Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Mniej niż zero...

12 posts / 0 new
Ostatni
Lukasf1
Portret użytkownika Lukasf1
Nieobecny
Płeć: mężczyzna
Wiek: 29
Miejscowość: Poznań

Dołączył: 2012-05-05
Punkty pomocy: 2
Mniej niż zero...

Witam panowie,

to mój pierwszy wpis tutaj, więc może kilka słów o mnie. Mam 25 lat i mieszkam w Poznaniu. Na stronę trafiłem jakiś rok temu i tak czytając od czasu forum i Wasze blogi, zdałem sobie sprawę z problemu który mnie dręczy i który chciałbym opisać. (Ostrzegam na wstępie, wpis będzie długi, więc jak nie masz czasu, zamknij okno i daj sobie spokój)

Ponieważ jesteśmy na forum o podrywaniu i uwodzeniu kobiet to problem w głównej mierze tego dotyczy. Sprawa wygląd więc tak, że od jakiegoś czasu czuje się absolutnym zerem, a to dlatego że, mając na karku 25 wiosen w życiu nie miałem kobiety (wciąż jestem prawiczkiem), ba - nawet nigdy się nie całowałem, a o żadnym innym kontakcie fizycznym nie wspominając (mój największy sukces to położenie ręki na ramieniu dziewczyny, yeah!) żeby było śmieszniej, to dodam jeszcze, że wciąż mieszkam z rodzicami.
Zaczyna mnie to wszystko okropnie dołować, tym bardziej jak widze i słysze co chwilę, że ktoś z moich znajomych się zaręczył/ochajtał. Wtedy uświadamiam sobie, jak w głębokiej i czarnej dupie jestem.
Zawsze byłem bardzo nieśmiałym gościem, rozmowa z jakąkolwiek kobietą napawała mnie wręcz panicznym strachem, język drętwiał, kolana się trzęsły i nawet o godzinę nie potrafiłem zapytać. Może to wina tego, że całe życie wychowywała mnie matka, chodziła ze mną po lekarzach, pomagała w lekcjach i doradzała w różnych rzeczach. Nawtykała mi do głowy ogrom iluzji o relacjach damsko-męskich, których chyba nie mogę pozbyć się aż do dzisiaj. Generalnie czuję, że wyrosłem na maminsynka, uzależnionego od matki na każdym kroku - no bo kto normalny, musi się meldować matce, dokąd wychodzi, na jak długo, z kim, o której wróci, a jak nie wróci na czas do chaty, to czeka go wysłuchiwanie kazań, jaki to nie jest głupi, nieodpowiedzialny itd. Uzależniony od rodziców, lukasf1 zawsze wszystko dostawał gotowe pod nos, nie musiał się o nic martwić, ani szczególnie prosić, bo wszystko było robione z myślą o mnie, żeby czasem malutki chłopaczek się nie pobrudził, nie zrobił sobie jakiejś krzywdy.

Tak siedząc jakoś niedawno przy kompie, popijając sobie piwko , po przeczytaniu któregoś z blogów, przemyślałem sobie całe swoje dotychczasowe życie i to co w nich osiągnąłem. I wiecie co? Zdałem sobie sprawę, że niczego nie osiągnąłem! Nie mam absolutnie nic! Wyrosłem na życiową pizdę i nieudacznika, na gościa, który w wieku 22 lat nauczył się jak usmażyć sobie jajecznice i jak nastawić pralkę. Ale prasować do dzisiaj nie potrafię, bo zawsze ktoś to zrobi za mnie. Nie potrafię absolutnie nic, czuję się totalnie bezużyteczny i mam wrażenie, że w domu zabieram tylko powietrze. No bo z drugiej strony jak tu się czuć, jak dla mnie wielkim sukcesem jest wkręcenie kilku śrubek, żeby zmontować szafkę, albo zawiesić sobie karnisz w pokoju. Żałosne prawda? 25-letni facet i nic nie umie zrobić, śmieszne ale prawdziwe niestety.
Zawsze w takich chwilach zazdroszczę kumplom, którzy potrafią rozkręcić np. pralkę i ją naprawić, czy sklecić skrzynkę na narzędzia z kilku desek, albo bawić się z kablami i położyć instalację elektryczną. U mnie w domu do nawet drobnych napraw, które pewnie przy odrobinie chęci można by zrobić samemu, wzywało się fachowców...

