Portal Uwodzicieli
Witryna poświęcona relacjom damsko męskim oraz budowaniu międzyludzkich więzi emocjonalnych.
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit END.

Powrót do sylwestrowego klubu

Portret użytkownika glinx11

Wiem, że z reguły do klubów nie chodzi się samemu. Przyznam, że nawet nie pytałem się kolegów z uczelni (innych brak), czy któryś z nich miałby czas i ochotę. Głównie dlatego, że niewiele by to zmieniło, jako że w ich towarzystwie (jak również zresztą 99% ludzi, na jakich się natykam) nie czuję się swobodnie, nie mogę mówić tego co myślę (a jak tak robię, drogo za to płacę) - jednym słowem: nie jestem jednym z nich. Jestem glinx11 - człowiek znany przez praktycznie wszystkich, ale w żadnym wypadku nie w zakresie, w jakim mógłby sobie tego życzyć. Kontakt z jedyną osobą, którą mógłbym nazwać przyjacielem (choć staram się nie nadużywać tego terminu) urwał się osiem lat temu, już nie pamiętam z czyjej winy. Ale wtedy byłem trochę innym człowiekiem - nie dominowałem w klasie, ale też nie byłem wytykany palcami z pogardą. Wszystko się zmieniło dopiero z nastaniem gimnazjum. Próby powrotu do stanu przedgimnazjalnego zakończyły się spektakularną klęską - myślę, że mogę już tak mówić, zważywszy na to, że wszyscy wiemy, jak pierwsze wrażenie definiuje przyszłość charakteru danej znajomości. Choć z drugiej strony zarówno pod koniec gimnazjum, jak i liceum, wyczułem jakąś pozytywną zmianę. Więc może jednak...? Z kolei wtedy to, co należy zmienić, było całkowicie jasne: zacząć się odzywać, spędzać z nimi więcej czasu. Teraz już tak robię i nic więcej nie przychodzi mi do głowy.

Nie, tematem niniejszego blogu nie są moje fatalne relacje ze światem zewnętrznym (choć mają na niego decydujący, jak podejrzewam, wpływ), a wspomniany samotny wypad na imprezę do klubu, w którym bawiłem się - również sam - na Sylwestra. Ubrałem dżinsy i białą koszulę w paski. Przeglądając się w lustrze, musiałem stwierdzić, że całkiem nieźle w tym wyglądałem. W kolejce stanąłem w przejściu z rozpiętą kurtką, naprzeciw stała jakaś dziewczyna. Spoglądała na mnie co jakiś czas, choć wolę tego nie interpretować jako oznakę zainteresowania (co, jak podejrzewam, zdarza się wielu nowym użytkownikom, którzy opisują, jak to dziewczyny nagle zaczęły się im przyglądać - nie przesadzałbym z tym, czasem po prostu przyglądamy się innym osobom, choć nie mamy względem nich żadnych pragnień). Nie będąc na razie w ochocie na podryw, wysiadłem z kolejki i ruszyłem do klubu, po drodze parę razy zręcznie unikając wywinięcia pięknego orła na śliskiej jak diabli drodze.

Wchodzę, daję kurtkę, postanawiam od początku pokazać się od tej cool strony - np. prośbę o okazanie legitki kwituję "Podobny?", pokazując zdjęcie. Potem wchodzę, zamawiam piwo i szukam miejsca. Znajduję jakąś wolną wnękę zajmowaną przez dwie dziewczyny, jedną bym ruchał, drugiej patykiem nie tknął. Zapominając o podstawach pewności siebie, pytam, czy jest wolne. Łaskawie odpowiadają, że tak. Odpalam fajkę, im też proponuję, na szczęście odmawiają (no bo to, panie, drogie rzeczy). W końcu ta brzydka gdzieś poszła, zostaję sam z laską. Pytam "Wy z polibudy?" (do dupy otwarcie, ale naprawdę nie wierzyłem, że pytanie np. o sens życia według Monty Pythona przyniesie więcej niż grymas a la "Co ty pierdolisz, człowieku?").

- Eee... nie? - odpowiada tonem takim, jakbym normalnie zapytał, czy jest dziewicą.
- A skąd?
- Eee... nie z polibudy?
- Trochę to mało konkretne.
- Trudno.

