Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

do "z" pomijajac "a" czyli w skrocie obecny "ja"

Portret użytkownika Bloy

Miałem zaczekać z tym aż skoncze opowieść ogolnikowa mojego CV lecz po przeczytaniu kilku blogów będę niekonsekwentny i opisze poprostu koniec.
Konkretnie ostatnich 8 lat.
Pewnego wieczoru na przypadkowym koncercie poznałem pewna dziewczynę. Nie miałem wtedy w planach nawet żadnej wyrywac. Miałem zły dzień i szedlem z kumplami zwyczajnie się najebac. Przed koncertem do knajpki wpadł znajomy z kumpela. Przysiedli się do nas i przy piwku graliśmy w tysiąca. Kilkanaście partii bez patrzenia na karty gdyż mój wzrok skupił się na oczach nowo poznanej, siedzącej na przeciwko. Taka ot "miłość od pierwszego wejrzenia". W końcu wszyscy zdrowo wcieci na koncert. W trakcie ona zaczęła zagadywac. Tu o kapele, która widniała na mojej przejebanie czarnej bluzie, tu o kapeli, która właśnie grała...ogólnie o pierdolach. Sama zapytała mnie o nr a ja wskazalem na kumpla i rzeklem JEGO SIE SPYTAJ BO NIE PAMIETAM:) Autentycznie nie pamietalem. Koniec imprezy, towarzystwo do taryfy, a ja z buta 9 km. Chciałem się przewietrzyc. Następnego dnia wracając z roboty dostałem w morde od kolesia z którym ona przyszła. Wpierw mu powiedziałem, ze ma se ja brać i mam to w dupie jednak wjechał mi na ambicje i pomyślałem, ze nie mogę dostawać wpierdol za pannę, z która nic nie było. Zacząłem jej szukać. Pol świata przewrocilem i po 1,5 miesiąca trafilem przypadkiem w autobusie. Podbilem, pogadalismy,wziąłem nr i przejechalem 4 przystanki za daleko(jadąc na rozmowę kwalifikacyjna do nowej pracy XD). Rozmowę zakończył em A TY WGL NAZYWASZ SIE?Smile nie chciałem mieć kolejnego wpisy typu ABC w telefonie. Kilka dni później zaproponowalem jej wyjście do klubu. I tak się zaczęło. Potem taka lekka rutyna...praca, dziewczyna,kapela(w której spiewalem),kumple i tak w kółko. Od samego poczatku otwarcie mówiłem ze chce ja zaciągnąć do łóżka ale jakoś miałem wyjebane na odmowy. Mówiła, ze dziewica(true). Pol roku bez seksu ale dalem rade. Niedługo potem ona mi rzuciła łzami i pozytywnym testem ciazowym, a w odpowiedzi dostała pierścionek(nie pytajcie skąd miałem). Dalej z Gorki. Ślub, pierwsza córeczka i sielanka. O dziwo dopiero wtedy zacząłem pieskowac. Wtedy gdy juz mi zależało, seks stal się elementem przetargowym. Trzymało nas dziecko. Nie zdając sobie sprawy z wagi problemu po 6 latach stwierdzilismy, ze robimy drugie bo może kolejne znów nas połączy. Efekt-dwoje dzieci w domu,ogólnie panujące napięcie i stany depresyjne. Szukalem pocieszenia i cale szczęście ze znalazłem takową znajomość jedynie telefonicznie. Doprowadzilem do tzw zdrady emocjonalnej. I nic to nie dało. Ciągle wyrzuty z mojej strony, ze ona juz nie kocha tak jak kiedyś etc. Niejeden z was to zna. Dopiero niedawno doszło ze nie kocha tak samo bo nie jestem taki sam. Stanalem przed wyborem. Rozwód czy walka. Nie powiem ze dzieci nie były tu czynnikiem decydującym bo tak nie było. Postanowiłem wiec spojrzeć w lustro, prosto w morde se powiedzieć, ze jestem frajer i skończyć z ta blazenada. Operacja budujemy ten związek od podstaw rozpoczęta. A podstawą tego związku będę ja. Na poczatku zacząłem robić wszystko bez konsultacji z zona. Zrobiłem kilka bardzo głupich rzeczy przez co do przykładu za miesiąc kończy mi się warunkowe zawieszenie wyroku(mniejsza o szczegóły). Ogólnie kompletny brak odpowiedzialności przy działaniu. Jednak zacząłem tez własnymi siłami wyciągać się z gowna w jakie się pakowalem. Co doświadczenie to silniejszy, mądrzejszy. Nauczyłem się przedewszystkim zachowywać zimna krew w każdej sytuacji. Gdy uznalem, ze czas się zastanowić nad tym małżeństwem na spokojnie zadalem sobie pytanie:
Co to znaczy kochać i do czego potrzebuje tej właśnie kobiety?
Kochac-puste stwierdzenie, które świat przecenia.
Po co mi ona?:
Seks-i tak go długo nie było, wiec zły trop a jak nie ona to inna
Pranie, sprzątanie etc- kurwa sam to wszystko potrafię i nie potrzebuje sluzacych
By nie być sam-długo umialem wiec to nie problem
Co ludzie powiedza-kurwa a niech se gadaja...
Wiec po co? Otóż doszło do mnie, ze najzwyczajniej w świecie mi dobrze gdy jest w pobliżu. Życie jest proste, a my sami to sobie komplikujemy.
Od pewnego czasu mnie tez potrafi bolec głową i sama musi sobie zapracowac na "nabicie na pal". Czasem to ona stawia opór i ja się muszę starać. Czasem oboje jesteśmy najarani i wtedy parzymy się jak króliki. Ja mam swoje problemy, ona swoje, mamy wspólne, wzajemnie pomagamy sobie je rozwiązywać. Podstawa to nie tłumić nic w sobie bo z czasem każdy wybuchnie.
Na podrywaja trafilem przypadkowo i tu przeczytałem o milionach rzeczy do których doszedlem sam i upewnilem się ze jestem jak najbardziej normalny.
Na dzień dzisiejszy wiem, ze bardzo dużo brakuje nam do idealnego małżeństwa ale oboje się staramy. Tyle ze każdy stara się o siebie. Nie próbujemy zmieniać się wzajemnie tylko sami się doskonalić, a motywacja jest sukces drugiej strony. Nie staram się zrozumieć jej myślenia, bo to bezcelowe. Ona myśli jak kobieta, a ja jak facet i tyle. Od pewnego tez czasu nie ma większych spięć i dzień za dniem mija na ciągłej pracy nad sobą.
Bije do powszechnej tu opinii ze trzeba być chujem i w takich przypadkach umieć powiedzieć SPIERDALAJ.
Trzeba zawsze być gotowym na to, ze może to nie mieć sensu, ale nie jest powiedziane ze związku nie da się uratować. Trzeba tylko znać swoja wartość.

