Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

O potrzebie i niepotrzebie emocji. Wampiry vs. Roboty. by hideoshi

Portret użytkownika hideoshi

Powiem Wam, że ostatnie miesiące utwierdzają mnie w przekonaniu o tym jak ważne są emocje w relacjach damsko - męskich. Ba! Mało tego. Zaczynam uważać, że jest to w ogóle termin kluczowy i chyba najważniejszy.

Na tej stronie, szeroko proklamowane jest podejście, by wpływać na emocje kobiet, dostarczać im ich jak najwięcej. I długo także zastanawiałem się, co ja takiego mam w sobie, że potrafię przyciągnąć kobietę (wiadomo, oprócz cech fizycznych - ale ich odbiór jest względny wśród kobiet). I wiecie co? Po prostu z natury, dostarczam im mega emocji. I szczerze, to nie mam pojęcia dlaczego i jak to działa.

Tylko, że w ostatnim czasie zostawiły mnie dwie kobiety, właśnie z powodu... nadmiaru emocji. Poważnie. Jedna powiedziała wprost, że nie wytrzymuje już tego, że ciągle targają nią emocje, że nie jest do tego przyzwyczajona (oczywiście po uprzedniej serii nieprawdziwych powodów - w ogóle polecam denerwować kobiety w trakcie ich kończenia relacji, bo wtedy powiedzą Wam prawdę;)).

Tak czy siak. Relacje damsko - męskie opierają się na emocjach. Laskom trzeba dostarczać emocji (chociaż niektórym nie za dużo). I dlatego też mówi się, że to właśnie ci przysłowiowi "bad boye" mają największe powodzenie, bo dostarczają kobietom duże dawki różnych emocji. I wiecie co ja sobie myślę? Że duża część z nas ma tak samo z kobietami. Lubimy te laski, które są nieprzewidywalne, fochują się i tak dalej - czyli wszystkie te, które "chełbi" w swoich opowiadaniach Snoofie Wink Ja wiem jedno: na pewno ja jestem tego typu osobą. Jestem osobą uzależnioną od emocji, jakie dają kobiety (nie mylić, że osławionym "needy" - bo to zupełnie inna sprawa). Innymi słowy: jestem emocjonalnym wampirem (Termin wampirów emocjonalnych zapożyczam sobie stąd: http://www.podrywaj.org/minusy_d...). Czy to dobrze i czy da się z tym walczyć?

Jak już tu jesteśmy, to Snoofie opowiada nam w tym miejscu: http://www.podrywaj.org/blog/two... o tym, żeby zachować dystans do wielu spraw, poprzez nie nadawanie im zbędnej wartości, przez co, o ile dobrze rozumiem, uchronimy się przed zbędnymi w tych sytuacjach emocjami. Jest to na pewno jedna z możliwości. Jednak moim zdaniem, stajemy się wtedy swego rodzaju Robotami (termin roboczy;)), nie nadając wartości sprawom wokół nas.

Co więc pozostaje? No cóż, moim zdaniem trzeba zaakceptować wampirzą naturę.. Ta wampirza natura nadaje nam paradoksalnie człowieczeństwo.. Dlaczego?

Po pierwsze: jesteśmy zwierzakami społecznymi, co oznacza, że w jakimś stopniu jesteśmy uzależnieni od innych. Nie musicie się z tym zgadzać, ale tak jest Smile Tylko działania innych ludzi i interakcje z nimi mogą nam dostarczać emocji. Tu zaraz będzie oburzenie, że nie, że można samemu i w ogóle. Moim zdaniem ludzie, którzy tak myślą, nie mają wyobraźni. Ale dobra zostawmy to.

Po drugie: musimy nadawać wartość, wszystkiemu co robimy. Bo taka wiedza, pozwala nam porządkować otaczającą nas rzeczywistość. Inaczej, nawet z biologicznego punktu widzenia, ciężko by było nam jako gatunkowi przetrwać. A z nadawaniem wartości idę emocje...

Wróćmy teraz do tych osławionych "bad girls". Snoofie mówi, że on się z tego leczy. Ja natomiast do końca w tym wszystkim nie znam rozwiązania. Byłem z kobietą długi czas: związek miał wszystko: zajebista relacja, laska nie robiła jazd, nikt nikogo nie ograniczał, każdy miał swoje życie, seks też spoko. I relacja ta trwała. Ale wiecie co? Ona miała w niej wszystko, mi brakowało emocji (to ocena z perspektywy czasu). Więc zacząłem ich szukać na zewnątrz, a później musiałem tą relację skończyć.

