Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Krótka historia z zamierzchłej przeszłości

Portret użytkownika Stary Cap

Do napisania tej historii natchnęły mnie blogi 3no z tym, że ja pragnę zaprosić Was do podróży w czasie.

Jest upalne lato roku 1982, Warszawa. Jako 19 letni młodzieniec zajmuję się drobnymi interesami. Do południa handluję dolarami pod Pewexem przy Nowogrodzkiej. Po południu zaś, kupuję w Pewexie wódkę i dostarczam ją do kilku melin w i pod Warszawą. Wieczorem jeszcze kupuję około 10 kartonów Marlboro i obchodzę okoliczne restauracje sprzedając papierosy szatniarzom. Po zakończeniu takiego dnia, mam więcej zysku niż wykwalifikowany robotnik po kilku dniach pracy.

Pewnego razu, gdy szedłem sobie Alejami z torbami pełnymi wódki, spotkałem mojego kolegę Irka(18l.) i jego kuzyna Krzyśka (28l.). Krzysiek był postacią wręcz legendarną z racji jego powodzenia u kobiet. Marzyłem o tym, żeby go kiedyś lepiej poznać licząc, że czegoś się od niego nauczę. Ucieszyłem się kiedy zaprosił nas do swojego domu. Pojechaliśmy na ulicę Włodarzewską, gdzie w wolnostojącym budynku miał mieszkanie w postaci jednego pokoju na parterze. Woda bieżąca była tam tylko zimna i to na korytarzu, a ubikacja tak jak na wsi, na zewnątrz. W mieszkaniu zaś, było tylko jedno urządzenie elektryczne, w postaci żarówki przy suficie.

Zaczęliśmy pić gorzałę, a Krzysiek opowiadał niesamowite historie. Twierdził, że jest w stanie uwieść każdą kobietę. Mówił, że zaliczył kiedyś najpiękniejszą cygankę z Zespołu Pieśni i Tańca Roma, której nikt nie mógł zdobyć i że cyganie ganiali go za to z nożami. Najczęściej działał w warszawskim klubie jazzowym Akwarium, gdzie podrywał spragnione zabawy małolaty. Irek też przeżył raz u Krzyśka osobliwą przygodę. Przyjechał w odwiedziny do niego kiedy ten balował akurat piętro wyżej na urodzinach kolegi. Po kilku głębszych Irek źle się poczuł i chciał się położyć. Krzysiek dał mu klucze i powiedział, że tam już śpi jedna imprezowiczka, która zaliczyła zwałkę i jak chce może ją bzyknąć. Irek wszedł do pokoju i nie zapalając światła położył się obok dziewczyny. Wtedy ta zaczęła zakładać na niego nogę i smyrać go po genitaliach. W końcu chłopak nie wytrzymał i rozłożył jej nogi. Podczas stosunku, mówiła do niego „Krzysiu, Krzysiu”. Rano obudziła ich jej koleżanka, a dziewczyna wzięła twarz Irka w swoje dłonie i mówi –
- Kto ty kurwa jesteś?
- A co się stało? – zapytała koleżanka,
- Pierdoliłam się i nie wiem z kim! – powiedziała i zaczęła bić mojego kolegę tym co miała pod ręką, aż musiał uciekać przez okno.
W podobny sposób Krzysiek „załatwiał” ruchanie nawet własnemu ojcu. Jak przywiózł sobie z miasta jakąś małolatę i już się nią nasycił to w nocy wychodził, że niby do kibla, a przychodził jego ojciec i też strzelił sobie numerek albo dwa, a dziewczyna się nie poznała bo było ciemno a była wypita.

Opowiadał też, jak raz wpadł z jedną i chciała go zmusić do małżeństwa. Chodził nawet na obiadki do jej rodziców, aż w końcu udał, że ma atak padaczki. Dziewczyna i jej rodzina od razu się zlisili, a co stało się z ciążą niewiadomo.