No cóż, po takich przemyśleniach, poczucie pewności siebie, a zwłaszcza własnej wartości spada do zera, albo nawet poniżej niego i nie ma tu nic do rzeczy fakt, że mam pracę w dużej firmie, co prawda jako zwykły szary robotnik, ale zawsze to coś, tytuł magistra zdobyty na prywatnej uczelni, skoro jestem zwykłym ZEREM, przeciętniakiem nie wybijającym się niczym szczególnym z tłumu (poza wzrostem)...
Dodatkowo nie mam znajomych, poza 3 kumplami, z których 2 znam od podstawówki, bo praktycznie razem się wychowywaliśmy na jednym podwórku, a jednego z uczelni, bo dobrze się z nim dogaduje. Żadnych koleżanek, choć na fb w znajomych widnieje ich całkiem liczna grupa. Mam jedną przyjaciółkę, która w dodatku mieszka na drugim końcu Polski, więc widuję ją raz do roku, a to tylko rozmowa przez telefon. Z ziomkami czasem uda się odstawić jakąś wariacką akcję, ale też nie z mojej inicjatywy, bardziej to wychodzi z ich strony, ja się najczęściej dołączam; sporadycznie uda mi się z nimi wyskoczyć na jakieś piwko czy inny bilard i to by było na tyle z moich rozrywek.

Ktoś z Was powie, znajdź sobie pasję, jakieś zajęcie. Na pasję szczerze mówiąc nie mam zupełnie pomysłu, a co do zajęć, to 3 razy w tygodniu chodzę na siłownię, bo chcę troche przypakować, 2 razy w tyg na basen, raz w tyg gram w 2h w siatkówke, a od 2 tyg. chodzę z jednym z moich ziomków na squasha.
Coś co mnie rajcuje tak na serio to jazda samochodem, ale jaka z tego może być pasja, w końcu samochodem może jeździć każdy. Jednak to w sumie jedyna rzecz, która daje mi ogromną radochę i satysfakcję, nawet jeśli trzeba pojechać do sklepu 500m od domu po worek ziemniaków, albo 30km przez całe miasto po garść śrubek.

Ale pomimo tego wszystkiego, cieszę się każdym dniem, uśmiech mi nie schodzi z mordy - w robocie jestem raczej lubiany i uznawany za pozytywnego człowieka, bo zawsze chętnie z kimś pogadam czy się pośmieję.
Nie raz przymykam na to wszystko oko, zapominam o tym najczęściej jak jestem poza domem, dopiero w domu zbiera mi się na przemyślenia i dopada mnie taka dolina.

Tak czy inaczej najbardziej doskwiera mi oczywiście brak kobiety i brak jakichkolwiek nadziei i perspektyw na zmianę na tej sytuacji. Męczy mnie już ta samotność, do tego stopnia, że założyłem konta na 3 różnych portalach randkowych, ale i tutaj brak sukcesów, bo w sumie na 60 wysłanych wiadomości, odpisało może 6 dziewczyn, a rozmowy też się szybko urywały... Nie wiem co jest grane, problem jest prawdopodobnie we mnie, czy to ja czymś od siebie odrzucam dziewczyny, czy to aż tak widać, że brakuje mi kobiety, nie mam pojęcia. W sumie to musi ode mnie bić jakaś desperacka aura (jak się tego pozbyć??), bo usłyszałem w rozmowie z przyjaciółką, że to od razu słychać, od ziomków, żebym sobie wreszcie znalazł jakąś laskę. Od kumpli w robocie usłyszałem, że co ja tam wiem o kobietach, w końcu na oczy żadnej cipy nie widziałem i żebym wreszcie stracił to prawictwo, przez co musiałem naściemniać i nawymyślać bajek, że nie jedną już zaliczyłem, bo by mi żyć nie dali w pracy byłbym pośmiewiskiem całej firmy, żenada wiem.