Natomiast miałem dużo relacji, w których często brakowało większości tych pierwszych cech, ale były emocje. I wiecie co? Nieporównywalnie lepsze było to. Nawet najgorszy seks, któremu towarzyszą emocje, jest lepszy od najlepszego bez. I jeżeli ktoś myśli inaczej, tzn. że jeszcze chyba nie miał porównania. Chociaż brzmi to jak babskie gadanie, taka jest prawda.

Im więcej emocji, tym prawdopodobieństwo krachu jest większe. Ale im mniej tym stałość relacji wzrasta. Tylko jaki jest sens tkwienia w relacji bez emocji?

Jak już mówiłem, wiem że jestem tym wampirem i wiem, że tych emocji potrzebuje. Ja dzięki emocjom, wiem że żyję. Po prostu. Ale zabijają one racjonalne myślenie. Więc co zrobić, żeby one nie zaczęły nami rządzić? Nie chcemy przecież zmieniać się pod ich wpływem w kobiety?

Chyba najprostszym rozwiązaniem będzie praca nad inteligencją emocjonalną. Poznanie siebie, poznanie reakcji na różne emocje. Dzięki temu będziemy wiedzieć, jak bardzo dana emocja zaburza nam racjonalne myślenie i w którą stronę. I dzięki temu będziemy umieli z nimi żyć i nie damy im wejść na głowę. Ale dzięki nim będziemy wiedzieli, że żyjemy i że jesteśmy ludźmi. Taka moja opinia, być może trywialna, ale dla mnie nowa Smile

Edit: aha. I szczerze się przyznam, że nie wiem jak nazwać te emocje, które dostarczają kobiety. Jedno jest pewne. Na pewno my potrzebujemy innych emocji, kobiety innych. Na razie jednak operuje na skali 0 - 1. Emocje i brak emocji.

Odpowiedzi

W dużym stopniu to co

W dużym stopniu to co napisałeś ma sens.
Z mojej perspektywy nie odczuwam tego co Ty ale każdy
z nas jest inny i dzięki Bogu. Tekst napewno do przeczytania moze niektorych w duzym stopniu uswiadomic , Pozdrawiam

Portret użytkownika Goniec

Jeżeli jesteś wampirem

Jeżeli jesteś wampirem emocjonalnym to IMO wynika to z jakichś zaburzeń osobowości/psychiki. Cechują się tym chyba osoby jeszcze niedojrzałe, zresztą ja sam to chyba mam, niestety.

Portret użytkownika hideoshi

Wiesz co? Zastanawiałem się

Wiesz co? Zastanawiałem się nad niedojrzałością emocjonalną. I to poważnie. Ale kurde to chyba nie to. Myślę, że to naturalna potrzeba. Dlaczego? Bo jakbyśmy mogli sobie sami wytwarzać emocje, które dają nam kobiety, to byśmy ich nie potrzebowali... To emocje sprawiają, że dążymy do spółkowania z nimi i to, że to spółkowanie jest kozackie Smile Myślę, że tak nas natura zaprojektowała, że sami sobie tych emocji nie możemy po prostu dostarczyć. Dzięki czemu trwamy jako gatunek.

Portret użytkownika hideoshi

"(...)jestem bardzo biegły w

"(...)jestem bardzo biegły w rozpoznawaniu niemal doskonałych manipulacji, takich w białych rękawiczkach, i kompletnie tych Twoich zabiegów nie kupuję" - do tego z odkurzaczem na plecach Wink

Ale już poważniej. Powiem Ci, że nawet dobrze mi zrobiła taka lekka zjebka. Może to przez kaca, może przez zimę wiosną, może przez inne czynniki. Tak czy siak, dzięki Smile Niemniej jednak, odnieść się muszę, bo troszkę za daleko zabrnąłeś w swojej interpretacji.