Odpowiedzi

Coś się wypaliło ! Byłem w

Coś się wypaliło !
Byłem w podobnej sytuacji kilka lat temu , po pięciu latach małżeństwa , toksycznego związku i małej dwu letniej córki stanąłem przed męską decyzją czy mam żyć w silnym stresie nieustającymi kłótniami i dziecko ma na to wszystko patrzeć i cierpieć , rozejść się a dbać o dziecko jak najlepiej potrafię. Decyzja zapadła złożyłem papiery rozwodowe Ex prosiła bym je wycofał ale nie poddałem się bo nie chciałem przez kolejne ok. 40 lat tak żyć.

Próbowała walczyć dzieckiem zabraniać kontaktu ale po ok. roku odpuściła. Dziecko ma kochającego ojca i kochającą matkę i nie słucha awantur nie wychowuje się w stresującej rodzinie.

Kontakt z EX jest taki dobry jaki nigdy między nami nie był i szacunek .

nie ma na siłę co ratować bo może wrócić ze zdwojoną siłą.

życzę
powodzenia wybór należy do Ciebie

Portret użytkownika Bloy

Hehe w tym właśnie cały

Hehe w tym właśnie cały dowcip tej sytuacji. Decyzje o próbie naprawy podjął em na spokojnie lecz twardo. Jasno w jednej rozmowie okreslilem swoje warunki i grunt się ich trzymać. A wyznacznikiem tej decyzji nie było poświęcenie typu A BO DZIECI MUSZA MIEC OJCA tylko KURWA KTOS JE WYCHOWAC MUSI A JAK NIE JA TO KTO.
Jedno tylko w tym wszystkim wiem. Dopóki się mocno wierzy w to ze każdy dzień może być ostatnim to naprawdę można wszystko.

Do MaxDamage:
koleś się za nią uganial, ale tylko z niego ciągła i na nic mu nie pozwalała. To akurat sam potwierdzilem. A jego "agresja" to było wyimaginowane ego wiec w sumie nic znaczącego. To był okres kiedy nieraz się w gebe dostało i nieraz samemu bez powodu komuś przylozylo:)

Portret użytkownika Bloy

I jeszcze jedno czego nie

I jeszcze jedno czego nie napisałem. Mianowicie jak tu trafiłem. Oczywiście dzięki wszechwiedzacemu wujkowi google tyle, ze nie szukalem "życiowych porad" tylko artykułów na temat Mielna Smile