Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Project: LIFE

Portret użytkownika Redds

Cześć!

Poniższy tekst przedstawia kawałek mojego życia, osiągnięte cele, otwarte relacje z kobietami, 2 imprezy (z czego jednej zbytnio nie pamiętam), kilka spotkań oraz dodatek w postaci przypisów merytorycznych.

Do powstania tego materiału zmotywowały mnie rozmowy z paroma użytkownikami forum, a przede wszystkim Ci, którzy pozytywnie i konstruktywnie wyrażali się pod moimi tekstami i chcieli przeczytać coś życiowego, przedstawiającego moje relacje oraz to jak odnajduje się w dzisiejszych czasach. Zacząłem 20 lipca i od tamtego dnia sukcesywnie dodawałem nowe wydarzenia, jakie działy się w moim życiu z naciskiem na relacje. TEKST JEST W CHUJ DŁUGI, a to jest raptem kawałeczek tego, co dzieje się w moim życiu, lecz mimo wszystko wierzę, że znajdzie się paru śmiałków do przeczytania całości (chociaż strona dziennie!).

Zapraszam!

>Piątek 12.07.2012r

Wakacje – te najdłuższe w życiu. Piątek, czyli koniec tygodnia i początek, godzina 8:00. Słyszę dzwonek budzika, rozwiązuje proste zadanie matematyczne (taka trudność pozwalająca wyłączyć alarm), melodia przestaje grać, a to znak, że pora wstawać. Pomimo wolnych dni lubię wstać wcześniej, sklecić w całość jakiś plan tego, co będę robił przez cały dzień, poza tym wydłuża mi się czas efektywnego działania, a na obecną chwilę czas to najlepsza możliwa inwestycja. Poranna rutyna, parę przysiadów, zestaw pompek, prysznic, śniadanie. Odpalam laptopa, sprawdzam maila, fb, ogarniam skrzynkę spraw przychodzących (jestem w trakcie realizacji projektu GTD), zerkam na listę najbliższych działań. W tym dniu było zawiezienie wniosku o dowód do urzędu, spotkanie z Mariuszem w celu obgadania studiów, napisanie kolejnej strony książki, wyniki kwalifikacji na UMCS, sesja planistyczna dotycząca przeprowadzki oraz wieczorne wyjście z Marcinem do klubu. Przepisanie celów, wizualizacja, wbicie się w odpowiedni stan, czyli praktykowanie pisemnej techniki programowania również stało się poranną rutyną.

O 11:00 miałem dostać wyniki rekrutacji, więc ten czas mogłem wygospodarować dla siebie. Od momentu, gdy mam wolne staram się codziennie rano przeczytać parę stron książki. Czasami rozdział, czasem trochę więcej w zależności od czasu. Dochodzi 11 – wyniki. Dostałem się na 2 kierunki, z tym, że na jednym z nich jestem w rezerwie – good. Krótka rozmowa z Nomenem o studiach i LBN, następnie ogarnąłem rozkład jazdy autobusów, ubrałem się, umodelowałem fryzurę, sięgnąłem też po perfumy i wyruszyłem w miasto załatwiać sprawy. W między czasie spotkanie z Mariuszem, szybka szama i powrót do domu. Skleciłem wstępny plan przeprowadzki, obiad i zabrałem się za napisanie 1 strony książki. (…)

Nadchodzi wieczór, a to znak, że trzeba zacząć się szykować. Szybki prysznic, poprawiłem włosy, włożyłem nowe ciuchy, zabrałem 2 bilety na bus-a, wychodzę i zmierzam na przystanek. Lekko spóźniony dojeżdżam na wyznaczone miejsce, gdzie Marcin już na mnie czekał. Z powodu wczesnej pory poszliśmy jeszcze po piwko, po drodze zaczepiliśmy 2 kobiety, które zmierzały do tego samego klubu co my i w rezultacie mieliśmy tam spotkać się później, spożyliśmy trunki i jeszcze trochę się poszwendaliśmy. Dochodziła 22, więc zabraliśmy się pod klub. Krótka kolejka, ale widzę znajomego – jest ochroniarzem i stoi na bramce. Omijamy kolejkę, zbijam z nim piątkę, wchodzimy bez sprawdzania dokumentów i poza kolejką. W środku cóż, pusto… Piwo, loża, chill. Po jakimś czasie zrobiło się znośnie, z każdą chwilą ktoś nowy pojawiał się w klubie. Siedząc tak na kanapach, sącząc piwo widzę Paulinę. Uśmiecha się, podchodzi, buziak, Marcina ominęła – słabe maniery, krótka gadka i decyzja, że złapiemy się później.

Paulina – kobieta, którą poznałem na jakiejś większej uroczystości w mojej dawnej szkole. Jest mega seksowną laską, ma też fajne koleżanki (Marcin mógł skorzystać). Nigdy nie wiązałem z nią jakichś konkretnych planów, czy jakichś wizji związkowych… To relacja partnerska, może nawet przyjacielska – nic więcej. Dobrze się rozumiemy, fajnie spędzamy czas, kilka wspólnych świetnych imprez mamy już za sobą i to byłoby na tyle.

Rozłożeni w wygodnej pozycji spędzamy kolejne chwile w klubie. Po jakimś czasie siadają jakieś 4 kobiety po mojej lewej stronie zajmując tym samym całą loże. Siedzieliśmy tak, że z 2 najbliższym laskami dzieliliśmy stół, na którym z każdą chwilą przybywały nowe szklanki. Relaksując się, wczuwaliśmy się w bity zajebistej muzyki, obserwując tym samym, co dzieje się na sali.

Wznieśliśmy kolejny toast, który ku mojemu zadowoleniu został pozytywnie skomentowany przez siedzącą po mojej lewej stronie atrakcyjną blondynkę. Grzecznie podziękowałem w imieniu nas obu i zapytałem o jej tatuaż na lewym udzie, który świetnie eksponował się z czarną, obcisłą tuniką. Wywiązała się rozmowa, której zbytnio nie pamiętam… Wiem, że zacząłem komplementować jej koleżankę, bo miała nieziemskie zielone oczy i twarz modelki. O dziwo po chwili fajniejszej koleżanki już nie było, musiała nagle pojawić się w toalecie zostawiając mnie i Anie (bo tak miała na imię ta wydziergana blondynka) na loży. Marcin też gdzieś zniknął. Później okazało się, że obracał na parkiecie tą fajniejszą koleżankę z twarzą modelki, której imienia już nie pamiętam… Ania była z Warszawy, coś tam studiowała zaocznie. Razem z 3 innymi laskami wpadły przejazdem, ponieważ wszystkie razem jechały na jakąś bibkę w góry. Wszystko szło tak jak powinno być, rozmowa kleiła się, a dodatkowo fajny stan wprowadziła wzajemna eskalacja (musiałem dotknąć tej zajebistej dziary, która z całą resztą wyglądała nieziemsko). Jej ręka też wędrowała po moim udzie, coraz wyżej i wyżej. Oboje byliśmy podnieceni, mogłem spokojnie wyjść z nią z klubu, lecz wizja stracenia przynajmniej 4 kolejnych godzin była silniejsza… Wziąłem do niej numer (tak naprawdę ona wzięła go ode mnie) z racji tego, że w głowie miałem studia właśnie w Wawie, a taka relacja mogłaby fajnie zapoczątkować mój przyszły pobyt w stolicy. Mieliśmy znaleźć się później, gdzieś na parkiecie lub przy barze. Pożegnałem się z nią krótkim pocałunkiem i poszedłem szukać Marcina. (…)

Chwila rozmowy, wymiana spostrzeżeń, później toaleta i razem lecimy na parkiet. Zaczynamy zabawą we własnym gronie, bo na pierwszy rzut oka nie było nic, co przyciągnęłoby naszą uwagę. Po paru minutach w końcu, wpłynęła nowa fala kobiet na parkiet i od razu zrobiło się inaczej.

R: O! Tamte 4 po mojej lewej.

M: Blondynka?

R: Brunetka, lecimy.

Przeciskając się przez pozostałych klubowiczów w końcu jesteśmy u celu. Wchodzimy między nie, każdy bierze swoją kandydatkę za rękę i zaczynamy tańczyć. Ostrożne, kontrolowane ruchy, aby nie spłoszyć lub nie zrazić, parę obrotów i przyciągnięć, obkręceń i wiraży. Zapytała mnie o imię, lecz przemilczałem i tylko uśmiech musiał jej wystarczyć. Z początku „normalny taniec” zaczął ewoluować. Z każdym momentem pozwalałem sobie na więcej, wprowadzając tym samym kolejne dawki emocji. Złączyliśmy się czołami i intensywnie patrząc w oczy jeździłem jej ręką po moim ciele, co ewidentnie się jej spodobało. Obrót, mocne odepchnięcie i przyciągam ją do siebie zakańczając krótkim całusem. Jeszcze chwila wspólnej bliskości, ale miałem już dość. Chciałem ją poznać. Szepnąłem tylko do ucha: „chodź” i poszliśmy w stronę baru. Przedstawiliśmy się sobie (miała na imię Sylwia), wstępna wymiana informacji, zamówiliśmy piwo i poszliśmy na wolną loże, aby swobodnie pogadać. Usiedliśmy koło siebie, więc miałem łatwy dostęp do całego jej ciała. Zwróceni ku sobie zaczęliśmy gadać. Okazało się, że chodziliśmy kiedyś do tego samego liceum, lecz ona 2 lata wcześniej niż ja go skończyła. Obecnie studiuje na naszej politechnice, mamy paru wspólnych znajomych, a na dodatek kiedyś na jednej imprezie poznałem jej koleżankę, która też jest tutaj w klubie. Heh, to musiało być bardzo dawno… Rozmowa była ciekawa, mieliśmy kilka wspólnych tematów, widać było, że jest oczytana i w miarę inteligentna. W trakcie wymiany zdań delikatnie masowałem jej dłoń, przechodząc coraz wyżej, czyli od przedramienia, aż do zgięcia ręki. Opowiedziała mi trochę o swojej przeszłości, czyli o tym, że urodziła się w Czechach i tam mieszkała 6 lat, później dopiero przyjechała do Polski i tu razem z rodzicami zamieszkała. Nawijaliśmy też o wakacyjnych planach, podróżach, trochę o słabych warunkach „bytowych” jakie oferuje nam nasze miasto.

Po chwili przyszły jej koleżanki, chciały ją gdzieś wyciągnąć, lecz ku mojemu zdziwieniu nie dała się i powiedziała, że zostaje. W zamian za to poszliśmy na parkiet, trochę się pobawić.

Ten taniec nieco różnił się od tego poprzedniego. Przede wszystkim dynamiką, energią, a zwłaszcza ogromną bliskością. Wiedziałem, ze mogę pozwolić sobie na więcej. Skupiliśmy się wyłącznie na sobie, wokół nas nie liczyło się dosłownie nic - nawet muzyka. Normalny i neutralny kontakt dwojga ludzi teraz zmienił się w seksualny, pełen energii i ekspresji trans, który wzbudzał jeszcze mocniejsze emocje, a tym samym tworzył napięcie miedzy nami. Oboje chcieliśmy się tylko bawić – wszystko przestało mieć znaczenie. W pewnym momencie już nie wytrzymałem, złapałem ją za kark i pocałowałem. Bez oporów, bez obiekcji, a skwitował to tylko uśmiech i kolejny pocałunek, tym razem z jej inicjatywy. Wróciliśmy na lożę. Miałem ogromną ochotę poznać ją bliżej. Wyjąłem telefon i poprosiłem, aby wpisała mi swój numer bądź jakiś inny sposób kontaktu z nią. Trochę pomarudziła, ale argument ze spotkaniem jakoś do niej dotarł. Pocałowaliśmy się jeszcze na pożegnanie i rozłączyliśmy się.

