Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Daj sobie rok.

Portret użytkownika zivetar

(Blog pamiątkowy)

Minął rok. Uznałem, że to dobry moment by opowiedzieć Wam moją historię.

Kiedy ją poznałem miałem ledwo skończone 19 lat, ona zaledwie 16. Byłem "zwykłym" nastolatkiem ze sporym poczuciem humoru, lubianym przez towarzystwo, z całkiem fajnym powodzeniem u kobiet, które wykorzystywałem w małym stopniu. Zbyt małym.

Ona była 16-letnią dziewczynką z zadatkami na świetną kobietę. Była cicha, skromna, ale i inteligentna i radosna. Poznaliśmy się w szkole, ja byłem w ostatniej klasie technikum a ona dopiero co zaczęła liceum. Wpadliśmy sobie w oko, a w pierwszą interakcję weszliśmy na imprezie w miejscowym klubie. Przedstawiła nas wtedy sobie jej koleżanka. Byłem wówczas po niezłym piwnym biforku, więc co chwilę biegałem z pęcherzem do kibla. Podczas jednego z tych fizjologicznych wymknięć z parkietu zaczepiła mnie owa koleżanka i nas bezpośrednio poznała. Po chwili rozmowy poszliśmy tańczyć.

Od tej chwili byliśmy nierozłączni. Karmiliśmy kaczki w parku, chodziliśmy na kolację do fajnych miejsc. Zakochaliśmy się w sobie bardzo szybko. Miesiąc po poznaniu byliśmy już razem, spędziliśmy wspólnie sylwestra. Jak dziś pamiętam, że pierwszy raz całowaliśmy się w grudniowy wieczór na mrozie, było -16'C. Zajawka. Niedługo później wkroczyliśmy poziom wyżej, po kilku miesiącach znajomości pierwszy raz ze sobą spaliśmy. Wszystko szło we właściwym kierunku.

Po pół roku znajomości, mając ledwie 19 lat wziąłem samochód ojca i pojechaliśmy 400 km nad morze na pierwsze wspólne wakacje, na tydzień. Po dziś dzień dziwię się temu jak moi i jej rodzice na to pozwolili takim gówniarzom. Wcześniej jeździłem autem najdalej 20 km od domu. Może dlatego, że od początku zrobiłem bardzo dobre wrażenie na jej rodzicach, ona na moich w sumie też. Pewnie nie przypuszczali nawet ile potrwa ten związek.

Świetnie czuliśmy się w swoim towarzystwie. Robiliśmy mnóstwo ciekawych rzeczy i doskonale się dogadywaliśmy. Pasowaliśmy wtedy do siebie idealnie - nie boję się tego powiedzieć. Była subtelną dziewczyną, wierną i lojalną, a po zgaszeniu światła bardzo gorącą i czułą.

Kolejne wakacje były jeszcze lepsze. Udało nam się polecieć do ciepłych krajów, bardzo daleko od domu. Pierwsza egzotyczna wyprawa, a miałem wtedy lat 21, a ona 19. I znowu było świetnie. Utkwił mi w głowie obraz, gdy siedzieliśmy na plaży pijąc z gwinta lokalne czerwone wino i paląc miejscowe świetne papierosy, patrzeliśmy w ciszy na zachód słońca. Było coś niesamowitego wtedy między nami. Nigdy się nie kłóciliśmy. Zawsze mieliśmy podobne zdanie, szybko znajdowaliśmy kompromisy.

Słowem wtrącenia. Nigdy między nas nie pakował się na poważnie nikt trzeci. Odtrąciłem od siebie wszystkie inne kobiety, a ona mężczyzn. Byliśmy dla siebie wszystkim, wiecie jak to działa. Pewnie to był błąd, bo straciłem wtedy całkowicie obycie z nimi. Nie było to wówczas dla mnie ważne, nie zakładałem by jeszcze miało mi się to kiedyś przydać.

Iście bajkowy stan trwał 3,5 roku. To był naprawdę świetny stan i znakomicie go wspominam. Tego okresu nigdy nie będę przeklinał, bo to fajne wspomnienia na lata. Jednak po owych 42 miesiącach zaczęły dziać się dziwne rzeczy.

