Byłem z dziewczyną 4 i pół roku, ja mam 27 a ona 24. Przez 4 lata bywało różnie, 2 razy chciałem się z nią rozstać za brak szacunku do mnie i kłamstwa. Ale zawsze się godziliśmy i zmieniła się na lepsze. Sielanka trwała do tego stopnia, że po trzech latach się zaręczyliśmy. Jakoś tak po prostu to wszystko szło do przodu. Zarezerwowana sala, muzyka, kamerzyści. Ale od pół roku sielanka się skończyła i zaczęła się jazda pod górkę.
Wszystko było dobrze dopóki ja pracowałem jako kierownik pewnego obiektu i sporo zarabiałem. Ona w tym czasie pracowała w pewnej instytucji na najniższym stanowisku za najniższą stawkę. Ja wspierałem ją w tym wszystkim bo wiedziałem, że kiedyś zapracuje sobie na awans. I tak też się stało, dostała awans i to nie byle jaki, własny gabinet, własne biurko i te sprawy. Bardzo się przez to zmieniła, zaczęła się zachowywać tak jakby Pana Boga za nogi złapała, woda sodowa uderzyła do głowy i tyle. Zaczeła patrzeć na mnie z góry- kto to ona nie jest itd. Zaczeły się kłótnie o pierdoły „dlaczego nie ma być tak jak ja chce?” „Ty w ogóle mnie nie słuchasz” „za mało tego, za mało tamtego”. Do tego musiałem wysłuchiwać co dziennie jaka to ona zmęczona po pracy.
W tym samym czasie co jej awans ja straciłem pracę i to nie z mojej winy czy braku chęci. Ja szukając satysfakcjonującej mnie pracy poszedłem pracować do firmy „krzak” za marne pieniądze. Ale lepsze to niż nic, tym bardziej, że było to przejściowe, o czym ona wiedziała. Przez ten czas musiałem słuchać narzekania, że powinienem pracować na wyższym stanowisku itp. Dostałem parę propozycji pracy ale warunki były dla mnie nie do przyjęcia. No to kłótnia bo mi się pracować nie chce, bo mam zjebane podejście do życia i pracy. Do tego wszystkiego włączyła się jej bratowa i musiałem swoje wysłuchać jaki to ja leniwy bo mi się warunki nie podobają to oferty pracy odrzucam.
Pokłóciliśmy się pewnego dnia tak, że nie odzywałem się do niej przez cały week, no to we wtorek przyjechała do mnie i rzuciła mi pierścionek. Ja nie odezwałem się słowem, za pół godz dzwoni i mówi żebym przyjechał, pojechałem potem żeby się w ludzkich warunkach rozstać ale dowiedziałem się, że ona nie chce się rozstawać tylko zrobiła to po to żeby mną wstrząsnąć. Bo ja taki zły i okrutny a ona nic złego nie robi, a te wszystkie kłótnie i wchodzenie mi na łeb to tylko z troski… WTF?? Zrobiłem oczy jak kornik srający dębiną ale się pogodziliśmy.