Dłużej tego nie ciągnąłem. Dopiłem piwo i ruszyłem na dalsze poszukiwania. W końcu dosiadam się do dwóch innych dziewczyn: jedna okularnica, totalnie nie w moim typie, druga w sumie... nawet niezła blondyna (choć pod względem urody niedorastająca tamtej chamce do pięt). Zaczęła się gadka-szmatka i tak jakbym wyczuł z jej strony... zainteresowanie? No nie wiem, nie straciłem głowy (zresztą aż tak zajebista nie była, żeby było dla czego tracić), więc kolejne pytania starałem się kierować do jej wyraźnie znudzonej brzydszej koleżanki (nie tylko po to, żeby Blondyna poczuła się zagrożona, ale też, że Okularnicy zrobiło mi się żal, no bo w końcu przez jakiegoś kolesia nie ma z kim gadać). Zapaliłem na samym początku fajkę, one nie paliły i musiałem ostro manewrować, żeby dym na nie nie leciał. Na parkiecie wciąż pustki, ona cały czas mówiła, żeby ktoś to rozruszał, ale moje propozycje kwitowała "Później". Tak w ogóle to była pięć lat starsza.

W końcu poszedłem po kolejnego browca, zostając na chwilę przy barze na jedną fajkę i pogawędkę z jakimś innym samotnikiem (który notabene w ogóle do żadnej gadki nie był specjalnie skory). Zostawiłem dopite do połowy piwo na stole moich znajomych (które później się stamtąd zabrały, acz piwo zostało), a sam postanowiłem dołączyć do powoli zapełniającego się parkietu. Podbijam do jakiejś siadającej, naprawdę gorącej dupy, żeby potańczyć. Była z koleżanką (właściwie trzema) i to do niej skierowałem pytanie "Któraś chce zatańczyć?", a ona na to wskazuje mój target, który w tej samej chwili wyciąga komórkę i mówi, że później. Bardzo długo to trwało, potem zaczęła sama tańczyć (a ruszała się zajebiście, trzeba przyznać), wyciągam rękę - pokręcenie głową. No jasne, mogłem się przecież domyślić.

Mniej więcej w tym samym momencie byłem świadkiem dość przykrej sceny z udziałem jakiegoś faceta. Wyraźnie zarywał on do jakiejś dziewczyny tańczącej z koleżanką - kiedy była odwrócona, czyli przez cały czas, wykonywał wokół niej wyraźne ruchy i tak dalej. Ona po chwili uciekła na drugą stronę, a gdy nasz podrywacz się nie zniechęcał, do akcji wkroczyła jej koleżanka, odsuwając go ręką i bardzo wymownie przekazując wiadomość "odpierdol się, fiucie". On po chwili odszedł i powiem szczerze, że nawet usiłowałem go złapać i jakoś podnieść na duchu (dobrze wiem, jak takie sytuacje krępują), ale jakoś mi zwiał. No nic, przynajmniej nie tylko mnie nie wychodziło tego wieczoru. W ogóle wielu było takich samotników jak ja.

Potem jakoś to jeszcze trwało, w końcu przyuważyłem Blondynę (wcześniej tańczyła z jakimś gościem) i wyciągam do niej rękę. Ona kręci głową. Byłem już tak wkurwiony, że zrobiłem taką minę, żeby poczuła się jak ostatnia kretynka. Czy się poczuła - nie wiem, bo już po prostu nie miałem siły. Usiadłem gdzieś z tyłu na wolnym fotelu, zapaliłem szluga, wokół oczywiście mnóstwo obejmujących się par (-10 do humoru). Znowu dostałem doła, choć tym razem wyglądał on trochę inaczej niż zwykle: zamiast zrzucać winę na siebie, posyłałem wszystkie te dupy do czterech diabłów. Polki to puszczalskie dziwki... jasne, takie z nich cnotki-niewydymki, że nawet jeden taniec to dla nich wielkie poświęcenie.

No, o ile dołowanie się na krótszą metę potrafi być przyjemne (nie róbcie takiej zdziwionej miny, jak nie można poczuć się najlepszym, trzeba poczuć się najgorszym, bo tylko w ten sposób usprawiedliwisz sobie wszystkie swoje niepowodzenia i - w rezultacie - poczujesz się lepiej), to na dłuższą może ostro znudzić. No więc zamówiłem jeszcze jednego browca i usiadłem tam, gdzie wcześniej siedziałem z BiO (Blondyną i Okularnicą). Naprzeciw siedziała taka w sumie dziewczyna... coś w stylu tej, z którą się całowałem na Sylwka, więc nic specjalnego, ale też żaden pasztet. Uśmiech do niej, ona szeroko odpowiada. Jeszcze parę takich akcji, dosiada się jakiś facet i jakaś dziewczyna, w sumie o podobnej urodzie. Wyciągam fajki, im też proponuję (wiem, shame on me). W końcu wstają i zaczynają tańczyć, no to ja już - trochę napity - też. Podbijam do tej drugiej dziewczyny, chwytam za łapki, zaczynam ostrą wywijkę: obroty, zwisy... Po tym drugim sama złapała mnie w pasie, no to ja ją za bioderka, za dupeczkę... Zbliżamy się ustami, zabawne, że działo się to dokładnie w tym samym miejscu (chodzi mi również o fragment parkietu), w którym zaliczyłem swój pierwszy (i dotychczas ostatni) pocałunek. Już, coraz bliżej i bliżej...

