Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Okiem młodego gówniarza, czyli garść bliżej nieokreślonych, luźnych przemyśleń o relacjach damsko- męskich

Portret użytkownika LeTombeur

Będzie to mój pierwszy blog, pomimo, że na stronie jestem już ładnych kilka miesięcy, natomiast w żadnym wypadku nie oczekuję z tego powodu wyrozumiałości, wręcz przeciwnie- mile widziana krytyczna ocena i konstruktywne uwagi.

Początkowo zastanawiałem się, czy jest coś takiego, co mogę napisać, aby wnieść coś wartościowego dla społeczności, nie płodząc bezmyślnie, bez sensu, ładu i składu i z automatu blogów, jeden po drugim, bowiem wyznaję zasadę, iż liczy się jakość, a nie ilość. Później stwierdziłem, że właściwie wszystko zostało już napisane , powiedziane i odkryte, więc ja swoimi wypocinami Ameryki nie odkryję. A co to za osiągnięcie dotrzeć do miejsca, które dawno zostało już przez kogoś odwiedzone? Nikt przecież dziś medali nie dostaje i nie zbiera zaszczytów za to, że przyleci sobie w celach krajoznawczych, bądź zarobkowych do USA, gdyż jakiś czas temu zrobił to już po raz pierwszy, co prawda przypadkiem, ale liczy się efekt końcowy, niejaki Krzysztof Kolumb w służbie dworu kastylijskiego. Później jednak doszedłem do wniosku, że przecież nie każdy z nas kieruje się i cechuje jednakowym punktem widzenia oraz poglądem na różne sprawy i, że warto dzielić się z innymi swoimi przemyśleniami, o ile tylko są one w jakiś sposób konstruktywne i wnoszą co nieco do tematu, którym wszyscy jesteśmy tu zainteresowani. Jako, że mama pewnych rzeczy mnie nauczyła i pewną naukę z domu wyniosłem, to wiem, że nie można bezczelnie, bez końca tylko brać, nie dając nic w zamian, a więc pragnę chociaż w małym stopniu odwdzięczyć się za to, co otrzymałem i być może wnieść coś swoimi słowami do naszej społeczności.

Tak więc, może nie będę rozwodził się nad tym, że moje wypociny mogą być niejako odgrzewaniem kotleta i powieleniem czyichś przemyśleń, natomiast będzie mi miło ze świadomością, że znajdzie się przynajmniej garść osób, którym jednak ten tekst pomoże i w pewien sposób da do myślenia. Jest to raczej zbiór luźnych przemyśleń, bez tematu i myśli przewodniej. Jeśli już koniecznie ma mieć związek z tytułem bloga, to niech będzie to spojrzenie na relacje damsko- męskie okiem 20- letniego gówniarza, który dopiero wchodzi w ten etap życia na bardziej poważnym poziomie, pozbywając się zabawek , a zastępując je potrzebą bliższego kontaktu z przedstawicielkami płci przeciwnej, żeby jednak nadać temu wpisowi jakiś funkcjonalny kształt i charakter, to skupię się i, że tak powiem spuszczę bardziej nad takimi kwestiami, jak: idealizacja kobiet przez facetów, poczucie własnej wartości, szczerość z samym sobą, a także poruszę sprawy materii samorozwoju i pracy nad sobą.
Tyle tytułem wstępu, czas ruszać z tematem, a więc do rzeczy.

