Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Moje partnerki, moje historyje, część pierwsza.

Portret użytkownika Mendoza

Lato 2017

Pracowałem na zajebistym wakeparku za granicą jako instruktor. Poznałem tam dwie rosjanki, dwie zajęte, miały jednak wolną koleżankę która poszła do baru, też rosjankę.

No to hyc.

Dosyć szybko ją wyjąłem, rozmawialiśmy po niemiecku, po rosyjsku rzadko, ponieważ kaleczyłem wtedy jeszcze ten język. Kilka spotkań w plenerze a potem myk na chatę i TV.
Uparła się, żeby oglądać Game of Thrones,
no to oglądaliśmy.

Buziaczki miziaczki owszem, seksu brak.

Bo dziewica.

Powiedziałem jej, że bardzo lubię się gnieść, że mając kogoś przy sobie, fizycznie nie wytrzymuje ciśnienia dłużej niż dwa tygodnie.

Pytała ile miałem dziewczyn, odparłem, że nie wiem, nie liczyłem.

Po tygodniu łóżko siadło, dzień potem przyniosła torbę kondonów.
Przezorna.

Zaangażowana była, pomyślałem nawet, że mogłaby przy mnie zostać. Fajnego ojca miała. Jarał fajki na ogródku na rozklekotanym krześle ogrodowym choć chata była cymyk. Pytał mnie czy chcę fajkę albo piwko, chyba szczęśliwy był, nie liczył czasu, proponował mi takie rzeczy nawet na śniadanie w dzień roboczy.

Spotykaliśmy się kilka tygodni.
Fajna faza była jak usiedliśmy przy piwku ze znajomymi. Ja polak, kolesie niemcy a wszystkie dziewczyny rosjanki. Multi-kulti.

Po czasie mi wyszło, że ona pracuje tylko 40 godzin miesięcznie. Na pytania, czy nie chciałaby gdzieś normalnie pracować odparła, że nie, że rodzice jej dają i jej się nie chce.

Wtedy byłem bardzo wybredny, jej niechęć do pracy i przeświadczenie, że pieniądze ktoś jej DA, wystarczyły by powiedzieć jej hejka narka pa.

Zająłem się sobą, odkładałem hajs (emigracja), i chodziłem na siłkę. Zima minęła.

Zrobiłem formę życia.

Na wiosnę jedna znajoma polka rozstała się ze swoim facetem, meksykaninem bodajże. Lubiłem ją, miała ZAJEBISTY charakter. Bardzo ogarnięta, pracowita kobieta. Więc tam z dnia na dzień spotkania wyszły. Pamiętam, że na jedno spotkanie przyniosła świętego mikołaja wór trawy. Zjaraliśmy się jak szmaty.
Lubiłem też do niej chodzić, miała bogato wyposażony barek. W życiu nie widziałem tyle różnorakiej łychy w prywatnych rękach. To były wieczory degustacyjne, nie dałem rady wszystkich spróbować bo bym wiecznie na orbitę wchodził.

Całowanka, mysie pysie owszem. Do seksu nie dążyłem z tego względu, że do niej nic nie czułem. Dotykałem ją i moja ręka czuła ściane. Nic. Null. Lodówka.

Serce swoje a rozum swoje.

Zacząłem nawet myśleć by ułożyć z nią swoje życie w tych niemczech, kupić stary dom, wyremontować go wspólnymi siłami i mieć wyjebane na wszystkich. Była złotą kobietą.
Rozum mówił bierz!
Uczucia co innego.

Nie wiedziałem, co z tym zrobić.

W maju skrzyknęliśmy się ze znajomymi i pojechaliśmy na obóz wakeboardowy do jednego z najlepszych wakeparków w europie. Oczywiście bez niej. Nie chciałem brać drewna do lasu. Nie byliśmy oficjalnie razem.

Trzy dni. Namioty. Sześć kabli. Wiara z całej europy.

W pierwszy dzień się srogo wyjebałem na wyciągu. Szpital. Prześwietlenia. Skręcone kolano, poobijany, z uśmiechem cwaniaka na gębie, bo niczego nie zerwałem. Rynta jeszcze daleko.