Ja nadal pracowałem w firmie „krzak” i widziałem jak ona zaczyna tą relacje ochładzać, małymi kroczkami zaczęła się odsuwać ode mnie. Nadeszła pewna sobota a ona pojechała na jakąś wycieczkę, pisaliśmy wtedy i napisała że wróci na 21. Pomyślałem, że zanim się ona ogarnie to będzie 22 albo później no to bez sensu żebyśmy się widzieli. Napisałem, że przyjadę w niedziele bo dzisiaj jest już późno i nie na rękę mi to jest bo chciałem jechać do sklepu kupić sobie jakieś ciuchy. No to standardowo awantura, że jak ja mogłem jechać do galerii a nie spędzić tego wieczoru z nią. Że robię to specjalnie, że robie problem. WTF?? Na nic tłumaczenia, że to tylko jeden wieczór i nic się takiego nie stało. W niedziele oczywiście ona chce się rozstać bo jaki to ja zły jestem. Przeprosiłem obiecałem, że to się nie powtórzy no to w sekundę uśmiech na jej twarzy i wszystko jest ok. Ale nie było bo coraz bardziej się odsuwała ode mnie. Pisanie sms-ów przypominało pisanie z kolegą którego w dodatku nie lubi. Zero seksu, coraz mniej czułości. Doszło do tego że przyjechałem wieczorem, pogadaliśmy luźno przez godz i kładliśmy się spać plecami do siebie. Ja się z tym czułem źle i coraz częściej się sprzeczaliśmy o pierdoły bo żadne z nas nie ustąpi. Kłótnie o pieniądze bo zasugerowałem, że skoro teraz lepiej zarabia to może od czasu do czasu zapłacić np. za kino czy jedzenie. Awantura bo ja jestem materialistą i nawet o pieniądze się kłócę (z uśmiechem zasugerowałem). Ja jestem spoko gość ale mam zasady i na łeb sobie wejść nie pozwolę. Co wolno to wolno ale nie do przesady.
Dostałem w końcu prace na kierowniczym stanowisku. Przyjechałem i pochwaliłem jej się nową pracą i specjalnie powiedziałem w żartach „możesz zostać moją sekretarką” a ona, że jaką to ona ma zajebistą pracę i ona też jest ważną osobą. Poczułem wtedy że ona ze mną rywalizuje.
Ona od wieków nie przepada za moim bratem i jego dziewczyną z zazdrości że tamta jest śliczna i atrakcyjniejsza od niej. Powaga!! To był powód do tego, że przestaliśmy się widywać i rozmawiać z nimi. Raz dziewczyna brata powiedziałam mi, że unikają jej bo wiedzą jak na nich napierdala do wszystkich. Powiedziałem o tym mojej to w odpowiedzi usłyszałem, że ona nigdy nie będzie gadała z moim bratem i jego dziewczyną bo tak i już. Odparłem, że ja też mogę nie gadać z jej bratową i bratem bo wtrąca nos w moje sprawy i jedzie po mnie jak po burej. No to awantura, że jak ja sobie wyobrażam życie po ślubie? Powiedziałem, że Ty jakoś w drugą stronę sobie wyobrażasz i jest ok tak? Odparła, że jej rodzina będzie ważniejsza i bliższa niż moja. Nie wytrzymałem tego i pojechałem do domu a na drugi dzień pojechałem do niej ale przez pół dnia nie odzywaliśmy się do siebie, zapytałem czy ona chce w ogóle ze mną być? Odpowiedziała, że sama nie wie. Wstałem spokojnie i zabrałem pierścionek. Ona oczywiście w płacz że ona nie wie, że to ja się o wszystko kłócę WTF?? Że ona nie ma nade mną kontoli i wpływu itp. Powiedziała żebyśmy sobie zrobili przerwę tydzień i zobaczymy. Nigdy za takimi rozwiązaniami nie byłem no ale cóz zgodziłem się ale pierścionek zatrzymałem. Zadzwoniłem po tyg przez to, że ukryła nasze zdjęcia i status na fb z pytaniem czy już zdecydowała? Odpowiedziała że jeszcze potrzebuje trochę czasu ale bardziej jest za rozstaniem. Powiedziałem że ok rozumiem i pa. Wiem chujowo zrobiłem. Ale byłem ciekawy jej stanowiska i nie chciałem dłużej czekać. Od tyg zero kontaktu, myślałem że chce mnie na przetrzymanie wziąć albo nastraszyć żebym uległ ale nie ze mną te numery. Szkoda mi tych kilku lat no bo plany na przyszłość też miałem. Tyle wspomnień i wszystkiego. Teraz się dołuje bo wiem, że była inna, lepsza, że nie poznam już nikogo wartościowego. Decyzja zapadła ale umówiliśmy się że damy sobie czas ale nie wiem czy takie rozwiązanie coś zmieni i nie tracę czasu.