Skończyła szkołę, zdała maturę. Ja już wtedy zaocznie studiowałem od 2 czy 3 lat. Wybrała tę samą uczelnię co ja, ale o tym później. Najpierw znalazła pracę. Pracę słabo płatną, ale dla naszego związku bezpieczną. Po kilku miesiącach pracy za 5 zł/h stwierdziła, że musi znaleźć lepszą. Do tego momentu wszystko jeszcze było jak trzeba, mieliśmy wspólne plany i marzenia. Miało być fajnie. Miało...

Znalazła nową pracę. Nie będę dokładnie określał na czym ona polegała, ale była bardzo dobrze płatna, ponad 20 zł/h. Miała w niej bardzo duży kontakt z nowymi ludźmi, sprzedaż bezpośrednia, przy czym w znacznej większości z facetami. Zaczęła się zmieniać. Ostry makijaż, wyzywające ubrania. Przestała być cichą i wrażliwą dziewczynką, w której się zakochałem. Wyparowała. W nowej pracy na porządku dziennym były szkolenia na drugim końcu Polski, gdzie litrami lała się wóda a wspólna 'zabawa' przyjmowała różne formy.

Okazało się, że jest bardzo podatna na sugestie innych. W pracy poznała dziewczynę, która stała się jej najlepszą przyjaciółką. To dziewczyna często zmieniająca partnerów, najlepiej na takich z odpowiednim portfelem. Miała na nią olbrzymi wpływ, chociaż moja była oczywiście nie dopuszczała tego do wiadomości.

Zmieniła się niemożliwie, już nie robiła na mnie takiego wrażenia jak dawniej. Zaczęła szaleć, zmieniła się w nieczułą sukę, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Żadne próby rozmowy nie dawały efektu. Nawet nie unosiłem się zazdrością, po prostu tłumaczyłem. Sami wiecie jak działa tłumaczenie kobiecie. Ja jeszcze wtedy nie wiedziałem. Rozkład tego związku zaczął szybko postępować. Wszystko zaczęło gnić.

Jak już wspominałem - studiowaliśmy zaocznie na tej samej uczelni. Być może zbyt mało aktywnie spędzaliśmy czas wieczorny w wielkim mieście. Perspektywa mi to pokazała. Mądry Polak po szkodzie, a tym bardziej po pierwszym poważnym związku. Na uczelni coraz rzadziej się spotykaliśmy, tylko w sobotę wieczorem. Piliśmy wino, oglądaliśmy filmy - jak później mi zarzuciła, to było dla niej zbyt mało.

Jej przełożonym w pracy był pewien sympatyczny chłopak. Żeby było śmieszniej - miał dziewczynę i we czwórkę chodziliśmy na pizzę czy imprezowaliśmy. Był na serio ostatnią osobą, którą bym podejrzewał. Poza pracą w tej firmie już wtedy rozkręcał własny biznes, był więc ten portfel uwielbiany i zapewne "polecany" przez jej przyjaciółkę.

Na nieco ponad miesiąc przed czwartą rocznicą owy chłopak zorganizował wypad w góry dla ludzi z tejże firmy. Miałem propozycję jechać tam z nią, jednak miałem nawał w swojej pracy i nie mogłem. A może i trochę nie chciałem? Tak, chciałem też trochę od tego wszystkiego odpocząć. Kłóciliśmy już się wtedy, milknęliśmy w słuchawce. Ogień gasł.

Po powrocie z tygodniowego wypadu w góry poprosiła o spotkanie. 13 listopada 2013 roku. Z kamienną twarzą oznajmiła, że to koniec, że odchodzi. Mimo, iż byłem świadom że to umarło - chciałem to ratować, zmiękłem, jak ten głupi szczeniak. Na szczęście tylko na chwilę. Ona nie chciała. Odcięła się definitywnie. Jeszcze przez około 2 tygodnie czasami zapytała co u mnie. Lekki sentyment, który szybko jej przeszedł.

Niecały miesiąc później, na 3 (?) dni przed niedoszłą czwartą rocznicą ogłosili fejsbukowym kanałem przed całym światem, że są razem. Dostałem mokrą ścierą w twarz, bo o niczym nie wiedziałem. Wtedy tak wiele puzzli zaczęło się układać w mojej głowie. Wszystko stało się jasne, a ja uświadomiłem sobie jak byłem ślepy.