Zaczyna mnie to przerażać, że jak nie znajdę sobie dziewczyny to będę starym, zdziadziałym zgredem, dziwolągiem (w sumie to jestem introwertykiem, a to już jest odbierane jako coś nienormalnego prawda?), o którym wszyscy kiedyś zapomną i nie będą chcieli znać.
W zeszłym roku dostałem zaproszenie na ślub od mojej przyjaciółki, ale musiałem odmówić, bo stwierdziłem, że co ja będę jechał sam do Zakopanego na wesele, na którym nie będę znał nikogo, więc powiedziałem jej, że nie mam kasy, nie chcą mi dać wolnego w pracy, a ona do dzisiaj nie może mi zapomnieć, że nie przyjechałem i że ją zawiodłem, przez co troche kontakt nam sie zaczął sypać. Wiem jedno, że gdybym miał dziewczynę na stałe, albo choć kilka wolnych koleżanek, które zgodziłyby się pojechać ze mną, to bym się długo nie zastanawiał, tylko spakował walizki do samochodu i pojechał. No właśnie, gdybym tylko miał...

Pewnie większość z Was czytając to pomyślała sobie "boże co za frajer/leszcz/no life", albo zaczęła przecierać oczy ze zdumienia, ale prawda jest niestety okrutna, są na tym świecie jeszcze tacy odmieńcy jak ja. Moja sytuacja wydaje się być beznadziejna i patologiczna i to pomimo tego, że od kilku dziewczyn usłyszałem, że jestem bardzo przystojny i atrakcyjny, a nie raz sam widzę, jak kobiety na mnie patrzą i czasem nawet potrafią się za mną obejrzeć, jak idę przez miasto.

Nie wiem w czym leży problem, ale mam nadzieję, że mnie panowie zrozumiecie i pomożecie, bo sam już nie wiem co mam zrobić... Może jakiś specjalista, psycholog czy ktoś taki pomoże?

Będę wdzięczny za wszystkie sugestie, porady czy gorzkie słowa, bo chyba solidna zjeba też mi się należy...

Dziękuję wszystkim tym, którzy doczytali to do końca i przepraszam, że taki długi post mi wyszedł, ale nie lubię się rozdrabniać i chciałem dokładnie opisać moją sytuację.

pozdro!

"Kto nie ryzykuje ten nie ma, dlatego nie poddawaj się i próbuj!"

sml
Nieobecny
Ta osoba pomogła w składce na serwer
Wiek: -
Miejscowość: -

Dołączył: 2012-11-09
Punkty pomocy: 447

To skoro mówisz, że jesteś przystojny to czemu tego nie wykorzystasz?

septo
Portret użytkownika septo
Nieobecny
Zasłużony
WtajemniczonyTa osoba pomogła w składce na serwer
Płeć: mężczyzna
Wiek: '83
Miejscowość: gdzieś w Pyrlandii

Dołączył: 2013-05-14
Punkty pomocy: 1844

1. wyprowadź się od starych
2. wmawiasz sobie, że jesteś do dupy - jeżeli oglądałeś bajki, to pewnie pamiętasz jak niektórym postaciom zanim coś zbroiły, pojawiał się nad głową diabełek i aniołek i próbowali tę postać do czegoś przekonać. Trzeba ten głos zidentyfikować i umieć ocenić pod kątem tego, czy ostrzega przed realnym zagrożeniem, czy krótko mówiąc pierdoli od rzeczy.. Ty wyhodowałeś sobie w głowie krytyka, który cię kaleczy, ale który jest Tobą taki twój chory "szept umysłu".. jakiś blog o tym pisałem, ale teraz już nie pamiętam o czym dokładnie - możesz zalukać. Najprościej, (ale jednocześnie kurewsko trudno), można się go pozbyć w ten sposób, że jak chcesz coś zrobić i w środku słyszysz, "nie" zaciskasz zęby i nawet robiąc z siebie kretyna wykonujesz to, co chciałeś zrobić bez względu na konsekwencje (oczywiście bez przesady, bo zdrowy strach jest ok.)