To, co według mnie jest kwestią kluczową w prawidłowym postrzeganiu i prowadzeniu interakcji z kobietą, to paradoksalnie wręcz, zrozumienie, że nie jest ona nam koniecznie do szczęścia potrzebna. Innymi słowy, uważam, że powinniśmy nauczyć się odnajdywać nasze osobiste szczęście w nas samych, nie na zewnątrz, to nie inne osoby mają nas utwierdzać w tym, że jesteśmy wartościowymi osobami i to nie z interakcji z kobietą mamy czerpać przeświadczenie, że nasze życie ma sens. Takie fundamenty są niestety nietrwałe i nie warunkują stabilnej budowy naszego charakteru, bowiem nigdy nie mamy gwarancji na to, że relacja z kobietą dana jest nam raz na zawsze. Nikt o zdrowych zmysłach nie jest w stanie nam tego zagwarantować. Co więc, jeśli ulokujemy wszelkie nasze przekonania o naszej wartości w fakcie, iż byliśmy w stanie zdobyć atrakcyjną kobietę i to ona jest wyznacznikiem postrzegania nas przez innych na zewnątrz? Ano wówczas mamy taką sytuację, w której zbudowaliśmy sobie dom, w którym chcieliśmy zamieszkać na długie lata, do osiągnięcia wieku spokojnej starości, jednak dom ten budowaliśmy tanim kosztem, małym nakładem sił, więc nie ma on mocnych fundamentów, a jego trwałość można porównać do domku z kart, który przy niewielkim powiewie wiatru runie, nie pozostawiając żadnych składników, które da się odzyskać i wykorzystać w późniejszym czasie. Oczywiście możemy liczyć na to, że ten powiew wiatru nigdy nie nastąpi, natomiast są to tylko płonne nadzieje, pozbawione jakichkolwiek podstaw i potwierdzeń, dających nam gwarancje bezpieczeństwa. Wówczas nie jesteśmy panami własnego życia, uzależniamy się od obecności, bądź też braku pewnych czynników zewnętrznych, których fakt warunkuje nasze ewentualne powodzenie. Warto jednak zastanowić się, czy takie życie z dnia na dzień, na pół gwizdka, jest tym, czego pragniemy. Nie lepiej brać we własne ręce stery swojego życia i żyć jego pełnią? Kobiety, choć niewątpliwie piękne i wzbudzające nasze pożądanie, są mimo wszystko dodatkiem do naszego życia, a nie jego centrum. Dlaczego więc mamy tak wielu użytkowników, którzy stawiają swoje boginie na piedestale i oddają im pokłony tylko za sam fakt ich istnienia? Posłużę się tu cytatem jednego z użytkowników podrywaj.org, skądinąd inteligentnego faceta MrSnoofie’go (mam nadzieję, że nie będzie miał mi tego za złe):

"Im bardziej atrakcyjna kobieta, śliczna, świetna w łożu, inteligentna - tym trudniej sobie zracjonalizować fakt, że to po prostu kobieta i dla jej, swojego i wspólnego dobra NIE MOŻNA do niej podchodzić jak do pierdolonej unikatowej wazy z epoki dynastii Ming."

Daje do myślenia, prawda? Kwestie idealizowania kobiet można właściwie roztrząsać bez końca, można walić głową w mur, tłumacząc facetom, jak wielki błąd popełniają już na samym starcie znajomości z kobietą, przewartościowując ją w swoich oczach i tworząc wokół niej niemalże mityczną otoczkę świętości i nieskazitelności. Na dobrą sprawę, wydaje mi się, że każdy zauważy z boku, z pozycji obserwatora, że jest to działanie równoznaczne, ze strzeleniem sobie w kolano, stopę, czy gdziekolwiek indziej i każdy facet dusi jednocześnie takim działaniem w zarodku swoje szanse na udaną interakcję z kobietą. Bo nie oszukujmy się, ale relacja, w której na starcie nadajemy drugiej osobie znacznie wyższą wartość, niż nam samym, pieprznie nieuchronnie. Jedyną zmienną jest tu tylko kwestia czasu, kiedy to się stanie, ponieważ my cały czas będziemy gonić nasz niedościgniony ideał, w konsekwencji dochodząc do wniosku, że nie jesteśmy dostatecznie wartościowi, aby stanowić właściwego kompana i partnera w relacji z naszą panią. Co dość przewrotne, często spełniamy oczekiwania tejże kobiety, jesteśmy dla niej wartościowi, natomiast problemem jest fakt, że nie jesteśmy wartościowi sami dla siebie i da liegt der Hund begraben, że tak powiem. W tym miejscu jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że nasze skłonności do idealizowania kobiet często wywodzą się z braku pewności siebie i odpowiedniego poczucia własnej wartości. Wyobraźmy sobie bowiem sytuację, w której stajemy na starcie wyścigu na 100 metrów w finale Igrzysk Olimpijskich. Czy cofasz się powiedzmy 20-30 metrów za linię startu, jednocześnie nadając swoim oponentom przewagę, podczas, gdy marzysz o tym, aby minąć linię mety jako pierwszy, zdobyć upragniony złoty medal i zapisać się na kartach historii jako mistrz olimpijski? Nie sądzę. Przecież Twoi przeciwnicy niczym sobie nie zasłużyli na dawanie im takich forów. Możesz czuć do nich respekt, szacunek, ale nie jesteś przecież idiotą i dobrze wiesz, że takim działaniem dyskwalifikujesz siebie, jako potencjalnego zwycięzcę tego biegu. Nie wiesz też, czy są od Ciebie lepsi, czy, zwycięstwo należy im się bardziej niż Tobie, bo każdy od startu ma taki sam dystans do pokonania mety. Wszystko zweryfikuje czas, w którym miniecie linię mety i wtedy dopiero ukaże się wszystkim prawdziwa wartość poszczególnych uczestników biegu.