Dalsze jej zagrywki były bardzo żenujące. Nowy chłopaczek przywoził ją na uczelnię (100 km), czekał aż skończy zajęcia i zabierał. Na moich oczach, na moim terenie, przed moimi znajomymi prowadzała się z nim bardzo ostentacyjnie. W świecie, w który ją wprowadziłem. To było tak słabe, że obrzydziła mi się sama w oczach. Odebrałem to ze szczerym uśmiechem, nie wiem czy właśnie tego chciała. Miałem i mam nadal dobry kontakt z jej znajomymi z uczelni. Ona przestała z nimi wychodzić na papieroska, ja wręcz przeciwnie, do dziś chętnie z nimi pogadam. Spoko ludzie.

Widziałem ją wtedy jeszcze kilka razy, może z raz w miesiącu. Kontaktu nie mieliśmy już żadnego, a gdy się mijaliśmy spuszczała głowę w dół. Brak honoru? Nieistotne. W lutym czy marcu widziałem ją wtedy ostatni raz. Więcej nie widziałem jej ani na uczelni, ani w naszych rodzinnych stronach. Podobno wyprowadziła się do miasta, w którym mieszka jej przyjaciółka. Czy do niej? Nie wiem. Przestałem obserwować na fejsie, absolutnie przestało mnie interesować co u niej. Szczerze. Odciąłem się.

I wtedy moje życie się zmieniło. Również dzięki Podrywajowi.

Natrafiłem na odpowiednią wiedzę jak radzić sobie po rozstaniu. Jak powszechnie wiadomo - to strasznie sztuczne na początku. Świadomie postanowiłem definitywnie zamknąć ten rozdział, bez minimalnej nawet możliwości powrotu.

Rok, który dziś mija był przełomowym w moim życiu. Zacząłem oddychać pełną piersią. I to nie na pokaz, bo i tak nie mogła tego widzieć. Zacząłem robić z prawdziwą przyjemnością wszystko, czego nie mogłem wcześniej. Z ręką na sercu. Dla siebie.

Wziąłem się za siebie, za moje życie i zbieram tego efekty. Otworzyłem się na nowe znajomości, to było pierwszym efektem zmiany. Poznałem nowych kumpli, na których zawsze mogę liczyć. Trafiłem na ludzi, którzy mi pomogą, a ja im. Jednocześnie odciąłem się od fałszywego towarzystwa, które otaczało mnie wcześniej. Usunąłem wszelkie toksyczne znajomości, w których tkwiłem. Pożegnałem ludzi, którzy mnie nie szanowali. Postawiłem na tych, którzy mają do mnie zdrowy respekt. Którzy są lojalni, szczerzy i inteligentni. Takich ludzi lubię.

Zadbałem o swoje ciało. Owszem, przybrałem, ale zdrowym mięskiem. Nie jestem stałym bywalcem siłowni, nie będę ściemniał. No ale wreszcie ją odwiedziłem. Zacząłem biegać, wróciłem do gry w piłkę ręczną, futsal. Ruszyłem z miejsca. Zainteresowałem się kalisteniką. Robienie pompek i podciąganie na drążku sprawia mi wiele frajdy. Nie daje to wielkich mięśniowych efektów, ale poprawiłem wytrzymałość chudziutkich rączek. Jestem postawniejszy i silniejszy. Nie czuję potrzeby spompania się, wystarcza mi, że zdrowo i atrakcyjnie czuję się we własnym ciele.

Odświeżyłem garderobę. Wizualnie zawsze starałem się trzymać poziom, ale postarałem się iść jeszcze dalej. Odwiedziłem fryzjera i drogerię. To wszystko na pewno jeszcze bardziej podwyższyło moją samoocenę, spodobałem się sobie. Im też się podobam, kobietom. Mam siebie za ciacho i często to na swój temat słyszę. To w pewnym stopniu także potrafi zbudować.

