Pięknie sobie świeci słoneczko, układa się Tobie ze wspaniałą kobietą, wyjechałeś właśnie nową furką z salonu, w rodzinie wszyscy zdrowi, masz pasję, pracę którą kochasz i odczuwasz ją tylko dlatego, że zapycha portfel - aż nie chce się zamknąć i dziwnie się odznacza w kieszeni... Jesteś szczęśliwy, beztroski i... I nie jesteś czujny. Na takiej właśnie sielaneczce JA czuję się źle, niepewnie, nieswojo. JA wiem, że ten Eden, im dłużej trwa, tym szybszymi krokami zbliża się Bozia żeby kopnąć mnie w dupsko tak mocno, że znajdę się poza Tygrysem i Eufratem lądując na peryferiach Kambodży.