"Ona oczywiście w płacz że ona nie wie, że to ja się o wszystko kłócę WTF?? Że ona nie ma nade mną kontoli i wpływu itp"
Biedactwo z niej
" Powiedziała żebyśmy sobie zrobili przerwę tydzień i zobaczymy. Nigdy za takimi rozwiązaniami nie byłem no ale cóz zgodziłem się "
Ty masz 27 lat, a podejście jak 18 latek. Jakie przerwy? Żeby ją szef albo kumple z pracy przebolcowali? Swietnie
" Odpowiedziała że jeszcze potrzebuje trochę czasu ale bardziej jest za rozstaniem."
To niech spierdala...
"Teraz się dołuje bo wiem, że była inna, lepsza, że nie poznam już nikogo wartościowego. Decyzja zapadła ale umówiliśmy się że damy sobie czas ale nie wiem czy takie rozwiązanie coś zmieni i nie tracę czasu."
Faktycznie ona taka zajebista, że jak ci się noga powinęła to traktowała cie jak śmiecia. Naprawde tego nie dostrzegasz? Ty chcesz mieć taką istote za żone? Matke twoich dzieci?
Dookoła jest tyle wartościowych kobiet. Jest tyle istot co są jej przeciwnością. Wystarczy, że weźmiesz sie w garść, a za jakiś czas zaczniesz poznawać nowe. Kopnij ją w pizde i zacznij prace nad sobą. Swoje trzeba przecierpieć, ale to normalne :]
on nie da rady
Toksyczna relacja. Tutaj nawet nie ma co analizować tylko spierdalać jak najdalej.
Dziewczyna albo mega zakompleksiona może mało inteligentna albo z jakaś dysfunkcją na poziomie emocjonalnym. Widać, że szukasz partnerki w kobiecie, a ona napewno dobrą partnerką nie będzie. Ludzie się nie zmieniają.
Weż sie w garść i nie próbuj wracać, z opisu widać że problem jest z nią, a Ty szukasz problemu w sobie. Odpuść tą relacje.
"Sumiennie wszystko planuje. Inni zazdroszą mu farta, nie wiedząc, że on szczęściu pomaga, wybierając odpowiednie szkoły, zapinając pasy w aucie, a nawet planując dietę. Często samotny, bo nawet seks staje się dla niego jednym z zadań do wykonania."
"Odparła, że jej rodzina będzie ważniejsza i bliższa niż moja" i tu powinieneś skończyć dyskusję, rozesmiać jej się w twarz, zablokować jej numer i zerwać wszelki kontakt. Jest takie powiedzenie za oceanem "Bros before hoes"
"Teraz się dołuje bo wiem, że była inna, lepsza, że nie poznam już nikogo wartościowego." a tu z kolei my powinniśmy zaśmiać Ci się w twarz więc zrobię to za kolegów - hahaha
Serio uważasz że ona była wartościowa? Patrzysz na nią przez pryzmat jej zalet i nie bierzesz pod uwagę wad, które jak dla mnie są na tyle znaczące że całkowicie przeważają. Zero szacunku dla Ciebie i Twojej rodziny, ciągła rywalizacja o "stołek". To było bez sensu i daj sobie dwa tygodnie a sam to zrozumiesz. Relacja była całkowicie toksyczna, chwała Ci chociaż za to że nie do końca straciłeś rozum i nie chowasz ogona po sobie jak dostajesz po dupie
"Zadzwoniłem po tyg przez to, że ukryła nasze zdjęcia i status na fb z pytaniem czy już zdecydowała?" a co to, Milionerzy?
Postaw na Milion? Powinieneś ją po prostu olać. A przerwy to sobie można robić w szkole a nie w relacji ;p
"Powiedziałem że ok rozumiem i pa. Wiem chujowo zrobiłem" właśnie to było najlepsze co zrobiłeś w tej całej sytuacji
Ja wiem ze to brzmi brutalnie, że jedziemy po Tobie, itp, ale tak łatwiej dotrze teraz przeczytaj sobie na spokojnie to co napisałeś i pomyśl w czym Ty jej zawiniles? Dziewczyna jest niestabilna emocjonalnie i potrzebuje ciągłej uwagi i poczucia bycia na 1 miejscu (i najlepiej żeby nie było 2 i 3). To nie jest zdrowe i nigdy nie możesz sobie na to pozwolić. I nigdy nie pozwalaj sobie też wjeżdżać na rodzinę. Taka zagrywka z jej strony a bez Twojej odpowiedzi to jest totalne podkopanie Twoich wartości i przedstawienie jej zdania ponad Twoim.