Po drodze do toalety dostrzegłem Marcina, który miło pożytkował czas z tamtą blondynką, koleżanką Sylwii. Później poszedłem do baru, zamówiłem sok i odpaliłem fajkę. Wtedy po raz pierwszy i ostatni zobaczyłem ten set, który spotkaliśmy jeszcze przed klubem, lecz jakoś nie miałem flow i ochoty na dalsze poznanie się. Zaraz potem przyleciała do mnie Paulina, zgarniając mnie na loże gdzie siedziały jeszcze 2 jej koleżanki i nasz wspólny kumpel. W sumie dobrze się stało, bo właśnie w tym gronie spędziłem resztki piątkowego wieczoru.

Szczerze powiedziawszy dość słabo pamiętam to wyjście (stąd brak dialogów), trochę wypiliśmy, pośmialiśmy się, pobawiliśmy. Ta impreza była zdecydowanie na low energy i oboje z Marcinem nie nastawialiśmy się niewiadomo na co, po prostu, zwykłe wyjście w miłym gronie – ot taki chillout. Mimo wszystko wywiązało się z tego coś fajnego, czyli relacja z Sylwią. Niestety Anki już nie spotkałem, ani na parkiecie, ani przy barze, lecz myślę, że kiedyś się do niej odezwę, ciekawe czy będzie mnie jeszcze pamiętać…

>Sobota 13.07.2012r

Sobota to dzień na ogarnięcie siebie i swoich spraw oraz chill po piątkowym wieczorze. To właśnie w tamtą sobotę dostałem wyniki kwalifikacji z UKSW, które bardzo pozytywnie nastroiły mnie na resztę dnia. Ku mojemu zaskoczeniu dostałem się na wszystkie 3 kierunki i lekko zszokowany tym, co się dzieje poczułem niesamowitą satysfakcje i szczęście, bowiem w przeciągu tych 2 dni sfinalizowały się moje 2 długoterminowe cele, na które pracowałem cały rok.

To właśnie w Mielnie 12 lipca 2011r. patrząc na zachodzące słońce na bałtyckiej plaży odpowiedziałem sobie na parę zajebiście istotnych pytań. Co chce robić w swoim życiu? Co chce osiągnąć i zrealizować? Co takiego sprawi, że będę szczęśliwy? To właśnie wtedy postawiłem sobie 12 celów, które chciałem zrealizować w różnych odstępach czasu. Oceny, matura, dostanie się na studia to 3 cele, które postawiłem sobie z wyprzedzeniem rocznym (cele długoterminowe) i je osiągnąłem. Kilka średnioterminowych, parę krótkoterminowych i jeden cel główny, który nota bene realizuje do dzisiaj, nawet to pisząc. W przeciągu tego roku było różnie. Nie zrobiłem tego wszystkiego, co sobie ustaliłem, nie byłem też tak systematyczny i zdyscyplinowany. Z maturą, czy z ocenami mogło pójść lepiej – tak jak ze wszystkim, lecz mimo to jestem zajebiście dumny i szczęśliwy z tego, że mi się udało.

Szczerze mówiąc bez stworzenia listy celów też zapewne osiągnąłbym to, co do tej pory zrealizowałem z gorszym lub lepszym skutkiem. Mimo to teraz, gdy wszystko się finalizuje, widzę z perspektywy czasu, że dokładne spisanie tego, czego pragnę + określenie planu realizacji było dla mnie idealnym pasem startowym do osiągnięcia sukcesu. Korelując moment, gdy 12 lipca sięgnąłem po notes i spisałem to, co chce zrobić, z kim i gdzie być, co zobaczyć i co osiągnąć oraz obecną sytuacje, gdy to wszystko już osiągnąłem zauważyłem coś bardzo ważnego. Mianowicie zrobiłem wielki krok w swoim rozwoju, coś podobnego do przeskoczenia kilku szczebli jednocześnie, ale tym samym zyskałem dużo większą wiarę w osiągnięcie czegokolwiek. Czas finalizacji tych 3 celów był dość krótki – patrząc na zegarek, ponieważ wszystko wyjaśniło się w przeciągu 2-3 dni, lecz z poziomu doświadczania był to czas bardzo intensywny i wytężony, co pozwoliło mi poczynić ogromne postępy. Główny cel, którego na razie nie zdradzę rozłożony jest na perspektywę 3-5 lat i kiedyś o nim napiszę, lecz jeszcze nie teraz…

Po świetnych wiadomościach wróciłem na ziemię. Zrobiłem obiad, napisałem kolejną stronę książki i o 18 poszedłem na spotkanie z Olą.

Ola – kobieta, która w moim życiu znaczy wiele, a nawet trochę więcej… Drobna, a zarazem seksowna brunetka o idealnych (dla mnie) kształtach, pełna wdzięku i kobiecości. To z nią stawałem się tym, kim jestem obecnie. Znamy się już ponad 4 lata, świetnie się dogadujemy, mamy masę wspólnych tematów, wspólnych znajomych, te same pasje. Nie jest to związek, nie jest to koleżeństwo, ani jakaś otwarta bliżej nieokreślona znajomość. Ta relacja buja się pomiędzy przyjaźnią, a relacją stricte seksualną. Bawimy się sobą, dla siebie, bo tak chcemy i tak jest nam najlepiej i najwygodniej. Czasami razem wybieramy się do klubu, wspólnie się bawimy, poznając automatycznie nowych ludzi. Ola to osoba, przy której wzrastałem, rozwijałem się, mężniałem. Lubię spędzać z nią czas, rozmawiać do późna, czuć jej oddech na moim policzku, całować, wzbudzać pożądanie. Każdemu życzę takiej relacji, bo już teraz mam co wspominać…

Wieczór zakończyło spotkanie w fajnej knajpce z zajebistym francuskim klimatem i późniejszy spacer. Lubię, lubię…

>Kobiety…

Sylwia

W niedziele zadzwoniłem do niej, odebrała, chwilę porozmawialiśmy i wstępnie umówiliśmy się na spotkanie, lecz z mojej winy nie doszło do skutku. Później powiedziała mi, że wyjeżdża na 3tyg. na wakacje do Włoch… Kontakt się urwał, lecz jak wróci to ponownie zadzwonię i może w końcu się spotkamy, cóż zobaczymy.

Edyta

Randka w Burger King!

W poniedziałek, po udanym weekendzie wybrałem się na zakupy do pobliskiego centrum handlowego. Do końca lipca trwały wyprzedaże, więc chciałem coś kupić po okazyjnej cenie. Chodząc po galerii lekko znudzony faktem, że większość ciuchów już została przebrana moim oczom ukazała się ona, była śliczna. Niska, z pięknymi nogami, w stylowych ciuszkach, lekko opalona szatynka, która błąkała się od sklepu do sklepu. Swoją prezencją trafiła prawie w 100% w mój gust. Minęliśmy się. Udałem, że nie zwróciłem na nią uwagi i wszedłem do jakiejś drogerii. Po 30min. byłem zaopatrzony w jedną koszulkę i okulary – zajebiste zakupy… Wychodząc z Zary, która jest na piętrze dostrzegłem ją, akurat wjeżdżała schodami. Cóż.. Nie myśląc wiele idę w jej stronę. Złapaliśmy kontakt wzrokowy, powoli zbliżamy się do siebie, wystawiam lekko rękę, uśmiecham się, zatrzymuje nią i..

R: Hej, widzę, że błąkasz się już trochę po tej galerii, to wiesz może gdzie jest apteka?

Ona: Tak, na dole. Musisz zjechać schodami i jest koło dużego marketu.

R: Ok, lecz zanim tam pójdę to pozwól mi, że poznam Twoje imię.

Ona: Edyta

R: Jakub, miło mi – wystawiam rękę

R: Wiesz, że nie podszedłem do Ciebie tylko z powodu apteki?

Edyta: Naprawdę?

R: Tak, spodobałaś mi się i nie mógłbym sobie wybaczyć gdybym do Ciebie nie podszedł.

Edyta: ( Śmiech) To w sumie dobrze zrobiłeś.

R: To okaże się później, lecz teraz żyjmy chwilą i chodźmy na chwilę usiąść.

Chwila rozmowy o tym, co tu robi, skąd jest, czy ma czas/czy musi coś załatwić, czego szuka, czy przyszła w konkretnym celu, et cetera, et cetera.

Od momentu, gdy zobaczyłem ja po raz drugi wiedziałem, że ma czas i przyszła tutaj coś kupić bądź tylko przejść się po sklepach, dzięki temu miałem możliwość swobodnie kierować relacją i pozwolić sobie na lekkie „wykorzystanie” jej umiejętności dobrego smaku + mogłem się za to odwdzięczyć późniejszym spotkaniem.
R: Skoro już tak siedzimy tutaj razem to mam prośbę. Pomóż mi rozstrzygnąć kwestie jednego zakupu. Jestem pewny, że masz świetny gust i swoim bacznym okiem doradzisz mi co wybrać.

Edyta: Dziękuje, a co konkretnie?

R: Konkretnie to 2 koszule, chodź, pokaże Ci.

Edyta: Chcesz mi zaufać? Przecież nawet mnie nie znasz.

R: Muszę, bo jeśli wybierzesz tą, która bardziej Ci się podoba, to na naszym następnym spotkaniu ją założę.

Edyta: Na następnym spotkaniu? Szybki jesteś..

R: Nie szybki, lecz konkretny.

Wziąłem ją za rękę i poszliśmy do New Yorker-a. W trakcie krótkiego spaceru (musieliśmy przejść całą galerię) rozmawialiśmy trochę o tańcu, krokach i o tym, co robiłbym z nią w jednym z tutejszych klubów. Kiedyś widziałem na jednym filmiku jak Still podczas chyba minutowego spotkania obracał, podrzucał i obejmował jakąś laskę na ulicy – postanowiłem zrobić to samo. Efekt? Piorunujący! Pomimo tego, że prawie ją upuściłem, a robiąc podwójny lub potrójny piruet omal nie wpadliśmy w jakąś śmieszną ekspozycję modeli Diverse… Na miejscu dokonaliśmy krótkiej debaty, która koszula będzie lepsza. Biorąc pod uwagę kolor i inne szczegóły doszliśmy do wniosku, że i tak jej dzisiaj nie kupię, bo wszystkie dostępne rozmiary były zawyżone, a mniejsze będą w następnym tygodniu..

R: Dzięki za poświęcony czas. Musze się zrewanżować. Chodź!

Edyta: Gdzie?

R: Chodź.

W zajebiście romantycznym stylu zabrałem ją do najbardziej zaludnionego miejsca w całej galerii, czyli do przedziału z szamą. Poprosiłem, aby wybrała miejsce i zabrała moje zakupy, a ja zamówiłem 2 zestawy w BK. Rozmawialiśmy około godziny, która zleciała błyskawicznie. Wstępne informacje, szkoła, wakacje, moja matura itp. Okazało się, że jest starsza ode mnie o rok i mieszka około 15km od miasta, w fajnym domu niedaleko jakiegoś jeziora… Za wygląd, niesamowitą kobiecość i sposób poruszania się z ogromnym wdziękiem dałbym jej minimum 25 lat, ale cóż, okazało się inaczej. Niemniej jednak zafascynowała mnie swoją osobą.