3. co do kobiet. dokładnie jak mówił kolega wyżej. Kobieta nie jest remedium na samotność i brak celów w życiu. skoro lubisz samochody - to analogia jest taka maruda w autobusie, twierdzi że wszystko w jego życiu zmieni drogie auto. dostaje to auto, po czym okazuje się, że - kurwa nie ma prawka, poza tym trzeba to ubezpieczyć, umieć odpowiednio prowadzić, wlewać benzynę, robić przeglądy, jak się zostawi samo na noc, to cholera wie, czy ktoś nie ukradnie, czy nie porysuje lakieru, trzeba stać w korkach, kiedy autobus jedzie sobie buspasem, poza tym wszystkim starzeje się i z dużym przebiegiem nie jest atrakcyjne..

4. co do problemów z kobietami. ja nie umiałem grać w piłkę.. byłem ostatnią pizdą i zawsze grałem na kaście. ale podpatrywałem kumpli, oglądałem mecze, kupiłem w końcu laczki i zacząłem ćwiczyć. nie jestem pro, ale wychodząc na boisko nie mam się już czego wstydzić.. zajęło to trochę czasu. Z kobietami było podobnie miałem mega problem z rozmową kobietami (głos mi podpowiadał, że jestem dla nich totalnie nieatrakcyjny), było to tak silne, że nie było szans na normalne przełamanie.

wymyśliłem sobie zestaw pizdowatych kroczków, które Ci polecam
1. zacząłem uśmiechać się do kelnerek i ekspedientek - one muszą być miłe, więc odwzajemniały uśmiech - oswoiłem się ze wzrokiem
2. zacząłem do nich zagadywać o byle gówno - oswoiłem się z głosem
3. zacząłem je komplementować - przełamałem opór przed mówieniem czegoś nie neutralnego
4. na tym poziomie zacząłem ćwiczyć na koleżankach z pracy - coraz więcej uśmiechu, komplementów (czują się teraz w moim towarzystwie zajebiście, dzięki temu ja też). Na początku wybierałem te, które raczej nie mają grona wielbicieli, teraz już jadę z każdą im ładniejsza tym lepiej - po prostu weszło mi w krew.
5. po koleżankach przyszedł czas na obce babki - znowu na lajcie przez gg i fejsbuczka. Po wybadaniu panny (a łatwiej się gadało po treningu na koleżankach i odnotowanym wzroście pewności siebie) umawiałem się na spotkania.
6. po czymś takim łatwiej jest reagować i nie spinać dupy przed podejściem do dziewczyny na imprezie - zaczynałem po 1-2 piwkach, później już piwko nie było potrzebne.
7. na tym poziomie chłopaki ze stronki latają po galeriach i ulicach. ja w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że.. no właśnie szukałem remedium w kobiecie, a to remedium odnalazłem w sobie.
8. przestałem szukać, bo wiem że na razie tego nie chcę (mam trochę inaczej niż ty, bo akurat przed tym jeszcze byłem długo w związku i mam dzieciaka, ale to nie zmienia istoty problemu) - i co się okazuje, nagle kilka lasek zaczęło się interesować mną w taki sposób, że nawet trochę za bardzo - przynajmniej śniadania i obiadu do pracy nie muszę robić

dasz radę - pozdro

Hooner
Portret użytkownika Hooner
Nieobecny

Dołączył: 2009-05-03
Punkty pomocy: 52

Stary, musisz się ogarnąć - jesteś żałosną cipką, ale jeżeli naprawdę zaczniesz działać to zmienisz się szybciej niż myślisz - nawet w tym stanie nie staraj się szukać, żadnej dziewuchy. Poczytaj na początek "Przebudzenie" de Mello - może pozbędziesz się presji i zaczniesz trzeźwo patrzeć na swoje życie. Polecałbym Ci pomoc jakiegoś coacha zajmującego się sprawami uwodzenia i tworzenia zajebistego wizerunku. Przemyśl skorzystanie z usług jakiegoś dobrego stylisty i zainwestuj w fajne ciuchy. Specjaliści niewiarygodnie przyspieszą Twój rozwój, przez co zaoszczędzisz wiele czasu.