Wracając ze szpitala, wchodząc o kulach na teren obozu zobaczyłem parkę grającą w poksa na hajse przy jednym stoliku. Dzewczyna była ultra śliczna. Dołączyłem się, chciałem wybadać grunt i ją ewentualnie wyjąć.

Obydwoje z rosji. Gadaliśmy po rosyjsku, po angielsku i czasem po niemiecku z ziomkiem. On mieszkał już w niemczech dłużej. Ona wcale. Była z St. Petersburga.

Przyjemne towarzystwo, mimo że ojebali mnie w karty. Zaprosiłem ich na łychę koło mojego namiotu. Wziąłem sobie do serca słowa kolegi Neofity z tego forum. By jakiekolwiek napotkane kobiety traktować od razu jak swoje. Tak też zrobiłem.

Działało.

Sączyliśmy whiskey na zewnątrz, ludzie zaczęli się do nas przysiadać. Chwila moment i zrobiła się posiadówa. Przysiadł się też jakiś hiszpan. Upatrzył sobie ją, tą rosjankę, wziął kredyt na emocje i szastał nimi dość długo. Chciał stopić ten lód na jej sercu. Chciał "dać jej emocje". Ale ona była "za szybą". Widziałem to jako obserwator. Z boku. Dziękowałem sobie w duchu, że nie jestem tym gościem i nie pajacuje.

Alko się skończyło i zaprosili mnie na następny dzień na śniadanie.
Spędziliśmy potem cały dzień we trójkę.

A wieczorem była impreza. Gruba. Poszliśmy tam w trio. Miejsce densu było przeszklone, widziałem, że jest ścisk, więc nie chciało mi się tam pakować razem z nimi. Zostałem na zewnątrz i strategicznie usiadłem sobie na schodkach obok najśliczniejszych dziewczyn które dojrzałem.

Chwilę pokontemplowałem ten smutny świat.

Zaczepiła mnie dziewczyna siedząca najbliżej mnie. Bo sam tak siedzę i czy nie zapalę z nią papieroska. Owszem, bardzo miło z jej strony.
Powiedziała, że normalnie tak się nie zachowuje, ale coś ją tchnęło. Zaczęliśmy rozmawiać. Wypowiedzi się zazębiały, czułem jak bym ją znał od dawna. Była Brazylijką mieszkającą już na stałe w niemczech. Pomyślałem nawet, w przypływie wielkiego niepohamowanego entuzjazmu, że mógłbym się w niej zakochać.
Mieliśmy wuchtę wspólnego, podobne poglądy, podobne spojrzenie na świat.

Przegadaliśmy z godzinę. Bajera wchodziła jak w masełko.
Z densu wyszła rosjanka z tym swoim przyklejem i siadli koło mnie. Wciągnąłem się w tą rozmowe. Kątem oka widziałem, że ta ze wschodu ma jakiegoś zatuszowanego dąsa, że gadam z inną. Przeszło mi przez myśl, że coś tu nie gra, przecież ma swojego gucia, więc czemu jest zazdrosna? Atencjuszka? Coś mi nie pasowało, czegoś nie rozumiałem.

Olałem to i kontynuowałem rozmowę z moją wybawicielką z fajeczkami. Parka ze wschodu pożegnała się i poszła spać.
Mój nowy obiekt zainteresowań też niebawem zwijał się do domu. Była spoza obozu, przyjechała z miasta obok. Powiedziałem, że cudownie mi się z nią rozmawia, że coś jest na rzeczy między nami i chciałbym to kontynuować. Powiedziała to samo, wymieniliśmy się numerami.
Przutuliłem ją na pożegnanie.
Fala błogości przeze mnie przeszła. Czułem, że przytuliłem się do nieba a ono przeze mnie przechodzi.
Musiała niestety lecieć, znajomi czekali...

I... Zostając sam na tej impezie, stwierdziłem, że pójdę jeszcze do tej rosjanki, wypytać co jest pięć, było trochę niedopowiedzeń.

Gdybym do niej nie polazł... moja przyszłość być może wyglądała by inaczej.

Zastałem ją samą, jej przychlast poszedł pod prysznic.