Instant/Speed date (natychmiastowa/szybka randka) czyli świetny sposób na zwieńczenie normalnego, prostego podejścia. Bardzo pomocne i korzystne posunięcie relacji do przodu, ponieważ masz chwilę czasu na poznanie jej i określenie czy chcesz kontynuować jeszcze tą znajomość czy nie, a przede wszystkim kobieta na pewno o Tobie nie zapomni. Dodatkowo odbierze od Ciebie telefon, bo będzie wiedziała coś więcej o Tobie niż „jakiś gość z, CH, któremu dałam numer”. Możesz fajnie zapunktować, oczywiście możesz też stracić, ale mimo wszystko warto!

Skończyliśmy jeść i wyszliśmy z BK. Stanęliśmy niedaleko wyjścia i:

R: Chętnie spędziłbym z Tobą jakiś niesamowity wieczór w bardziej przyjemniejszym i kameralnym miejscu, lecz teraz musze już uciekać.

Edyta: ( pojawił się lekki grymas) Ok, ja jeszcze zostanę pochodzę po sklepach.

R: Wierzę, że spotkamy się jeszcze w tym tygodniu. Daj mi do siebie jakiś kontakt, abym mógł zadzwonić, ponownie usłyszeć Twój głos i dograć szczegóły spotkania.

Edyta: Ale... Szczerze to nie daje swojego numeru obcym, ale mogę zrobić wyjątek. Chcesz telefon czy gg?

R: Jeżeli będziesz się nudzić siedząc sama w domu i zechcesz do mnie napisać, ponieważ się stęsknisz to jeszcze dzisiaj wyśle Ci swoje gg, lecz do tego potrzebuje Twojego numeru.

Edyta: Skąd wiesz, że będę się nudzić i będę o Tobie myślała?

R: Przekonasz się sama jak wrócisz do domu. Wpisuj (podałem jej telefon, wpisała numer i puściłem sygnał).

Edyta: Ok, nigdzie nie wyjeżdżam to w sumie możemy się spotkać ponownie.

R: Odezwę się pod koniec weekendu. Pa ( zakończyłem całusem w usta i wyszedłem z galerii).

Wypad do CH średnio udany z perspektywy zakupów, lecz dzięki temu zyskałem nową relację, którą naprawdę się jaram. Kobieta nieprzeciętna, ma poukładane w głowie, wie, po co żyje i co chce robić. Chce więcej… Po godzinie dostałem sms-a, w którym sama podała numer gg z dopiskiem „Jesteś niesłowny! Mówiłeś, że wyślesz swoje gg i nie doczekałam się!” – ups.. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

Emocje, emocje, emocje!

Niedziela – dzień drugiego spotkania

Byliśmy umówieni na 16 pod teatrem. Przyszedłem troszkę wcześniej, na poczekaniu ułożyłem sobie jakiś zarys tego, co i gdzie mniej więcej będziemy robić, ale i tak miałem świadomość tego, że spontaniczność (jej lub moja) weźmie górę i plan pójdzie się jebać – tak jak to zwykle bywa. Minuta po 16 widzę ją, idzie w moim kierunku lekko przyspieszonym krokiem – wstaje z ławki i idę do niej. Złapaliśmy kontakt wzrokowy, uśmiecham się i spotykamy się gdzieś w połowie drogi. Cześć, całus, łapie ją i przytulam, rączka i idziemy w stronę centrum.

Polecam każdemu motyw „wyjścia” w stronę kobiety. Ciepłe przywitanie (można zrobić to dużo ostrzej niż ja - oporów być nie powinno), całus w usta ew. w policzek, przytulenie i późniejsze trzymanie za ręce (oswajanie z dotykiem) rozładowuje całą atmosferę. Presja i napięcie spadają, rozluźnisz tym kobietę i sprawisz, że wbije się w odpowiedni nastrój. Swoim zachowaniem komunikujesz też, że nie spinasz się i z całego spotkania nie robisz wielkiego i przesadnie wygórowanego wydarzenia. Dodatkowym plusem jest to, że mamy swobodne dojście do kobiety. Możemy złapać za rękę, przytulić, podrzucić, pocałować, wprowadzić jakiś mocniejszy impuls emocjonalny, po prostu zrobić to, na co akurat mamy ochotę.

Edyta: To gdzie idziemy?

R: Do miejsca, w którym uwielbiam przychodzić z kobietami.

Edyta: Czyli byłeś już tam z innymi laskami?

R: Tak i to nieraz, w sumie trochę ich było.

Widziałem, że średnio jej się to spodobało, ale mimo to była ciekawa gdzie idziemy. Chwila rozmowy, której szczerze zbytnio nie pamiętam i stajemy przed (pseudo) galerią w centrum miasta, w której był Rossman i mówię to tu.

Edyta: To jest to miejsce?

R: Tak, chodź, wejdziemy.
Wchodzimy, krótki przedsionek i prowadzę ją do Rossmana.

Edyta: Lol to jest to miejsce? To tutaj lubisz przychodzić z innymi laskami?

R: Tak, lubię, gdy to kobieta dobiera mi perfumy. Lubię ładnie pachnieć.

Edyta: Myślałam, że to jakaś kawiarnia lub coś takiego…

R: Dzisiaj nie musisz myśleć za dużo, pozwól kierować się emocjami i chodź, podpowiesz mi co wybrać.

Po 20min. przeglądania, wąchania i zużywania perfum doszliśmy do porozumienia i wybraliśmy zapach, który mi jak i jej najbardziej przypadł do gustu (oczywiście od razu perfum nie kupiłem) i wyszliśmy z drogerii.

Wiedziałem już jaki zapach najbardziej ją kręci i sprawia, że odpływa. Ta przydatna wiedza jest tylko dodatkiem i drobnostką, ale w perspektywie długofalowej się przydaje. Zapach bardzo mocno wpływa na stan i zmysły kobiety, ułatwia wytworzyć podniecenie i seksualną energię, a to właśnie jest kluczem do seksu.

Poszwendaliśmy się trochę po parku i zaszliśmy się do pewnej knajpki, która wyjątkowo przypadła mi do gustu (jak się później okazało jej również). Znalazłem dobre pod względem logistycznym miejsce i usiedliśmy na kanapie koło siebie. Zamówiliśmy sok, zapaliłem świeczkę, która chyba na to czekała i zajęliśmy się sobą. Rozmowa toczyła się na wielu płaszczyznach. Od rozkładu autobusów, restauracje, modeling, autonomie miasta, po związki, poznawanie się, relacje i seks. Zainteresowania, pasje również w końcu zostały poruszone. Nie lubię robić tego od razu, ponieważ to jest nasza intymność, azyl, arkadia, której nikt nigdy nie powinien być w stanie ruszyć, lecz 1-2 oficjalne spotkanie to dobry moment. Okazało się, że lubimy robić podobne rzeczy, oboje uwielbiamy grać w tenisa ziemnego, jaramy się twórczością Grubsona, mamy podobne przekonania co do szkoły i studiów. W sumie na rozmowie o prawach, jakim kierują się relacje damsko-męskie, o samym poznawaniu się, innowacyjności obecnych związków, normalności seksu z przypadkowym partnerem zeszło nam najwięcej czasu.

Edyta była bardzo inteligentną osobą, która nie tylko świetnie wygląda, ale też ma coś do powiedzenia, a to bardzo sobie cenie. To, co najbardziej mi się podobało (tak samo jak i jej – później zrobiła się bardzo wylewna) to fakt, że przez cały czas (od przywitania do teraz) trzymaliśmy się za ręce (pomimo krótkich przerw takich jak zamawianie soku, wchodzenie do kawiarni i pobyt w Rossmanie). Uwielbiałem patrzeć w jej oczy, onieśmielała mnie, ale mimo to było coś w nich takiego, że nie pozwalało mi oderwać od nich wzroku. Gdy tak rozmawialiśmy, zacząłem delikatnie masować jej kolano, później przedramię, a w między czasie bawiłem się jej zajebistymi bransoletkami. Miałem łatwy dostęp do całego jej ciała, siedzieliśmy na sofie, skierowaniu ku sobie, wygodnie opierając się o oparcie mogłem robić to, na co mam ochotę. Widziałem, że ten ostrożny z początku dotyk przedramienia i kolan oraz późniejsza coraz bardziej intensywna eskalacja robiły na niej bardzo pozytywne wrażenie.

W pewnym momencie, gdy ona kontynuowała jakąś tam opowieść zacząłem patrzeć na jej usta, ale robiłem to tak, aby w końcu przestała mówić i zauważyła to. Po chwili wtrąciłem:

R: Wiesz, zastanawiam się czy dobrze całujesz…

Edyta: (przerwała gadkę) Ale ja nie chce się z Tobą całować.

R: Ja też nie powiedziałem, że chce (uśmiech i pauza). Zastanawiam się tylko jak to jest całować się pierwszym spotkaniu.

Edyta: Nie wiem, nigdy tego nie robiłam tak szybko.

R: Heh, to masz teraz najlepszą okazje.

Zbliżyłem się do niej jeszcze bardziej i delikatnie z wyczuciem musnąłem jej ust. Brak oporów, czyli można pozwolić sobie na więcej. Chwyciłem ją lekko za kark, przyciągnąłem mocniej do siebie i zaczęliśmy mocniej się całować. Pierwszy dłuższy pocałunek trwał około 20s, a później poleciała ich cała seria…

Jestem wielkim zwolennikiem całowania się na pierwszym lub drugim spotkaniu. Nie ważne jest to, czy się wam uda, czy nie, czy kobieta będzie chętna, czy najzwyczajniej odwróci głowę, bowiem najważniejsza jest próba, chęć, intencja - nie sam pocałunek. W tej relacji udało się od razu, nie było oporów, pomimo tego, że powiedziała „ale ja nie chce” – to bełkot wymyślony przez nią na poczekaniu. Wiedziałem, że tego chce tak jak ja. Oczy, gesty, jej reakcja na to, co mówię i brak jakichkolwiek obiekcji odnośnie dotyku, czyli po prostu jawne zainteresowanie przeświadczyło o tym, że śmiało mogłem robić swoje. Pokazanie intencji na samym początku jest bardzo ważne, ponieważ od razu ustawia Cię na zadawalającej pozycji, z której śmiało możesz dalej prowadzić całą relację. Ja od pierwszych chwil tego spotkania ustawiłem się na pozycji faceta, który będzie włożony w szufladkę „przyszły partner”, bo to mnie najbardziej interesowało i taki był mój cel. Zbiłem jakiekolwiek myśli i wątpliwości odnośnie tego, że będę tylko kolegą lub gościem do wysłuchiwania jej przeżyć i trosk.

R: Może być, nawet mi stanął.

Edyta: A to już nie wiem czy jest takie dobre ( zaczęła się śmiać).

R: Widzisz, okazało się, że pragnęłaś tego mocniej ode mnie.

Edyta: Wiesz, że kobieta zmienną jest?

R: Nie wierze w 2 sekundową zmianę zdania. Ty chciałaś tego dużo wcześniej, wiem o tym.

Lekko się zaczerwieniła, uśmiechnęła i wtuliła we mnie. Spędziliśmy tak trochę czasu rozmawiając i delektując się chwilą. Zamówiłem 2 lampki wina, które wprowadziły wyjątkową, dość romantyczną atmosferę. Wąchając jej włosy, mocno obejmując i pieszcząc jej dłonie jarałem się tym co dzieje się wokół nas. Dawno czegoś takiego nie czułem…
Po godzinie poprosiłem rachunek, jeszcze toaleta i wyszliśmy z kawiarni.