Hmm, czy do niego doszło? Wydaje mi się, że w pewnym stopniu tak. Ząbki trzymała raczej zaciśnięte, ale coś tam rozchylała, coś tam języczek wypłynął. Opierała się, odpychała mnie (ale broń Boże nie za mocno, żebym się może nie zniechęcił, po prostu chciała oczyścić sumienie), ale po uśmiechu poznać było można, że ma równie dużą chcicę co ja.

- Słuchaj, ja nie mogę... ja mam chłopaka...
- Ale go tu nie ma.
- Jest na wieczorze kawalerskim.
- To zdajesz sobie sprawę, że właśnie zdradza cię z najlepszymi dupami na świecie?

Już nie pamiętam, co na to odpowiedziała, w każdym razie po chwili odciągnęła ją koleżanka (pewnie, żeby przypomnieć, że już ma faceta) i więcej ich nie widziałem. No nic, usiadłem z powrotem, albowiem się żem zmęczył troszkę, no i żeby piwko dopić. Patrzę, a obok siedzi jakaś... no, no, no: ciemne dżinsy z seksownym pasem, biała bluzeczka, czarne, kręcone włosy (wolę proste, no ale już nie bądźmy tacy wybredni). Kawał sexy lachona, trzema słowami. Jako że siedziałem w rozkroku na okrągłej kanapie, przysunąłem się do niej (fajnie było tak mieć jej ekstra dupę między nogami), no i jakoś tam zaczynam gadkę, kiedy sięgnęła po fajkę.

- Jakie palisz?
- Jakieś zagraniczne.
- Weź mi daj jednego.
Dała (niezależnie od tego, jak dwuznacznie to brzmi).
- I co tak siedzisz? - zagaiłem.
- A wiesz, nie moje klimaty... wolę black gothic metal.

Jakaś tam gadka o tym skąd pochodzi (ona z Warszawy, tu jest tylko przelotem, więc od razu wiedziałem, że na nic więcej liczyć nie należy, o ile nie uda się jej do łózka zaciągnąć), potem pojawia się kwestia naszego wieku.

- Na którym jesteś roku? - zapytała.
- A na ile wyglądam?
- Słuchaj, chcesz, to mów, nie chcesz, nie mów...
- Dobra... na pierwszym - Wiem, że za szybko się poddałem tej jej gierce, ale naprawdę nie miałem pomysłu.
Ona tak na mnie spojrzała dziwnie.
- Serio?
- A na ile wyglądam?
- Heh... na starszego pana. To ty ile masz lat, 18?
- 19. A ty?
- Heh... więcej od ciebie.
- 20?
- Więcej.
- 30?
Ona tak na mnie spojrzała z udawanym wyrzutem.
- No weź, nie przesadzajmy!
- 25?
- Dalej nie przesadzajmy.
- 24?
- Mniej.
- 23?
- Nom.
- Aha, to już teraz rozumiem, czemu tak siedzisz... za stara już jesteś, żeby się dobrze bawić.
- Heh... rozwalasz mnie człowieku.
- Ty mnie też, babuniu. A co, nigdy nie byłaś z młodszym?
- Nie chcę zostać posądzona o pedofilię.
- Spoko, w tym kraju nikt na to nie zwraca uwagi.
Ona znowu banan na ryju. Po chwili mówi, że zobaczyła koleżanki i do nich leci. No to wstaje, a ja - wierząc, że nie mam nic do stracenia - szczyp! za dupę (po prostu musiałem dotknąć tych pączuszków w dżinsach...). Ona się odwraca, już widzę, że z plaskacza nie dostanę, ale loda raczej też nie. Pochyla się, ja obejmuję ją lekko ręką (gwoli ścisłości dodam, że jak siedziała, to udaremniała wszystkie próby nawiązania z nią bliższego kontaktu). Ona mówi "Ty mnie na serio rozwalasz, stary", po czym odchodzi (na pożegnanie jeszcze jeden klaps). Potem coś tam próbowałem jeszcze z nią zatańczyć, ale nie wyszło.