Będąc szczerym z samym sobą będziesz szczęśliwą osobą.

Szczerość w stosunku do samego siebie:

Ciekawe jak wielu (albo właśnie niewielu) z nas potrafi stanąć przed lustrem i powiedzieć:
„Stary, spieprzyłeś to! Odpuść, bo szkoda zachodu”. O tym, jak ważne jest szczere podejście do swojej własnej osoby i racjonalna ocena swych możliwości myślę, że nie należy nikogo przekonywać. Są pewne rzeczy, których nie przeskoczymy. Uświadom sobie, że nie każdą kobietę na tym świecie jesteś w stanie poderwać. Sam jakiś czas temu przerabiałem akcję pod tytułem „Zdobędę ją za wszelką cenę, tylko potrzeba czasu i wytrwałości”- nie, jeśli kobieta Cię nie chce, to choćby skały srały, a mury pękały, nie przekonasz jej, szczególnie logicznymi wywodami, że jesteś dla niej najlepszym wyborem, bo wg niej nie jesteś. Jej pożywką nie są logiczna argumentacja i uzasadnienia, natomiast emocje. Jeśli nie odczuwa ich przy Tobie, to wybacz, ale nie zdobędziesz jej. Im szybciej uświadomisz to sobie i przyznasz się sam przed sobą, tym lepiej dla Ciebie, bo oszczędzisz sobie tylko dalszych jazd i prania mózgu.
Swoją drogą faceci mają pewne, dosyć zabawne tendencje. Mianowicie: Im mocniejszego otrzymujemy kopa w dupę, jednocześnie im bardziej w swoich własnych czterech literach ma nas nasza ukochana wybranka, tym bardziej my się pierzemy i chcemy udowodnić na siłę naszej biednej ofierze, jak bardzo się myli, bo będąc z nami, złapałaby przecież Pana Boga za nogi, jednak są to tylko nasze odczucia i pobożne życzenia. Nasza wybranka serca tego nie widzi, rozmijają się zarówno nasze oczekiwania, jak i wizja osobistego szczęścia. Nasza zakłada, że szczęście da nam związek z nią, jej wizja zakłada zgoła odmienne rozwiązanie, nie muszę dodawać, że mniej korzystne dla nas. Co więc czynić w takiej sytuacji? Ano nic, tzn. najlepiej byłoby po prostu dojść do pewnych wniosków, a mianowicie do takich, że źródłem naszego szczęścia jesteśmy my sami, życie w zgodzie i harmonii ze sobą, akceptacja siebie samych i życie w ten sposób, aby inny chcieli być częścią naszego życia, a nie odwrotnie, natomiast kobieta jest tylko jego częścią, dodatkiem, niezależnie od tego, jak bardzo jest atrakcyjna. Może współtworzyć i być uczestnikiem naszego życia, ale nigdy główną, pierwszoplanową jego aktorką. Warto byłoby też w takiej sytuacji po prostu powiedzieć sobie szczerze i jasno, że czas odpuścić.