Odwieczny problem facetów, czyli „płacić, czy nie płacić? – Oto jest pytanie!”. Uważam, że najważniejszy jest kontekst. Gdy ja kogoś zapraszam na coś, wyciągam go z domu, ponieważ chce pogadać lub spędzić z nim bądź z nią miło czas to ja płacę (chyba, że ta osoba odmawia). Jeżeli umawiam się z kobietą na wspólną randkę, ustalamy termin, dopasowujemy wszystko i razem idziemy gdzieś, po to, aby spędzić wspólnie trochę czasu lub po prostu się poznać, to rachunek dzielimy na pół. Wszystko zależy od tego jak ogarnięta jest kobieta. Jeśli spotykacie się z jakąś gówniarą, której jeszcze nie stuknęła 18 to liczcie się z tym, że ona może nadal szukać księcia na białym koniu i jara ją jak facet płaci za wszystko. Nie powiem wam, jaka to jest ogarnięta i względnie inteligentna laska, ponieważ każdy z was musi to indywidualnie określić. Pamiętajcie jednak, że jeżeli kobieta wie, po co spotyka się z facetem i ma świadomość tego, że będzie może coś piła lub jadła to bierze ze sobą jakieś pieniądze i wtedy kupuje to, na co pozwalają jej środki finansowe. Jeśli laska idzie na spotkanie z przeświadczeniem: „To jest facet i on płaci za wszystko” to taka osoba ma coś nierówno pod sufitem i długofalowa relacja po prostu mija się z celem (oczywiście jeśli raz zapłacicie za wszystko to nic się nie stanie, lecz po czymś takim ona powinna się zrewanżować).
Trzymając się za ręce odprowadziłem ją na autobus. Czekając na przystanku umówiliśmy się wstępnie na kolejne spotkanie. Przytuliliśmy się, ostatni pocałunek i odszedłem zostawiając ją. Później jeszcze krótka gadka przez telefon (z jej inicjatywy) i sms na dobranoc.
Spotkanie jak najbardziej na plus. Z prostego, dość niepozornego podejścia wywiązała się świetna relacja, którą nota bene chce kontynuować. Ewidentnie zafascynowała mnie całą swoją osobą, a wdziękiem i kobiecością sprawiła, że mam ochotę na więcej…

Jeśli chodzi o pierwsze spotkanie z kobietami to mam w zwyczaju odwiedzać z nimi różne miejsca, wprowadzać ciągle jakieś nowe elementy otoczenia i robić tak, aby było nas wszędzie „pełno”. Takie coś ma na celu wytworzyć w niej zaufanie i przywiązanie do mojej osoby oraz ma czuć się przy mnie bezpiecznie, pewnie i swobodnie. Dzieje się to za pomocą jej dawnych doświadczeń, które nakładają się z tym, co jest obecnie. Często zabieram kobiety w takie lokacje (zwłaszcza w centrum), w których one na pewno były już kiedykolwiek wcześniej z osobami dla nich bliskimi i zaufanymi, czyli rodzice lub znajomi. Obraz tego gdzie była kiedyś np. z koleżankami koreluje z tym, co dzieje się obecnie i tym samym ona czuje się pewniej, bezpieczniej i poziom ufności się zwiększa. W tym przypadku zaczęło się od miejsca, w którym się spotkaliśmy, czyli plac, późnej spacer pomiędzy kamieniczkami, Rossman, park, ławka, kawiarnia, przystanek autobusowy. Tych miejsc może być o wiele więcej, lecz nie można przesadzić – to nie ma być wycieczka krajoznawcza. Wszystko zależy od naszych zasobów energii i inwencji twórczej. Na dobrą sprawę można było iść tylko na spacer lub do kawiarni, co zapewne przyniosłoby mniejsze lub większe rezultaty, lecz sprawdziłem na sobie, że o wiele chętniej kobieta spędzała ze mną czas, nie była spięta, czy zdenerwowana i oczywiście ja podobnie, gdy odwiedzaliśmy wspólnie różne miejsca na pierwszym spotkaniu. Później, przy kolejnych randkach coś takiego nie jest już w cale wymagane, ponieważ jeżeli kobieta spotyka się z nami po raz kolejny tu musi nam ufać i wie, że nic złego jej się nie stanie. Jeśli chodzi o kwestie wywoływania emocji i robienia czegoś ekscytującego i niebanalnego to byłbym z tym ostrożny, ponieważ pierwsze spotkanie to po prostu zbieranie informacji o drugiej osobie i wstępne zapoznanie się. Kobieta nie wie kim jesteś i co masz w głowie – nie zna Cię, dlatego ja wychodzę z założenia, że trzeba zapewnić jej bezpieczeństwo i poczucie pewności tuż na samym początku, aby później było nam po prostu łatwiej.

Sobotnia chandra zakończona Happy End-em!

Tej soboty długo nie zapomnę… Dzień, jak co dzień, lecz rozpoczęty od dawki negatywnej energii, wkurwienia na wszystko co się rusza i niechęci do robienia czegokolwiek. Po prostu, wstałem lewą nogą. Ciągle coś przyprawiało mnie o złość i frustracje: babka w sklepie, głośny warkot samochodów, kolejki, pies sąsiadki, a nawet pustka w lodówce – bądź, co bądź spowodowana z mojej winy, ale wkurwienie nie wybiera i kieruje się swoimi prawami. Niski stan i słaba energia zaowocowały opierdalaniem się przez całe popołudnie aż, do 16, bo właśnie o tej godzinie miałem mieć kolejne zajęcia z teorii dotyczące prawka. Jedynym plusem z całej tej sytuacji było to, że byłem sam w domu. Rodzice wyjechali na krótki weekendowy trip w góry, miałem całe mieszkanie dla siebie, nie musiałem nikomu się tłumaczyć ze swojego kiepskiego nastroju - tak, to jeszcze mnie podtrzymywało. (…)

Zbliżała się 16, jechałem w zatłoczonym, śmierdzącym autobusie i nawet muzyka nie przynosiła mi ukojenia. Jakby tego było mało rozwaliły mi się ulubione okulary – kurwa… Dojechałem na miejsce trochę wcześniej, poszedłem jeszcze na fajkę i wszedłem do środka. Czekała na mnie w chuj przykra wiadomość, która zwaliła mnie z nóg: „dzisiejsze zajęcia zostały przełożone na poniedziałek o tej samej porze” ta… Straciłem czas na dojazd, ale zapewne i tak nie spożytkowałbym go w jakiś konkretny sposób. Byłem zły na siebie, bo mogłem wcześniej zadzwonić, a wkurwiam się niewiadomo na co i nawet sam nie wiem dlaczego. Myślałem, że cały dzień pójdzie się jebać, wrócę do domu i odpalę jakąś gierkę i tak przewegetuje do wieczora. Na szczęście tak się nie stało, a to, co zaczęło dziać się później spowodowało, że ten dzień zapamiętam na długo, bardzo długo. Wpadłem na pomysł, aby zadzwonić do jakiejś laski. Ola, Kasia lub Edyta. Hmm, zazwyczaj zadzwoniłbym do Oli, bo ona potrafi przynieść ukojenie i sprawia, że się wyciszam i wracam do normalnego stanu, lecz przecież miałem 2 inne kobiety, z którymi mógłbym spędzić trochę czasu. Kasia vs Edyta? Chuj, wybieram Edytę, bo jest starsza i znam ją mimo to lepiej niż Kaśkę. Wyciągam telefon, wybieram numer i dzwonię:

R: Hej, możesz rozmawiać?

Edyta: Hej, tak. Coś się stało?

R: Tak, chce się z Tobą spotkać dzisiaj, teraz. Przyjedziesz?

Edyta: Miałam trochę inne plany, chciałam odpocząć po pracy…

R: Nie daj się prosić, chce spędzić z kimś miło czas.

Edyta: No dobra, ale busa mam dopiero za 30min, więc w Radomiu będę za godzinę, może więcej.

R: Będę czekał w GS – nasza galeria handlowa

Edyta: Ok, to do zobaczenia.

Przeszedłem kawałek spacerkiem do galerii, odwiedziłem taką francuską kawiarnie prowadzoną przez moją byłą nauczycielkę i zamówiłem kawę. Zamieniłem parę słów ze znajomą, z którą spotkaliśmy się na miejscu, a później pozostało mi odtajanie i próba wyciszenia się. (…)

Po ponad godzinie przyszła Edyta. Uff, co za ulga. Od razu pojawił się uśmiech na mojej twarzy, poprosiłem o 2 kawę i zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedziałem o dzisiejszym dniu, o chujowym stanie i potrzebie, a wręcz silnym pragnieniu, aby z kimś porozmawiać, poczuć bliskość, wsparcie. Ucieszyła się. Wygadałem się ze swoich trosk, ona zrobiła to samo. Fajna, bardzo szczera interakcja, której od dawna mi brakowało. Przewinął się temat naszej relacji, tego co jest między nami, nasze oczekiwania i jakieś nieokreślone plany na przyszłość – ot taka na pozór neutralna rozmowa pomiędzy facetem i kobietą. Spędziliśmy w tej kawiarni około 2 godzin, dopiliśmy kawę i wyszliśmy na dwór, na taki mostek. Oparłem się o barierki, przyciągnąłem ją do siebie i tak wtuleni staliśmy w ogóle się nie odzywając.
Po chwili ocknęła się tak jakby wcześniej była w jakimś transie i spojrzała na zegarek. Okazało się, że uciekł jej autobus, a następny będzie za ponad 2 godziny. Wizja łażenia po mieście odpadała, robiło się chłodno, byłem lekko zmęczony, ona zresztą również. Zaproponowałem spacer do mnie na herbatkę.

R: Ok, nie będziemy się tak szlajać po mieście, więc zapraszam do mnie na herbatkę i tosty ( pozdrawiam O’retego Smile )

Edyta: Tylko na herbatkę?

R: Cukier też mam.

Edyta: No nie wiem, ledwo się znamy i nie mam w zwyczaju odwiedzać czyichś mieszkań…

R: Nie zgwałcę, nie zabije, nie potne, więc chodź. Jak coś czajnik też mam, z tosterem będzie gorzej.

Zgodziła się. Całą drogę szliśmy w milczeniu i trzymaliśmy się za ręce – to stało się już naszym zboczeniem. Po drodze wszedłem do Żabki pod pretekstem kupienia soku, do którego w rezultacie dołączyła jeszcze paczka prezerwatyw. Po 10min. byliśmy na miejscu.

Weszliśmy do mnie, chwilka wstępnego ogarnięcia i włączyłem laptopa. Zająłem się zrobieniem czegoś do picia, a ona wybrała film. Przyniosłem proste drinki i kilka poduszek, później rozłożyłem kanapę i położyliśmy się na łóżku, a laptopa umieściłem na jej kolanach.

Oglądając „Zatańcz ze mną” – heh i sącząc tequilę zaczęło mi się trochę nudzić. Odstawiłem jej szklankę na ziemię i leżąc w wygodnej pozycji masowałem jej nogi i brzuch. Zaczęliśmy się całować. Z początku delikatnie, z nutką nieśmiałości, a z każdą chwilą robiło się coraz goręcej i agresywniej. Zabrałem laptopa z jej kolan i odłożyłem go na bok. Ściągnąłem jej T-shirt, później ona moją koszulę. Włożyłem swoje palce za ramiączko i zjeżdżałem w dół, dotykając piersi, aż doszedłem do sutka, który momentalnie stwardniał. Całując ją po szyi i piersiach rozpiąłem jej spodnie, a rękę wsunąłem do koronkowych majtek i powolnymi ruchami masowałem jej cipkę.