Postanowiłem wrócić do samorozwoju. Odkurzyłem podręczniki od hiszpańskiego, zacząłem go praktykować jeszcze bardziej na serwisie Interpals. Poznałem tam ludzi, których chciałbym odwiedzić. Zawsze mnie ciągnęło do Ameryki Łacińskiej, teraz sprecyzowałem to do Urugwaju, który poznaję od strony teoretycznej. Jestem tym krajem zafascynowany. Praktyka czeka na wykonanie, mam opracowaną podróż do Montevideo via Madryt. Podszkoliłem także angielski, zrobiłem sobie certyfikat B2. Żaden to wielki poziom, ale i tak jestem z tego dumny. Swobodnie rozmawiam w tym języku.

Podczas tego roku przemian odwiedziłem kilka krajów w różnych zakątkach Europy. Wszystkie ze świetnymi ludźmi, a kolejnych tam zapoznałem. Byłem w Skandynawii, nad Morzem Czarnym i Śródziemnym. Bawiłem się z Dunkami, Norweżkami, Rosjankami, Słowaczkami, Macedonkami i innymi dziewczynami. Liznąłem świata, jakkolwiek to brzmi. Podróżowanie mi się bardzo spodobało. Miałem jeszcze plan w tym roku zobaczyć ocean, wymyśliłem sobie klify w Faro w Portugalii. Póki co muszę odwlec to w czasie, w tym roku nie wyrobię finansowo. Na podróże wydałem w ciągu tych 12 miesięcy jakieś 7-8 tyś. złotych. No właśnie, pieniądze...

Po skończeniu technikum zacząłem pracować w firmie ojca. Bardzo lubię tę branżę, lecz sama moja praca nie była rozwojowa. Oczywiście w perspektywie miałem/mam przejęcie firmy po ojcu, ale ile lat musiałbym na to czekać. Zmobilizowałem się. Wykorzystując znajomość funkcjonowania branży i zdobyte kontakty - założyłem własną firmę. Jasne, dopiero się rozkręcam, ale już czuje to podniecenie przedsiębiorczością. Widzę, jak poważnie traktują mnie kontrahenci. To cholernie buduje pewność siebie. W ogóle wewnętrznie urosłem po tym ruchu i już czuję, że był bardzo dobry. Mam olbrzymie cele z tym związane na przyszły rok. Wszystko co zaplanowałem mam spisane i opracowane. Kosztorysy i biznesplany choć obcinam je z ostrożności o połowę - i tak wyglądają dobrze. Czuję, że trafiłem na żyzną glebę.

I na koniec to, co stało się tylko dodatkiem. Obiecanym przez Podrywaja dodatkiem - kobiety. Wszystkie działania które w tym roku podjąłem niesamowicie mnie zbudowały. Oczywiście, nie znaczy to, że zaczęły mi panny spadać z nieba. Jednak gdy tylko wyszedłem w ich kierunku - zaczęły przystawać przy mojej osobie. Zyskałem odwagę by je na nowo poznawać, flirtować. Poznałem ich wiele. Dostałem mnóstwo zlewek, byłem na wielu randkach. Udanych i nie udanych - nieważne. Poznawałem totalnie najróżniejsze kobiety. Jeszcze chyba nie czas na stabilizację dla mnie, więc jeszcze trochę ich się przez moje... palce - przewinie. Jest coraz lepiej, ale chcę się jeszcze rozwijać. Dlatego póki co zostaję na Podrywaju.

Otworzyłem się. Zyskałem nowe znajomości, zorganizowałem fajne imprezy. Wypiłem litry gorzały z licealistkami i facetami pod krawatem. Spałem pod gołym niebem, uciekałem przed Bułgarami (wyszedłem z imprezy i z kumplem weszliśmy na ich podwórko się odlać) i kąpałem się w gorącym Morzu Czarnym o 4 nad ranem ze śliczną mulatką. Poczułem powiew życia, którego nie poczułbym, gdyby ten związek nie upadł. Tkwiłbym w marazmie.

I ja sam, co stało się ze mną? Rozwinąłem się intelektualnie. Przeczytałem wreszcie mnóstwo wartościowych książek. Paradoksalnie te o samorozwoju i spokoju duchowym najbardziej mi się przypodobały. Fikcja mnie nie kręci. Coś od Osho zawsze mam przy łóżku. Wreszcie mam czas by spokojnie usiąść i przeczytać coś mądrego.

