Siema!
Sprawa wygląda tak, że umawiam się z laską od jakiegoś miesiąca... w sumie mieliśmy 2 intymne spotkania na których doszło do KC i FC, oraz jakieś 3 spotkania tak w towarzystwie. Więc na tle miesiąca jest to baardzo mało spotkań. Nie wiem kto i kiedy powinien wyjść z rozmową o związku. Okej... wiem, że raczej ja, bo jestem facetem, ale czy to jest konieczne? Powinienem nakreślić zasady czy pokazać jej swoim zachowaniem czego chce (czyli, że w związek jakoś mi się nie chce bawić). Jak to najlepiej rozegrać, żeby ją przy sobie mieć, nie angażując się w to w 100%, a i żeby ona tego nie odebrała w taki sposób, że "jestem mu tylko potrzebna do ruchania".
Dobrodziej dobrze prawi. Polać mu!
prawda, teorii się naczytałem zaaaaa duuużo... i teraz mi to przeszkadza w dobrym ocenieniu sytuacji... ale tak jak mówisz raczej nie miałem zamiaru z nią o tym rozmawiać, ale czy nei nadchodzi kiedyś ten moment "porozmawiajmy o nas" ?
To kobieta powinna zabiegać o związek a facet o seks . W każdym jednak przypadku gdy kobieta zbyt łatwo osiąga swój cel to niema emocji ( niepewności ) i się znudzi jej
ale to zabrzmiało, jakbym musiał jej rzucać kłody pod nogi i bawić się w gierki, żeby ciężej jej było do celu którym jest związek.
Przecież napisałaś ostatnio obszerny blog o tym, że WSZYSTKIE kobiety chcą związku. Czemu teraz tak kręcisz ;p
W sumie mieliśmy 2 intymne spotkania na których doszło do KC i FC, oraz jakieś 3 spotkania tak w towarzystwie. Więc na tle miesiąca jest to baardzo mało spotkań.
A ile razy ty się chcesz spotykać ze swoim Fuck-friendem? To całkiem pokaźna liczba jak na taką relację.
Mam nadzieję że przy któryś z tych spotkań mówiłeś, że nie chcesz żadnych związków. Jeśli nie... Sprawa może ci się wywrzeć spod kontroli.
W gruncie rzeczy, ludzie nie powinni uczyć się tego jak prowadzić biznes, podrywać dziewczyny czy zarządzać ludźmi, ale tego jak tworzyć, podkreślać i wykorzystywać autorytet, bo cała reszta to tylko jego przejawy.
coś wspominałem na 1 spotkaniu z KC... i przyjęła tę wiadomość milcząc, po tym był chłodnik na 2 tygodnie, może nie pamiętać...
Postanowiłem, że będę rozwijał z nią tę relacje na luzie, bez żadnej napinki, bo w sumie czas się z nią całkiem fajnie spędza, ale nie ma za dużo do zaoferowania od siebie... Nie chciałbym też odstawić całkowicie poznawania innych kobiet i rozwoju podrywu, bo dopiero zacząłem, a tu już mnie związek chce znów zablokować... Ironio Zawsze jak coś chcemy osiągnąć to życie nam rzuca kłody.
Ty chłodnik, czy ona chłodnik? Jaki w ogóle chłodnik (po czym)? Nie ogarniam. Wątpię, żeby nie pamiętała.
Jakie kłody? Zbierasz ziarno, które zasiałeś i teraz nazywasz to kłodą. Sprawdź, czy czółko nie jest zbyt ciepłe
Żyj chwilą, ale myśl perspektywistycznie
po pierwszym spotkaniu urwałem kontakt na 2 tygodnie, bo mnie wkurzało jej zachowanie, którym próbowała mnie podporządkować. Po 2 tygodniach była już milusia i chętna do współpracy Nie wiem czy to można nazwać chłodnikiem w sumie... Ona się nie odzywała i ja też. Po tych 2 tygodniach ona sama się odezwała, co wziąłem za zielone światło do dalszego działania. Też nie wiem czy powinienem tak robić ale staram się rozkładać nawiązywanie kontaktu mniej więcej na 50/50. Jak widzę, że ja za często nawiązuje pierwszy kontakt, to na parę dni cichnę.
No może nie kłoda. Może po prostu nie potrafię zbudować niezależnej relacji z kobietą