-Śpisz?
-Powoli się szykuję do spania
-Jesteście razem?
-nie
- Nie? Shock, Przecież śpicie razem
- Tak, bo inaczej nie da rady, za mało tutaj miejsca. Ja do spania obracam się w drugą stronę i idę spać. To tylko kolega.
- Masz kogoś?
- nie
- Masz pierścionek na palcu, nie jest zaręczynowy?
- nie, to jest tylko pamiątka.

W tym miejscu się zacząłem uśmiechać.

-Polubiłem Ciebie przez te dwa dni, może przyjdziesz po mnie jutro z rana i pójdziemy razem na śniadanie?

Też się uśmiechnęła.

- też Ciebie polubiłam, przyjdę

Życzyliśmy sobie miłej nocy, posłała mi buziaka, poszedłem do siebie spać, kuśtykając.

Zastanawiałem się co z tym zrobić. Dwa nagrane tematy. Jeden stuprocentowy, drugi na wyciągnięcie ręki.

Nienawidze mieć takiego wyboru.

Dylemat.

Nazajutrz był ostatni pełny dzień obozu.
Czas naglił.

Nazajutrz po mnie przyszła, tym razem skąpo ubrana. Jeszcze wam nie wspomniałem małego, ale ważnego szczegółu. Ta dziewczyna była w ścisłej czołówce rosyjskiej sceny fitnesu. Użyłem wszystkich swoich sił by utrzymać swoją szczenę na miejscu i nie wywalić jęzora. Moi znajomi nie dali rady.

Tylko dlatego ją chciałem, to było zajebiste wyzwanie. Myśliwy mi się srogo włączył. Zdawałem sobie sprawę z tego, że będzie trudno. I jeżeli by się udało, to bym miał namacalny dowód na to, że wszystkie ligi kobiet są dla mnie i że niemożliwe nie istnieje. Z innej, mniej szlachetnej strony, ego dochodziło do głosu, chciało ją posiąść i otrzymać ostateczne, wieńczące karierę, grube nacięcie na swoim PUA kijaszku. Troche smutne, ale prawdziwe.

Po śniadaniu wzięliśmy kocyk i poszliśmy we dwójkę opalać tyłeczki na plaży. Non stop gadaliśmy, dobrze ją czułem.
W międzyczasie napisała brazylijka, że chce przyjechać i ze mną spędzić dzień. Nie odpisywałem.

Leżeliśmy w tym słońcu i o sobie opowiadaliśmy, pokazywaliśmy sobie nawzajem fotki i filmiki z wypadów na snowboard, wake, treningów i podróży.

Fascynacja

Chciałem znać wynik.

Więc nachyliłem się nad nią, pocałowałem ją, nie odrzuciła mnie.
Podczas pocałunku poczułem to, co powinienem poczuć całując kogoś bliskiego.
Jest chemia.
Mistrzostwo.

Napisałem chybcikiem brazylijce, że kogoś poznałem na tej imprezie i sprawy nabrały tempa, dlatego muszę odmówić. Było jej smutno, a mi bardzo przykro, ponieważ niczym sobie na to nie zasłużyła. Była też ciepłym pyknikiem, sprzyjająca osobowość do trwałej relacji. No cóż. Musiałem. Chciałem się skupić na jednej.

...

Wracając.

Z moją "wybranką" nie rozstawałem się już ani na sekunde. Leniuchowaliśmy, spacerowaliśmy, gadaliśmy, spędzaliśmy dobrze czas, wieczorem przyszła do mnie do namiotu, wiedziałem czym to się skończy, nie śpieszyłem się. Na spokojnie, delektowałem się każdym momentem. Oboje czuliśmy, że się zaraz zaczniemy rozbierać. Poszliśmy się odświeżyć pod prysznice. Wracając wzieliśmy butelkę Jägermeistra, usiadliśmy nad wodą, sączyliśmy dosyć leniwie, wtuleni w siebie. Obserwowaliśmy tych wszystkich ludzi którzy się bawili bliżej i dalej. Mi to było obojętne, miałem wszystko, czego potrzebowałem tuż przy mnie. Błogostan.