Druga rzecz: poczytaj książki pt. "V poziom" i "Facet z jajami" i wprowadź w swoje życie zmiany na podstawie tego co przeczytasz.

Trzecia rzecz - usamodzielnij się, laski lubią widzieć Cię, jako pana domu ogarniającego wiele spraw naraz. Dobrze, że uprawiasz sport i chodzisz na siłkę.

Czwarta rzecz - idź na dziwki, wyzwolisz się dzięki temu seksualnie i Twoja pewność siebie w kontaktach z kobietami drastycznie wzrośnie. Poza tym pozbędziesz się ciśnienia i w wieku 25 lat stracisz dziewictwo, co już teraz wydaje się ciężkim piętnem dla Ciebie, z tego co wyczytałem.

Piąta rzecz - Jak już przejdziesz poprzednie etapy, zacznij się na serio interesować podrywem i aktywnym nocnym życiem. Zaangażuj się w to, a z czasem będzie Ci szło, jak po maśle.

Szósta rzecz - DZIAŁAJ. Gwarantuje Ci, że Twoje życie może się zmienić o 180stopni, jeśli rzeczywiście będziesz parł do przodu, bez żadnych pierdolonych wymówek.

Hazelek
Nieobecny
Wiek: 20
Miejscowość: Chorzów

Dołączył: 2013-09-16
Punkty pomocy: 58

Pierwsza rzecz: Nie potrzebny mu żaden coach, ani stylista. On ma wziąć się sam za siebie, wtedy to przyniesie pożądany skutek. Zobaczyć jak się ludzie ubierają na ulicy, przemyśleć co naprawdę mu się podoba , iść do sklepu i eksperymentować ze stylami.

Druga rzecz: Polecam jeszcze do tego zestawu książki o samorozwoju.

Trzecia sprawa: Zgadzam się z Tobą w zupełności.

Czwarty punkt to kompletne pierdoły. Ma iść na dziwki, żeby wyzwolić się seksualnie i zdobyć pewność siebie ? Shock. Po tym zabiegu może pomyśleć po co ma się starać zabiegać o kobiety, skoro są one na wyciągniecie banknota Wink

Drogi autorze tego tematu. Nie musisz przechodzić przez te wszystkie punkty, które napisał Hooner. Zainteresuj się samorozwojem, spisz swoje cele gdzieś na kartce takie jak np. Poprawa relacji z kobietami, usamodzielnienie się, następnie pomyśl jak to osiągnąć i działaj. Powodzenia Wink

Randi
Portret użytkownika Randi
Nieobecny
Wiek: 25
Miejscowość: Kraków

Dołączył: 2013-05-20
Punkty pomocy: 437

Dobra przyznam nie czytałem wypowiedzi poprzedników, wystarczy mi już twoja ściana tekstu.

"mając na karku 25 wiosen w życiu nie miałem kobiety...
nawet nigdy się nie całowałem...
dodam jeszcze, że wciąż mieszkam z rodzicami...
"

Dis gon b gud! Wink

Dobra na początek. Masz 25 lat i mieszkasz z rodzicami I MASZ ROBOTE. Ja z rodzicami nie mieszkam już chyba z 3 lata a mam 22 - jednak nasze życie potoczyło się nieco inaczej.

Masz prace to wypierdalaj od rodziców szybko, w szczególności tak toksycznych. Trudno czasami jest przyznać, że rodzice(w szczególności ci kochani) mają na nas zły wpływ. Twoi z pewnością stworzyli pizdę(i nie chodzi mi tutaj by Ciebie obrazić) niezdolną do życia. Szczerze trochę szkoda mi tego, że takie istnienie jak ty marnowało się przez kiepskie wychowanie. Żałuję czasami, że niektórzy nie mieli farta jak ja i nie mieli ojca który nauczył ich wszelkich praktycznych zajęć warsztatowych.

