wrażenie, że bardziej przemówiła do Ciebie pierwsza część jego wypowiedzi - "smseski są zajebiste", mniej, że przez nie można popaść w skrajność.

Wpis, jaki zamieściłem na blogu, był w głównej mierze skierowany do początkujących, a pomysł jego napisania pojawił się po tym jak kolejna osoba na forum zwróciła się do Społeczności z problemem dotyczącym bezskutecznej próby prowadzenia podrywu drogą świata wirtualnego.

I w tym momencie w pełni się z Tobą zgadzam, że jeżeli człowiek myśli, to w smsach nie ma NICZEGO złego, a doskonałym tego przykładem jest Fan - odsyłam do jego komentarza pod wspomnianym wpisem. Tylko że Fan nie jest raczej początkującym, więc sobie radzi.

Problem pojawia się, gdy jesteś przekonany, że smsy uchronią cię przed jakaś wpadką podczas rozmowy, powiedzeniem czegoś czego byś nie chciał. Jeśli boisz się takich rzeczy jeszcze nie będąc na randce i dlatego chowasz się za barierą elektronicznego przekazu, to jak sobie poradzisz, gdy przyjdzie ci spotkać się face2face?

Wtedy to zaczynają się problemy, bo "tyle pisaliśmy,a nic nam nie wyszło". Jest masa tego typu tematów na forum i nie zakładasz ich Ty, Karzeł, Anvil czy Gracjan (nicki przypadkowe, jakie przyszły mi na myśl odnośnie blogerów strony głównej), tylko osoby, które dopiero szukają właściwej drogi. Przez swój wpis chciałem im dać wskazówkę, że szybszy rozwój zagwarantuje im jak nie spotkanie, to chociaż rozmowa, podczas której są spójniejsi ze sobą i ćwiczą reagowanie przykładowo na shit testy, gdzie podczas pisania masz czas na zastanowienie, a wtedy to już nie jest to samo.

Portret użytkownika Sneakers

Bosko na główną.

Bosko Smile na główną.

Niech Bog (obojetnie jaki)

Niech Bog (obojetnie jaki) blogoslawi tych, ktorzy dotrwali... ktorzy dotrwali do konca.

Portret użytkownika BBS

Amen!

Amen!

Portret użytkownika THISemptyLOVE

Ale zes sie Qurwa rozpisal...

Ale zes sie Qurwa rozpisal... W polowie mnie juz wylaczalo ale... Swiete slowa! Ba glowna to za malo, lewa albo chociaz prawa... I to taki wstep powinien byc dla nowy h, jak regulamin zeby sie zapoznac... Kurna sama prawda, ze mna bylo yak samo, trafilem tu to niewiedzialem gdzie patrzec i wszystko naraz a potem burdel w glowie... A potem forum i "co robic, co robic" ehh tak bylo...

Glowna, ale i jeszcze bym dal gdzies z boczku co by nowi obowiazkowo to czytali...
Dobra robota Smile

Portret użytkownika Jay

dokładnie, naprawdę ciężko

dokładnie, naprawdę ciężko dotrwać do końca, ten tekst długi jak nie wiem i w dodatku powtarzałeś jedno i to samo, a można to było po prostu ująć w kilku prostych zdaniach.. Wink
ale odwaliłeś kawał dobrej roboty, z tekstu można coś wynieść, więc dobra robota:)
a co do smsków to masz racje, prawda jest taka że to nie one jebią znajomość - to my się do tego przyczyniamy, a smsy mogą nam tylko pomóc spierdolić jesli nie potrafimy się nimi odpowiednio obsługiwać.. Wink a na nich też można ciągnąć znajomość, jak się zna pewne granice i się wie co się robi.. Wink

A ja się upieram przy swoim i

A ja się upieram przy swoim i twierdzę że z SMS-ami jest jak z drogą.
Możesz iść asfaltówką, albo przedzierać się przez krzaczory i błoto, bo niby "zależy jak będziesz szedł". Nawet jak umiesz chodzić ostrożnie, to i tak musisz wkładać w to więcej energii i uwagi, niż jakbyś wybrał asfaltówkę.

Na to trzeba mieć czas, nie każdy może całymi dniami łazić z telefonem i klepać w klawisze. Owszem, od czasu do czasu fajna sprawa (nie jestem przeciwnikiem), ale nie przesadzajmy, że nie ma w tym "niczego złego".