Zmieniłem się i wszyscy, dosłownie wszyscy mówią, że na lepsze. Jestem niemal zawsze uśmiechnięty, nie miewam żadnych stanów "dołowania". Mam w sobie olbrzymią moc, czuję to w sobie. Jak ktoś przejdzie utarczkę z ZUSem i US to nic go nie łamie Smile Jestem pewnym siebie gościem, który czerpie z życia. Nie na pokaz. Wreszcie czuję, że z niego korzystam! Szczerze - świetnie mi teraz ze samym sobą.

Nie jestem w stanie opisać całej mojej przemiany, przebiegła ona na bardzo wielu polach. Nie było łatwo, ale cały ten trud dał nieoczekiwane dla mnie efekty. Ten rok ma dla mnie wielokrotnie większą wartość, niż każdy inny przeżyty wcześniej. Nawet taki bajkowo słodki, u boku kobiety, który opisałem wyżej. To wszystko stało się dla mnie tak zupełnie inne. Jestem lepszym człowiekiem. Lepszym dla siebie, lepszym dla rodziny, lepszym dla ludzi którzy mnie otaczają.

Minął rok, który zmienił tak wiele. A to wciąż nie koniec.

(Przeczytałem to wszystko na spokojnie raz jeszcze i czuję w sobie coś niesamowitego. Coś na kształt rozczulenia, bo niejako wróciło tyle wspomnień. Chyba sam nie potrafię w to uwierzyć. Wy nie musicie. Daję Wam jednak słowo, że każde zdanie w powyższym tekście jest prawdziwe).

Dzięki za wszystko.

Odpowiedzi

Portret użytkownika BoskiP

Świetny blog, idealnie

Świetny blog, idealnie pokazuję że co nas nie zabije to nas wzmocni. W życiu nie ma miejsca na stagnacje trzeba się rozwijać. Z fartem Wink

Portret użytkownika panxyz

Super, dobra robota.

Super, dobra robota.

Portret użytkownika expat

Nic nie spieprzyłeś. To ona

Nic nie spieprzyłeś. To ona spieprzyła Ciebie, jak niemal każdego z nas pierwsza dziewczyna. Poradzisz sobie, ona nie - zakładasz się?

Opowiem Wam coś z pozycji wapniaka przed czterdziestką...prowadziłem swego czasu interes w Łodzi. Przyjechał do mnie młody chłopak pytając o pracę, sprowadził się z Kamienia Pomorskiego, jeździł Oplem Calibra (wówczas to nie było byle co) więc zdziwiło mnie, że chce pracować za śmieszne pieniądze u mnie. OK, pomyślałem - zatrudnię i jego i ją, zobaczymy co z tego wyniknie. Pierwsze tygodnie wszystko jak w zegarku, oboje razem, oboje zakochani, kupił jej Opla Tigrę, żeby była niezależna. Po mniej więcej trzech miesiącach dzwoni do mnie pewna kobieta i przedstawia się jako matka Michała Wiśniewskiego (pamiętam go do dziś mimo iż minęło prawie 20 lat). Panie Zenonie, niech pan porozmawia z Michałem jak mu wszystko w przedsiębiorstwie odkręciłam, może wracać, pan ma na niego taki wpływ...Droga pani, cóż ja mogę - zacząłem zgłębiać temat. Koleś był rybakiem dalekomorskim, był pół roku w rejsie i pół roku w domu. Kasę kosił niesamowitą i to płatną w dolcach co wówczas było nie bez znaczenia. Przyjechał na wakacje do ciotki do Łodzi i poznał ją. Zakochał się, rzucił wszystko, sprowadził do Łodzi, kupił kawalerkę i żył miłością. Sielanka trwała krótko - pani zaczęła się obmacywać z miejscowymi taksiarzami, wkrótce oficjalnie waliła go w rogi nie krępując się niczego - ostatecznie złapał ją we własnym łóżku z jakimś typem. Nie mogłem na to patrzeć...Matka Michała przyjechała do mnie, porozmawialiśmy w trójkę, pomogłem mu się ogarną, spakować i przeprowadzić z powrotem do Kamienia. Pracy niestety nie odzyskał. Minęło 10 lat - dzwoni telefon, odbieram - Panie Zenonie, Michał mówi. Zapraszam pana na spotkanie, wiele panu zawdzięczam. Pojechałem do Szczecina w interesach, spotkaliśmy się - prowadzi dużą firmę zajmującą się mrożonkami, interes kwitnie, kasa leci, ożenił się ma dwójkę dzieci.A co z jego panną? Przykra sprawa - stoczyła się. Nieprawdopodobne jest, że tak piękna kobieta może się doprowadzić do takiego stanu.

