Guten morgen,
O czym będzie ten blog? Sam nie wiem. Siedzę sobie i piszę, co mi do łba wpadnie. Trochę o mnie, trochę o Tobie, trochę o innych i trochę o tej stronie.
Pantha rei... Wszystko płynie. My też płyniemy. Calutki ten czas płyniemy. Czasem się zachłyśniemy wody, czasem nawet podtopimy i wtedy płaczemy jak to jest źle.
Dzisiaj nie będę pouczał – bo i po co, skoro tak mało wiem. To tak, jakbym miał wykładać fizykę kwantową, będąc w podstawówce. To taka mała aluzja do tego, co ludzie tak bardzo lubią robić – moralizować, pouczać, radzić wtedy, gdy nie mają pojęcia na dany temat.
Siedzi sobie chłopak i się zamartwia – Boże! Czuję, że nasze uczucie gaśnie, tak bardzo mi na niej zależy, a ona mnie odtrąca, bo kiedy się posmarkała pod supermarketem odtrąciła moją rękę, w której była paczka velvetów i sięgnęła do torebki po własne, mimo że moje miała na wyciągnięcie ręki.
Jak myślisz drogi czytelniku, czyja tutaj jest wina? Jego, czy jej? Może miała zły humor, może go zdradza, a może brak mu wiary w swoje życie?
Ludzie kochają sobie stwarzać problemy – ja też, nawet bardzo, zaraz z nich się wyspowiadam, jeszcze chwila. W skrócie mógłbym napisać – „bądź sobą”, ale jak miałbym się streścić do tego, to taką radę można sobie zapisać na kartce, zrolować i wcisnąć w dupę po samo serce. Ten blog nic nie zmieni w Twoim życiu, bo jeśli powiem, żebyś sam próbował rozwiązywać swoje, wasze problemy, to mnie wyśmiejesz i powiesz, że możesz przecież założyć temat na forum i życie nabierze kolorów. Tutaj już nawet nie pomoże „psychiatra ani Gen”.
Już nawet sami sobie wmawiamy choroby psychiczne. A może to po prostu kwestia tego, że za dużo myślimy, a za mało działamy? Tutaj oburzenie! Jak to możliwe?! Spoko, też przez to przechodziłem, może przechodzę, a może przejdę? To tak naprawdę przez to, że nie mamy mocnego celu w życiu. Długo do tego dochodziłem, ale w końcu się połapałem, że każdy cel sprowadza się do ogólnego szczęścia. Co? Szczęścia? Co ty gadasz? Dla jednego idealnym szczęściem będzie związek z miłości, dla innego bycie singlem – czyli tarmoszenie krasnala do usranej śmierci, dla innego bzyknięcie sąsiadki, czy permanentne niby-kochanie, które trwa krótki czas i nie ma zbytniego odwzajemnienia na dłuższą metę – tutaj się krzyżuję przed wami.
Friendzone to na dłuższą metę moja zmora i mój słaby punkt. Lubię to, bo czasem fajnie się z siebie pośmiać a myśląc wstecz już nie odczuwam tego ukłucia i odruchu łapania się za łeb z myślą „ale ze mnie debil”. Trudno się mówi – skopało się sprawę z trzema niewiastami, które grzeszyły urodą i inteligencją, ale jeszcze jest tyle do zjebania, że starczy mi na resztę życia . Trochę tutaj jest prawdy: http://www.youtube.com/watch?v=1...
Kiedyś miałem się za osobę bardzo aspołeczną i anty-wszystko. I słusznie, bo taki byłem, ale skutki mnie nauczyły paru rzeczy. Nadal jestem chujowy, ale siebie szanuję, a to jest ważne. Ważne, żeby z niczym nie walczyć na siłę, a efekt docelowy niech będzie efektem ubocznym. Ja od niedawna trochę działam w fundacji i nie dość, że sam się nauczę wielu rzeczy, to jeszcze poznam masę ludzi. I jakoś nie sram pod siebie ze strachu jak kiedyś.
Nie widzę sensu, żeby kogoś pouczać, kiedy nie pyta o radę i nie krzywdzi nikogo ani siebie (chociaż tutaj jest różnie, bo niektórych z syndromu Wertera się nie wyleczy nawet wysłaniem do wojska).
No, bajka była krótka. Przeczytaliście wypociny hipokryty. Miłego dnia.
Odpowiedzi
"Trudno się mówi – skopało
czw., 2013-09-12 20:50 — Ashkael"Trudno się mówi – skopało się sprawę z trzema niewiastami, które grzeszyły urodą i inteligencją, ale jeszcze jest tyle do zjebania, że starczy mi na resztę życia."
Dzięki, idealnie się wpasowałeś tym zdaniem w mój dzisiejszy dzień
to wszystko?
pt., 2013-09-13 06:58 — Priaposto wszystko?