Olej te wszystkie plany. Nic z tego nie będzie, choćbyście się zeszli to jest odwlekanie wyroku, coś jest nie tak i ona to wie, po prostu nie ma "jaj" żeby do końca się od Ciebie odciąć, tym bardziej po Twoim awansie. Takie jest moje zdanie pozdro
Miej wyjebane, a będzie ci dane!
Szczerze to możecie jechać po mnie ile wlezie. Mam też poczucie winy że czasem nie potrzebnie kłóciłem się o pierdoły ale wiem że dopiero jak podniosłem głos to coś to dawało. Może gdybym wiele rzeczy przemilczał a robił to co uważam za słuszne to ta relacja by szła do przedu bez zwalnia winny na mnie że to ja się kłóciłem o wszytko.
P.S.
Dam radę bo to ja zabrałem jej pierścionek i powiedziałem że skoro ona nie wie czy chce być że mną to ja odchodzę. Widocznie nawet to nie otwarto jej oczu.
Doskonale to sobie zdiagnozowałeś-ona z Toba rywalizuje/rywalizowała. Nawet nie chodzi o Ciebie jako osobę ale ogólnie o facetów. "Co to ma być, ze jakiś facet robi kariery a ja nie? Nie jestem gorsza"-możesz podziękować ponad 100 latom emancypacji kobiet.
Powiem Ci z własnego doświadczenia, bo świetnie Cie rozumiem. Przerabiałem podobny temat. Ja pracowałem i zarabialem. Oplacalem mieszkanie. Ona miała takie dupne studenckie zajęcia (jak byla na licencjacie) oraz zbierała latem borówki. Potem po licencjacie jej powiedziałem by nie szla na magisterkę i by nie studiowala dalej swojego bezrobocia tylko poszla do policealnej, zrobila porządny zawód. Tak zrobila... Koleżanki z licencjatu dalej studiowały bezrobocie a ona juz w połowie szkoły dostała robote w zawodzie za 2k netto. Ktos powie, co to jest 2000 zl. Dla osoby zbierającej borówki w sezonie dużo;) I teeez zaczęły sie tematy podobne do Twoich...
Konkluzja? Tez mialem odczucia ze to jakas rywalizacja czy wręcz walka. Rozwiązanie? Szczerze? Nawet dzis po latach nie znajduje-toksyczna relacja której ja nie potrafiłbym naprawić.
Skąd sie takie rzeczy u lasek biorą? Jak powiedziałem, po pierwsze emancypacja i zachłyśnięcie sie zle zrozumianym "równouprawnieniem" ale z drugiej to wychodzą poprostu jakies kompleksy z laski. Kompleks władzy? Kompleks braku kasy w przeszłości? Ciężko powiedziec...
Ona ma brata który prowadzi firmę transportowa, ON ma już prawie 40 lat jej bratowa także. Ma też w domu starego brata który jest niepełnosprawny umysłowo. Więc można powiedzieć że taka jedynaczka z niej rozpieszczona przez rodziców do granic możliwości. Całe życie dostawala co chciała na nic nie musiała sobie zapracować. Zastanowiło mnie ostatnio jej podejście do rodziny i słowa mojego znajomego który powiedział tak -popatrz na to jak traktuje domowników, Ciebie będzie traktować 2 razy gorzej. I co? Byłem raz u nich a ona pojechała do pobliskiej miejscowości na zakupy. Nie było jej chyba kilka godz więc jej tata zaczął się już martwić i mówił mi to że się martwi dlaczego tyle czasu nie wraca. W końcu po kilku godz wróciła i wysiada z samochodu a jej tata pyta gdzie byłaś tyle czasu? A ona od razu z ryjem -a gówno Cię to obchodzi. Z kolei ten brat to widzę że się jej panicznie boi, czasem przyjechałem i siedziałem u niej w pokoju bo ona gdzieś wyszła no to ten brat biedny przychodził do mnie porozmawiać, stał w drzwiach i tylko patrzył kiedy wróci, jak usłyszał otwierające się drzwi to od razu uciekał do swojego pokoju. Czasem potrafiła zrobić awanturę w domu za to że rosół jej z koguta a nie z kury i potrafiła się rozpłakać a mamusia musiała jej gotować coś innego na obiad specjalnie dla mniej.
