Wiem ,ze wiekszość kolegów jest 2 razy młodsza ale my stare papucie też mamy potrzeby "łowów na samiczki".
I skoro tu zaglądamy tzn. nie czujemy sie na tyle ile mamy lat, a i pewnie wiekszość z nas młodo wygląda.
Nie owijając w bawełne, skoro jesteś po 40-stce, to pewnie masz żonę, dzici i ułożone życie itd. a dalej ciebie ten temat kręci.
To może podziel sie Twoimi podbojami, spostrzeżeniami i układami w jakich żyjesz.
A może jakich młodszy kolega ma jakieś pytania jak to będzie z nim za 2 dekady?
idea mi sie podoba, ale .... (uwielbiam to )
kto ma teraz ochote myslec co bedzie za dwie dekady... (jak mi ksiadz na koledzie nawet mowil, ze koniec swiata w 2012.... i co ? ksiedzu nie uwierze ....??)
a tak na serio - wiekszosc mlodych ludzi nie wie nawet co bedzie robic w najblizsze wakacje i jak moze wygladac ich zycie gdy wyjds spod parasola starych, a co dopiero......
moi starsi koledzy (a mam ich naprawde cale mnostwo, najstarszy z nich ma 56 lat [mialem jednego co mial ponad 60, ale w tamtym roku sie przekrecil w 3 dni... Panie Swiec nad Jego Dusza]) zawsze powtarzaja mi:
SLUCHAJ STARSZYCh i ROB PO SWOJEMU !!!!!
kto potrafi czytac ze zrozumieniem i wyciagac trafne wnioski zrozumie o co im chodzi.
czesto rozmawiam z nimi na tematy kobiet - to sa dopiero prawdziwi Alpha ))
najlepiej bylo jak razem gdzies 'chlalismy', a zony po nich wydzwanialy, co ja sie wtedy usmialem.... nastepnego ranka opowiadali mi jak cichaczem 'spierdalali z chaty nawet kawy nie dopijajac'
mamy wiele wspolnych cech - w koncu jestemy facetami wiex jakos sie dogadamy. to mi sie wlasnie u nas podoba - ZAWSZE znajdzie sie jakies rozwiazanie - albo sie dogadamy, albo damy sobie po ryju (to tez forma dogadania).
mam i 3 kumpli kawalerow.... probuje ich zeswataf z pannami co sie naokoko nich kreca, ale ... gosci po 35+ juz chyba nie zmienisz.... za duza maja strefe komfortu... i calkiem im w niej wygodnie...
nie wiem czy to nie za bezczelne i zbyt poufne pytanie, ale co dla Ciebie oznacza okreslenie 'toksycznego zwiazku' ? bo piszesz, ze w tak owym sie znajdujesz - moglbys nam to troche przyblizyc ?
pozdrawiam i jak co to zapraszam na priv.
ja ostnio mojego wujka co ma 41 lat na łowy zabrałem
mike_
Leć nad wyścigiem i zostaw konkurencję
wdychającą własny kurz
Mi dużo nie brakuje do tej 40, ale prawdę powiedziawszy to nie wiem co będzie za te parę lat
W tym roku mam zamiar w wakacje wybrać się na Elbrusa i kto wie, może nawet nie wrócę
toksyczny związek tzn. ciągłe klótnie o pierdoły, zero sexu, brak chęci do kompromisu (a i mi się też już nie chce, bo ile można ). Błędne koło, spirala zła itd.
Jedyne co mnie trzyma w domu to dzieci. Ale one już powoli stają się samodzielne.
A starszy to nie znaczy mądrzejszy, więc nie było moim zamiarem kogokolwiek pouczać jak ma zyć. Każdy wie sam najlepiej co mu odpowiada i lubi.
Zresztą, wiek nie chroni przed głupotą .
Na początku z żoną było całkiem inaczej, a ja głupi myslałem ,że tak będzie wiecznie, ale sprawdziła się zagadka życia:
"Jaka jest róznica pomiędzy czarodziejką a czarownicą ? "
=> 20lat !
Jak miałem ze 20lat i byłem kawalerem, to zawsze mnie dziwiło, co się te starsze małżentwa tak żrą, sobie dokuczają, kłócą się o pierdoly, zamias spokojnie żyć.
Teraz wiem. W wiekszości sielanka w związku trwa do ok 3-4 lat, dopóki jest jeszcze jakieś seksualne zafascynowanie, a potem to juz rutyna, znudzenie, nie wiem jak to nazwać.
Widocznie taka uroda związku długotrwałego, a i moze czlowiek nie jest do tego stworzony.
Ale w pewnym momencie na nowego partnera jest nieodpowiedni czas, bo dzieci są za mlode a pragniesz ich szczescia, no i czerpiesz radosc z przebywania z nimi itd, realizujesz sie zawodowo, odnosisz sukcesy.
No tak nagle mija 20lat, jak z bicza strzelił.
Co bedzie za 20lat ? Też mnie to tak specjalnie w wieku 20lat nie intersowało ale może powiem inaczej, w wieku 40lat bardziej załujesz tego czego NIE zrobiles, niz to co zrobiles
Ale nie zawsze tak jest, znam pary które są ze sobą 30 lat i są szczęśliwi. To chyba wszystko zależy od człowieka, jego charakteru.
Faktem natomiast jest że tych żrących się jest zdecydowanie więcej.
Nawet znajomy ostatnio mi mówił:
-ciesz się że się nie ożeniłeś, będziesz szczęśliwszy.Ja dopiero po rozwodzie poczułem że znów żyję
Jak sobie te jego słowa przeanalizowałem to faktycznie coś w tym jest. Niby czasem brakuje człowiekowi tego gderania i damskiej ręki w domu, ale uroków jest nieco więcej. Czujesz wolność i możliwość robienia tego na co masz ochotę.
A co do słów: "gosci po 35+ juz chyba nie zmienisz.... za duza maja strefe komfortu... i calkiem im w niej wygodnie..."
Za 2 lata pewnie to z całą pewnością potwierdzę
Wszystko ma wady i zalety a zwiazki dlugotrwale moga sie tylko opierac na wspolnych zainteresowaniach, hobby itd. bo to zafascynowanie seksualne szybko mija. Duzo zalezy tez od ludzi.
Dobrym scalaczem zwiazku sa dzieci, ale to wszystko do czasu bo one powoli maja swoje zycie.
W sumie tak jak zawsze, najbardziej lacza ludzi wspolne problemy. Co mam na mysli? Wez sobie jakiegos kolege z podstawowki, osobe z ktora sie dobrze rozumiales. Jak go teraz spotkasz po latach, to moze sie okazac ,ze wogole nie macie o czym rozmawiac, meczycie sie i kazdy jak najszybciej chce isc w swoja strone.