Według mnie kwestię szczerości w stosunku do samego siebie należałoby podzielić na:

a) Szczerość wobec siebie, jeśli chodzi o racjonalne spojrzenie na cechy swojego charakteru, osobowości, zarówno jej dobre strony, jak i mankamenty, a także osobiste nasze predyspozycje, a w związku z tym umiejętność szczerego przyznania się przed samym sobą, że pewne kwestie wymagają w naszym wykonaniu poprawy i doszlifowania, ale jednocześnie dostrzeżenia, iż z czymś radzimy sobie dobrze. Działa to bowiem w obie strony. Generalnie chodzi tu o gruntowne przyjrzenie się swojej osobie i krytyczne podsumowanie dobrych i złych stron swego charakteru, wyglądu etc.- całej swojej osoby.

b) Szczerość wobec siebie związaną z kontaktami z innymi osobami i ewentualnie naszymi możliwościami stworzenia trwałych więzi emocjonalnych z kobietą. Im szybciej uświadomimy sobie, że nie każda kobieta oczekuje tylko na naszą atencję i okazanie jej zainteresowania, tym lepiej, bo oszczędzimy tylko sobie niepotrzebnych rozczarować, a czas i energię, które stracilibyśmy na bezsensowną walkę z wiatrakami, będziemy mogli spożytkować na coś, co przyniesie nam wymierne korzyści na przyszłość. Osobiście uważam, że nie ma najmniejszego sensu przekonywać na siłę kobiety, żeby z Tobą była, a później czuć, że praktycznie brakuje jakiejkolwiek nici porozumienia. To, co jest wspaniałe w interakcji z kobietą, to emocjonalne połączenie, to, że oboje czujecie, iż nadajecie na tych samych, bądź podobnych falach.

"Nie rezygnuj z celu, tylko dlatego bo wymaga czasu. Czas i tak upłynie..."

Praca nad sobą i samorozwój:

Do napisania tych paru przemyśleń skłoniły mnie pojawiające się w ostatnim czasie coraz częściej na forum tematy dotyczące chęci zdobycia kobiety, podczas, gdy gołym okiem widać, że delikwent ma poważne problemy z samym sobą, próbuje jednocześnie oszukać siebie samego i jak najmniejszym nakładem sił pragnie osiągnąć takie rezultaty, jakie stają się udziałem osób, które rzetelnie przez wiele miesięcy, czy też lat pracują nad samym sobą. Jego błędne przekonania pozwalają mu myśleć, że osiągnie swój cel idąc po najmniejszej linii oporu i odwracając kolejność, z jaką należy działać. Myśli sobie taki ktoś: ”Nie mam czasu na samorozwój, muszę ją zdobyć tu i teraz, bo ktoś inny mi ją poderwie”, a nie jest w stanie uświadomić sobie tego, że bez trwałych, głęboko zakorzenionych fundamentów jego budowla runie jak domek z kart i nawet, jeśli uda mu się poderwać swoją wymarzoną kobietę, to spieprzy coś po drodze, bo nie ma jaj do tego, aby prowadzić związek, jak przystało na prawdziwego faceta. Nie tędy droga. No easy way out.

„Najdłuższe podróże zaczynają się od słów: Znam drogę na skróty!"

Jak wspomniałem na wstępie tego fragmentu, nie ma dróg na skróty. To tyczy się również, a może właśnie przede wszystkim kwestii samorozwoju i pracy nad sobą. Można oczywiście robić wszystko na raty, powierzchownie, po łebkach i w odwrotnej kolejności, ale nie trzeba chyba mówić, jakie będą tego efekty. Praca nad sobą tak naprawdę na pół gwizdka, da tylko połowiczne efekty. Błędne są założenia, zapewne większości osób, które postanawiają rozpocząć pracę nad sobą w celu zmiany swojej osobowości, szlifowania i hartowania siły swojego charakteru etc. Dla kogo tak naprawdę powinieneś to robić? Podpowiem Ci. Nie dla swojej byłej, obecnej, ani przyszłej kobiety. Nie dla przyjaciół, którym przeszkadzają jakieś Twoje niedoskonałości. Wreszcie, nie dla innych ludzi z zewnątrz, którym chcesz się przypodobać oraz wpasować się w obowiązujące trendy oraz kanony. Powinieneś bezwzględnie zrozumieć, że robisz to przede wszystkim dla siebie. Żmudny proces samorozwoju i pracy u podstaw nad własną osobowością- to wszystko powinno być motywowane Twoją chęcią poprawy siebie, aby czuć się ze sobą dobrze, żyć w harmonii duszy i ciała oraz mieć dobre samopoczucie, kiedy patrzysz w lustro i z pełnym przekonaniem jesteś w stanie powiedzieć: „Tak stary, o to chodzi”.

