Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Deziluzja.

Widzicie, blogów na temat jaki to ja nie będę po tym odrzuceniu - jest mnóstwo. Tylko wpisów na temat realizacji tego postanowienia jakoś mniej.

Jest to poniekąd przedłużenie tego, co napisałem rok temu (http://www.podrywaj.org/blog/kol...). Życie zrobiło swoje... przede wszystkim dużo dobrego, ale też sporo namieszało. Nie chcę nikomu dawać tutaj rad – nie taka moja rola. Raz że nie jestem nie wiadomo kim, żeby dawać rady. Jeśli ich szukacie – zawiedziecie się. Wbijcie na blog Sunlighta, on jest masterem w tej kwestii. Po drugie – nie chcecie być na moim miejscu.

Jak czytam moje poprzednie wpisy to rzygać mi się chce, taki byłem zmanipulowany. Zapytacie dlaczego.
Ano dlatego, że nie podjąłem praktycznie żadnych unikatowych, wyjątkowych czy niepowtarzalnych kroków, żeby uczynić moje życie lepszym. To co widać, to wzniosłe hasełka, z których co prawda wyszło dużo dobrego (Coraz lepiej wyglądam dzięki treningom, zlikwidowałem swoje kompleksy odnośnie wyglądu, mam zdecydowanie coraz większą wiedzę w różnych dziedzinach. Fajnie, co?), ale są zbyt ogólne i zbyt popularne. Nie ma tu mowy o KONKRETACH. Zamiast „chcę się wyrobić jak Orion z Behemoth (co nie straciło na aktualności)” powinno być „chcę mieć tyle i tyle w obwodzie oraz widoczne mięśnie brzucha”. Cel konkretny i mierzalny.

Dalej, nauka easy going? Easy bullshit. Powinienem to rozegrać inaczej. O wiele inaczej. Tu będzie długo.
Zacznijmy od tego, kto mi to powiedział. Między innymi mój bro, który ostatecznie okazał się być kimś niesamowicie zdradzieckim. Mało tego – sam często potrzebował fundamentalnej pomocy. Jeśli już się uczyć, to od najlepszych.
Następnie... posłużę się metaforą. Człowiek może od razu wsiąść na tira, ale szansa na spowodowanie wypadku (o ile w ogóle ruszy) jest gigantyczna. Najpierw osobówka. Tak samo dzieciak w podstawówce nie napisze Ci od razu pracy magisterskiej, tylko zaczyna od pojedynczych liter, wyrazów, zdań. Do czego zmierzam?
Jeżeli nie ogarniam innych dziedzin życia, które nie są związane z uwodzeniem, mówię tu o kreacji samego siebie, umiejętności zaprezentowania siebie, mowy ciała, inteligencji emocjonalnej, dąży to do podstaw budowania relacji międzyludzkich (przyjaźń, koleżeństwo, miłość czy stosunki służbowe) i ogarnięcia socjalnego – nie mam szans w uwodzeniu. Można zakładać na siebie socjalne maski (w niektórych sytuacjach tak robimy, mam głównie na myśli szeroko pojęty biznes), jednak w relacjach międzyludzkich nie podziała to długo oraz wiąże się to z wielkim cierpieniem, ponieważ blokuję siebie. I zmierzam tutaj do...

„Staram się mniej interesować oceną innych.”

To maska i truizm mające za zadanie przykryć fakt, że tą oceną się przejmuję i to jeszcze bardziej. Jeżeli serio mam gdzieś zdanie innych, to nie zauważam tego sam z siebie, prędzej dochodzę do tego wniosku na podstawie jakichś doświadczeń. Tak samo jak robię progress na treningu, nawet nie zauważyłem kiedy zgubiłem te 10kg. To trochę jak postanowienia noworoczne – większości głośno powiedzianych wzniosłych hasełek się nie spełnia. „Rzucę palenie, schudnę, znajdę partnera, będę się lepiej uczył” ile razy tak było? O realnych rzeczach się nie mówi. Okej, warto powiedzieć najbliższym osobom że się coś postanowiło, choćby w celu wywołania motywującej presji. Jednak rok temu zrobiłem to o wiele inaczej. Stworzyłem sobie bardzo konkretne, mierzalne oraz osiągalne cele. Spełniłem prawie wszystko. Nie trąbiłem o tym na lewo i prawo. Po prostu robiłem. I zrobiłem!