Krzysiek obiecał, że nam też załatwi dobre ruchanie.

Powiedział też, żebym się o nic nie martwił, że on wszystko stawia i w ciągu kilku dni wypliśmy całą gorzałę, którą miałem na handel (około 20 butelek). Pierwszy raz w życiu doznałem takiego uczucia, że wódka zaczęła smakować jak woda i można było pić nie wiem ile, a człowiek był tylko lekko pijany. Kiedy wypiliśmy już wszystko Krzysiek oświadczył, że pokaże nam „nocne życie Warszawy” i ruszyliśmy w miasto. Najpierw poszliśmy do lokalu „Pod Skrzydłami” przy Grójeckiej. Było tam strasznie gorąco (klimatyzacji jeszcze wtedy nie znano), ale schłodzony szampan smakował tam niezapomnianie. Zmieniliśmy lokal i ostatecznie wylądowaliśmy w „Rusałce” na prawym brzegu Wisły. W przewiewnym lokalu położonym tuż nad rzeką było bardzo przyjemnie. Okazało się, że bawią się tam Warszawskie „Dolarówy” ze swoimi śniadolicymi klientami. Dziewczyny traktowały nas bardzo życzliwie: wyciągały do tańca, zapraszały do kółeczka jak tańczono modne wtedy „Kaczuszki”. Były dla nas jednak trochę za stare (po dwadzieścia parę lat), ale i tak podobało mi się. W pewnym momencie zobaczyłem kelnerów idących gęsiego z półmiskami jakiejś wytwornej potrawy. „Ale sobie ktoś zamówił” – pomyślałem. Patrzę, a oni podjeżdżają do nas, to Krzysiek zamówił dla nas Kaczkę po Kanadyjsku. W pewnym momencie przysrał się do nas jakiś młody cygan, który bawił się z dwiema cyganeczkami. Postawił nam kolejkę, a potem zaproponował, że jeśli któryś z nas ma ochotę na którąś, to „nie ma problemu”. W lokalu pojawiły się także bardziej luksusowe „kociaki” z jakimś lepszym towarzystwem. Zwłaszcza jedna strasznie mi się spodobała. Powiedziałem Krzyśkowi, że poproszę ją do tańca, ale on odradził mi. „Ona nie jest od tańczenia”. Irek upił się i poszedł do kibla, żeby się wyrzygać. Wkładał sobie palce do gardła, ale nie mógł zwymiotować. „Po tych drogich alkoholach, nie wyrzygasz” – powiedział do niego jakiś facet, który tam był. Po zamknięciu knajpy, musieliśmy wracać pieszo, bo wszystkie taksówki które stały pod lokalem były już zamówione przez „Dolarówy”.

Na moście Krzysiek przelazł przez barierkę i chciał skoczyć do Wisły. Trzymałem go mocno za koszulkę, zwłaszcza, że był mi winien kupę kasy. W pewnym momencie zobaczył przejeżdżającą taksówkę, machnął, a ta z miejsca zawróciła na moście. Nie pojechaliśmy jednak jeszcze do domu, tylko na ulicę Brzeską na Pradze Północ. Tam mimo późnej godziny kupiliśmy flaszkę, nie wysiadając z taksówki (coś jak współczesne McDrive) i wróciliśmy na Ochotę.

Nazajutrz kategorycznie zażądałem od Krzyśka zwrotu pieniędzy, tak jak obiecywał. Byłem pełen obaw, facet w krótkim czasie naciągnął mnie na sporą sumę, a w jego mieszkaniu oprócz jakiegoś zgniecionego saksofonu na ścianie nie było żadnej rzeczy, która przedstawiałaby jakąkolwiek wartość.