Nie wiem po co to napisałem? Zawsze jak czytam takie historie to czuję jakiś wstrząs Wink
Pozdrawiam i powodzenia życzę!

ciekawie to wszystko ująłeś z

ciekawie to wszystko ująłeś

z moją byłą jest podobnie
zakochana do szaleństwa (ON ruski)
dla Niego zamierza rzucić pracę
wyjechać do innego miasta
zostawić matkę

zobaczymy jak to się skończy..

Portret użytkownika zivetar

W tego typu historiach jest

W tego typu historiach jest coś budującego. Bo jak kobieta zmiażdży facetowi "mleczne" jaja, to odrastają już te stałe. Te z kolei często wyrywają kolejne panienki, ale wtedy wstawiasz już sobie tytanowe i masz wyjebane Smile

Portret użytkownika Charlie P.

Lubie czytać blogi tego typu.

Lubie czytać blogi tego typu. Fajnie mi się czytało i lubię takie historię. Pisałeś, że z przeczytanych książek najbardziej podeszły Ci te z samorozwoju spokoju duchowym... gdybyś był łaskaw zapodać jakieś tytuły to ja będę wdzięczny.
Powodzenia życzę!

PIONA Smile

Portret użytkownika zivetar

Spróbuj coś z tematyki

Spróbuj coś z tematyki buddyzmu. Nie chodzi o samą religię, ale właśnie o osiąganie spokoju duchowego.

Mamy tutaj na stronie ekspertów od tej tematyki, także z domieszką medytacji, tantry - poszukaj w ich blogach.

Portret użytkownika unnown

Dobry tekst! Ja jestem w

Dobry tekst! Ja jestem w momencie gdy rozstałem sie z dziewczyną. Mieliśmy próbować stworzyc coś lepszego ale raptem po 2-3 tyg zaczęła sie spotykać z nowym typem. Oczywiscie nic mi o tym nie powiedziała, a nadal utrzymywała kontakt. Na szczęście nie przeżywałem tego bardzo długo mimo że widzę na fb jaka to zakochana nie jest w noym typie. Na mnie ma wyjebane laska.Jeszcze kilka dni temu myślałem o tym że byłoby zajebiście gdybysmy do siebie wrócili ale teraz widzę że szkoda na to czasu.
Zaczynam o siebie dbać i sie rozwijać. Mam bardzo podobny plan do Twojego, mam nadzieję że wszystko będzie jak chce. Za długo już w tym moim marazmie byłem ubabrany.
Mam jeszcze pytanie. Czy przez ten czas była odzywała się do Ciebie czasem?

Portret użytkownika zivetar

mimo że widzę na fb jaka to

mimo że widzę na fb jaka to zakochana nie jest w nowym typie.

Wiesz co? Klikasz na to jej zdjątko i dajesz "Przestań obserwować: X". I w dupie masz co u niej. To poniekąd trening wytrzymałości, bo może kusić by zajrzeć na jej profilek. No ale jak się odcinać, to definitywnie. Osobiście postępuję tak z każdą panną, która zrobi kwas. Liczy się tylko przyszłość, moja przyszłość, nie mam ochoty oglądać tego sztucznego "Patrz jak mi teraz lepiej".

Czy przez ten czas była odzywała się do Ciebie czasem?

Nie, wcale. I dobrze. Czas minął.

Portret użytkownika unnown

Tyle że w tym wypadku ja

Tyle że w tym wypadku ja zjebałem bo pozwoliłem jej sie oodalić odemnie. Potem nie byliśmy ze sobą, a ja naiwnie myślałem że laske nikt nie wyrwie. No i się kurwa pomyliłem Tongue

Portret użytkownika zivetar

W ogóle to dziękuję Wam

W ogóle to dziękuję Wam wszystkim za pozytywne wpisy Smile

Portret użytkownika Adonis_Zeiler

Motywująca historia

Motywująca historia !
Wszystko co nas spotyka dzieję się na naszą korzyść Smile

"Iście bajkowy stan trwał 3,5

"Iście bajkowy stan trwał 3,5 roku"

potem

"I wtedy moje życie się zmieniło. Również dzięki Podrywajowi."