„Psy szczekają, a karawana jedzie dalej...”
Nie ma to jak lans na hejterów, których się nie ma tak naprawdę. Moim zadaniem jest stworzyć siebie jako lidera w swoim środowisku. Taka osoba ma naprawdę nikłą liczbę wrogów, ponieważ umie zjednoczyć sobie ludzi. W ogóle, lansować się że ma się wrogów? Dziwna moda, ja jednak wolę móc pochwalić się tym, że mnóstwo ludzi stoi za mną murem, czy jestem dla nich inspiracją.
I wreszcie...

„Kolejne przebudzenie”

Jeżeli wcześniej spałem, to zmarnowałem naprawdę kawał życia. Trzeba być PROAKTYWNYM, pracować nad sobą, szukać FEEDBACKu. I tu przechodzę do mojego kolejnego przemyślenia, już poza moim poprzednim wpisem.
Widzimy wiele cytatów związanych z kreacją siebie, typu „nie jestem tym co mi się stało – jestem tym, kim chciałem się stać”. Oj chciałbyś móc tak powiedzieć. Bardzo. Każdy z nas chce. Tak bardzo chcemy być kowalami swojego losu, kontrolować swoje życie. Dobrą rzeczą jest, gdy pozbywamy się ze swojego życia osoby toksyczne, rujnujące nas. Kolejną super sprawą jest gdy otaczamy się ludźmi, przy których możemy rosnąć. Zatrzymajmy się. W natłoku samorozwoju zapominamy o jednej rzeczy. O tym, że poznajemy ludzi lepszych od nas (skrót myślowy) w większości decyduje przypadek, ponieważ wraz z naszym rozwojem rośnie poprzeczka, w końcu dostajemy się w klimaty niedostępne dla „przeciętnego zjadacza chleba”. Tak było ze mną. Mała historyjka.

Grałem w pewnym zespole, który nie dosć że wymusił na mnie zmianę instrumentu, to jeszcze był za mało ambitny dla mnie. Poszedłem na całość, odszedłem z niego, zacząłem szukać zespołów w innych miastach. Padło na Warszawę. Efekt mojego samorozwoju kończy się w momencie, gdy są zadowoleni z mojej gry na próbach. Dalej już miałem szczęście. Poprosili mnie o zagranie zastępstwa. Miałem 6 dni na ogarnięcie dość trudnych utworów. Ogarnąłem, zagrałem. Ostatecznie się nie dostałem, ponieważ znaleźli kogoś na moim poziomie w swoim mieście (kolejna losowość!) Fama się rozeszła – dostałem propozycję gry w innym zespole (to że ktoś usłyszał również jest przypadkowe – nie mamy na to do końca wpływu). Przyjąłem tę propozycję. Za miesiąc gramy przed Behemoth – renoma poszła w górę. Jeszcze w tym roku nagrywamy płytę.

Wniosek: Samorozwojem przyciągamy dobre zdarzenia i dobrych ludzi, jednak nie wpływamy na to. Jesteśmy tak naprawdę zlepkiem przeżyć i losowych doświadczeń. Możemy co najwyżej zwiększyć szansę za pomocą samorozwoju, do czego gorąco zachęcam.
Jednak... każda rzecz w życiu ma swoje blaski, jak i cienie. Ile razy w życiu marzyło się o byciu piosenkarzem, strażakiem, policjantem? Piękne, dziecięce marzenia. Dalej dochodzą plany na przyszłość – praca w przedsiębiorstwie, a może założenie własnej działalności? Ewentualnie emigracja. Zauważyłem że ludzie kierują się w większości blaskami, a nie zdają sobie sprawy z cieni, zwłaszcza przy bardzo ambitnych i wzniosłych ideach. Kolejna historyjka.