A więc (że pozwolę nie trzymać się gramatycznych zasad):
Po pierwsze: mam wrażenie, że moje odniesienia, do Twoich wypowiedzi, traktujesz jak personalne ataki. A tak nie jest. Skoro się do nich odnoszę, także w krytyczny sposób, to znaczy, że dały mi do myślenia. Z Twojego bloga, wynikało że zastanawiamy się nad podobnymi rzeczami (albo to moja błędna interpretacja). Mówiąc inaczej: doszliśmy do podobnych diagnoz, ale wypisaliśmy inne recepty. Idąc dalej, Twoja recepta skojarzyła mi się, z walką ze swoją naturą. Dla mnie jest to walka z wiatrakami, dlatego poszedłem inną drogą, akceptującą tą naturę. Czy słuszną? Im czegoś jestem pewniejszy, tym mam więcej wątpliwości.
Z tego co tu piszesz, to nawet tymi różnymi drogami dochodzimy do tego samego domku..

"Dojrzałość to między innymi umiejętność właściwego rozpoznawania i interpretacji emocji, budowania z nich uczuć." - do przecinka masz rację. Po przecinku już nie. Ponieważ wynika z tego, że to my sami, świadomie budujemy uczucia. Gdyby tak było, moglibyśmy sobie sami wybierać nasze obiekty westchnień. To jest mechaniczne traktowanie, które nie tak dawno zarzucałeś Sneakersowi pod jego blokiem.

"Z tego wynika, że kierujesz się w życiu właśnie emocjami." - powiem Ci, że... nie wiem. Ogólnie, w życiu nie, ale w kontaktach z kobietami, pisząc bloga, taka strategia wydawała mi się najodpowiedniejsza. Czemu? Pisałem to tym, ale to rozwinę. Powiem Ci, że przez całe życie, trafiałem na te toksyczne laski, którym poświęcona jest Twoja stronowa twórczość. Chciałem mieć normalną, dojrzałą kobietę. I co? Znalazłem taką, gdzie było wszystko to czego chciałem. Ale właśnie sinusoida emocjonalna przybrała wtedy formę linii. Wtedy omijasz cały ten proces zauroczenia, ale związek jest trwalszy. Może to jest ta miłość i dojrzały związek? Nie wiem. I to jest to nad czym cały czas się zastanawiam w szerszym kontekście. Oraz powód, czemu to emocje stały się centrum mego zainteresowania. I to od dłuższego czasu. Bo nie jest to jakaś nowa historia. Dlatego też: "Ktoś na Twoim miejscu mógłby pomyśleć: "coś ze mną nie tak, muszę coś zmienić."" wydaje się nie na miejscu.

"Tak, wszystkiemu, CO ROBIMY. Ale nie musimy nadawać wartości kolorowi chmur i mokrości wody. Indywidualne cechy osobowości kobiety to właśnie takie cechy. Próbując suszyć suszarką do włosów deszcz - szybciutko znajdziemy się w dupie. Sami się skazujemy na frustrację i kompletną porażkę." - nad tą wypowiedzą muszę się zastanowić jeszcze głębiej, więc nie będą się do niej teraz odnosił.

"A może trzeba było posłuchać tej "serii nieprawdziwych powodów"?" i dalsza treść. To jest już za daleka wycieczka intepretacyjno - personalna z Twojej strony. Nie będę tutaj opisywał tego, żeby Ci dowodzić swojej racji. Po prostu wiem, że tak było i tyle. Jednak będąc z kimś w związku przez jakiś czas, potrafisz stwierdzić kiedy mówi prawdę, a kiedy nie. Taka cecha, jak poznanie dobrze drugiej osoby, jest całkiem przydatna. Spróbuj.

"nie masz władzy nad swoimi emocjami" - niech pierwszy rzuci kamieniem. To jest tak cholernie trudna sztuka, że temu który deklaruje taką władzę, zwyczajnie bym już nie ufał. Tak jak pisałem w blogu. Staram się je zrozumieć.

I w końcu, ostatni akapit Twojej wypowiedzi. Ujmę to najprościej jak umiem. Co do "zerojedynkowości" - nawet nie zdajesz sobie sprawy (bo też i nie masz prawa z racji, że się nie znamy), z tego jaki mam analityczny umysł. W sensie, że analizuje wszystko, słownie wszystko i niczego nie widzę w czarno - białych barwach. Wszystko jest szare i relatywne. Ta 1-0 to mój zabieg, mający celowo redukować, to co powyższe, bym był bardziej zrozumiały dla świata. Co do problemu. Jedyny problem jaki mam, to taki, że sam staram się swoje problemy rozwiązywać. A to nie jest dobra praktyka.

