Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Przeszłość przez pryzmat teraźniejszości

Portret użytkownika Departed

Witajcie,

Już od pewnego czasu zbieram się do napisania paru słów i myślę, że dzisiaj jest dobry czas na to.
Zbliża się bowiem koniec roku i chciałbym go nieco podsumować, wrócić do paru epizodów sprzed roku, wrzucić parę raportów, żebym za jakiś czas mógł zauważyć, jak zmienia się moje spojrzenie na ten cały bajzel.

Ponoć przez rok można zauważyć u siebie postęp lub regres, ale kiedyś obiecałem sobie, że ten rok będzie pełen emocji - nie ważne jakich, chciałem czuć cokolwiek. Mi te pół roku wystarcza, żeby móc wrzucić kilka przemyśleń.

Od ostatniego bloga minęło dobre pół roku, a w sumie prawie rok. Wtedy chciałem pracę, furę i Alę. Bardzo.
Pracę i furę sobie sprawiłem, bo przecież dla chcącego rada taka, żeby jeszcze oprócz chcenia robić. Od kwietnia/maja do września byłem dla siebie wzorem wszelakich cnót. Były plusy, bo chodziłem zadowolony, bo kiedy się martwić, kiedy pracuje się w warsztacie po 12h i wracając do domu nogi plączą się jakbym miał już ze 2 promile. Było spoko. Serio. Swoje zarobiłem, więc codzienny weltschmerz odszedł w cholerę.
Kasa daje olbrzymi zastrzyk dobrego samopoczucia i nie ma co z tym dyskutować. O furze będzie mniej - ot stary Passat Smile.

Robota się skończyła, ale szybko znalazłem sobie zajęcie, które nie jest tak czasochłonne a też pozwala mi nie chodzić z pustym portfelem.
Nie chcę nazywać siebie odpowiedzialnym, bo było by to cholernie ironiczne, ale staram się ogarniać, żeby dostać się na politechnikę i nie zwariować - strata pracy na 1,5 etatu ma swoje plusy! W końcu mam cenny czas do wykorzystania na rzeczy, które zaprocentują.
Mam też w końcu czas na zajęcie się przyjaciółmi i kreują się fajne plany na przyszły rok. Głównie z gatunku podróży!

A teraz o paniach.

Poznane głównie przez internet, bo ciężko jest pracując cały dzień znaleźć jeszcze energię na wylot na miasto z pełną świeżych pomysłów głową.

Zacznę od Kasi. Ambitna studentka fajnego kierunku. Imprezowiczka, ale umiejąca pogodzić to z ogarnianiem studiów, które są dla niej ważne.

Odpowiedzialna wariatka. Już ją lubię.

Pierwsze spotkanie.

Bardziej zalatany niż tamtego dnia nie byłem dawno temu. 10 miejsc w różnych częściach Wrocławia w ciągu paru godzin. Uprzedziłem, że się spóźnię pół godziny. Chyba się nawet ucieszyła, bo też nie wyrabiała. Lecę na rynek i dostaję sms "mam czapkę z uszami, znajdź mnie!". To było proste zadanie.

Podchodzę, ona się obraca i widziałem tylko jej uśmiech. Już wiedziałem, że będzie dobrze. No i spotkanie takie było. Najpierw pod słynny nasyp kolejowy przy Bogusławskiego - każdy, kto kiedyś będzie we Wrocławiu musi tam wpaść. Kilkaset metrów knajp, pubów, sex shopów. Ziemia obiecana.
Właściciel pubu do której poszliśmy chyba już mnie poznaje, bo zawsze wpadam tam z inną. Ale co ja poradzę, że zawsze do niego wpadam? Czuję się tam jak koneser piwa, bo zawsze wylosuję sobie z listy dostępnych takie, które mi się potem śni w nocy.

Do rzeczy, alkoholiku!

Kasia była fajna. Siedliśmy naprzeciw siebie wbrew regułom ze strony. Zasady są po to, żeby je łamać! Dzięki temu widziałem, jak fajnie reaguje na patrzenie w jej oczy, kiedy oboje milczeliśmy. Nie ma nic lepszego na przerwanie ciszy. Cisza jest świetna, ale tylko wtedy, kiedy jest o czym rozmawiać. Ewidentnie wisiało coś w powietrzu. To jej udawane peszenie cholernie podniecało. Po jakiejś godzinie świetnie spędzonego czasu w pubie uznaliśmy, że mało nam piwa.
Ruszyliśmy w kierunku Wyspy Słodowej. Wzięliśmy po jednej butelce i siedliśmy na ławce. Trochę gadki, objęć. Odprowadziłem, objąłem, całus w policzek - tutaj wyszło trochę gejowsko, ale nie chciałem tego robić za szybko. Teraz zrzucam to na brak praktyki w ostatnim czasie. Na przyszłość nauczka. Całować.

Jak mam coś zepsuć, to koncertowo, a nie po cichu Smile.

Po tygodniu spotkaliśmy się znów, ale to było najbardziej popieprzone spotkanie, jakie kiedykolwiek było. Cała zestresowana, spiesząca się do domu. Wyszło na to, że widzieliśmy się 20 minut. Zero postępu. Chuj.
Potem próbowałem się ustawić na spotkanie, ale tłumaczyła się kolokwiami i była najbardziej zapracowaną dziewczyną pod słońcem. W sumie przez 2 tygodnie nie mogła znaleźć czasu. Zrozumiałem i dałem sobie spokój.

Przed spotkaniem z nią była jeszcze Ola, ale była nudniejsza niż ja, więc od razu zamieniłem się w siebie sprzed dwóch lat i zgrabnie wrzuciłem w friendzone. Faceci jak i kobiety grają ze sobą i powyższe zdanie jest idealnym przykładem.

Ostatnio widziałem się z Karoliną.
Ten sam pub, ale czułem się wyraźnie gorzej niż spotkanie wcześniej. Nie było takiej chemii mimo, że robiłem wszystko, żeby coś ruszyło. Była wyraźnie bardziej nieśmiała niż Kaśka. Starała się trochę grać, udawać, ale była widocznie zainteresowana, więc nie ucinałem tematu. W głowie cały czas grała mi ta piosenka:

Też ambitna laska, też ma świetne oczy, ale ją trzeba dłużej rozgryzać. Teraz jestem z nią umówiony po czwartku, ale mam mieszane uczucia. Nie ma tego pierdolnięcia w mojej głowie, jakie było po poznaniu Kaśki.

Kilka dni temu wracając z miasta, widziałem w autobusie (nie skończyłem jeszcze prawka, a mam furę, nieźle, nie?) dziewczynę, z którą się spotkałem jakoś w październiku ubiegłego roku. Do tej pory pamiętam, jak się stresowałem na tym spotkaniu, ale jednocześnie byłem cholernie szczęśliwy, że umówiłem się z taką rakietą. Teraz odwracała wzrok, jak obracałem głowę w jej kierunku. To też była laska z klasą, po prostu po pewnym czasie przestała odbierać telefon Wink.
Magdzie też życzę jak najlepiej.

Życie jednak jest fajne.

Odpowiedzi

Portret użytkownika JamesDean

Nick Cave - Jubillee Street

Nick Cave - Jubillee Street <3

Mój ulubiony kawałek.