Witajcie,
Ostatnio zakładałem temat na forum, który dotyczył... a zresztą macie to tutaj.
http://www.podrywaj.org/forum/wy...
No i teraz zgodnie z obietnicą składam raport z akcji.
Nie będę tworzył napięcia jak u Hitchcocka, tylko od razu powiem, że się nie udało.
Powinno mi być teraz smutno, powinienem mieć doła na co najmniej kilka dni, wspominać miłe chwile i takie tam różne rzeczy, ale jak się nad tym chwilę zastanowię, to czuję się niezbyt kopnięty w dupę.
Oczywiście męska duma trochę szczypie między jelitami, a mostkiem, ale nie czuję się zaskoczony.
Pisałem, że ostatnimi czasy nasza relacja była całkiem sympatyczna. Sympatyczna, to dobre słowo, bo to jest synonim... „jest tak miło, że się zaraz porzygam ze szczęścia, ale poza rozmową na miłe – tutaj kolejne słowo – tematy nie zachodzi nic więcej”.
Otwarta na spotkania, sama pytająca „kiedy się widzimy”, zamydliła mi oczy. Było za miło.
Wszystko, co miłe szybko się kończy. No i nie mogło być inaczej.
Widziałem, że miała ostatnio problemy, rozmawialiśmy na te tematy i widziałem, że jej to pomaga.
Teraz widzę, że powodem naszych spotkań z jej strony, było to, że pomagałem jej nie oszaleć. Nie mam czego żałować z tej strony, bo na to zasługuje. Jest wartościową dziewczyną.
Po przeczytaniu waszych opinii spotkałem się z nią, dostała kwiatka z okazji urodzin i dnia kobiet (jeszcze brakuje, żeby miała w tym samym dniu imieniny i gwiazdkę). Na spotkaniu byłem bardziej... jak mężczyzna, a nie czasoumilacz. Mimo, że na spotkaniu nie było KC, to z ręką na sercu mówię, że dałem jej jasne sygnały, czego oczekuję.
Przez ostatnich parę dni miałem dużo zajęć – m.in. pomagałem przy organizacji pokazu teatralnego i jam session. Chcąc ją oderwać od męczącej codzienności otwarcie ją zapraszałem, ale jednego dnia brak odzewu na telefon, drugiego dnia sms, że źle się czuła i cały dzień przeleżała, a później kolejne wymówki, których było kilka.
Odpuściłem więc sobie dzwonienie i wszelki kontakt do czasu kontaktu z jej inicjatywy.
Teraz na ten kontakt nie czekam, a nawet jeśli on nastąpi, to nie mam zamiaru tego dalej ciągnąć.
Otóż ten 175, zakończony długimi, jasnymi włosami zrozumiał wreszcie, że nie ma we mnie kolegi, ani tym bardziej przyjaciela.
Problem w tym, że jak się okazało, dobrze kamuflowała się przede mną przez ten cały czas z ukrywaniem tego, że jest już inny kolega na horyzoncie, który kolegą nie jest.
Żeby przypierdolić sobie w ryj na otrzeźwienie, z ciekawości przejrzałem zdjęcia z jej studniówki. No i się ubawiłem, oj się ubawiłem. Koleś się w tańcu nie pierdolił.
Plan na teraz, to zająć się robotą, którą uwielbiam. Obowiązki wzywają.
To na tyle.
Cytując Hansa Landę „Au revoir, Shosanna!”
Odpowiedzi
obyś sobie z tym Hansem nie
wt., 2014-03-18 16:12 — septoobyś sobie z tym Hansem nie wywróżył - z czego sam się musiałem dziś oczyścić
w pewnym momencie "poziom moczu sięga oczu"
Męczy mnie tylko fakt, że jak
wt., 2014-03-18 17:07 — DepartedMęczy mnie tylko fakt, że jak już się do mnie odezwie na kolejną sesję terapeutyczną, to jak zimny skurwiel będę zmuszony logicznym myśleniem wyjebać karty na stół. Bez kompromisów i niedopowiedzeń. Tak po prostu będzie lepiej patrząc na to w perspektywie dalszej znajomości. Inaczej będzie tak, jakbym wbiłbym sobie w bebechy kij i z każdym jej telefonem, z każdą wiadomością, musiałbym nim zamieszać.
tak mi sie skojarzyło, że
wt., 2014-03-18 17:27 — Ulrich IItak mi sie skojarzyło, że jedna z moich ex jebneła se status po rozstaniu własnie "Departed" co to znaczy w ogóle ?
"Umarły". Spokojnie, żyję . A
wt., 2014-03-18 17:34 — Departed"Umarły". Spokojnie, żyję . A taki nick, bo lubię film o tym tytule - na polski to chyba "Infiltracja" była.
Czasem facebook się przydaje
kumam, tez lubię ekipe w tym
czw., 2014-03-20 22:05 — Ulrich IIkumam, tez lubię ekipe w tym DiCaprio, czy Damona
Wbrew pozorom wygrałeś. Ilu
wt., 2014-03-18 18:34 — AlWbrew pozorom wygrałeś. Ilu to gości męczy się miesiącami, latami w relacjach friendzone i stale liczy, że 'los się musi odmienić'. Mimo że paradoksalnie z każdym dniem takiego 'układu' wbijają się we friendzone jeszcze bardziej. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że Wasze drogi jeszcze się skrzyżują. Dostaniesz na tacy informację, że albo ma faceta (czym automatycznie zostaniesz odesłany na ławkę rezerwowych - wiecznych rezerwowych ) albo spróbuje przeczekać, aż Ci przejdzie by potem kontynuować znajomość jak gdyby nigdy nic. Grunt (w przypadku drugiej opcji) żebyś trzymał się swojego postanowienia - albo mam cię całą, albo w ogóle. Inaczej znowu rola przyjaciela będzie czekała na Ciebie otworem Mam od paru lat taką 'przyjaciółkę', która wbiła mnie we friendzone i o ile kiedyś była przyczyną moich bezsennych nocy, o tyle obecnie traktuję ją jak target ćwiczebny - sprawdzam po jakiej dawce dotyku i dwuznaczności zacznie chłodzić kontakt. Czasami jej zwiększanie dystansu po takich eksperymentach widać jak na dłoni (ciekawostka - zauważyłem nawet pewien werbalny sygnał, który stosowała większość kobiet w takich sytuacjach - nagle zwraca się do mnie po imieniu, coś w formie 'reprymendy' jak do małego dziecka, np. 'oj Al, daj spokój, o czym my rozmawiamy' ) Krótko mówiąc - trzymaj się postanowienia i nie daj się znowu wkręcić w gierki. Inne też mają (a tych innych czekających na nas z otwartymi udami jest całe mnóstwo, szkoda czasu na 'przyjaciółki' )