"Usiłujesz stworzyć za pomocą skomplikowanej i niejasnej retoryki teorię, według której z deficytu w sferze zarządzania emocjami zrobi się wyśmienity lajfstajl" - to jest nie jasne? Ja myślałem, że to jest najjaśniejsza rzecz jaką napisałem na tej stronie. Ale cały czas pracuje nad swoją retoryką. Codziennie jednak posługuje się trochę innym językiem (i nie mam na myśli języka obcego). I nie lajfstajl - tylko jak pisałem - próba akceptacji natury.

"Po prostu sposób, w jaki się odnosisz do tego, co chcę przekazać w moich blogach coś mi bardzo przypomina" - z ciekawości spytam. Co? Smile

No i tyle. A teraz moja kolej na interpretacje. Sprawiasz wrażenie osoby nie radzącej sobie z krytyką, jakąkolwiek. Jedynak i pozbawione trosk dzieciństwo? - ja tak odbieram Twoje zachowania (i nie chodzi tu o treść).

Portret użytkownika hideoshi

Nie jestem w stanie dzisiaj

Nie jestem w stanie dzisiaj prowadzić wielowątkowej, konstruktywnej polemiki. Także musisz mi wybaczyć, że odniosę się bardziej ogólnie do Twojej wypowiedzi.

Jednak do jednego wątku muszę się odnieść szczegółowo, a mianowicie: "Gdyby Cię szanowały i potrafiły być wobec Ciebie szczere - nie musiałbyś w nich generować kolejnych niewygodnych emocji, żeby Ci powiedziały prawdę." - źle ująłeś problem w mej opinii. Tu szacunek nie ma nic od rzeczy. To jest typowo męskie podejście. Szanuje ją, to będę z nią szczery. Natomiast kobiety, bywają bardziej wrażliwe, więc wolą wymyślać jakieś pierdoły, byleby tylko ich decyzja wywołała najmniejsze szkody emocjonalne. Co oczywiście, wzbudza w nas lekkie zdenerwowanko.

Ale dobra. Z tego co piszesz, wydaje mi się, że chyba cały czas mówimy o tym samym, ale Ty jesteś na innym etapie. Ja chyba na razie jestem w fazie samodiagnozy i przyznania się do słabości i kminię sobie co z tym zrobić. Ty jesteś krok dalej, czyli próbujesz z nimi walczyć. Mnie trochę przeraża wizja wyzbycia się (kontrolowania) emocji. Ogólnie w życiu (zawodowo i pasjowo) się nimi nie kieruje, ale gdzieś trzeba dać im upust, nieprawdaż? Znaleźć odpowiednią płaszczyznę do ich kanalizacji. Na tą chwilę, mi się wydaje, że kobiety są dobrą, najbardziej naturalną płaszczyzną do tego. Dlaczego? Bo jakbym miał wybierać kobietę w sposób racjonalny to jaki byłby tego sens? Racjonalnie to można wybierać samochód, albo zawód. Taka ma opinia i takie założenia. Jeżeli się zgodzisz z tym, że trzeba gdzieś kanalizować te emocje, a nie zgodzisz, że w kobietach, to chętnie poznam alternatywę. Bo ja na razie czuje się jak dziecko we mgle i ciągle szukam tej drogi.

"Kiedy widzę, że na błędnej, uproszczonej i sprowadzonej do 0-1 interpretacji tego, o czym piszę opierasz swoje konstrukty - nie dziw się, że się do tego odnoszę." - no cóż, gdybym miał się odnieść do wszystkiego co napisałeś, to musiałbym napisać artykuł naukowy, zaczynając od operacjonalizaji pojęć (emocją w tej pracy nazywać będziemy... Przez termin wartości rozumiem.... itd), która to by zajęła parę stron i nie była strawna dla większości śmiertelników. Stąd ta wybiórczość.

"W każdym razie chodziło mi o próbę usprawiedliwienia poprzez pewien proces myślowy swoich słabości, dzięki czemu potrzeba pracy nad charakterem po prostu zniknie" - nad tym się poważnie zastanawiam. Na razie nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć. Ale coś mnie swędzi w nosie, więc może coś w tym jest. Albo po prostu jak pisałem wcześniej - jestem na innym etapie tej samej drogi.

"W takim razie nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo mój blog był skierowany do takich, jak Ty" - no i stąd mój blog i cała ta polemika Wink

Ech, miało być krótko kuźwa