Opróżniliśmy tą butelkę i poszliśmy do namiotu, gra wstępna trwała wieczność, przyjemną wieczność.
Kiedy zacząłem ją rozbierać nie mogłem się napatrzeć na jej ciało. Mignęła mi moja historia. Cała droga od dwudziesto jedno letniego, nieśmiałego, zamkniętego prawiczka do dnia tamtejszego. Góra pracy nad sobą, wiele przykrych uświadomień, setki odrzuceń i mój upór.

I oto ona.

Moja wisienka na torcie.

Niestety, alkohol uciął mi możliwość zaczerpnięcia pełnej przyjemności mimo prób wskrzeszenia mojego donga. Więc przynajmniej zająłem się nią i popełniłem miłość francuską swojego życia.

Nazajutrz łazilśmy razem już za rączki. Powiedziałem jej, że nie chcę by to była wakacyjna miłość i chcę by to się rozwijało. Myślała tak samo. Cztery tygodnie, w tym czasie się zobaczymy. Obiecywałem.

W południe się pakowaliśmy, pożegnałem się z nią, odprowadziłem ją wzrokiem aż zniknęła za winklem.
Miałem nadzieje, że ją jeszcze zobacze.

Po powrocie do domu czułem się spełniony. Kupiłem książki nauki rosyjskiego i wziąłem się z tym ostro do roboty, jej angielski był przeciętny, mój rosyjski gorszy, postanowiłem to nadrobić.

Chciałem do niej lecieć, ale paszport mi się skończył i potrzebowałbym wizy. Chciałem się z nią spotkać w Estonii, było dla niej blisko.Koszt około 300 euro na weekend, bilety na samolot i apartament.
Stwierdziła, że jak jestem gotowy tyle zapłacić, to lepiej żeby ona przyleciała do mnie i będzie nawet taniej.
Git.

Przyleciała na weekend.
Potem na tydzień.
Potem na miesiąc.
Koszty biletów dzieliliśmy na pół.
W łóżku był kosmos, za każdym razem leciałem w podróż dookoła słońca.
Chciałem ją mieć na zawsze.
Czułem, że to moja żona, zastanawiałem się jak się z nią ożenić i razem zamieszkać. Też o tym myślała. Myślałem o dzieciach.

Do ożenku nie doszło, z biegiem czasu miałem coraz większy niesmak.

Sprawy finansowe, to raz, była bardzo wsobna.
Ukrywała mnie przed swoim światem, co mi bardzo śmierdziało drugim życiem, nie poznałem nikogo z jej otoczenia jak poleciałem do niej do rosji, nawet jej rodziny. Rozmowy na nic się tu zdały, były napięcia a ona nieustępliwa. Już chciałem to rzucać, trzymała mnie jeszcze przy niej miłość.

Wbiła jednak ostatecznego gwoździa do trumny tego związku gdy poleciałem do niej w grudniu. Na urodziny jej córki, mi to bardzo pasowało, że ma dziecko, bo też chciałem mieć. Mówiła, że bardzo ją kocha.
W rzeczywistości pomiatała nią, traktowała ją jak śmiecia.

Tego nie potrafiłem zdzierżyć. Jak córka wyszła na zakupy to zjebałem swoją jak kundla. Jeszcze nigdy w życiu nie odezwałem się tak do żadnej kobiety.
Oniemiała.
Nikt jej chyba tak w życiu nie dojebał.
Wydukała, że przeprasza, że dzięki mnie może stać się lepsza i że będzie się starała poprawić.

Widziałem, że mówi to, by mnie nie stracić i nie rozumie powodu mojej złości.

Gdyby moje/nasze dziecko tak traktowała, to bym ją dosłownie zajebał. Przeczytałem półki ksiąg na ten temat, sam jestem z niełatwej rodziny, dlatego jestem na tematy wychowania dzieci mocno wczuty. To było nie do przełknięcia, wtedy definitywnie i ostatecznie przejrzałem na oczy.

Za dużo tu zaczęło nie pasować.

Zamknąłem ten rozdział z mocnym bólem serca. Miotałem się. Tygodniami łaziłem przybity. Smutny i zgniły.

Potem nadeszła wiosna, 2019, chmury się rozeszły, promyki słońca zaczęły smagać, tuląc ciepło moje policzki, zrobiło mi się przyjemnie... Zacząłem znowu marzyć...

Cdn.