Edyta: Ostrzegam będę krzyczeć.

R: Jesteśmy i będziemy sami, możesz się nawet drzeć – podnieca mnie to.

Stymulowałem łechtaczkę, cipkę, a jej nogi ściskały moją rękę, tak jakby fala orgazmu przechodziła przez całe jej ciało. Zdjąłem jej spodnie, a ona w tym czasie rozpięła stanik. Posadziłem ją na sobie i głowę wbiłem w jej biust, a ona przyjemnie zaczęła jeździć po moim fiucie (co prawda miałem na sobie jeszcze spodnie). Energicznym ruchem zrzuciłem ją z siebie, zdjąłem spodnie, które nie wiem, czemu miałem jeszcze na sobie i zaspokoiłem ją oralnie. Ona mnie później też. Przyszedł czas na seks, który przeplatała fala pocałunków całego jej ciała. Wyjąłem gumki z kieszeni spodni i zaczęło się coś, czego nigdy nie zapomnę. Gorąca noc, która zleciała w mgnieniu oka, a chciałem, żeby trwała jak najdłużej…

Po wszystkim długo leżeliśmy i rozmawialiśmy o wszelakich tematach, opowiadając o swoich fantazjach i przyszłych planach. Czując ogromne uczucie spełnienia i satysfakcji zasnęliśmy wtuleni w siebie. Rano szybkie śniadanie, później zamówiłem jej taksówkę na dworzec i kończącym pocałunkiem rozstaliśmy się.

Koszmarnie rozpoczęty sobotni dzień zakończył się wielkim zaskoczeniem, ale też ogromnym uczuciem zadowolenia i szczęścia. Jeżeli każdy gorszy dzień kończyłby się w taki sposób, to świat byłby lepszy i zdrowszy.

>>Kasia

Impuls

Dostałem któregoś dnia maila o tym, że są nowe osoby na Badoo i czekają na to, aby kogoś poznać (główną ideą portalu to poznawanie nowych ludzi przynajmniej w teorii). Wszedłem lekko znudzony spamem, jaki przychodzi mi na skrzynkę, ale zarazem ciekawy tych „nowych” kobiet (bo one najbardziej mnie interesują), które założyły sobie konto. Pierwsza strona porażka, żadna laska nie miała nawet fajnej fotki profilowej, lecz na drugiej stronie było już inaczej. Zobaczyłem bardzo zjawiskowe zdjęcie młodej zielonookiej blondynki. Wszedłem w profil, przejrzałem zdjęcia, które były bardzo zjawiskowe i pierwsza myśl – napisz! Lecz po minucie wpadłem w lekką konfuzję. Bowiem kiedyś powiedziałem sobie, że kończę z poznawaniem kobiet przez kable – zbyt męczące i niepewne. Był okres, gdy próbowałem nawiązywać kontakty przez internet (fotka, badoo), ale efekt był słabo zadawalający (raptem 2-3 spotkania i kilka numerów, które wygasły). Tutaj poczułem napływ pozytywnej energii i pomyślałem sobie „why not?”. Przecież i tak nic nie tracę. Ot tak, dla samej zabawy, co szkodzi mi napisać… Pod wpływem chwili i impulsu poszło proste „cześć”, które nota bene miło zostało przyjęte. Odwiedziła mój profil i zaraz odpisała, a to dobry znak – przynajmniej nie jest jakimś botem lub postacią fikcyjną. Krótka wstępna rozmowa, zabrałem gg i zaczęliśmy pisać bardziej na temat. Opowiedziałem, dlaczego napisałem do niej, co mnie przyciągnęło, później temat szkoły, a bardziej jej brak, wakacje, podróże. Okazało się, że ma 17 lat (w profilu miała 18), chodzi do LO, mamy też paru wspólnych znajomych. Po czasie nawiązała się nawet fajna dyskusja, przeplatana humorem i podtekstami. Dobrze mi się z nią gadało, nawiązaliśmy fajny kontakt co prawda wirtualny, ale zawsze. Zaproponowałem spotkanie. Lekkie opory, ale w końcu zgodziła się. Numeru też nie chciała jakoś podać, ale argumenty możliwego nie znalezienia się w mieście lub ewentualne przełożenie spotkania przyniosły należyty efekt i dostałem te 9 cyferek.

To, co jest ważne w rozmowie przez kable to humor, luźne żonglowanie tematami, brak nudy i podteksty. Za dużo na gg gadać nie można, ponieważ to strasznie osusza znajomość, ale może być fajnym dodatkiem dla tych, którzy prowadzą należycie relacje i jakaś rozmowa przez neta od czasu do czasu im nie zaszkodzi. W takim przypadku jaki miałem ja, ważne jest też to, aby nie odwlekać spotkania i pisać po nie wiem ile razy, aby w końcu się umówić. Jeżeli kobieta ma obiekcje i nie jesteście w stanie jej przekonać, że randka z gościem z neta może być fajnym i innowacyjnym przeżyciem – ok, olejcie to, bo szkoda czasu i energii na przekonywanie jej, że nie ma racji. U mnie był impuls – „napisz, co Ci szkodzi?” i w gruncie rzeczy wyszła z tego kolejna otwarta relacja), lecz mimo to, że zyskałem nową znajomość to nadal wychodzę z założenia, że szkoda czasu na poznawanie się w wirtualnym świecie, skoro za oknem mam ten prawdziwy. Zrobiłem wyjątek, nagiąłem zasadę i opłaciło się, lecz taka okazja może być 1 na 100, więc w przyszłości szkoda na to czasu.

Pierwsze starcie!

Umówiliśmy się na 16 w centrum. Z powodu korków lekko spóźniłem się na wyznaczone miejsce, gdzie Kaśka już od 5min. czekała na mnie. Od razu rzuciła mi się w oczy spośród całego tłumu i zgiełku codzienności. Każdy facet w klubie lub na ulicy, czasami dostrzega tą jedyną, zajebiście wybijającą się spośród innych kobiet i ponad całe otoczenie. Kasia ewidentnie była właśnie taką osobą. Swobodnym krokiem podszedłem do niej, przedstawiłem się, wyciągnąłem rękę i 2x cmoknąłem w obydwa policzki.

Tak, to wyglądało jak u cioci na imieninach. Cmok, cmok, cmok w obydwa policzki na powitanie i cmok, cmok, cmok przy pożegnaniu. To zajebiście śmiesznie wygląda, lecz pozwala zresetować atmosferę i wprowadza fajną energię. Motywu „wyjścia” zastosować nie mogłem, ponieważ partnerka czekała już na mnie, a na dodatek zaliczyłem 5min. spóźnienie. Opcja z podwójnym bądź potrójnym (zależy od upodobań) buziakiem okazała się dobrym wyborem. Podziałała wstępnie odstresowująco na obydwie strony, a o to przecież chodziło.

R: ( uśmiech) Czeeeść

Kass: Hej

R: Wiem, spóźniłem się, ale postaram się to nadrobić.

Kass: Spoko, też dopiero przyszłam.

R: Szczerze to już na zdjęciach wyglądałaś obiecująco, a teraz jeszcze bardziej mnie onieśmielasz (uśmiech).

Kass: ( zaczęła się śmiać) Dziękuje, jak coś nie gryzę więc bądź spokojny.

R: W takim razie chodź, przejdziemy się.

Tamtego dnia nie chciało mi się zbytnio chodzić po mieście i robić czegoś spontanicznego, więc zaproponowałem krótki spacer do klubu, w którym za dnia panuje fajny klimat – mało ludzi, wygodne kanapy, zaciemniane miejsca, czasami nawet poduszki. Zgodziła się bez większych oporów i udaliśmy się w kierunku wyznaczonego miejsca. Od pierwszych chwil zauważyłem, że jest mega ostrożna, lekko speszona, nieśmiała i zamknięta na 3 spusty. Pomimo świetnego wyglądu, wręcz idealnych kształtów randka z gościem z internetu znacząco ją przewyższała. Nie była sobą, ani naturalna, ani prawdziwa, kontrolowała każdy ruch, każde słowo, ale do czasu… Weszliśmy do klubu, zamówiłem wodę, a dla niej sok i poszliśmy na moje ulubione kanapy, w lekko zaciemnioną część klubu, gdzie panowała wyjątkowa kameralna atmosfera. Zaczęliśmy rozmawiać. Pierwsze chwilę były powtórką gadki z gg, wakacje, zbliżający się rok szkolny, muzyka, imprezy. Wtrąciłem też o tym impulsie, który natchnął mnie do napisania do niej. Okazało się, że bardzo to jej się spodobało. Podobno byłem pierwszym gościem, który napisał do niej coś takiego - mocno mnie to zdziwiło, ale cóż, psikus. Z każdą kolejną chwilą i wypowiedzianym zdaniem widziałem jak zaczyna się otwierać. Z ostrożnej i nieśmiałej dziewczynki ewoluowała w kobietę pełną pasji, energii, humoru i zboczonych myśli – podteksty na gadu zrobiły swoje. Rozmowa rozwijała się, znaleźliśmy wspólny punkt zaczepienia, jakim była twórczość Stephena Kinga oraz jej zbliżająca się impreza urodzinowa. Tematy zeszły na zainteresowania i to, co najbardziej kręci nas w życiu. Tak jak spodziewałem się, swoją przyszłość wiąże z modelingiem i stylizacją, a nawet w przyszłości chce wystąpić w Tapmadll – heh, fajne plany tak swoją drogą… W trakcie konwersacji pobawiłem się trochę jej dłońmi (fajne, takie małe), drapiąc i łaskocząc przyzwyczajałem ją do swojego dotyku. Masaż, jako dodatek to normalnej interakcji bardzo jej się spodobał, w sumie mi również.
Przeprosiłem na chwilkę i poszedłem do toalety, a wracając usiadłem na kanapie koło niej.

Na pierwszych spotkaniach zazwyczaj staram się siadać na osobnym krześle bądź fotelu, mając po lewej lub prawej stronie kobietę, jest to bezpieczna pozycja dla nas obojga (nie ingeruje od razu w strefę komfortu kobiety, a tym samym pozwalam jej oswoić się z moją osobą). Jeśli wszystko idzie dobrze, widzę oznaki zainteresowania oraz dotyk nie jest już czymś wymuszonym i obcym to przesiadam się na tą samą kanapę, na której siedzi ona (jeżeli jest to kawiarnia to na wolne krzesło obok partnerki). Zaś na późniejszych spotkaniach (tak jak w przypadku Edyty) zazwyczaj siadamy razem na jednej kanapie - mam wtedy swobodny dostęp do całego jej ciała, a tym samym kobieta nie jest już tak ostrożna i mogę pozwolić sobie na więcej.

Zaczęliśmy luźno rozmawiać, lecz już wtedy nie miało to dla mnie jakiegoś wielkiego znaczenia. Chwyciłem ją za rękę, strzeliłem krótką opowieść o przeznaczeniu, magicznych palcach itp. Chciała żebym pokazał jej sztuczkę z odgadywaniem myśli (standardowe liczenie do 10). Zarzuciłem rękę na oparcie, obejmując i drapiąc jej lewy bark. Pojawiły się lekkie opory, nawet werbalne, lecz jakoś nie zrobiło to na mnie większego wrażenia i dalej robiłem swoje. Zacząłem wąchać jej włosy i pojawił się kolejny blok:

Kass: Co robisz?