„Nie obawiaj się kroczenia naprzód powoli. Obawiaj się stania w miejscu.”

Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, nikt też nie da gwarancji na to, że Ci się powiedzie i osiągniesz pełnię zamierzeń, które przed sobą nakreśliłeś, natomiast będziesz miał przynajmniej te słodkie poczucie satysfakcji, że się starałeś, zrealizowałeś wiele swoich celów, nawet, jeśli po drodze podwinęła Ci się noga i kilka razy upadłeś. Dzięki temu za każdym razem, kiedy wstajesz, stajesz się silniejszy i jesteś bogatszy o swoje własne, osobiste i indywidualne doświadczenia, które zaprocentują na przyszłość, bo nikt za Ciebie, niestety, albo stety, życia nie przeżyje. Praca nad sobą bowiem niewątpliwie uszlachetnia charakter, ale tylko wtedy, gdy rzetelnie i gruntownie się za nią zabierasz oraz kiedy dokładasz wszelkich starań, aby jej efekty były naprawdę owocne.

W żadnym wypadku nie chcę nikogo do niczego nakłaniać, ja nie podejmuję się odpowiedzialności za życie oraz decyzje innych. Nie mój cyrk, nie moje małpy. Każdy ma prawo robić, co chce, natomiast zawsze można też wziąć pod uwagę czyjeś sugestie, dzięki którym jesteśmy w stanie nieco pod innym kątem spojrzeć na świat i swoje własne życie.

Na koniec tych moich wypocin posłużę się cytatem, który dla mnie osobiście jest pewnego rodzaju motorem napędowym i motywatorem do podejmowania na nowo kolejnych, coraz to trudniejszych wyzwań i zmagań ze swoimi słabościami, a także w jakiś sposób zobrazuje moje myśli i być może da także do myślenia innym.:

„Kieruj się na księżyc. Nawet jeśli nie trafisz, wylądujesz wśród gwiazd"- Brian Littrell

Pozdrawiam.

Odpowiedzi

Portret użytkownika prow0kator

Tytuł z lekka mnie odrzucił,

Tytuł z lekka mnie odrzucił, ale treść zupełnie odwrotnie.
Motywuje i skłania do przemyśleń. Jak dla mnie główna

PS. Wstęp też trochę przydługi Wink

Portret użytkownika Jay

no, tak napisane że idzie coś

no, tak napisane że idzie coś z tego wywnioskować.
ten tekst jest w wielkim stopniu uświadamiający, więc jest git Smile

Portret użytkownika LeTombeur

Dzięki panowie za

Dzięki panowie za konstruktywne uwagi. Wink Oczywiście jest trochę rzeczy do poprawki, ale to już tak na przyszłość. Wstęp faktycznie wyszedł za długi, może też trochę za dużo lania wody, a za mało konkretów, ale to już będzie sprawa do dopracowania.

Co do cytatu na koniec, to ja go rozumiem po prostu tak, że warto zakładać sobie jakieś cele do realizacji, mieć ambitne plany, które chcemy w przyszłości osiągnąć, a fakt, że może jednak nie uda nam się tego wszystkiego zrealizować, stawia nas i tak w dobrej pozycji i lepszej, niż wielu innych, którzy nie podjęli nawet tego wysiłku pracy nad sobą, ze względu na to, że przełamaliśmy się i postanowiliśmy iść do przodu.

Tak, przełamanie w końcu nastąpiło, więc teraz pójdzie już tylko lepiej. Pozdrawiam. Wink

Portret użytkownika Neofita

Trochę przesadziłeś. Wstęp

Trochę przesadziłeś.
Wstęp oceniam na lekko pięknie napisaną książkę. Niestety nudną. Tongue

Wstep troche klamliwy, 1 do

Wstep troche klamliwy, 1 do Ameryki dotarli wikingowie, po drugie bieguny jak i mount everest odkryto dawno, ale nadal osiagnieciem jest dotrzec tam.