Mój gitarzysta opowiedział mi niedawno, jak to inni ludzie mu zazdroszczą, że był na kontrakcie we Francji, że pewnie widział wieżę Eiffla, i takie tam. To jest blask, to co widzimy. To czego nie widzimy (a raczej nie chcemy widzieć, żeby móc się oszukać) to jest to, że on tam był w pracy. Rano pobudka, praca do późnych godzin, i lulu do hotelu.
Albo inny przykład. Mnóstwo początkujących grajków chce żyć z wykonywania tej czynności. Myślą że jak taki Behemoth albo Vader zrobi traskę po świecie, to zwiedzą niewiadomo co, zagrają koncert, zgarną mnóstwo hajsu, nawalą się na backstage i poruchają ździry. Widzą tylko blaski. Cieniem jest to, że to jest jedna wielka iluzja. Czasem coś pozwiedzasz, a traska to przede wszystkim dyscyplina. Jedziesz do klubu, rozstawiasz scenę, grasz, przerwa godzina-dwie, wsiadasz w autokar i jedziesz dalej. Nie ma czasu na zwiedzanie i dupeczki. Raz na 2 tygodnie day-off, jak szczęście dopisze. I nagle większość muzyków się z tego wypisuje... bo życie zrobi swoje. Poznaję ten cień, jak do tej pory mi się podoba.
Z tego również wywodzi się stawianie kobiet na piedestale. Myślę że zauważycie schemat. Blaskiem jest uroda, potencjalny sex (można trafić na cnotki, dlatego potencjalny), pewne wyobrażenia, zdanie kolegów (ale Ty masz laskę staryyyyyyy!!!). Cienie? Może być ich mnóstwo. Może ma złe przeżycia i przez to jest wręcz nie do ogarnięcia. Może ma staromodne przekonania na temat sexu? Z drugiej strony może zdradzać w opór (chyba że nie chcesz związku). Resztę możecie domyślić się sami.

Tak nosi mnie na dalsze pisanie, ale powoli zaczynam być chaotyczny... czas to skończyć.

W moim życiu trochę się działo, powoli wychodzę na plus. Jednak niektóre wydarzenia „zaowocowały” moim kryzysem zaufania do ludzi. Coraz częściej się alienuję, mam dość. Z kobietami tak samo mi nie wychodzi jak mam ich szczerze dosyć. Z czasem doszedłem do wniosku że inne rzeczy wnoszą do mojego życia większą jakość. Jednak nie przestaję próbować, może życie sprowadzi na mnie coś ciekawego.
Olałem fora dyskusyjne. Doszedłem do wniosku, że jak coś jest ogólnodostępne, to musi być słabe na dłuższą metę, jednak na początek ujdzie. Poza tym, zabija to indywidualność, która jest w cenie.
Skupiam się na muzyce, która stoi przede mną otworem. Jak wspominałem za miesiąc supportuję Behemoth, a w maju gram też kilka zastępstw. Założyłem swój zespół, dziś skompletowałem skład, jestem w nim liderem.
Bronię się w tym roku.
Życzę wam wszystkim powodzenia, wytrwałości i konsekwencji.

„...I made it all clear and selfish statement - I am what I do.
will you follow me? ..now you see this my reflection of yours. you're observing it defenceless, the adherence is far beyond intention.. I didn't want you to compromise your will, I didn't let you in, that's not your promised land.. and the vision and the might and your insight and the light, that shines through these stained glass windows in this cell, they will never be your guide, they're here for me to hide from all I was too weak to fight elsewhere.. I don't want to leave you
with nothing, but I'm afraid I have to say: It went too far to accept it, get away from my fairy tale. take your toys and move away, gather your dreams forget them all, before you end up like me. you don't want to end up like me.”
Vesania - Notion

Odpowiedzi

"socjalne maski" Czyli takie

"socjalne maski"

Czyli takie z mopsu?

i like it!

i like it!

Pozdrawiam brata w metalowej

Pozdrawiam brata w metalowej wierze. Do boju ! Ja jestem jeszcze daleko w rozwoju ale świetnie rozumiem rozterki bo mam podobne.