R: Sprawdzam jakość Twoich włosów i czy nie masz rozdwojonych końcówek.

Kass: I co znalazłeś jakąś?

R: Końcówki do poprawy, ale za to zapach jest świetny.

Skomplementowałem jej perfumy – zajebiście dobrze dobrany rodzaj, lekki i aromatyczny, do dziś go pamiętam… Później zacząłem eskalować przedramię (lekko smyrałem opuszkami palców obszar od nadgarstka po zgięcie ręki), po czym ona odwzajemniła delikatnym masażem mojego kolana (trochę mnie to zdziwiło, ale ok).

Zacząłem szeptać jej do ucha jakieś schizowane teksty – nie dbałem już o poziom tego, co mówię, bardziej liczyły się uczucia i to, co chcemy razem robić. Zbliżyłem się do niej i zacząłem patrzeć jej w oczy, po kilku sekundach zaczerwieniła się i zapytała:

Kass: ( uśmiech) Mam coś na twarzy? Dlaczego tak się na mnie patrzysz?

R: Dawno nie patrzyłem w takie zajebiste zielone oczy, więc możesz mi nie przerywać?

Kass: ( zaczęła się śmiać) ok.

Trwało to chwilę, po której lekko wychyliłem się i zrobiłem pauzę. Wyglądało to tak, jakbym chciał ją pocałować, lecz niby nagle zwątpiłem. Lekko zszokowana tym, co się dzieje zrobiła tylko „yyy” – uśmiechnąłem się i pocałowałem w policzek. W tamtym momencie nie chciałem niczego więcej.

Zrobiło się naprawdę zajebiście.

Rozmawialiśmy na luzie o swoich marzeniach i podróżach – tak jakbyśmy znali się od lat. Zaczęła mi się trochę zwierzać, opowiadać o różnych perypetiach, dawnym jakimś bliżej nieokreślonym chłopaku, o problemach w domu. Szczerze, to polubiłem jej słuchać. Ma delikatny, bardzo miły dla ucha głos i jakoś żal było mi jej przerwać… Robiło się późno, do klubu zaczęli napływać nowi ludzie chętni na wieczorną imprezę. Pomimo tego, że spędziliśmy świetne 4 godziny i mogliśmy gadać kolejne 4, to byłem już zmęczony, więc po obopólnej zgodzie skoczyliśmy jeszcze do toalety i wyszliśmy z klubu. Odprowadziłem ją kawałek i zatrzymaliśmy się skrzyżowaniu. Pogadaliśmy jeszcze chwilkę o pierdołach, o tym, że zobaczymy się niedługo, czy miło będzie wspominać to spotkanie, zapytała też, czy do niej jeszcze zadzwonię… Uśmiechnąłem się, chwyciłem ją za dłoń i złączyliśmy nasze palce. Przysunąłem ja do siebie, patrzyliśmy sobie w oczy, oboje buzowaliśmy z całego napięcia, jakie wytworzyło się w tamtej chwili. Pochyliłem się i lekko musnąłem jej ust. Spodobało się jej to, ale miała jakąś blokadę. Przejechałem palcem po jej policzku, dotknąłem jej ust i zakończyłem krótkim pocałunkiem – tym razem bez oporów. Na koniec jeszcze uśmiech i odszedłem.

Wieczorem napisała do mnie na gadu: „dlaczego się nie odzywam?”. Pogadaliśmy jeszcze chwilę, ale byłem już padnięty, więc spasowałem i poszedłem w kime.

Spotkanie uważam za bardzo udane. Kolejny sympatyczny wieczór z kobietą, która mnie intryguje i każda myśl o niej zapewnia mnie, że chce kontynuować tą znajomość. Jestem pewny, że zrobiłem na niej bardzo dobre wrażenie, pomimo tego, że poznaliśmy się przez internet. Najlepsze jest też to, że 2 dni później zaprosiła mnie na swoją urodzinową domówkę. Cóż… Zobaczymy, co z tego wyniknie i czy nasza relacje będzie dla niej najlepszym prezentem.

>Piątek – ostatnia impreza

Zadzwoniłem do Mariusza, później do Marcina w celu obgadania kolejnego wyjścia. Wybraliśmy piątek, ze względu na najciekawszą tematykę imprezy, która odbywała się w jednym ze „znośnych” tutejszych klubów. Zadzwoniłem też do Oli z propozycją wyjścia, zgodziła się i poprosiłem, aby wzięła ze sobą koleżankę (dla Mariusza), zaś Marcin już wcześniej ustawił się z Agatą – poznaną na ostatniej imprezie. Spotkaliśmy się wszyscy trzej pod kinem, w małym parku niedaleko klubu. Dziewczyny miały dojść do nas za 30min, więc mieliśmy sporo czasu, który wykorzystaliśmy w standardowy sposób – sklep, napoje niskoprocentowe, ławka. (…)

Kierując się w stronę lokalu dobiła do nas laska Marcina, zaś Ola i koleżanka kilka minut później. Każdy wziął swoją dupę pod rękę i ruszyliśmy do klubu.

Polecam gorąco to każdemu z was. Wejście do klubu w dużym gronie, zwłaszcza z laską pod ręką robi mega social. Od momentu przekroczenia progu klubu jesteśmy obserwowani dosłownie przez wszystkich. Ochrona, barmani, kelnerki, inni faceci i przede wszystkim kobiety bacznie nas obserwują i prężnie oceniają. Nasza prezencja, mowa ciała, uśmiech, energia, stan, to, z kim przychodzimy, to jak się zachowujemy, co pijemy, to, po co przyszliśmy i jak się czujemy jest brane pod baczne oko każdego, kto już jest w klubie i może swobodnie obserwować. Nas było 3 - każdy miał swoją partnerkę i automatycznie każdy z nas zyskał + w oczach innych kobiet, a nasze koleżanki nie musiały już odpędzać od siebie namolnych pajaców – zwykłe trzymanie za rękę potrafi zrobić wiele!

Było już dość tłoczno, ale mimo wszystko parkiet nadal był pusty. Zamówiliśmy piwo i rozłożyliśmy się na kanapach. Spędziliśmy trochę czasu na rozmowie, wygłupach, a klub z każdą chwilą wypełniał się coraz bardziej. Poznałem koleżankę Marcina, którą zaraz zwędziły jakieś jej przyjaciółki. Ola i partnerka Mariusza też gdzieś poszły, chyba do toalety. Wiedzieliśmy, że to będzie dobra impreza, a na pewno wszystko na to wskazywało. Dopiliśmy piwo, zwinęliśmy się jeszcze do kibla i wyszliśmy na prawie pusty parkiet. (…)

Rytmy R’&B’, kilka osób na parkiecie i duże kółko jakichś dziewczyn, które chyba ledwo dostały dowody tożsamości i zajarane opowieściami koleżanek tudzież Projectem X wybrały się do klubu… Wchodzimy między nie, każdy łapie jedną kandydatkę i rozbijamy to wielkie kółko, w którym zostały już jakieś niedobitki. Kurwa... To jakiś koszmar. Sztywne to, jakieś drętwe… Widzę chłopaków i też bawią się gorzej niż średnio. Mimo to, z każdą chwilą napływają nowe osoby, widać, że klub nabiera odpowiedniego brzmienia. Mówię pożegnalne cześć i odchodzę.

Kierunek – 2 sala, z bardziej przyzwoitą muzyką, która jak się okazało była już wypełniona po brzegi.

Przechodzę obok parkietu, mijam bar i dostrzegam zgrabną blondynkę ubraną w czerwoną, obcisłą sukienkę i koturny – nareszcie! Jest z koleżanką, przydałby się któryś z chłopaków, ale boje się, że ktoś mi ją zwinie, więc powoli podchodzę, łapie za rękę koleżankę i szeptam do ucha:

R: Cześć, musiałem do was podejść, ponieważ spodobała mi się Twoja koleżanka. Nie masz nic przeciwko jeśli porwę ją na chwilę i oddam za 20min.?

Koleżanka: ( Śmiech) Ok, bierz. Będę później na górze przy barze.

Target: Lekko zmieszana, zbytnio nie wie o co chodzi…

R: cześć, chodź! – biorę za rękę i wychodzimy na środek parkietu

Target: Ale…

Zaczynamy tańczyć, na początku ostrożnie, delikatnie, i trochę nieśmiało. Widzę, że chce mi coś powiedzieć. Robie obrót, odpycham i znów przyciągam ją do siebie i szeptam do ucha: „baw się!”. Wtedy jakoś mało obchodziło mnie to, co ma mi do powiedzenia, liczył się tylko taniec. Obroty, wiraże, podniesienia, wygibasy i te inne takie. Był straszny ścisk, więc odciągnąłem ją trochę dalej i skupiłem się tylko na energii między nami. Zacząłem trochę śmielej eskalować. Ręka jeździła po jej ciele, coraz niżej i niżej.. Z każdą chwilą pozwalałem sobie na więcej, a ona odwzajemniała się tym samym. Wywiązała się pozytywna walka „oko za oko” - co nawiasem mówiąc bardzo mi przypadło do gustu. W tamtym momencie nie zwracałem uwagi na nikogo i na nic, miałem pustkę w głowie, zrzuciłem kontrolę, bo wszystko toczyło się samo.

Po 3 lub 4 piosence pomyślałem, że chce ją poznać. Nic nie mówiąc zacząłem ciągnąć ją za rękę i przeciskać się przez pozostałych bawiących się ludzi poszliśmy usiąść na jednej z wolnych kanap.

R: Obiecałem, że oddam Cię Twojej koleżance za 20min., ale chyba tego nie zrobię. Będzie mi wstanie wybaczyć?

Target: Nie wiem, musisz jej spytać, ale ja i tak nie chce się stąd ruszać. (uśmiech)

R: To dobrze, bo i tak bym Cię nie puścił! Teraz możesz mi powiedzieć jak masz na imię

Target: Karolina, a Ty?

R: Wszystko chcesz wiedzieć od razu? Nie ma tak łatwo.

Chwila rozmowy, wymiana wstępnych informacji. Trafiłem na rok młodszą licealistkę, co lekko mnie zbiło, ale cóż, życie to loteria. Wyglądała na starszą… Okazało się, że kocha aktorstwo, lecz w przyszłości widzi się w reklamie, marketingu tudzież w telewizji. Pochwaliłem się swoim wyjazdem, później trochę pośmialiśmy się z 3 typków próbujących podejść do jakiejś jej dawnej koleżanki. Cały czas trzymałem swoje ręce na jej kolanach i jakoś bez oporów przechodziłem sukcesywnie wyżej. Kroczek po kroczku. Była bardzo ciekawa mojego imienia, lecz przez cały pobyt na loży nie uzyskała odpowiedzi – ahh ta tajemniczość. Pobawiłem się trochę jej włosami, spróbowałem ja pocałować, lecz nie weszło. Później w trakcie rozmowy spróbowałem ponownie, lecz znowu odwróciła głowę.

R: Chyba masz coś nie tak z trajektorią szyi, bo tak często odwracasz głowę.

Karolina: ( śmiech) Po prostu nie całuje się z facetami poznanymi w klubie.

R: Ba! Z facetami poznanymi to pryszcz. Ty nawet nie znasz mojego imienia!
Karolina: No właśnie, a to działa niestety na Twoją niekorzyść.

R: Ok, to zróbmy tak. Jeżeli powtórzysz po mnie 3 wyrazy to powiem Ci jak mam na imię. Jeśli Ci się nie uda dostaje buziaka.

