Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Cienka linia, czyli o przekraczaniu granic - w.b. Grey

Portret użytkownika Grey.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Czego tak na prawdę potrzebuje człowiek? Pieniędzy, nowego auta, nowych drogich ciuchów, coraz lepszych gadżetów i przedmiotów, które świadczą o jego statucie? A może są to miłość, szczęście, akceptacja, zrozumienie, rodzina, przyjaźń, umiejętność samorealizacji i spełnienie.

Ilu jest mężczyzn, którzy żyją ze swoimi kobietami w małych kawalerkach, jeżdżąc starymi gruchotami i przesiadując każdy wieczór przed starym telewizorem ze swoją drugą połówką. Mogą być szczęśliwi? Mogą.
A ilu takich którzy więcej zarabiają niż wydają, luksusowe auta i drogie apartamenty, piękne kobiety, szyk i elegancja. Mogą być nieszczęśliwi? Również mogą. Oczywiście w pierwszym jak i w drugim przypadku odpowiedzi mogą być zamienione, jednak prawdziwe pytanie brzmi: jak być szczęśliwym i co jesteśmy w stanie zrobić żeby to osiągnąć?

Wszystko ma swoje granice, oraz zależność przyczyna --> skutek.

Jak daleko jesteś w stanie się posunąć, aby być szczęśliwym? Jakie granice jesteś w stanie przekroczyć?

Chcesz mieć luksusowe auto? Super, wystarczy że będziesz ciężko i wytrwale pracował...lub dobrze kradł. Lubisz jak otacza Cię dużo ludzi i boisz się samotności? Świetnie, bądź przebojowy i pewny siebie...albo bądź dobrym aktorem. Chcesz żyć z piękną i kochającą kobietą? Bardzo dobrze, wystarczy że zakochacie się w sobie na zabój...albo ją zmanipulujesz.

Podobno najlepszym wyznacznikiem granic jest nasze sumienie, ale mówi się że w miłości i na wojnie nie ma żadnych. Może dlatego po tych wszystkich odpałach które zrobiłem (i które opisze) nadal mogę spać spokojnie...przynajmniej było tak jeszcze do niedawna.

Chcę żebyś zadał sobie sam pytanie czego tak na prawdę chcesz, i co jesteś w stanie zrobić żeby to osiągnąć. Zastanów się dobrze nad odpowiedzią, bo uwierz mi, po przekroczeniu pewnych granic nie ma już odwrotu.

Odpowiedzi

Portret użytkownika BladyMamut

A może odróżnić na początek

A może odróżnić na początek potrzeby od zachcianek?

A już myślałam, że po

A już myślałam, że po lekturze Marshalla...?Smile

Portret użytkownika BladyMamut

Nie, nie kojarzę o kogo

Nie, nie kojarzę o kogo chodzi. O jakim Marshallu wspominałeś?

Wspomniałam o Marshallu

Wspomniałam o Marshallu Rosenbergu. Napisał serie książek "Porozumienie bez przemocy" o problemach z porozumieniem się i opracował matodę mediacji, opartej na empatii, jasnym wyrażeniu WŁASNYCH uczuć (bez obwiniania itp), nazwał ten język językiem żyrafy, w opozyji do języka szakala (celem szakala jest przerzucenie emocji na drugą osobe często w sposób destrukcyjny, żyrafy zakomunikowanie swoich potrzeb w jasny sposób i rozwiązanie problemu, sęk w tym, że jesteśmy nauczeni tego pierwszego). Rosenberg jest cenionym mediatorem, który działał w rejonach konfliktów zbrojnych, w więzieniach.
Polecam lekturę, są to niby oczywiste rzeczy, ale zebrane do kupy jednak odkrywcze. Przynajmniej. dla mnie.Smile

Potrzeby od zachcianek i

Potrzeby od zachcianek i szczęście własne, od zadawalnia otoczenia.

Portret użytkownika Grey.

Tylko jak daleko można się

Tylko jak daleko można się posunąć, żeby to szczęście własne osoągnąć. Po trupach do celu?

Panie Grey, nieprecyzyjnie

Panie Grey, nieprecyzyjnie się wyraziłam. Chodziło mi bardziej o to, że to szczęście własne to rzeczy, które chcemy mieć "żeby inni widzieli". Wydaje mi się, że to na tej płaszczyźnie ludzie najczęściej szarżują i idą do celu po trupach.
Szczęście własne... ciężko mi to rozpatrywać w kategoriach "walczenia/zdobycia". To jak dla mnie jest po prostu coś, co jest za bardzo wewnętrzne, żeby być zależne od determinantów zewnętrznych. Pomijam tu takie tragedie życiowe. Takie sytuacje jak śmierć kochanej osoby, bankructwo, choroba największego stoika zdruzgoczą, ale w normalnej, codziennej egzystencji szczęście własne, jak nazwa wskazuje powinno być w nas.
Powinno być. Bo niestety często uzależniamy je od czynników zewnętrznych, powszechnie uważanych za "wskaźniki sukcesu". Takie jak superwypaniony wóz w garażu (który często się psuje, a części trzeba sprowadzać i w efekcie, częściej stoi niż jeździ), u boku piękna kobieta (90-60-90 obowiązkowo, i co z tego, że w sumie nie ma o czym z nią gadać, przecież to shb, żaden kumpel takiej nie ma) itp.
Szczęście własne jest wtedy, kiedy nie musisz po trupach udawadniać, że je masz. Kiedy idziesz po ulicy z przeciętną kobietą (w społecznych standardach) za rękę i z dumą pokazujesz ją światu. Na tej stronie jest takie parcie na modelki. Kobiety nie tyle piękne, co charakterytstyczne, bardzo szczupłe, bez biustu. Oczywiście różne są gusta, ale ile w tych ambicjach -> poznałem prawdziwą modelkę, jak mam do niej podbić? jest rzeczwisteto zainteresowania, a ile parcia na prestiż?
Post wyszedł mi o kobietach, ale to się tyczy całokształtu. Epatowania sukcesem i pieniędzmi. Ludzie prawdziwie bogaci i spełnieni (np. Zuckerberg, Gates, swego czasu Jobs) tego nie robią, bo po co?
Dlaczego mają coś komuś udawaniać?