Najpierw cudowna długa sielanka w związku z kobietą, potem króciutkie uderzenie, po czym jeszcze większa sielanka u boku innych kobiet + super-hiper samorozwój. Nie boisz się, że coś się w końcu kiedyś spierdoli? Tak szczerze...

Portret użytkownika zivetar

Uderzenie może nie takie

Uderzenie może nie takie króciutkie, bo pół roku nieprzyjemnego smrodku Smile

Rozumiem, że z tym super-hiper samorozwojem to jakaś forma przytyku, tak? A śmiej się Smile Dla mnie liczy się to co faktycznie osiągnąłem i to, że za miesiąc zakończy się najbardziej udany rok w moim życiu.

Co ma się spierdolić? Zjebałoby się, gdybym to wszystko robił w oparciu o "Ja jej pokażę!" a to chuja by dało. To nie pokazówka. Ja po prostu zmądrzałem i jestem silniejszy.

"Uderzenie może nie takie

"Uderzenie może nie takie króciutkie, bo pół roku nieprzyjemnego smrodku"

wydawało mi się, że krócej, ale jeśli nawet to czymże jest pół roku (to jest zaledwie pół roku!)

Żadnego przytyku z samorozwojem nie ma. Może to i dalekie od mojego (wręcz przesadnego!) samorozwoju, ale jesteś z tym dużo bardziej do przodu od większości użytkowników stąd

może jest coś między wierszami, czego nie napisałeś, ale czytając tą historię ma się wrażenie, że żyjesz tak naprawdę cały czas w cudownej krainie, gdzie tylko raz na chwilę "spadł deszcz"...

"W nowej pracy na porządku dziennym były szkolenia na drugim końcu Polski, gdzie litrami lała się wóda a wspólna 'zabawa' przyjmowała różne formy"

zawsze myślałem ,że takie rzeczy to tylko na filmach albo ewentualnie za granicą (do tej pory tak myślę).. szczerze

Portret użytkownika zivetar

może jest coś między

może jest coś między wierszami, czego nie napisałeś, ale czytając tą historię ma się wrażenie, że żyjesz tak naprawdę cały czas w cudownej krainie, gdzie tylko raz na chwilę "spadł deszcz"...

Ale kto powiedział, że w mojej krainie jest tylko bajkowo? Przecież nadal pojawiają się excusy przy niektórych kobietach, zdarza mi się denerwować gdy idę na wyjaśnienia do US czy potykać na ulicy. Nie napisałem, że moje życie jest prze-mega dobre, ale na pewno dużo lepsze niż wcześniej. Cały czas się rozwijam, ale mimo to popełniam błędy i się ich nie wstydzę. Wyciągam z nich wnioski i zostawiam w tyle, może dlatego zbyt mało tych negów w moim tekście.

Byłem 9 miechów z 7 lat

Byłem 9 miechów z 7 lat starszą kobietą. W sumie... zadatkowało na małżeństwo Tongue Ale ona ma rozjebaną psychikę swoim dzieciństwem, rodziną i przeszłością, więc w jakiejś mega depresji wszystko się sypło. Wewnątrz bardzo to przeżyłem.
ALE od razu, tego samego wieczoru, 28 grudnia kupiłem szlugi, 0,5 i wykrzyczałem do wiatru to co czuję i powiedziałem, że to czas dla mnie. Niech spierdala. Świat jest mój!
Efekt?
Spaliłem mosty, ona czasem pisze, ja olewam, bo to czas dla mnie. Zmieniłem pogląd na siebie i życie diametralnie. Praca nad sobą! Nie szlochać po kątach, użalać się nad sobą, tylko iść zawsze do przodu, nie oglądając się wstecz i nie wsłuchując w jej ryki!
Co dalej?
Bóg zdecyduje, co będzie dalej. Jemu zaufać w tych kwestiach i iść dalej.