Karolina: No dobra.

R: Gotowa? Ok. Cukier

Karolina: Cukier

R: Jabłko

Karolina: Jabłko

R: Źle!!

Karolina: Dlaczego?

R: Heh, źle było trzecim wyrazem.

Dostałem buziaka w policzek, lecz szybko się zreflektowałem i skończyłem kilkusekundowym całusem – tym razem bez oporów. Zaczęliśmy się wygłupiać, łaskotać, śmiać dosłowne ze wszystkiego. Trafiłem na śmieszkę, co w gruncie rzeczy przypadło mi do gustu.

R: Bardzo cieszę się, że Cię poznałem i chciałbym dalej kontynuować tą znajomość, dlatego daj mi do siebie jakiś kontakt to zadzwonię i umówimy się na jakieś spotkanie zapoznawcze.

Karolina: Wiesz, nie daje swojego numeru telefonu, zwłaszcza na imprezie.

R: Ok, jeśli chcesz twardo trzymać się tych swoich zasad i stracić szansę na poznanie kogoś, z kim może przeżyjesz świetne chwile to cóż… Trudno. Nie musisz podawać mi tego numeru, lecz jestem pewny, że jutro rano będziesz biła się z myślami i wyrzutami sumienia – tu nie dokończyłem, ponieważ przerwała:

Karolina: Dobra już, daj telefon, wpisze Ci ten numer.
Zapisałem nowy kontakt, puściłem sygnał i padło pytanie:

Karolina: Ok, to teraz jak mam Cię zapisać, skoro nie znam Twojego imienia?

R: Możesz wpisać „Ten seksowny” – podoba mi się

Karolina: Omg…

Bądź, co bądź po kilku przekomarzaniach zapisała mnie jako „Ten seksowny”, ale pod warunkiem, że zapiszę jej numer pod nazwą „Ta jedyna” – heh myślenie 17latki. Powiedziałem orientacyjnie, kiedy może spodziewać się mojego telefonu i cmokiem zakończyłem naszą rozmowę. Następnie poszedłem szukać chłopaków.

Ta gra z tymi słówkami to prosta rutynka, którą gdzieś kiedyś wyczaiłem i utkwiła mi w pamięci. To fajny i prosty patent na wywalczenie czegoś w sposób prosty i przede wszystkim uczciwy (system wygranej i przegranej).

Przeszedłem się po klubie i dorwałem Olę, która siedziała przy barze z koleżankami. Wypiliśmy kolejkę, chwilkę pogadaliśmy i poleciałem dalej szukać chłopaków. Okazało się, że tańczą dalej na tej samej sali, co ich zostawiłem, lecz teraz z dużo bardziej ogarniętymi partnerkami. Wbiłem na parkiet, trochę potańczyłem sam, później chwilę z jedną laską, która miała świetne nogi – z resztą ciała było ciut gorzej, lecz po 2min. podziękowałem i poszedłem w głąb sali. Przy okazji dostałem zlewkę od koleżanki partnerki Marcina, a później od koleżanki laski, z którą tańczył Mario. Nie powiem, trochę mnie to rozbawiło, ale czym się tu przejmować. Zająłem się sobą i skupiłem się na zabawię i tym, co dzieje się dookoła. Po chwili przyszedł Marcin i poszliśmy do baru. Pijąc lemoniadę poobserwowaliśmy trochę otoczenie. Rzucił nam się w oczy 3set, czyli szatynka o zgrabnej figurze, blondynka o fajnych nogach i kobyła, której urody określić nie jestem w stanie. Pogadaliśmy chwilę z barmanem, dokończyliśmy napój i poszliśmy zrobić rundkę po klubie. Wchodząc po schodach na piętro Marcin zatrzymał mnie i wskazał nasz 3set, a właściwie tylko 2set, czyli kobyłę + blondynkę – szatynkę gdzieś wcięło, a szkoda. Powiedział, że leci podbić do tej z fajnymi nogami, zaś mi zabrakło odwagi podejść do jej koleżanki z taką w chuj negatywnie nieskazitelną urodą... Popatrzyłem sobie z góry na wszystko, podejście, otwarcie, taniec i przepozytywna reakcja blondynki – good. Dobił Mariusz, chwilę pogadaliśmy obserwując naszego kompana wywijającego na parkiecie. Cóż, nie ma co tak stać, chłopak wie co ma robić i wychodzi mu to świetnie. Poszliśmy się przejść. Dobiliśmy do Oli i jej psiapsiółek, z którymi spędziliśmy trochę czasu. Mario poznał nowe koleżanki i zaraz zabrał jedną na parkiet.

W tamtym momencie zostałem sam z 3 babami, ale dałem radę!

Alko poszło w ruch, zaczęliśmy się bawić, śmiać, cieszyć każdą chwilą. Zboczone i schizowane tematy były w relacji z Olą czymś normalnym, ale w tamtym gronie przerosły nawet moje oczekiwania. Było zabawnie – tyle mogę powiedzieć.

Po jakimś czasie zwinąłem się do kibla i ciekawiło mnie jak Marcin sobie radzi. Zauważyłem go dopiero stojąc na piętrze na 2 sali, gdzie nadal tańczył z tą blondynką o ładnych nogach. Konia też dostrzegłem, tańczyła z jakimś gościem - uff. Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłem szatynkę, stała przy barierkach, a obok niej sami faceci. Co minutę podchodził do niej jakiś gość i za chwilę odchodził. Nie spławiała ich, nie dostawali zlewek, ale chyba nie wiedzieli zbytnio co powiedzieć i jak to dalej ciągnąć. Nie myśląc za wiele zszedłem na dół i udałem się w kierunku tej „niedostępnej” szatynki. Obszedłem paru pijanych delikwentów, minąłem stolik i jestem już przy niej.

R: cześć, widzę, że mój przyjaciel dobrze bawi się z Twoją koleżanką, a Ty tu tak sama stoisz. Sory, ale nie pozwolę na to, chodź na parkiet.

Usłyszałem tylko „hej” i śmiech, wziąłem ją za rękę i poszliśmy bawić się niedaleko Marcina. Taniec był bardzo sympatyczny, seksownie się ruszała, parę obrotów, podniesień i zaraz zaczęła jeździć tyłkiem po moim kroczu. To było spoko, serio. Byłem już lekko zmęczony, więc nie chciało mi się wariować na parkiecie, dlatego chwile później wylądowaliśmy na loży. Śmiesznie się ułożyło, bo Marcin również poszedł w tym samym momencie na kanapy, lecz usadowił się za nami. Zaczęliśmy rozmawiać, poznawać się. Miała na imię Iza, mieszkała za miastem w jakiejś małej miejscowości i w tym roku zdała do 2 klasy liceum – kolejnej lasce zawyżyłem skalę wieku, kurwa… Pogadaliśmy trochę o niej, później o mnie, poruszyliśmy wstępne plany wakacyjne, jej pobyt na imprezie dla dorosłych (miała raptem 16 lat), trochę o muzyce i filmach, czyli takie pierdu pierdu o niczym istotnym.

Co jakiś czas odwracała się i zerkała na to, co robi jej
koleżanka i Marcin. Bądź, co bądź miała na co popatrzeć, bo ze strony faceta wyglądało to genialnie, lecz ze strony grzecznej dziewczynki już nie bardzo… Sam do siebie zacząłem się śmiać. Chwilę jeszcze pogadaliśmy, ale jakoś nie miałem ochoty tego ciągnąć. Sposób mówienia, intonacja, a przede wszystkim przekazywane przez nią treści nie bardzo przypadły mi do gustu – urok rozmów z 16latką. Oczekiwałem czegoś innego, dlatego zakończyłem buziakiem w policzek i ewakuowałem się na górę.

Znalazła mnie Ola – z całą hałastrą zawijały do domu. Dochodziła 3 i szczerze to też byłem już zmęczony. Znalazłem Mariusza, postanowiliśmy, że na dzisiaj koniec i poszliśmy na lożę, gdzie siedział Marcin ze swoją laską. Chciał zostać, ona również, więc zostawiliśmy ich tak i wyszliśmy z klubu.

Impreza była przednia i oby więcej takich. Pobawiłem się, pośmiałem, poznałem Karolinę, z którą będę kontynuował relację. Chłopaki również mają co wspominać. Mariusz ogarnął koleżankę Oli i 2 jakieś panny poznane na parkiecie, a Marcin podobnie – blondynka z fajnymi nogami i Agata, z którą jak powiedział spędził miłe chwile. Kolejny wieczór do przodu, oby tak dalej! Około 11 następnego dnia dostałem 2 powiadomienia na telefon. Karolina i Iza wysłały zaproszenia na fb – coś małego, a cieszy. Karolina ma +, bo znalazła mnie pomimo tego, że nie znała nawet mojego imienia, a relacja z Izą średnio mi się podoba i szczerze mówiąc nie chce tego ciągnąć dalej.

>Końcowe wnioski

Cele

Przez ostatni rok, od spisania celów do teraz zauważyłem jak bardzo zmieniło się moje życie. Pomimo tego, że od ponad 2 lat interesuje się szeroko pojętym rozwojem osobistym oraz relacjami, to na dobrą sprawę dopiero teraz widzę jak dużo profitów przyniosła mi ta wiedza, którą mogę w zależności od chęci wykorzystywać na co dzień. Skonstruowane dawniej cele pomogły mi ustalić, co było dla mnie ważne i wartościowe. Wiedziałem gdzie idę, więc obrałem kierunek marszu i zrobiłem pierwszy krok, a później kolejne. Teraz czas na kolejne plany na przyszłość.

Relacje

Relacja z Edytą idzie dynamicznie do przodu, już umówiliśmy się na kolejne spotkanie, a co na nim będzie? Nie wiem i nie chce wiedzieć. Jaram się tą niepewnością i czekam z niecierpliwością na to co jeszcze razem przeżyjemy. Może nawet to kiedyś opiszę…

Kasia, hmm. Zaproszenie na domówkę mam, będzie dokładnie w tym tygodniu. Zastanawiam się teraz nad prezentem, a pomysłów mam sporo – dawny ulubiony opener w końcu się przydał, heh. Jakoś nie złożyło się na to, abyśmy wcześniej się spotkali. Pisała, że jedzie na weekend w góry, więc nie chciałem już mieszać. Zobaczymy się na domówce, a co będzie zobaczymy.

Z Karoliną jesteśmy umówieni pod koniec tygodnia, ciekawe, czy w dzień wygląda tak, jak wyglądała wtedy w nocy… Niestety z tym bywa różnie, więc znowu powtórzę: zobaczymy!

Sylwia wróciła już z wakacji, lecz jeszcze się nie odezwałem. Musze się przełamać i w końcu zadzwonić.

Ostatnimi czasy zacząłem dużo eksperymentować i sprawdzać, co działa, a co jest kompletnie nieużyteczne. Metodą prób i błędów starałem się osiągnąć tyle, ile to było możliwe na daną chwilę. Obecnie każdą znajomość staram się prowadzić zgodnie z samym sobą, z tym, czego pragnę i co obecnie czuje. Jak na razie dobrze na tym wychodzę, lecz zobaczymy co będzie w przyszłości. Oczywiście wszystkie otwarte relacje, które opisałem powyżej są wyjątkowe, wybrane spośród wszystkich podejść i nawiązanych znajomości z okresu ostatniego miesiąca. Były zlewki, negatywne reakcje, jakieś uśmieszki, były też relacje, które stanęły w martwym punkcie. Niech nikt sobie nie myśli, że to jest „one shot – one kill” – coś takiego się nie zdarza i jest wręcz nierealne. Życie to sinusoida, zawsze musi być gorzej, aby później było lepiej. Pamiętam dawne imprezy, z których wracałem nie robiąc nawet jednego podejścia lub przestania całej nocy przy barze, pamiętam rajdy z chłopakami po galerii w celu szukania jakiejś „zdobyczy” i wracania z kwitkiem, przypominają mi się od razu spierdolone spotkania, z których teraz może wyszłoby coś obiecującego, lecz mimo to wiem, że tylko dzięki porażkom i byciu gdzieś poniżej „granicy błędu” jestem teraz tym, kim jestem.

