Cała historia miała miejsce późną wiosną tego roku. To były czasy! Nie będę tutaj opisywał szczegółów jak zdobyłem numer i co zjebałem na pierwszym spotkaniu, bo jak się później okazało, nie to było najważniejsze.

Ad meritum: chciałem pozostać w grze i drugie spotkanie musiało być wyjątkowe. Musiałem zrobić coś, co z jednej strony przysłoni dyskomfort wynikający z nieudanego pierwszego spotkania a z drugiej postawi mnie w świetle oryginalnego faceta z dużymi cojones. W najbardziej pożądanym momencie obudziła się we mnie kreatywność, jakiej się po sobie nie spodziewałem!

Ustaliłem spotkanie w centrum handlowym. Jednak o umówionej godzinie w umówionym miejscu ona nie spotkała mnie. W zamian za to, przypadkowo spotkany kumpel z miasta wręczył jej, niczym mityczny Hermes, tajemniczą kopertę. W kopercie znalazła instrukcje jak trafić do prawdziwego miejsca spotkania. I tak krążyła od sklepu do sklepu za każdym razem znajdując kolejne instrukcje. Dla mnie to był niesamowity fun kiedy mogłem popatrzeć z boku jak moja misternie uknuta intryga świetnie się sprawdza. Dodatkowo czułem podekscytowanie kiedy musiałem tak dyskretnie przemieszczać się, żeby nie zostać zauważonym. Ona, jak później przyznała, przeżyła coś takiego pierwszy raz w życiu (YES YES YES!).

Później były wspólnie przeżywane emocje na gokartach i próba pocałunku w parku, wtedy jeszcze nieudana, ale jak się później okazało, to była tylko kwestia czasu...

Krótko: wymyśliłem coś oryginalnego, przy czym obydwoje mieliśmy dużo funu i co niewątpliwie wpłynęło na nasze późniejsze relacje. I o tym Wam, drodzy przyjaciele, nie omieszkam napisać.

The world is mine!
tyler durden