No, pora na ostatniego browca. Impreza już się zbliżała do końca, ja sam musiałem się zebrać wcześniej, co by na kolejkę zdążyć. Po czterech browcach szalałem już po parkiecie bez żadnej krępacji (zwłaszcza na "Bad Romance" - tego kawałka mógłbym słuchać do końca życia). No i patrzę, jest jakaś kolejna niuńka, nawet nienajgorszego sortu. Wyciągam ręce, przyjmuje wyzwanie, zaczynamy tańczyć. Tak jak poprzednio: obroty, zwisy... no i tu musiałem spierdolić. Alkohol pozbawił mnie większości zahamowań, ale również wyczucia równowagi. Przechyliłem się pod jej ciężarem - nie wypuściłem z rąk, ale była chwila grozy. Jej koleżanka ze strachem w oczach wciąga ją z powrotem w swoje towarzystwo - w sumie to się jej nie dziwię, skoro prawie zajebałem jej przyjaciółkę. Wink

No dobra, pora się zmywać! Widzę, że obok kibli stoją BiO. Normalnie powinienem je olać, ale skoro i tak się już więcej nie zobaczymy, a ja byłem nalany, to nie miałem nic do stracenia. Podszedłem, pożegnałem się, ale to był tylko pretekst, żeby pogłaskać trzecią dupkę dzisiejszego wieczoru. Wychodząc, zobaczyłem prawie-denatkę, siedzącą samotnie przy stoliku. Jako niedoszły morderca postanowiłem ją przeprosić (nie miała pretensji) i poprosić o numer (nie ma w zwyczaju rozdawać numerów), no ale żeby mnie pamiętała, dałem jej buzi w policzek i pogłaskałem po plecach, być może też po tyłeczku (co było trudne do stwierdzenia, jako że siedziała). Wyszedłem, i skierowałem się na pociąg, nucąc pod nosem ścigające mnie słowa Anny Jantar "przetańczyć z Tobą chcę całą noc". Trochę mi się nawet smutno zrobiło, ale tylko trochę. Wink

W pociągu zagadałem do jednej, wydawałoby się, sympatycznej dziewczyny, ale w sumie kiedy tylko skończyły się moje tematy, ona nie podejmowała nowych, i więcej się do siebie nie odzywaliśmy. To w sumie tyle.

Taki raport z akcji, chyba raczej znowu nie za bardzo udanej. No cóż, parafrazując piosenkę U2, "I'm stuck in a moment and I can't get out of it". Nie robię postępów. A kto nie idzie naprzód, ten się cofa.

Odpowiedzi

Portret użytkownika kam

Eee... nie? - odpowiada tonem

Eee... nie? - odpowiada tonem takim, jakbym normalnie zapytał, czy jest dziewicą.
- A skąd?
- Eee... nie z polibudy?
- Trochę to mało konkretne.
- Trudno.
----
w tej samej chwili wyciąga komórkę i mówi, że później
----
wyciągam rękę - pokręcenie głową
----
wyciągam do niej rękę. Ona kręci głową
----


Faktycznie idzie się wkurwić .. mimo wszystko + za to że próbujesz...

Portret użytkownika Arczan

chetnie bym to przeczytał ale

chetnie bym to przeczytał ale ta epopeja mnie troche przygniata... mozna tak w skrócie??!!

Portret użytkownika glinx11

spoko, zaczyna sie nudno, ale

spoko, zaczyna sie nudno, ale to nie zadna rozkmina tylko raport z akcji Tongue

w skrocie... a co ja bede w skrocie, czytaj, leniu! Laughing out loud

Portret użytkownika Arczan

wporzadku szanuje Twoje

wporzadku szanuje Twoje zdanie... nie musisz odpowiadac lecz ja tak samo nie musze komentowac... skoro nie zalezy Ci na opinji to mi nie zalezy zeby miec ja z czego wystawic.... Tongue

Portret użytkownika glinx11

no ale jak mam Ci to niby

no ale jak mam Ci to niby strescic? jak chcesz wystawic liczaca sie ocene, to musisz zapoznac sie z caloscia (no i nie przesadzajmy, nie ma tego az tak duzo), bo chodzi tu o kazdy aspekt tej nocy, a nie tylko jej jakies streszczenie

Portret użytkownika Marciano

Miło czyta się każdy twój

Miło czyta się każdy twój tekst. Chodzi o styl pisania. No i dąż dalej do celu. Na pewno się opłaci.