Tyyyy.... stary.... Ty serio piszesz?
I Ty się, k..., jeszcze zastanawiasz?
________________________________________________________________
"Szczęście to łza, którą się otarło i uśmiech, który się wywołało."
Maxence van der Meersch
"ŻYCIE NALEŻY PRZEŻYĆ TAK, ŻEBY WSTYD BYŁO OPOWIADAĆ, ALE MIŁO WSPOMINAĆ"
No właśnie już chyba nie
O kuva jak bym o mojej byłej słyszał ( również byliśmy zaręczeni) , urwij kontakt i nie wznawiaj, tez myślałem że nie będzie lepszej przez długi okres czasu , teraz myślę że ciężko było by znaleźć gorszą, nawet jak bym sie starał , a kozakiem żadnym jeszcze nie jestem
Fakt, że z natury jestem taki, że stawiam na swoim ale jej tekst na koniec że ona nie ma nade mną kontroli i żadnego wpływu na mnie bardzo mnie dziwi. Bo miliony razy szedłem jej na rękę ale widzę,że chyba ona chce mieć 100% władzy w związku na co ja sobie nigdy nie pozwolę. W jej opinii ona nigdy w życiu nic złego nie robiła. Że na początku pisała z byłym w tajemnicy przede mną? Nic takiego. Że flirtowala z gościem który właśnie wyszedł z więzienia? Nic złego nie robi. Powiedziałem jej wtedy, że jak coś złego zacznie się dziać to niech radzi sobie sama. Z oburzeniem odparła, że co? Że jak coś złego się zacznie dziać to nie będzie mogła na mnie liczyć?? No masakra. To było przed zaręczynami. Potem był spokój. Koleżanek już wgl nie ma. Wszystkie z nią nie gadają. Nawet odemnie parę osób się odwróciło ze względu na nią. Teraz pod koniec psychika mi siadła i zacząłem być nerwowy bez humoru przestałem być szczęśliwy więc coraz częściej się kłóciliśmy raz ja zaczynałem raz ona i tak ciągle. Zapytałem czego ty chcesz? Odpowiedziała, że chce żeby było dobrze a nadal się ode mnie odsuwala i robiła co robiła więc kłótnie były na jej własne życzenie.
Czyli jak myślicie bez słowa stać się wolnym? Pousuwać wszytko co z nią związane?
Jak załatwić sprawę z salą? Bo mogę ten termin komuś sprzedać za równowartość zaliczki jaką zapłaciłem a trochę to kosztowało. Pierścionek też mogę sprzedać za trzy cyfrową sumę mimo że jest używany. Tylko mam to zrobić bez słowa? Czy jakoś jej to oznajmić?
Myślę, że jaka zła i popierdolona by nie była, to warto by było jej dać znać, że nie widzisz z nią wspólnej przyszłości i odchodzisz.
Rozstań się jak facet (tzn. porozmawiaj z nią i jej to oznajmij jasno, bez emocji), odetnij się od niej i nie pozwól jej wrócić.
Co do usuwania rzeczy z nią związanych to jest kwestia indywidualna.
Na pewno przestałbym ją obserwować na social media. Bo będzie Cię to męczyło.
