Kiedyś spotkałem się z stwierdzeniem że czytając książki takie jak np "przebudzenie" Anthonego de mello i będąc bardziej świadomym można poprawić swoją pewność siebie, jakoś zycia itp. Dobra i czytalem książki tego typu, dodatkowo zaglebialem wiedzę na temat np "nowego porządku swiata"(NWO) interesowałem się polityką, dowiedziałem się prawdy na temat medycyny, o tym jak nami manipulują niemal wszędzie.
I wiecie co...?
Wcale nie czuję żeby mi to w czymś pomoglo, wręcz mam wrażenie że wychodząc z tego "matrixa" nie czuję radości z zycia... Kiedyś uprawiałem sport - tenis stolowy dodatkowo dbalem o własne ciało trenują na silce lub streetworkout sprawiało mi to dużo frajdy, uwielbiałem chodzić na treningi, w szkole czułem duza chęć rozwoju, radziłem sobie doskonale, ciągle nowe cele i czułem że idę do przodu - celem było dostanie się na dobre studia, w życiu osobistym jak przelamywalem bariery typu zagadanie do dziewczyny czułem niesamowita dumę . Byłem zajarany zyciem, mimo że rodzice nie zapewniali mi idealnych warunków(były problemy z kasą) to i tak dawałem z siebie wszystko i chciało mi się zyc.
Od 3klasy liceum nie czuję się radości z zycia. W rozwoju osobistym mówili- studia są niepotrzebne, lepiej sobie człowiek radzi jak zalozy firme, może spełnić wszystkie swoje marzenia, podróżowac itp. W książkach o "duchowości" mowili- NIC Ci nie jest potrzebne możesz czuć radość sam ze soba... I dobra jestem sam ze sobą, nie czuję się źle(czuję się normalnie bez stresu), kiedyś miałem czasami momenty takie że czułem się źle sam ze soba ale to chyba dlatego że wtedy odczuwałem emocje pozytywne i negatywne. A teraz kurwa nie czuję emocji, jest dobrze- nic nie czuje, wygram jakieś zawody/mecz w tenisa nie czuję radości, ktoś mi coś powie złego - nie czuję złości... Nie o to mi chodzilo, mam wrażenie że nie tak powinno byc... Dodam do tego że kompletnie nie wiem przez to gdzie pójdę na studia bo przestałem czerpać radosc i ze sportu i z matematyki która kiedyś była dla mnie duża możliwością w dalszej edukacji. W 3klasie prawie wgl się nie ucze, nie mogę się zebrac, a kiedyś byłem bardzo zmotywowany do pracy nad sobą. Za 10dni matura... proszę o rady może również mieliście podobne problemy/objawy
Z poznawania kobiet również straciłem radosc...
Jak przeczytałem w 1klasie liceum 2-3 książki rozwojowe to po nich był ewidentnie efekt i czułem że się rozwijam. Jednak jak więcej czytałem ksiazek, blogów to zrobił się mętlik w głowie, czułem że możliwości mam wieksze, planów też wiecej i na tym się kończyło na planowaniu... Może to tak na prawdę nie były moje plany...
Może dostanę odpowiedzi dzięki którym ogarnę się w życiu i zacznę lepiej radzić sobie z kobietami...
Może warto pójść do psychologa? Skoro twierdzisz, że nic Cie nie cieszy.. Wątpie, że rady od ludzi z forum Ci wiele dadzą. Większość rzeczy pewnie sam już wiesz. Czytać zawsze warto, ale trzeba te informacje filtrować przez swoje własne upodobania. Nie bierz tego co ktoś Ci podaje, tylko ucz się z tego i twórz coś swojego. Zastanów się, co sprawia Ci przyjemność i staraj się do tego dążyć. Nie jest to żadna filozofia, ale czasem najbardziej oczywiste rady są najlepsze.
Akurat psycholog nie jest dobra opcją bo najczęściej to właśnie osoba która naczytała się książek i pomaga ludziom...
Z dalszą częścią się zgadzam
Nie wykorzystywalem możliwości które mam tylko ciągle szukałem czegoś więcej a to zrobiło błędne koło i w efekcie tylko szukałem i planowałem zamiast przeżywać swoje zycie... Dzięki
Przeczytanie książek o relacjach damsko męskich czyt. podrywaniu nie zrobi z Ciebie uwodziciela. Tak samo jak czytanie książek o inwestowaniu nie zrobi z Ciebie biznesmena.
Trzeba jeszcze być aktywnym, zacząć działać. Naczytałeś się lektury i czekasz na oświecenie?
Motywacja, dobry humor, chęć do działania etc to sinusoida dzisiaj mi się chce, mam chęć podbić świat a za tydzień ciężko się zwlec z łóżka. Jak jest chujowo to zamykasz oczy i jak najszybciej idziesz dalej za chwile znowu będzie banan na twarzy.
P.S Przesilenie wiosenne, marna pogoda, dieta etc. mogą pogorszyć samopoczucie.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, łajdacki i triumfalny zarazem, na którego widok jej piersi napięły się jeszcze bardziej.
Nie zmieniłem jednej fundamentalnej rzeczy, ciągle mimo że coś przeczytałem dowiedziałem się jak coś zrobić to spędzałem czas z tymi samymi ludźmi którzy raczej zatrzymywali mnie i znajdowali logiczne wymowki... Dobra koniec z takim czymś . Błędem też było to że ciągle coś czytałem na bardzo dużo tematów i nie działałem praktycznie wgl. Takie błędne koło się robi pozniej - żeby zagadać do dziewczyny muszę najpierw poczytać o tym później poćwiczyć nad pewnością siebie, a najlepiej lepiej radzić sobie finansowo o w efekcie przeczytać jakąś książkę i tak dalej. A jak sięgam pamięcią to bez tych książek byłem w stanie się przelamac... Dzięki za odpowiedź .