Punkt ważny

Z twojego posta wywnioskowałem swoją pokrętną logiką, że dopatrujesz się szczęścia w posiadaniu kobiety. Co jest wielkim jebanym błędem. Mimo, że na forum wypowiadam się wulgarnie weź pod uwagę, że próbuję pomóc. Otóż jeśli uzależniasz poczucie swojej wartości od tak błahej sprawy jak posiadanie kobiety to jesteś spalony na starcie. Wiesz co? Możemy to porównać do mojej pogoni za pieniądzem. Od dziecka jarały mnie drogie samochody, hotele i posiadanie paru mieszkań w różnych dużych miastach. Doszedłem do tego co(jak mi się zdawało) da mi poczucie szczęścia i własnej wartości. Otóż chuj z tego wyszedł. Może zarabiam dużo(może nie tak dużo jak marzyłem ale pracuję nad tym), ale nie czuję się dzięki temu szczęśliwszy niż wtedy kiedy zapierdalałem po 12 godzin na budowie żeby założyć firmę. Owszem wyrobiłem sobie rozmaitego rodzaju umiejętności związane z socjalem, stałem się bardziej stanowczy - jednak jeśli dokładnie przyjrzysz się tej sytuacji to z łatwością stwierdzisz, że były to jedynie efekty uboczne. Zawsze będzie ktoś kto zarabia więcej, zawsze będzie ktoś kto jest lepszy w wyrywaniu najpiękniejszych kobiet. A twoja kobieta na stałe, która wydaje się teraz piękną wizją może ususzyć ci łeb i sam ją rzucisz. Jakkolwiek nie wydawałoby ci się to niemożliwe - tak po prostu jest. Nie byłeś jeszcze z kobietą, żadnej nie "zaliczyłeś", żadnej nie pocałowałeś a już myślisz o stałym cudownym związku wpojonym ci przez matkę, pop kulturę i chujowe piątkowe romansidła.

Nie myśl o tym w ten sposób. To przez jakie szambo jesteś w stanie przejść z dziewczyną nie wiedząc z czym to się je jest nie do wyobrażenia. Tu nie zadziała zasada lepiej byle co niż wcale.

Węzeł gordyjski

Spoko, że zajrzałeś na stronę i zauważyłeś swój problem. Nie da się zaprzeczyć, że problem istnieje i powinien zostać naprawiony. Osobą, która go naprawi będziesz ty. Jak ci się uda zrobić jakikolwiek krok do przodu masz się z tego cieszyć, bowiem naprawienie swojej osobowości jest znacznie trudniejsze niż naprawienie wspomnianej pralki czy złożenie skrzynki na narzędzia. Jak ci się uda będziesz większym kozakiem niż ci twoi kumple majsterkowicze.

Rozwiązanie jest na pozór proste. Musisz ruszyć dupe do ludzi i nauczyć się żyć pośród nich!

Ale jak to? To to jest w ogóle możliwe!?

Sorry kolego, ale żeby zdobyć jakąkolwiek umiejętność trzeba po prostu ćwiczyć. Nie nauczysz się grać na gitarze siedząc przed kompem. Nie nauczysz się fizyki czytając Mickiewicza. Tak samo jest z umiejętnościami związanymi z socjalem - nie nauczysz się ich czytając to forum. Oczywiście dostaniesz wartościowe wskazówki ale bez praktyki nadal będziesz tą samą osobą - tyle, że posiadająca jakąś wiedzę, której nie potrafi wykorzystać. Będziesz tym gościem, który wie jakimi chwytami gra się kawałki Nirvany ale nie wie w której ręce trzymać gryf.