Masz racje ale wrócić to ona nie wróci bo niby do czego? Pierścionek, salę itd sprzedam i co? mam się na nowo zaręczać i zaczynać od początku? Nie wyobrażam sobie tego
Mam wrażenie, że teraz bawi się w małpkę- nie puści jednej gałęzi do póki nie złapie się drugiej. Skoro powiedziała, że potrzebuje czasu ale bardziej jest za rozstaniem to chyba myśli, że jest wolna ale z możliwością automatycznego powrotu. No aż tak beznadziejny to ja nie jestem, żeby się na takie chore akcje godzić. Zrobię jak radzicie i trudno niech się dzieje co ma się dziać. Ktoś w końcu musiał zrobić ten pierwszy krok. Myślę, że kiedyś będę z tego dumny.
Znając życie od dawien dawna ma bolczyka na boku...
"i co? mam się na nowo zaręczać i zaczynać od początku? Nie wyobrażam sobie tego Tongue"
A co wolisz? To, czy całe życie żyć jak piesek pod nóżką pani, słuchając ciągłych prób podporządkowania się do jej woli, wysłuchując jakiego to masz niedobrego brata i bratową i jak to się nie dajesz podporządkować, podczas gdy ktoś ją bolcuje na boku (bo jeżeli nie jesteś totalną ciapą to nie widzę powodu tej diametralnej zmiany z jej strony)? Stary szanuj się, przestań życ iluzją i patrzeć na jej wyidealizowany obrazek w Twojej głowie, bo ona nie jest tego warta. Początki zawsze są fajne a potem wychodzi szydło z worka
Miej wyjebane, a będzie ci dane!
Maska została zdjęta i pokazała Ci prawdziwą twarz. Z tego co opisujesz to nie jest to dobry materiał na żonę. Widzisz przez chwilę zachwiała Ci się nóżka i musiałeś pracować jak zwykły Mietek to od razu pokazała Ci swoją "wyższość". I po co Ci taka baba? Żebyś się wkurwiał całe życie, a suma sumarum wyjdzie jeszcze że doprawia Ci rogi na boku...
Moja była też miała podobne jazdy wobec mnie. Dostałem pierwszą, w miarę dobrą pracę a ona jako studentka dorabiała na umowie zlecenie to nie raz mi wytykała, że za picie kawy mi płacą, że fuksiarz jestem i mi się udało itp. Jak moi rodzice sobie kupili lepsze auto to też dało się odczuć ból dupy z jej strony. Jeszcze jej gorzkie żale że jej rodzice nie mają stołu w domu (tak wiem brzmi jak absurd, jedli na kolanach obiad albo na szafce na której stoi tv). Ch*j mnie to obchodzi, że jej stary woli za rentę kupić nowego wypasionego smartfona w abonamencie za 100 zł i hodować 6 kotów w domu niż kupić stół dla rodziny... - ot tak na marginesie mi się przypomniało
U Ciebie w związku, widać mocno niezdrową rywalizację, nierokującą dobrze na przyszłość. Bierz pierścionek i odwołuj salę. Uwierz mi to będzie dobra decyzja. Chyba, żeś jest Pan frajer i lubisz jak ktoś dyktuje Ci jak masz żyć ile zarabiać itp.
Zrobisz oczywiście jak zechcesz. Ale moim zdaniem jak weźmiesz z nią ślub to zobaczysz dopiero co ona potrafi i wtedy będziesz żałował.
"To co mówi kobieta jest jak chmura wędrująca po niebie: dobrze uformowana i spójna, a po chwili nie do poznania"
Stary! Nie przejmuj się Ja miałem podobnie. Panna kryzys zawodowy/finansowy whatever - Ty ją wspierasz. Facet ma kryzys, to już jest be, dlaczego tak itd.
Moja panna dla przykładu jak ja byłem w tzn podbramkowej sytuacji i wiedziała dokładnie, ze nie mogę za wiele zmienić od strony finansowej, wypominała a że to mi dała a to mi pomogła a ja taki niewdzięcznik. U mnie co prawda było dużo innej maści spraw, które ochłodziły relację, no ale nie zmienia to faktu, że to było chujowe z jej strony, tak samo Twoja się zachowała mega słabo wbijając Ci szpilę, że nie idziesz do przodu - Miej swój honor, olej ją. Jak sam siebie nie będziesz szanował, to nikt inny nie będzie.