Portret użytkownika manta__1

''w tym kraju nikt sie tym

''w tym kraju nikt sie tym nie prezjmuje''- masakryczny tekst Smile

Portret użytkownika Arczan

stary to prawie jak Pan

stary to prawie jak Pan Tadeusz.... Smile
moze jutro... albo jak mi cos odwali to w nocy to przeczytam...

Portret użytkownika Rasputin

Crash&burn widzę pełną gębą -

Crash&burn widzę pełną gębą - nie łam się ;) 


A teraz chwila szczerości:
 
Zgadzam się z tym, co napisałeś tu 

'zważywszy na to, że wszyscy wiemy, jak pierwsze wrażenie definiuje przyszłość charakteru danej znajomości.' 

Z tym że to działa na jeszcze jednym poziomie  - Twoje wrażenia(w sensie odbiór rzeczywistości) przekładają się na pierwsze wrażenia, a dopiero potem te 'definiują przyszłość charakteru danej znajomości' (widzę, że kolega też jak ja intelektualista Tongue)
 
Teraz, jeżeli już na starcie masz coś takiego:

Spoglądała na mnie co jakiś czas, choć wolę tego nie interpretować jako oznakę zainteresowania

To imho już w tym momencie i na samym starcie 'zdefiniowałeś przyszłość charakteru znajomości' tego wieczoru.

Co do nie poruszania się do przodu - imho samo wziecie takich sympatycznych sukotarcz na klate to jest materiał, z którego da się wyciągnąć wnioski.

Portret użytkownika glinx11

nom, pewnie tak

nom, pewnie tak Tongue

Portret użytkownika Marco

no coz, spory plus za checi i

no coz, spory plus za checi i za to ze jednak idziesz do przodu, malymi kroczkami, ale jest progres IMO.
mysle ze tego wieczoru, poszedles tam jakby z przymusu, z przymusu zagadales do tych pierwszych panienek, wiec nie dziwie sie takiej reakcji. Wiecej wiary w siebie, we wlasne mozliwosci, pozytywnego nastawienia, z reszta wole z Toba pogadac na gadu niz pisac komenty, rozmowa przebiega bardziej plynnie.

Arczan rozwaliles mnie po prostu na lopatki, nie chce Ci sie czytac - trudno, nie bedzie opinii. Glinxowi napewno zalezy,ale na konstruktywnej opinii a jak Ty mu mozesz taka dac skoro nawet Ci sie nie chce tego przeczytac? 

Portret użytkownika frozenKAI

Fajnie Glinx, ze  się

Fajnie Glinx, ze  się przełamujesz, kilka(naście) wpadek na początek trzeba zaliczyć...Smile
Natomiast dalej twierdzę, że zaczynasz od dupy strony. Próbujesz podrywać panny, narzucać im swoją ramę, a sam nie masz dostatecznie silnej swojej...
Zwyczajnie nad tym za mało pracowałeś.
Wystarczy spojrzeć na charakter twoich wpisów. Mówisz tak, jakby zaczepianie panien nie było rozrywką i zabawą tylko smutną koniecznością, którą trzeba "odbębnić"...
Jakąś tam poprawę u Ciebie widać, ale to wciąż za mało. Na siłę tak jakby próbujesz wyrywać panny, dostajesz kosze i to Ci podkopuje morale...
Ogólnie rzecz biorąc kiedy czytam twoje wpisy myślę sobie tak: jeśli robisz to co zwykle, dostajesz to co zwykle.

Pozdro

Portret użytkownika glinx11

wiesz... jakbym robil do

wiesz... jakbym robil do konca to co chcial, to w ogole nic bym nie robil :/ moze moim problemem jest brak wiary w siebie... ale jak sie staram, zeby tego nie bylo widac, i wygladam tak jakbym tryskal energia - to jakie znaczenie ma moja wiara? spodziewalbym ze sie uda - a tu i tak gowno i 2x wieksze rozczarowanie niz zwykle...

Portret użytkownika Barney

Na prawdę podziwiam cię za

Na prawdę podziwiam cię za odwagę i taka siłę w dążeniu do celu...nie poddajesz się chociażby wszystko było przeciwko tobie. Szacunek.