Przetnij węzeł

Wyrusz na miasto. Idź do klubów i oswój się z byciem między ludźmi. Czy to będzie łatwe? Nie! Ale chyba nie spodziewałeś się, że rozwiązanie takiego problemu bedzie proste? No, już myślałem, że było inaczej. To jest najważniejszy punkt. Dlaczego się boisz kobiet? Co ci zrobiły, że srasz pod siebie jakbyś zobaczył 2 metrowego Gruzina w ciemnym korytarzu z pałą na wierzchu pytającego "myłeś dupę?". Odpowiedz sobie na te pytania. Jak już sobie uświadomisz, że nie ma powodu do strachu podejdź do paru dziewczyn i posraj się znowu tak samo jak kiedyś. Bój się i podchodź tak długo aż ci nie przejdzie. Przykro mi ale nie ma innego rozwiązania. Strach ma wielkie oczy. Naucz się ich dotykać, niech złapanie za ramie nie będzie teraz dla ciebie jakimś wyczynem tylko po prostu gestem wykonanym w ramach przywitania. I nie łódź się, że poćwiczysz ze znajomymi. Ze starymi koleżankami można tylko nabawić się jeszcze gorszych kompleksów i doświadczeń niż wcześniej.

Nie staraj się spełniać oczekiwań innych - nie jesteś im przecież nic winien.

Kobieta to tylko dodatek do życia a nie jego priorytet.

Nie myśl o kobietach nie mając swojego życia. I tak powiem ci dokładnie to o czym napisałeś - znajdź SWOJĄ pasję. Prawdopodobnie ona już się gdzieś przewijała przez twoje życie, ale może uznałeś, że nie jest wystarczająca zajebista dla innych? Dobra ja tutaj słucham jakie znajomi mają pasję - skoki ze spadochronem, loty wyczynowe, podróże enduro po azjatyckich bezdrożach, nurkowanie w egzotycznych krajach, wspinaczki na najwyższe góry świata, kolekcjonowanie zabytkowych samochodów, base jumping itd. itp. Moją pasją jest matematyka i fizyka(z naciskiem an astrofizykę/kosmologię/astronomię). Może nie wyda się wystarczająco cool? A mam to w dupie chłopie. Mam to głęboko w poważaniu czy uważasz to za interesujące czy chujowe - to jest moja pasja i ja po prostu to czuje. Koniec i kropka(kwantowa).

TAK wiem cały ten kult pasji jest po prostu przegięty, dziwny i wydaje się bez sensu. Możliwe, że ty pojmujesz pasję w inny sposób. Nie bierz tego aż tak na poważnie. Znajdź sobie coś co cię mega interesuje i co sprawia ci nieprawdopodobną przyjemność.

Nie wiem co dodać na koniec. Jesteś w ciemnej dupie. Ciemniejszej niż 99% użytkowników tego forum. Trudno jest coś doradzić wiedząc, że jesteś totalnym odludkiem i mogłem swój post zawrzeć w jednym zdaniu - wyjdź kurwa do ludzi i się baw. Nie mogłem się jednak powstrzymać od wylewności patrząc na twoją ścianę tekstu więc czytaj to wszystko za karę.

stallion
Portret użytkownika stallion
Nieobecny
Wiek: 21
Miejscowość: I tak nie znajdziesz :)

Dołączył: 2013-10-01
Punkty pomocy: 140

Twierdzisz, że nic nie umiesz, a próbowałeś chociaż robić coś czego nie umiesz, czy tak po prostu stwierdziłeś, że tego nie umiesz nic nie robiąc ?

Mendoza
Portret użytkownika Mendoza
Nieobecny
Ogarnięty
Ta osoba pomogła w składce na serwer
Płeć: mężczyzna
Wiek: 33
Miejscowość: Nigdzie na stałe

Dołączył: 2012-10-28
Punkty pomocy: 2661

"Pewnego dnia w środku nocy
dwóch martwych chłopców stanęło do walki.
Plecami stanęli do siebie twarzami.
Wyciągnęli miecze i do siebie strzelali.
Głuchy policjant usłyszał hałas.
Przyszedł i zabił obu chłopców zaraz."

________________________________________________________________
Jeśli nie wiesz gdzie chcesz dojść, to dojdziesz gdzieś indziej.