Jak Ty chciałeś zwiększyć swoją pewność siebie czytając książki?
Żeby być bardziej pewnym siebie to musisz emocjonalnie akceptować wszystkie możliwe następstwa jakie niesie ze sobą dana sytuacja i nic tu nie da Ci logiczna akceptacja. Musisz robić to czego się boisz.
Nic Cię nie cieszy? Marazm, złudzenie. Może ciagle robisz nudne rzeczy/bezproduktywne rzeczy? Zrób coś czego sie boisz to może Ci przejdzie
Matura za 10 dni to lepiej się idź poucz mimo że Ci się nie chce
A te książki o rozwoju to Ty pomysł czy WGL potrzebujesz bo możliwe że się nimi zatrules
Racja, czytałem wszystko co mi przyszło pod oczy, zatruł mnie tym mój znajomy bo ciągle mi mówił o jakiejś ksiazce, dzięki niej będę miał większą pewność siebie... Dzięki innej będzie mógł poprawić swoją atrakcyjnosc... Dzięki innej rozważę swoje jakieś problemy... Podsylal mi i mówił że ta książka jest dobra, dodatkowo podsylal kursy różne a większość tej wiedzy wcale mi nie była potrzebna... Dzięki za odpowiedz,
Pamiętaj, świadomość, ma dobre i złe strony. Przynajmniej umrzesz jako świadomy człowiek, tego co nas otacza i jakie te zakłamane życie to syf i fikcja, w której my gramy główną rolę w ich grze. Wolę umrzeć w błogiej świadomości niż w nieświadomości i brać w udział debatach i kłótniach, które nie mają sensu np kto lepszy czy pis czy po. Śmiech na sali. Wiem o czym mówisz bo mam podobnie w niektórych momentach. Robiłem już masę rzeczy na tym świecie i wiele mnie już nie cieszy. Najlepszy jest spontan i wyjechanie w świat i liczenie na siebie i farta. Kiedyś tak zrobiłem i się opylało. Pisz priv
Człowiek jako dziecko zachwyca się wszystkim dookoła. Małe rzeczy sprawiają mu radość i budzą ciekawość . To dlatego że te rzeczy są 'odkrywcze'. Musisz próbować nowych rzeczy. Znaleźć coś co będzie dla ciebie odkrywcze . Widocznie rozwój osobisty nie jest już dla ciebie odkrywczy. Widocznie poznałeś już siebie. Musisz sięgać dalej !
Może i jest to prawda. Mieszkam w małej wsi i można powiedzieć że w okolicy zadupie... mało możliwości itp. W tenisa nie trenuje już bo usunęli sekcje, może dlatego straciłem motywacje... Mentalność ludzi w takiej wsi nie pcha do przodu... Dobrze że koniec liceum niedługo i wszystko może się zmienić
Pójdziesz na studia, poznasz nowych ludzi, imprezy - zobaczysz wszystko się zmieni
"To co mówi kobieta jest jak chmura wędrująca po niebie: dobrze uformowana i spójna, a po chwili nie do poznania"
o tak okres miedzy szkołą średnia a studiami to dla mnie był najlepszy czas- najdłuższe wakacje życia w końcu nowe środowisko, cały świat do zdobycia. Jeszcze będziesz to wspominał z łezką w oku. powodzenia życzę
mistrzGry jakiego planujesz tripa teraz?
Do autora wątki, przypomniała mi się taka scena z filmu Matrix, jak jeden facet po przebudzeniu wcale nie był z tego faktu zadowolony i chciał wrócić do starego życia. Przebudzenie wiąże się ze strefą komfortu, nie jest wygodne. Kiedy przestajesz się okłamywać, dostrzegasz bardzo wiele zła na świecie i egoizmu. To taka cena za świadomość, nie koniecznie wygodna. Też problemem są inni ludzie w rozwoju, blokują, oceniają. Jeśli jesteś podatny na sugestie innych, np rodziny, przyjaciół lub obcych to przebudzenie również może być trudne, bo nie będziesz pasował do otaczającego cię świata, norm społecznych i systemu.
Też trzeba selekcjonować książki, niektóre popadają w mocną skrajność, swoją drogą na podrywaj.org też z czasem zauważyłem wiele iluzji które inni powtarzali jak mantrę.
A czy jest w tym coś nadzwyczajnego że nie czujesz flow? Naczytałeś się w tych książkach że życie to nic innego jak pasmo niekończących się pozytywnych emocji i ogólnie wolność, miłość, sielanka, a potem wracasz na ziemię i okazuje się że tak różowo nie jest. Świat jest taki sam jak był przed tym rzekomym "oświeceniem", tylko Twoje oczekiwania wzrosły i to co kiedyś Cię cieszyło, dzisiaj wydaje Ci się zbyt małe aby czerpać z tego radość. Trochę jak gość który ma swoje M2 w blokach (a nie każdy ma swoje mieszkanie przecież) i zamiast jakoś to doceniać zaczyna fantazjować o własnym apartamentowcu w Dubaju, więc nawet jak dorobi się własnego eleganckiego domu to mu się wydaje że to rudera, bo przecież szejkowie w Emiratach mają złote sedesy Też to przerabiałem jak byłem trochę młodszy Taką książeczkę to sobie można przeczytać dla zabicia czasu jak siedzisz na kiblu i masz zatwardzenie, ale nie rób z tego życiowej filozofii.