Elo. Opowiem wam dzisiaj kawałek historii z moją byłą. Podkreślam, że na początku tej znajomości byłem szczeniakiem. No to, zaczęło się od takich prostych akcji, pisanie ze sobą, od czasu do czasu spotykanie się. Tylko przyjażń. Taka wydawałoby się bardzo, bardzo mocna przyjaźń. No i któregoś tam razu dowiedziałem się, że najprawdopodobniej wyprowadzam się do Niemiec. Reakcja tej dziewczynie mnie bardzo zaskoczyła. Znaliśmy się około pół roku, a przyjaźniliśmy jakieś 3 miesiące. Strasznie płakała, bawiła się w takie można powiedzieć gierki, przytulanki etc. etc. Mówiła mi jak bardzo jest zakochana, takie typowe teksty. Sam przyznam, że do Niej zaczynałem coś czuć. Okazało się, że mam wyjechać na dwa tygodnie. No, a laska jak laska, cały czas sms jak to ona nie tęskni, jaki to ja nie jestem, no sami to chyba znacie z własnych doświadczeń. Wracam na swoje miejsce, spotykamy się. Dajemy sobie prezenty, ona mi jakiegoś misia ja jej jakiś tani pierścioneczek. Oznajmiłem jej, że się nie wyprowadzam. Nagle jej cała reakcja zaczęła się powoli zmieniać. Następnego dnia poszliśmy na taki mały melanżyk, no i oczywiście znowu macanki i te sprawy i nic więcej. Oczywiście jej farmazony jak to ona mnie kocha. Potem przez 2 dni nie mogłem się z Nią dogadać. W końcu ją złapałem, rozmawiamy. Ona zaczyna od wielkiego szlochu, mówi mi, że nam nie była pisana miłość, że lepiej będzie w przyjaźni. Ja troszkę zszokowany, bo zdążyłem ją pokochać. No, ale dobra, ta jej manipulacja w postaci płaczu opłaciła się jej pocieszyłem ją i zawinąłem. Okazało się, że się zakochała w dużo starszym ziomku odemnie z osiedla. A co najlepsze potem ustawiła się z takim pedalskim skejcikiem, z którym się widziała 3 razy w życiu. Taki małolacik. Ja się niestety zeszmaciłem i nic nie robiłem, tylko udawałem przyjaźn. Trudne dla mnie 2, 3 miesiące, w których ją kochałem, a ona była z tym skejcikiem. Zebrałem się w sobie, powiedziałem, że tak to być nie będzie. Poszedłem do Niej na klatke przycisnałem do ściany i zaczęliśmy się całować. Potem i tak nic z tego nie wyszło bo dowaliła tekst, że nie chce mieć chłopaka.
      Wtedy jakoś natknąłem się na tą stronkę i zacząłem szybko działać.
Na początku przyjażniłem się z Nią jakiś miesiąc. Potem zerwałem kontakt, a jej przyjaciele i moi gadali mi co ona tam gada. Powiedziałem jej, że może zaczynać o mnie zapomnieć. No i przez jakiś miesiąc wypisywanie smsów do mnie, błaganie wręcz, o to, żebym dał jej szanse. Minęło kilka dni i pomyślałem sobie, że dobra, ok, teraz kolej na następną zagrywkę. Zaczęliśmy rozmawiać jakoś pod koniec listopada. Byłem wogóle inną osobą, trochę tajemniczy, zaskakujący, bardzo dobrze nam się rozmawiało. No i w końcu przyjaciele mówią mi, że ona chcę ze mną być. No, ale niech się trochę pomęczy jeszcze Po szybkiej akcji, złapałem ją na mojej imprezie urodzinowej, szmerki bajerki i jesteśmy razem. to była połowa grudnia. No i grudzień był zajebisty. Masażyki te sprawy, trochę kłotni, bo jakby nie było zmieniłem się, i jakieś zasady muszą być. Sylwester. Spędzaliśmy go osobno, chociaż się spotykaliśmy kilka razy (blilsko mieliśmy do siebie). No do 23 było ekstra. Potem chciałem najebać jej byłego bo coś tam nagadał do Niej. Ona wielki foch, powiedziała, żebym spierdalał. No to ja, żeby mnie pocałowała w dupe i z fartem poszedłem. Dostaje sms, że jej zjebałem sylwestra. A potem dzwoni o 3 i przeprasza w płaczu. Na sylwka poznała znowu takiego pedałka skejcika. No i cały styczeń to wzajemnie kłotnie i gierki no i wkońcu zerwałem pod koniec. Nie potrzebnie się z Nią kłóciłem, ale cóż. Potem odrazu zerwałem kontakt przez 3 tygodnie, a teraz 3 dni temu wybłagali mnie przyjaciele, żebym z Nią się przyjaźnił.
Oczywiście zamierzam zadziałać trochę
Pozdrawiam