Krzysiek powiedział, że skołuje pieniądze. Poszliśmy na teren jakiegoś blokowiska, gdzie na betonowym placu kilku mężczyzn grało w jakąś grę. Rzucali pięciozłotówki, a potem podchodzili i patrzyli, czyja upadła bliżej kreski narysowanej kredą. Rzucali pięciozłotówki, ale robili zakłady o grubszą kasę. Krzysiek kazał nam zaczekać z dala, a sam pożyczył ode mnie jeszcze pewną sumę i poszedł przyglądać się grającym. Potem sam zaczął grać. Po dwóch godzinach przyszedł i chciał więcej kasy, bo wszystko przegrał. Nie chciałem mu już nic więcej pożyczyć i byłem bliski rozpaczy. On zapewniał mnie jednak, że przegrał specjalnie tylko po to, żeby podpuścić gości i, że na pewno się odegra. Po raz kolejny dałem się przekonać i znowu pożyczyłem mu pieniądze.

Po kilku godzinach gry, na placu pozostał tylko Krzysiek i jeszcze jeden gościu. Po jakimś czasie, to ten gościu musiał iśc do domu po pieniądze, a potem chodził jeszcze kilka razy. Czekałem kiedy wróci z kolesiami i przetrzepią nam wszystkim skórę, ale nic takiego nie nastąpiło. Mężczyźni pod wieczór zakończyli grę, podali sobie ręce i rozeszli się. Krzysiek wygrał masę pieniędzy, choć nie mogłem w to uwierzyć oddał mi wszystko co do grosza, a za resztę zakupił wódkę na mecie i znów zaczęliśmy pić.

Jak skończyły mu się pieniądze to znów zaczęliśmy pić za moje, ale tym razem szybko wycofałem się z tego, z niewielką stratą. Miałem swoje plany, swoje marzenia, chciałem kupić samochód, co pozwoliłoby mi rozwinąć skrzydła, chciałem wyjechać na zachód. Takie życie, jakie prowadził Krzysiek, to nie dla mnie.

Odpowiedzi

Portret użytkownika Konstanty

Wow, super! Mega klimat! Masz

Wow, super! Mega klimat! Masz tego więcej!? To się nadaje na scenariusz do jakiegoś filmu. Bez kitu.

Portret użytkownika septo

Klimat jak u Tyrmanda

Klimat jak u Tyrmanda normalnie Smile

Naprawdę super się to czyta.

Naprawdę super się to czyta. Wrzucaj więcej Smile

Portret użytkownika Fanir.

Czytając to na myśl

Czytając to na myśl przychodził mi serial Tulipan Smile

Portret użytkownika baudelaire

No to sie mlodziez dowie ze

No to sie mlodziez dowie ze wczesniej tez bylo zycie Wink. Koltuny we wlosach, zarosniete cipki a marlboro smakowalo niczym prawdziwy zachod Wink.

Portret użytkownika berrad

'Kurwa, pierdoliłam się i nie

'Kurwa, pierdoliłam się i nie wiem z kim!' - MISTRZOSTWO ŚWIATA Smile

Portret użytkownika Departed

To nadaje się na książkę,

To nadaje się na książkę, albo dobry film Smile

Niee no stary.. Blog

Niee no stary.. Blog zajebisty, chcę więcej!

Świetnie się czytało i szkoda

Świetnie się czytało i szkoda że tak szybko się skończyło.

Portret użytkownika panxyz

Zajebiste Świetnie poznać

Zajebiste Laughing out loud Świetnie poznać nieco "tamte czasy" tak wiernie opisane, do tego z takim bohaterem Laughing out loud

Portret użytkownika GM

Czemu wtedy były zarośnięte

Czemu wtedy były zarośnięte cipki? brak maszynek, moda czy ludzkość nie wpadła na to że tak ładniej?

Dlaczego? - żeby po minecie

Dlaczego? - żeby po minecie było co spomiędzy zębów wydłubywać...

Spoko historia. Ja swoje

Spoko historia.

Ja swoje blogi przeniosłem na swojego prywatnego bloga, gdzie wrzucam nową historię co 2 dni. Link w profilu.

Może dzisiaj wrzucę jakąś historię, ot tak żeby przypomnieć o sobie.