Podziękowania

Z tego miejsca chciałbym podziękować paru osobom, które znacząco przyczyniły się do tego, gdzie jestem obecnie:

Mariuszowi, za postawę, za mocny feedback, za regularne czytanie i ocenianie tego, co piszę (wytrwały chłopak jest, ale zapewne do czasu Smile), za pamiętną poznawczą imprezę, za każdą przeżytą wspólną chwilę i 100% wsparcie zawsze i wszędzie!

Marcinowi, za moc, za chęci, za akcje z 6 napalonymi licealistkami w pociągu, za schizowane rozmowy w trakcie powrotu z klubów, za LUUUUUUZ (pamiętne szkolenie), za spontaniczność!

Oli, za wsparcie, ciepło, opierdol, jeśli tego wymaga sytuacja i za to, że jest!

Adamowi (Fan), za to, że zmotywował mnie do pierwszego podejścia dawno temu w klubie (bądź, co bądź udanego).

Klaudii, za to, że zmusiła mnie swoim zachowaniem do szukania pomocy i odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie: „dlaczego?”.

I wszystkim tym, którzy kiedykolwiek powiedzieli „dzięki” za jakąś moją wskazówkę lub podpowiedź oraz za każdy komentarz i przeczytany tekst.

Dzięki!

Odpowiedzi

Portret użytkownika Ashkael

Przyjemnie sie czytalo,

Przyjemnie sie czytalo, pierwszy twoj raport, a zdecydowanie lepszy blog, anizeli wczesniejsze teoretyczne (oczywiscie ich wartosci nie umniejszam, sa bardzo dobre). Lekkiego piora tekst czlowiek chlonie na raz, w tym wzgledzie polecam tez Sapkowskiego, niesamowicie sie go czyta =D Tak na odchodne: o czym traktuje ksiazka, ktora piszesz?

Pozdrawiam.

Portret użytkownika Redds

Książka będzie umieszczona w

Książka będzie umieszczona w kategorii "Rozwój osobisty", a o czym jest konkretnie, dowiesz się za jakiś czas Smile

Pozdrawiam!

Portret użytkownika Numenesse

Świetnie, dobra robota. ; )

Świetnie, dobra robota. ; )

"Odgrazalem" Ci sie, ze nie

"Odgrazalem" Ci sie, ze nie przeczytam, przeczytalem Smile.

Nie zawiodlem sie, poruszyles wazne kwestie i wyjasniles je na podstawie swoich wlasnych doswiadczen.

Jak najbardziej zaslugujesz na + Smile

swietna historia, dotrwalem

swietna historia, dotrwalem do "piatek ostatnio impreza" a jutro doczytam calosc Smile podoba mi sie Twój sposób opowiadania, to jak mówisz dlaczego tak robisz, jestem poczatkujacy i ma to duzy wplyw jak czytam, ucze sie dzieki temu i chce Ci za to podziekowac , za Twoje uwagi i komentarze na ten temat wlasnie Smile
pozdrawiam Smile

i jeszcze raz super blog ! Wink

Portret użytkownika hades1988

Witaj REDDS STYLE. Powiem

Witaj REDDS STYLE. Powiem tak. ODJEBALES KAWAL ZAJEBISTEJ ROBOTY BRACIE - mysle ze mogę Cie takim nazwac.
Podobaly mi sie twoje akcje spotkania z kobietami ale przedewszystkim OPISY ktore dawales w celu WYTLUMACZENIA CO Z CZYM SIE JE. Za to masz u mnie Litra i to nie jednego..

Osobiscie jestem Ciekawy tej relacji z Edyta bo czytając wpis i opis jej osoby przez Ciebie ( czekam na jakies info Laughing out loudSmile.

ROZWÓJ OSOBISTY - SAM OSTATNIO ZALOZYLEM SOBIE PEWNE CELE ale szczerze powiedziawszy bylem steptycznie nastawiony.. I Dzieki Tb . Wpisom takim jak.ten. KURWA CZLOWIEK WIE ZE CELE SIE REALIZUJĄ . TYLKO TEGO CHCIJ DO KURWY. DZIĘKI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

I

Teraz zabawie sie w jasnowidza Laughing out loud.
Około 11 następnego dnia dostałem 2 powiadomienia na telefon - masz tel z Andkiem Laughing out loud. Zgadlem???Laughing out loud

Leci do ulubionych i glowna.. Dla mnie osobiscie Blog Miesiaca... Laughing out loud.

PS.
Chcialem Ci podziekowac za ostatnią pomoc. Miales racje faktycznie. Szkoda czasu. Niech za nia lata i meczy sie ktos inny Laughing out loud. A ja mam to w dupie.

Piona i pozdrawiam..

Portret użytkownika Redds

Przyszłości relacji z Edytą

Przyszłości relacji z Edytą jestem również w chuj ciekawy i to mnie kręci najbardziej.

Co do telefonu to tak, Andek Andek Smile

Spoko, ciesze się, że mogłem pomóc.

Pozdrawiam!

Portret użytkownika misiekmin

Ei, a ja tu kurwa czekałem na

Ei, a ja tu kurwa czekałem na te urodzinki noooo, weź pisz o nich natychmiast ! A i jeszcze pytanko, wtedy kupiłeś gumki na oczach tamtej laski ? ;D

Portret użytkownika Redds

Domówka jest w ten weekend,

Domówka jest w ten weekend, cóż wszystko w swoim czasie Smile

Szliśmy koło sklepu, więc powiedziałem, że wchodzę na chwilę po sok, a ona niech poczeka na zewnątrz, ponieważ zajmie mi to tylko chwilkę.

Pozdrawiam!

Portret użytkownika Redds

Książka będzie umieszczona w

Książka będzie umieszczona w kategorii "Rozwój osobisty", a o czym jest konkretnie, dowiesz się za jakiś czas Smile

Pozdrawiam!

Portret użytkownika ironiczny

Też przeczytałem i polecam -

Też przeczytałem i polecam - świetne historie. Tak trzymaj!

Portret użytkownika Spidi

Ja bym jednak zaczął od 12

Ja bym jednak zaczął od 12 lipca (czwartek) kiedy to moja dupa odwiedziła Twoje miasto. Tongue Podczas rozmowy pamiętam, że mówiłeś coś o ocenach, ale dokładnie chyba na odwrót, że nie wiesz po co się tak na nich skupiłeś, bo i tak się nie liczą. Mogę się mylić, bo to było miesiąc temu. Tongue
Co do celu to jest ten cel o którym wiem? Wink

Z opisu z laską z badoo wnioskuję, że to ten sam klub do którego poszliśmy razem? Wink Muszę przyznać, że całkiem spoko pod względem atmosfery jaka tam panuje.

Ogólnie to zajebiście się czytało no i czekam na Warszawę. Tongue

Pozdro.

Portret użytkownika Italiano

Długie to jak cholera, ale

Długie to jak cholera, ale przyznam szczerze... WARTO TO PRZECZYTAĆ, na dodatek wyciągnąć pożyteczną lekcję z twojego życia. Pierwszy twój blog, który do mnie trafia... bez zbędnego naukowego pieprzenia, tylko konkret, konkret, dobra zabawy i odpowiednie podejście a przy tym pozytywne nastawienie! Lubie takie blogi!Wink Brawo.

Teraz chyba trudniejsza droga przed tobą, żebyś się nie zagubił w tych wszystkich Kasiach,Basiach i Edytkach... ale siłę w sobie masz więc poradzisz sobie.

Portret użytkownika Charmeur

Doczytałem do samego końca i

Doczytałem do samego końca i powiem, że BYŁO WARTO!
Nastawienie godne naśladowania.
Osobiście dało mi to jeszcze więcej motywacji do cięższej pracy. A i humor mi poprawiłeś - dzięki Smile

Portret użytkownika skaut

Dasz sobie w zyciu rade

Dasz sobie w zyciu rade mlody. Wiesz kiedy planowac, a kiedy niczym sie nie przejmowac. Kiedy dzialac, a kiedy odpuscic. Widac duzo energii i zapalu, jak i wyczucie potrzeby wyciszenia. Kurwa, ja ostatnio po wstaniu zdaze tylko zeby umyc i sie lekko ogarnac, bo zaraz do pracy, a Ty... Kiedys tez wstawalem o 5 po max. 6 godzinach snu i do 6.45 zdazalem zrobic 20 rzeczy. Ale to bylo kiedys..

/smiesznie to zabrzmi, ale po przeczytaniu tego tekstu (co notabene zajelo mi 3dni) zachcialo mi sie znowu tak zyc. Pare miesiecy beztroski wystarczy. /

Co do dziewczyn, to .. powtorze za Italiano. Co by sie nie pogubic. On cos o tym wie Smile

Tymczasem dzieki za poprawienie humoru, bo juz myslalem, ze radio w pracy rozpierdole.. "Its FRIDAY, FRIDAY, WEEKEND !!!!"... Jaki kurwa weekend.. w huj roboty mam, a chce mi sie jak..

P.s powyzsza adnotacja jest aktualna o ile to wszystko co napisales jest slowo w slowo prawda. Niby tam wielkich rzeczy nie ma, i bajeranctwa wielkiego rowniez, ale zycie nas juz nauczylo...

P.s 2. dasz sobie w zyciu rade mlody.

Portret użytkownika Kyristus

Stary, wielki jesteś ! Jak

Stary, wielki jesteś ! Jak dla mnie ten wpis nadaje sie na główną bez jakiejkolwiek gadki... Dało się z tego wywnioskować, że masz unikalny styl (dla mnie w każdym razie) noi otworzyłeś mi oczy na pare spraw Smile Mimo tego, że art jest długi w chuj, fajnie sie go czyta i nawet nie wiesz, kiedy jesteś przy końcu. Respekt za szczerość pod koniec "one shot - one kill". Dodałeś motywacji do jeszcze większej pracy nad sobą! 3m się! 5-tka. Swoją drogą też ide do Lbn, więc jakby co, to wiesz, można coś podziałać Laughing out loud

Portret użytkownika hsar

Przede wszystkim to

Przede wszystkim to gratulacje za wyznaczenie celów - to najważniejsze. Niektórzy nadal błądzą i oszukują samego siebie. Przyjemnie się czytało - ulubione

Portret użytkownika mimo1992

Dla mnie świetne! Następne

Dla mnie świetne! Następne blogi mogą być równie długie.
Z fragmentami książki też się chętnie zapoznam bo ciekawie piszesz Wink

Tekst obszerny ale miło się

Tekst obszerny ale miło się czyta, wspaniałe są luźne przemyślenia, wyciągi z teorii, które są esencją tego bloga.
Każdy na pewno skorzysta czytając Twoją historię bo i otwieracze i metody wprowadzania dotyku, eskalacji są na bardzo wysokim poziomie.

Pozdro, trzymaj się!

Mój ulubiony blog na stronie

Mój ulubiony blog na stronie Smile