To są mimo wszystko myślące istoty i nie można sobie pozwolić na takie zachowania. Ja też miałem plany, 4 lata związku i co z tego? Nadal mam dużą czkawkę, ale snuję już nowe
Ta wasza rywalizacja może była tylko tłem dla całości związku, pomyśl nad tym. W takiej długiej relacji na pierwszy rzut oka ciężko się dopatrzyć prawdziwych przyczyn rozpadu. Wydaje mi się, że teraz to najlepsze rozwiązanie to wyluzować, zrelaksować się. Zobaczysz, że jak trochę ochłoniesz, będziesz inaczej myślał. Podro
Napisałem ten temat bo ona tak mnie urobiła, że zacząłem się obwiniać za rozpad tego związku. Napisałem o niej ale i o sobie, (że też byłem nerwowy i pod koniec sam też się czepiałem pierdół) po to żeby nie było tak, że ja się wybielam i nic złego nie robiłem. Chciałem poznać opinie całkowicie neutralnych ludzi (albo dostane zjebe albo radę). Nie spodziewałem się, że dostanę radę a ja jej w niczym nie zawiniłem. Wasze odpowiedzi dotarły do mnie i wierzcie albo nie ale zacząłem się dzisiaj śmiać. Jak tylko przyjdzie dzień załamki to od razu będę czytał ten temat od początku do końca
Obowiązkowo napiszę jeszcze tutaj za nie długo jak to się zakończyło. Co robiła/mówiła.
Bo taki temat trzeba zamknąć do końca dla potomnych.
Czujesz się winny to normalne - to ich sprawka Wkurwić też potrafią, wiedzą gdzie zaatakować - w końcu parę lat razem. Nic dziwnego, że nerwowy byłeś. Ja jak bylem odebrać rzeczy to w ciągu 10 minut jak się pakowałem, to tak mnie urabiała chłopie, że też czułem się winny, bo ona przecież taka biedna i zapłakana wciskała mi swoje poglądy. Zlać dziewoję niemiłosiernie, ale z szacunkiem mimo wszystko, bez szarpaniny.
Olej laskę tak jak mówią Panowie wyżej. Też dorzucę cegiełkę do tematu bo miałem identyczne sytuacje- tak żebyś wiedział, że nie ma co żałować. Uzmysłowiłem sobie po czasie, że moje czepianie się pierdoły itd, które miały kulminacje przy końcówce związku były zdrowo rozsądkowe tak naprawdę. Tylko ona już odbierała je jako czepianie się i kłótnie. Także to na początek. Postaw się z boku tak jak my Cie oceniamy i zobacz jaka to hujówka była z ta kobietą.
Sam poznając moją żone= studentkę zaoczną, pracującą za grosze w kawiarni. Wesoła, pełna energii dobrego humoru. Kochająca i potrafiąca docenić każdą pierdołę.
Ja praca normalna bez fajerwerków ale poziom wyżej. Potem jej upadek i szukanie pracy- jeszcze większe przywiązanie do mnie i zero gadek, o pracy. Wspierałem ją na każdym kroku. Zarabiałem więcej i przynosiłem to do chaty. Żyliśmy z tego ( jeszcze wynajmując chatę).
Potem przenieśliśmy się na swoje. Ja- nowa praca- ona też powiedzmy na tym samym poziomie. Nadal nie było problemów w związku z tym. Potem - po moich namowach i mówieniu żeby wierzyła w siebie i kolejnej porażce w pracy itd.- znalazła pracę w której zarabiała na początku tyle co ja. Potem coraz więcej i więcej. A ostatni rok mojego związku z nią to było wysłuchiwanie jaki to ja jestem hujowy, że mam taka pracę. Że powinienem coś innego robić. Że ona utrzymuje chatę a prawda była taka, że mieliśmy schemat, którego już nie powtórzę ale póki mieliśmy podobne prace to działał tzn.- ja płaciłem za kredyt raty jakieś oplaty, a jej kasa szła na życie. Wiem największy błąd ale w zdrowej relacji, póki ona nie zarabiała więcej się sprawdzał. Teraz tego bym nie powtórzył już. Ale idąc dalej. Zaczęły się gadki, że za dużo chce kasy na to tamto, że wydaje za dużo. Że ona ciężko na to pracuje a ja zarabiam mniej itd. bbleble ble ble. Że ona chce coś osiągnąć w życiu - stanowisko kariere, kasę. Jednym słowem, że jestem naglę kulą u nogi hehe
Nie polecam i to właśnie pokazuje jak odbija palma i jacy są naprawdę ludzie jak dorwą się do kasy. Da się z tego wyjśc - prawie 5letni związek także wiem co mówię a kobita jak to kobita- idealna bo tyle spędzone z nią czasu i "w związku pamiętamy tylko te dobre chwilę" cytując tekst piosenki. Ale jest pełno innych ciekawszych kobiet, a Ty mając swoje zdanie i tą wiedzę, ułożysz sobie coś na nowo z kimś kumatym
Najgorsze jest to, że spodziewam sie usłyszeć od niej, że kogoś ma na boku. Nie mam pojęcia jak zareagować na taką sytuację.
a potrzebne Ci to do szczęścia ? zmieni to cokolwiek ? mi wprost nie powiedziała a złapałem ją na zdradzie, a potem już jej dalsze zachowanie ( wiele tu informacji o tym na forum) pokazywało, że robiła to dalej, a ja obwiniałem siebie .
do dzisiejszego dnia nie przyznała mi się, że kogoś ma ale napisała sama po kilku miesiącach, że widziała mnie na mieście z jakaś laską. i ble ble życzenia żeby nam się powiodło itd i oczywiście, że też się spotyka z facetami "ale to nie to"
zaśmiałem się i skończyłem rozmowę. nie wiem jak Ty masz ale mi osobiście pomogła myśl, że ktoś ją bolcował na boku. Bo po 1 zauważyłem, że nie jest tak idealna jak o niej myślałem a po 2 obrzydziła mnie swoją osobą na tyle, że bym już jej kijem nie dotknął. wyleczyłem się myśląc o tym i analizując tak naprawdę sytuacje, w których ona mnie obwiniała o coś a to tak naprawdę były jej co rusz to nowe wykręty ( pewnie i przed samym sobą musiała to jakoś tłumaczyć) . także głowa do góry
W sumie racja "im mniej wiesz, tym lepiej śpisz "
Ja tam ciesze się, że wiedziałem. Nie że jestem jakimś masochistą ale pomogło mi to wrócić szybciej do siebie bo zobaczyłem, że nie tracę miłości życia tylko zwykła pi...
Taki temat już był i obnażone w nim zostały wszystkie bolączki albo przynajmniej wiekszość, jakie trapiły nasze przeszłe, teraźniejsze lub przyszłe kobiety.
Temat o Słynnej Zofii z tego portalu
Niemniej jednak przypadek twój bardzo też jest ciekawy. Ja o swoim tez mogłbym ksiażke napisać. W kazdym razie cos Ci powiem. Bardzo dobrze zrobiłeś, ze nie starałeś sie jej tłumaczć nic na siłe i jej odzyskac. Masz przede wszystkim ufac sobie i temu, ze cos Ci sie w glowie koleboce, iż jest cos nie tak. Moim zdaniem idz dalej swoja droga bo nie glupi z Ciebie koles. A bledy... ktoz z nas ich w zyciu nie popelnil....
CZYTANIE I BIEGANIE
Przyczyna syfu w Twoim życiu, drogi kolego, jesteś Ty sam, a nie to, co Cię otacza. Choć to wszystko znajduje się w ruchu pozostaje niezmienne...
"oddany facet, nie zakochany głupiec"